jak wygląda Wasz trening?

jak wygląda Wasz trening?
jak zaczynacie jazdę a jak kończycie?
jakie ćwiczenie wykonujecie?
najpierw stęp, potem kłus, potem galop jeszcze trochę ćwiczeń i koniec czy zaczynacie galop wcześniej, jakaś inna kolejność?
kiedy wplatacie chody boczne i jakie?
jak urozmaicacie jazdy?
jakie ćwiczenie stosujecie dla rozluźnienia i podstawienia?

wątek ogólny do rozwiązywania problemów i podsówania pomysłów na nowe ćwiczenia
wiem, ze z tymi radami przez internet nie zawsze jest tak jak by się chciało, ale zawsze można spróbować

nie wiedziałam jaki dać tytuł, jak macie jakieś pomysły to mówcie  :kwiatek:
taggi   łajza się ujeżdża w końcu
01 stycznia 2009 19:41
u mnie to zalezy od dnia i od tego, co kon potrzebuje. Generalnie treningi skokowe maja krotsze rozprezenie, a ujezdzeniowe dluzsze. Zawsze ok 10min stepa a potem troche klusa na rozluznienie i spuszczenie pary. I tu zazwyczaj kon pokazuje, czego mu potrzeba - czy wiecej przejsc, czy pracy na kolach. przejazdy przez drągi sa czeste u nas na treningach. Ustepowanie od lydki, zwroty i cofanie robimy raczej w pierwszej czesci jazdy. galop wlaczam dopiero po ok. 30-40 minutach. potem jeszcze wracamy do cwiczen w nizszych chodach. Ujezdzeniowe jazdy maja wiecej pracy w niskim ustawieniu. treningi skokowe bardziej postawione na wodzy.
  Teraz bedziemy pracowac zdecydowanie wiecej nad kolami i gimnastyką, bo Lila sie pousztywaniala strasznie przez 1,5miesięczną przerwe spowodowana zapaleniem mięśni.

to tak baaaardzo baaaardzo ogolnie. choc jak mowie - wszystko zalezy od tego, co kon pokazuje.
oti   Everybody lies...
01 stycznia 2009 22:13
u mnie niestety zazwyczaj każdy trening wygląda tak samo..
10min stępa, 10-15min kłusa, w tym na rozluźnienie: łopatki, wolty, koła, dodania, skrócenia kłusa, żucia z ręki na kołąch i na prostych, potem chwila stępa na złapanie oddechu i galop i w galopie też jakieś koła, dodania i skrócenia. potem znowu chwila odpoczynku i zaczynamy konkretny trening, czyli ustępowania czy nauka ciągów lub lotnych, bo akurat na tym etapie mniej więcej jesteśmy (jednak nigdy nie robimy nauki kilku nowych elementów na raz, więc albo ciągi albo lotne). do tego dochodzą kłusy i galopy pośrednie i zebrane. i na koniec też z 10-15min stępa.
jak pogoda dopisuje to początkowy i końcowy stęp robimy na łące. z moim Gniadym nie skaczemy, więc jedynymi urozmaiceniami treningów są przejazdy przez drągi albo po prostu lonża (min 1xtyg).  😉
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
01 stycznia 2009 22:41
U nas nie ma jakiegoś specjalnego schematu. Zawsze na początek ok 10 minut stępa, potem rozkłusowanie na kołach i prostych - a co dalej to już zależy od koncepcji. Na koniec też zawsze rozstępowanie. Boczne jak jest taka potrzeba to wplatam nawet już w pierwszym stępie.
Początek 10 min stępa, z czego ostatnie 3-4 min koń na kontakt -wyginamy się i zwracamy uwagę na siebie, wplatamy duże koła, półkola, serpentyny etc. Ostatnio po 10 min stępa zsiadam i sami rozciągamy nóżki 😉
Następnie kłusy anglezowane, biegamy sobie z ryjkiem wyciągniętym jak najniżej. Koń ma być okrągły.
Chwila odsapki, i ciaśniejsze wolty, półwolty, drążki  czyli wyginam śmiało ciało.
Galop. początkowo luźno, okrągło, następnie na mocniejszy kontakt.
Przejścia, dodania, skrócenia etc. Głównie w ćwiczebnym.
Rozkłusowanie i stęp, jakieś 10-12 min. Zwykle ostatni stęp już przy rumaku 😉

W międzyczasie stęp na długiej wodzy, mniej więcej co 7-8 min. Żucia z ręki.

Myślę, że to jest 'tradycyjny' schemat jazdy 😉 Przerabiałam z młodym już parę opcji, typu początkowo stęp, kłus i galop w ciągu pierwszych 15-20 min, jazda praktycznie tylko po prostych i po kole, ale się nie sprawdziło.
busch   Mad god's blessing.
02 stycznia 2009 00:14
Mam bardzo płynny schemat jazdy.
Stałym punktem rozrywki jest rozstępowanie na początku: 10 min. na rzuconej wodzy i próby zatrzymań, wolt, wężyków, zmian tempa powodowanych tylko dosiadem, a potem 5 min. stępa na kontakcie, żucie z ręki, wycięcia szyi, znowu zatrzymania, wolty, zmiany tempa i inne takie.
Kolejny stały punkt to kilkuminutowe przerwy w chwili, gdy koń zrobi coś, co wcześniej wywoływało problemy, dobrze (albo chociaż znośnie).
Stałym punktem jest rozstępowanie na końcu, obowiązkowo na rzuconej wodzy, aktywny ruch do przodu i klepanko  🙂
Zwykle też staram się zmieniać ustawienie- raz to posyłając konia do tropienia zwierzyny, żeby potem trochę wyżej go pozbierać i wreszcie ustawić luźno i raczej nisko.
Reszta to kwestia "uzgodnień", tzn. co akurat źle wychodzi. Przykładowo, jeżeli nie umiemy się ogarnąć w kłusie (np. koń mi się rozpada, nie umiemy zrobić ładnej, okrągłej wolty, czy co tam jeszcze), galopu nie ma w ogóle. Czasem, jak na poprzedniej jeździe miałam problem z galopem, tylko krótko rozkłusowuję konia i męczymy galop- wtedy też cała jazda jest krótsza.
Zwykle staram się najpierw konia rozchodzić we wszystkich chodach, a dopiero potem robić jakieś nowsze ewolucje- np. zatrzymanie z kłusa, zagalopowanie ze stępa, chody boczne itd. Aczkolwiek to ostatnie czasem wykorzystuję wcześniej, w trakcie rozgrzewki, żeby konia trochę rozluźnić- zauważyłam że jak bardzo się nakręca (chociażby przy szlifowaniu przejść kłus-galop), to ustępowanie rozładowuje atmosferę.
Na bieżąco w czasie jazdy kalkuluję, co kiedy zrobić i kombinuję: czasem warto jest piłować jakiś element do skutku (jeżeli koń się przy tym nie spina i nie nudzi), czasem lepiej robić kilka rzeczy "na raz" ale nie wywoływać u konia ziewania.
Pracujemy też na drągach, wymyślam różniste cuda niewidy (pomaga mi tutaj 101 ćwiczeń dla skoczka i dresażysty).
Męczę tymi planami konia obecnie trochę ponad 3,5 letniego. Stawiam zatem na raczej krótsze jazdy- zwykle ok. 40 minut, chociaż zdarza się kończyć po pół godziny. W dwóch przypadkach. Pierwszy to: jak koń jest tego dnia wybitnie "nie teges"*- wtedy zrobimy jakieś prostsze ćwiczenie dobrze i kończymy żeby się nie zniechęcać nawzajem. Drugi natomiast kiedy koń tego dnia wszystko robi jak w zegareczku- wtedy zrozumiałe jest, że szybciej należy się odpoczynek. Zdarza się wszystko przeciągnąć max do godziny jak niby koń luźny itd. ale postanowił nie zrobić ładnego przejścia i już.

*powiem wam w tajemnicy, że w 98% przypadków koń jest nie teges bo ja akurat tego dnia załapałam tryb połamańca i nie umiem się porządnie ogarnąć na koniu  😉
Na początku i na końcu jazdy jest 15 minut stępa.
Pierwsze kłusy zawsze po łagodnych łukach, aktywnie do przodu i na dół, potem dokładam przejścia, dodania, zmiany kierunku. Staram się wyczuć, jaki jest dzisiaj koń, czy bardziej "przede mną", czy "za mną" i adekwatnie dobrać ćwiczenia, żeby go albo wyciszyć, albo obudzić.
Nie zaczynam galopować wcześniej, niż po 15 minutach kłusa. Mój koń zdecydowanie lepiej pracuje w kłusie po galopie, więc jeśli mam w planach ustępowania czy łopatki, najpierw robię sobie zagalopowania i trochę luźnego galopu, a dopiero potem "wracam" do ćwiczeń w kłusie. Z racji radosnej natury mojego konia staram się jak najbardziej urozmaicać pracę i nie dłubać zbyt długo tych samych ćwiczeń.
Nawet jak się pingwinię, często wykorzystuję leżące drągi na kłus czy galop. Lubię na koniec jazdy zrobić rzucie z ręki w kłusie lub w galopie, chociaż staram się wykonywać te ćwiczenia także w trakcie jazdy.
Jeśli mam problem i coś mi kompletnie nie wychodzi, staram się zakończyć jazdę jakimś pozytywnym akcentem, wykonać poprawnie jakieś proste ćwiczenie, żeby uspokoić nieco zwierza. Nawet krótkie i lekkie jazdy staram się jakoś planować i urozmaicać.
Stęp końcowy przeważnie na luźnej wodzy, chyba, że zwierzak ma dzień na wymyślanie, wtedy jest stęp na kontakcie i czasem z jakimiś ćwiczeniami, żeby mu się za bardzo nie nudziło.
Wszystko zależy jaki jest zamiar, jeśli mamy trening ujeżdżeniowy to wygląda to tak:
Na początek 20 min stępa (pierwsze 10-15 min zupełnie na luzie, dalej koła, wyginania na kontakcie do dołu). Następnie 10-15 min kłusa i galopu do dołu (koń okrągły z nosem do dołu) w tym koła, wyginania, serpentyny, częste zmiany kierunku. Chwila odsapnięcia i praca już w ustawieniu ale niższym (ustępowania, żucia, łopatki, trawersy, ciągi, cofania, przejścia itp. w różnych konfiguracjach). Zajmuje to jakieś 20-30 min z chwilą na odsapnięcie. Na koniec jest jazda w wysokim ustawieniu, chody zebrane i w ich ramach różne ćwiczenia. To zajmuje 15-20min. Na koniec rozciągnięcie do dołu 2-3 min i 2-3 na rzuconej zupełnie luźnej wodzy. Na koniec 10-15 min stępa.
Takie jazdy występują trzy razy w tygodniu . W celu urozmaicenia inne dni mają profil nie ujeżdżeniowy. Jedna jazda w tygodniu drążkowa, gdzie rozprężam konia tak samo, tyle że nie ma pracy w najwyższym ustawieniu, i zmniejszam liczbę ćwiczeń na rzecz większej liczby swobodnego galopu i przemierzania drążków na kłus i galop. Jedna jazda w tygodniu ogranicza się do rozstępowania i pojeżdżenia do dołu, trwa wtedy ok 50 min, jak jest ładna pogoda to ta jazda jest zamieniana na teren w którym nie ma żadnych wymagań. Jeden dzień w tygodniu to lonża (20 min. stępa na początek, po 3-4 min kłusa i galopu na obie strony całkowicie na luzie, po 5-8 min dla strony na wypięciu i na koniec po 2 min na stronę  kłusa ewentualnie galopu na luzie i po 5min na  każdą stronę stępa).
No i jeden dzień w tygodniu ustawowo wolny, koń trenuje się sam ze swoją koleżanką na padoku  😎
Jeśli chodzi o rozprężenie i podstawienie to jest to bardzo zmienna rzecz. Nie zawsze ten sam zestaw daje ten sam efekt. Często muszę zmieniać ćwiczenia dla osiągnięcia efektu.
A miałam zamiar krótko napisać  👀
Lov   all my life is changin' every day.
02 stycznia 2009 11:17
Ja prawie tak jak Lena- po jakiś 10, 15 minutach kłusa trochę galopu, i wracam do ćwiczeń w kłusie: zatrzymania, przejścia, boczne, żucia itepe. Generalnie w środku jazdy raczej nie stępuję, jeśli już to po to, żeby zrobić ustępowanie na ścianie czy coś takiego 😉
Lov ja też kiedyś praktycznie nie stępowałam w trakcie jazdy i ... wpadłam w pułapkę. Nie byłam w stanie zrobić stępa na czworoboku, bo Glut już się gotował i czekał na kolejne zakłusowanie / zagalopowanie. Teraz już na to uważam i wplatam pomiędzy inne ćwiczenia także odcinki swobodnego stępa.
Lov   all my life is changin' every day.
02 stycznia 2009 11:56
My problemu jak na razie nie mamy 😉 oczywiście nie mówię, że stęp w trakcie jest zły, ale myślę że taki bez kontaktu, na luźnej wodzy, lajcik sofcik jest lekko bez sensu. Sama się o tym przekonałam, biegając. Jak biegniesz cały czas, to jest okey, a jak zrobisz przerwę, nawet na syzbki marsz, to potem ciężko jest znowu zacząć biec i złapać rytm 😉 ale to tylko moje spostrzeżenia 😉
Tak trochę nie do końca w temacie wątku, ale tuż tuż obok.
Pewien bardzo znany wet dla koni, które mają problemy z rozluźnieniem / plecami zalecał po dobrym rozstępowaniu zacząć jazdę od trzech kółek galopu (dookoła hali / placu) w uczciwym, roboczym tempie, możliwie niskim (ale żadnym wymuszonym - takim jakie pasuje koniowi) ustawieniu, na każdą nogę tak samo. Miało to na celu ułatwić rozluźnienie zwierza i właśnie uruchomienie pleców - w swobodnych skokach galopu łatwiej jest uruchomić grzbiet, poprosić o "konia-gumę", a lekka pobudka i możliwość delikatnego wyszumienia na początku roboty skutkować mają właśnie luźnym i chętnym przejściem do rozgrzewki / pracy w kłusie.
Nie wiem jak z innymi końmi (pomijając już kwestie bezpieczeństwa, bo znam takie typy, z którymi broń Boże nie można zaczynać jazdy galopowaniem, hehe), ale u tego konkretnego, któremu to zaordynowano, sprawdzało się to nieźle.
Niestety nieco później usłyszałam od jednej z Pań Trenerek przyjeżdżających do ośrodka, że ów lekarz taka pracę ordynuje co drugiemu koniowi, jeśli nie w ogóle wszystkim, które do niego trafiają 😉 i mój entuzjazm co do metody nieco zbladł 😉
Coś w tym musi być, niektóre konie lepiej rozgrzewają się w galopie niż w kłusie. Ciekawe tylko, czy rzeczywiście taka jazda nie będzie źle wpływała na nogi np. Nie wiem, tylko spekuluję. Gdybym miała pewność, że nic złego się nie stanie, chętnie bym wypróbowała taką metodę.
caroline   siwek złotogrzywek :)
02 stycznia 2009 12:16
mojemu tez wet zalecil - ze wzgledu na nogi wlasnie - w rozprezeniu najpierw co najmniej 20 minut stepa a potem od razu galop. jak kon sie rozgrzal w galopie, dopiero praca w klusie. lepszy luzny, radosny galop do przodu, niz sztywny klus, bo w ksiazkach napisali, ze trzeba zaczynac od klusa a dopiero potem galop 😉
mojemu takie rozprezanie bardzo sie podobalo 🙂
Korci mnie, żeby też spróbować...

edit: ile mniej więcej tego galopu robisz?
Gillian   four letter word
02 stycznia 2009 12:22
własnie, co ze ścięgnami? czy takie galop po stępie od razu nie będzie szkodził?
przy założeniu oczywiście, że się stępuje wystarczająco długo.
caroline   siwek złotogrzywek :)
02 stycznia 2009 12:28
Korci mnie, żeby też spróbować...

edit: ile mniej więcej tego galopu robisz?

sprobowac nie zaszkodzi 😉 paru moch znajomych sprobowalo i bardzo im sie to spodobalo 🙂

galopu tyle ile kon potrzebuje zeby sie rozgrzac i rozluznic. moj jak juz sie wybiega to parska i sam sygnalizuje, ze juz mozna zrobic przerwe 🙂 (tj. przestaje zapierniczac przed siebie jak lokomotywa 😉)


własnie, co ze ścięgnami? czy takie galop po stępie od razu nie będzie szkodził?
przy założeniu oczywiście, że się stępuje wystarczająco długo.

ja stepuje ok 30 minut, czesto 40.
a ze sciegnami - to juz kwestia podejscie do sprawy i wyboru - klusowac na sztywnym koniu (sztywne nozki, sztywne plecki) czy luzno zagalopowac a dopiero potem brac sie za klus kiedy kon sie rozluznil?
klus - moim zdaniem - nie jest koniowi niezbedny ani do zycia ani do rozprezenia ani do rozluznienia.


ja po paru miesiacach jezdzenia konia w ten sposob jestem bardzo zadowolona - kon w dobrym stanie nic mu sie nie pogorszylo, humor mu dopisywal i fajnie bylo tak zaczynac jazdy - szalenstwem i czysta radoscia z tego ze latamy dookola hali 🙂 kon tez sie tym dobrze bawil 🙂
U mnie przynajmniej 20min stępa na początek, w tym ok 10min na rzuconej wodzy, byleby aktywnie i do przodu. W związku z tym, że koń w związku ze swoim temperamentem i przeszłością jest mocno "zamknięty" i "nie idący do przodu/bez impulsu" cała rozgrzewka jest na prostych.

Galop mojego konia "otwierał", w pewnym sensie "odtykał" (koń zatkany->nie idący->krótko wybuchający->znów zatkany) więc po stępach wchodziłam na moment w kłus, jeśli koń był "zatkany" czy "rozleniwiony" proponowałam mu - jak to określiła Quanta - uczciwy galop.

W dobrym, parkurowym tempie, ze swobodna szyją (on wybierał ustawienie i wysokość, zależnie od jego humoru) mocno chwalony i zachęcany, koń po paru okrążeniach na jedną i drugą nogę odpuszczał, rozluźniał się i proponował sam (to ważne!) kłus. I zazwyczaj były to bardzo fajne kłusy, jak na mojego Smoka  😀

Czasami to ciut dziwnie wyglądało jak koń ze stępa zabierał się w bardzo wesoły galop - gdy załapał mechanizm 😉 - i na ścianach sobie dodawał, czasem nawet coś bryknął. W narożnikach skracał się i znowu odpalał na długiej ścianie, a ja ucieszona - jadące na długiej wodzy - głośno za każdym brykiem i dodaniem chwaliłam: Taaaak! Dobry koooń! Taaaak, moooooje maleństwo, dooooobry, doooooobry koń!  😁

Zwłaszcza, że ludzie widząc "ponoszącego' konia robili najczęściej tak ->  🤔wirek:

Ale w życiu koń nie robił takich postępów i tak szybko otwierał się jak podczas stosowania tego systemu. Ale wiem, wiem - nie dla każdego konia, i nie dla każdego jeźdźca - to jest godna polecenia metoda 😉
Hallooo, proszę dokładnie czytać 🙂
Primo, to jest zalecenie od weta, którego cenię i poważam i który spokojnie ma na tym forum opinię jednego z lepszych specjalistów (w tym ortopedycznych) w Polsce 😉
Secundo, galopujemy po dobrym rozstępowaniu, a nie po wyjechaniu ze stajni.
Tertio, luźne, robocze tempo, a nie ile fabryka dała.

O nogi by się nie obawiała - bo idąc tropem strasznego galopu wypuszczanie na padok koni ze stajni, którym zdarza się od razu galopować i co gorsza brykać, powinno załatwiać nogi na fest.

Ja po galopie zawsze mam pod tyłkiem uczucie luźniejszego i nie spiętego konia (ale to może być efekt uboczny mojej pierdołowatej jazdy). I tak jak pisałam na wielkiego i sztywniakowatego konia taki galop na początku działał super. Wątpliwości mam jedynie z tytułu, że - rzekomo - te zalecenia są stosowane przez weta bardzo często, wręcz globalnie, a uważam, że nie ma "globalnej" metody na każdy koński przypadek.

Edit - Sierra, właśnie o takim galopie pisałam. To ma być galop dla konia, a nie dla jeźdźca...
milusia   czas na POZYTYWNE zmiany!!!
02 stycznia 2009 15:22
Ja tam z moim szalonym rudziszonem 😁 rowniez po stepie zabieram sie za galop, a to dlatego ze na tym wesolku trudno jest klusowac i cos robic dopuki nie spusci troszke z tonu 😉, ale jest to zawsze galop pod kontrola-bo taki na luzie szybko skonczylby sie rozstaniem(  moim z siodlem oczywiscie :ke🙂, a tak po takim rozluzniajacym galopie, na dluzszej szyi ale na kontakcie, raczej w tempie srednim mam konia rozluznionego psychicznie i fizycznie z ktorym mozna na spokojnie w koncu nad czyms popracowac.
Zreszta na innych koniach ktore jezdze tez tak sie rozprezamy i nigdy nie bylo zadnych problemow z tego powodu.Jakos nie obawialam sie tez nigdy o nogi bo na jazde biore konie zawsze z wybiegu, gdzie wylazikowaly sie juz dobre kilka godzin, sporo stepuje na poczatku, krociutkie zaklusowanie i galopek...
...a po pracy znowu wybieg 🙂
oti   Everybody lies...
02 stycznia 2009 15:51
ja przez jakiś tydzień też stosowałam tę metodę, którą opisała quanta aby pobudzić mojego konia do trochę mocniejszego ruszania się, bo leniuch był straszliwy swego czasu z niego  😉 taki sposób galopu do przodu z nosem w dole poleciła mi jedna dziewczyna ze stajni, która tak pracowała ze swoim koniem (a nasze konie strasznie były do siebie podobne z charakterów i podobne metody treningu na nie działały). to był już starszy, bardzo wysoko ujeżdżeniowo zrobiony koń, więc taka metoda miała go też porozciągać przez treningami (zapewne quanta wie o jakiej parze mówię  😉 ). ja ten sposób b.krótko stosowałam bo mi trener odradził, powiedział że jednak najpierw powinno się konia dobrze w kłusie rozgrzać a dopiero potem dodawać galop.
u mnie to zalezy od potrzeby. Ale ja wyznaję taką zasadę:przejscia,przejscia i jeszcze raz przejscia 😁 

Uwazam ( a przynajmniej w moim przypadku to się sprawdza), że kon wtedy bardziej koncentruje się na tym co robi, a nie jedzie ''schematycznie''. ooo kłus no to dawaj kłus, zaraz troche pogalopuje po tem w drugą strone i do domu. Narazie żeby młodemu nie mieszac staram się zachowac pewien odstęp czasowy miedzy zmianami kierunku.
A tak na ogół to to co trener karze  😁
Moją kobyłę bardzo fajnie "otwierają" dwa ćwiczenia robione pod rząd na każdą rękę - najpierw standardowe zatrzymania, po 3/4 na długich, ze 2 na krótkich, a potem takie nawroty po dwa kółka baaaaaaaaardzo wolny kłus na przemian ze stępem - tak po 5/6/7 kroków stęp-kłus-stęp-kłus itd. Czasem robię wariacje z zatrzymaniami, bo kobył szybko łapie i zaczyna jeździć na pamięć. Moja wtedy superowo odpuszcza i jest fajnie ustawiona na pomoce.

Galopów na początek jazdy u mnie się nie da akurat  😀 mam typ nakręcacza i na razie w ogóle mało galopujemy.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
02 stycznia 2009 20:28
ja zauważylam, ze mój kon tez dopiero popierwszych galopach zaczyna "chcieć". I chyba tez spróbuje tej metody, która podała Quanta. Oczywiscie z zastosowaniem 20-30min stępa, np w lesie 😉
ja mam taki plan treningów  😉:
*10 min stępa na luźniej wodzy
*stęp na kontakcie 5-10 min
*rozkłusowanie- róznie czasem w mocno w dole, czasem tak pośrednio  😉 wolty,serpentyny, zmiany kierunku, przejscia itp. i tak jakoś 10-15min.
* praca w stępie- łopatki, ciągi, zwroty, półpiruety, cofania- jakieś 5-8min
*troszkę żwawszego kłusa- jakieś pośrednie itp.- raczej krótko- tak po różnych cwiczeniach "skracających"
*galop zaczynam też raczej szybko, na początku luźno i w dole, jakieś 5-8min, raczej po kole.
*po galopie kontkretna praca: kłusy zebrane, ciągi, łopatki w kłusie, serie przejść, wyciągnięte, na przemian z pracą  galopie: wolty, proste, zatrzymania, zwykłe zmiany <przez kłus, step i w końcu do stój i na drugą nóżke  😉> jak jest luźno i fajnie to wprowadzam albo ćwiczenie, które z jakiegos powodu nie były dawno wykonywane, albo szlifujemy nowe: lotne, kontrgalopy
* w międzyczasie żucia  🙂
* na konieć jakiś ładnie wykonane ćwiczenie np. przekątna, lotna, ciasna woltka, zatrzymanie do stój. Albo po prostu ładne przejście, pożadne zucie, jakiś ciąg w galopie.
*no i stęp na luźnej wodzy- jakieś 10min <wiosną, latem i ogólnie jak ładna pogoda to do lasku jade  😉>
długość cwiczen tak na oko pisałam. treningi trwają ok godziny, czasem nawet półtorej ale wtedy jest dłuższy odpoczynek w stępie. <no i oczywiście po ładnie wykonanym ćwiczeniu chwila stępa  😉>

ediat: aha,zasami jest tak ze kon jest dośc sztywny i mało chętny do luźnej pracy w galopie, wtedy kółeczko luźnego, zwawego galopu i pomaga  🤣
lostak   raagaguję tylko na Domi
04 stycznia 2009 08:42
wsiadam, jestem sucha i jest milo i cieplo.  mija godzina lub troche wiecej, mokre plecy, pot na twarzy, mokre wlosy.  i niech ktos powie ze jazda konna to luzik.  i tak wyglada kazdy trening.
My ok. 10 min stępa na luźnej wodzy (chyba że koń "nowy" albo bardzo nabuzowany - to stęp pośredni na pomocach). Potem kłus anglezowany roboczy: proste, zmiany kierunku, koła, duże ósemki, duże serpentyny, płaskie wężyki, wplatane ustępowania, gdy koń rozproszony to parę zwrotów na przodzie z przejściem do stępa, pod koniec rozluźniania po dwa wydłużenia kroku, kończę żuciem na kołach (ósemce) i przejściem do stępa na długiej wodzy. Czasem do rozluźnienia potrzeba włączyć trochę galopu do zejścia w dół (pies tropiący). Całość trwa ok. 7 min., chyba, że poprawiamy kondycję to bite 10 min (nawet do 15) kłusa. Ze dwa razy w tygodniu włączam kłus przez specjalnie usypane górki. Z rozluźnionym zwierzem chwila pracy w stępie: zatrzymania, ruszenia, wolty, łopatki. Zagalopowania. Chwila pracy we wszystkich chodach z naciskiem na przejścia, wolty i łopatki (w kłusie - już ćwiczebnym). Dochodzą cofania. Na koniec trochę galopu pośredniego lub wyciągniętego z mocnymi przejściami w dół. Jeśli przybrakuje impulsu to wcześniej obowiązkowo trochę kontrgalopów. Jeśli praca ujeżdżeniowa to bawimy się do końca jazdy (za ładne wykonanie: długa wodza i chwila odpoczynku) czyli ok. 20 min (+ drążki). Jeśli skaczemy to po ok. 10 min. skoki gimnastyczne pojedyncze i szeregi lub fragmenty parkurów (pomiędzy skokami praca w stępie, kłusie, cofania, zwroty na zadzie - nadal zbieranie konia). Kończymy czymś ładnym. Chwalę, dziękuję. Stęp do wyrównania oddechu i przestania się pocić. Do stajni.
Uff!(odnośnie elaboratu).
Mam pytanie ,na jaka strone zwykle zaczynacie trening?
kpik   kpik bo kpi?
05 stycznia 2009 10:10
na tą 'lepszą' dla konia
tzn.?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się