My terenujemy 🏇
Teraz jak dni są najdłuższe w roku, to często udaje nam się nawet w tygodniu pojechać do lasu 🙂 Albo chociaż pójść na spacer czy bieganie. W szoku jestem tak ogólnie, bo całe życie się zarzekałam że bieganie to nie dla mnie, bo to nudne okrutnie, ale jakby to po widział Jamie Lannister "things You do for...horse" 😁 i nawet mi się to podoba 😀 Chłopaki coraz lepiej ogarniają dostosowanie swojego tempa do naszego truchtania i fajnie nam się razem kłusuje.
Doszłam ostatnio do wniosku, że przez te ostatnie 2-3 lata jak zaczęłam ponownie jeździć w tereny, się w końcu najeździłam. Byłam na kilkuletnim głodzie spowodowanym brakiem konia i każdy teren to miałam ochotę tylko galopować przed siebie, ale już mi powoli przechodzi, zaczęłam coraz większą przyjemność czerpać z włóczenia się stępem po różnych ścieżkach, z chłonięcia tej leśnej "ciszy" i spokoju . Ciszy w cudzysłowie, bo wiadomo, że las nigdy praktycznie cichy nie jest, tętni swoimi dźwiękami. Także uff 😉 Nadrobiłam już chyba zaległości. Do tego nasze koniuchy coraz pewniejsze terenowo są, coraz bardziej rozgarnięte i obyte ze wszystkim, nie trzeba już jechać stale skupionym na koniu, tylko można sobie gdzieś odpłynąć z myślami...
Wrzucam fotkę z wtorkowej włóczęgi: