zajezdzanie młodych koni

Popros o pomoc osobe z ziemi. Najpierw na lonzy.
Martyna
Naucz go dobrze chodzic na lonzy, a potem z 2 osoba naczysz go ruchu na przod. Na poczatku bedziesz tylko siedziala, potem zaczniesz dawac sygnaly do ruchu na przod razem z lonzujacym i po jakims czasie samo przyjdzie. Jest bardzo duzo mlodych koni ktore nie maja ochoty isc do przodu w trakcie zajezdzania. Troche sie napocisz, ale da sie to dosyc łatwo "rozwiazać".
ushia   It's a kind o'magic
11 lipca 2018 11:00
po pierwsze - bez ujezdzenia nie ma jazdy - zadnej, czy w teren czy na manezu czy gdziekolwiek
po drugie - posluchaj rad - warto wydac nawet miliony monet i miec konia z porzadnymi podstawami niz potem sie bujac i odrabiac
po trzecie - no nie radzisz sobie i to w najbardziej newralgicznym punkcie konskiej edukacji, czyli w daznosci do ruchu
po czwarte - zadko sie o tym pamieta, ale odmowa ruchu jest narowem tak samo niebezpiecznym jak ponoszenie - tak de facto to tylko inne oblicze tego samego buntu - wiec serio na siebie uwazaj

po mojemu to konik jest spokojny ale sprytny, nie podoba mu sie zabawa w zajezdzanie, to ze fajnie przyjal siodlo nie znaczy ze ma do ciebie super zaufanie, tylko ze jest na tyle madry, ze ocenil ze w sumie to mu nic nie robi - tak jak teraz ocenil ze jednak to nie idzie w kierunku jaki by sobie zyczyl to stawia bierny opor - a ze jest huculem to bedzie wesolo
koniecznie znalezc kogos  kto ma pojecie o zajezdzaniu koni i nie bedzie sie bal "wywolac lekow" za to potrafil pokazac mlodemu ze od teraz jest koniem pod siodlo i musi sie z tym pogodzic
i nie myl tu stanowczosci z rozwiazaniami silowymi
zaglaskanie konia jest tam samo zle jak zlamanie
hej, mam problem z zajeżdżeniem jednego konia. Koń zajeżdżany juz 4 miesiące. 3 latek.
Troche o koniu: Koń przyjechał do nas jako roczniak. Bardzo pojący się człowieka, unikający z nim konaktu. Poszedł na biegalnie do reszty młodych koni. Był inny nisz reszta, bo przy karmieniu wszystkie przychodziły, ten czekał aż się nasypie i odejdzie, a każde ponowne podejście do niego jak już jadł kończyło sie jego uczeką od jedzenia. Do koni dominący i je goniący. Wykastrowany (maksymalna dawka głupiego jasia do tego wet złamał 3 skalpele, taki silny i walczył).
Obecnie, nie boi się jakoś specjalnie człowieka, daje się czyścic prowadzić, wprowadzać na karuzele i skakac obok niego podskakiwać na grzbiet i daje się siodłać lonżować. (najgorzej jak wpadnie w panike nie idzie go uspokoić). Prowadzenie na myjke katastrofa on nie pójdzie i już. Jak sie uda go zaprowadzić (juz był 4 razy za każdym razem to samo) to lekko zostaje zlany woda po nodze (cały się trzęsie) dostaje cuksa i pochwałe za dobre zachowanie i do boksu.

siodło koń przyjął. Był problem z przyjeciem kokoś po boku. Przewieszanie się koczyło uciekczą dębowaniem konai bądź brykaniem, więc zaczeliśmy wsiadać na ogłowiu do bryczki na lonżowniku. Koń przyjął, że ktoś siedzi, rusza się i mówi do niego. Kolejnym krokiem było zastosowanie mniejszych klapek by widział po bokach ale nie u góry jezdzca (Takie pianki izolacyjne na rury miał załozone). I niby ok przyjął, że coś tam widzi (przewieszanie sie na kostce bo na lonżowniku wielka ucieczka). I było ok już został jeździec spuszczany z lonży na lonżowniku, ale jak chciał uczyć konia skręcać i ten koń go zobaczył to odrazu rura i nie dało się go w żaden sposob uspokoić leciał tak długo aż się nie zmeczył. i tak już potem za każdym razem mimo ponownych prób. Lekkie zobaczenie, że ktoś siedział kończyło się dzikim galopem.
Obecnie od dwóch tygodni zmiana całkowita metod, zero klapek i zero lonży z siodłem. Koń chodzi najpierw na karuzeli ze dwa cykle. Nastepnie został osiodłany (stał jak anioł). Uczony że człowiek koło niego podskakuje by widział go troche wyzej i machanie mu rekami stojąc obok niego i wskakiwanie na grzbiet (koń pełna akceptacja i spokój). Nastepnie przewieszanie sie na strzemieniu by widział jeźdźca z góryi chodzenie  z nim po kostce (codziennie po troszku przyzwyczajony i chwalony za dobre zachowanie) jeśli był ok zachował spokój kończylismy i do boksu. W ten wtorek doszło już do tego etapu, że udało się usiąść na nim. Za pierwszym razem był spięty troche ruszył żywiej ale dał się opanować, to zejście poklepanie danie cukierka. Jeździec usiadł drugi raz koń już luzniejszy ale skupiony na jeździcu. zejście danie smakołyków i koniec. Wczoraj też go wzieliśmy i niby ok przewieszenie i ruszenie stępem po kostce i nagle kon wyskoczył z czterech i jeździec spadł. To ponowna próbka koń już troche spiety był, ale przewieszenie, zejscie i poklepanie i potem jeszcze tak pare razy z paroma krokami stępa i koniec.
Nie wiem co robić bo się cofnelismy do przewieszania się, koń strasznie nieobliczalny. Przenieśc przewieszanie na lonżownik? Zawsze bezpieczniej jak się spadnie. Czy szybko wsiąśc niech pobryka, poleci do przodu i się uspokoi?  Pierwszy przypadek konia, który ma mega problem z akceptacją człowieka i nie jest koniem po przejsciach. Tak jakby nie panował nad swoimi emocjami, bo jak sie zestresuje to on może 15-20 min galopować bez przerwy, jakby miał nadmiar adrenaliny (owies obcięty całkowicie)
Miał pójśc wczoraj na myjkę za koniem to tylko na niego popatrzył stanął deba i w druga strone chciał iśc.
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
09 sierpnia 2018 09:13
blackstones może pytanie wyda się głupie, ale czy kiedykolwiek zajezdzaliscie konia? Czy to pierwszy?
to nie jest pierwszy zajeżdżany koń.
koleżanka już zajeżdżała z 600 koni w swoim życiu i miała różne przypadki, od wrednych niebezpiecznych chamów do misków.
Ja też już zajeździłam może duzo mniej niż ona, ale też pare koni. Nie boje sie wsiąśc na lonzowniku niech bryka i leci, ale boje się ze stanie do góry i się przewroci (bo już tak młodziak przy zajeżdżaniu ze mna się przewrocił). reszta młodziaków już dawno pozajeżdżana u nas przeze mnie i smiga na placu, tylko ten jeszcze nie, a mam pod opieką taka klaczke, co jest niesmiała (nie dawała sie złapać za bardzo w boksie) i jest elektryczna i na spokojnie zajeździłam ją w miesiąc i smiga na placu już coś skacze od tego czasu małego i już daje się łapać w boksie.
Ta koleżanka co zajeździła tyle koni teraz wsiadac nie może (ciązą), pomagała mi przed, z nim i już po 2 miesiącu stwierdziła, że nie da sie go zajeździć, ale dalismy mu wtedy jeszcze miesiąc i zero postępu.
Ja po prostu dałam mu jeszcze szanse do końca sierpnia. Też staram się z nim spędzać czas, łazić po terenie, skakać obok niego dotykać go wszędzie, ale jak wpadnie w panike to koniec. Jak w pon go z boksu chciałam wziąść na karuzele, to założyłam, mu kantar i był ok dopóki nie zobaczył uwiązu który chciałam przypiąc, to cały się zgęził i chciał uciekać. trzy kółka z nim zrobiłam idąc na karuzele taki był już spanikowany i na karuzeli też.
Jakbyś zobałycza go jak siodłamy i lonzujemy byś pow przecież spokojny koń, dopóki nie chce się ktoś znaleźć na nim. Zachowuje się jak koń po jakiś przejsciach.
Ja po prostu nie mam już pomysłu na niego. Dlatego tu pisze.
blackstones, kiedyś ktoś pisał o podobnym przypadku w tym wątku. Stosował wtedy chyba kukłę- niby człowieka dopóki ten koń nie odpuścił całkiem, bo przymocowanej kukły wysadzić się nie da z siodła.
Tylko u nas nie ma szans na kukłe, skąd ją wziąśc/ zrobić? to nie jest mój koń. Nie boje się, że bedzie pedził i brykał, już pedził ze mną jak zobaczył mnie nagle na swoim grzbiecie i bez problemu da się go wysiedzieć, przez to ze ma galop od zadu i cały czas zabiera mnie ze sobą. boję się, że stanie dęba, a raczej chce inn konie jeździć i startować.
u niego może to się skończyć śmiercią konia (galopuje dopuki sie nie zmeczy, a może nawet z niego kapac, odpocznie chwile i znów to samo), jak wsadze kukłe i jak zdąże ją przymocować? skoro już zobaczy ją nad sobą  to będzie rura?
po tych "klapkach na oczach " też mi się nasunęło pytanie, które zadała Lusia... Problem należy przepracować, czasami niestety to długo schodzi, a nie próbować konia przechytrzyć, bo potem często pracy jest 5 x więcej, a koń 5 x mniej ufny.
Kukły na takie wrażliwce też nie polecam, konia trzeba uczyć a nie straszyć-tyle w tym temacie...
To co zrobić? skoro teraz jest bez klapek i nie ma postepu? jest paniczny strach? Mam probwać sie przewieszac na lonzowniku? i się ewakułować wrazie co? Juz od dwoch tyg jest bez klapek. I niby był wydawało się, że jest postęp, a wczoraj pokazał, że jednak się boi.
Osłonki pomogły przy zajeżdżaniu kobyły, ktora się ze mna przewrociła (jak zobaczyła jeźdzca), dlatego na nim zastosowaliśmy to samo.
Już wcześniej probowaliśmy bez, ale nie dało sie nic zrobić, odrazu było albo brykanie albo stawał dęba, dlatego zostały zasosowane klapki. teraz mog podejśc, niby sie przewiesić,
Na swojej drodze spotkalam kilka koni, ktore nie dalo sie zajezdzic, badz nie powinny chodzic pod siodlem. Byly niebezpieczne dla siebie i otoczenia, mimo podejmowania wielu prob.
blackstones, mi takich pytań nie zadawaj, bo ja nie wiem. Pamiętam , że ktoś opisywał podobny problem z koniem , który bał się panicznie człowieka, jak ten siedział na grzbiecie i z tą kukłą się przyzwyczaił.
Musiałabyś pytać tej osoby, o szczegóły techniczne.
Kukłę się robi bardzo prosto, słoma i stare spodnie, koszula, buty, poduszki , nawet ten ktoś fotki wstawiał. Zapamietałam to, bo o takiej metodzie nigdy nie słyszałam wcześniej.

Blackstones z Twojego opisu to wynika, ze coś chyba jest nie do końca w Twoich metodach, bo piszesz o 2 koniu, który się na plecy przewrócił,a dla mnie to dziwne.
Na torach zajeżdziłam kilkaset koni i nigdy żaden mi tak nie zrobił,a tam się nie pracowało z końmi długo, bo zaraz musiały biegać, a przychodziły dzikie z biegalni z różnych stadnin państwowych
kobyła stanęła dęba i poprostu się przewróciła nie utrzymała równowagi, ja spadłam potem ona czesciowo na mnie. Ale to był inny koń już smiga w trzech chodzach. Poprostu boje się, że on też stanie do góry i sie przewróci, po tamtym tak mam prze wole nie ryzykować, reszta była ok przy zajeżdżaniu, brykały, ale ta kobyła była pierwsza co się wspieła a nie brykała czy pedziła, poprostu usiadła było ok zrobiła krok do przodu i odrazu pdoniosła sie do góry, to było pierwsze wsiadanie bez wodzy jeszcze.
Jakby było coś nie tak z moimi metodami to te 5 koni co były 4 miesiące temu zajeżdżane by nie chodziły jeszcze pod siodłem, a każdy z nich inny, i z róznych mniejst, z tej biegalni jest jeszcze jeden i już smiga na placu, a też wypłosz.
Ten poprostu zachowuje się niebezpiecznie dla siebie i innych, przewieszałam się na samym poczatku na nim bez klapek, ale to nie pomogło, bo niby było ok, a po dwoch dniach od nowa bo panika. Teraz też przewieszam sie niby ok, na spokojnie wszystko i powoli, a wczoraj wyskoczył z czterech w góre i po zabawie, bo nawet jak poźnikej sie przewieszałam był już spiety i nerwowy.
anetakajper   Dolata i spółka
09 sierpnia 2018 10:51
Może spróbuj w boksie się przewieszać?
My w tym roku też mieliśmy dobrego gagatka. Bał się jak mu jeździec nogę przez grzbiet przerzucał i wtedy startował! A że koń prawie 180 to nie byłam w stanie go przytrzymać. W siodle już było ok.
Przewieszaliśmy się i wsiadaliśmy w boksie. Musieliśmy wyjeżdżać  na nim z boksu i iść na plac. Po miesiącu wsiadałam w boksie ze stołka . Teraz po 4 miesiącach wsiadam na niego ze stołka na dworze, a i tak potrafi menda się wiercić.

dziś sprobuje, go przelonzować z siodłem delikatnie(bo on potrafi sam z siebie 15 min galopowac bez przerwy), a potem będe się przewieszac tyle raz aż bedzie lużny i spokojny, nawet jak spadne to jeszcze raz i tyle (piach miekki jest). On stoi w boksie angelskim tam niski sufit jest jak stanie dęba to przywale ja glową. On nieduzy jest ma może ze 162.
No nic dam mu czas do konca miesiąca (jak uda się siedziec na nim na lonzy to jest nadzieja na dalszą prace), jak nie to albo niech go sprzedaje albo niech go wypuszcza na rok do biegalni z powrotem. Pewnie jakby miał słaby papier juz by stad wyjechał, a że po correro jest i chyba troche kosztował jako roczniak.
dziwne, że on sie w biegalni zachowywał jak dzikie zwierze,a reszta koni była ciekawska i do karmienia podchodziła, on nie podszedł dopuki człowiek nie odszedł i potem przeganiał reszte koni.

Teraz akurat mam same młodziaki i tylko jeden z nich nie był zajeżdzany przeze mnie (kucyk).
ja bym powiedziała, że ten koń jest zwyczajnie nie gotowy na dosiadanie. Najpierw trzeba się uczciwie dogadać z ziemi. Jeśli koń na lnoży ucieka przed człowiekiem to tym bardziej będzie uciekał mając kogoś na sobie. Trzeba wypracować spokój z ziemi i dopiero potem wsiadać. Tzn należy robić tyle ile koń akceptuje, można się przywiesić to się przywieszamy tylko, tak długo az koń się zgodzi na następny krok. I pracować na lonży tak, żeby powstało porozumienie
ale on na lonzy jest ok. Na początku był uciekający, czytaj ze zrozumieniem. Na lonzy idzie spokojnie jest grzeczny, siodło ok spokojny i grzeczny. Teraz też tak było przewieszałam się było ok i we wtorek usiadłam było ok, wczoraj się przewieszałam nimi ok i dziewczyna ze mna szła a koń z 4 do góry, i potem od nowa.
Przecież jakby był uciekający na lonży to by nikt nie wsiadał. Jakbyś go zobaczyła na lonzy byś pow ze doswiadczony kon a nie młody, róno galopujacy, reagujacy na głos. Jak mu odjebie czyli sie przestraszy to nie panuje nad sobą, jakby instynkt brał góre i nie umiał sobie z tym radzic.
np. jakiś miesiąc temu był na lonży, spokojny i grzeczny, przejechał ciągnik i juz panika i po pracy było, bo kon już nie panował nad soba warjował, a nic sie przeciez nie stało.
no czyli nie do końca jest ok skro drobne zmiany wywołuja panike
Magda Pawlowicz, dokładnie miałam pisać to samo... Praca z ziemi do pozyskania maksimum zaufania w różnych sytuacjach... Ten koń najwidoczniej za grosz nie ma zaufania do człowieka. A od tego trzeba zacząć, potem spokojna praca na lonży tak długo, aż będzie to przyjmował za coś naturalnego. I nie tylko chodzi tu o lonżę, a np. o zakładanie ochraniaczy, spłukiwanie nóg z węża czy chociażby nauka chodzenia na uwiązie, bo lubi się, z tego co czytam,  wyrywać (czy tam uciekać). I dopiero wtedy wsiadanie. Polecam także kukłę, sami stosowaliśmy z koniem wychowanym w oborze z krowami bez większej ingerencji człowieka i  3/4 rodowodem anglika... Lepiej to niż wsiadać z ciśniętym żołądkiem, bo to się zdecydowanie udziela koniowi, a nic tak koni nie uspokaja jak fakt posiadania obok maksimum wyluzowanego człowieka do którego ma koń zaufanie...
On w ogole sie nie uczy, jakby nie przyswajał sobie tego wszystkiego. I to nie jest normalna panika, każdy inny koń np się przestraszy ale jak juz nie ma zagrozenia i widzi ze nic sie nie dzieje to sie uspokoi, on nie, nie umie zapanować nad sobą. Jest lonżowany juz 3 miesiace z siodłem. nic nie jest na szybko robione. On w ogole nie jest ciekawski. Wydaje się taki poważny z charakteru, a nie dziecuchowaty. Gdyby samo przewieszanie było i cały czas sie bał, ale już był ok jak sie przewieszałam i koleżanka mnie porowadzaiła po kostce przed stajniami i lużny był, żuł wędzidło, a wczoraj sie zachował jakby pierwszy raz ktoś sie przewieszał i nie za pierwszym przewieszeniem, tylko za drugim. i potem juz był przestraszony i nie panujacy nad sobą.
Na uwiązie idzie ok, raz się zdarzyło, że robiłam z nim kółka idac do karuzeli, bo coś go spanikowało i on juz nie umie zapanowac nad sobą, a tak to idzie ok, zatrzyma sie jak ja zatrzymam się, skacze obok niego wskakuje mu prawie na grzbiet klepie wszedzie is toi wyluzowany. nawet w murowanej stajni byłam i był ok. A na lonży jak pisałam wyżej chodzi ok, to nie sa sytuacje za kazdym razem, tylko jest lonżowany pare dni ok, a potem coś mu odwali i nawet nie ma sensu w ten dzien ciągnąc.
Nie wiem, dziś spróbuje sie poprzewieszać na lonżowniku, bo tam jak spadne to miekko będzie.
ja jeszcze z takimi końmi robię prowadzanie obok drugiego konia czyli na jednym doświadczonym koniu się jedzie a młody idzie obok. Przyzwyczaja się wtedy do widoku człowieka co prawda nie na sobie ale jednak obok i na podobnej wysokości. No i ten człowiek się rusza tak jak potem się będzie ruszał ne jego grzbiecie. No i zapoznaje się z otoczeniem, ja tak wyjezdżam w teren. Zrobiliśmy tak z kobyłką też taką właśnie dziką i nie pozwalającą się łapać i potem się zajeździła dość łatwo

PS czemu na kostce?
juz to widze jak idzie obok konia, on nie lubi koni i go utrzymaj siedzac na tamtym by czasem któryś nie stwierdził, że da kopa. Bo nie bedzie aż tak odwalał, na lonzowniku bardziej odwalał. Dziś będe probowac na lonzowniku znów, może już sie bardziej ogarnia, jak troche czasu z nim spedzam.
Po pierwsze nie wiem co juz zrobic, a nie czy jest gotowy czy nie. widze po koniu przewieszajac sie czy jest gotowy by wsiasc, tak samo przewieszajac sie widze czy mam zeskoczyc czy moze mozna ruszyc. On jest taki prze sie przewiesisz bedzie ok, znow sie przewiesisz i ruszysz bedzie ok, ponownie sie przewiesisz i jakby juz tego nie pamietał i panika. Nie wiadomo kiedy.
On za koniem miał iść na myjke (juz 4 raz na myjke, nie pierwszy) i stwierdził, ze nie pojdzie i tyle. Udało się go doprowadzić, ale trzasł sie przy lekkimmyciu nogi jakbyśmy mu niewiadomo co robili.
Jak mówie inne już pozajeżdżane. Najbardziej obawiali się kobyły co przyszła do zajezdzenia, bo dziska elektryczna, ale konik ciekawski i na spokojnie juz śmiga pod siodłem.
Ja nie mam tylko go pod opieką by poświecać mu nie wiadomo ile czasu. Mam inne 4 konie do jazdy, a do tego jeszcze pracuje. I tylko ja mu dałam czas do konca sierpnia by cos z nim wiecej ruszyć, koń nie jest mój, jak się nie uda to juz właściciel podejmie decyzje co dalej. Do tego jak nie mam koleżanki do pomocy to sama jedynie moge z nim łazić po terenie (i tak robie). I jakby nie ufał w jakimś stopniu, to by nie pozwalał, bym obok niego podskakiwała i wsakiwała z ziemi na grzbiet z obu stron. Jest dziwny, jakby dziecko z autyzmem.
Dzis zobaczymy co wyjdzie z tego przewieszania na lonżowniku
Moja kolezanka zajezdzila moja wariatke jezdzac w zastepie za moja druga kobyla, ktora jest grzeczna, nie kopie, nie gryzie i wychodzi z tamta na wybieg. Moze warto tak sprobowac?

Inna sprawa, ze ja bym w zyciu nie wsiadla w boksie. 100 razy wole spasc na hali w piach niz walnac glowa w sufit czy sciane. No i podstawowa sprawa- wszystko jest ok z plecami i zebami? Moze go po prostu boli?
no jakaś bolesność to mógłby być trop. Jeden z najtrudniejszych koni z jakimi pracowałam okazał się miec wrzody...
karolina_ nie mam konia za którym mogłby iśc, pomysł odpada choćby z tego powodu, ze nikt tego drugiego konia nie zaryzykuje. Ja mam 4 inne młode. Dwa trzylatki (które juz chodzą pod siodłem) i dwa pięciolatki. Tylko ten jakiś dziwny. Zeby ma ok, w pysku jest ok (juz przeciez siedziałam na nim, jak mnie nie widział). Plecy ok, bo wskakuje z ziemi na niego naciskam mu na grzbiet jest ok. Plus mówie niektóre dni co się przewieszałam (przed stajnia, też w boksie bym nie wsiadła), i było ok. juz nawet siedziałam w ten wtorek by było nie najgorzej jak na pierwszy raz , ruszył do przodu, ale dał sie opanowac i zeszam poklepałam i dostal cukierka.Wcozraj nagle tak zrobił ze wyskoczył z czterech jak sie przewieszałam i to juz drugi raz w ten dzień się przewieszałam. Potem juz był spięty, ale przewiesiłam sie jeszcze ze dwa razy i do boksu.
Wiesz gdybym na nim juz nie siedziała i nie jezdziła to bym mogła uznac coś nie tak z grzbietem albo zebami, ale siedziałam i kon był ok do momentu jak mnie zobaczył to wtedy rura do przodu uciekał, i mimo iż sie nic nie działo i był uspokojany to za kazdym razem robił tak samo rura do przodu i uciekczka, ja tylko półsiad i głaskaniei uspokajanie. No mówie jakby się nie uczył.

a napisałam tylko dlatego, ze ja nie mam juz pomysłu i po wczorajszym sie załamałam, bo niby cos idzie do przodu (przynajmniej tak nam sie wydaje) a tu zonk, bo jednak nie. Plus przez brak jego przewidywalnosci to zaczne sie bac cos z nim robic, a u nas nikt i tak go nie zajezdzi. Boje sie ze kukła zorbi odwotny efekt, ze przestanie ufac człowiekowi z ziemi bo cos dziwnego wsadza, a po pierwsze jeszcze trzeba podejsc z ta kukła do niego.
przewieszałam i to juz drugi raz w ten dzień się przewieszałam. Potem juz był spięty, ale przewiesiłam sie jeszcze ze dwa razy i do boksu.

Może tu leży błąd i należałoby w takiej sytuacji poczekać aż weźmie głębszy oddech i się jednak wyluzuje przed pójściem do boksu?

Zasadniczo współczuję - mam kobyłę, która zachowuje się podobnie. Wprawdzie zajazdka sama w sobie poszła gładko, ale pierwsze pół roku nie dało się zabrać palcata do ręki i zajęło mi pół roku jeżdżenia z różnej długości kijkami zanim zrozumiała, że to nie jest dla niej niebezpieczne. Jeździłam najpierw z kijkami długości 20 cm, potem 25, 30 i tak aż zaakceptowała w pełni daną długość. Natomiast panicznego strachu przed halą namiotową nie udało mi się zwalczyć/oswoić do dziś (1,5 roku od zajazdki). Owszem mam już taki stan, że jak wezmę w porządną robotę to jakoś jadę, ale nadal koń przy większych porywach odlatuje mi w dzikiej panice spod tyłka i też nie bardzo mam pomysł.

Zasadniczo chyba tylko duuuużo cierpliwości może pomóc, wiele powtórzeń i kończenie danego dnia jak już chociaż trochę wyluzował, a nie jak się właśnie pospinał.
A próbowałaś lonżować/zmęczyć przed jazdą i dopiero wtedy wsiadać na lonżowniku - bo jakoś zrozumiałam, że go zabierasz na wsiadanie z karuzeli?

I w sumie jak biegnie do przodu to przecież nie rzuci się na plecy, to może po prostu pozwolić mu biec póki nie wyluzuje? Czy taki wariant już macie przerobiony?
blackstones - nie aż tak ekstremalnie, ale do niedawna byłam w podobnej sytuacji z jednym z moich koni. Nauczyłam się dwóch rzeczy:
1. Koń który panikuje i jest wiecznie zestresowany męczy siebie i nas, niczego się nie uczy będąc w takim stanie
2. Należy zrobić gastroskopię :-)

Wiele osób próbowało mi pomóc, od "sznurkersów" do jeźdźców wysokich klas ujeżdżenia. Zazwyczaj słyszałam, "ten koń został zepsuty na zakładzie treningowym, nic już z tym nie zrobimy", "ja nie będę wsiadać, bo to koń jednego jeźdźca, będę z ziemi tylko instruować", "proszę już do mnie nie dzwonić, nie da się tego naprawić" ^^. Problemy były zarówno pod siodłem jak i z ziemi ( na lonży i przy oporządzaniu ). Koń dostał uspokajacze, żebym w ogóle mogła sie z nim porozumieć, żeby w ogóle uzyskac pół sekundy przed wybuchem.  (Ad 1 )
Ad 2. - Tak z przymrużeniem oka, że od razu gastroskopia, ale badane były w kolejności: zęby ( przez 2 wetów ), plecy, nogi, kopyta, żołądek. Ostatnie to bingo. Objawy w sumie widoczne dopiero dla mocno obserwującego, żaden z trenerów mi tego nie zalecił wcześniej ( a szkoda! ). Koń po 3 tygodniach terapii nareszcie jest bardziej "logiczny" w reakcjach, duże oko zostało, ale uwaga! mogę ją pogłaskać po zadzie podczas jazdy! To było nie do pomyślenia wcześniej i odczualnie przez pół roku na dotyk po zadzie z siodła nic nie dało ( trener "sznurkowy" bardzo się starał :-) )

blackstones

Trzeba odróżnić dwie rzeczy: strach i nieposłuszeństwo (brak wychowania/szacunku?)
Jedno miesza się z drugim.

Co do posłuszeństwa wypowiadać się nie będę.
Natomiast co można zrobić, żeby koń nie bał się jeźdźca u góry / za sobą / na grzbiecie bez wsiadania na niego? Kilka rzeczy:
1. Oswajać (z dwóch stron!) stając na coraz wyższym podwyższeniu (od małych schodków do wsiadania aż do czegoś wysokiego - bela słomy, stabilny płot). Bez żadnej myśli o wsiadaniu/obciążaniu - koń ma tylko zaakceptować człowieka u góry, przejść spokojnie obok, jak już będzie stał spokojnie koło człowieka to dać się pogłaskać. Nic więcej.
2. Prowadzić z innego konia (to potrafi być bardzo trudne!) - ale pomoże oswoić się z człowiekiem u góry.
3. Przyzwyczaić do ciągnięcia czegoś lekkiego za sobą (może być to butelka plastikowa, worek po zbożu wypchany słomą itp.) - nie przypinać do konia, tylko trzymać w ręku idąc najpierw przed nim, potem obok niego, potem za nim (ale oczywiście w odległości) dopóki nie będzie spokojny i nie będzie na to zwracał uwagi- to pozwoli mu przyzwyczaić się do odgłosów z tyłu.
Wszystko oczywiście z dwóch stron.

Czasem jedne konie się tego uczą "w praniu" jak dostają jeźdźca na grzbiet, a czasem dla własnego bezpieczeństwa można się w ten sposób bawić...

Poza tym trochę dobrej regularnej roboty z ziemi (lub jak już jesteśmy w nurcie klasycznym po prostu dobrego, regularnego lonżowania) przed każdą próbą wsiadania/oswajania na pewno nie zaszkodzi! Gagatek przyzwyczai się do pracy i do obecności ludzi dookoła.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
09 sierpnia 2018 16:54
A co z nim dokładnie robiliście na etapie pracy z ziemi? Bo jeśli było słabo z akceptacją kogokolwiek obok, to po co próbowaliście wsiadać?
jeszcze też praca w lejcach, ja zanim zacznę wsiadać pracuję w lejcach (dwóch lonżach) Ma to na celu po pierwsze nauczenie reakcji na wędzidło, czyli koń ma pojąć że trzeba się zatrzymywać, skręcać itd. I po drugie chodzenie DOKŁADNIE z tyłu za koniem trochę koniowi przypomina sytuację kiedy na nim siedzimy
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się