Teren poniedziałkowy. Cieplej, śnieg się topi powoli. Niezbyt to apetyczna pora roku, nie da się ukryć.
Na wybiegu czekał koń...
Zabraliśmy się na spacer w to niby-przed-przedwiośnie...
Koń trochę łypał...
W zachód słońca
Trochę na mnie
Trochę robił to, co lubi, czyli reniferował
W lesie cisza, spokój, tylko sarny jak duchy (za duchowate, żeby je sfotografować)
Na łąki dotarliśmy już o zmierzchu. Trochę naziemności na dobrym podłożu i chwila wytchnienia.
Spojrzenie za siebie
I powrót - już na prawdę zmrokowy 😉