Kącik Rekreanta (część XIII) 2020

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 marca 2020 12:50
lillid, podjęłam taka decyzje, zepsułas, oddałaś, to wszystko działo się kosztem konia. Ja Ci nie będę przyklaskiwała, ze super zrobiłaś i ludzie powinni pierwszego konia zepsuć. Bo ten pierwszy zepsuty koń ponosi konsekwencje.

Tak jak mówiłam, jak sobie nie możesz pozwolić na super zrobionego konia profesora albo już koniecznie koszmarnie chcesz mieć tego dzieciaka, to oddaj go w dobry trening. Na końcu to kupowanie konia o nasz kaprys, a nie zyciowa konieczność.
Mnie nie stać i nie mam czasu na dobrego konia, jego utrzymanie i trening, to jeżdżę w szkółce. Jeszcze nie umarłam.

Przed kupieniem konia jest dużo opcji w których można się sprawdzić, wpsildzierzawa, dzierżawa, opieka nad cudzym koniem, pomoc zwłaszcza przy młodych koniach, jeśli koniecznie chcesz młodziaka. Jak się przerobi ich kilkanaście/kilkadziesiąt, to się zaczyna ogarniać jak taki młodziak działa.
Ta, weź pod uwagę, że zrobiony profesor i ZDROWY kosztuje krocie, przynajmniej tyle co samochód z półki premium.

Ja nie jestem bananowym bachorem, któremu rodzice mogliby dać gwiazdkę z nieba i konia za 200 tys. Nie pracuję w firmie tatusia, nie mam męża sponsora, nikt absolutnie nie dokłada do moich zwierząt, jakoś mimo to byłam w stanie odłożyć te kilkadziesiąt tys (i mówię o kwocie pod 100k a nie 20k).
Chciałabym, żeby rodzice mi kupili konisia jak miałam te 12-15 lat. No kuźwa, nie stać ich było nawet na jazdy, więc machałam widłami. I za to czasem tylko 2 razy w mcu wsiadałam na trupa, który łaził za ogonem konia przed i tyle potrafił.

Ale mnie wkurza takie [font=Verdana]p****** - edit[/font], że jak chcesz mieć konia, a nie masz doświadczenia to musisz kupić profesora, a jak cię na niego nie stać to zapomnij o jeździectwie. To sport dla elit.
[font=Verdana]***** edit[/font] te elity, serio. Często nie doceniają tego co mają i traktują te zwierzęta jak przedmiot, żeby wyleczyć swoje kompleksy i ukoić frustracje.

Dobra, pewnie teraz zostanę uciszona, więc nara. Przynajmniej nie będę musiała się już udzielać.

 Na życzenie, w razie wątpliwosci - kultura osobista obowiązuje zawsze a pisanie na forum to nie przymus.
Przed kupieniem konia jest dużo opcji w których można się sprawdzić, wpsildzierzawa, dzierżawa, opieka nad cudzym koniem, pomoc zwłaszcza przy młodych koniach, jeśli koniecznie chcesz młodziaka. Jak się przerobi ich kilkanaście/kilkadziesiąt, to się zaczyna ogarniać jak taki młodziak działa.


Zrobiłam to wszystko i i tak poległam przy pierwszym własnym, już ujeżdżonym i jako tako ułożonym koniu (bo był od 1,5 roku w regularnej pracy pod siodłem).

Nie liczę na oklaski za coming out, przeciwnie - spieprzyłam i dobrze o tym wiem. Ale właśnie dzięki tym doświadczeniom zaczęłam się naprawdę pilnie uczyć anatomii, biomechaniki, ćwiczyć oko. Zaliczyłam pierdylion szkoleń i kursów od tamtego czasu, różnych. Im dalej w las, tym bardziej przytłacza mnie ogrom tego, czego jeszcze nie wiem, ale już przynajmniej nie panikuję z tego powodu. Błędów nie popełnia tylko ten, co nic nie robi.
Z kolejnym koniem na początku trener towarzyszył nam nawet na myjce. Jest jak jest, kto inny pewnie zrobiłyby to lepiej, ale nie dam sobie wmówić, że znowu kupiłam sobie nie tego konia, co trzeba.
Cricetidae, blog Quanty jest fajny 🙂 ale szczerze - jak ma sie konia, ktory nie chodzi na kontakcie czy na pomocach ogolnie i sie na takim koniu nie jezdzilo, to z czytania bloga imo nic nie wynika :kwiatek: I umiec dobrze jezdzic a umiec trenowac konia - koordynowac cala prace - to 2 rozne umiejetnosci jednak.

Sama jeszcze 3-4 lata temu pytalam na forum, jak sprawic zeby mi kon nie latal jak chcial swinskim truchtem bez rownowagi scinajac zakrety 😂 I forum nic tu nie wnioslo. Rozwiazaniem byla praca z konmi, ktore umieja pracowac na pomocach i trenerka, ktora mi stosowanie pomocy wytlumaczyla od zera 🙂 Czym wlasciwie jest kontakt. O to:

  wiem że to co kiedy uważałam za kontakt nawet koło kontaktu nie stało. Moja ręka była bierna, żadna, nic nie czuła i niewiele pokazywała, ot takie podróżowanie.

Na mlode konie dalej jestem cienka w uszach, ale na starych costam idzie do przodu. I pojawiaja sie komplementy i lepsze oceny na arkuszach. Tyle ze ja wlasnie moglam w miedzyczasie psuc cudze 😉 szkolkowe, sekcyjne i dzierzawione. I w ogole dopiero teraz zaczynam ogarniac, czym jest praca z koniem a nie klepanie cwiczen. I sama zaluje, ze nie mam nigdy filmikow, bo bym z checia porozmawiala o konkretach!

Ale to obok dyskusji.


Teraz jezdzilam testowo 3,5 latke na sprzedaz i panie, to jakby z motocykla przesiasc sie na skladak 😁 roboty duzo a przyjemnosci z jazdy za grosz, bo taki zielony kon jest wszedzie, tylko nie w rownowadze i jazda obok sladu to zdecydowanie za duzo, a kolo 20m w galopie bez utraty impulsu to wyzwanie.

lilid swego czasu dostalam od rodzicow mlodego konia i spieprzylam go zupelnie brakiem pojecia.  Pod okiem i opieka polecanych trenerow 🙄 Obecnie pracuje gdziestam w szkolce, a mial byc prospekt do sportu... 

Tyle ze mi wstyd ku*ewsko do dzis. I mam zal do siebie i tych wszystkich "autorytetow". I nie uwazam, zeby tak kiedykolwiek powinno byc 🙁

Teraz przy wlasnym koniu numer 3 mam nadzieje, ze jestem madra i cos ogarniam, zobacze w praktyce. Ale bedzie stary 😉 i w miare zrobiony.

[s]Szczerze Meise, to jako cichociemny czytacz tylko nie wiem, po co akurat mlodziaka kupilas, ze starszym i ogarnietym koniem jest duzo, duzo przyjemniej na starcie. Tak w 200% z sympatia to mowie :kwiatek:[/s]

Edit. dobra, foch milion. Cokolwiek. Osobiscie duzo wiecej nauczylam sie w szkolce/sekcji sportowej oplacanej z szalonej pensji za prace na magazynie 🤣 niz na mlodym koniu od rodzicow, na ktorego bylam za zielona. I codzienne machanie widlami nic tam nie zmienilo.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 marca 2020 13:13
lillid, tylko u nas częściej widać byle jak byle co, byle mieć, niż jak Cię nie stać/nie masz doswiadczenia/umiejętności, to nie kupuj. Dlatego mowie, ze ja temu nie przyklaskuje. Zwłaszcza jak teraz patrze na FB i insta i widzę te koniarki z wielkim doświadczeniem z młodymi końmi, bo jeździły swojego i się nie zabiły i ogłaszają wielkie teorie jaka to praca z młodymi konmi jest łatwa i jak ich metody działają, bo koń szybko nabrał mięśni (no zaczął dźwigać człowieka, to nabrał). Biorą konie w trening, a potem się okazuje, ze koń ukąszony, ale nikt od 2 lat na nim nie galopowal, bo się wszyscy boją...

Bardzo dobrze, ze miałaś w sobie na tyle pokory i zdrowego rozsądku, żeby wyciągnąć właściwe wnioski.
Myślę, że super, jeżeli komuś chciałoby się prowadzić bloga o trudnościach w początkach, bądź też rehabilitacji na różny sposób. Bo to są bezcenne historie, jakich nie znajdzie się w żadnych podręcznikach. (jedna tylko książka mi się przypomniała - o rehabilitacji konia z bardzo niekorzystną budową od Oliver Hilberger).
lilid swego czasu dostalam od rodzicow mlodego konia i spieprzylam go zupelnie brakiem pojecia.  Pod okiem i opieka polecanych trenerow 🙄 Obecnie pracuje gdziestam w szkolce, a mial byc prospekt do sportu... 

Tyle ze mi wstyd ku*ewsko do dzis. I mam zal do siebie i tych wszystkich "autorytetow". I nie uwazam, zeby tak kiedykolwiek powinno byc 🙁


Masz rację, nie powinno. Clue jest taki, że praktycznie każdy z nas to kiedyś zrobił (albo zrobi). Nigdy nie wiesz, że nie jesteś na coś gotowa, póki nie wejdziesz do tego bijącego blaskiem gwiazd jeziora, by wkrótce brodzić w gównie po uszy.
Najważniejsze jest przekuwanie podobnych porażek na coś wartościowego. Na porażkach uczymy się najwięcej.

Strzyga "jeździectwo celebryckie" w natarciu  🙄
Mi najbardziej żal tylko widowni tych pożal-się-Boże gwiazd, która te mądrości czyta i się do nich stosuje...
Dlatego mowie, ze ja temu nie przyklaskuje.

Też nie przyklaskuję. Po prostu to rozumiem.
Viridila   ZKoniaSpadłam & NaturalBitsBay
04 marca 2020 13:30
A kto z nas nic nigdy w swoim jeździectwie nie zepsuł niech pierwszy rzuci kamieniem... 😉

Osobiście też kupiłam 5 latka, xx'a. Znam ją od źrebaka, jeżdżę ją od.. prawie 10 lat, a za kilkanaście dni stuknie jej 13. na karku. I przerabiałam różne etapy jeździectwa - od zupełnie podjeżdżania sobie konia "po torze i rekreacji", pod popełniony błąd i odrabianie go przez lata.

03.2013 - "surówka" wypłosz po zmianie stajni


09.2013 - bez trenera, przed skopaniem sobie pracy z kontaktem


11.2015  - koń po powrocie do pracy po skręcie jelit, gdzie miałyśmy x miesięcy w plecy też


05.2019 zawody west pod juniorką


I nie, nie jestem dumna ze wszystkiego. Błędy popełniłam i wiem gdzie - ale nadal uważam, że nie każda osoba jest skazana na porażkę z młodym koniem. Już pomijam, że kobyła ma i KSS, i lekki szpat, i wrzody - nie marudzę. Robię co mogę żeby było jej ok. I masa osób może się np. dziwić, że jeździłam klasycznie, później west, a teraz powrót do klasyki i skoki - cóż.. nam to bardzo dużo dało jako parze 🙂 A że nie zawsze jest różowo, cóż...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
04 marca 2020 13:31
lillid, mnie mało rzeczy wścieka tak bardzo jak to. Dlatego mam moj fanpage, tworze wideo i podcasty, które mówią o tym jakie jezdziectwo jest naprawdę, staram się pomiędzy memami i smieszkami przekazywał wartosiocwą wiedze i wtłaczać do głowy, ze to wszystko nie jest tak łatwe i proste jak widza w internecie. I pokazuje, ze mi tez nie wychodzi i moje jezdziectwo tez jest dalekie od ideału.

Ja tez wszystko rozumiem, ale wiem, ze nie tylko doświadczeni ludzie to czytają i trzeba zwracać uwagę na takie rzeczy, a nie tylko sobie dziubkować.
kokosnuss, wiem, ale zawsze coś 😉 ja się z bloga dowiedziałam że jeżdżę słabo więc jak nie miał kto na mnie krzyczeć to jeździłam tylko w tereny, ale ja nigdy młodego konia nie miałam pod opieką na dłużej, więc to też trochę co innego, starego wygę ciężko zmienić jak sie nic nie umie tylko podróżuje😉
lillid, na pewno chciałabys przy tamtym koniu wiedzieć tyle co wiesz teraz nie? Albo zeby ktoś Ci na to zwrócił uwagę co jest nie tak? I raczej nie obrażałabys się 😉
Ech, no ja bym chciała 🙂
Nie byłoby mi tak wstyd dziś.

No ale co zrobić, zostaje tylko próbować odpokutować wszystko co sierściuchowi zawiniłam, tylko tym razem z mózgiem 🙂
lillid, tylko u nas częściej widać byle jak byle co, byle mieć, niż jak Cię nie stać/nie masz doswiadczenia/umiejętności, to nie kupuj. Dlatego mowie, ze ja temu nie przyklaskuje. Zwłaszcza jak teraz patrze na FB i insta i widzę te koniarki z wielkim doświadczeniem z młodymi końmi, bo jeździły swojego i się nie zabiły i ogłaszają wielkie teorie jaka to praca z młodymi konmi jest łatwa i jak ich metody działają, bo koń szybko nabrał mięśni (no zaczął dźwigać człowieka, to nabrał). Biorą konie w trening, a potem się okazuje, ze koń ukąszony, ale nikt od 2 lat na nim nie galopowal, bo się wszyscy boją...

Bardzo dobrze, ze miałaś w sobie na tyle pokory i zdrowego rozsądku, żeby wyciągnąć właściwe wnioski.

hahaha w sedno. Szkoda, że nikt nie jest świadom biorąc takiego konia tylko dopiero jak się go już ma. Dopiero wtedy widzi się swój błąd.
Ja mówię to otwarcie, że głupio zrobiłam biorąc młodziaka  😉 i tak żałuje tego straconego czasu na szkolenia, prace i prace. A przecież mogłam mieć profesora i czerpać radość z jazdy  😉 😁  Tylko wtedy jak go brałam to o tym nie myślałam, bo to był mój pierwszy koń i pierwsza sytuacja. Więc skąd miałam wiedzieć , że będzie ciężko  😁
Fakt, że teraz bym go w życiu nie oddała  😉

I umiec dobrze jezdzic a umiec trenowac konia - koordynowac cala prace - to 2 rozne umiejetnosci jednak.
O w teorii to ja jestem dobra  😁 gorzej z praktyką
Moon   #kulistyzajebisty
04 marca 2020 18:40
Dzizus krajst, weźcie, laskiii... Teraz przesadzacie w drugą stronę. Urwał nać, nikt z nas tu obecnych nie jest profesjonalistą (a i profesjonaliści nie są bez skazy) z dorobkiem nastu zrobionych (!) koni w swoim życiu. Każdy się uczy - swojego konia, siebie, lepiej, gorzej, częściej, rzadziej. Konie na szczęście to nie słonie, które pamiętają całe życie i myślę, że taki statystyczny prywatny koń nie ma za złe swojemu właścicielowi, że kilka lat temu robił coś źle. Jasne - odbija się to w przyszłości, jasne - trzeba coś tam pewnie odrabiać, ale niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest nieomylny i perfekcyjny w każdej minucie swojej jazdy.
Też nie jestem dumna z niektórych swoich akcji z Kulistym, a ze dwa lata temu miałam naprawdę kilka kiepskich momentów, które, jak sobie wspomnę... noo, to mam ochotę walić głową w ścianę #debillevelmilion Ale jak faith napisała:

zostaje tylko próbować odpokutować wszystko co sierściuchowi zawiniłam, tylko tym razem z mózgiem
i ejmeeen 😉

Żeby już zakończyć to samobiczowanie - Kulisty z sobotniego Sopotu 😉




A ja wam powiem , ze moim koniem pierwszym i ostatnim byl 13 latek. Profesor. Na poziomie C w skokach i ujezdzeniu.I nic mi sie nie nie udalo z nim zrobic sensownego. Za to jazde do lasu mialam obczajona na poziomie master. I jest mi przykro jak ogladam filmy i foty ze swojej jazdy na nim. Bo to chyba byl cudowny kon, a mnie sie udalo jedynie wyrobic mu miesien oporu szyji i zablokowac plecy ( w tym czasie przeribikam wszystkie wedzidla lacznie z kimberwikiem i pelhamem nie umiejac jezdzic na kontakcie ). A jaka mądrautka bylam w tym czasie, jak to wszystko wiedzialam i potrafilam, to az wstyd sie przyznac. A wiedzialam gowno. I nadal wiem gowno. 10 lat pozniej i setki koni pozniej. Jedyne czego sie nauczylam na tym koniu to siedziec. I urodzila mi sie dzieki niemu mysl, ze chce jezdzic zawodowo. Ale pamietam mojego traila w Shocko. Na koniach w miare ogarnietych jakos ujechalam, ale dostalam takiego tydzien pod siodlem i pamietam.ze zatrzymywalam go pyskiem w slomie (tam sa sciany z bali slomy ), nie mialam pojecia co robic, poza trzymaniem go za morde. Spieprzylam dziesiątki koni , a moze i nawet setki, zanim ogarnelam jak sie to jezdzi i ze kazdego konia trzeba inaczej. To wszystko nauczylo mnie techniki, umiejetnosci powodowania koniem totalnie surowym, ale tez zabralo mi duzo z luzu jaki mialam i spowodowalo ze serio przestalam umiec jezdzic. Ja dopiero teraz zaczynam swiadomie jezdzic, zaczynam kumac po co mi ten luz w ciele, po co nogi, po co rece, co to jest jada na kontakcie i dlaczego  mniej znaczy wiecej.
I bulwersuje mnie notorycznie brak pokory, bulwersuje mnie glupota w jezdziectwie . Nie to ze ktos bez doswiadczenia kupuje mlodego konia, ale to ze kazdy chce miec wszytsko juz teraz, natychmiast.
( i nie nawiazuje tu do Meise, bo mnie ten temat juz nie interesuje totalnie).
Moon zaczepiste 😀 jakie najblizsze plany? Konsultacje tak?
[quote author=Cricetidae]
lillid, na pewno chciałabys przy tamtym koniu wiedzieć tyle co wiesz teraz nie?
[/quote]
Pewnie, że bym chciała. Ba! Ja bym chciała w ogóle mieć obecną  wiedzę życiową i stan umysłu te 15 lat temu, jak byłam głupim rozwydrzonym bachorem. Na pewno uniknęłabym wielu złych decyzji, miłosnych zawodów, niepotrzebnego wysiłku i złości.
Jestem przekonana, że za 20 lat ponownie spojrzę za siebie i pomyślę sobie "jaka ja byłam wtedy (czyli teraz...) durna, mogłam tyle rzeczy rozegrać inaczej..."
Ale czy da się być już doświadczonym, nim się cokolwiek zrobiło? Impossible.

KaNie dziękuję Ci za ten wpis :kwiatek:
lillid, ogolnie to zgadzam sie z twoim podejsciem, porazki to tez element rozwoju i nauki. A jakbym w wieku lat 13 byla taka madra jak teraz, a teraz taka madra jak mam nadzieje byc za kolejne 10 lat, to w ogole byloby przepieknie... 😉

Swojego ex-konia nie znarowilam zreszta na smierc, zeby sie samobiczowac po kres swiata. Tylko z mlodego konia nieumiejacego chodzic na kontakcie acz z jakimstam potencjalem skokowym zrobilam konia dalej biegajacego bez kontaktu i niechcacego skakac. No i czesc. Wstyd i zal gdziestam siedzi, durna bylam i durni byli moi "trenerzy". Chcialam bardzo dobrze, tylko zle mi bylo samej ze soba i nie mialam pojecia o niczym 😡

Cricetidae, spoko, ja po prostu jestem oporna jezdziecko i jazdy konnej od podstaw - po dziesieciu latach w siodle - trzeba mnie bylo uczyc korygujac wszystko na zasadzie "lewa dlon trzy centymetry do przodu i zobacz, jaka jest zmiana w tym, co czujesz". I slowo pisane akurat mnie nie pomaga szczegolnie, i pewnie nie mnie jedynej 🙂

Na razie jestem na etapie jarania sie tym, ze wsiadam na trudniejsze/mniej jezdne konie i one robia sie wzglednie jezdne jakos :P

W ogole to konia kupilam chyba 😀 🤔wirek: jak wszystko wypali to w sobote bedzie u mnie. Takiego wlasnego-wlasnego, za wlasne ciezko zarobione pieniadze z pierwszej doroslej pracy na etat, za sume jak na waciki raczej, no ale dla mnie to sa emocje 😉 a jeszcze sporo do ogarniecia mam.

Bardzo sie ciesze i rownie bardzo boje wszystkiego, co moze pojsc nie tak 😡
Ooooooo chwal sie dziewczynko!
kokosnuss, gratulacje i powodzenia 😀
Nowy nabytek to ta klacz, ktora wrzucalam do watku o kupnie koni. Rocznik 2010, KWPN, skokowy papier, objezdzona z niezlymi wynikami w niskich konkursach (P ujezdzenie i skoki, L WKKW). Nie ukrywam, ze zakup jednak mimo wszystko bardziej podjety sercem, niz rozumem 😉



Niesamowicie odwazny i szczery kon, testowany podczas gradobicia i wichury z 10 w skali Beauforta :P ale przy tym tak ekstremalnie elektryczny, ze mam dzisiaj od rana schizy ze omujbosze dam jej jesc jak normalnemu koniowi i wyjdzie ze stajni przez okno 🤣  Takie troche paranoidalne klimaty, takze wdech - wydech... 😉 Przynajmniej jezdziecko wierze, ze przy rzetelnej pracy z kims z dolu damy rade 🙂
Moon   #kulistyzajebisty
06 marca 2020 07:58
kokosnuss, ładna babka, niech się zdrowo chowa 😉

faith <3 całkiem spoko mi się jechało, jak na ostatnie moje „wizje” to wręcz extra ;p a tak, teraz w następny czwartek jedziemy na konsultacje, a potem, jeśli będzie dobrze, kulniemy finały jumpoff 😉
kokosnuss kup i podawaj duzą dawke magnezu, tylko szukaj preparatu z magnezem 100 % a nie o zawartosci 20 % 🙂, nie chodzi o to ze magnez zmieni magicznie konia tylko o to ze  nerwowość pochłania duzo magnezu w organizmie, zbyt niski poziom wzmaga tą nerwowośc-elektrycznosć i kółko sie zamyka. magnez jest bezpieczny, wiec spokojnie można podawać bez badań poziomu.
kokonusnuss jaka śliczna paróweczka 💘 wrzucaj koniecznie zdjęcia już z nowego domu, bo na tym poniższym chyba nie widać jej w pełnej okazałości 😉
Elektryką się nie przejmuj - jak tylko poczujesz, że masz tą elektrownię po swojej stronie, już nie będziesz chciała innego konia 🤣 Wbrew pozorom takie konie nieczęsto robią swoim jeźdźcom brzydkie rzeczy 🙂 No, pod warunkiem, że nie fikniesz przy nagłym zwrocie o 180 stopni 😁
kokosnuss, tylko takie konie! Gartukacje! Ja mojego elektryka na nic w swiecie bym nie zamieniła i kolejny koń na pewno będzie z tych idących. Miałam ostatnio okazję siedzieć na koniu, ktory sprawdzał czy w ogole musi iść, nawet połsiad i cmokanie w galopie nie ruszyło zwierza xD Także zdecydowanie takie elektryki to mój typ!
kokosnuss, - gratulację i powodzenia! 😀 Ona taka nieduża jest, czy fota przekłamuje? 🙂
Moon, - kulajcie, kulajcie! 😀 Mnie ogromnie wkurza, że każde moje zawody to całodniowa wyprawa z dłuższą trasą... bo jednak człowiek się nie ogarnie na zawodach, jak nie będzie ich jeździł.

Tak mi się nasunęło, że jak tyle osób popsuło konia, to ja napiszę, że jednak się da odpsuć 😉 Dostałam swojego do jazdy jako surowego po uwaga... 3 miesiącach w siodle. Znacie gorszy pomysł? 😂 Tak, jeździłam codziennie, miałam treningi codziennie, a mój wcześniej chodził w bryczce, więc nie zrobił wielkich oczu na ogłowie, jedynie na siodło 😁 No cóż, miałam do wyboru jego, elektryczną folblutkę po torach stojącą jako matka od dwóch lat lub nie jeździć. Takie czasy, takie życie. Czy żałuję? Pewnych rzeczy tak. Kilka razy trzeba było schować dumę do kieszeni i zrobić krok w tył, jak dwa lata temu, gdzie radośnie wróciłam na lonżę, z 2/3 treningami w tygodniu, na których byłam mieszana z piachem na placu, gdzieś w okolicach taczki z kupą 😉 Było źle, dobrze, średnio, tragicznie, wspaniale. Były błędy, były złe nawyki (z niektórymi walczę do dziś...), ale miałam o tyle farta, że wszyscy moi trenerzy byli w miarę sensowni. Tj. może mój koń chodził z noskiem do przodu, ale w równym rytmie, zagalopowania były zagalopowaniami, nie wpędzaniem, najazdy już na drągi miały być ładne, prosto, na środeczek, po drągach do końca, wzrok do przodu. I powoli dochodziły kolejne elementy, kolejne etapy. Czasami tkwiliśmy w miejscu, czasami był progres w oczach. Teraz uważam, że dalej nie jestem mistrzem, talentu nigdy nie miałam, ale mam fajnie ujeżdżonego konia i zdecydowanie nie jest mi wstyd jeździć z ludźmi 🙂 Serduszko mi rośnie, jak zbiera pozytywne oceny od zawodników i sędziów, nie jednego już niepozorny ślązaczek zaskoczył. Da się, nie tylko złe historie są.
Nie popieram i nie polecam takiej drogi, ale nie ma też co tragizować, dużo da się odpracować, jednak ogrom jeźdźców to amatorzy i szarzy średniacy. Nie uważam też, żeby super konie za super kasę były remedium na wszystko. Naoglądałam się takich super koni psutych przez bananowe dzieciaki. Każdy koń to szkapa, ja jeste miszczem 🙄 Super koń tu nie pomógł, nawet trener nie zawsze, bo jeszcze trzeba go słuchać. Druga sprawa to taka, że mój koń był super do nauki kilka lat temu, a dziś nie. Dziś może dużo nauczyć, ale jak już ktoś w miarę ogarnia, początkujący może zaliczyć glebę, bo on jest czuły, rozróżnia za dużo sygnałów, wciśnie nie ten guzik, albo nie będzie mógł zagalopować, bo robi coś nieprecyzyjnie. Kilka lat temu uczyły się na nim nawet dzieci, dziś bym się bała trochę. Rewelacyjnie prowadzi dzierżawczynię, od poziomu ledwo L śmigają sobie P-tki na 65% bez stresu, ale takiego laika na naukę galopu już bym mu nie dała na grzbiet. Sama miałam do dyspozycji okresowo super ujeżdżonego ogiera jako początkująca i choć do dziś konisko ma szczególne miejsce w moim serduszku, to no... kilka razy się cieszyłam, że jest duży i jest się gdzie zatrzymać 😉 Bo ja chciałam wyjechać zakręt w galopie, a on mi ciągiem polazł 😁 Teraz mnie śmieszy, ale to nie było fajne dla człowieka, który dopiero jakoś tam łapie równowagę jadąc w przód i nawet nie myśli o tym, że da się w bok, kupa w gaciach normalnie. Ileś razy się tak malowniczo nie dogadaliśmy i chyba wyłącznie dzięki jego złotemu sercu nie wybieram piachu z zębów po dziś dzień. Ani jego wina, ani moja, bo on wykonywał co umie, a ja byłam na tym etapie, że te ruchy to conajwyżej na filmach widziałam i to w niezbyt dużej rozdzielczości 🤣 Koń musi pasować poziomem do jeźdźca, za duży rozjazd nie pomoże. Super jak koń jest lepszy jakościowo czy więcej umie (sama to luzakując czułam i wykorzystywałam, jeżdżąc te elementy, których mój nie łapał, żebym ja się czuła pewniej... no i poczułam co to znaczy naturalnie dobry galop, omg, koń w kłusie tako se chodził, ale galopował okrągły jak marzenie sam z siebie, wkkwoska fura).

Podsumowując elaborat, jak z tego szło zrobić to, to wszystko się da 😁



I nie, nie wybrałam najbardziej tragicznej foty początkowej, serio 😂 Między fotami jest 11 lat, konia jeździłam w zasadzie tylko ja, więc co koncertowo spierdaczyłam, to potem krwią i łzami pracowałam. Najbardziej żałuję, że mi koń nie młodnieje, bo jak se w końcu zrobiłam top furę, to nie mam za dużo czasu żeby z niej pokorzystać 😉
lusia722   poskramiacz dzikich mustangów i jednorożców
07 marca 2020 10:29
keirashara wszystko się da, pytanie jest tylko jedno czy warto? Zrobienie konia od zera zabiera kilka lat, jeśli konia robi osoba bez pojęcia i umiejętności to ten proces wydłuża się dodatkowo.
I w efekcie końcowym ma się przyzwoicie ujeżdżonego nastolatka.
Jeździectwo polega w dużej mierze na wyczuciu i im więcej ma się poprawnych wzorców na początku tym lepiej.
Łatwiej nauczyć się prawidłowego użycia pomocy na koniu, które te pomoce rozróżnia.
Jeżdżę rekreacyjnie, był okres kiedy kilka lat wsiadałam z częstotliwością dwa razy w roku.
I nawet wtedy, jeśli wsiadałam na konie chodzące w sporcie to naprawdę te konie nie miały problemu, żeby rozumieć moje bardzo chaotyczne i nieprecyzyjne sygnały.
Ale nikt nie twierdzi, że do nauki nadają się konie chodzące duży sport, tylko dobrze ujeżdżone. To nie koniecznie jest to samo.
Bo dobrze ujeżdżony koń nie musi chodzić na poziomie GP w skokach czy ujeżdżeniu, to może być po prostu dobrze wyszkolony koń rekreacyjny.
Naprawdę przy zakupie konia powinno się dobierać konia pod swoje możliwości i realnie patrzeć na własne potrzeby.
Fajnie mieć super furę z możliwościami na IO, ale czy naprawdę jeździec rekreacyjny będzie w stanie ogarnąć taką moc, wrażliwość i często temperament?
Konie sportowe to jest trochę inna liga, to tak jakby na kursie na prawo jazdy zamiast Toyoty Yaris czy innego auta z tego segmentu, dawali kursantom Bugatti Chiron czy Porshe 918 Spyder.
Można, tylko pytanie czy naprawdę jest to najlepsze wyjście?
Praca z koniem od zera to naprawdę ogrom pracy, bez fachowej pomocy popełnia się masę błędów, które często pokutują latami, nie rzadko skutki mają wpływ na zdrowie zwierzęcia i mają charakter przewlekły.
I tutaj każdy sam musi sobie szczerze odpowiedzieć i się zastanowić czy nie mając wiedzy i umiejętności niezbędnych do pracy z młodymi końmi warto samemu eksperymentować?
lusia722, piękne podsumowanie dyskusji 🙂
lusia722, - ja się 100% zgadzam, może źle przekazała myśli. Jednak życie nie zawsze jest takie jak być powinno. Chodziło mi tylko, że pojawiło się kilka razy "zepsułam konia ostatecznie", więc na przeciw - da się odpsuć, nie ma od razu co czarnowidzić, każdy przypadek jest inny. Na prawdę, mój przykład to czysta głupota, jak dziś o tym myślę... ale kurczę, większość życia jednak nie idzie idealnie. Nie ma gotowej recepty na sukces, sam sukces to dla każdego coś innego, dla jednego IO, dla drugiego ogarnięcie młodziaka, dla trzeciego spacery do lasu. Grunt to chyba uczyć się, próbować, jak najwięcej czytać i starać się myśleć 🙂
Ale tu sie wojna rozpetala, o rety.
Ja mojego slepaczka zajezdzilam od zera bedac 13 letnia quoniarka, do dzisiaj powinnam mu calowac kopytka za to ze byl dla mnie taki mily, wyrozumialy i dal sie jezdzic, lonzowac, skakac zachowujac bardziej jak kon profesor niz czterolatek z pola (lub profesjonalny babysitter  :icon_rolleyes🙂. Zbieram zreszta na to zeby go odkupic od obecnej wlascicielki bo obiecalam mu emeryture w slonecznej Hiszpanii za to ile bledow z nim popelnilam na samym poczatku. Prawdziwy kon o zlotym sercu.
Teraz to juz jestem stara i leniwa, lubie wsiasc i jechac.  😁 Moj aktualnie dzierzawiony kon wlasnie taki jest, umie znacznie wiecej niz ja i wydaje mi sie ze cieszy go moje towarzystwo ze wzgledu na to ze na kazdy poprawnie wykonany element ktory dla mnie jest czyms nowym i super pro (dla niego chleb powszedni) reaguje euforia jakby co najmniej jakby wygral olimpiade  🤣  a on uwielbia byc chwalony.

kokonuss ale tej kolezance to ladny diabel z oka patrzy  😀iabeł:  powodzenia i wiecej fot, please!

Dla rozluznienia atmosfery, dziady na porannym chillingu padokowym:
Jak taka spowiedź wszechczasów to ja trochę odwrotnie powiem, a trochę jednak nie do końca odwrotnie.

Mój pierwszy koń został przeze mnie kupiony jak miał 2,5 roku... i już był zajeżdżony  😵... Ale ja wtedy nie wiedziałam, że to źle, bo dopiero wyszłam ze szkółki, w której z perspektywy czasu to jeszcze na lonży powinnam siedzieć.

Z trenerem jeździłam łącznie może z 30 razy w życiu - mając konia 10 lat. Nie z buty i zarozumialstwa ale z braku. Ale gdy zaczęłam jeździć częściej to akurat konia sprzedałam, po 10 latach posiadania.
Zbombałam się z niego kiedyś tak, że przez rok miałam kość ramienną na pręt śródszpikowy złożoną bo tyle kości brakowało, że się nie chciało zrosnąć. Dzik był i ogień z niego. Ale z drugiej str. to na nim w pierwszej i drugiej ciąży galopowałam sobie na krosie w 8 miesiącu.
Finalnie sprzedany został nastoletniemu chłopcu - bo tak został przeze mnie ujeżdżony i wychowany, że się nadawał.
I tak, czasem da radę odrobić, co się spieprzyło (choć wolałabym mieć prawą rękę sprawną całkiem a po wypadku już nie jest).

Ale - wielkie ALE - od momentu kupna zaczęłam dużo czytać i się uczyć. Czytać książek jeździeckich, o biomechanice itd. (a nie forów, blogów i blogaskow- z całym szacunkiem do ich autorów różnych), jeździć na szkolenia i seminaria (jako słuchacz).
Kowal mi zaczął bajki opowiadać ( a koń coraz gorzej chodził)- poszłam na kurs- dziś już od lat robię sama. Najlepsza decyzja ever!

Każde słowo trenera spijałam z jego ust, a potem znajdowałam odpowiednią literaturę w temacie i doczytywałam. I pomimo posiadana tylko jednego koniczka i głównie siedzenia w ciepłej siodlarence  nigdy by mi przez usta nie przeszło drzeć łacha z osób, które w trudzie i znoju zapieprzają u top jeźdźców i trenerów (czytaj- śpią pod garażem u Klimke)- żeby się czegoś nauczyć.

Bo wszystko czego mnie ten pierwszy i aktualny koń uczy to, jakby to tak zgrabnie ująć:
NIe ważne ile umiem- zawsze jeszcze więcej do nauczenia jest przede mną.

Więc zawsze zamykam gębę  z pokorą słucham jak starsi panowie, olimpijczycy, byli trenery kadry, aktualni zawodnicy, osoby doświadczone bardziej czy mniej itd. dyskutują - bo zawsze jest czego posłuchać.

I proszę, każdy dzień nowe wyzwanko - dziś np. 30 minut wsiadałam na moją Kurewnę na krosie z kłody ( z ziemi choćby skały srały nie dosięgnę do strzemienia). Zdążyłam sobie poprzeklinać do wszystkich swoich słowiańskch bogów, popłakać się z wkurzenia i bezsilności. W końcu znalazłam sposób jak skutecznie zapanować nad ruchem konia, który jest w kłębie 20cm ode mnie wyższy i który perfidnie mi od tej kłody dupą odchodził gdy tylko patrzyłam w stronę siodła. I już druga persfazja zadziałała.
I miałam top jazdę! (choć niezbyt długą bo po 30 minutach takiego wysiłku mentalnego dla konia nie chciałam przedobrzyć). I dziś zrobiłam pierwsze ciągi w kłusie, w których totalnie nie było oporu w kłodzie czy na wędzidle - było elastycznie i całkiem obszernie. 😅


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się