Jazda w toczku czy bez?

No właśnie. Zauważyłam sporą rozbieżność pomiędzy teorią a praktyką w kwestii jazdy w toczkach/kaskach. Niby w książkach jak byk stoi żeby zawsze, ale to zawsze wsiadać na konia w toczku. A zdjęcia polskich jeźdźców pokazują zupełnie co innego. Początkujący rekreanci jeszcze od biedy jeżdżą w toczkach. Ale spotkałam sie z taką ciekawą tendencją - im ktoś wyżej na drabinie jeździeckiej hierarchii umiejętności/albo gdy ktoś posiada własnego konia - nagle porzuca toczek. Niektóre panienki najwyraźniej preferują czapeczki bejsbolowe. Jakie są wasze odczucia i opinie na ten temat? Wiele moich końskich przyjaciół i ludzi których w środowisku bardzo szanuje również nie zawsze jeździ w toczkach. Czy to usprawiedliwione zachowanie? I jak mają sie do tego czyjeś jeździeckie umiejętności, usprawiedliwiają to czy nie?
Jestem ciekawa waszych opinii bo rozmyślam nad tą kwestia juz od dłuższego czasu. Nie chciałabym tez zbyt pochopnie oskarżać ludzi niejeżdżących w kaskach, ostatecznie każdy jest odpowiedzialny za siebie.
A co to w ogóle za pytanie? Jeżeli nie chcesz skończyc jak warzywo po upadku z konia, to nosic kask trzeba. A że jeźdźcy (nawet ci zawodowi i doświadczeni) wyobraźni nie mają... 🤬  to z tąd masz wątpliwości, kelpie
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
01 grudnia 2009 16:34
kelpie,  wsiadam w kasku zawsze, nawet na stępa na oklep. Miałam pewne rozprężenie , jeśli chodzi o kask, ale po tragicznym wypadku znajomej, nie wyobrażam sobie jazdy bez.  Jednak wierzę, że moje życie jest coś warte i szkoda je tracić od tak. A Ci, którzy są już tak profi i pewni swojego konia, że niepotrzebny im kask, cóż, może lepiej żeby takie jednostki same eliminowały się z ewolucji naszego gatunku.
halo dzieki bardzo, nie zdazylam jeszcze przejrzec wszystkich tematow 🙂

myślę, że każdy jest odpowiedzialny sam za siebie. I za swoją głowę.
pomijając dzieci za które decydować powinni rodzice.

myślę, że tej kwestii nie trzeba komentować....

Lanka_Cathar   Farewell to the King...
01 grudnia 2009 18:00
Ja już wielokrotnie słyszałam, że jestem jedynym instruktorem, który jeździ w kasku. Miało to oczywiście pozytywny wydźwięk, bo rodzice mieli argument, dlaczego w kasku, a nie bez. Mama jednej z podopiecznych wręcz dzwoniła kiedyś przed jazdą, żebym nie pozwoliła pełnoletniej córce wsiąść bez kasku, bo jej się wydaje, że może, bo ma 18 lat i druga instruktorka pozwoliła.

Bez kasku wsiadam awaryjnie - kiedy na jeździe ktoś sobie nie radzi i trzeba coś pokazać teraz, zaraz, natychmiast. Wtedy robię wyjątek, chociaż wiem, że koń rekreacyjny też potrafi odwalić i jak będzie chciał, to się mnie pozbędzie.
ha! i tu dochodzimy do troche jeszcze innej kwestii. ja jezdze owszem bez, ale nigdy w sytuacji kiedy jestem instruktorem. instruktor powinien dawac przyklad i zawsze kask na glowie miec, jesli jezdzi. tak samo uwazam filmy instruktarzowe czy zdjecia w ksiazkach/gazetach powinny taki przyklad dawac, a niestety bardzo czesto jezdzcy na nich pokazani kaskow nie uzywaja.
Podobnie jak Strzyga wsiadam w kasku zawsze, nawet na największego miśka, na małego kucora, na stępa, na oklep- zawsze!
Raz jeden jedyny w życiu miałam okres bycia "super kozakiem", kiedy jeździłam przez kilka lat na jednej klaczce. Nigdy nie zrobiła nic, co mogłoby być dla mnie zagrożeniem. Aż do momentu kiedy zrzuciła moją kuzynkę, bo... wystraszyła się odgłosu zrywanego jabłka! Spadła przez zad, na plecy, uderzając tyłem głowy o żwir. Na szczęście miała kask.  Mając czarne wizje jakby się to skończyło gdybym to była ja z gołą głową, od tamtej pory nigdy nie wsiadłam nawet do zdjęcia bez kasku! Miałam masę innych wypadków, ale ten jednej zapadł mi szczególnie w pamięć.
Tak że nie przemawiają do mnie argumenty, że to mój koniś, misiek i znamy się jak... łyse konie 😉 Człowiek nawet za siebie samego nie może być pewny, a co dopiero za zwierzę, do tego silnie i kierujące się instynktami. Ok, spadnie się raz, drugi, trzeci i nic się nie stanie, bo szczęśliwie upadek będzie na nogi, pupę lub inną część ciała. Ale co jak ten jeden jedyny raz będzie się miało pecha? Potem będzie już za późno i będzie sobie można jedynie pluć w brodę (o ile chociaż to będzie nam dane), że a jednak mogłem mieć na głowie ten przypałowy "hełm"... Mogła mi się głowa spocić, ba! nawet fryzura zniszczyć... 😉
ha! i tu dochodzimy do troche jeszcze innej kwestii. ja jezdze owszem bez, ale nigdy w sytuacji kiedy jestem instruktorem. instruktor powinien dawac przyklad i zawsze kask na glowie miec, jesli jezdzi. tak samo uwazam filmy instruktarzowe czy zdjecia w ksiazkach/gazetach powinny taki przyklad dawac, a niestety bardzo czesto jezdzcy na nich pokazani kaskow nie uzywaja.


Czyli dajmy jak najlepszy przykład, a potem koniec przykładu, bo od tego momentu jeżdżę prywatnie już bez kasku  😉
Ponia   Szefowa forever.
01 grudnia 2009 19:55
Asia87 bardzo dobra ilustracja.

Właśnie, nie ma dobrego przykładu z góry!
Pamiętam był w ŚK artykuł właśnie o jeżdzeniu w kaskach i td .. wypowiadał się w Nim jeden z polskich czołowych zawodników,że trzeba nosić kaski i t d ...
Do tego samego nr była dołączona płyta z filmem z jakiś dużych zawodów, i było widac jak ten sam sam zawodnik jeździ bez kasku...
albo jeszcze inaczej zawody ogólnopolskie, jeżdze konie w kasku, rozprężam się w kasku.. wszyscy no a raczej większość.. patrzyli na mnie  mniej więcej tak  😲.
Troche lat już jeżdżę, pare wypadków przeżyłam i nie raz kask uratował mi głowę a może i nawet życie.

Swoją drogą prowadzę z tatą pensjonat,  i nie ma czegoś takiego,że ktoś jeździ u Nas bez kasku czy ma 10 czy 30 lat.
Mieliśmy pensjonariuszkę, której nie dało się wytłumaczyć, jeździł z nią jej wnuczek ( niepełnoletni) i za każdym razem kiedy wsiadał był upominany o kask... po czym babcia stwierdziła,że On nie musi.. bo jeździ z instruktorem...( czyt. babcią na 2 koniu)  😵 😵
Na taką głupotę niestety nie ma rady.. 😵
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
01 grudnia 2009 19:59
zawsze jeżdzę kasku, choćbym wsiadała tylko na 5 minut stępa. czuję się bezpieczniej i mam wrażenie, że mój wygląd jest 'pełen', tzn kask jest dla mnie tak samo istotnym elementem jak oficerki/sztyblety+sztylpy. nie wiem nawet jak wygląda jazda bez kasku, nigdy nie próbowałam i spróbować nie chcę. latem poci mi się głowa, fryzura mi się psuje, ale przecież nie lecę prosto ze stajni na wielki bal. zawsze dam rade poprawić włosy. szczerze to nie widzę sensownego wytłumacznie dlaczego miałabym nie nosić kasku 🙂

podobnie jak Katja uważam, że gazety powinny dawać dobry przykład i prezentować jeźdźców w toczkach/kaskach. a co już prywatnie osoba zrobi na swoim podwórku nie specjalnie mnie obchodzi, to nie moja głowa jest narażona podczas ewentualnego upadku.

swoją drogą bardzo miło poczułam się jak zobaczyłam kilku instruktorów i trenerów skaczących w kaskach. zwyczajnie pokazali, że mimo ich umiejętnosci i startów w wysokich konkursach nawet w domu, przy mniejszych przeszkodach mieli głowę na karku i pamiętali o bezpieczeństwie.
Ja zawsze jeździłam w kasku, ale odkąd mam swojego konia, jakoś od tego odeszłam (zimą zimno, latem gorąco, psuje fryzurę).
Zakładam tylko w teren i na skoki, choć zdaję sobie sprawę, że dla bezpieczeństwa, ze względu na nieprzewidziane sytuacje, lepiej byłoby nakładać kask za każdym razem. Postaram się to poprawić. Jednak drażni mnie kiedy niektóre osoby na siłę próbują nakłonić do swoich racji i oburzają się na widok jeźdźca bez ochronnego nakrycia głowy. To indywidualna sprawa!
Ja nie wyobrażam sobie jazdy bez kasku. Nie toczka-własnie kasku, bo kask poniekąd lepiej chroni łepetynę niż cieńki toczek ze wszytą gumką od gatek zamiast uprzęży.
Kiedyś raz jedyny wsiadłam na konia bez zabezpieczenia- a było to na początku mojej przygody z jazdą konną. W ramach wygłupów wlazłam na kobyłkę , którą sie opiekowałysmy z kumpelą.
W krótkich spodenkach, bez kasku i na samym kantarze.
Koleżanka trzymała konia, a gdy juz siedziałam na górze, kobyła zaczęła kombinować. Dobrze, że koleżanka opanowała sytuację, a ja szybciutko zeskoczyłam, bo robiło sie ''gorąco''.
Raz miałam dość poważny wypadek w terenie, który dzięki kaskowi na łebku skończył się tylko wstrząśnieniem mózgu, lekkim uszkodzeniem szyi, ogólnymi potłuczeniami i 3 dniami w szpitalu.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
01 grudnia 2009 20:55
tak z innej beczki
zastanawia mnie jedno wedlug podrecznika powinnismy jezdzic w kasku, pisza tam tez ze powinno sie lonzowac konia w kasku.
czy ktos ubiera kask lonzujac konia?
pytam tak z ciekawosci
wg tego samego podrecznika, czyscic rowniez sie powinno w kasku. i w sumie, jesli chodzi o poczatkujacych, to sadze, ze ma to jakis sens. i jesli dzieciaki w stajni przychadzace na jazde zaloza ten kas do czyszczenia,zamiastniem rzucac po podlodze, to nie glupie.
Tristia, powiem brutalnie - a niech Cię drażni!
Uważam, że w tym temacie trzeba być upierdliwym i upominać każdego i zawsze.
Siadasz na konia, kask na głowę!
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
01 grudnia 2009 21:15
W którejś z końskich gazet był kiedyś artykuł chyba p. Mickunasa. Opowiadał o koniu, który spłoszył się psa, gdy właścicielka czyściła szczotką nogi. Jak przyjechało pogotowie jeszcze żyła. Zmarła w szpitalu. Ale szczerze - nie często widuje się kogoś czyszczącego konia w kasku. Tak samo, jak przechodzenie za zadem, stanie za zadem, przytulanie się do zadu stojąc za koniem, podchodzenie z tyłu i klepanie po zadzie. Mnóstwo takich sytuacji sami prowokujemy, bo ufamy naszym koniom.

I same zachwycamy się zdjęciami innych forumowiczek - jak pięknie wyglądają w sukni bez kasku na koniu (bo ten kask zepsułby efekt), jak skaczą bez kasku, jak leżą na końskim grzbiecie, a koń stoi sobie luzem na padoku. Takie sytuacje same proszą się o wypadek. Czyż nie?
już to kiedyś pisałam, ale powtórzę: wszyscy piszą, że jeżdżą w kasku,tylko nie bardzo to widać.  Dookoła mnie nie ma ani jednej takiej osoby.
Owszem na skoki, czasem w teren, ale nie na codzień. To jak to jest? jestem bardzo ciekawa, ile procent forumowiczów rzeczywiście w kasku jeździ?obstawiam, że nie więcej niż 20 %...
Ja się przyznałam, że częściej bez niż w.
Ponia   Szefowa forever.
01 grudnia 2009 21:26
[quote author=Lanka_Cathar link=topic=12436.msg393327#msg393327 date=1259702138]
I same zachwycamy się zdjęciami innych forumowiczek - jak pięknie wyglądają w sukni bez kasku na koniu (bo ten kask zepsułby efekt), jak skaczą bez kasku, jak leżą na końskim grzbiecie, a koń stoi sobie luzem na padoku. Takie sytuacje same proszą się o wypadek. Czyż nie?
[/quote]

Prawda proszą się.
W moim przypadku zdjęcia w sukni tak były bez kasku, na własną odpowiedzialność jednak to był wyjątek dla zdjęć, tak pozatym nie wsiadam bez.

Forta
codziennie, teraz przy 5 koniach mam na każdym. Od początku do końca.
Gdy byłam niepełnoletnia i potem jak jezdziłam sportowo to zawsze w toczku.Póżniej rekreacyjnie,na prywatnych koniach zawsze bez.Przez te 30 lat wielokrotnie miałam wypadki(złamana noga,wybity bark,złamane lub nadwyrężone różne, pomniejsze kości) ale nigdy nie uderzyłam się w głowę.Gdy zajeżdżałam mojego własnego konia postanowiłam jezdzić w toczku.Odszukałam mój stary Jabu,jeszcze ze studenckich czasów.Tego lata koń miał już ponad 4 lata więc zaczęłam robić dłuższe tereny.W czasie jednego z nich złapał nas deszcz więc stanęłam pod dębem,przeczekaliśmy ,wyjeżdżam na ścieżkę i nagle czuję że koń rzuca się w bok i do przodu.W ułamku sekundy czuję że się nie utrzymam,widzę jeszcze jak moja głowa mija koński zad...Przytomność wraca mi gdy idę drogą.Nie mam pojęcia jak długo leżałam w lesie ale koń ubiegł ładnych parę kilometrów w stronę domu.Najdziwniejsze jest to,że nic sobie nie zrobiłam nic mnie nawet nie bolało ale ta czarna dziura w pamięci jest gorsza niż złamanie nogi.Naszła mnie wtedy myśl,że już wiem jak może wyglądać śmierć-tak samo,tylko już się nie obudzę.W jednej chwili wakacje ,lato,pachnący las i ulubiony koń... w następnej koniec bo nie założyło się toczka ,bo gorąco ,bo fryz się zepsuje! Zanim następny raz wsiadłam na konia kupiłam nowoczesny kask  i już nigdy nie wsiądę bez niego .                  
Mnie nie puszczają na padok, by złapac konia bez kasku...
Koleżanka musi miec kask na głowie, gdy goli konie
A na zawodach wkkw to sprawdzają mój kask wzdłuż i wszerz, zanim dadzą mi numerek startowy. Jeżeli nie spełni pewnych standardów, to mogą mnie nie dopuścic do zawodów.
Takie są angielskie realia. Jazda bez kasku - niemożliwa, chyba, że do jakiejś sesji zdjęciowej
jedyny raz, kiedy uderzylam sie w glowe, byl w kasku. a uderzylam sie pod nim, nic nie zmienilo, ze go mialam, nie chronil calej potylicy. teraz owszem mam przedluzany. jest jeszcze jedna sprawa- jaki kask mamy. tak naprawde jesli chcemy dobrze chronic swoja glowe, powinnismy miec porzadny markowy, i oc za tym idzie drogi kask.
i porusze jeszcze jeden temat- jak sie ma do bezpieczenstwa ujezdzeniowa jazda w cylindrach? czy ujezdzeniowe konie sa bezpieczniejsze? nie plosza sie? jezdzcy lepsi i moga?
Każdy czworobok może być jechany w kasku lub w cylindrze lub meloniku, wybór należy do zawodnika...
a w parkurze jest obowiazek kasku. i dobrze. ale czemu ujezdzeniowcy go nie maja?
W tej dyskusji duzo mowi sie o tym, ze jazda zawsze w kasku - ale szczarze mowiac jezdzilam w kilku szkolkach (nie u trenerow, ale wlasnie w typowo rekreacyjnych miejscach) - i kilkukrotnie zdazylo mi sie, ze po pierwszej jezdzie na nastepnych nikt nie zwracal mi uwagi na to, ze wsiadam bez kasku. Moze i szkolkowe konie, na ktore wsiada ktos kto ogarnia co i jak zachowuja sie w porzadku i nic sie nie dzieje, ale mysle, ze i tak powinna mi byla zostac zwrocona uwaga. Ba! Uwazam, ze powinnam byla zostac zmuszona do zalozenia kasku.
A tak poza tym - mam wlasnego konia, mlodego (4lata), umiejetnosci jakies mam - ale uwazam, ze moge sie jeszcze duzo wiecej nauczyc niz umiem i prawie zawsze jezdze bez kasku. Ufam mojemu ogonowi. Wiem, z emoje podejscie jest takim w zasadzie wymigiwaniem sie - bo i tak prawda jest taka ze jazda w czapeczce jest oznakiem pewnego rodzaju lenistwa i popisywania sie (nawet jesli nie przed kims to przed samym soba - bo po co mi kask - przeciez nic sie nie stanie).
Ale ostatnio zdarzylo sie cos co mysle zmieni mohe podejscie ogolnie - a na pewno w kwestii jazdy w teren. Znajoma jezdzi konia, ktory z ruchem drogowym mial do czynienia duzo, dlugo i nigdy nie bylo problemu (m.in. chodzil w tramwaju konnym w warszawie, dorozki w warszawie - luz). Kon juz kilkuletni, nie mlodziak, bardzo spokojny i opanowany. Nigdy nie widzialam zeby glowo mocniej szarpnal - taki troche typ leniwca.
Az tu nagle podczas powrotu z lasu do stajni na nieduzej drodze przejechala mala ciezaroweczka (taki typowy dostawczy samochod). Hamulce pojazdu wydaly tradycyjne 'puffff' a kon chyba po raz pierwszy w zyciu (a od 4 lat na pewno) sploszyl sie, poszedl galpoem po asfalcie. Znajoma chciala zachamowac, ale pociagnela tylko jedna wodze przez przypadek. Skonczylo sie tym, ze kon sie przewrocil, ona zdarzyla jakims cudem zabrac spod niego noge. gdyby nie kask to by nie zyla, a w najlepszym przypadku mialaby powazny uraz glowy. Pomijam juz to ze z siodla zastaly strzepy, konskie kopyta pozadzirane i ogolny stan psychoczny konia nieco zwichrowany.
Ta sytuacja przemowila mi na tyle mocno do rozumu, ze chyba wiecej do lasu bez kasku sie nie rusze.
A dodam, ze znajoma jest instruktorem, a kon chodzi tez pod rekreacja - pod malymi dzieciakami tez.
Pozdrawiam forumowiczow 🙂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
01 grudnia 2009 21:49
Nie ważne, czy koń chodzi pod dziećmi, czy nie. Nawet najstarszy, najspokojniejszy koń rekreacyjny może odwalić.

Najbardziej rozłożyła mnie na łopatki mama, która stwierdziła, że dziecko ma jeździć bez kasku, bo czapka się nie mieści, a ona boi się, żeby dziecko się nie rozchorowało. Mój mąż był dosadny: "Chce mieć pani roślinkę w domu, jak spadnie?". Podziałało, nawet większy kask się znalazł.
Ja jeżdżę w kasku w tereny, no i jak mam treningi skokowe - ZAWSZE.
Tak samo, jak siedzę na niepewnym koniu (tak, tak wiem, że żaden nie jest pewny - nawet własny).
Nie jeżdżę na co dzień w kasku, nie dla szpanu, fryzury czy 'bo głupio wyglądam', tylko dlatego, że potwornie od zawsze denerwują mnie wszelkie nakrycia głowy.. W zimę założę ew. opaskę, a tak to NIC. Chociaż czas chyba to zmienić  🙄
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się