Kącik Ujeżdżenia

Ale dosiad efektywny wcale nie oznacza brzydkiego dosiadu. Bush bardziej chodzi o to, że dostad musi być przede wszystkim efektywny, a jeżeli pewne niedociągnięcia w tym nie przeszkadzają to można je pozostawić, skoro i jeździec i koń pracują prawidłowo.

edit: ja też bym nie szukała trenera stricte dosiadowego, chyba że na symulatrze  😜
Natomiast nie wiem czy do końca chciałabym pracować z trenerem, który zupełnie ignorowałby mój dosiad.
busch   Mad god's blessing.
15 stycznia 2012 00:46
Hanula, nie zrozumiałaś mojej wypowiedzi. Garb jest istotną przeszkodą w komunikacji z koniem - pogorsza się czucie "sprzętu". Tylko chodzi mi o to, żeby właśnie przez ten pryzmat na niego patrzeć i w ten sposób go naprawiać. A nie, że jest ładny jak brązowe owijki, więc się prostujemy, bo wtedy można wymuszać na sobie wyprostowanie siłowym ściągnięciem łopatek i się na koniu zablokować. Natomiast kiedy poprawia się garba, by lepiej powodować koniem, to do takiej sytuacji nie dojdzie.

nawet jesli lopatka na kole, czy trawers na kole sprawia nam trudnosc i kon jest sztywny, to nie oznacza, ze nie jest gotowy, to oznacza, ze powinnismy zostac na tym poziomie az do czasu, kiedy bedzie to dla nas jako pary latwe.  czym jest ciag, niczym innym jak trawersem na przekatnej, wiec nie ma sensu go robic bez dobrych trawersow na scianie.
pamietam taki trening z Zagersem, gdzie zrobilam setki trawersow na scianie w galopie.  do wyrzygania, jedynym urozmaiceniem byly zmiany tempa galopu w trawersie.  bylo ciezko, potem coraz latwiej.  efekt mnie zaskoczyl, bo jak w koncu, pod samo kniec treningu wyjechalam na prosta, uczucie jakosci galopu bylo takie, jakiego nigdy wczesniej nie mialam.  bo trawersy wymagaja bardzo mocnego zaangazowania zadu.  i to bylo zamiast robic kilometry na kolach.  Richard dolozyl do tego kola, ale w zmianach tempa i przejsciach, przejsciach, przejsciach, w momencie kiedy zad byl juz szybszy i mozna bylo kontynuowac prace nad jakoscia.

tak wiec mysle, ze praca na kolach jak najbardziej tak, ale wlasnie z lopatkami, trawersami, zgieciami i przejsciami. nawet jesli nie wychodza dobrze, bo konie sa sztywne, to tym bardziej jest to sygnal, ze nalezy taka prace kontynuowac az motoryka ruchu konia sie poprawi. bo te cwiczenia wlasnie ulatwiaja jej poprawe.


Pozwolę się z Tobą nie zgodzić. Nie można robić pięćset razy źle tego samego elementu i czekać aż za 501 razem wyjdzie dobrze. To nie może tak działać, ponieważ jeździmy nie motorem, tylko żywym organizmem, który: sztywny na pewno nie czuje się komfortowo, sztywny może nabawić się zakwasów (=zniechęcony, jeszcze bardziej negatywnie nastawiony koń), uczony jazdy elementów złej jakości może sobie wykoncypować, że właśnie tego się od niego wymaga.

Oczywiście jeśli koń jest przepuszczalny, podstawiony itd., to można robić trawersy, jak Ty na Otello podczas treningów, które pomagają w jeszcze większym podstawieniu - w końcu po to te wszystkie elementy zostały wymyślone. Ale nie może być sytuacji, że na trening z Zandvoortem (czy inną gwiazdą) przyjeżdża para przede wszystkim niezgrana ze sobą i niejeżdżąca na kontakcie, która oczekuje od trenera, że zostaną zastosowane ĆWICZENIA, które naprawią wszystko. Najpierw podstawy - jazda po prostych i kołach - potem ćwiczenia.

No i wreszcie - konie przecież nie muszą jakoś specjalnie mocno trenować, by umieć zrobić łopatkę lub trawers. To nie jest jak szpagat u ludzi, że żmudnymi ćwiczeniami wreszcie zmusza się nieposłuszne ciało do uległości. Bardziej porównałabym to do sprintu - każdy koń jest w stanie zrobić łopatkę, tak jak każdy człowiek jest w stanie biegnąć sprintem. Jest to oczywiście męczące, zwłaszcza jeśli wykonywane poprawnie, a mistrzostwo wymaga od nas treningu, ale nie trzeba tego się wyuczać. Ponieważ zrobienie łopatki/trawersu jest naturalną umiejętnością konia - w końcu wynika z prostej umiejętności zgięcia w którymś miejscu - to sztywność, lub inne błędy w tych ćwiczeniach muszą świadczyć o błędach jeźdźca lub jazdy przez niego proponowanej. A ponieważ wina jest po stronie jeźdźca, to nie można za nią karać konia wykonywaniem ćwiczenia na sztywnych mięśniach do skutku. I dlatego właśnie moim zdaniem jeżdżenie złych łopatek jest bezcelowe i w przypadku problemów z łopatkami należy cofnąć się do jazdy po prostych i kołach, a potem powrócić do tematu, gdy koń już jest odpowiednio przepuszczalny itd.
I jeszcze uprzedzając ewentualne obiekcie do mojej metafory sprintu. "Wolnego" sprintu amatora nie można porównać do łopatki zrobionej na sztywnym koniu. Dlaczego? Ponieważ sprint początkującego jest nadal wykonanym poprawnie ćwiczeniem, stosownie do jego zaawansowania treningowego. Sztywna łopatka jest źle wykonanym ćwiczeniem, bezużytecznym treningowo, ponieważ sztywny koń ani się od tej łopatki nie rozluźni, ani nie podstawi, ani w ogóle nic nie zrobi pozytywnego. "Wolny" sprint porównałabym to łopatki o niewielkim stopniu zgięcia, łopatki wykonywanej przez krótki czas, lub łopatki np. z zaburzeniem toru ruchu (zjechaniem ze ściany) - czyli ćwiczeniem wykonanym w gruncie rzeczy prawidłowo, ale na niskim stopniu wtajemniczenia konia w temat  😉
ovca   Per aspera donikąd
15 stycznia 2012 06:14
Włączę mały OT- ale muszę w końcu napisać, że jako westernowiec czerpiący garściami z ujeżdżenia jestem absolutną fanką postów busch
( nawet w niedzielę o 7 rano )  :kwiatek:
Ok, to ja dalej ciągne temat 😉 kogo mozecie jeszcze polecic?
Dziekuje Hanula za zaoferowanie trenerki, na razie nie dam rady wybrac sie az na sama gore Polski biorac pod uwage ze jestem z Krakowa 😉 ale bede miala to na uwadze i kto wie 🙂
Wszystko to o czym piszecie oczywiscie jest prawda i wcale tego nie neguje bo mam takie samo zdanie, poprostu z lenistwa nie chce mi sie pisac elaboratu po kolei o co dokladnie mi chodzi 😉
jeszcze raz sie powtorze, ze sa takie kliniki pod katem dosiadu (w tym biodro, lydka, reka) takie jak kliniki z Elaine. Tylko o tym slyszalam wiec na tym bazuje, stad pytanie kto u nas jest najlepszy zeby skupial sie przede wszystkim na jezdzcu, moze ktos u nas tez organizuje takie kliniki DOSIADU 😉 Potrzebuje kogos kto bedzie na tyle fachowcem zeby przez godzine nie robic zadnych elementow, nie skupiac sie stricte na koniu tylko na mnie, zeby byl w stanie od od a do z wytlumaczyc mi ktory miesien w ktorym momencie rozluznic, puscic itd itd.
Pozwole sie zapytac Lostak czy Birgitt, o ktorej mowisz i z ktora wspolpracujecie, przyjezdza tylko do was czy jezdzi jeszcze gdzies w Polske?
lostak   raagaguję tylko na Domi
15 stycznia 2012 07:20
bush, mozemy sie nie zgadzac, przeciez to nic zlego.

przeczytaj artukul w styczniowym swiecie koni o Panu Gerd Heuschamann. tam facet znacznie lepiej niz ja wytlumaczyl to co chcialam tu powiedziec.  uwazam ze jezdzcy ktorzy biora udzial w klinikach sa na wystarczajacym poziomie, zeby probowac robic dobre lopatki czy trawersy. mysle ze po porstu w codziennej pracy poswiecaja temu za malo czasu. mysle ze roznica pomiedzy naszym mysleniem polega na tym, ze ty traktujesz lopatke lub trawers jako cel- celement ktory musi byc prawidlowo wykonany, ja traktuje lopatke i trawers (nie chodzi mi o ksiazkowe ustawienie, nie o to aby na kole zgiac konia w idealnego banana w trawersie i zeby podrozowal, tylko reakcje na sygnal, nawet male ustapienie zadu do srodka na kniu, ktory pozostaje na kole) jako pomoc koniowiw zaangazowaniu tylnej nogi, czyli droge do lepszego podstawienia.  dlaczego?  bo jestem przekonana, ze dla jezdzca jadacego na kole wyczucie dosiadem zadnich nog, uzywanie pomocy tak aby je angazowac jest znacznie trudniejsze jadac po prostu na kole, niz wykonujac cwiczenia ktore bardziej tego od konia wymagaja.

moze nieskladnie to tlumacze, ale wlasnie jazda tylko na kole, zeby nie bylo tylko pustym przebiegiem wymaga wiekszych umiejetnosci niz dazenie do tega samego efektu wykonujac cwiczenia wspomagajace.  oczywiscie nie pisze o mlodych koniach, tylko o parach z poziomu osob tore biora udzial w klinikach, takich jak ostatnia w warce.  gdyby ci jezdzcy poswiecili najblizsze dwa miesiace tylko na taka prace (zreszta dokladnie tego typu prace pokazywala ulla na swjej klinice aby rozluznic  konie i wstawic je na prawidlowe pomoce) to by poczuli efekty.

cytat z jego wypowiedzi"dlaczego chody boczne sa kluczem do wytrenowania miekkiego i pracujacego grzbietem, wyprostowanego konia?"

jakies 10 lat temu bylem jeszcze profesjonalnym jezdzcem. na treningach ciagle slyszalem "rece na dol, pchaj,nogi blisko" nie czulem sie z tym szczesliwy, mimo ze zdobylem jedna z najwyzszych nagrod jezdzieckich w niemczech.  dzisiaj wiem, ze nie mialm w tedy tak naprawde pojecia o tym, jak powinienem jezdzic. jezdzilem na koniach sztywnych od uszu do ogona.  i tak 10 lat temu pewna osoba namowila mnie do odwiedzenia pewnego miejsca na poludniu niemiec. ....  zobaczylem 10-12 koni koni pracujacych codziennei, stanalem w rogu ujezdzalni i patrzylem na treningi.  byly tez dwa konie w korekcie z zaburzonym grzbietem i potylica... byly jezdzone caly czas w stepie...mnie to zdziwilo bo bylem nauczony ze robi sie dwa kolka i zaczyna klus.... 70-80% calego treningu stanowily chody boczne - lopatka, trawers, renwers. poatrzylem i nic nie rozumialem...  wrocilem do domu i wyciagnolem kilkuletniego konia skokowego jezdzonego permanentnie na czarnej i sztywnego jak koza.  wsiadlem i podjolem projekt🤔tep. kosztowalo mnie to troche energii, by sklonic go do chodow bocznych wzdloz sciany.  pamietam dwie rzeczy, chody bczne musza byc wykonywane powoli i od swobodnego dosziadu, a tutaj miekki dosiad na poczatku byl niemozliwy, kon byl twardy jak deska, wykonywalem ustepowania wzdluz sciany, oddawalem wodze, a kon mial tak zadarty leb, ze moglem mu postawic kawe na nosie i ona by nie spadla. znowu ustepowanie, oddalem wodze i znowu. az w koncu zauwazylem, ze kon jest coraz luzniejszy i coraz swobodniej od samego dosiadu moge wykonywac chodzy boczne. ...  stosowalem coraz mniej lydki i udalo sie.  po 15-20 minutach cos poczulem, poczulem ze grzbiet unosi sie, nie moglem w to uwierzyc. ... na poczatku siedzialem na zwisajacej kolysce, poczulem ze grzbiet sie unosi a kon zaokraglil sie i kawa mi spadla!.  wzialem kolejnego konia, to samo, nie ciagnalem przodu, wzialem tylko tyle kontaktu ile potrzebowalem do wykonania chodow bocznych i miekko, nie ustawiajac glowyzaczalem te chody wykonywac- wolne, swobodne ruchy boczne i nagle poczulem grzbiet do gory.  a po jakims czasie kon zaczal przezuwac wedzidlo.  7 lat pozniej zrozumialem dlaczego..."

ufff...
bush tak na marginesie to powinnas pamietac z conajmniej setki postow ktore napisalam na tym forum ze uwazam ze wykonanie wszystkich "elementow" wynika ze stopnia ujezdzenia konia a nie z "cwiczenia elementow" bo to jest moim zdaniem zwyczajna tresura a nie ujezdzenie.  Natomiast 🤔 uwazam osobiscie ze nie zaproponowal Z. nic co by mnie ujelo na tyle zeby w tych klinikach uczestniczyc zkoniem.
W podanych przeze mnie przykladzie pisalam o lopatce - moglabym tez napisac o zuciu gumy - posluzylam sie przykladem dla lepszego zobrazowania tego czego mi brakowalo. I tyle, zadnej filozofii.  😀iabeł:
bush, a ja, jako amatorka ujezdzenia, musze powiedziec, ze świetnie się ciebie czyta  🙂 taki maly offtop - studiujesz/studiowałas coś humanistycznego?
busch   Mad god's blessing.
15 stycznia 2012 13:23
przeczytaj artukul w styczniowym swiecie koni o Panu Gerd Heuschamann. tam facet znacznie lepiej niz ja wytlumaczyl to co chcialam tu powiedziec.  uwazam ze jezdzcy ktorzy biora udzial w klinikach sa na wystarczajacym poziomie, zeby probowac robic dobre lopatki czy trawersy. mysle ze po porstu w codziennej pracy poswiecaja temu za malo czasu. mysle ze roznica pomiedzy naszym mysleniem polega na tym, ze ty traktujesz lopatke lub trawers jako cel- celement ktory musi byc prawidlowo wykonany, ja traktuje lopatke i trawers (nie chodzi mi o ksiazkowe ustawienie, nie o to aby na kole zgiac konia w idealnego banana w trawersie i zeby podrozowal, tylko reakcje na sygnal, nawet male ustapienie zadu do srodka na kniu, ktory pozostaje na kole) jako pomoc koniowiw zaangazowaniu tylnej nogi, czyli droge do lepszego podstawienia.  dlaczego?  bo jestem przekonana, ze dla jezdzca jadacego na kole wyczucie dosiadem zadnich nog, uzywanie pomocy tak aby je angazowac jest znacznie trudniejsze jadac po prostu na kole, niz wykonujac cwiczenia ktore bardziej tego od konia wymagaja.

Nie traktuję absolutnie łopatki jako celu samego w sobie, jest to kolejne ćwiczenie wykonywane podczas jazdy, mające doprowadzić do coraz lepszego samoniesienia, zebrania itd. konia. Różnica pomiędzy nami jest taka, że gdybyś Ty miała problem w ciągu z brakiem zgięcia i usztywnieniem, to spróbowałabyś naprawić to, jeżdżąc dużo ciągów. Ja zostawiłabym temat uznając, że najwidoczniej gdzieś wcześniej został popełniony błąd, którego jedynie efektem jest źle pojechany ciąg - a ponieważ nie można naprawiać złego złym, to należy powrócić do elementu łatwiejszego, znaleźć problem eskalujący się w ciągu, poprawić i dopiero potem pojechać ciąg.
Tak, jak już wcześniej pisałam, jest zdumiewająco mało problemów, które naprawia się podczas wykonywania elementów - chociaż wiem, że wiele jeźdźców pragnęłoby, by było zupełnie inaczej.
Ćwiczenia - jakiekolwiek - mogą wymagać od konia więcej, niż jazda po kole, tylko jeśli są wykonane prawidłowo. Z pewnością widziałaś w swojej długiej karierze jeździeckiej niejedną 'zatkaną' łopatkę - czy uważasz, że tak pojechana łopatka może w czymkolwiek pomóc? Jak już kilka razy pisałam: każdy element niewykonany dobrze jest bezużyteczny z punktu widzenia treningu. Dlaczego? Bo wspominanie przez Ciebie większe zaangażowanie zadu jest owszem efektem chodów bocznych, ale tylko wtedy, gdy koń pozostaje w impulsie, na kontakcie, rozluźniony i aktywny. Jeśli cokolwiek się w tym popsuje, łopatka nie zaangażuje Ci zadu w ogóle.
Podobnie ma się sprawa z przejściami, które są tak gloryfikowane przez niemal wszystkich szkoleniowców. Oczywiście dobrze wykonane przejście jest niesamowicie pomocne w wytłumaczeniu koniowi, po co ma zad. Ale jeśli przejście będzie wykonane nieprawidłowo, na sztywnym koniu, nie przez szyję, czy bez używania przez konia zadu, to może być robione nieskończoną ilość razy i nie poprawić absolutnie niczego.
Z przejściami w ogóle jest śmiesznie, bo dobrze poprawiają chody, ale jednocześnie bez poprawnych chodów nie są możliwe do dobrego pojechania - ot taki paradoks  😉

Co do Twojego przekonania o tym, że na konsultacje jeżdżą ludzie, którzy nie powinni mieć problemów z trawersami. Ja tam mam bardziej wrażenie, że na konsultacje jeżdżą ludzie, którzy mają na nie kasę (niemałą) i chcą się w takie coś bawić - nie można zakładać, że w tej grupie wszyscy jeżdżą dobrze  😉

Artykułu pewnie nie będę czytać, ogólnie mam taką (kolejną  😵 ) teorię, że o jeździectwie nie powinno się zbyt dużo czytać, bo nigdy nie wiadomo, od kogo tak naprawdę kupuje się wiedzę i ile z tej wiedzy rzeczywiście autor realizuje w życiu, a ile to tylko teorie wymyślone w postprodukcji  😉

hedonistka - jestem na drugim roku polonistyki  😉

ovca - przyjmuję daniny w żelkach i innych wyrobach cukierniczych  😎
lostak   raagaguję tylko na Domi
15 stycznia 2012 14:54
Różnica pomiędzy nami jest taka, że gdybyś Ty miała problem w ciągu z brakiem zgięcia i usztywnieniem, to spróbowałabyś naprawić to, jeżdżąc dużo ciągów.

gdybym miala problem z ciagiem, to bym wrocila do wyjezdzania naroznikow i z nich lopatek, wrocilabym do trawersow i dopiero potem do ciagow.

natomiast uwazam ze myslenie, ze po pojezdzeniu dobrze na kole i dopiero po tym jak kon bedzie luzny i dobry, bedzie sie robic dobrze inne elementy jest utopijne.  lopatki beda dobre jak sie ich wykona tysiace, trawersy beda dobre jak sie ich rowniez wykona tysiace. i w podstawach pracy z koniem sa jak dla mnie sprawdzianem. zakladasz, ze lopatka od razu bedzie dobra?  nie bedzie. kon na poczatku nie rozumiejac o co chodzi, nawet luzny i na pomocach wcale nie musi jej zrobic dobrze. trzeba cwiczyc.

nie wiem dlaczego zakladasz, ze ludzie z klinik nie sa w stanie pracowac nad trawersami na kole.  to jakie wg ciebie umiejetnosci musi miec jezdziec zeby wziac udzial w klinice?  i mysle, ze dla wielu osob, ktore biora udzial w klinikach jest to bardzo duze wyzwanie finasowe, odkladaja na nie, wcale nie oznacza ze maja kase i dlatego jezdza.  chca sie uczyc i to chyba dobrze.  z twojego postu wywnioskowalam, ze nie warto czytac, bo to teoria, nie warto uczestniczyc w klinikach bo to dla tych co maja kase, wiec co?  nawet powrot do podstaw, o ktorych przeciez wszyscy teoretycznie wiemy lepiej jest robic pod okiem kogos kto robi to naprawde dobrze, niz samodzielnie.

frees

RWYM dalej funkcjonuje, jesli ci to jest potrzebne i ktos z tych instruktorow do Polski przyjezdza. Z tego co wiem to Ania co tlumaczyla organizowywala te przyjazdy zrobila papiery instruktorskie RWYM i trenuje ludzi tez w Warszawie. Jesli nie zachowalas do niej kontaktu to pisz na pw.
bush z Twoich postow wynika raczej, ze właśnie duzo czytasz, a mało jeździsz, nie wiem jak jest na prawde, nie wiem czy jesteś zawodnikiem, nie chce Cie obrazić. Jednak nie ćwicząc łopatki czy trawersu nigdy nie bedziesz wykonywać takiego ćwiczenia dobrze, nie piafujac nie będziesz piafować dobrze.. no bo co wrócisz do łatwiejszego ćwiczenia? stwierdzisz, że ono tez nie wychodzi więc zejdziesz niżej... i co będziesz tak wracać? az w końcu staniesz przed koniem i stwierdzisz, że lepiej w ogóle nie wsiadać.. troche sie zapędziłam😉

a odezwałam się tylko dlatego, że lostak przytoczyła artykuł ze ŚK, nad którym jest fotka i na której jest właśnie ja z moim koniem i to na moim koniu jeździł dr H. podczas konferencji, także jestem w temacie i doskonale czuję sprawę

bush abstrahujac od calej reszty zgadzam sie z Toba (niestety  🤔 ) w 100% - na konsultacja jezdza przede wszystkim osoby ktore na to stac. I to jest m.in. przyczyna kulawizny jezdziectwa w Polsce, ze albo Ciebie stac albo mozesz jezdziectwo sportowe/zawodnicze odstawic na polke.  😵 Ale to OT.
lostak   raagaguję tylko na Domi
15 stycznia 2012 19:53
[quote author=lets-go link=topic=11.msg1261552#msg1261552 date=1326656811]
bush abstrahujac od calej reszty zgadzam sie z Toba (niestety   🤔 ) w 100% - na konsultacja jezdza przede wszystkim osoby ktore na to stac. I to jest m.in. przyczyna kulawizny jezdziectwa w Polsce, ze albo Ciebie stac albo mozesz jezdziectwo sportowe/zawodnicze odstawic na polke.   😵 Ale to OT.

[/quote]

lets-go sorki, to brzmi jak zarzut.  a myslisz ze pieniadze to spadaja z nieba?  a na swiecie ludzie jezdza i maja konie za darmo?  a trenerzy charytatywnie spedzaja czas i zyja powietrzem?  w kazdym sporcie albo cie stac, albo go nie uprawiasz.  zaraz dojdziemy do tego ze w socjalizmie bylo lepiej bo wszyscy mieli po rowno. a kulawizna polskiego jezdziectwa jest chyba cos zupelnie innego niz to, ze na kliniki jezdza ludzie ktorych na to stac, nareszcie!!!! 
brzmisz jakbys zamiast sie cieszyc ze jezdziectwo sie rozwija, to narzekasz, ze omija ciebie...  sorki, ale tak brzmisz.  kazdy jest kowalem wlasnego losu.
lets-go, a gdzieś jest inaczej?? Wiesz co, u nas z tego co wiem to jakaś tam kariera zawodnicza i tak jest łatwiejsza - przynajmniej do pewnego poziomu niż na zachodzie. Więc nie ma co przesadzać...
lostak   raagaguję tylko na Domi
15 stycznia 2012 20:01
zmieniajac troche temat.  Koniczka, sa nowe przepisy ujezdzenia.  jako specjalistka od przepisow, trzeba na cos zwrocic uwage, czy to kosmetyka?
Lets-go Oooo! Przepraszam! A ja jestem z powodu nie tylko braku umiejętności, doświadczenia i odpowiedniego wierzchowca rekreantem ale jestem upartym rekreantem bardziej z powodu psychiki i zamierzam nim pozostać. Nie zmienia to faktu, że lokalnie korzystam z każdej możliwości jazdy pod okiem naprawdę doświadczonej osoby i w przyszłości i na takie kliniki zamierzam się wybrać! I szczerze mam gdzieś czy ktoś poczułby się urażony faktem, że nagle w grupie jest osoba co w życiu L nie pojechała.


A w ogóle to mam wrażenie, że zarówno Busch jak i Lostak w zasadzie próbują to samo przekazać tyle, że każda z was odnois się do innej fazy treningu.
Buszh  opisuje sytuacje gdy nie ma sensu robić czegoś 500 razy skoro nie wychodzi bo nawet jeśli nagle za 501 wyjdzie to do niczego nie doprowadziło, bo 500 razy wdrukowaliśmy (przećwiczyliśmy) złe wykonanie. więc już po 3cim razie trzeba szybko szukać co powoduje tą niemoc.
Lostak znów pisze o wykonywaniu danego elementu ale nie tak poprawnie, dokładnie, co wynika z braku wyćwiczenia odpowiednich mięśni itd., których nie da się wyćwiczyć w inny sposób dla tego elementu li tylko podczas wykonywania dokładnie tego elementu.

Problem polega na tym, że nie każdy umie odróżnić złą jakość wykonania wynikającą z braków "wcześniejszych" od zlej jakości wykonania wynikającej z niewyćwiczenia danego elementu. I tu ewidentnie trener z ogromnym doświadczeniem jest b. pomocny.
busch   Mad god's blessing.
15 stycznia 2012 20:06
lostak, ja nie zakładam, że ludzie uczestniczący w konsultacjach nie umieją jeździć trawersów. Zakładam, że czynnikiem odsiewającym ludzi z konsultacji i ludzi, którzy nie uczestniczyli w konsultacjach, nie jest ich zaawansowanie w jeździe konne, ale dysponowanie dużą gotówką i chęciami uczestnictwa w konsultacjach. Rzeczywiście niektórzy spośród tej grupy będą oprócz tego dobrze jeździć, ale niektórzy nie - i to chciałam zauważyć, to wszystko.

Czym innym jest też szlifowanie łopatki do doskonałości, a czym innym próby wmawiania sobie, że źle robiona łopatka doprowadzi do dobrej łopatki. Oczywiście, że na początku koń może robić łopatkę np. w niewielkim zgięciu, lub przez krótki czas (pisałam o tym), ale nawet na początku nie można zaakceptować sztywności, braku kontaktu, czy innych błędów w elemencie, ponieważ po grzyba robić taki element.

Wergeel, - jeśli nie jestem zawodnikiem, to znaczy że muszę być cienka? 🙂
Co do piafu, to prosta sprawa - nawet początkujący koń w piafie musi umieć się podstawić jak do piafu. Tutaj jest element tego ćwiczenia, bez którego staje się bez sensu, a w tym konkretnym przypadku staje się tupaniem w miejscu. Natomiast oczywiście na początku piaf może trwać tylko jeden-dwa kroki, bo jest trudny i wymaga czasu. Ale jeden dobry krok piafu to będzie dobrze wykonane ćwiczenie, natomiast 10 złych kroków piafu nie ma sensu robić w ogóle i lepiej wrócić o stopień w dół.
I tak, zdarza mi się wracać o piętro w dół, gdy jest to konieczne, nie wiem czemu traktujesz wracanie jako jakiś absurd, tudzież wyrzut do mnie - nie udaje się coś o wyższym stopniu trudności, to wracam do czegoś o niższym stopniu trudności, by poszukać rozwiązania problemu.

Nie wiem w ogóle dlaczego moje dość proste zasady jazdy są uważane za coś tak niesamowitego, no ale dobra 😉
lostak   raagaguję tylko na Domi
15 stycznia 2012 20:12
kotbury, na naszych klinikach, jest stala grupa takich osob, ucza sie i robia postepy.  i super!  a najbardziej zazdroszcze trojce dzieciakow.  maja mozliwosci o ktorych nam geriavitom sie tylko snilo.  beda znacznie lepszymi jezdzcami, bo ida prawidlowo, maja lepsze konie, dostep do bardziej nowoczesnego jezdziectwa.
Lets-go Oooo! Przepraszam! A ja jestem z powodu nie tylko braku umiejętności, doświadczenia i odpowiedniego wierzchowca rekreantem ale jestem upartym rekreantem bardziej z powodu psychiki i zamierzam nim pozostać. Nie zmienia to faktu, że lokalnie korzystam z każdej możliwości jazdy pod okiem naprawdę doświadczonej osoby i w przyszłości i na takie kliniki zamierzam się wybrać! I szczerze mam gdzieś czy ktoś poczułby się urażony faktem, że nagle w grupie jest osoba co w życiu L nie pojechała.




Dlaczego adresujesz Twoja wypowiedz do mnie?  🤔
Lostak: To nie zarzut tylko brak systemu szkolenia, wsparcia i mozliwosci rozwoju dla osob mniej zamoznych. Chociazby brak mozliwosci ksztalcenia (mam na mysli "Bereiter, Schwerpunkt Reiten,"😉 czy brak klubow, paraliz PZJ itd.
[quote author=lets-go link=topic=11.msg1261552#msg1261552 date=1326656811]
bush abstrahujac od calej reszty zgadzam sie z Toba (niestety   🤔 ) w 100% - na konsultacja jezdza przede wszystkim osoby ktore na to stac. I to jest m.in. przyczyna kulawizny jezdziectwa w Polsce, ze albo Ciebie stac albo mozesz jezdziectwo sportowe/zawodnicze odstawic na polke.   😵 Ale to OT.

[/quote]

Lets- go no napisałam w formie bezpośredniej do ciebie bo przeczytałam to,  co stoi powyżej. I nie jestem oburzona ani obrażona ale chodzi mi o to, że nie zamierzam jeździć sportowo, ale na kliniki jak najbardziej jeździć zamierzam.
I czy fakt, że nie chcę jeździć sportowo, aktualnie jeżdżę marnie, ale mnie stać ma odpowiadać za "kulawiznę jeździectwa w tym kraju"?
To raczej właśnie brak czegoś pomiędzy rekreacją a sportem jest za tą kulawiznę odpowiedzialny.
A ja od siebie tylko dodam, że jak dla mnie i lostak i busch mają rację i paradoksalnie wasze wypowiedzi się nie wykluczają - oczywiście, że nie ćwicząc czegoś nie da się tego nauczyć, ale nieidealne wykonywanie elementu nie oznacza zawsze źle 🙂. Więc zgodzę się - robienie czegoś całkiem źle nie ma sensu, za to ciągłe dopracowywanie jak najbardziej. Odczuwam, że po prostu o trochę różnych poziomach mówicie, w tym cała różnica zdań.
lostak   raagaguję tylko na Domi
15 stycznia 2012 20:30
Natomiast oczywiście na początku piaf może trwać tylko jeden-dwa kroki, bo jest trudny i wymaga czasu. Ale jeden dobry krok piafu to będzie dobrze wykonane ćwiczenie, natomiast 10 złych kroków piafu nie ma sensu robić w ogóle i lepiej wrócić o stopień w dół.

oj nie bardzo!
piaf i pasaz wymagaja po prostu powtarzania, powtarzania i powtarzania.  zawsze bedzie 10 zlych krokow, 15 zlych krokow, za wolno, za nisko, nierowno, nieregularnie.  trzeba powtarzac, powtarzac i powtarzac.  U Kyry, kazdy kon rano w reku wychodzi na hale i tylko przez chwile piafuje i wraca do boksu. i po jakims czasie staje sie coraz lepszy, zaczyna bawic sie swoim ruchem i doskonale wie czego od niego oczekuje.  pasaz rowniez wymaga nauczenia sie przez konia, nie zrobienia dwoch krokow, nie wracania pietro nizej, wymaga nauczenia sie dluzszej pracy w rownowadze.  to wymaga setek powtorzen zlych pasazy, za niskich, odgietych, bujanych.  kon sie uczy swojego ciala i przede wszystkim wzmacnia. i trwa to rok, dwa lata... 
Bush uważaj, bo strzelasz sobie w kolano pisząc "(...)ogólnie mam taką (kolejną  ) teorię, że o jeździectwie nie powinno się zbyt dużo czytać, bo nigdy nie wiadomo, od kogo tak naprawdę kupuje się wiedzę i ile z tej wiedzy rzeczywiście autor realizuje w życiu (...)".
[quote author=busch link=topic=11.msg1261583#msg1261583 date=1326657996]
Natomiast oczywiście na początku piaf może trwać tylko jeden-dwa kroki, bo jest trudny i wymaga czasu. Ale jeden dobry krok piafu to będzie dobrze wykonane ćwiczenie, natomiast 10 złych kroków piafu nie ma sensu robić w ogóle i lepiej wrócić o stopień w dół.

oj nie bardzo!
piaf i pasaz wymagaja po prostu powtarzania, powtarzania i powtarzania.  zawsze bedzie 10 zlych krokow, 15 zlych krokow, za wolno, za nisko, nierowno, nieregularnie.  trzeba powtarzac, powtarzac i powtarzac.  U Kyry, kazdy kon rano w reku wychodzi na hale i tylko przez chwile piafuje i wraca do boksu. i po jakims czasie staje sie coraz lepszy, zaczyna bawic sie swoim ruchem i doskonale wie czego od niego oczekuje.  pasaz rowniez wymaga nauczenia sie przez konia, nie zrobienia dwoch krokow, nie wracania pietro nizej, wymaga nauczenia sie dluzszej pracy w rownowadze.  to wymaga setek powtorzen zlych pasazy, za niskich, odgietych, bujanych.  kon sie uczy swojego ciala i przede wszystkim wzmacnia. i trwa to rok, dwa lata... 

[/quote]

🙇
no własnie, dokładnie tak jest, nie tylko z piaffem przecież. dlatego tak uważam że duzo czytasz, mało jeździsz 😉 i dużo też piszesz
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
15 stycznia 2012 21:02
lets-go, chcesz powrotu do socjalizmu? Kartki na konsultacje może trzeba zacząć wydawać? 😉

Podtsawy są ważne, dużo można przepracować na kole, ale nie ma opcji, żeby nowy element od razu "grał". Koń metodą prób i błędów uczy się czego od niego chcemy. Plus nie jest przeważnie w stanie utrzymać ruchu na wymaganym poziomie, więc jest parę kroków dobrych, parę złych.

lostak, w sumie największą zmianą istotną dla nas szarych ludków jest dopisek w definicji zattrzymania "Koń musi pozostać nieruchomy przez co najmniej 3 sekundy, jak również podczas ukłonu jeźdźca."
Dodano również zapis, że jak podczas zawodów międzynarodowych rozgrywane są również zawody krajowe to koń możę startować tylko albo w konkursach międzynarodowych, albo krajowych, nie można jechać 1 konkursu z mędzynarodowych, a następnego dnia krajowego. Jest parę drobnych zmian a propos deklaracji w zgłoszeniach konkursów jakie się chce jechać. Wprowadzono również zapis, że jeśli zawodnik zrezygnuje ze startu po terminie zgłoszeń ostatecznych to musi zwrócić organizatorowi poniesione koszty (czyli np. cena boksu). Reszta to kosmetyka.
lostak   raagaguję tylko na Domi
17 stycznia 2012 04:41
Koniczka :kwiatek:
Bush wlasnie dokładnie to co piszesz świadczy o Tobie ze jestes cienka!! Jest pare etapów w rozwoju jezdzieckim a sadze ze Ty jestes na takim ze coś sprobowalas coś zobaczylas, coś tam wyszło trochę przeczytalas i juz wydaje Ci sie ze wiesz jak konie uczyć nawet piaffu. Kolejny etap jest taki ze uswiadamiasz sobie jak mało wiesz i jak duzo przed Tobą, ale nie każdy do tego dochodzi😉 Wybaczcie ale coś mnie strzela jak o szkoleniu konia, nauce piaffu i pasazu piszą ludzie którzy nie maja na koncie zapewne nawet jednego konia dobrze Wyszkolonego do ST. I tak to ze nie stratujesz świadczy ze jestes cienka bo mistrzów własnego podwórka jest mnóstwo a niestety efekty pracy i umiejętności weryfikują starty.                        Edit: Odnośnie klinik to nie piszcie głupot ze to przywilej tylko bogatych. Jeżdżą tam Ci co wiedza czego chcą, zależy im i chcą sie uczyć. A jak wiadomo jak sie chce to sie da a kasa jest najprostrza wymowka, mozna ja zarobić , odłożyć , pozyczyc, oczywiście jak sie chce, najłatwiej mówić ze sie nie da..
Przerwę wam trochę dyskusję o nauce elementów GP. Mamy we Wrocku ciekawą imprezę 🙂

http://www.akuthomson.pl/
No właśnie też o tym przeczytałam ❗
Kurczę chyba zrezygnuję z Torwaru pod koniec marca i lecę do Wrocławia! a propos zna ktoś jakiś nocleg nie drogo?? I dokładnie w jakie dni najlepiej przyjechać?
Wergeel, tylko gdzieś tam umyka właśnie sedno i sens wypowiedzi. Kluczem do zrobienia czegoś dobrze jest oczywiście powtarzanie, i początkowo będzie masa błędów, z czasem coraz mniej, i coraz lepsza jakość elementu. Ale nie zgodzę się, że można zrobić coś dobrego zaczynając z poziomu fatalnie/źle/to w ogóle nie jest to, o co chodzi. Przykład z autopsji. Mój koń zamiast piafować, ambitnie pasażował w miejscu - był za wolny, wykombinował sobie fazę zawieszenia, przy bardzo małym stopniu zebrania i wiszących plecach. Okropny błąd! Naprawdę uważasz, że przy powtarzaniu tak źle wykonanego ćwiczenia z czasem zrobiłby się z tego dobry piaf? Bo moim zdaniem koń by sobie łeb zaprogramował tak, że już nigdy w życiu by się nie dało zmienić tego elementu. Widuję się przecież tyle koni, u których ktoś np. zepsuł zmiany. Koń spóźniał, ale założono, że ogromną liczbą powtórzeń ze spóźniania z czasem wyrośnie. Nie wyrósł, a problem urósł do ogromnej rangi i potem poprawienie czegokolwiek jest już okropnie trudne.
Ja właśnie tak rozumiem to padające wyżej stwierdzenie, że lepiej 3 kroki dobrze, niż 10 źle.
W przypadku mojego konia trzeba było kompletnie odpuścić pracę nad pasażem, a do piaffu zabrać się od nowa, w inny sposób. Wrócić do podstaw, i to zadziałało 🙂
Z chęcią natomiast poczytam o tym, jak z ćwiczenia nieprawidłowego piafu zrobić potem dobry 😲

Tak dla przykładu, tu Skwary 2 lata temu robiący pierwsze kroki (dosłownie pierwsze) w temacie rozwinięcia swojego kłusa:

Powiem, co ja widzę. Koń pajacuje przodem, nie angażując dobrze zadu podrzuca przednie nogi, nie pracuje grzbietem, nie niesie się, jest nieregularny. Czy mam rozumieć, że zdaniem przedmówców należy mu na to radośnie pozwolić, aż któregoś pięknego dnia pojawi się nam znikąd dobry rytm, dobra praca zadem i wreszcie dobry balans?
Lepiej odpuścić kompletnie, wrócić do podstaw, zacząć jeździć dobre wolty z aktywnym tempem i rozwijać u konia siłę nośną, niż zasuwać cały trening w sposób widoczny na filmie...
Dobra, koniec ot, bo tu sami eksperci, który konie GP wypuszczają spod tyłka niczym kurczaki z inkubatora 😉

epk, pozazdrościć! W Warszawie posucha na zawody 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się