KOTY

Chess, świetnie, że tak się w miarę dobrze układa pomimo zawirowań. Mam nadzieję, że zwierzaki będą miały dobrze ze swoimi ludźmi. Nowymi i starymi.
Chees, obie kicie szczęśliwe, super!
Co za dzień mieliśmy wcziraj z Puchem.. Wracałam emergency do wetki bo mi Puch dziwnie zachowywał się po środku na wyciszenie żeby nie panikowal w aucie w drodze do domu. Został w klinice do wieczora, na szczęście wrócił już w lepszym stanie, wymizial się za mną, zrobił siusiu, zjadł i noc była już spokojna. Mój kochany syneczek, ale napędzil mi strachu..
Edit poprawki po samowolce słownika
Flora w nowym miejscu już czuje się jak u siebie 🙂 Jedynie ten alergik mnie martwi, no ale na to nie mamy wpływu.
Desia wczoraj nie była pewna dlaczego te drzwi są pootwierane i w ogóle jak ona ma funkcjonować mając tyle przestrzeni 😉
Za to Florze chyba zakodowało się, że za zamkniętymi drzwiami jest KOT bo już parokrotnie czatowała pod tymi "zakazanymi" drzwiami w nowym mieszkaniu.
Sanna, dobrze, że skończyło się tylko na strachu 🙂
Chess, bo koty uwielbiają zamknięte drzwi 😀 Moim się świat kończy jak drzwi do pokoju, do którego praktycznie nie wchodzą (widocznie mało ciekawy:P) są zamknięte. Otworzysz, nawet wejdą na chwilę i zaraz wychodzą.. I weź tu koty ogarnij :P
Ja powiedziałam nowej kociej mamie, żeby ją na rękach oprowadziła po tamtym pokoju i tyle. Może to zaspokoi kocią ciekawość 🙂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
05 marca 2017 21:17
Sanna, łączę się w bólu, co do syneczka. W czwartek wróciłam do domu, a mój syneczek leży skłębkowany w swojej pułapce na biurku tyłem do świata. Ok, wróciłam o trochę innej porze niż zwykle, może nie zdążył się obudzić. Podchodzę, otworzył oczy, pozycji nie zmienił. Okno zostawiłam na cały dzień uchylone + zakręcony grzejnik. Może się wychłodził? Okno zamknęłam, grzejnik rozkręciłam. Obserwuję kota, czekam na męża. Wraca Tleniony, ze strony Diabełka zero reakcji. Jest źle. Po godzinie przy grzejniku kot jest wściekle gorący, oczy szkliste. Ja już wyciągnęłam książeczkę zdrowia, klatka w pogotowiu, kierunek vet. Tleniony mówi, żeby nie panikować, bo oddycha normalnie. Jakieś 6 lat temu był u veta, bo też z kota-psa nagle zrobił się "dajcie mi spokój, zwinę się w kącie", ale wtedy też się ślinił i jechało mu z paszczy. Stanęło na zapaleniu gardła. Dobra, czekamy. Próba mięsa (codziennie wieczorem dostaje wołowinę) - brak reakcji, daję ukochanego smaczka - powąchał, daję innego smaczka - zgryzł, zostawił. Dajemy mu szansę do następnego dnia, mąż pracuje z domu, żeby obserwować zwierza. Ja idę spać o 5:30, bo co chwila doglądam kota i poję z ręki. W piątek jadę do stajni, nieprzytomna, żołądek w precel. Proszę koleżankę, żeby wzięła 2 ostatnie jazdy za mnie, bo muszę wracać do kota, bo nie myślę. Nie zjadł śniadania, al ruszył trochę mięsa. Jedziemy do veta. Kroplówka, zastrzyki, krew. Angina. Zawiało go pewnie na balkonie.  😵 W nocy po lekach odzyskałam swojego kota - traktor załączony, kot na mnie, je i pije normalnie. Mężowi zapowiedziałam, że nigdy więcej nie będę czekać i dawać szansy, jeśli uznam, że coś jest nie halo. Sądzę, że dorobiłam się kolejnych siwych włosów i pewnie wrzodów.
Jakby mi kota podmienili. Bura mnie kooochaaaaa. Dzisiaj spała mi na kolanach, w różnych pozach, wtulała się w ręce. Ciekawe czy jej przejdzie jak dojdzie do siebie? 😉
Ogólnie bardzo się ze sobą pieści - chodzi powoli, czai się do wskakiwania, bardzo dużo śpi. A jak założę jej ubranko to zupełnie się wyoutowuje. Ale może i dobrze, że nie szaleje.
Lanka_Cathar, biedny Diabelek.. To jest paralizujace, straszne uczucie gdy z ukochanym kotem nagle zaczyna się coś dziać i serce człowiekowi staje w gardle że strachu że to może być coś groźnego, coś ostatecznego...
Ascaia, dobrze że Burcia taka ostrożna. Moje po powrocie z kliniki też mnie zapewniały cały dzień że mnie kochają nad życie  😉 myślę, że koty są szczęśliwe i wdzięczne że wróciły do domu z tego strasznego miejsca jakim jest klinika.
Kurcze, strasznie się czyta Waszych historii. Jednak problemy czysto zdrowotne gdzie zwierzak nie powie Ci co go boli i co mu dolega są okropne :/
W ramach pocieszenia wrzucam kota, który wylał mi się na podłogę. Dowód na to, że występują one w stanie ciekłym.





Jaka Desna szczęśliwa  😍
Nasi znajomi dopiero się przekonują jaki to kochany kociak. Wcześniej jej fajność była przyćmiona blaskiem wszędobylskiej, ekspresyjnej Flory 😉 a jednak Desia rozkręca się o wiele wolniej jeśli chodzi o bycie kocim przyjacielem. Ona jest takim typowym cichym towarzyszem. Widać, że bardzo lubi kontakt z ludźmi, których już zna. Zawsze nas wita wychodząc do przedpokoju. Jak jestem w kuchni (służy tylko do gotowania, jemy w pokoju) to ona siedzi na stołku i patrzy. Właśnie wrzucałam pranie siedząc na tymże stołku to wskoczyła na niego i półdupkiem sobie siedziała obok mnie. Jak coś się robi na komputerze to albo siada obok, leży w okolicy albo śpi na fotelu czy wersalce. Jak ma dość to idzie do drugiego pokoju pospać na łóżku albo popatrzeć przez okno. No po prostu cudo <3 Oczywiście w międzyczasie biega i świruje.
Ptaszki mi powiedziały, że nowa kocia mama jest bardzo zadowolona, Flora również. Codziennie dostaję fotki i filmy 🤣 Za to alergik nie narzeka więc na razie jest super.

Ej, tak się zaczęłam zastanawiać. Jeśli z Florką wszystko pójdzie okej i zostanie na stałe tam gdzie wylądowała to niewykluczone, że będziemy chcieli znaleźć Desi normalne, spokojne towarzystwo, które jej nie zje 😉
I tutaj pytanie... czy ona może skojarzyć burego kota z Flotą i powinnam szukać zwierza w innym kolorze?
No i też ile powinniśmy odczekać, żeby poczuła się pełnoprawną, całkowicie wyluzowaną rezydentką.
Chess, i oby tak zostało!

Dziewczyny zdrówka dla waszych zwierzaków! Kiziula była dziś na kontroli, dostała aż 3 zastrzyki, w tym jeden przeciwwymiotny bo od paru dni miała codziennie wymioty. Póki co nie panikujemy, osłuchowo jest znacznie lepiej niż było, wygląda na zdrowiejącą. Jeszcze 4 dni antybiotyku, probiotyku i immunodol ile się da. Możliwe że będziemy próbować karmy dentystycznej też. Kizulka wesoła, przytulasta, tylko stres przed wetem jak zwykle.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 marca 2017 17:28
Chess, ja bym jej dała z pół roku, żeby psychicznie odpoczęła, po schronisku, bo Florce, po przeprowadzce.
Chees, ja bym też poczekala bo Desna nawet najbardziej spolegliwego nowego towarzysza może odebrać jako 'straszny kot wrocil' i po prostu może że strachu nie dać mu szansy na zaprzyjaźnienie się.
O ile Desna w ogóle ma ochotę na posiadanie towarzystwa kociego. Może równie dobrze być samotnikiem.
Ja bym doczekała miesiąc i wzięła drugiego , ale maleństwo takie 7 -8 tygodni, na pewno nie dorosłego ani też młodego, tylko kociątko.
A ja bym nie brała kociaka. Kociak jest szalony, chce się bawić i rozrabiać. Tak czy inaczej Chess, to będzie ryzyko z dołączeniem drugiego kota. Choć w sumie też się obawiałam mimo wszystko jak mój dziad zareaguje na drugiego kota. Szukałam po charakterze - dobrze dogadującego się z innymi zwierzami, ale nie pacyfikującego. Miał być kumpel, wyszła kumpela (wręcz mówię że młodsza siostra 😉 ), ale dogadują się nieźle 😉 Poza akcjami typu liżę cię loffciam, a masz z łapy po głowie  😂
xxagaxx, oczywiście jej komfort jest tutaj najważniejszy. Mam wrażenie, że przy kocie o innym charakterze niż dominująca Flora odnalazłaby się dobrze. Zresztą tak też prezentowano nam ją w schronie.
No i oczywiście nie zamierzam już teraz lecieć i przynosić nowego kota, spokojnie 🙂
Perlica, właśnie zastanawiam się w jakim wieku powinien być jej potencjalny przyszły towarzysz. Stawiałam na kota młodego ale jednak nie aż tak. Taki młodziak może ją męczyć. No i szczerze mówiąc jest to sporo większy obowiązek dla nas. W wynajmowanym mieszkaniu nie mogę sobie na lajcie pozwolić na naukę kuwetkowania, rozszarpywanie rolet i inne takie.
Chess, ja dokacałam zawsze maleństwem i tylko takie mam doświadczenia. Wychodziłam z założenia, że dziecko to dziecko i żaden dorosły kot nie zrobi mu krzywdy.
U mnie zawsze było pozytwnie, po 3 dniach zawsze była wielka miłość.
Obecnie mam kota nr 4 i 5 w życiu i bardzo nie ufna i dzika dachowa przyjęła dziecko cornisha i kochają się nad życie,ale wpierw jasne, że syczała na takiego ufoluda.
O to chodzi w maleństwie, że maleństwo robi swoje i nie zwraca uwagi na to,że dorosły syczy, jęczy itp. Tylko robi swoje,bo jest maleństwem. Po kilku dniach dorosły przestaje już sie oburzać, bo na maleństwo upierdliwca nie działa nic zupełnie  😍 i zaczyna się zabawa.
Takie moje doświadczenia.
To jak ze szczeniakiem, że zdrowy na umyśle pies nie ma prawa zrobić krzywdy szczeniakowi.
Perlica, co racja to racja. Teoretycznie dorosły zwierz dzieciaka nie ruszy a całość może wyglądać całkiem uroczo 🙂 Z tym, że Desia to takie moje małe kociątko jest 🤣 Z zachowania dziećko.
Perlica u mnie takie połączenie się nie sprawdziło i to x2.
Ale mam naprawdę specyficzną kotkę na chacie.
Ja już też nie ufam kociakom bo pewnego dnia dorastają i bezwzględnie sięgają po władze.
sanna, tak myślisz? Trochę strasznie to brzmi... Moje doświadczenia tutaj są zerowe. W domu rodzinnym miałam tak, że była dorosła kotka i przyszedł szczeniak ale to zupełnie co innego.
Chees, wszystko zależy ok kota. 2 koty temu byłam świecie przekonana że zawsze  połącze w stado każdy zestaw kotów. I polegam na Czorcikach. Teoretycznie kociak powinien pokochać starsza kotkę jak mamusie, miałam taki zestaw  😜, ale znam też opcje, że kociaki wybyly z domu na pół roku, a jak wrócily do po 2-3 tygodniach sielanki zaczęły gonić na ostro wujaszkow którzy je nanczyli chwilkę wcześniej i sielanka się skończyła.
Brzmi nieciekawie. Muszę solidnie przemyśleć sprawy, żeby nie było powtórki z ekhm rozrywki.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
06 marca 2017 21:07
A ja bym nie brała kociaka. Kociak jest szalony, chce się bawić i rozrabiać. Tak czy inaczej Chess, to będzie ryzyko z dołączeniem drugiego kota. Choć w sumie też się obawiałam mimo wszystko jak mój dziad zareaguje na drugiego kota. Szukałam po charakterze - dobrze dogadującego się z innymi zwierzami, ale nie pacyfikującego. Miał być kumpel, wyszła kumpela (wręcz mówię że młodsza siostra 😉 ), ale dogadują się nieźle 😉 Poza akcjami typu liżę cię loffciam, a masz z łapy po głowie  😂


Tak, u nas to taki standard, Doris się myje i za chilę dopada do niej Diabełek, najpierw jest łomot za nieautoryzowane mycie, a później on ją myje i na końcu jeszcze kontrolnie poddusi i pacnie. Poza tym wielka miłość.  🤣
Diabełek wymiata  😜
Chess, mi się wydaje że to niestety bardzo indywidualna sprawa. Ja wzięłam kociaka do starszej kotki. Mały bardzo chciał się zbliżyć, niestety kicia fukała, prychała i nie było zmiłuj. Dom duży, to jakoś razem przeżyły, ale akceptacji ze strony starszej kici nie było nawet minimalnej. Kotka odeszła, po roku wzięliśmy kociaka do wtedy 2 letniego Bazyla. Koksa ma charakter pod tytułem "niczym się nie przejmuje" więc z Bazylem dogadali się bez problemów już po ok. 2 tygodniach. Potem pojawiła się Tośka z zaburzeniami psychicznymi (bardzo mocno zestresowany kot). Bazyl toleruje ale bez miłości, z Koksą jest naprawdę ok.

Dobre kilka lat później zaczął przychodzić dorosły kocur (Czwarty) na tzw "catering". Po ponad roku systematycznego przyłażenia został odjajeczniony i w sumie można powiedzieć że od wakacji mieszka na stałe. Cała trójka go nie lubi, Bazyl jak tylko może to bije Czwartego. Widać że dla Bazyla przebywanie z Czwartym w bliskiej odległości jest niekomfortowe. Panny mają go w poważaniu, gdy jest za blisko zostaje ofuczany i tyle, bez emocji zbędnych. A Czwarty jakby wiedział, że nie może zaczynać konfliktów, bo nie będzie mógł zostać na stałe, jest najbardziej ugodowym kotem na ziemi, on nawet nie oddaje jak go biją.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
06 marca 2017 21:43
Mnie jeszcze vet zapienił w piątek pytaniem, kiedy Diabełek miał robione badania krwi. Ja mu mówię, że on trzy razy w życiu był u veta, po przyjeździe (później kilka wizyt z uszami, ale nic wielkiego), 6 lat temu, jak złapał zapalenie gardła i teraz. A vet do mnie, że "no tak, w tym wieku (12 lat), to już trzeba zrobić morfologię, bo to różne rzeczy mogą wyjść". Morfologia super! Wracamy do domu i moja rozmowa z mężem:

Ja: "w tym wieku"?! Co to miało znaczyć?!  👿
On: No, czekałem kiedy wybuchniesz. Aż dziwne, że nic lekarzowi nie zrobiłaś, że Ci synusia obraził.

Dodajmy, że synuś jest na etapie "mam pół roku" i to max.
Lanka_Cathar, mój Synus zachowuje się jak kociak, dla mnie jest moim słodkim maleństwem ale wet ma rację, nasze Synusie to, niestety, panowie w średnim wieku, trzeba zacząć ciuchac i monitorować..
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się