Czego oczekujemy od konia?

W porównaniu z "dawnymi dobrymi czasami" już mało osób zagląda/pisze. Mimo to spróbuję, bo temat fascynuje mnie coraz mocniej.
Jak w temacie: Czego oczekujemy od konia? Czego oczekuję od mojego wierzchowca? Jaka jest treść mojego "zapytania ofertowego"?
Czyli - co uznaję za zaletę.
"Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził".
Nie chodzi mi o rzeczy: Byle miał aksamitne chrapy i rżał na mój widok! Ani o: Po zasuwaniu w pracy tak mnie relaksuje gdy patrzę jak się pasą!
Ani: Mój jest ok, choć mógłby być lepszym modelem.
Ani pojęć jokerów typu "dobra głowa".
Nasze wierzchowce (nie tylko wierzchowce) coś nam oferują, jakiś zestaw predyspozycji.
Co uznajemy za pożądane, priorytetowe, a co za coś uciążliwego?
Cokolwiek napiszecie lub nie napiszecie, a się zastanowicie, wykluczając jednorożce itp. - będzie z pożytkiem.
Bo łatwo się zorientować, że koń idealny dla X jest nie do przyjęcia dla Y, tylko nie bardzo wiadomo czemu, ani nie jest to zebrane w żadną całość/przegląd.
Widać też dość częste oczekiwanie wzajemnie sprzecznych predyspozycji.
Nie da się rozwijać/eliminować wszystkiego. Mam wrażenie, że (zbiorowo) niezbyt wiemy co (i po co) jest istotne.
Jestem z tych, co się wożą do lasu. Mój koń realizuje w 100 procentach oczekiwania. Czyli: fizycznie - jest wygodny w trzech chodach, stabilny, niezbyt wysoki, z szerokim grzbietem i klatką piersiową, dobrze postawiony na nogach. Psychicznie - nie reaguje na hałasy itp., nie ponosi, reaguje na łydkę, głos i rękę, czyli mogę jeździć na rzuconych wodzach. Na głos też staje, przychodzi, obiera w lesie kierunek do stajni (nauczyłam go tak, bo jeżdżę sama i bałam się, że nie dam rady wrócić, gdybym np. zasłabła). Natomiast gdyby go kupiła osoba, która chciałaby rzeźbić na ujeżdżalni.... dramat. Trafiliśmy na siebie idealnie. Co każdemu życzę.
Każdemu życzę konia bezpiecznego przede wszystkim w dobrej kondycji zdrowotnej jak najdłużej.
Dla mnie koń musiałby być wysoki (bo takie po prostu lubię) mimo niskiego mojego wzrostu. Następnie spojrzenie czy jest w kwadracie. Chętnie idący do przodu, skory uczyć i mi wybaczać błędy. Z zadbanymi kopytami, ze zdrowymi nogami, bez problemów oddechowych. Byłoby cudo gdyby był wygodny w chodach, gdyby nadawał się też w samodzielny teren, żebym mogła też się z nim szkolić pod okiem trenera czyli z predyspozycjami na więcej. Łatwy i przyjemny w jeździe, bez szarpania i bez codziennej walki o przetrwanie.


O ile dobrze zrozumiałam twój post halo
lolka1 Dzięki! O coś takiego mi chodziło. Jasne oczekiwania, konkretny opis typu konia.

dar A "bezpieczny" - to jaki? A "łatwy" to jaki? A "wygodny"? Jakie mają być te chody? Naprawdę wygląd konia/sylwetka jest ważniejszy niż cechy wierzchowe? Istnieją konie jednocześnie szybko uczące się i skłonne wybaczać błędy? Skąd wiedzą, czego się (szybko) uczyć, a czego nie?
Bezpieczny to taki, który jest grzeczny w obejściu i towarzystwie człowieka. Taki, którego nawet dziecko może dosiadać bez obaw że coś odwali.

Łatwy to właśnie taki, którym łatwo kierować, łatwo wyjechać samodzielnie ze stajni w teren, nie wierzgający w siodle, przyjemny do jazdy.

Chody moim zdaniem powinny być wygodne. Mnie zawody nie interesują. Takie które bez trudności można wysiedzieć, możliwie nie wybijający kłus i fajny galop "jak w masełko".

Moim zdaniem konie szybko uczące się istnieją. Konie które wybaczają też. Czy da się to połączyć?
Wiedzą czego się uczyć szybko nad czym trener też pracuje. Gdybym miała konia chciałabym żeby też wsiadała na niego osoba potrafiąca, rozumiejąca więcej.
Ja potrzebowałbym konia możliwie nie zmęczonego życiem ale maksymalnie spokojnego z którym i skoczę małą przeszkodę i też zrobię jakieś chody boczne. Wszystko w domowym podwórku bez wyjazdów na zawody.

Jeśli szukamy konia w idealnym zarysie dla siebie to tak, wygląd też jest ważny.
BUCK   buttermilk buckskin
28 stycznia 2022 10:48
w treści mojego "zapytania ofertowego" jest również ważny punkt czyli maść 🙂 zawsze miałam hopla na punkcie "koloru" zwierzęcia 🙂 zbiegiem okoliczności kupiłam konia i zbiegiem okoliczności ma inną maść niż te kilka podstawowych i gdyby mnie okoliczności postawiły w konieczności kupienia nowego, to punkty zawierałyby opis z wpisu lolka1 i MAŚĆ właśnie 😉 😉 😉
Istnieją konie jednocześnie szybko uczące się i skłonne wybaczać błędy?
Istnieją pod warunkiem, że są bardzo nastawione na człowieka i brak u nich "złośliwości". Miałam takiego konia pod opieką. Dla mnie to był koń życia, marzę żeby jeszcze kiedyś na takiego trafić.

Bo z jednej strony był bardzo zwrotny i energiczny, chętny do ruchu naprzód, waleczny i ambitny, ale przy tym dało się go praktycznie zawsze opanować (error wyskakiwał mu się w sytuacjach typu Hubertus, ale to już kwestia jego przeszłości). Mógł być mokry z emocji, pokazywać całym sobą podjaranie, ale jeźdźca słuchał bezwzględnie. Nigdy na żadnym z koni nie czułam się tak pewnie i bezpiecznie.

Koń nieustraszony. Nie robiły na nim wrażenia pędzące w deszczu tiry czy inne dziwy terenowe. Czasem się spojrzał, wygiął w galopie, ale szedł dalej do przodu. Chodził zawsze jako czołowy lub w ogole sam. Słabym punktem było składowane drzewo, kałuże czy np. kratki odprowadzające wodę z asfaltu, ale to się dało przejechać. Najważniejsze, że nigdy nie panikował, nie ponosił ze strachu. Konsekwentnie zachęcony potrafił przełamać swój lęk.

Dzięki bardzo dużej inteligencji potrafił szybko ocenić sytuacje i korzystać z poprzednich doświadczeń. Uczył się momentalnie. Myślał nad tym co robi.

Zero agresji. Chodził za mną jak pies, nawet luzem w terenie (sprawdziłam w bezpiecznym miejscu), chociaż w życiu nie uskuteczniałam z nim żadnych naturalsowych czarów-marów. Reagował na głos.

Podsumowując, od konia oczekuję żywotności i odwagi, chęci do stawiania czoła wyzwaniom czy to w terenie czy na ujeżdżalni. "Wielkiego serca". Zaangażowania i dialogu z jeźdźcem. Oczywiście ważne jest też zdrowie i odporność na obciążenia.

Jeśli chodzi chodzi o budowę to ma nie utrudniać powyższego. Raczej gustuję w koniach lżejszych, ok. 160 - 165 cm wzrostu. Mam swoje ulubione maści, ale ze względu na ich rzadkie występowanie nie biorę ich za żaden wyznacznik przy ewentualnym wyborze.

Zawody nie są dla mnie priorytetem, jeżdżę dla przyjemności. Nie oczekuję możliwości na poziomie C klasy. No może kiedyś... w rajdach 😝

Nie lubię koni upartych, zeschizowanych, nadwrażliwych, zamkniętych w sobie, ale też przesadnie flegmatycznych, leniwych, obojętnych, mało bystrych.
Ja od konia oczekuję, że będzie łagodny, grzeczny w obejściu, przy zabiegach pielęgnacyjnych i będzie chętnie współpracował z człowiekiem w trakcie jazdy. Jestem nastawiona na skoki, więc oczekuję że będzie odważny i dokładny w parkurze z dobrą techniką skoku. No i zdrowy.
dar Wielkie dzięki za uszczegółowienie! "Chody jak masełko" - to już jest konkret. Czyli priorytet to posłuszny, miękki i bez wyskoków?

vynter na czele wymieniłaś coś, co sama uważam za kluczowe: nastawienie na człowieka. Taką skłonność do harmonijnej rozmowy a nie do wiecznych sporów. Żywotność. Dialog. Odporność na obciążenia. Przydałaby się też szybka (lepsza niż u opisanego) adaptacja do otoczenia.

Kiedyś, jak wielu, miałam oczekiwania typu: cztery zdrowe nogi i żeby był Mój! Szetland, szair, arab... nieważne. Potem wielokrotnie to się zmieniało; pożądane predyspozycje tasowały się co parę lat, stawały się coraz bardziej konkretne.
Dziś oczekiwałabym właśnie tego nastawienia na człowieka, optymalnego wzrostu i świetnego galopu. Galopu energicznego, wysokiego a optymalnie kryjącego grunt, efektownego. Takiego "pochłaniającego/zagarniającego przestrzeń przed".. No i użytkowości fizycznej jako wierzchowca, rzecz jasna. I- zdolności do długotrwałej koncentracji na jeźdźcu i na zadaniu, najlepiej po równo.

Jednak, okazuje się bardzo ważny jest wygląd. Zaryzykuję twierdzenie, że dla większości kluczowe są: dostępność dla portfela, wygląd (maść, sylwetka, nawet wyraz pyska), niesłychany, wręcz nieprawdopodobny, spokój. I znacząca "samojezdność".
Ale są i tacy, co rzekną: dowolny, byle fruwał przez 160.

Jak pisałam, nawet nie chodziło mi o odpowiedzi (dziękuję!!!), ale o ewentualne refleksje czytelników: Czego potrzebuję od swojego konia? Bo brak takowej świadomości, czy też mylna świadomość - skutkują błędnymi wyborami i nie skutkują harmonijnymi relacjami. A to jest kluczowe dla każdego jeźdźca, czymkolwiek się zajmuje. Wbrew pozorom - bardzo łatwo jest źle zaadresować swoje oczekiwania, "nieprawidłowo wypełnić zapytanie ofertowe". I to niezależnie od indywidualnej praktycznej wiedzy o hippice, mistrzom się zdarza.
Post vynter opisał co do joty mojego konia... z tak niewyobrażalną dokładnością i zgodnością z rzeczywistością, że to aż trochę przerażające 😉 nawet nieufność do ściętego drewna i kałuż przy niespotykanej bomboodporności się zgadza.
Z samą vynter też się zgadzam w pełnej rozciągłości.

Ja jednego jeszcze oczekuję od mojego osobistego konia - lepszego zdrowia i silnych, mocnych kopyt.

Poza tym mój koń jest dla mnie ideałem.
Muchozol2   Nie rzuca się pereł przed wieprze ;)
28 stycznia 2022 20:36
Dla mnie każdy, który ze mną wytrzyma i zachowa zdrowe zmysły i opanowanie 🤣. To serio nie jest łatwe i wymaga od konia samodzielnej oceny sytuacji, a jednocześnie nie wykorzystywania moich słabości.
halo, ja zrobiłam ten błąd, że jak kupowałam aktualnego konia to nie wiedziałam czego chcę. kupowałam po przerwie dłuższej w posiadaniu konia, paradoksalnie dierżawiąc kobyłę... która była krzywa i imho (dziś to rozumiem) kulawa i niewychowana. I tak mnie to wnerwiło, że jednak padła decyzja o zakupie własnego...

Tak więc mój obraz konia to był bardziej wtedy obraz mnie na koniu. A, że mój poprzedni nie miał za grosz ruchu i był mały więc sądziłam, że chcę coś odwrotnego i to będzie gwarant sukcesu mojego jeździeckiego. O ja głupia 🙂

Dziś nadal nie do końca wiem, czego oczekuję. Ok, jeździecko przede wszystkim aby nie był krzywy ponadnormatywnie. Dziś już wiem, że przyczyną sporego zła typu tu się spłoszę, tu poniosę, tu powalczę z ręką a tu stracę szwunk jest kręgosłup pozwijany w chińskie osiem. Nie mówię tu o klasycznym skrzywieniu (prawo-lewo). A taką rotację mało który trener umie zaadresować.

Ale inne rzeczy... Nie wiem. Serio nie wiem. Wynika to także z tego, że mam wrażenie, ze jednak w przeważającej większości nawet z muła można zrobić rakietę, a z wypłocha baranka (lub przynajmniej konia pod dobra kontrolą). Więc to, co często odbieramy jako "cechy charakteru" w ogóle niemi nie są. Są raczej rzeczami, które trzeba zaadresować odpowiednio w robocie.

Dziś jakbym wsiadła na konia próbując go przed zakupem to bym oczekiwała - regularności w rytmie, inteligencji i takiego odczucia, że ciało konia daje nad sobą pracować.
ja tak sobie myślę i myślę...
I, starając się "wyjść poza schemat" 😉 i życzyć sobie🦄🦄, stwierdzam, że oczekiwania na dzień dzisiejszy (tzw "ambitna rekreacja"😉 mam takie:
- wygodne chody - obojętnie czy "z natury", czy trochę z natury, trochę z treningu... żeby mi zęby nie wypadały w galopie, o.
- lekkość, delikatność, nie-czołgowość, ale też bez "oqrwieństwa" - nie lubię koni do pchania. Męczę się jak potępieniec.
Owszem, jasne, każdego "ociężałego", "wolnego" można poprawić, ale ja po prostu nie chcę stawać przed jakąkolwiek koniecznością robienia tego.
No i, rzecz jasna, żeby ten koń był zdrowy i poprawnie zbudowany...

Fajnie by było, gdyby był miły i naprawdę nastawiony na człowieka, ale to się czasem mści tj. mój koń jest taki (pewnie dlatego jeszcze nie wysłałam go w kosmos 🤣😉, ale jak mu się z tego "nastawienia na człowieka" włączy tryb "jestem tak nastawiony i otwarty na ciebie, że wyprzedzam myśli, zgaduję, baaaaardzo chcę" - podczas kiedy ja mam ochotę trochę się jednak posnuć, a tu muszę nadążać... to przeklinam to nastawienie. Ale może to jeszcze jakaś osobna cecha, nie wiem...
Nie mam pojęcia czego poza zdrowiem oczekiwałabym dziś od konia. Na pewno bomboodporności i reaktywności jednocześnie 😉 Nastawienia na człowieka. Odwagi. Inteligencji. Harmonijnej budowy. Rytmicznych efektownych i efektywnych chodów. Chęci do pracy i ruchu w przód. Spokoju w obsłudze, bez problemów behawioralnych z kowalem, weterynarzem, transportem...
Preferuję ciemne maści i wysokie, długonogie konie. Z tym, że maść nie jest priorytetem. Chociaż dziś kupując konia dla przyjemności jego posiadania i jazdy na nim - na pewno szukałabym karego, długonogiego wałacha 😉

Mój aktualny wierzchowiec jest średnio miły w obsłudze, widzi diabły na hali, ostatnio "miał zawał" jak do dźwięków wichury doszła piła łańcuchowa. Pod siodłem czasem wykazuje inicjatywę inną, niż jeździec. Potrafi wystraszyć się cieni, własnego pierda, wróbelka u sąsiada 3 gospodarstwa dalej... Ale takiego sobie wyhodowałam i takiego muszę kochać 😉
Dodam, że jest skarogniady (bardziej kary) i długonogi. I mam go już 17 lat, czyli całe jego życie.
Jeśli chodzi o charakter to moja jest dla mnie idealna, inaczej nie kupiłabym jej na wariackich papierach. Jak ją poznałam to po prostu coś "kliknelo".
Od młodości bardzo zrównoważona, dająca w robocie z siebie wszystko, czasami przez to zgaduje i bywa to upierdliwe, ale wiem, że się stara 🙂 czuję się na niej bardzo pewnie, nawet z czasów torów nigdy nie miałam obaw czy ją utrzymam (a to moja najczęstsza obawa). W terenie na razie nie spotkaliśmy straszaka, który by robił na niej wrażenie.
Ismina wpisuję się dość mocno charakterem w to jakie konie lubię, pewne w obejściu i z siodła, ale stanowczo nie jest mułkiem, dla mnie koń do pchania jest skreślony na starcie. Lubi skakać, ja też, więc to istotny punkt. Gdybym mogła mieć listę życzeń i coś zmienić to chciałabym, żeby była karosrokata (maść jest dla mnie ważna🤷😉, młodsza i ciut zdrowsza.
helcia   Wiedźma z czarnym kotem
28 stycznia 2022 21:27
To na górze to ja 🙄
Rytmu i wrodzonej równowagi (bardziej mnie interesuje jak koń/źrebak kłusuje w zakręcie niż jak zakłada giry na uszy na prostej), 4 takowego stępa, kłusa i galopu z tendencją do podchodzenia pod kłodę a nie odpychania się. Jezdnosci rozumianej jako akceptacja pomocy. No i zdrowia w sensie sprostania wymaganiom treningowym. Nawet w hodowli pod sprzedaż nie używam ogierów znanych z szybkiego "psucia się" potomstwa, bo to nie pralka żeby się popsuła idealnie po 2 latach gwarancji. Do tego konieczne większego zainteresowania pasażerem niż otoczeniem - są konie zainteresowane mało czym i są takie, które widzą wszystko, ale nawet jeśli koń widzi i słyszy wszystko to musi mieć dobrze ustawione priorytety.

Lubię bystre konie dla siebie i nie przeszkadza mi to, że bystry koń spróbuje raz drugi i 10ty czy na pewno musi słuchać. Od bardzo dawna nie kupowałam konia już chodzącego pod siodłem, ale gdybym takiego szukała to od razu odpalilabym wspinacze - bo albo są bardzo zaniedbane zdrowotnie albo bardzo niebezpieczne, żadna z tych opcji mnie nie interesuje.

Mój aktuany wierzchowiec jest średnio miły w obsłudze, widzi diabły na hali, ostatnio "miał zawał" jak do dźwięków wichury doszła piła łańcuchowa. Ale takiego sobie wyhodowałam i takiego muszę kochać 😉


_Gaga, Gdyby jakiś koń nie miał zawału od dźwięku piły łańcuchowej to byłby mądrzejszy ode mnie.🤣
Ja do dziś podskakuję w siodle jak u nas na peronie obok mnie ciuchcia wciśnie "klakson". I wtedy kobyła mi robi "karnego jeżyka"🙂

Niee, ja wiem że piła to nic normalnego dla konia... z tym że on na placu się piły / kosiarki / traktora nie boi a na hali serio diabłów szuka... nie wiem dlaczego 🙁
A na hali musiałam w ręku rozstępować, tak się trząsł przez tę piłę. Wolałam mu oszczędzić plomb i walnięcia tyłkiem po plecach przy gwałtownych uskokach.
kotbury, mój koń nie ma absolutnie żadnego problemu nawet z NAGLE odpaloną piłą. Z koparką świecącą światłami o zmierzchu, "pikającą" i przewalającą tony ziemi przy samym wejściu na halę takoż. A nawet... jak kilkaset kg śniegu spada z niemożebnym hukiem z dachu hali - bo nagle opada połowa dachu. Po zmroku. Nagle. Tak, że ja dostaję zawału.

Nie wiem, może mój koń nie dosłyszy, ale póki co wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że słuch ma doskonały.

To jest absolutnie przegenialna funkcja mojego wierzchowca i będę go za to wielbić do końca mych dni.
Meise, wiesz, jest dźwięk piły i dźwięk piły🙂
Moja kobyła też się nie boi industrialnych hałasów ale na hali dostaje pierdolca, bo ktoś drążek połozy w narożniku, na krosie - bo w oddali idą ludzie. Już przywykłam troszkę🙂

Ok, jeden strach jest taki typowy i męczący. Ale to nie ma konia, któremu się natura nie włączy u nas z tego powodu. Przy placu ujeżdżeniowym jest rowek z wodą, zarośnięty trzcinami i tam są kaczki. I one sobie lądują i startują, lądują i startują... i jeszcze czasem tam siebie ganiają.
I jak jestem vege, zwierzątka, miłość to kiedyś powystrzelam. Serio.
Jak kupowalam obecnego konia to mialam literalnie tylko dwa wymagania - zeby bardzo chetnie skakal i byl bardzo odwazny, bo mnie wyplochy i stopery za duzo razy poturbowaly w zyciu 😉

Dwa lata pozniej i majac za soba tony roznych fajnych i niefajnych doswiadczen (i jednego innego konia kupionego i sprzedanego w miedzyczasie) mam az TRZY wymagania - zeby kon chetnie skakal i byl odwazny i mial dobre zdrowie 😀 Niestety moj kon spelnia tylko to oryginalne dwa 😅

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tak to lubie konie odwazne, gorace jak samo pieklo i o subtelnosci rewolucji pazdziernikowej czy innego radzieckiego czolgu, nienawidze koni wrazliwych, niepewnych, miekkich, klejacych sie do ludzi, niesamodzielnych, skladajacych sie w 95% z will to please. Kon ma byc fighterem. Reszta mi zwisa.

Wizualnie za to kocham tuigpaardy i kareciany klus 😍 😅 ale to nie sa priorytety.
U nas przy tuż jednym z placów jest rzeka.
I tam sobie latają bociany i czaple.
I też bywa wesoło 😉
Chociaż nie... najlepsi są "śpiewający" kajakarze po 4 piwkach. Ich chyba żaden koń nie dźwignie 😉
Hehe kocie, tu się z Tobą zgodzę. Dwa razy zaliczyłabym siarczystą glebę podczas bardzo wesołego galopu w terenie. Raz właśnie przez kaczki, które pływały w wodzie w rowie wzdłuż ścieżki na której testowałam ile fabryka dała w nogach temu "koniu". I z łoskotem się zerwały tuż na naszej wysokości.
Drugi raz przez kuropatwy na "torach", gdzie rozwijam już z karym prędkości niemalże wyścigowe. Nie pocałowałam gleby tylko dlatego, że mój koń mnie podparł, bo już żarłam piach. Tak gwałtownie się odsadził. Ale mimo tego natychmiast się opanował i jedna nieduża wolta wystarczyła.

Nie cierpię tych ptaszorów, też nie żrę mięsa 17 lat, ale te pierzaste gnojki bym smażyła aż by skwierczało.
My mamy wróble na hali. Konie się nie boja w ogóle, jeszcze jak im coś między nogi wleci, to te nogi podnoszą, żeby nie zdeptać. Za to człowiek dostaje zawału, jak nagle cos spada z sufitu i przeleci koło twarzy. Konie zero reakcji.😁
flygirl, u nas czasem się zaplątują na hali nietoperze... i ja dostaję od razu prawie, że sraczki... a konie mają wywalone🙂
BUCK   buttermilk buckskin
28 stycznia 2022 23:11
ptaki spod kopyt, spox, ale żurawie na łące !!!! zapomnij !!!! 🙂😂 dwie istoty w terenie przerastają mojego właśnie żurawie i łosie ......
E tam, mojego konia nie ruszaja czaple, kaczki, gesi, labedzie, bazanty i reszta badziewia wylatujacego spod kopyt, nie ruszaja tunele, wiadukty ani pobocza autostrad, ruch kolowy w dowolnej formie i tresci, po tiry i ciezki sprzet wlacznie, nie rusza czekanie na wysepce na ruchliwym skrzyzowaniu, nie ruszaja peletony kolarzy czy skutery mijajace nas na wyciagniecie reki, ani zadne normale atrakcje gatunku fontanno-trampolinowo-choragiewkowego, ze o ludziach, psach i innych koniach robiacych wszystko i nic nie wspomne 😉

Rzecz w tym ze znam pierdylion bardziej bombproof koni, uroki zycia w miescie sie to nazywa 😉 imo reagowanie na tego typu bodzce to nie tyle cecha konia, co w duzej mierze kwestia doswiadczenia. Jak zyja na co dzien w takim pierdolniku to im potem wszystko jedno 😉

Chociaz zapie*dalanie galopem ile fabryka dala na wszelki wypafrk praktykuje tylko w glebi lasu jak najdalej od ptactwa wodnego i cywilizacji 😝
kokosnuss, jak lubisz bombproof i mało skomplikowane psychicznie to kupując w Holandii chyba tylko import zostaje co? 🤣🤣🤣 😉

Co do terenów - jeden mój koń ptactwa spod nóg boi się panicznie od czasów zrebiecych. Drugiego niewiele rusza (aczkolwiek tego sprzedaje, bo jestem masochistką) ewentualnie nie lubi jak krowy są sprowadzane z łąki prosto na niego. Obok krów może iść
Przypomniałyście mi jeden malutki kros. Pod koniec trzeba było przejechać wodę w trzcinach, phi. Tylko przez tę wodę non stop skakały stada malutkich żabek. Oczy i reakcje koni-debiutantów (a i części wyjadaczy) - bezcenne 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się