Hej
Nie znalazłam konkretnego wątku, wiec zakładam nowy.
Czy ktoś ma konia ze zdiagnozowanym zapaleniem jelit ? Jak wyglądała diagnoza/objawy/leczenie ?
Jesteśmy po wstępnej diagnozie i jestem przerażona.
Kon zaczął pokazywać częste i delikatne kolki od 3-4 razy w ciągu ostatniego pół roku.
W obrazie usg widać stan zapalny jelit cienkich, zgrubiałe ściany, zwolniona perystaltykę.
Pierwszym co usłyszałam to optymalnie byłoby położyć konia na stół i zrobić laparatomie zwiadowcza i pobrac wycinki do badań. 😓
Tego, ze względu na koszta póki co nie rozważam.
Proszę o wiadomości od osób które miały styczność z ta choroba.
My jesteśmy w trakcie diagnozowania. Czekamy na wynik biopsji, pobranej podczas gastroskopii.
Objawy: od jakiegoś czasu nawracające kolki, koń chudnie pomimo pobierania paszy, wyraźnie pogorszone samopoczucie. Dużo leży. W gastroskopii brak dramatycznych zmian, a na pewno nie takie, które mógłby by dawać tak mocne objawy bólowe.
Weszliśmy też na leczenie sterydowe, ponieważ stan konia się pogarsza.
Koń je tylko papki, mało a często.
Trzymam mocno kciuki żeby u Was ta diagnoza się nie potwierdziła…
napisałam wiadomość prywatną ale może i tu powinnam
Moja kobyła miała zapalenie jelita cienkiego. Skończyło się operacją i wycięciem odcinka i to była jedyna możliwość.
Operowałam na Służewcu. Można tam rozłożyć płatność na raty. Operacja była w 2013 z tego co pamiętam. Teraz Ruda ma 25 lat i "jelita" nam się nie odzywają ale bardzo bardzo dbam o nie
U nas było to prawdopodobnie pokłosie po oralnych środkach i suplementach przeciwzapalnych
Jak się zaczęło:
Wielogodzinne objawy kolkowe. Brak reakcji na leki. Została przewieziona do szpitala. Kroplówka. Na chwilę było lepiej (kilka godz) ale potem był nawrót. Po otworzeniu okazało się, że to zapalenie jelita.
Szpital na Służewcu uratował mi moją Rudą za co będę im wdzięczna na zawsze.
szerek, Rozumiem, że wycinki macie pobrane z dwunastnicy? Ma wrzody w żołądku?
Mój koń miał przy innej okazji robioną gastro (w lutym 2021) która wyszła czysto. Jest grubiutki, umięśniony i błyszczący. Ostatnio kolkowanie przybrało na sile (średnio raz na miesiąc) więc zaczęliśmy szukać.
U nas zmiany są " w środku konia" w jelitach cienkich, więc pobranie gastroskopowe nie wchodzi w grę.
Zdradź jeszcze kto Was prowadzi? 🙏
Tak, z dwunastnicy.
Wrzodów brak, jedyne co to dwunastnica wyglada patologicznie (weterynarz nazwała to marmurkowatość czy jakoś tak, nie jestem specjalista nie chcę przekręcić, chodzi o kolor ściany, jest różowo żółty)
Prowadzi nas Magdalena Żółkiewicz.
Edit. Dużo chyba też zależy właśnie od przyczyny zapalenia. U nas jest podejrzenie choroby autoimmunologicznej, z którą ciężko walczyć…
Edit. Dużo chyba też zależy właśnie od przyczyny zapalenia. U nas jest podejrzenie choroby autoimmunologicznej, z którą ciężko walczyć…
No właśnie z tą przyczyną to jest ciężko, jakby była łatwa do określenia to można by było wdrożyć konkretne leczenie. Z tego co czytam to trochę wróżenie z fusów i eliminowanie różnych czynników po kolei....
Alaska
Ja miałam podopiecznego z IBD, wersja zapalenia - rozsiane. Diagnozowany laparoskopowo przez dr Biazik.
Generalnie z historii konia było wiadomo, że często kolkował. Tak i u nas było - zaczęło się od kolek, nie dramatycznych, ale regularnych. Najgorsze były okresy przesilenia - stąd pierwsze podejrzenie wrzodów i wdrożona kuracja, na którą nie było odpowiedzi. Nadal pojawiały się częste kolki, pyralgivet leciał prawie jak woda - brak większej reakcji. Dwa lata tak żył, udało nam się wypracować w miarę działający system - jedzenie tylko na mokro i w sumie tylko mesz, w niewielkich ilościach. Było całkiem dobrze, ale już wtedy w eter została rzucona diagnoza "IBD" i opcja diagnozowania laparoskopowo, której koszty nas przeraziły. Pod koniec zeszłego roku mocno zakolkował - podjęta decyzja o leczeniu zapobiegawczym na miejscu. Cztery dni pod kroplówkami, z najsilniejszymi lekami przeciwbólowymi i przeciwzapalnymi - było mu minimalnie lepiej. Czwartego dnia zawieźliśmy do kliniki. Operację przeżył, wybudził się, bez komplikacji. Podczas operacji jelita zostały wypłukane z piasku i pobrany materiał do badań. Po dwóch tygodniach przyszły wyniki - rozsiane IBD, czyli najgorszy z możliwych scenariuszy. Przy następnej kolce wskazanie do eutanazji, które było dla nas nie do przyjęcia - bo jak to tak poddać się bez walki? Do domu pojechaliśmy z rozpisaną terapią sterydami. Po tygodniu pojawiły się silne objawy bólowe, biegunki. Steryd został odstawiony, polepszyło się. Znów spróbowałyśmy wprowadzić steryd - ten sam scenariusz. Ostatecznie koń stał na Sulfasalzynie i miał dietę bezglutenową. Kolki nadal się zdarzały - w styczniu co weekend podejmowałyśmy decyzję o eutanazji, ale ostatecznie następnego dnia koń powracał do żywych. Potem ustabilizował się. I tak aż do wakacji całkiem dobrze sobie radził, miewając sporadycznie lekkie kolki. I w ciągu tego pół roku zaczęłyśmy mieć bardzo mieszane uczucia co do tego czy taka pomoc, stawanie na głowie żeby żył ma jakikolwiek sens, czy to tylko ładnie opakowane znęcanie się nad koniem.
Decyzję podjął za nas sam koń - końcem lata zaczęły się objawy bólowe - polegiwanie, oglądanie na brzuch, chudnięcie. Kilka dni stał na lekach, które przynosiły ulgę. Pewnego dnia poszłam po konia na padok, wcześniej byłam tam pół godziny wcześniej i wszystko było w porządku, wydawało mi się że dzisiaj to nawet bardzo dobrze się czuje! Ale w tej chwili zastałam całego trzęsącego się, spoconego, napiętego, z widocznymi białkami. Chrapy rozdęte, próbujące łapać każdy oddech, dziąsła blade, tętno podchodziło pod 190, bo nie dało się jednoznacznie policzyć. Po konsultacji z lekarzem przez telefon padło podejrzenie krwotoku wewnętrznego. Koń w stanie agonalnym niemalże, bolało tak bardzo, że nie mógł się położyć. Czekaliśmy godzinę na lekarza z podjętą decyzją o eutanazji. Po uśpieniu konia lekarz zrobił wkłucie do otrzewnej, była tam treść żołądkowa, wobec tego najprawdopodobniej stan zapalny tak zmęczył jelito, że doszło do perforacji.
To był najgorszy i najczarniejszy scenariusz jaki mógł się wydarzyć. Z perspektywy czasu żałuję, bardzo żałuję, że wcześniej nie ulżyliśmy temu koniowi, bo źle mi jak pomyślę jakie męczarnie przechodził.
Także z rokowaniem ostrożnie. Nie zamierzam tu straszyć nikogo. Bo być może gdyby koń był wcześniej zdiagnozowany to nie wydarzyło by się to, co się stało.
Natomiast moje osobiste zdanie jest takie: Jeśli jest wyraźne wskazanie do eutanazji od lekarza - podjąć tę decyzję i oszczędzić cierpienia. Nikomu nie życzę takich doświadczeń.
casssia, dziękuję za ten obszerny wpis i bardzo współczuję.
Nie napoiłaś mnie optymizmem...
Pozwolę sobie wysłać jeszcze priv.
Moja kobyła z zapaleniem jelit żyła dwa lata od kiedy do mnie przyjechała. Dieta papkowa, półpłynna. Czuła się dobrze oprócz biegunek, które mocno ją osłabiały. Nagle dostała bóli i zmarła w ciągu niecałych 4 godzin, to był najgorszy obraz kolki jaką widziałam w życiu. W sekcji - pęknięcie ściany jelita, ściany jelit mocno pocieniałe. Nie miała szans z tego wyjść.