Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

Kontrowesji to tak delikatnie powiedziane/napisane.
Praktycznie na każdym z forów jeździeckich pojawia się taka ostra dyskusja.
Powiem w swoim imieniu- mnie się nie podoba taka pewna sprzeczność jaka jest między tym co się mówi a tym co się robi . /solidny bat w tle i teksty o tym jak to koniowi jest miło/
I taki ton wyższości . I zakładanie,że klasyk,westowiec jest oprawcą.
I bezradność w prostych sprawach.I szukanie jakiejś okrężnej drogi trwającej lata.
I koszty potworne.
p.s cudzysłów w tytule jest celowy - bo ja nie odróżniam podgrup w naturalu .
naturalsi to kaleki które na siłę chca robic ze swoich słabości zaletę i wszędzie ogłaszają ,że jak ktoś nie ma ich kalectwa, to znaczy że jest jakimś potworem- i to jest wkur..ajace.
no i nie umieją jeździć konno, mimo to że mówią o sobie jako o jeźdźcach 😁
Cóż, ze swojego punktu widzenia powiem, że niewiele rozumiem z metod naturalnych, jak i z konkurencji westowych np. Stąd patrząc z boku trudno mi ocenić, czy dana osoba robi coś dobrze, czy źle.
Monty Robertsa czytałam, podobało mi się bardzo, ale wydaje mi się, że to była tylko inspiracja dla wielu osób, które odeszły dość daleko od jego filozofii.

Nie kumam na przykład, dlaczego przy zajeżdżaniu młodego konia osoba stosująca metody naturalne zamiast jechać do przodu, kręci konia w kółko. Taki obrazek wywołał mój wewnętrzny bunt spowodowany niezrozumieniem. Przecież zawsze mnie uczyli, że na młodym rytmicznie do przodu i na dużych łukach raczej, niż na ciasnych kołach, bo brak równowagi, obciążenia itp. A tutaj coś zupełnie odwrotnego, szok i wewnętrzne nie, bo przecież po mojemu tak się nie robi.

Znam osobiście kilka osób parających się metodami naturalnymi, ale jakoś nie było okazji do rozmowy wyjaśniającej pewne rzeczy. Wydaje mi się, że mało jest "naturalsów", którzy potrafią rzeczowo i bez pogardy rozmawiać z "klasykami". Jest to dla mnie zaskakujące, bo jako prekursorzy czegoś "nowszego" raczej powinni to ludziom pokazać, zareklamować, a mam odczucie, że nie do tego dążą, bardziej do stworzenia jakiejś elity, zamkniętej grupy. Pewnie zaraz się dowiem, że to mylne wrażenie i bardzo dobrze, chętnie posłucham kontrargumentów.

To już kiedyś ktoś pisał o mitach na temat westu.
West to nie są metody naturalne - czyli dziwne.
Wspólny jest być może kapelusz .
West jest bardzo osadzony w praktycznych kowbojskich sposobach.
Proponuję nie mieszać.Mogę założyć wątek o kontrowesjach jakie west wywołuje.
Tylko nie teraz bo zamieszam.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 listopada 2009 09:58
dla mnie "naturals" to człowiek PNH

Monty Roberts niespecjalnie mnie denerwuje gdyż on uczy tylko i wyłącznie jak oswoić konia, na szybko zajeździc bez brutalnych staro-kowbojskich metod oraz jak oduczyc konia jakichś narowów. Nie zajmuje się natomiast samym jeździectwem jako takim, nie propaguje swojej szkoły jeździectwa.   

Dlatego moim zdaniem dyskusja ta powinna sie odnosić do PNH i temu podobnych szkół.

W PNH denerwuje  mnie wszystko. A najbardziej niemyślenie jej wyznawców i bezmyslne kopiowanie i powtarzanie prawd objawionych.
szanuje ludzi, ktorzy robia cos dobrze. nie lubie westu, nie podoba mi sie, ale bylam na paru pokazach, zawodach i widzialam ludzi, ktorzy robia naprawde fajne rzeczy z konmi i robia je dobrze  👍  dzieki temu moje podejscie do westu sie nieco zmienilo (choc nikt by mnie na to nie namowil  😉) tak wiec nie zamykam sie. problem w tym, ze "naturalnych", ktorzy robia cos dobrze nie znam. znam rozdziamdalone osoby, ktore sa mistrzami w narowieniu koni, zezwalajacymi, a wrecz nagradzajacymi niebezpieczne zachowania u koni.  😵 stad moje podejscie do nich. tym bardziej jestem uprzedzona, ze mialam watpliwa przyjemnosc pracowac w jednej stajni z taka osoba, i czesto bardzo bylam przez nia narazana na niebezpieczenstwo. a "dobrego naturalsa" widzialam na kilku filmikach na youtube, ale laska mieszka w stanach wiec jest poza moim zasiegiem  😉
nawet branka,ktora opowiadala mi bardzo ciekawe rzeczy o klikerze, zasugerowala, ze powninnam mojego rozpuszczonego konia nieco zdyscyplinowac  😉
Wzbudzają tyle kontrowersji u ludzi którzy nie znają dobrze tematu.
My ludzie, jesteśmy z natury wredni i lubimy krytykować i naśmiewać się z czegoś czego nie znamy.
Poza tym są prawdziwi naturalsi, mistrzowie tacy jak Pat i Linda Parelli, którzy świetnie jeżdżą konno i tacy którzy próbują ich nieudolnie naśladować i faktycznie nie jeżdżą wcale.

🤔trzałka: Kto z was widział jak Linda Parelli uczy jak rozwiązać problem z zakładaniem ogłowia - nauczyć konia żeby to on obniżał głowę, a nie żeby podskakiwać zadzierając ręce do góry, jak nauczyć konia podnoszenia i trzymania nogi w górze, jak nauczyć konia, żeby zupełnie bezstresowo robić mu zastrzyk, żeby wręcz sam nabijał się na igłę?

Ktoś kto nie widział nie wie o czym tak naprawdę natural (konkretnie PNH) jest.

Ja jestem totalnie klasyczna, ale nigdy nie śmiałam wypowiadać się na temat naturalu, dopóki nie obejrzałam całego L1 i L2 Home Study Parellich, bo dopiero wtedy można mieć mgliste pojęcie co oni tak naprawdę robią i jakie są ich możliwości.
Są wielkie.

Z drugiej strony nie dziwię się, jak widzę nieudolne próby naśladowania ich, że wywołuje to śmiech na sali.
Tego nie da się nauczyć przez net, a instruktorzy naturalni w Polsce praktycznie nie istnieją lub są poza zasięgiem kieszeni przeciętnego ludzika.


...mnie się nie podoba taka pewna sprzeczność jaka jest między tym co się mówi a tym co się robi . /solidny bat w tle i teksty o tym jak to koniowi jest miło/
I taki ton wyższości . I zakładanie,że klasyk,westowiec jest oprawcą.
I bezradność w prostych sprawach.I szukanie jakiejś okrężnej drogi trwającej lata.


Dokładnie to mnie denerwuje  😤,  😉.
Do tego zawsze mam wrażenie jak widzę takiego "naturalnego" konia,że jest strasznie stłamszony i smutny-nie wiem jakich słów użyć- zrezygnowany ?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 listopada 2009 10:10
jak nauczyć konia, żeby zupełnie bezstresowo robić mu zastrzyk

matkoświęta. ja robiłam ostatnio zaszczyki w dupę sporą igłą. Koń nie był "przyuczany" w żaden sposób. I stał spokojnie. To jakiś cud boski czy jak????

Własnie tego typu "cuda na kiju"  że PNH patrzta ludzie nauczylo kunia sie samemu nadziewać na igłę! I samemu morde w ogłowie wkładać!! I samemu sie siodłać!! toż to jakaś komedia jest żeby tego typo prozaiczne sprawy podnosić do wyższej nauki studiowania naturalnych metod.

Aha. Jeszcze mnie wkur... bezmyslne kalkowanie. Od kiedy to słuchacz kursu do miana studenta awanasował. Ano od wtedy kiedy ktoś tam "przetłumaczył" słowo "student" z angielskiego na polskie. I wyszło student PNH.
"cuda na kiju" a raczej "cuda w kiju/marchewkowym/"  to fajne określenie.
Julie to twoje zdanie. Ja pod okiem osoby mocno zaawansowanej poznałam podstawy i czuje się na siłach, aby wyrazić moje zdanie.

A mnie denerwuje hipokryzja niektórych. Podczas zabaw z absolutnymi podstawami - ale które są przecież najważniejsze i są podwaliną do dalszej pracy! - kiedy mój koń dostał karotem po łbie od osoby doświadczonej (czwarta faza, zasygnalizowana, szybka i bez emocji czyli wg tej szkoły sprawiedliwy i zasłużony dyskomfort, bo przecież nie kara!) to widzowie tylko kiwali główką i "acha", i "oooo". Natomiast kiedy ja kiedyś strzeliła mojemu koniowi uwiązem w łeb (nie liną, nie karotem, ot uwiązem) to wszyscy zareagowali wiadomo jak. Mimo, że z mojej strony była to również czwarta faza (ułożenie ciała, upomnienie głosem, szarpnięcie linką i na koniec trafieniem jej w punkt) to usłyszałam, że biedny koń, że konia po łbie się nie bije i że może - na podstawie tego jednego doświadczenia - udać się po pomoc do naturasów! Sic!

To tylko jeden przykład z setki, ale aktualny w ramach tematu "jak karać konia".

Kurczę, poznałam tyle fajnych osób zajmujących się naturalem, przesympatycznych, otwartych i skorych wiele rzeczy wytłumaczyć. Mimo wszystko 50% z tych osób zwróciło się ku naturalnej szkole bo nijak sobie nie mogli poradzić albo ze swoim strachem albo ze swoim koniem i strachem. Moją smutną obserwacją jest że w ogóle w szeroko pojętym "naturalu" zazwyczaj są ludzie w jakiś sposób ograniczeni: albo przez swój strach, albo niemoc, ewentualnie brak pomysłów na siebie i na konia. Dlatego nosi to znamiona sekty: my już wiemy, co to prawda! My już ją odkryliśmy! Odczuliliśmy konie na wszystko. Teraz spokojnie możemy się nie bać, wysyłać konia na paletę czy mostek... Tu też zgadzam się (choć nie w pełni) z Wrotkim: prędzej zobaczymy konia robiącego stójkę, wysłanego na paletę czy samemu wchodzącego do przyczepy niż chociażby radośnie i bez stresu galopującego w terenie ze zrelaksowanym jeźdźcem. Bo o zawodach nie wspomnę, przecież to nie ich cel...

Na tyle na ile poznałam natural, nie odważyłam się go wprowadzić również do jeździectwa. Z ziemi zabawy, wychowywanie, wspólnie spędzony czas? Jak najbardziej! Ich "szkoła jazdy"? Raczej nie, nigdy. No ale sorry: ja się swojego konia nie boje, nie mam z nim jako takiego problemu i bardziej niż oganianie go na linie preferuje radosne galopy w terenie 😉

Pozdrawiam Ciepło, obie strony mocy 😉
jak nauczyć konia, żeby zupełnie bezstresowo robić mu zastrzyk

matkoświęta. ja robiłam ostatnio zaszczyki w dupę sporą igłą. Koń nie był "przyuczany" w żaden sposób. I stał spokojnie. To jakiś cud boski czy jak????

Własnie tego typu "cuda na kiju"  że PNH patrzta ludzie nauczylo kunia sie samemu nadziewać na igłę! I samemu morde w ogłowie wkładać!! I samemu sie siodłać!! toż to jakaś komedia jest żeby tego typo prozaiczne sprawy podnosić do wyższej nauki studiowania naturalnych metod.


To jest prozaiczne z koniem którego nikt nigdy nie skrzywdził.
Jednemu z moich koni można powbijać igły wszędzie i nawet nie drgnie, a jeden na sam zapach weterynarza wpada w histerię, bo widocznie zanim go kupiłam ktoś mu zrobił krzywdę. Klasycznie.

ElaPe: Dla Ciebie (wiem, że masz ogromne doświadczenie i wiedzę) czy dla mnie niektóre sprawy są tak prozaiczne, łatwe i oczywiste, że szkoda o nich gadać.
Takie niby prozaiczne, a ja często widzę ludzi, którzy niby kupę lat dumnie i klasycznie jeżdżą a nie potrafią przekonać konia, żeby nie zadzierał głowy do góry przy zakładaniu ogłowia. Linda pokazuje bardzo dobre i proste rozwiązania niektórych problemów. Tylko, że za ten film trzeba oczywiście zapłacić kupę kasy, ja zdobyłam nielegalną kopię...

Co do PNH tak ogólnie - też mnie wku%$#a cała ta magiczna otoczka i niektóre rzeczy są dla mnie śmieszne.

Julie to twoje zdanie. Ja pod okiem osoby mocno zaawansowanej poznałam podstawy i czuje się na siłach, aby wyrazić moje zdanie.
A mnie denerwuje hipokryzja niektórych. Podczas zabaw z absolutnymi podstawami - ale które są przecież najważniejsze i są podwaliną do dalszej pracy! - kiedy mój koń dostał karotem po łbie od osoby doświadczonej (czwarta faza, zasygnalizowana, szybka i bez emocji czyli wg tej szkoły sprawiedliwy i zasłużony dyskomfort, bo przecież nie kara!) to widzowie tylko kiwali główką i "acha", i "oooo". Natomiast kiedy ja kiedyś strzeliła mojemu koniowi uwiązem w łeb (nie liną, nie karotem, ot uwiązem) to wszyscy zareagowali wiadomo jak.


Wiem o czym mówisz...
Ja widziałam całkiem niedawno na Sopockim hipodromie "naturalne" przyuczanie konia do wchodzenie do trajlera.
Sznurkowy kantarek, lina, carrot stick, pokrzykiwanie i napierda&^% konia tym carrotem wszędzie  😁

To jest tak jak z religią.
Niby nie ma złej.
Z założenia...

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 listopada 2009 10:44
Linda pokazuje bardzo dobre i proste rozwiązania niektórych problemów. Tylko, że za ten film trzeba oczywiście zapłacić kupę kasy

to jest własnie chore. Zamiast popytać, pomyśleć, poczytać w ogólnodostępnych materiałch, wsłuchac się w konia  co się robi? Kupuje się za grubą kasę jakieś PNHowskie materiały ktore za grubą kase nas uczą ... jak zakładać koniowi oglowie.

Po prostu pusty smiech ogarnia człowieka.
Staram się nie dzielić jeździectwa (całego, bo jeździectwo to nie tylko styl angielski i aspiracje  sportowe) na naturalne i klasyczne tylko na dobre i złe. Staram się też nie oceniać powierzchownie. Gdybym tak robiła, co po swoich doświadczeniach miałabym sądzić o tej całej przez Was określanej „klasyce”? Co miałaby o niej sądzić po ostatniej wizycie na zawodach regionalnych, eliminacjach do pucharu halowego w skokach, gdzie na chyba 60 przejazdów w klasach P i N widziałam może jeden ładny?  Nie wspomnę o jednym zawodniku, który najeżdżając na przeszkodę obok miejsca, gdzie siedziałam, kopał ostrogami konia aż dudniło i w ostatnich skokach galopu krzyczał „wal.. sku… lu k..wa!” . Co mam sądzić po zetknięciu się z zawodniczką z czołówki naszego ujeżdżenia, która na swoim wieloletnim koniu numer jeden nie wyjedzie w teren, bo koń dostaje paranoi?  Co mam sądzić, gdy oglądam wielkie zawody w Poznaniu i mam przyjemność je oglądać je w towarzystwie jednego z największych moim zdaniem polskich koniarzy, który co chwila odwraca twarz od areny i burczy „nie mogę na to patrzeć”? Co mam sądzić po oglądaniu treningów prowadzonych przez inną  kilkukrotną mistrzynię kraju w ujeżdżeniu  w taki sposób, że patrząc na konie wszystko mnie bolało i z odległości długości maneżu słyszałam jak koń próbuje przegryźć munsztuk. Po tym mam oceniać jeździectwo? A może mam ocenić  nasze jeździectwo po tym jakie sukcesy odnosimy na arenie międzynarodowej? Pewnie doszłabym do wniosku, że ma ono niewiele wspólnego z miłością do koni. Ale nie, nie oceniam tak. Oceniam je po zasadach i po dobrych koniarzach, nie miernych naśladowcach. Jeździectwo jest koszmarnie trudne a naprawdę dobrych koniarzy, którzy naprawdę rozumieją konie, znają je, potrafią z nimi współpracować, do tego znają mechanikę ruchu i konia i swoją, mają wyczucie i świetny niezależny dosiad jak na lekarstwo. Dużo znacie takich? Ci naprawdę wspaniali koniarze, na których się w życiu natknęłam ZAWSZE byli jednocześnie bardzo ciepłymi, miłymi, otwartymi, serdecznymi, wyrozumiałymi, cierpliwymi i mądrymi ludźmi. Nie irytowało ich byle co tylko robili swoje.  Każdy dąży do harmonii z koniem i równo mało ludzi tam dociera, bez różnicy czy są PNH, czy nie. 
Dlaczego „naturalsi” wzbudzają tyle kontrowersji? Bo po części zupełnie bez sensu sami a po części przez tych innych zostali zaszufladkowani jako kontra dla klasycznego jeździectwa, co kol wiek to nie znaczy. I zrobiła się sytuacja napięcia „my” – „oni” a stąd to już spirala nienawiści… i zaraz będzie zupełnie jak dzieci „a bo on był pierwszy i mi powiedział, że ja bije koniki” ..”a wcale, że bo niee…  bo ty się ze mnie śmiejesz, że jestem głupia..”.
A ktoś kto wybrał PNH jako swoją drogę- mógłby uzasadnić taki wybór?
Obiegowa opinia jest taka,że nie umie inaczej albo się boi i ogólnie ma problem.
Prawda to?
Mi się wydaje, iż kontrowersje wynikają ze skrajności poglądów i braku chęci zrozumienia "drugiej strony". Ja jestem typowym klasykiem, a jeżdżę na oklep ze sznurkiem na szyi w ramach spacerków. Moje konie wkładają sobie same ogłowia - w znaczeniu łapią wędzidła nauczone klasycznie, cukierkiem. Wkładają łby w kantary - nauczone analogicznie... po co? dla usprawnienia codziennej pracy , dla MOJEJ przyjemności (łatwiej i szybciej tak się konia przygotowuje do jazdy) tak na przykład:
http://smg.photobucket.com/albums/v609/Gaga/?action=view&current=15062009016.flv
oo i koń jak widac nie przywiązany gdzieś za szyję - czy to już naturals, czy jeszcze klasyka?

http://smg.photobucket.com/albums/v609/Gaga/Darco/?action=view&current=Darcolonabezlonystp.flv
a to to co? Moim zdaniem klasyczna zabawa z koniem w lonżowanie bez lonży (nawet ujeżdżalnia otwarta i koń może sobie iść jeśli ma taką ochotę, a chodzą tak wszystko e w 3 chodach po prostu dla zabawy, chodził ojciec pokazanego konia przed czasem MR czy PNH) skaczą przez niskie przeszkody za mną... to już jakiś wyższy stopień wtajemniczenia PNH, czy po prostu "zabawa z pupilem" jako oderwanie od typowych treningów, czy spacerów po lesie...??

Nie potrafię dyskutować ani z zaciekłymi naturalsami (bo zdaża mi się sięgać np po Thidemanna), ani ze skrajnymi klasykami (bo zdarza mi sie jeździć bez ogłowia, czy też po prostu czasami bawie siez końmi) i myślę, że stąd właśnie wszlkeie kontrowersje - każda skrajnośc to patologia, a kto zrozumie patologiczne podejście do jakiegokolwiek tematu??!!

Podczas zabaw z absolutnymi podstawami - ale które są przecież najważniejsze i są podwaliną do dalszej pracy! - kiedy mój koń dostał karotem po łbie od osoby doświadczonej ( ... )



Czy można wiedzieć, jakie było uzasadnienie tej akcji?
Nauki podstaw czy karot w łeb?  🤣
Uderzenia konia w łepetynę kartonem, bo domyślam się, że nie był to przejaw utraty panowania nad emocjami przez ową osobę, a jakiś element szkolenia?
to jest własnie chore. Zamiast popytać, pomyśleć, poczytać w ogólnodostępnych materiałch, wsłuchac się w konia  co się robi? Kupuje się za grubą kasę jakieś PNHowskie materiały ktore za grubą kase nas uczą ... jak zakładać koniowi oglowie.
Po prostu pusty smiech ogarnia człowieka.


Zgadzam się z Tobą, że to ile pieniędzy kosztuje kurs PNH jest chore.
Ale pokaż mi proszę ogólnodostępne materiały, które uczą jak zakładać ogłowie koniowi który się panicznie boi i zadziera do góry głowę.
(Bo np. stał u rolnika, który go lał po głowie, czy jakakolwiek nieprzyjemna historia).
Ja nie widziałam takich darmowych materiałów, zwłaszcza w języku polskim.

Oczywiście są fora na których można podpytać życzliwych, klasycznych, doświadczonych osób są klasyczni instruktorzy którzy potrafią pomóc...
Ale materiały?
Okazuje się, że chyba przeszłam na 24 poziom wtajemniczenia PNH sama o tym nie wiedząc.
Po przeczytaniu wątku "jak karać" i widząc na filmiku wstawionym przez kogoś konia łażącego po plandece na ziemi, stwierdziłam, że spróbuję i ja. Tylko, że wzięłam dwulatkę, bo z matką sprawa byłaby za prosta. Szkolenie małego konia do tej pory polega na wyprowadzaniu na wybieg  😉 Wywaliłam gówniarza na dwór. Przed wejściem do stajni rozwaliłam wielką płachtę niebieską, sama wlazłam do środka i stanęłam za drzwiami, żeby mnie nie widział. Koń owszem podszedł, ale fukał, chrumał itp... po paru minutach mi się znudziło, wyszłam po kobyła i -łomatkoświęta- koń poszedł sam za mną przez plandekę będąc o zgrozo luzem bez kantara.  😵
I tu jest zasadnicza różnica pomiędzy - przynajmniej mną - a sektą PNH. Dla mnie takie wydarzenie jest zupełnie normalne! I nie zajęło mi to 5 lat, tylko 5 minut.
Pokemon! Parasol teraz bierz ! I piłkę.
Pokemon to pewnie 50 stopień wtajemniczenia, teraz będziesz musiała jakieś tantiemy płacić za swoje osiągnięcie  🏇

Julie są materiały klasyczne mówiące o szkoleniu koni problematycznych. Np "Wstęp do psychologii koni" Blendingera - na pewno książka ta jest o wiele tańsza, niż "materiały naturalne" ;-) Dalej, pozycje Panów Mickunasów, czy strona strona www.hipologia.pl (coraz więcej materiałów wartych przeczytania)...
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
19 listopada 2009 11:04
Ale pokaż mi proszę ogólnodostępne materiały, które uczą jak zakładać ogłowie koniowi który się panicznie boi i zadziera do góry głowę.

przecież ci napisałam. masz ludzi - pytać. masz internet. jak najbardziej za darmo. masz googla. wrzucasz słowa klucze i masz. Naprawdę trzeba jedynie włączyć tryb myslenia.

Lena, on nie dostał w łeb kartonem a karotem i tak, był to element szkolenia. Nie było to mocne uderzenie (bo bym nie pozwoliła) ale było skierowane w koński łeb sztywnym kijkiem, jakby nie patrzeć.

Ćwiczyliśmy zwroty na zadzie z ziemi. Koń był wysyłany z pierwszej fazy, którą zignorował, z drugiej i trzeciej (machanie karotem przed łbem w celu jakiejkolwiek reakcji), niestety pozostał absolutnie głuchy. I nie dziwne! Nigdy, jak stał spokojnie nie czul zagrożenia ze strony bata, na którego był już sto lat temu odczulony. W pewnym momencie zdenerwował się na machanie przed pyskiem i naparł w stronę machającej. Wtedy dostał. Otrzeźwiło go to natychmiast. O dziwo, była to dla niego bardzo dobra lekcja: koncentrowanie się na człowieku, na tym co robi i o co prosi człowiek. Nie wchodzenie w strefę człowieka bez pozwolenia. Zwłaszcza że ja i mój koń podobno mamy między sobą - jak to ujęła osoba która nam pomagała - bardzo dobre "przyciąganie" ale przez to że koń jest rozpieszczony często wykorzystuje to, wręcz nadużywa. Ba! Jak go ta osoba zdenerwowała raz czy dwa, to musiałam wychodzić poza lonżownik lub halę, bo ciągnął tamtą osobę i szedł do mnie. Niejako po trupach.  🤣 No ale nie ma jak u mamy, prawda? 😉

Nie neguje tej metody, jest przejrzysta i skuteczna, zwłaszcza u takich czołgów jak mój. Dzięki tym zabawom w niedługim czasie udało mi się sprawić swoje życie łatwiejszym i przyjemniejszym. Oczywiście, że mogłam to zrobić klasycznie (czyli de facto tak samo), ale akurat miałam czas i ochotę liznąć tej szkoły. Denerwuje mnie tylko ta hipokryzja... my nie bijemy, nie lejemy. My sprawiamy 'dyskomfort' np. karotem po łbie.

No kurcze, jak zwał, tak zwał.

Tyle że cała ideologia jakaś piarowo-lepsiejsza...
Ale pokaż mi proszę ogólnodostępne materiały, które uczą jak zakładać ogłowie koniowi który się panicznie boi i zadziera do góry głowę.

przecież ci napisałam. masz ludzi - pytać. masz internet. jak najbardziej za darmo. masz googla. wrzucasz słowa klucze i masz. Naprawdę trzeba jedynie włączyć tryb myslenia.


Kurde ludzie, ja rozumiem, ale nie o mnie chodzi, ja dawno, tak jak pokemon osiągnęłam 100 stopień wtajemniczenia zanim jeszcze słyszałam o PNH 😉
Dla kogoś kto siedzi kupę lat przy koniach to wszystko jest śmieszne, proste i oczywiste.
Poza tym ja nie jestem żadną wielką zwolenniczką PNH! Podobają mi się niektóre rozwiązania i tyle.


Gaga: Czy w książce "Wstęp do psychologii koni" Blendingera jest instrukcja z obrazkami jak zakładać ogłowie koniowi który nie chce, zrozumiała dla laika i dla dziecka?
Na www.hipologia.pl (przecież jestem na tym forum od dawna) nie ma.
Sierra- przypomnij sobie dokładnie gdzie koń oberwał. Nie w łeb ogólnie,prawda?
Carrot stick nieprzypadkowo jest jaki jest.Kolor tylko odwraca uwagę.
Ten bat siada tam gdzie się celuje.
I ja uważam,że "mapa" miejsc jest przemyślana i nieprzypadkowa.
Z pozoru wygląda niewinnie-a efekt sama widziałaś.
I ja to rozumiem-bo jest skuteczne.
Tylko to całe gadanie na odwrót mnie śmieszy.
Dostał w łeb, dokładnie w ganasz. Jak dostał uwiązem dostał dokładnie w to samo miejsce. Tylko, że pierwsze to dyskomfort a drugie to bicie...  🙄
Zawsze kiedy się zetknęłam z PNH widziałam nieporadnych, strachliwych ludzi, plączących się między pomarańczowym batem a przydługim uwiązem chcących zrobić filozofię z przeprowadzenia konia przez bramkę z padoku na podwórko lub odwrotnie. Zdezorientowany koń błąkał się na swoich dwóch metrach kwadratowych przestrzeni między batem a uwiązem nie wiedząc co tak naprawdę powinien ze sobą począć.
NIE WIEM dlaczego nie można było tego przykładowego konia po prostu zaprowadzić na padok?  🤔wirek:

Bardziej "zaawansowany" PNH który widziałam (na własne oczy, nie liczę prezentacji PNH w necie, tylko "empiryczne" doświadczenia) to przerażony jeździec o dosyć niewielkich umiejętnościach zagalopywujący na kantarze i przydługim uwiązie, twierdzący, że osiągnął tak wiele.
NIE WIEM dlaczego nie mógł po prostu zagalopować na rzuconych wodzach "tradycyjnie"?  🤔wirek:

Kolejny popularny obrazek to koń i właściciel stojący na położonej na ziemi plandece. W tym wypadku nie wątpię w to że większość koni po prostu weszłoby na tą plandekę w tradycyjny sposób ale znów
NIE WIEM po co ma koń stać na plandece? Jakie jest cel stawiania konia na plandece?

Zgodzę się z resztą, to musi być jakaś tajemna religia, sekta, filozofia, nurt, kierunek, który rzeczy zwykłe czyni niezwykłymi.
Tylko PO CO?

Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
19 listopada 2009 11:56
Od zawsze różnica zdań powodowała kontrowersje, gdy dyskutujące strony poruszają się wyłącznie w kategoriach szufladkowania "lepsze-gorsze". I w zasadzie to już wyjaśnia odpowiedź tytułowe pytanie 😉  czyli udowadnianie czyja metoda jest "bardziejsza".

Widziałam jak "sznurki" mogą działać, pewnymi elementami jestem po prostu oczarowana i pełna podziwu, inne mnie bardzo mocno drażnią i denerwują - bo mam zupełnie inny punkt widzenia jako klasyk i osoba "z zewnątrz" nie znająca zasad i celów PNH. I co wobec tego? Ano, i nic. Nie zacznę nikomu ołtarzy stawiać i nie będę nikogo żwirkiem kamienować. Mój punkt widzenia jest powiązany z punktem siedzenia i to chyba rzecz normalna u każdego.
Czasem obu stronom najtrudniej jest dać tym drugim żyć i tworzyć po swojemu, bez misji nawracania na swoją stronę i bez przykrych uwag i kąśliwych przytyków  😡 Ale to już kwestia wynikająca ze zwykłej kultury i osobistego poziomu zwalczania obłudy, a nie ze szkoły jazdy.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się