kącik zaprzęgowca

margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
02 stycznia 2009 19:02
mam pytanie do tych co znaja sie na zaprzegach, mianowicie do czego sluzy zaznaczony element uprzezy i czy jest on niezbedny?
troche nazwa wątku Ci nie wyszła  😁
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
02 stycznia 2009 19:11
cicho :P nie wyszlo 😁
delta   Truth begins in lies.
02 stycznia 2009 19:22
Ja wprawdzie nie zaprzęgowiec ale co nie co chyba pamiętam. Tak część nazywa się natylnik i występuje tylko w uprzęży jednokonnej, a google podpowiedziało, że pełni rolę hamującą.
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
02 stycznia 2009 19:24
czyli jest koniecnzy? wpisalam w googlach uprzaz i nie wszystkie jednokonne ta czesc  mialy
delta   Truth begins in lies.
02 stycznia 2009 19:34
Nie jest obowiązkowa ale to ułatwienie dla konia - można poradzić sobie bez, ale jest to trudniejsze tzn. na górce trzeba wtedy pilnować hamulca co by pojazd na konia nie leciał. Dla początkującego wczucie się kiedy ile dać hamulca jest trudne. A w google mogła ci wyskoczyć nie typowa uprząż jednokonna.

A skoro mamy już kącik to takie małe pytanie - istnieją w ogóle obozy zaprzęgowe, albo da się do kogoś z koniem pojechać na dwa-trzy tygodnie co by konia pod okiem kogoś mądrzejszego przyuczyć?
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
02 stycznia 2009 19:36
tzn chodzi mi tylko o przejechanie sie maluskimi sankami do lasu na klusik
delta   Truth begins in lies.
02 stycznia 2009 19:46
No to bez problemu dasz radę bez.
mój koń przed przeprogramowaniem pod siodło  😁
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
02 stycznia 2009 19:52
a jak to jest z przyuczaniem konia ? my jestesmy na etapie chodzenia w uprzezy za koniem i skrecanie lejcami i podchodznie, przypiecie i odpiecie sanek. jutro sprobujemy z opona

wlasnie macie jakies fotki z boku i z przodu zapietego konia?
U nas zawsze zjeżdżamy w parze z doświadczonym ,spokojnym koniem.Widziałam gdzieś kiedyś akcje  zjeżdżania z oponą -koń się przestraszył i zaczął  w panice uciekać . Na pewno dużo zależy od konia. My jednak zaczynamy od zajazdki w parze ,a dopiero jak koń się już nauczy dobrze ciągnąć zakładamy go w pojedynkę i na początek jedzie ktoś wierzchem z boku (tak jak przy dyszlu) ewentualnie przed.

[img=]http://
gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
29 stycznia 2009 14:23
Mam 3 latkę , która chodziła już w zaprzęgu kilka razy ze starszym doświadczonym koniem. Czy myślicie ,że mogłabym ją uczyć samodzielnej pracy w zaprzęgu (saniach)? jak to zrobić aby ją do tego nie zrazić i aby było to całkiem bezpieczne? Czy jeszcze za wcześnie na to i należałoby nadal uczyc przy drugim koniu. Nie chodzi oczywiście o ciężką pracę , chodzi o sam fakt przyuczenia albo nawet przypomnienia koniowi tego co jakis czas temu robił z innym koniem.
Z doświadczenia (jakieś 10 lat współpracuje ze stajnią zajmującą się zaprzęgami):
-dobre jest chodzenie z koniem w uprzęży w lejcach i z bacikiem do powożenia w ręku, aby koń oswoił się z głosem z tyłu i z działaniem lejc,
-co do wieku u nas 3-latki zaczynają powoli pracę, są zaprzęgane do koni, które "dobrze ciągną" i są oswojone, nie bojące się ruchu ulicznego
-powóz/bryczka powinna mieć hamulec, najlepiej przedni i tylny i koło które nie będą blokować się i grzęznąć w piachu,
-koń powinien być przyzwyczajany do komend wydawanyc głosem,
-uprząż powinna być dobrze dopasowana, źle dopasowane szory mogą przydusić konia,
-co do zaprzęgu pojedyńczego my na początek zaprzęgamy do takiego dużego koła od ciągnika ponieważ jest na początek lżejsze niż cała bryczka, wygląda to tak że za pomocą liny czy innego mocowania do koła przyczepiany jest orczyk a do niego pasy ciągowe,
-na początku należy uważać oprócz osoby z lejcami z tyłu za oponą przy pysku powinien jeszcze ktoś być aby pomóc wystartować ponieważ konie często boją się pierwszego szarpnięcia i tego co mają za ogonem
-jeżeli koń idzie w dyszel/dyszle tzreba sprawdzć czy jest dobrze zamocowany i czy nie będzie podczas jazdy obijał konia bo może to się skończyć barankami i przełożeniem nogi przez dyszel,
-przy samyc zaprzęganiac powinna być osoba która ma jednak jakieś doświadczenie.
gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
29 stycznia 2009 14:34
moja  chodziła juz z doświadczonym koniem w zaprzęgu, nic nie kombinawała widać było ,że jest z tym wszystkim oswojona (uprząż, dyszel , lejce itd.) Zastanawiam sie czy zacząć nauke od początku czyli od ciągnięcia opony czy mogę spróbować zaprzęgać ja w pojedynke oczywiście z pomocą  drugiej  osoby.
Ja bym zaczęła od przypomnienia, wpierw lejce same, potem wycieczka z innym koniem w parze a potem opona i próby zaprzęgania w pojedynke, ponieważ wiele koni pomimo, że przyuczone do codzenia w parze nie chcą chodzić w pojedynke i najczęśćiej jest to efekt za szybko za ciężko. Szczególnie że z tego co zrozumiałam twoja chodziła tylko w parze.
my_karen   Connemara SeaHorse
29 stycznia 2009 15:11
Widziałam gdzieś kiedyś akcje  zjeżdżania z oponą -koń się przestraszył i zaczął  w panice uciekać . Na pewno dużo zależy od konia.

Jakakolwiek proba przyuczania czy zajezdzania koni przez DEBILI(EDIT: tak sobie mysle ze to moze zostac zle zrozumiane- chodzi mi o niemyslacych i bezmozgów, ludzi bez wyobrazni i "wszystkowiedzacych...) zle sie konczy.
To chyba bedzie przydlugawy post, ale opisze Wam historie z serii 'u przestrodze'  👿

Kilkakrotnie bylam swiadkiem 'naprawiania' koni po wrecz traumatycznych przezyciach w wozie czy bryczce, wiekszosci nic sie fizycznie nie dzialo, ale wracaly u poprzednich wlascicieli z samym przodem bryczki do stajni, nie musze chyba mowic ze niesamowicie zestresowane. Takich koni zwykle w tym miejscu drugi raz sie juz nie zakladalo, a wrecz fakt zakladania do bryczki ukrywalo gdy kon szedl na sprzedaz.

Moja pierwsza wlasna prywatna kobyla, jak sie okazalo po prawie roku u nas, dlugo stala u chlopa na wsi. Sprzedal ja handlarzowi, gdy kobyla sploszyla sie ponoc bron, ale to jego wersja. W kazdym razie kobyla z przypietymi bronami zaczela uciekac w panice, znajac jej charakter musial ja niezle zlać.
My ja kupilismy jako dziesieciolatke nie zajezdzona i nie zakladana, no cud jakis normalnie, ale zalezalo nam zeby kobyle wyciagnac od handlarza.
Po kilku miesiacach pod siodlem postanowilismy sprobowac z bryczka. Klacz na widok puszorka malo do złobu nie wskoczyla, mimo, ze do boksu mozna bylo wejsc ze wszsystkim, doslownie, kobyla niezwykle uwazala na czlowieka i chciala wspolpracowac.
Po kilku minutach w puszorku byla spienona z nerwow, trzesla sie niesamowicie. Uspokoilismy ja wzglednie i wyprowadzilismy, pochodzilismy za nia chwile bez podpietego obciazenia. Kobył ze strachu sikal po nogach, w zyciu nie widzialam zeby jakikolwiek kon tak sie stresowal!
Dodam, ze kobył pod siodlem byl aniolem, miala ponad 170 a do mnie(cale 153cm😉 schylala sie prawie do ziemi zebym mogla oglowie zalozyc. Zero nerwow.

Po kilku probach uspokojenia kobyłą w puszorku zalozylismy wreszcie do bryczki, po poczatkowym stresie i uspokajaniu glosem bylo juz ok, choc widac bylo ze puszorka nienawidzila z calego serca.

Na handlarza od ktorego ja kupilam wyslalam kolege, ktory sposobem wyciagnal skad kupil klacz. Pojechalismy. Brud i smrod, koles na szczescie juz koni nie trzyma, cham chcial nas wyrzucic z podrowka, ale sama nie wiem czemu zagrozilam policja i powiedzial na odczep sie co chcialam wiedziec. Więc: kobył jak juz pisalam wyrwal sie z niby bronami, po paru metrach zaplatala w lejce i wywalila. Wedzidlem rozwalila pysk (ma do tej pory jakby "wiekszy usmiech" z jednej strony, na szczescie nie przeszkadzajacy w niczym juz teraz.
Ten cham kobyle wsadzil do stajni po calym zdarzeniu i wywiozl do handlarza na drugi dzien, nie sprawdzil czy nic sie nie stalo, a "coz by sie mialo stac?".

No wiec to wielkie nic okazalo sie po 3 latach od wypadku zrosnietym zlamaniem szczeki i urazem psychicznym do bryczki niesamowitym.

Najlepiej wg mnie tak jak pisze figaro2046  . Bardziej nerwowe konie jesli musialy isc w pojedynke- zawsze jedna osoba na bryczce, druga z ziemi ma konia na lonzy. Kiedys tylko dzieki tej lonzy udalo sie nam zatrzymac klacz po wyscigach, ktora w parze chodzila grzecznie, pozniej kilka minut w pojedynke tez, po czym dostala ataku szalu i probowala gnac na slepo (wlasciciel nie powiedzial, ze kiedys wrocila do stajni w ten sposob z przedem bryczki tylko.. :emot4:

gracja03 generalnie najlepiej (jesli Ty zakladasz ja pierwszy raz) z drugim koniem. Jesli widzialas, jak wczesniej w bryczce chodzila i obylo sie bez wiekszych stresow, to nie powinno byc problemow, ale i tak postaraj sie znalesc kogos doswiadczonego w tym temacie. Mozesz sprobowac ten pierwszy raz z opona, czy w ogole bedzie chciala isc z obciazeniem do przodu. Choc dla mnie metoda z opona jest dosc hmm kontrowersyjna...

A tak w ogole, to Pegasuska dobrze prawi, zgadzam se zalkowicie 😉

delta stajnia Gostar np ma w cenniku nauke powożenia zaprzęgiem jednokonnym 60min/80zł.

Skoro powstał ten kącik to i my z Rambolem się zameldujemy 🙂

W zasadzie zanim on był ujeżdżony, był już przyuczony do zaprzęgu. Chodzi naprawdę świetnie, i gdyby się ktoś na poważnie brał, można by zawody nim jechać. Chodzi w pojedynkę i w parze.

Zawsze jakoś mnie nie ciągnęło do tego, ale ostatnio, jako że pojawił się fachowiec w sprawach powożenia, zaczęliśmy czempiona zaprzęgać co jakiś czas. I dla niego odmiana, a mi powożenie bardzo się spodobało 🙂
Trzeba było tylko nieco zmodyfikować uprząż, bo oryginalnej pojedynczej do bryczki  brak, ale że odpowiednie ręce się za to zabrały, wreszcie jest tak jak powinno być i można normalnie powozić.

Zdjęcie sprzed dwóch lat (przepraszam za kiepską jakość, ale innego nie posiadam). Widać że coś tu było nie tak, teraz już dyszelki są na swoim miejscu i natylnika, o który pytała margaritka też się dorobiliśmy:


To ja tez sie pochwale, klacz w sumie zaprzegana 3 razy,Pierwszy raz do opony, drugi do san, a za 3 juz poszla w teren i nie bylo zadnych problemow:
Moje dziewczynki 😍

gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
29 stycznia 2009 20:16
Przy kupowaniu mojej dziewuchy jej poprzedni właściciel zademonstrował nam jak się sprawuje w bryczce, oczywiście w parze. Widziałam więc jak sie zachowywała, w zasadzie nic ją nie wzruszało.
Zacznę jednak od ciągnięcia np. opony aby sprawdzić jej reakcję na obciążenie a później zobaczę , jeżeli nie jest to dla niej żaden kłopot to powinno być ok przy bryczce lub w saniach.
Ale się fajnie kącik ożywił!
my-karen- muszę Ci powiedzieć że wcale nie trzeba być DEBILEM ani jakimś oszołomem żeby popełnić błąd po którym koń jest traumatykiem. Wiem , bo sama to przerebiałam. Niejednego konia już przyuczałam do zaprzęgu i nigdy nie miałam z tym większych problemów. Jednak to co mi "odwaliła" moja ukochana kobyła poprostu mnie przerosło. Zaczęłam jak zwykle delikatnie z oponką, widać było że trzeba z nią bardzo spokojnie ,bo bardzo bała się szorów. W pewnym momecie wyrwała się pomocnikowi który trzemał ją przy pysku a mnie pociągnęła na lejcach. Biegała tak po okólniku jak szalona na nic nie reagując a postronki tłukły ją po nogach. Całe szczęście że teren ogrodzony , bo inaczej chyba nigdy bym już jej żywej nie zobaczyła. Wkońcu jakoś wbiegła do stajni cała w pianie i przerażona. Dałam jej spokój. Trzy lata póżniej trafił do mojej stajni bardzo spokojny koń ktory już w zaprzęgu chodził całkiem dobrze , a do tego para z moją "jak malowanie". No i  znowu mnie podkusiło. Kobyła jak zobaczyła szory to aż się do ściany przykleiła i trzęsła. Zaczęłam jeszcze spokojniej i ostrożniej. Po 2 tygodniach było znacznie lepiej i postanowiłam spróbować ją z przewodnikiem. Dwa pierwsze razy było dobrze chociaż ciągle było u niej widać przerażenie , za trzecim poszła razem z przewodnikiem. Staranowały dwa płoty i  wyladowały w stajni. Tylko bryczka się przez drzwi nie zmieściła. Do tej pory mnie mrozi jak sobie to przypomnę. Na  szczęście koniom nic się nie stało, tylko drobne zadrapania (nawet bryczka cała). Terez wiem jedno NIGDY W ŻYCIU już nie założę tego konia do bryczki. Jestem też przekonana że są konie które się do zaprzęgu nie nadają . To tyle ku przestrodze.

gracja - z Twoją kobyłą myślę że będzie dobrze. Ja zrobiłabym tą próbę z oponą jak nie masz konia- przewodnika. Zwróć szczególną uwagę na ruszanie. Młode konie często nie potrafią ruszać bo do tej pory robił to za niego przewodnik. Są też takie co wcale nie chcą ciągnąć i nikt ich tego nie nauczy. Koń poprostu musi mieć talent zaprzęgowy. Klacze są zwykla bardziej pracowite ale to nie reguła
my_karen   Connemara SeaHorse
30 stycznia 2009 11:33
Jasne, ja wiem, ze jestem uczulona na ludzka glupote w tym temacie i dlatego czasem rozpisze sie pod wplywem emocji.  🤬
Kazdy, najspokojniejszy kon moze sie wystraszyc, COŚ moze sie zdarzyc. Absolutnie. Nie powiem, ze sama nie mialam problemow. Ja po prostu mowie o braku wyobrazni niektorych ludzi, co konczy sie dla konia tragicznie. Co innego jak klacz dostanie szalu, wystarszy sie postronkow, a o innego jak 'wszystkowiedzacy koniarze' zabieraja sie za zajezdzanie czy zakladanie do bryczek. Na nieogodzonym terenie, przy ruchliwej ulicy np. I mowia, ze nic sie stac nie moze, bo 'pani, ona spokojna!puszki jej do ogona mozna wiazac!"

Nie chodzi mi absolutnie o błedy, bo to sie zdarza kazdemu. Nie wszystko mozna przewidziec. Mi chodzi tylko o taka bezmyslnosc i brak wyobrazni.

Mielismy kiedys kobylke, mega spokojna, wszystko super, postronki ok, coz sie moze stac? A no moze... wszystko bylo super, wiec postanowilismy wyjechac bryczka do lasu. Poki droga byla prosta bylo w porzadku, dojechalismy do malego wzniesienia, łagodnego, trzeba bylo wjechac moze 1-2m pod katem jakichs 10st. Niby nic, jezdzilismy tam roznymi konmi i ok, ta klacz tez droge znala, tyle ze w parze. Sama uznala, ze pod gorke sie nie da ciagnac, za ciezko. Taka mega spokojna kobylka, taka naprawde do rany przyloz, w jednej chwili dostala jakiegos szoku. Dąbek do tylu, wywrotka, złamany dyszel. Nic sie nie stalo, przewidziec tez nie bylo mozna.
A przeciez zamiast jezdzic najpierw w parze  mozna bylo od razu taka mega spokojna klacz zabrac do lasu bryczka, nie?  😵 Niektorzy nie wierza, ze lepiej dmuchac na zimne..

Co do opony to zakladamy bardzo delikatnie. Dla wiekszosci koni ten szum opony sunacej po ziemi jest mega stresujacy jednak...
gracja03   "Kto dosiadł konia ten dosiadł wiatr"
30 stycznia 2009 12:06
Ale mi napędzacie stracha.
Jestem w pełni świadoma niebezpieczeństwa jakie sie z tym wszystkim wiąże ale w jakis sposób trzeba zrobić ten pierwszy a właściwie drugi krok bo pierwszy ma juz za soba z koniem przewodnikiem. Martwi mnie tez fakt , że u poprzedniego właściciela klaczka chodziła w zwykłym chomącie a nie w puszorku, czy ta zmiana może mieć jakis wpływ na całą resztę. W puszorku nacisk jest zupełnie inaczej rozłożony .
Gracja z szorkiem i chomontkiem musisz popróbować bo nie ma reguły, my mamy konia który w chomącie zaczyna utykać a w szorac chodzi normalnie. Ja na początek zaprzęgała bym w szorach choć szkły są różne. Po weekendzie postaram się wstawić jakieś zdjęcia.
Mówię Ci gracja - będzie dobrze. Tylko oponka , ogrodzony teren i ktoś silny do asekuracji na lonży , żeby jej nie trzymać na samych lejcach z tyłu. my-karen ma rację że szum opony może konia spłoszyć ale do każdego odgłosu koń musi się przyzwyczaić. A jak Cię na lejcach na ziemi pociągnie to kaplica, stojąc na ziemi konia nie utrzymasz. Zresztą sama wiesz czy koń wypłosz. A jak założysz ją już do zaprzęgu to na początku króciutko , żeby jej nie zrazić.Czasem koń na początku chodzi jak stary a jak się poodciska od szorów to nie chce ciągnąć.Zacznie się buntować i jeśli wygra to zapomnij że miałaś konia do bryczki. Miałam już taką sytuację.
Najważniejsze to sprawdzić czy jest chętna do ciągania. Miałam wałacha , który w parze chodził pięknie , ale bryczkę ciągnęła kobyła. Jak się go pogoniło batem to odwalał zadem. Ot , "chłopak do towarzystwa" Kiedy założyliśmy go w pojedynkę to leciał tylko jak go po asfalcie bryczka goniła , a jak tylko mała górka to w nosie -sama sobie ciągnij. Ale to była jazda. Najlepsze że z klientami. Musieli co kawałek schodzić i bryczkę popychać a potem szybko  wskoczyć. Mówię Wam ubaw na całego.
my_karen   Connemara SeaHorse
30 stycznia 2009 15:10
Gracja - oczywiscie, ze bedzie dobrze🙂 Trzeba pamietac, ze kon to zwierze i byc czujnym, ale Ty tez nie mozesz sie stresowac bo nic z tego nie wyjdzie. Wszystko na spokojnie ale stanowczo, druga doswiadczona osoba, i bedzie git.


Zdarzaja sie kombinatorzy, ktorzy dokladnie jak opisala teska, niespecjalnie chca ciagnac w pojedynke. Pamietam jedna kobyle w gospodarstwie turystycznym na kujawach, kładla sie na dyszlu zawsze po okolo 10 minutach jak jej sie odwidzialo ciagnac. I okazalo sie, ze kon przez kilka lat nauczyl sie olewac zbyt poblazliwego wlasciciela- tak naprawde wystarczylo strzelic batem jak zaczynala cos kombinowac, ewentualnie pacnac lekko batem, zdziwiona baba potem chodzila juz pieknie.

Powodzenia 🙂
Z takimi kombinowaniami to mamy jednego wynalazka, który cały aż się napina podstawia i rusza do przodu ale tylko do napierśnika a tak naprawde to czeka aż kolega szarpnie no ale cóż niedoświadczonego nabierze a kto go zna to mu delikatnie po ogonie batem przypomina że trzeba się przyłożyć 🙂
No i tak jak obiecałam zasypuje was fotkami w ilości sporej 🙂
1.Mamuto - ślązaki (folblutoślązaki) wiek niecqałe 4 lata nie chodzą na długie wyjazdy ale wdrażają się i w ruchu miejskim.

2.siwa czwórka wjeżdżająca na Rynek Nowego Miasta - zdjęcie z lotu ptaka😉czyli z góry dyliżansu pocztowego.

3.Warszawka Starówka i dyliżans sprzed dwóch lat bo w tym roku jeździliśmy po Łazienkach

4....i znowu z lotu ptaka

5.Jedna z par której już nie mamy ale bryczka vel dziesiątka została

6.Na wyjeździe w parku pałacowym w Jabłonnej - kareta-lando.

7. to samo lando co wyżej z rozłożoną budą - na inscenizacji

8.Biao-granatowe lando w Łazienkach Królewskich

9. to lando co wyżej z rozłożoną budą na ślubie

Przepraszam za ilość zdjęć to już się więcej nie powtórzy 🙂
A skoro mamy już kącik to takie małe pytanie - istnieją w ogóle obozy zaprzęgowe, albo da się do kogoś z koniem pojechać na dwa-trzy tygodnie co by konia pod okiem kogoś mądrzejszego przyuczyć?

Polecam Pana Irka Kozłowskiego. www.jagodne.pl
Co prawda nie mam bladego pojęcia o zaprzęgach, ale w Jagodnym spędzam sporo czasu i (z tego co wiem) ludzie, którzy przyjeżdżali na kursy powożenia byli bardzo zadowoleni.
[quote author=delta link=topic=1168.msg136712#msg136712 date=1230924845]A skoro mamy już kącik to takie małe pytanie - istnieją w ogóle obozy zaprzęgowe, albo da się do kogoś z koniem pojechać na dwa-trzy tygodnie co by konia pod okiem kogoś mądrzejszego przyuczyć?

Polecam Pana Irka Kozłowskiego. www.jagodne.pl


Co prawda nie mam bladego pojęcia o zaprzęgach, ale w Jagodnym spędzam sporo czasu i (z tego co wiem) ludzie, którzy przyjeżdżali na kursy powożenia byli bardzo zadowoleni.

[/quote]

Delta daj znać jaki region cię interesuje to może coś doradzimy 😉
akurat bylam u Kusza jak byla nasza voltowa kolezanka na szkoleniu- super!! facet nie tylko kapitalny w tym co robi , ale bardzo dobry  pedagog
co do jagodnego..przykro to pisac, ale kon innego voltowicza wrocil po odwiedzinach wlasciciela... zwierz w stanie pozostawiajacym wiele do zyczenia, mam nadzieje, ze byl to pojedynczy przypadek
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się