Laicy o koniach

Zuziasta   Zakupoholik na odwyku...
29 grudnia 2008 16:26
Na starej volcie w tym wątku byłodużo śmiechu, więc niech taki temat powstanie i tu.  😀
CeraŁ   dużo dużo zmian..
29 grudnia 2008 20:40
nooo na starej Volcie jak szytałam te wszystkie strony to płakałam ze śmiechu 😀
Mam nadzieje że to również szybko się zapełni! 🙂
Koń maści kasztanowatej, z czarną grzywą i ogonem. 🙂
galopada_   małoPolskie ;)
29 grudnia 2008 21:15
ja sie dowiedziałam ze moj kn to arab  😍
Zuziasta   Zakupoholik na odwyku...
29 grudnia 2008 21:27
Nasz stajnenny dzieli konie na:
kasztany, brązowe, kucyka (moje konisko) i Huryse  😂
Zuziasta, a te ostatni to co co znaczy w przetłumaczeniu na polski?
asior   -nothing but eventing-
29 grudnia 2008 23:15
Cos mi sie zdaje, ze to imie konia :P

Moja kuzyka z Kanady:

"Ooo... a czemu ten konik je paluszki?" - chodzilo jej o ... slome  😁
Zuziasta   Zakupoholik na odwyku...
29 grudnia 2008 23:16
Tak, to imię konia.
No i jest jeszcze: Siwy i małe  😁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 grudnia 2008 23:17
Hetmanik?
Averis   Czarny charakter
29 grudnia 2008 23:18
A moja mama stwierdziła, ze mój prawie 75% Ślązak wygląda  jak, cytuję, 'pociągusek'  😵 Jestem adoptowana- to pewne  😁
chłopczyk jeźdzący na ląży, cytat ''no ja nie mogę no! bo ten koń ma nogi z tyłu!''  🏇
Zuziasta   Zakupoholik na odwyku...
29 grudnia 2008 23:29
Strzyga Hetmanik  😀
Pewna pani, która przyjechała odebrać dziecko z jazdy, powoli idzie przez stajnię i przygląda się koniom... i w pewnym momencie pyta: "Te konie to dużo mięsa dziennie jedzą?"  😲  😵
Kopyciak 🤣 trzeba było powiedzieć, że jedno- dwoje dzieci i mamusię na deser dziennie 😀
mój Tata zawsze zdziwiony jest moim zmeczeniem po jezdzie : " na koniu? tam to chyba ci sie tylko miesnie nosa zmęczyły od zaciskania przed smrodem"  😉 a mama na smar do kopyt mowi "krem do stóp dla konia"
darolga   L'amore è cieco
30 grudnia 2008 00:14
Kopyciak poległam  😵 😂


Wzięłam mojego tatę na lonżę, jego pierwszy raz. Parę ćwiczeń na początek.

-Tato, a teraz połóż ręce na biodrach
-... - tato rozgląda się na boki, raz na mnie, raz na konia, minę ma przedziwną
-hm?...
-yyy... córcia... ale gdzie koń ma te biodra?... - zapytał z czystą powagą


Innym razem... na placu było potworne błoto, zabandażowałam więc Siwej ogon, żeby sobie nie wybrudziła i wzięłam ją na lonżę. Na ławeczce obok ujeżdżalni siedziała typowa niedzielna rodzinka. Zmierzyli mnie wzrokiem. W pewnym momencie szepczą coś do siebie, patrzą się na mnie, obgadują. Ojciec wstaje, podchodzi do ogrodzenia...
-Przepraszam!
-Tak?
-A czy gdyby pani miała coś złamane, czułaby się pani w 100% dobrze?
-?? yhm... no raczej nie, w końcu jakiś tam uszczerbek zdrowia bym miała...
-właśnie! A czy gdyby miała pani coś złamane, to chciałoby się pani np. biegać?
-?? yhm... no raczej nie...
-właśnie! I ma pani sumienie męczyć tego konia, kiedy on biedaczek ma cały ogon połamany?!
-... buahahaha...

;]


Niedzielna rodzinka przyszła pooglądać koniki. Tatuś, zgrywając alfę i omegę, opowiada swojemu synowi (na oko ze 12 lat) o konikach...
-Czy wiesz, że konie są spokrewnione z nosorożcem?
-Naprawdę?
-Tak, bo nosorożec też należy do rodziny parzystokopytnych.
Odezwałam się:
-Konie należą do NIEparzystokopytnych.
-Bzdury pani opowiada, przecież koń ma cztery nogi!
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 grudnia 2008 09:44
Ciesz się, że to laik wystrzelił z tymi czterema nogami. Ja to niestety usłyszałam od jednej z naszych dresażystek... Wieki temu to było i były to początki jej kariery, ale jednak.

Co do ciekawych tekstów. Wchodzę na jazdę, za mną maszeruje dziewczę ze srokaczem i drugie z gniadoszem. Za nimi wpada roztrzęsiona mama dziewczęcia od gniadosza i zaczyna słowotok, że jestem nieodpowiedzialna, że to niemoralne, że jakim prawem wpuszczam na jazdę konia, który jest narowisty, że przecież jej dziecku coś się może stać. Stanęłam, jak wryta, bo oba konie idą równo, grzecznie. Pytam, o co chodzi. Otóż, srokaty pokazuje białka oczu, a to przecież znaczy, że jest narowisty i za chwilę kogoś zabije... Co chwila przychodziła zerknąć, czy jej dziecię jeszcze żyje. Jak przyszła pod koniec jazdy, to dziecię siedziało na srokaczu, a drugie na gniadym, bo się chciały zamienić, bo ten srokaty taki fajny i grzeczny.  😀 Mama była w szoku, ale nie protestowała, gdy kolejne jazdy córka na tymże srokaczu odbywała.

Wiem, że srokate konie wyglądają demonicznie, ale to chyba nie powód, żeby od razu zaliczać je do morderców.

I sytuacja, która powtarza się w sumie za każdym razem:

Rodzic: A na jakim koniu dziecko będzie jeździć?
Ja: Jeśli jeździ samodzielnie, to dostanie na pierwszą jazdę u nas Demona.
Rodzic (z lękiem w oczach): Ale może jednak jakiegoś spokojnego?
Ja: Bez obaw, on tylko z imienia taki jest.

I jeszcze sytuacja, gdy rodzice widzą, że wsadzam dziecko na dużego konia, a obok pod jeźdźcem chodzi hucułek (krnąbrny i na prawdę pod dobrze jeżdżące osoby):

Rodzic: Ale ona będzie jeździć na tym małym?
Ja: Nie, na tym dużym siwym.
Rodzic: Ale ten mały jest dla niej idealny wzrostem.
Ja: Ale charakterek ma koszmarny, a ja lubię pana córkę. 🙂

Jeszcze tekst mojej babci, jak pokazałam jej film z moich jazd:
"Dlaczego tak ciągle podskakujesz na tym koniu?" - chodziło oczywiście o kłus anglezowany.
Moja mama jest pełna chęci do poznania całej teorii koniarstwa i jeździectwa. Kojarzy nawet, co to są zmiany nogi co tempo  🤣 Nałogowo opowiadam jej wszystkie jazdy starając się o zrozumiałe porównania. Np. gęsta serpentyna to takie halsowanie (mama jest sternikiem jachtowym 😉 ). Ostatnio zabiła mnie pytaniem: "co wy tam ostatnio się uczyliście? Brzuszki i ramionka?"  🙄 Chodziło oczywiście o brzuszki ("daszki" w kłusie czy galopie, czyli zjeżdżanie ze ściany do X i z powrotem na ścianę) oraz ... łopatki  😁
Kami   kasztan z gwiazdką
30 grudnia 2008 10:38

-właśnie! I ma pani sumienie męczyć tego konia, kiedy on biedaczek ma cały ogon połamany?!
-... buahahaha...



Padłam  :wysmiewacz22:
kocham ten wątek  :wysmiewacz22:  😁
Zabrałam kolege do stajni bo chciał spróbować pojeździć. Wsadziłam go na taką klaczkę a on do mnie zupełnie poważnie: "słuchaj , koń w damskim wydaniu to konica?"

Sytuacja druga: siedzimy w stajni, toczy się gadka na temat szkodliwości czarnej wodzy w jakimś tam konkretnym przypadku, siedzi obok nas koleżanka, która zajmuje się jednym ze stajennych koni-dziewczyna jeżdżąca ale jeszcze zaliczająca się do laików i przysłuchuje się rozmowie. Następnego dnia przylatuje do stajni podbiega do nas i z pełną powagą: " słuchajce kupiłam brązową wodze, bo przy moim jest czarna a ona podobno szkodzi"

Jeździmy sobie dyliżansem po starówce i jeden z czterech koni gubi podkowe, no to co sprzęt mamy, osobę która szkody naprawi też, bierze podkowe, podkowiaki młotek i przybija a tu nagle na głowe sypie się grad uderzeń torebką jakiejś staruszki bo jak my tak możemy gwoździe w nogi wbijać, wrzask, raban i zbiegowisko dookoła....
efka   CEL - zadanie, które wyznaczamy naszym marzeniom
30 grudnia 2008 11:09
Wczoraj na hali: jeżdżę sobie, jeżdżę, ponieważ był tłok to robiłam sporo chodów bocznych, półpiruetów, ustępowań itede czyli tzw. dużo pracy na małym obszarze 😉 przejeżdżam obok mamy jednej z dziewczynek jeżdżących w rekreacji i pada pytanie: przepraszam Panią, czy ten koń jest z baletu??? 😉
cieciorka   kocioł bałkański
30 grudnia 2008 12:10
Pegasuska, ktos na ex forum pisał ze w decathlonie prosił o czarną wodzę a poani mówi: czarnej nie ma, czy może być brązowa? 😉
hahaha, Cieciorka - gratulujemy Pani w Decathlonie znajomości asortymentu🙂

Innym razem... na placu było potworne błoto, zabandażowałam więc Siwej ogon, żeby sobie nie wybrudziła i wzięłam ją na lonżę. Na ławeczce obok ujeżdżalni siedziała typowa niedzielna rodzinka. Zmierzyli mnie wzrokiem. W pewnym momencie szepczą coś do siebie, patrzą się na mnie, obgadują. Ojciec wstaje, podchodzi do ogrodzenia...
-Przepraszam!
-Tak?
-A czy gdyby pani miała coś złamane, czułaby się pani w 100% dobrze?
-?? yhm... no raczej nie, w końcu jakiś tam uszczerbek zdrowia bym miała...
-właśnie! A czy gdyby miała pani coś złamane, to chciałoby się pani np. biegać?
-?? yhm... no raczej nie...
-właśnie! I ma pani sumienie męczyć tego konia, kiedy on biedaczek ma cały ogon połamany?!
-... buahahaha...



Z jednej strony można się śmiać, bo sytuacja faktycznie śmiechowa. Ale...w sumie jakoś mi się nieco lepiej zrobiło po przeczytaniu tej historii. Przy całej znieczulicy dookoła, to jednak dobrze wiedzieć, że czasem, jak ktoś uważa, że zwierzakowi dzieje się krzywda, to reaguje. Tu akurat racji nie miał, ale następnym razem, może uda mu się pomóc 😉
Sympatyczniej jakoś 🙂
dempsey   fiat voluntas Tua
30 grudnia 2008 13:13
mało mam styczność z początkującymi ale ostatnio znów spotkałam się z tradycyjnym:
- dlaczego on się tak zmęczył, bardziej niż drugi?
- ale skąd pomysł, przecież raczej suchy, oddycha normalnie
- ma strasznie zapieniony pysk..
zawsze ale to zawsze początkujący kojarzy zapieniony koński pysk z "toczeniem piany" znanym chyba z literatury, a może to zdjęcie wściekłych lisów z plakatów o szczepieniu.. w każdym radzie jak nie chory to przynajmniej zmordowany.
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
30 grudnia 2008 13:15
to ja wrzuce tekst mojej kuzynki sprzed kilku lat. W sumie nie jest laikiem, ale do laikow mowila... hehe

jedziemy sobie kiedys przez wioche, a tam dzieciaki wyskakuja z zagrody i zaczynaja nas patyczkami obrzucac. konie nie reaguja i ida dalej, ale jeden z nich podnosi ogon i zostawia po sobie slad na asfalcie
- aaa hahaha - smieja sie glupie dzieci - paatrzcie!! on robi kupe!! a hahahaha!
- tak. - mowi moja kuzynka - bedziecie mieli sie w czym bawic.

😎
Bo ten koń mi anglezuje! - 'amazonka' na pytanie instruktorki, dlaczego nie przeszła do stępa.
Zuziasta   Zakupoholik na odwyku...
30 grudnia 2008 13:43
Lonżuję sobie konia na pessoa i słyszę:
-Tato... a dlaczego ten koń jest obwiązany sznurkami...?
-Żeby nie uciekł.  😎
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
30 grudnia 2008 13:46
boskie teksty!  😀iabeł:

je nigdy nie zapomne bucików na nóżkach - ochtaniaczy
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się