Problem po podaniu Biovetalgin

Witam. Proszę o pomoc, ja niestety nie posiadam wystarczającej wiedzy. To mój pierwszy post na forum, jeśli naruszam regulamin to bardzo przepraszam i proszę o odesłanie.

Moja przyjaciółka od niedawna posiada dwa konie, oba mają niecałe dwa lata. Pomaga jej j jej rodzicom zaprzyjaźniona stajnia w której od wielu lat mają konie.
Ostatnio jeden z jej koni dostał kolki. Mówiła, że koń był bardziej niespokojny niż zwykle i zaczął się pocić. Poprosiła o pomoc ludzi z tej stajni, przyjechali i obejrzeli konia. Po oględzinach postanowili zadzwonić do weta, a jako, ze nie mógł on przyjechać polecił podać 100ml Biovetalgin z racji na rasę i masę konia - jest zimnokrwisty. Jako, ze przyjaciółka nie potrafi, jej rodzice tez nie, to ludzie z tamtej stajni podali lek. I teraz co najważniejsze - podali całą dawkę 100 ml w szyję konia. Przyjaciółka mówi, ze to mogło być nawet podskórnie, a nie domięśniowo, chociaż nie jest pewna, a wkłucie niby było płytkie. Koń zaczął się stopniowo wypróżniać, ona pilnowała go cala noc. Jednak po kilku dniach na szyi pojawiła się gulka. Byłam tam dzisiaj, czuć zgrubienie pod palcami, kobyłka była osowiała, nie dawała się dotknąć w tamtym miejscu i uciekała. Skubała trawę zdecydowanie niechętnie, musiało ciężko jej być schylać szyję. Razem z przyjaciółką zadzwoniłyśmy do tego weta spanikowane. Powiedział, ze lek został zle podany i w za dużej dawce naraz, ze podaje się go dożylnie albo domięśniowo, ale nie podskórnie i nie w szyję. Jednocześnie na nasze pytania odpowiedział, ze należy miejsce rozmasowywać najlepiej spirytusem salicylowym. Kobyłce niby nic nie będzie, będzie boleć, aż się wchłonie. I tyle.
Mamy jednak wątpliwości i bardzo sie martwimy. Teraz to już musztarda po obiedzie, przyjaciolka płakała, ze bardzo sie bała na myśl o samej kolce, była spanikowana, wet nie chciał przyjechać i zaufała ludziom z tamtej stajni. Teraz jednak znowu płacze, boi sie o klacz. Dodam, ze jest niepełnoletnia. Rodzice mówią, ze trzeba słuchać weterynarza i jeśli powiedział, ze koniowi nic sie nie stanie, to znaczy, ze trzeba masować i sie uspokoić. Jednak ona cały czas sie boi. Proszę o pomoc, czy coś jeszcze należy zrobić? Czy szukać pomocy gdzie indziej? Czy zaufać weterynarzowi?
Pisze post grzecznościowo, przyjaciolka jest w takich nerwach, ze nie wychodzi ze stajni.
rvsa, mialam raz taki przypadek. Koń który przyjechał do stajni przyszedł z gulą ok. 15x5cm. Właśnie od zlego podania zastrzyku. Konia mocno bolalo, tak jak opisujesz nie chciał jeść bo schylanie bylo bolesne. Smarowaliśmy właśnie spirytusem i po paru dniach była duża poprawa aż do całkowitego wyleczenia. Na szczęście obylo sie bez żadnego rozcinania, oczyszczania. Proponuję tylko żeby do tego czasu az przestanie boleć podawać siano w sposób dostępny dla konia. My podstawiliśmy cała belke siana pod ogrodzenie zeby kon mogl swobodnie jeść, a w boksie w wysoko zawieszonej siatce.
fascinated, Gula na szyi po podaniu leku zdarza sie i nie jest to powód do płaczu. Możliwe, że po rozgrzewaniu zniknie ale może zrobić sie ropień i wtedy trzeba wezwać weta aby go przeciął. Mimo tego jest to mała cena bo na kolkę koń mógł paść w męczarniach
Nic jej nie będzie, należy rozmasowywać miejsce tak jak powiedział weterynarz. Takie gule bardzo często się wchłaniają "samoistnie", nic się nie stanie.
W ostateczności dziewczyny mają rację - w razie czego jest weterynarz i pomoże (przy rozcięciu czy czymkolwiek - a to nic takiego w porównaniu z kolką)

A następnym razem bardzo polecam dzwonić do weterynarza w takich sytuacjach i pytać - do jakiegokolwiek weterynarza... Jeśli JUŻ trzeba podać samemu, to przez telefon można zapytać się weterynarza w jaki sposób i ile czego podać.
Najlepiej to polecam nauczyć się podawać takie leki samodzielnie.

Nie chcę nikogo zjechać, to bardzo dobrze, że koleżanka się troszczy o konia, ale za często widuję sytuacje, w których laicy kupują konia, zawierzają właścicielom stajni/jakimś pseudotrenerom/czy ogólnie ludziom-instruktorom-kij wi komu-z koziej dupy i potem cierpią, martwią się, boją się, nie wiedzą co z koniem zrobić, bo "doradca" się zmył albo olał.
Uczyć się! Książki czytać! Pytać na forach!
Będzie dobrze 🙂
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
21 lutego 2022 21:11
I jeśli to nie jest kwestia "życia albo śmierci" albo "żaden lekarz nie może przyjechać", to lepiej się wstrzymać z samodzielnym podawaniem leków i poczekac na weta jeśli możecie
Bo co w momencie wstrząsu po podaniu leku?
Ja bym jednak ściągnęła weta na miejsce a nie na telefon, może się robić ropień, bo to jest raczej lek do podania dożylnie.
karolina_, No właśnie i tu jest problem, bo teoretycznie u koni powinno się podawać tylko dożylnie - ale u innych zwierząt można głęboko domięśniowo (byle nie podskórnie)...
Z resztą wydaje mi się, że nowoczesne podejście jest takie, że koniom można podać domięśniowo, ale nie będę się upierać, nie wiem.
Taką ilość jeśli nie da się dożylnie, przy podaniu domięśniowy trzeba rozbić na kilka wkłuć w różne miejsca.
Ja do tej pory boję się sama podawać dożylnie. Wgle mogli by tak jak na zachodzie robić właścicielom kursy upoważniające do podawania podstawowych leków jak pyralgivet po zaleceniu przez lekarza.
Nie chce mi się wierzyć w 100ml biovetalginu w dodatku podskórnie. Biovetalginu daje się max 3 strzykawki (60 ml), a płytko w szyję przecież się wbija dożylne zastrzyki właśnie. Koń się pewnie szarpnął, lub nie było ucisku po zastrzyku, krew wylała i jest klasyczny krwiaczek. Zdarza się nawet lek wetom...
Koleżanka mogłaby ogarnąć lekarza wetrynarii - specjalistę chorób koni, aby jednak w przypadku kolki przyjechał, lub polecił zastępstwo. Biovetalgin nie zawsze pomaga. Poza tym ktoś te konie powinien odrobaczać, szczepić, zęby kontrolować. I warto zastanowić się nad przyczyną kolki - bo skoro konie pod domem to i warunki kontrolowane w pełni.
Sankaritarina,
Iskra de Baleron,
_Gaga,
Na ulotce Biovetalginu jest napisane, ze można podawać domięśniowo, ale tylko koniom nieprzeznaczony do spożycia przez ludzi. Wet też powiedział, że domięśniowo można, ale w zad. Więcej niestety nie wiem. 😔

_Gaga, Niestety tak było, dopytałam i potwierdza. To było 100ml (cała buteleczka) Biovetalginu, według zalecenia weterynarza. Koń się w ogóle nie szarpał, stał spokojnie przez cały czas podawania leku. W to akurat wierze przyjaciółce na słowo, bo to naprawdę spokojny zimnioczek. Nie mam powodu, żeby kłamać tu na forum, w końcu jestem anonimowa i chce jedynie jakoś pomoc w całej tej sytuacji.

Konie są pod opieką najlepszego weta w naszym województwie, ale fakt, mogła podzwonić dalej. Myślę, ze spanikowała i po prostu zaufała tamtym ludziom w momencie gdy mieli ze sobą lek. Co do przyczyny kolki, jest ona bardzo jasna. Za dużo pokarmu podczas stania w boksach - silny wiatr, połamane drzewa u nich na wiosce i fruwające sztachetki od jakiegoś sąsiada. 😞
Nie ma co panikować już. Gulka się na pewno wchłonie, a koniowi nic nie będzie. Najważniejsze, że jeżeli podejrzewałyście kolkę, to zareagowałyście, plus za to ! Każdy chyba wie jak to jest, kiedy musisz sam zaradzić, bo wet nie odbiera, bo święto, bo to bo tamto..Na przyszłość dobrze jest zawsze przeczytać ulotkę leku, jak nie ma to w necie znaleźć i tego się trzymać. Tam jest dawkowanie wg masy konia i sposób podania.
rvsa, najlepszy wet w województwie nie zaleci podania leków bez zbadania konia... Najspokojniejszy koń może się szarpnąć przy wkłuciu, bo wkłucie jednak boli. Człowiek potrafi podskoczyć przy wbijaniu igły, a co dopiero zwierzak... Nie napisałam, że biovetalginu nie podaje się domięśniowo. A kolka od sztachet sąsiada to pomysł wyjątkowo udany, niestety w złym słowa tego znaczeniu. Z nadmiaru pasz konie się raczej ochwacą, niż zakolkują...
To wyżej to ja...
_Gaga, Ale po co ta złośliwość? Przyjaciółka i tak jest załamana, zrobiła co mogła w tamtym momencie i nie da się tego cofnąć. Docinki nic nie wnoszą.
Co do pogody i sztachet, to wybacz, ale nawet gdybym ja miała konie, to nie wypusciłabym ich na łąkę w taką pogodę. Zwłaszcza, jeśli nie byłoby mnie w domu, a alerty pogodowe były niepokojące. W mojej miejscowości położyło się wiele drzew, oni tez nie chcieli ryzykować mając na łące drzewa i nie będąc pewnym, czy sąsiedzi zabezpieczyli swoje posesje.
Pasza nie była zmieniana, konie stały w boksie, trudno powiedzieć, czy kobyłka kolkowała już wcześniej, gdyż została wyciągnięta z bardzo złych warunków i nie ma zbyt wielu informacji. Przyjaciółka zaś była przy podawaniu leku i wyraźnie potwierdziła, ze koń się nie szarpał, cały czas stał spokojnie. Weterynarz zaś jest polecany zarówno tu na forum, jak i z opinii innych i jest jednym z nielicznych wetow, którzy zawsze są pod telefonem, ponadto zna tą kobyłę.
Nie chce się kłócić, bo to nie mój koń. Chce tylko pomóc i podpowiedzieć co się dowiedziałam.
Dziekuje wszystkim za odpowiedzi! Przekażę niezwłocznie �
_Gaga, nie wiem na jakim Ty żyjesz świecie, ale milion razy weci zalecają Peralgivet zdalnie, bo wszędzie być nie mogą jednocześnie.
Perlica, żyję w świecie, w którym jak nie dojedzie jeden lek wet, to próbujemy z innym jeśli jest natychmiastowa potrzeba. Szczególnie, gdy właściciel konia niedoświadczony.
rvsa, nie wiem gdzie złośliwość... nigdzie nie napisałam aby konie wypuszczać w huragan...
_Gaga, a gdy kolejnych 5 nie dojedzie? to wtedy co?
Perlica, to w teorii nic, bo chyba samemu leków nie wolno podawać?
karolina_, nic albo zgon
karolina_, no ale teoria teorią. Jak koń ma umrzeć to chyba lepiej żeby był krwiak?

rvsa, BARDZO uważaj z robieniem zastrzyków w zad. Najgorszym powikłaniem z tych ropnych to własnie ropień na zadzie. Z szyi łatwiej to się wycina 😉

Ja wolę podawać dozylnie, właśnie dlatego ze nie ma odczynów.
Moja kobyła miała ostatnio gulkę ok. 4cm srednicy po SZCZEPIENIU. i 4 dni bolało tak, że koń się dotknąć nie dal. Grzałam i śladu nie ma.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
22 lutego 2022 13:22
Nam w zeszłym roku kobyła spuchła od ugryzienia. Obdzwoniłam WSZYSTKICH vetów. Jak finalnie zadzwoniłam na Służewiec, to pan powiedział, że oczywiście możemy przyjechać, ale najpierw poda mi do kogo dzwonić. Jak wymieniłam do kogo dzwoniłam, to po chwili ciszy stwierdził: "Wie pani co, to nie mam już kogo pani podać. Obdzwoniła pani wszystkich". Dał kilka wskazówek, udało się uniknąć wycieczki. Tak więc nie zawsze, niestety, kolejny vet da radę przyjechać. I nie była to kwestia, że ktoś nie odebrał. Odebrali wszyscy, tylko był akurat wysyp kolek.
<b>_Gaga,</b> a gdy kolejnych 5 nie dojedzie? to wtedy co?
Perlica,
Teoretycznie klinika
Praktycznie - zależy co się wydarza. Nie jestem niepełnoletnią, niedoświadczoną właścicielką koni trzymanych pod domem i wyciągniętych ze złych warunków, więc mi sporo łatwiej, niż opisywanej koleżance. Konie mam dorosłe i grzeczne, do dyspozycji hala - zatem zacznę od oprowadzania przy objawach kolkowych. Lek podam dożylnie i domięśniowo, zrobię wlew, jak trzeba to i zaszyję małą ranę, ale to taka totalna ostateczność. Liczę się z odczynami po zastrzykach, jeśli ktoś prosi o pomoc - mocno podkreślam, że nie jestem wetem....
Sondy robić się boję, badania per recrum nie ogarnę, USG nie mam (nawet jakbym miała to nie widzę różnicy pomiędzy obrazowaniem ścięgna i brzucha 😉 ).
_Gaga, wyżej napisałaś, że nie zaleci wet podania leków, skoro sam nie może przyjechać, a tu piszesz że jednak byś zrobiła inaczej.
Czyli jednak masz lek i go podasz, ale wyżej radzisz co innego.

A wspomniana właścicielka jest po opieką doświadczonych koniarzy, z tego co zrozumiałam.
Perlica, tylko, że _Gaga w trzecim zdaniu zawarła meritum swojej wypowiedzi.
Sama od roku jestem jako szybki kontakt gdy u znajomych coś dzieje się z koniem. I są rzeczy, których na ich kucu robić nie będę, ale są też takie, które wykonuję. Bardziej mnie drażni kobieta, która namówiła ich do zakupu, a jak dzwonią/dzwonili po poradę to rzuciła jakieś hasło z kosmosu i tyle było jej pomocy. A mi może ufają bo jednak już kilka lat konie mam i powiedziałam coś co bardzo ich zszokowało. I teraz po czasie już mnie zaczynają rozumieć.

A jeszcze tylko wtrącę, że do tych doświadczonych koniarzy mają teraz jakąś pretensję
Napisałam, że bez badania. Zbadać można i przez teleporadę przecież...
I znów - gdzie napisałam aby nie podawać leków? Napisałam że warto w razie w dzwonić do więcej, niż jednego weta. Często jak wet X nie może, to mówi aby do Y zadzwonić... i pisałam o tym, co warto zrobić na przyszłość, a nie że ktoś źle zrobił podając biovetalgin. Krwiaki i odczyny przy iniekcjach zdarzają się nawet lek wetom i nic w tym złego przecież, a lepszy lek podany jakkolwiek, niż męcząca kolka, która ciul wie czy minie...
Podsumowując MOIM zdaniem warto mieć namiary na kilku weterynarzy specjalistów chorób koni, oraz - w takim przypadku - dobrą opiekę koniarską. Tu to drugie zadziałało - i chyba dobrze...(?)
_Gaga, Zupełnie inaczej zrozumiałam Twoja wypowiedź.
Uroki forum 😉
Przepraszam, jeśli autorka poczuła się urażona...
to ja tak tylko tutaj zostawie, bo już nie raz ten temat poruszałam - teraz włascicielka konia jest spanikowana bo gulka na szyi i boli, a co by zrobila gdyby koń padł w wyniku zastrzyku ? jak osoba podająca zastrzyk tłumaczyłaby sie w sądzie ?


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się