KOTY
donkeyboy, większość kotów jak zaczyna wychodzić to staje się to treścią ich życia. Moje w sezonie letnim są od rana pod tarasem, a na noc muszę je łapać po krzakach , bo nie chcą wracać.
Totalnie zrozumiałe jest to, że kot w 4 ścianach jak wyjdzie i poczuje choćby fakturę trawy, zapachy to chce wychodzić.
Taka hipokryzja z naszej strony , ze koń w boksie bez padoku to bee , a kot w mieszkaniu jak w boksie to super .
Dziwny jest ten świat teraz.
Ja bym się bała , że jakiś pies mi zaatakuje kota, i to nie musi być wcale pies wyjątkowo nieusłuchany, ot silny bodziec w postaci kota ...
U mnie na osiedlu ktoś ma 2 koty i puszcza je na ogródek z przodu, ale są na szelkach i maja zamontowane smycze automatyczne do płotu tak że nie wyskoczą i na kilka h tak są puszczane, ale pilnowane z okna domu. Na tych kotach się sprawdza , ale one nie panikują, nawet na widok mojego jak idę wzdłuż płotu.
Perlica, niby egoizm fakt 😅 ja koty na uwięzi trzymam dla ich własnego dobra, już poza rzeczami typu samochód i ochrona fauny to jeszcze u nas jest blisko dzika zwierzyna (jastrzebie chyba) i moda na kradzież ładnych zwierząt do tego stopnia że jak masz modnego pieska to warto mieć farbę w spreju na spacerze ze sobą.
No mam nawet gorsze obawy niż to bo często słyszę o różnych przypadkach gdzie pies zaatakował zwierzęta u rolnika. Np. lokalnie jakiś piesek zabrał się za barana i pomimo tego ze pies musiał być mocno zakrwawiony (bo pobojowisko było mocno, sam baran też) to nikt nic nie zareagował co moim zdaniem jest obrzydliwe po prostu. I to nie jest jakoś odosobniony przypadek niestety. Nie ogarniam jako właściciel zwierzęcia się nie zainteresować czemu pies jest utytłany we krwi (a muszę dodać że dzikich/bezdomnych psów bądź psowatych tutaj po prostu nie ma). I to mnie trochę przeraża że może wyszlabym se na spacer a kot może i nawet by wpakował się do plecaka a pies dostałby pier*olca. Więc tylko z tego powodu nie pchalabym się w miejsca popularne na spacery z psami a może nawet w takie miejsca gdzie z psami nie wolno na przykład (np. tak zwane estate czyli przeróżne parki przy dworach/pałacykach etc. tam nawet jeśli pies jest dozwolony to tylko na smyczy bo np. pawie chodzą).
I tak w sumie co mi uzmysłowiłaś to fakt że kot się do widoku psa przyzwyczai - w końcu ludzie też czasem dokoptuja psa do domu gdzie jest już kot. Nasze dziewczyny psy widziały ale raczej u weterynarza i raz u nas w domu chwilowo - szkoda właśnie że sąsiedzi nie mają bezpośrednio 😀
Moje też jak odkryły balkon, to muszę siłą do domu zanosić na noc 😅 Wywaliliśmy im tam tunel do spanka, siedzą za kwiatkami i obserwują świat, gadają z ptakami. Jak pada deszcz to jest czarna rozpacz, że jak to nie można wyjść. Szczególnie Kicia, ona już nawet pachnie jak kot podwórkowy, przewianym futerkiem.
donkeyboy, - przerażające jest trochę to co piszesz 😦 Zarówno w kontekście ataków, jak i kradzieży.
keirashara, wiesz może ja jestem na to uczulona bo sama miałam wypadek w terenie przez psa latającego bez kontroli po terenach stajni (lasy i łąki prywatne, oznakowane że są konie i psy tylko na smyczy). Ale to tam ciul w porównaniu do sytuacji gdzie słyszę że piesek wbiegł na pastwisko i kuca ganiał, podgryzał po nogach aż do momentu gdy ten w panice wyłamał ogrodzenie, połamał nogę/nogi czy coś i trzeba było go uśpić (kuca, nie psa, właściciele oczywiście się nie poczuli do winy i chyba tylko skończyło się na apelowanie o pomoc w znalezieniu winnych na Facebooku). I ciągle widzę posty na lokalnych grupach czy grupach "zwierzęcych" o tym jak ludzie nie rozumieją że są nerwowe psy, psy które się uczą chodzić na spacer "między innych" i taki nawet grzeczny Fafik luzem, ale bez nauczonego odwołania może sprowokować nerwowego psa na smyczy i samemu paść ofiarą.
Co do kradzieży to zaczęło to powoli się ogarniać ale podczas pandemii to był taki boom ze masakra. Prawnie takim złodziejom nic nie można zrobić chyba że policja złapie na gorącym uczynku, ogółem szkodliwość czynu jest tak słaba że policja ma to w dupie. A biznes jest lukratywny bo podczas pandemii taki piesek modny to był minimum 2,5-3 tys funtów, koty syberyjskie (takie jak nasze) były po 1,5 minimum. A chętnych też było co nie miara bo żadne hodowlę, nawet i te pseudo nie przewidziały że ludzie się rzuca na pieski i kotki jak ciepłe bułeczki. Pomimo tego że jesteśmy już dwa lata po pandemii to ceny wcale nie spadają bo oczywiście inflacja dogoniła a i sam fakt że skoro ludzie pokazali ze są gotowi zapłacić takie pieniądze to po co mają ceny spadać
Moj na szczęście w ogóle ma wylane w świat zewnętrzny. Ma swoje krzesło na balkonie i je kocha.
Skończyliśmy z moim ludzkim fizjoterapeutą, który się dokształcić w kociej anatomii i masuje kota. Kot z reszta zawsze jak przychodzi, to pierwszy ładuje się na stół. Muszę zrobić USG i RTG i będziemy patrzyć czy już są zwyrodnienia.
Strzyga, tego nie wiesz, bo nie masz ogrodu. Moja kotka nr 3 jak rozpoczyna się sezon ogrodu to tez nie wychodzi tylko obserwuje, ale teraz już buszuje ile wlezie.
donkeyboy, jak masz parki gdzie psów nie ma to fajna opcja ( chyba).
keirashara, jak mialam balkon to moje siedziały i w deszczu, ale daszek miałam drewniany.
Perlica, mieszkam na parterze. Jeśli kot byłby zainteresowany, to by wyglądał chociaż przez okno. A tu zero zainteresowania. A mieszkała przedtem w domu z ogrodem, gdzie koty wychodziły na ogródek.
Perlica, - my mieszkamy na ostatnim piętrze i nie ma daszku, plus mokry balkon to mokre łapki na podłodze... nie chcę mi się z mopem latać za nimi 😉
keirashara, no bez daszku słabo
Czy ktoś tutaj karmi koty sucha karmą tłoczoną na zimno? Nie do końca podoba mi się fakt, że mój w większości szama typową suchą, mimo że o tak zrobiliśmy postęp w jedzeniu mokrej - pół saszety na dzień to sukces naszych prawie wspólnych dwóch lat. Zastanawiam się nad zmianą, aby choć trochę zdrowiej było, a zmniejszona ilość węglowodanów korci dość mocno.
Macie jakieś opinie? Hit czy kit? Przekombinowanie czy faktycznie korzystne?
lazuryt00, a jakie marki takie robią? (Oprócz ziwipeak które wychodzi drożej niż moje własne jedzenie xD)
Moje mają suche "na dopchanie" poza wyliczonym mokrym (wyliczone na dorosłego kota ale że są rasy późno dojrzewającej to mają suche do woli). I to suche to takie z 90% mięsa. Czy hit czy kit to nie wiem bo nigdy whiskasa nie karmiłam ale duży plus jest taki że jest bardzo kaloryczne, sierść wygląda ładnie (akurat to co karmimy to ma napchane jeszcze oleju z łososia i probiotyki). Dla kota niejadka mojego to bomba bo dużo nie musi zjeść.
Porównania z zimno tłoczona nie mam ale chętnie się dowiem kto takie robi w korzystnej cenie bo bym spróbowała.
donkeyboy, ja czaiłam się na Feringe, cenowo wypada całkiem podobnie do Purizona, który aktualnie się nam sprawdza - worek 3kg za 150 zł, jest dychę droższy na kilogramie. Nie przeliczałam jeszcze jak różniłoby się dawkowanie, wiec nie wiem też o ile mniej lub więcej wydajna jest czy jest podobnie.
Ja ze swoim podrabianym 'majkunem' mam cyrk, jeżeli chodzi o kwestie jedzeniowe, mało co jej smakuje i mało co faktycznie na dłuższa metę z nami zostaje, kot w domu rodzinnym na tym korzysta 🙂 Z suchymi się bardzo lubi i najchętniej je je, mokrym gardzi, wiec naszą podstawa jest właśnie suche. Stąd moje szukanie jakiś lepszych alternatyw dla niego.
lazuryt00, ahhhh feringa, właśnie u mnie wycofali z zooplusa i już nie ma. A też się kiedyś czailam jak jeszcze była w ofercie. Tylko że wtedy moja wybrzydzaczka w ogóle suchego nie tykała, teraz nadrabia i druga zaczęła wybrzydzać 🤣
Zimno tłoczone na pewno będzie lepsze niż zwykły suchar, to też zależy jaki suchar - Purizon kiepski nie jest. Może jakiejś widocznej różnicy nie zauważysz, chociaż nie wiem - co kot, to co innego.
Ja tam zawsze biorę torebkę 400g i sprawdzam jak wchodzi, właśnie tak ostatnio upolowalam tańsza alternatywę na Thrive i w sumie obie je lubią a obie lubią wybrzydzać.
Tylko ja zwykle nowe suchary wprowadzam najpierw jako smaczki, jakoś tak łatwiej potem przekonać do pełnej michy "smaczków" 🤣
donkeyboy, taki mam plan - torebka 400g i zobaczymy, jak zasmakuje 😅 Ale do zamówienia jeszcze trochę czasu i tak zerkam w internety, co ludzie sądzą i co myślą.
Dla mnie nie musi być widocznej różnicy w kocie, byle była to zdrowsza alternatywa dla organizmu. Chociaż i takie potrafią zaszkodzić, jak napisałaś: 'Co kot, to co innego'.
No i jesteśmy teraz w fazie zrzucania tłuszczyku, bo Pan Wet nie dał się przekonać, że ten zwisający brzuchol to tylko skutek uboczny sterylki 🤣 Jeżeli mogę jej dorzucić coś bardziej wartościowego do i tak zmniejszonej ilości karmy z racji redukcji, to będę błądzić i próbować różnych opcji - tak jak z mokrym przez 1,5 roku się bawiłam.
lazuryt00, to ta feringa będzie lepsza do odchudzania - ma ćwierć mniej tłuszczu w składzie.
Totalnie cię rozumiem - ja mam w schowku koci bufet z puszkami przeroznymi bo księżniczki lubią wybrzydzać i jak nawet coś polubią to nawet wciskania im tego codziennie prędzej czy później się nudzi. Robienie zakupów na zooplusie to dla mnie stresujące przeżycie bo zamówię paletę smaków a nigdy nie mam pewności czy zjedzą wszystko.
Tak jak np. ostatnio hitem był łosoś i indyk z mieszanej zgrzewki, więc kupiłam całą a i tak teraz mają go w dupie 🤣
Teraz się bujam z jedną z nich która w ogóle mokre zlizuje tylko sosik i ma resztę gdzieś, a jak dostała puszkę za pierwszym razem to mruczała i miauczała na raz jedząc🤣🤣🤣
Wiecie może czemu z rynku zniknął Pill Assist z Royal canin? Jest jakaś alternatywa dla tego?
My podajmy kotu karmę Josera, dobrej jakości karmy. Obecnie ta z łososiem zajada- Culinesse
Dziewczyny, pliz pomóżcie! Jak oswoić dzikiego dorosłego kota z kociątkiem?
Po przykrym odejściu naszej Flaffutki, pomogłam mamie zaadoptować kocicę z małą kotką, ale jako że ja niewiele w sumie wiem o kotach, nie wiem jak w ogóle podejść do całej sytuacji.
Więc tak.
Dorosła kocica, która była dzikim kotem i żyła sobie gdzieś na jakimś osiedlu przemysłowym. Zaadoptowana przez mamę z domowego schroniska prowadzonego przez faceta, który jest miły i ewidentnie chce dobrze, ale jest dosyć niekomunikatywny, więc tutaj pojawia się dużo niewiadomych:
nie wiemy kiedy i gdzie urodziła kocięta. Nie wiemy, czy została odłowiona w ciąży, czy już z kociętami. Nie wiemy ile kocięta mają (najprawdopodobniej coś około 10 tygodni, ale tu też mama dostała sprzeczne dane co do wieku).
Ostatnie 3 tygodnie spędziła w domu tymczasowym z kociętami, ale jak na moje to mi się wydaje, że nikt się tam specjalnie nie zajmował jej oswajaniem, pani DT się przyznała, że ma swoje koty i kocicę trzymała osobno zamkniętą w salonie. Kocica cały czas spędziła chowając się za kanapą u DT i tak chyba była sobie tam pozostawiona.
Dwa kocięta oddzielone i oddane komuś innemu przez schronisko, i kocica z małą kotką do adopcji jako parka.
Mama ma je u siebie w mieszkaniu od czwartku i dorosła kocica jest ewidentnie zupełnie nieoswojona. Cały czas chowała się za kanapą, za naradą DT mama postawiła miskę i kuwetę obok kanapy. Po jednym dniu odsunęła kanapy od ściany, tak że koty mogą się tam chować, ale nie są już tak odizolowane i nie jest to już taka kryjówka.
Kocica czasem wychodzi i np. siedzi w kącie obok krzesła i daje mamie usiąść na krześle i nie ucieka, bardzo też lubi siedzieć na parapecie. Ale nie toleruje na razie (oczywiście) dotyku ani zanadto zbliżania się do niej. Je i używa kuwetę w nocy.
Mała kotka, jak już wyjdzie, to daje się brać na ręce, głaskać i bawi się. Ale dużo czasu spędza schowana z kocicą, i naśladując kocicę, syczy na ludzi i ucieka.
Mała dalej pije z cyca od kocicy.
Z pewnych względów nie mogę odwiedzić mamy i sprawdzić sytuację organoleptycznie, więc tyle wiem z opowiadania mamy.
Moja mama oczywiście chce najlepiej, i częściowo podsycana niecierpliwością/rozczarowaniem innego domownika, zaczęła się bardzo przejmować i czytać na internecie. Raz że jak małego kotka oddzieli się od matki, to matka później przestaje swoje dziecko rozpoznawać, i będzie traktować obcego kota. Zaraz że dzikie małe kotki trzeba jak najszybciej i jak najmłodziej oddzielić od matki, bo inaczej nauczą się od matki nieufności i strachu do ludzi, i nie oswoją, a dorosłe dzikie koty to już w ogóle pewnie nigdy się nie oswoją.
No i teraz wpadła w panikę, że małą kotkę trzeba zupełnie i natychmiast oddzielić od dorosłej kocicy, bo inaczej też zostanie dzikusem.
Z jednej strony wiem - i staram się uspokoić - że ma je dopiero od kilku dni, i oswojenie dzikiego kota zajmie miesiące, i muszą po prostu być cierpliwi, i dać obydwóm kotom czas.
Z drugiej - jako że się nie znam na kotach - nie potrafię jej poradzić, co POWINNA zrobić, czy oddzielenie kotki od kocicy to dobry pomysł, czy zły.
Mama oczywiście rozumie i akceptuje, że dorosła kocica to nie jest i jeszcze długo nie będzie przytulanka, ale bardzo się teraz stresuje i martwi, że mała kotka wyrośnie na dzikusa przez kopiowanie kocicy.
Czy ktokolwiek ma doświadczenie albo wiedzę i może pomóc i poradzić, jak postępować?
NB:
Wiem, że w PL dzikie koty traktuje się zgoła inaczej i nie próbuje na siłę udomawiać, więc szybko tłumacząc: w UK panują nieco inne zasady i normy społeczne/dotyczące zwierząt, i dorosłe dzikie koty się wyłapuje i usypia (a małe zabiera i oddaje do adopcji). Nie tak jak w PL, że się sterylizuje i wypuszcza. Tej kocicy widocznie się poszczęściło, ale dlatego została oddana do adopcji, a nie wypuszczona z powrotem.
Mama miała też ogromny problem, żeby kota w ogóle zaadoptować: wszystkie (wszystkie) schroniska mają tu jakąś manię, że o ile kot nie jest bardzo stary/schorowany, absolutnie MUSI mieć dostęp do ogrodu prostu z domu. Nie wydadzą ci inaczej kota. Nie ma czegość takiego, że sobie wybierasz, że ty chcesz mieć kota niewychodzącego.
Mama mieszka na 2 piętrze, więc bezpośredniego dostępu nie ma. Miała umówioną inną kocicę z tego schroniska, ale przez niedomówienie, pan się nie zorientował, że mieszka na drugim piętrze. Więc w dzień, kiedy kota miał wydać, zadzwonił tylko z przed bloku, że on sobie policzył, że mama jest na drugim piętrze, i to było nieporozumienie, tego kota jej nie da, bo kot nie miałby bezpośredniego dostępu do ogrodu z mieszkania.
Mama (za moją namową zresztą) na tą kocicę z kociątkiem się zdecydowała, kiedy nie przedstawiono jej całej sytuacji (że to dziki kot), tylko że nerwowy i nada się na kota domowego/niewychodzącego.
No wyszło jak wyszło, wiem że teraz to trochę uszczęśliwianie na siłę kota, który na razie nie chce być w otoczeniu ludzi.
297061169_588339916199097_6802785687327694453_n.jpg
297181079_598980485068619_5218989028647332064_n.jpg
297397738_874429286857379_5614226599318126355_n.jpg
Po pierwsze: feliway - koty łatwiej się zaaklimatyzują.
Po drugie: nie rozdzielać. Ja rozdzielam matkę i córki około 5-6 miesiąca, ale to patologiczna kotkw-karmicielka, która półroczne dzieci dalej na cyca woła...
Po trzecie: malucha brać na ręce jak najczęściej i mocno socjalizować pomimo ewentualnych fochów i syków. Tak, będzie naśladować matkę, ale swój rozum też ma 😉 i w pewnym momencie mama pójdzie w odstawkę w kwestii wskazywania tego, czego się należy bać. Czyli rób jak najwięcej skojarzeń pt. człowiek = mizianie, zabawa i smakołyki.
Po czwarte: matkę dziką można próbować oswoić, ale efekt może być przeróżny. Niektóre nigdy się nie przełamują, innym zabiera to pół roku. Mamę kocią wzięłabym też przez żołądek - w miseczce zawsze zwykła karma, ale tuńczyk pachnący tylko podawany blisko ręki, i z głaskaniem.
Koty dziko żyjące nie są głupie 😎 a ich podstawowe wymagania to bezpieczeństwo i żarcie. Bezpieczeństwo już ogarnięte (żaden pies czy inny dzikun ich nie przepędza), teraz czas pokazać, że człowiek to chodzący dyspenser smakołyków i że warto się koło niego zakręcić.
Powodzenia, to naprawdę da się ogarnąć!
Becia23, dokładnie jak -Alvika-, napisała.
Ja mam jedną kotkę wzietą jako dzikie kociątko i ona się przekonała szybko że fajnie jest u ludzi . Nie toleruje obcych wcale i siedzi w szafce w łazience jak ktoś przyjdzie do nas, ale nas kocha. Ma już 7 lat.
Becia23, Popieam co napisała -Alvika-, małą brać jak najwięcej na zabawę, na żarcie na mizianie. Dorosłą głaskać przy dobrym żarciu i też próbować na zabawę brać, może obserwując małą jak się bawi, sama też zacznie, a to bardzo rozluźnia stres.. Ja tak swoje dzikie-dzikusy co mi ze wsi przyszły do stajni oswajałam, to 2 kocury nawet teraz na ręce mogę wziąć, czy na kolana i im się to podoba. Koteczka też pozwala się głaskać, jest grzeczna jak muszę ją przytrzymać czy podnieść, ale najbardziej płochliwa została (najstarsza). Takie dzikusy, które nie miały kontaktu z człowiekiem jako maluszki, często zostają takie bardzo płochliwe, ale dają się głaskać, nawet z czasem widać że im to sprawia przyjemność. Jak najbardziej też popieram podłączenie feliweya, karmę uspokajającą, czy kalmwet też bym polecała, żeby tym kotom ułatwić ten okres aklimatyzacji.
Dziwne, co piszesz, że wymagają dostępu do ogrodu, bo wszystkie które ja znam, mają kategoryczny prykaz że koty mają być tylko niewychodzące, co najwyżej zabezpieczony balkon.
Bardzo dziekuje za wszystkie porady! 🌷🌷
Jeszcze kwestia sterylki:
W jakim wieku mala najlepiej wysterylizowac? I kocia mama tez jeszcze nie jest wysterylizowana, czy jest jakas konkretna ilosc czasu, jaki trzeba odczekac po porodzie?
Becia23, Jest konkretna ilość czasu jaką należy odczekać, ale patrząc na tego "maluszka" to już upłynęła 😉 Małą najlepiej po pierwszej rujce.
zembria, nie trzeba czekać na pierwszą rujke 😉 w nowych standardach kastruje się już około 6 miesiąca życia
Pati2012, A, no może być. Ostatni raz małą koteczkę sterylizowałam tę ze zdjęcia, 2 dni temu skończyła 13 lat więc mogło się nieco zmienić od tego czasu 😉 Potem juz same dorosłe do nas trafiały.
20220808_153758.jpg
zembria, - jakie piękności 😍
Potwierdzam, teraz spokojnie można przed rujką. Czasem nawet lepiej, jak mojej mamci kicia zaczęła, tak przestawała na dwa dni i od nowa. Swoje chęci wyrażała dość głośno, także jak w końcu udało się france upilnować i umówić do weta to odetchnęła z wielką ulgą 😂 Zabawa trwała ponad miesiąc, całodziennych kocich jęków.
Moja jedna była ciachnięta półroczna, druga jakoś niespełna roczna (nie chcieliśmy na raz, były z jednego miotu).
Bardzo dziękuję Wam wszystkim za pomoc i podniesienie na duchu, że damy radę 🙂 🙂
Dziwne, co piszesz, że wymagają dostępu do ogrodu, bo wszystkie które ja znam, mają kategoryczny prykaz że koty mają być tylko niewychodzące, co najwyżej zabezpieczony balkon.
zembria, zapomniałam odpowiedzieć - rozumiem, że Ty mówisz o polskich schroniskach 🙂 my mieszkamy w Wielkiej Brytanii i to tutaj schroniska są takie powalone, i społeczeństwo ma takie pomylone pomysły na "dobrostan" zwierząt. Psa też nie zaadoptujesz bez ogrodu (ale zabieranie psa na spacery tylko na weekendach jest ok), albo jeśli pies ma zostawać sam dłużej niż 4h dziennie i inne takie. Ale z paskudną wrzechobecną legalną pseudohodowlą to nikt nic nie zrobi, bo schroniskom i charities za bardzo biznes napędzają 😉
Becia23, Tak, tak, ja rozumiem że piszesz o UK. Zdziwiła mnie tak różnica w podejściu, dwa bieguny wręcz.
Becia23, ja dostałam 2 dzikusy, małe takie 10 tyg i jedna kotka mega szybko się oswoiła,. Jej siostra myślę że prawie 2 miesiące spała pod łóżkiem.
Nam pomogła zabawa, dużo zabawy, zwłaszcza wędka z piórkami na sznurku 🙂 oraz po paru tyg karmienie i siadanie przy misce, potem dotykanie podczas jedzenia. Kot do domowników w pełni oswojony, ale psychiczne jakieś zaburzenia ma do dzisiaj. Jak przyjeżdżam do rodziców koty odpchlić czy odrobaczyć (płyn na kark) to kotka mnie potem 3 tygodnie unika po tym jak jej taką krzywdę zrobiłam 😀
Myśmy sterylizowali 6-8 miesiąca, jak waga byla odpowiednia
xxagaxx, Nasze na ten płyn na kark też tak reagują. Już chyba mniej przeżywają jak zastrzyk muszą dostać, niż tą kropelkę na kark. Ja się zastanawiam, czy one nie "szczypią" jakoś, bo te koty potem wstrząsają się mocno i czmychają płaskie jak łasice 😅