Poncioch, ja wiem, że jestem do Pinkaczu zbyt mocno przywiązana. Jak budzę się i otwieram oczy, widzę jej pyszczek wpatrzony we mnie i nie wyobrażam sobie, że mogłabym inaczej zacząć dzień.
Jestem równo pogrzana, mam ją już 5 lat, a jednak nie umiem przestać się nią zachwycać. Tym jak myje sobie ogon, jak śpi, jak się przeciąga. Nigdy mi się nie nudzi patrzenie na mojego Syjamiszcza, nigdy mi się nie nudzi klepanie go i łapanie za łapy. Nie przestaje mnie dziwić i wzruszać fakt, że ten kot uważa, że nigdy przenigdy nie mogłabym jej skrzywdzić, w związku z tym daje mi sobie robić wszystko i nigdy się mnie nie boi. Nie przestaje mnie cieszyć to, że zachowuje się jakby mnie rozumiała. Jak dziś rano jak siedziała mi za plecami i powiedziałam jej, żeby przeszła na drugą stronę. I przeszła.
Żadnej istoty nie kochałam nigdy tak mocno jak Pinki. Mijają lata, a ja zachwycam się nią i tym co robi, z każdym dniem bardziej, każdego dnia od nowa.
Jedno z moich ulubionych zdjęć. Tu widać pinkowość w 100%. Te przeszywające oczyska w których nie da się nie zakochać.

A tak wygląda oglądanie seriali