Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

i naturalne pytanie w takich sytuacjach  😉-taki rachunek sumienia dla każdego - ile godzin spędziłem , spędziłam w siodle ( nie na plotkowaniu w stajni , bez komórki przy uchu, gadaniu  w czasie jazdy) ale na konkretnej pracy w ostatnim tygodniu, w ostatnim miesiącu. Szacunek dla koni, że potrafią się w tym ludzkim chciejstwie odnaleźć.
halo Kupić spokojnego, dorosłego, ćwiczącego z ziemi i pod siodłem z rąk Doświadczonego i Umiejętnego naturalsa niemożliwe  😉 z wielu powodów
ganasz jak stałam w poprzedniej stajni, oprócz mojej był jeszcze tylko jeden  koń pensjonatowy, więc jak nie było jego właścicielki, to w stajni nie było żywego ducha (ludzkiego  😉) oprócz mnie. Znajomi często pytali, jak ja mogę wytrzymać w stajni tylko z koniem. NIGDY nie brakowało mi ludzkiego towarzystwa w takich momentach. Tak samo NIGDY nie brakuje mi drugiej osoby w terenie. No ale ja jestem odludek nietowarzyski  😉

Chociaż nie - ludzkiego towarzystwa brakowało mi w momentach, gdy uświadamiałam sobie, że mam milion zdjęć konia i ani pół zdjęcia mnie z koniem/na koniu.  🤣
ok ale mi chodziło o to ile godzin poświęca się nie na bycie z koniem tylko na konkretną robotę szkoleniową swoją i konia 😉
Ale ja w dalszym ciągu chciałbym wiedzieć KTÓRY konkretnie z "naturalnych" trenerów zaleca niedoświadczonym amatorom zakup surowego konia ? Z tego co wiem ( no nie jestem wielkim znawcą tzw naturalu ) to raczej wszyscy mówią o tym, że trzeba najpierw mieć umiejętności pozwalające jeździć na ujeżdżonym koniu, aby próbować samodzielnie pracować z surowym. A to, że na "naturalowe" kursy trafiają ludzie z bardzo mizernym przygotowaniem jeździeckim to nie wina tych trenerów (nawiasem mówiąc i na "klasycznych" szkoleniach widuje się jeźdźców- amatorów nie znających podstawowych zasad jeździeckiego rzemiosła) .
Natomiast jest niewątpliwie prawdą , że "natural" przyciąga pewną grupę klientów, których ja nazywam "miłośnikami koni", a którzy, pomimo dobrych chęci nie mają cech charakteru potrzebnych do ujeżdżania koni.
A wracając do szkolenia wojskowego, to w końcu odbywało się ono wg ściśle określonej procedury, było podzielone na etapy, w których wykonywało się określone ćwiczenia. To podobnie jak w "naturalu"
ganasz hmmm myślę, że na konkretną pracę tak z połowę do 2/3 czasu za każdym razem  😉

Ale ja w dalszym ciągu chciałbym wiedzieć KTÓRY konkretnie z "naturalnych" trenerów zaleca niedoświadczonym amatorom zakup surowego konia ?

Żaden.
I co z tego, że nie polecają? Ani klasycy nie polecają?
Klasycy to jeszcze mają skąd wziąć dojrzałego, ułożonego konia.
Klasycy to jeszcze mają skąd wziąć dojrzałego, ułożonego konia.


Naturalsi też. Od klasyków 😀
Hmmm ale nigdzie nie jest powiedziane, że dobry koń dla naturalsa ma być wyszkolony naturalnie. Może sobie być klasycznie zrobionym koniem, ważne, żeby miał równo w głowie i jakieś umiejętności pod siodłem. To naprawdę nie ma znaczenia.
ale dobrze wyszkolony koń (drogi na rynku), to sobie obojętnie czy klasycznie czy naturalnie szybko przeszkoli niewprawnego jeźdźca, przejmie władzę i zabawka się popsuła. Konie inteligentne są  😀iabeł:
Jest jednak pewna szansa, że dobrze wyszkolony koń będzie miał głębiej wpojony szacunek dla ludzi ogólnie i więcej cierpliwości, więc może niewprawny właściciel zdąży się wprawić, zanim koń się zbiesi, albo chociaż narobić mniej błędów 😉
Z surowym albo problematycznym koniem tak łatwo nie będzie...
smartini   fb & insta: dokłaczone
30 kwietnia 2015 11:53
[quote author=Na_biegunach link=topic=11961.msg2347922#msg2347922 date=1430381177]
Ostatnio po raz n-ty zostałam nazwana naturalsem. Tyle, że jestem klasykiem  😉  Widocznie brak wędzidła zawsze równa się natural  🤣  Już nawet nie dyskutuję.


W ogóle nie używasz wędzidła? 😉
Zaciekawiło mnie co napisałaś, ale od razu przypomniał mi się tekst, nie powiem na razie kogo ale bardzo zapadł mi w pamięci i spodobał mi się "Najpierw uczę konia jazdy bez ogłowia, bez niczego, później zakładam kantar a dopiero na końcu ogłowie wędzidłowe".
[/quote]

Ale to nie jest aż tak rzadka praktyka - sama zajeżdżałam mojego gnoma najpierw na sidepullu, potem na snaflu z sidepullem i dopiero na koniec został snaffle i stopniowo przechodziliśmy do ostrzejszych wędzideł. I inne dwulatki przy których pracowałam też zaczynały pracę na sidepullu albo bosalu  😉

A co do tego dobrze wyszkolonego konia - zostałam zbesztana kilka stron temu za gardzenie 7 grami i całą tą masą bezsensownych ćwiczeń czy jak to nazwać. I że to abecadło.
A teraz piszecie, że trzeba sobie kupić dobrze wyszkolonego konia.

No i mam dobrze wyszkolonego konia, śmiem stwierdzić, że nawet bardzo dobrze. Dodatkowo jest bezproblemowy w obejściu, posłuszny i generalnie ah i oh, tylko kochać.
I na 100%, gdyby ktoś go ode mnie teraz wziął jako tego posłusznego konia i zaczął się na nim uczyć molestując go 7ma grami, które w sposób oczywisty mój koń zna (bo to żadne gry tylko normalne zachowania pt. ustąp, przesuń się i takie tam) to po tygodniu by mi go oddał twiedząc że to bestia, nie koń  😀
I zabawa by się skończyła  🙄
będzie miał wpojony szacunek i cierpliwość do dobrego jeźdźca 😀iabeł:
zwierzęta mają to coś - parę minut i wiedzą kto jest kto. Chodzę z moim JRT na szkolenie PT 1 i jest w grupie (same byki i moja malizna  :emoty327🙂 młode małżeństwo z pierwszym w życiu ukochanym owczarkiem niemieckim - 11 miesięcznym samcem, bo słowo "pies" nie oddaje jego wizji świata w tym trójkącie.  W ich oczach widać już niemoc, psa bierze trener, parę minut i pies odzyskuje wewnętrzy spokój.  Rada  fachowca - "wykopać psa za drzw",  bo w ich układzie przy niekonsekwencji w postępowaniu, ślepej miłości agresja będzie się nasilała.
Na_biegunach   "It's never the horse - it's always you!" R. Gore
30 kwietnia 2015 11:55
"Dobrze wyszkolony" koń, dla mnie, to koń wyszkolony odpowiednio do poziomu jeźdźca. Zbyt wysoko wyszkolony koń też będzie problemem.
W idealnym świecie młodzi jeźdźcy jeździliby na dobrze wyszkolonych i cierpliwych koniach, zwiększając swój poziom dostawali by konie trochę bardziej wymagające stopniowo przechodząc do wyczulonych koni na wysokim poziomie. Dopiero potem z odpowiednim doświadczeniem brali by się za konie młode. Zarówno w klasyce jak w naturalu. A jest jak jest.

Kawaleryjskie szkolenie konia było rewelacyjne właśnie dla tego ile trwało. Młodziak, który rok pociskał u boku doświadczonego konia miał możliwość oswoić się ze wszystkimi strachami i przygotować kondycyjnie pod przyjęcie jeźdźca. Różne kursy naturalne są pożyteczne, bo uczą szybkiego odczulania (super kiedy ma się ograniczoną ilość czasu) a jednocześnie wymagają spędzenia konkretnej ilości czasu z koniem (nie tylko na plotach 😉 ). Przynajmniej w teorii uczą człowieka większego zwracania uwagi na szybkość reakcji. Spóźniony zapłon to dla mnie największa bolączka jeźdźców szkółkowych. Piszę szkółkowych, bo nie jestem pewna czy nazywanie ich klasycznymi jest do końca uczciwe 😉

[quote author=Na_biegunach link=topic=11961.msg2347922#msg2347922 date=1430381177]
Ostatnio po raz n-ty zostałam nazwana naturalsem. Tyle, że jestem klasykiem  😉  Widocznie brak wędzidła zawsze równa się natural  🤣  Już nawet nie dyskutuję.

W ogóle nie używasz wędzidła? 😉
Zaciekawiło mnie co napisałaś, ale od razu przypomniał mi się tekst, nie powiem na razie kogo ale bardzo zapadł mi w pamięci i spodobał mi się "Najpierw uczę konia jazdy bez ogłowia, bez niczego, później zakładam kantar a dopiero na końcu ogłowie wędzidłowe".[/quote]

Zdecydowanie podoba mi się ten cytat 🙂 Dodałabym jeszcze o jeźdźcu: najpierw uczę na lonży, potem na side-pull'u (innym podobnym sprzęcie) a na koniec wybrańcy dostają wędzidło do ręki i zaczynają kolejny etap nauki.
Używam wędzidła. Co więcej wędzidło lubię i szanuję. Podobne jak moje konie. Wyraża się to tym, że używam wędzidła tylko kiedy konie i ja (głównie ja) jesteś do tego przygotowani. Kiedy dużo pracuję za biurkiem i jestem sztywna, bez szans na przepuszczalną rękę nie tykam wędzidła - nie widzę sensu. Podobnie kiedy jeżdżę w tereny np. pracować na górkach nad mięśniami zadu - teren robi swoje, ja mam nie przeszkadzać. Staram się unikać sytuacji gdzie przypadkowo mogłabym szarpać konia za wędzidło, trąci hipokryzja potem wymagać pełnej akceptacji.
Po wędzidło sięgam, kiedy jestem w formie, konie są już po rozruchu, pracują regularnie tj. 3-4 razy w tygodniu.

Edit:
ale dobrze wyszkolony koń (drogi na rynku), to sobie obojętnie czy klasycznie czy naturalnie szybko przeszkoli niewprawnego jeźdźca, przejmie władzę i zabawka się popsuła. Konie inteligentne są  😀iabeł:

Temu powinny zaradzić jazdy z trenerem. Konie są inteligentne, ale różne egzemplarze uskuteczniają różny poziom kombinatoryki 🙂

No ja właśnie o takim koniu mówię - spokojnym, cierpliwym, który widząc błędy człowieka czy to z ziemi, czy z siodła, nie postanowi natychmiast, w tej samej sekundzie, przejąć pełnej kontroli. Takie konie istnieją  😉 Nie mam na myśli super poziomu ujeżdżenia itp., osobie początkującej to nie jest do niczego potrzebne, o takiej zaś w tym momencie rozmawiamy. No nie każdy koń się nadaje, wręcz skłonna jestem postawić tezę, że większość się nie nadaje i dlatego tak trudno o dobrego konia szkółkowego.

smartini czy Twój koń przypadkiem nie jest mocno dominujący z charakteru?  😉
Osobiście podejrzewam, że jakby ktoś początkujący wziął mojego grzecznego, posłusznego, miłego i współpracującego w obejściu konia i chciał się uczyć siedmiu gier, to dość szybko miałby nadreaktywnego wypłosza wyskakującego ze skóry na każdy głośniejszy dźwięk i tratującego przy tym człowieka. Może nie w tydzień, ale zauważalnie szybko.

ganasz myślę, że nie tylko zwierzęta to mają, ludzie też. One po prostu z tej zdolności korzystają, czego o nas powiedzieć zazwyczaj nie można.

edit.
[quote author=Na_biegunach link=topic=11961.msg2348044#msg2348044 date=1430391326]
Temu powinny zaradzić jazdy z trenerem.
[/quote]
Tyle że koń doskonale wie, kto jest kto i na ile sobie może w związku z tym pozwolić, o wiele wcześniej niż człowiek na niego wsiądzie. Sama jazda nie jest rozwiązaniem.
smartini   fb & insta: dokłaczone
30 kwietnia 2015 12:08
ganasz, święta prawda 🙂 A Budyń jest idealnym tego przykładem. Przy mnie chodzi jak przecinek a moim bratem pomiata jak mu się żywnie podoba 😀 (bez robienia krzywdy itp ale wiadomo, tu wpakuje łeb w wiadro z paszą, tam sam wejdzie na padok, takie drobne oznaki braku szacunku) 😀
Najlepszy przykład takiej różnicy miałam rok temu, jak zostawiłam konia w Rzeszowie z kontuzją  na rehabilitacji. Dla zobrazowania sytuacji - Buła na lonży chodzi od święta ale chodzić potrafi i nawet moja mama mająca niewiele wspólnego z końmi (to jej domowe zwierzaczki) nie miała problemu żeby go lonżować. Komendy głosowe załatwiają w tej sytuacji wszystko.
No a w Rzeszowie lonżowała go instruktorka od siedmiu boleści która się spieszyła i zamiast respektować sposób wyszkolenia mojego konia, robiła wszystko po swojemu - jemu na złość. W efekcie po tygodniu konia lonżować się nie dało  😎

Na-biegunach, ja lubię zdejmować ogłowie i jeździć na cordeo (boże, nie wiem czemu mierzi mnie ta nazwa ale niech będzie... lina na szyi jest już określeniem passe chyba :P) żeby sprawdzić w jakim punkcie treningu jesteśmy albo jak potrzebuję popracować tylko nad reakcją na nogi i ciało w trudnych dla mojego konia elementach (czyt. stopy. Buła generalnie boi się o swój pysk więc na wędzidle pracujemy nad brakiem lęku a bez poprawiamy element 😀)
Parę razy zdarzyło nam się nawet wystartować bez ogłowia dla testu łączności baza-koń podczas zawodów

Murat mój koń jest jednocześnie panikarzem (jeżeli chodzi o działania wykonywane w jego stronę podczas treningów, nie jest płochliwy) i z dominującym charakterem (podziękujmy za to dużej domieszce krwi linii cuttingowych) przez co praca z nim jest wyjątkowo trudna na co zwraca mi uwagę każdy trener - trudno znaleźć tą 'siłę' działania która będzie wystarczająco silna żeby go zdominować ale i na tyle subtelna by go nie przestraszyć.
Generalnie nie łatwy obiekt pracy. Ale można go wziąć za tego dobrze wyszkolonego konia i jak widać nie zawsze jest to dokładnie to, czego potrzeba
smartini czyli zupełnie nie taki koń, o jakim pisałam odnośnie odpowiedniego konia dla początkującego. Jak 70% koni zresztą, z takiego czy innego powodu. Nie ma się co dziwić, że by się "zepsuł" w rękach kogoś takiego  😉
Tyle że myślę, że tego typu konie "zepsułyby się" w rękach każdego początkującego, nie tylko naturalsa. Problemem tutaj nie jest szkoła, tylko brak wiedzy i doświadczenia.
smartini   fb & insta: dokłaczone
30 kwietnia 2015 12:37
Ok, to bierzemy tego spokojnego, wyszkolonego konia bez syndromu spanikowanego alfa. Adept naturala konia kupuje i co robi? No zaczyna join up i 7 zabaw. I chcąc się nauczyć powtarza to non stop. I tu pojawia się problem. Koń to zna, rozumie i umie, bo go już ktoś tego nauczył.
To jak wpływa na niego ciągłe powtarzanie tego samego? Te ćwiczenia mają na celu zdominowanie konia, nie oszukujmy się. Ale posłuszny koń który będzie wiecznie dominowany w końcu się popsuje. Nieważne jaki potulny by był. Ja bym zaliczyła to wręcz do przemocy psychicznej, to brutalne.

To trochę jakbym non stop męczyła mojego konia o utrzymywanie samodzielnie koła. On to umie więc nie mogę tego non stop robić. Tak samo ze zmianą nogi. Nasza lotna jest ok więc tylko od czasu do czasu sprawdzam czy działa a nie trenuję jej co drugi dzień. Bo w końcu mi koń zgłupieje. A że załóżmy ja mam problem z zachowaniem równowagi w lotnej (hipotetycznie).... no to to jest mój problem i muszę się tego nauczyć inaczej niż molestując o to non stop mojego konia.

A skoro naturals jest po to, by uczyć ludzi, nie konie... I robi się to na koniach które to umieją bo już je ktoś wychował i wcale nie jest powiedziane, że właśnie tymi metodami... To po co te metody? To nie ironia, ja serio pytam bo nie rozumiem. Jaki jest cel 7 gier i tym podobnych.
Wiele lat jeździłam klasycznie, nikt mnie takich rzeczy nie uczył. Najpierw uczono mnie dosiadu, pracy z koniem w obejściu, potem prawidłowej pracy na koniu. Potem przyszła prawidłowa praca NAD koniem.
Zajeździłam swoje palomino (pod okiem odwiedzające nas 2 razy w tygodniu trenera od kiedy zaczęliśmy wsiadanie), pomagałam przy pracy z dwulatkami w Rzeszowie i nigdy nie czułam potrzeby rzeczy tak dziwnych. A tym bardziej robienia tego w kółko.
Więc po co to? Niech mnie ktoś olśni, proszę
smartini ale nie robimy tego non stop... to jest kolejny błąd, ewentualnie rozpowszechniany mit. Zasada jest taka sama - nie zanudzamy konia w kółko, przechodzimy dalej. Jeśli potrzebujemy powtórzyć dany element, sprawdzić, czy się nie popsuł itp., to robimy go raz, ewentualnie poprawiamy, jak trzeba, i tyle. Wychodzi dobrze? - koniec.
Cel zasadniczo jest taki, by człowiek nauczył się porozumiewać z koniem w sposób zrozumiały dla konia, a przede wszystkim - widzieć i rozumieć odpowiedzi konia. I znowu nie ma potrzeby powtarzania w kółko na kolejnych sesjach, skoro człowiek już to umie. Zwłaszcza że to, co się robi podczas 7 zabaw, jest wykorzystywane na co dzień. Po co mam np. sprawdzać podczas sesji, czy mogę odesłać mojego konia w dowolną stronę, skoro wczoraj jak wypuszczałam go z placu, a on poszedł nie w tę stronę, co chciałam, to nie dotykając go, zatrzymałam, poprosiłam, by wrócił i poszedł jednak tam, gdzie ja chciałam? Nie potrzebuję lepszego dowodu, że moje umiejętności komunikacyjne działają, nie muszę tego ćwiczyć (albo inaczej, ćwiczę to cały czas, ale na bieżąco, gdy powstają właśnie tego typu sytuacje).
Ogólnie zmierzam do tego, że nie potrzeba powtarzania w koło 7 zabaw dla nich samych, bo KAŻDA sytuacja z koniem jest rodzajem dialogu, w których się je wykorzystuje. Metafora alfabetu - ćwiczenie non stop 7 zabaw to tak, jakbyś po nauczeniu się literek nadal czytała w kółko elementarz, z którego się uczyłaś, zamiast zacząć czytać książki.

smartini   fb & insta: dokłaczone
30 kwietnia 2015 13:08
to co jest następnym krokiem? :P
No jak to po co. Żeby mieć z koniem relacje  😉

Jak tak obserwowałam ludzi na kursach, a w szczególności konie z jakimi przychodzą. Większość problemów tych koni to właściwie nie były problemy. Jeden ciągle śpi, drugi nie widzi człowieka, trzeci nie umie cofać, czwarty nie chce skakać..
Jakby się temu przypatrzeć to można to rozwiązać naprawdę wszystko bez zbędnych filozofii np z tym skakaniem na moim przykładzie :mój koń nigdy nie był zapalonym skoczkiem, więc poprosiłam w tej kwestii o pomoc, wyglądała ona tak jak zapewne pamiętacie na filmiku ze skokami przez palete i rower, czyli naprowadź konia na przeszkodę i tuż przed nią go zatrzymaj, a potem skocz z miejsca. Tą oto metodą koń, który skakał średnio chętnie, przestał skakać w ogóle. Na L3 Makac nie był w stanie go utrzymać tak zwiewał przed przeszkodą, pomimo, że zapierał się całym sobą nie udało mu się naprowadzić mojego knypka na przeszkodę. Dostałam odpowiedź- ten koń skakać nie będzie (narazie, bo na L5 to już są takie relacje, że zacznie), zresztą to arab, wiec to normalne. Nie ukrywam, że było mi smutno z tego powodu, bo ja skakać lubie. Po odejściu raz pojechałam na trening z wkkwistką i troche nam poukładała mini przeszkód, a potem w domu ustawiałam mu korytarze, początkowo wysokości 30 cm. Murat potwierdzi, bo widziała filmiki jak teraz koń śmiga przeszkody. Ma duży plac, na jednej ścianie drągi i nie muszę go naprowadzać praktycznie, a on biegnie i skacze. Pod siodłem także nie mamy żadnego problemu. Dało się? Ano dało. Tylko nie od d*** strony, a normalnie, powoli wprowadzając coraz wyższe i bardziej skomplikowane przeszkody.

Także wrażenie odniosłam takie, że zamiast drobne problemu zlikwidować to się je podsyca co by nie stracić klienta. Zamiast te relacje poprawiać to się je psuje i wydaje kase na natępny kurs, bo po nim będzie lepiej.
Natural to nie filozofia, a raczej sposób zarabiania pieniędzy (mówie o naturalu, którego doświadczyłam, być może inne szkoły to inna bajka 😉 )

Co do następnego kroku, to ja się dowiedziałam, że wtedy mamy 7 gier w różnych sytuacjach 😉 np yoyo na górkach, chód boczny przez krzaczory. A dalej to w sumie też nigdy nie wiedziałam co. Znaczy potem jest o samo tyle, że na wolności, ale co jest tak dalej, dalej to nie wiem
smartini, TheWunia, dalej jest... to, co się chce tak naprawdę. To są narzędzia, nie cele same w sobie. Przydają się, jak potrzeba coś przepracować, czegoś nauczyć, rozwiązać jakiś problem, jeśli się taki pojawi. Natomiast "zastosowanie koni" jest takie, na jakie się tylko ma ochotę i do jakiego predyspozycje ma koń. Ja chciałam mieć konia terenowego, bo takie są moje zainteresowania i takie są też predyspozycje konia.

TheWunia, owszem, 7 gier w różnych sytuacjach, ale też nie na zasadzie "teraz idę z moim koniem do lasu i będę go tam codziennie przez pół godziny mordowała chodami bocznymi przez krzaczory"  🤣 Raczej na zasadzie tego, że na tym etapie znasz już swojego konia, wiesz, co lubi, więc te elementy możesz wykorzystać, by go zaciekawić, zmotywować itp. Albo na zasadzie "ciekawe, czy potrafię poprosić konia, żeby..." - na przykład leży sobie okorowana wielka gałąź, ciekawe, czy potrafię poprosić konia, żeby przeszedł nad nią bokiem w obie strony. Potrafię? - super, jadę dalej. Nie potrafię? - hmmmm ciekawe, dlaczego nie potrafię? I już masz co robić 😉
Większość problemów tych koni to właściwie nie były problemy. Jeden ciągle śpi, drugi nie widzi człowieka, trzeci nie umie cofać, czwarty nie chce skakać..

No bo konie nie mają problemów, to ludzie mają problemy. Ewentualnie konie mają problemy z ludźmi.

Murat ale wiele "naturalsów" mówi, że 7 gier musi być przed KAŻDĄ jazdą. Sam Berni mówi, że to jest z czasem 7 tortur, nie gier, bo jeśli ktoś to robi od czasu do czasu dla sprawdzenia (jak smartini lotne) to jest ok, ale jeśli ktoś tłucze 5 razy w tyg te same schematy dominacji to konia nudzi śmiertelnie i ma potem problem  🙄
Fokusowa chodzi o to, by sprawdzić, czy koń się "nie popsuł", w jakim jest humorze, czy coś się nie dzieje niepokojącego ogólnie. Ale kto powiedział, że musisz to robić, biorąc konia na linę i wałkując: pierwsza gra, druga, trzecia, czwarta... Bleee, nuuuda. Przecież to się robi w trakcie przygotowania do jazdy, nawet jak konia czyścisz, to mu każesz a to się przesunąć, a to właśnie stać w miejscu, gdzieś go prowadzisz, no ogólnie robisz większość tego, co jest w 7 zabawach i już nie musisz ich stosować "saute". Jak chcesz więcej, to sobie możesz zrobić np. z osiodłanym koniem rozgrzewkę z ziemi, zanim wsiądziesz, i też wykorzystać te elementy 7 zabaw, które chcesz sprawdzić.
[quote author=Na_biegunach link=topic=11961.msg2347922#msg2347922 date=1430381177]
Marzy mi się, żeby klasyka wyglądała tak jak opisuje Julie a w naturalu ludzie postępowali jak pisze Murat
Klasyka jaką ja z teorii znam zakłada min. rok na lonży na profesorze aż to wypracowania dosiadu przy którym można wziąć wędzidło w ręce bez psucia konia. W obecnych czasach w 99,9% jeźdźców nierealne.
[/quote]

wydaje mi się, że rok na lonży to przesada. Żeby się nauczyć utrzymywać równowagę większości ludzi wystarczy dziesięć godzi, no może kilkanaście jak ktoś jest mało sprawny. Oczywiście bez kontaktu. I ja taką osobę, która już mniej więcej siedzi i umie pokierować koniem na długiej wodzy, nie szarpiąc i samodzielnie konia wysłać i zatrzymac puszczam luzem, tyle że bez wędzidła. I nadal pracuję nad dosiadem, w końcu mogę to robić rówież luzem (a mogę mieć wtedy więcej niż jedną osobę) i stopniowo wprowadzam jazde na kontakcie, na różnego roddzaju (w zalezności od konia) ogłowiach bezwędzidłowych. natomiast niezbędny jest do tego koń, który da się poprowadzić na zupełnie długiej wodzy w trzech chodach
smartini   fb & insta: dokłaczone
30 kwietnia 2015 13:51
Silniejszego psychicznie konia to znudzi, słabszego stłamsi i zdewastuje a to odrobić jest już wybitnie trudno. W przeciwieństwie do lotnych czy czegokolwiek związanego z treningiem, te niby nieszkodliwe gry to wieczny akt okazywania dominacji i wg mnie jest niebezpiecznym narzędziem w szczególności w niewprawnych 'rękach' i założę się że potrafi wyrobić większe szkody niż oliwka w rękach początkującego jeźdźca.
Błędne uczenie adeptów, że 7 gier (czy wszelkie inne pochodne) jest zabawą/nauką/wyrabianiem szacunku czy relacji bywa fatalne w skutkach czego wszyscy na pewno byliśmy świadkami. Sama nazwa już jest wg mnie błędna i prowadzi do dezinformacji. A w jeździectwie od dezinformacji do katastrofy tylko kilka kroków. (półtonowy koń to nie rakieta tenisowa...)
Stąd uważam, że wcale nie powinno się tego uczyć początkujących.

I nadal nie wiem co jest w naturalu 'dalej', abstrahując już od moich wątpliwości powyżej. Bo skoro to jest baza pracy, no to po kilkunastu godzinach treningu konia jest już niepotrzebne
smartini oczywiście, że potrafi narobić bardzo dużych szkód w niewprawnych rękach (albo pod nieodpowiednim kierunkiem), wcale temu nie zaprzeczam i nikt rozsądny nie zaprzeczy. Sama widziałam stłamszone konie po JNBT oraz totalnie nieszanujące ludzi konie po PNH - co nota bene sugeruje, że o ile JNBT to za dużo dominacji, to "u nas" z kolei za dużo miziania konisia? 😉 Ale może to przypadek, że akurat takie przypadki widziałam.
Początkujący może się tego uczyć, ale powinien to robić a) z doświadczonym, mądrym koniem, b) pod okiem kogoś, kto już umie.
Nie umiem lepiej napisać, co jest "dalej". Naprawdę dalej jest to, co się chce. Mając bazę, czyli narzędzia komunikacji, umiejętność czytania reakcji konia, wiedzę o tym, jak reagować w różnych sytuacjach i dlaczego, można robić, co się chce, stosując przy tym w praktyce wszystkie te elementy. Jeżeli pojawia się jakiś problem, to mając taką bazę, można łatwiej dojść do tego, gdzie jest źródło problemu, i je usunąć, zamiast tylko zaleczać objawy.

Ewentualnie mogę jeszcze dać odpowiedź programową 😉
1. siedem zabaw z ziemi
2. jazda na halterze i siedem zabaw z celem
3. praca z koniem na wolności i jazda na kontakcie
... i od tego momentu robienie na tym kontakcie, co się chce, czyli wszystkiego, co się "normalnie" robi z koniem.

Murat właśnie o tym mówię 😉 "normalnie" nikt tego nie klepie dzień w dzień, ale wielu "naturalsów" tak robi. I potem jest opinia, jaka jest. Znam ludzi, którzy bez tego (od 1 do 7 gry, wszystko według instrukcji) nie wsiądą na swojego konia. I tu jest pies pogrzebany - bo potem te konie dostają szału, nie dziwię im się, a ich właściciele nie wiedzą co robić, więc dalej tłuką 7 gier, bo to pewnie kwestia braku szacunku.. i koło się zamyka, a osoba ma łatkę pseudonaturalsa na czole 😉
[quote author=Na_biegunach link=topic=11961.msg2348044#msg2348044 date=1430391326]

Kawaleryjskie szkolenie konia było rewelacyjne właśnie dla tego ile trwało. Młodziak, który rok pociskał u boku doświadczonego konia miał możliwość oswoić się ze wszystkimi strachami i przygotować kondycyjnie pod przyjęcie jeźdźca.

[/quote]
W polskiej kawalerii cały program szkolenia konia w szwadronach zapasowych trwał rok. Obejmował pracę w podstawowych chodach, roboczych, skróconych i pośrednich, jazdę w terenie i skoki na pojedynczych przeszkodach, musztrę a więc zwroty, cofanie itd, ćwiczenia z bronią ... Nie było to więc jakieś szczególnie długotrwałe szkolenie.

Smartini- każde trudniejsze ćwiczenie stanowi akt dominacji i z tego powodu nadmierne wymaganie może łatwo zepsuć konia. Niezależnie od tego czy z ziemi, czy z siodła i niezależnie od stosowanego stylu czy systemu jazdy...
[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2348037#msg2348037 date=1430390467]
Jest jednak pewna szansa, że dobrze wyszkolony koń będzie miał głębiej wpojony szacunek dla ludzi ogólnie i więcej cierpliwości, więc może niewprawny właściciel zdąży się wprawić, zanim koń się zbiesi, albo chociaż narobić mniej błędów 😉
Z surowym albo problematycznym koniem tak łatwo nie będzie...
[/quote]

Dobrze wyszkolony koń przede wszystkim będzie... starszy. Dojrzalszy. Bardziej opanowany. I... nie trzeba będzie go niczego uczyć, czyli nakłaniać do przekraczania granic, do zmian (ryzykując opory). Tak, nie zepsuć takiego konia jest sztuką, ale bez porównania wobec młodego, surowego. Te zepsuć niezwykle łatwo.

Co do wyczuwania przez konia danego człowieka, to konie różnią się stopniem "radaru" i tendencjami do wykorzystania tego wyczucia. Są takie konie, które mają świetny radar i używają go... żeby zgadywać ludzką wolę i postępować wg niej. Są takie, które zawsze będą próbowały kontrować, i są takie, które mają radar słabiutki, albo wszystko im jedno kto.

Sama nazwa już jest wg mnie błędna i prowadzi do dezinformacji. A w jeździectwie od dezinformacji do katastrofy tylko kilka kroków. (półtonowy koń to nie rakieta tenisowa...)

Genialne zdanie.
Muszę Wam coś pokazać, jak dzisiaj przeczytałam na jednej z facebookowych grup ta prośbę o pomoc to zdębiałam:

Witam. Postanowiłam z moim konikiem przeprowadzić 7gier, ale na razie utknęłam na drugiej, a mianowicie grze w jeża. Stosuję się do wszystkich zaleceń podanych na tej stronie: http://www.parelli-info.waw.pl/articles.php?cat_id=4 łącznie z głaskaniem przed/po jeżu i zmienną siłą nacisku itp, a choć na końcu wbijam palce z całej siły, koń ani drgnie. Próbowałam też tępym gwoździem (tak jak na tej stronie było o śrubokręcie), ale koń uciekał całym ciałem..Od kilku tygodni nie zrobiliśmy żadnych postępów(...)

Gwoździem  😲 Serio?  🤔
Czy naprawdę wszytsko trzeba robić wedle idei, czy nie lepiej zamiast tygodniami dźgać konia to raz dać mu kuksańca w bok, żeby się ruszył?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się