Jazda w toczku czy bez?

Ja jeżdżę bez...sama w sumie nie wiem czemu. Może dlatego że nie mam kasku? To żadne wytłumaczenie bo kask można kupić. Ale ilekroć mam do wyboru kupić kask lub coś dla konia to wybieram to drugie.
To mój wybór i mam nadzieję że tego nie pożałuje. Wiem, że szczególnie w tereny gdy jadę z innym koniem powinnam zakładać kask, wiem to bo znam swojego konia.
Może kiedyś dojrzeje do decyzji kupna kasku.
W tereny jeździłam zawsze w kasku.
Na ujeżdżalni różnie ale jednak z przewagą jazd w kasku.
Uważam że jazda bez kasku na koniu to głupota taka sama jak wsiadanie na motor bez kasku czy nie zapinanie psów w aucie.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
04 grudnia 2009 08:43
Chwila prawdy !!

W tereny zawsze kask chociaż przyznam się , że zdarzały się wyjazdy bez ale bardzo rzadko. Jeżdżę sama więc wolę czuć się bezpiecznie.
Czasami zdarza się,. że na padoku jeżdżę bez ale tylko wtedy kiedy wiedzę, że koń ma fajny humor i jest systematycznie wypuszczany na padok.  Jeżeli zdarzy się 3-4 dniowy przestój w boksie i siadam na konia ( po wcześniejszym wypuszczeniu na padok)  zawsze zakładam kask bo wiem , że przychodzą jej różne pomysły do głowy i rozpiera ją energia. Największy problem jest kiedy jeżdżę w lonżowniku no bo wtedy trochę olewam sprawę kasku ale dla własnego dobra będę go od dzisiaj zakładać za każdym razem, tym bardziej że mam tego fajnego Troxela Sierra i w sumie w niczym on mi nie przeszkadza.
darolga   L'amore è cieco
04 grudnia 2009 09:26
Na Koraba - zawsze i bezwzględnie kask, nawet na stępa. Coraz częściej zdarza mi się też zakładać kask, kiedy go tylko lonżuję. W teren na nim - kask + kamizelka. Nie ma innej opcji. Nie wierzę mu nic a nic 😉

Na Siwej od jakiegoś roku jeżdżę bez kasku. Teren/plac. Bez różnicy. Ale na skoki na niej zawsze zakładałam kask i kamizelkę. ZAWSZE. Nawet, jeżeli były to tylko małe krzyżaczki. Kask + kamizelka. A najchętniej to zakładałabym też spadachron i okulary umożliwiające widzenie odległości do przeszkody (ah te nasze urywanie fuli i niedolatywanie...).
Poza skokami - głowa niechroniona.
Kobyła grzeczna, ufam jej - głupota,wiem, ale nie mam na to innego wytłumaczenia.

Kiedy wsiadam na inne konie - różnie. Jak na nasze rekreanty czasem tyłek posadzę co to by ponaprawiać trochę - to bez kasku, no chyba, że mowa o takich dwóch Łobuzach 😉 A na pozostałe zawsze w kasku.

I na jakim koniu kiedykolwiek bym nie skakała - kask będę miała. Koń może być profesorem na 130, a nawet jeśli będzie stało 50 cm - kask założę.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
04 grudnia 2009 10:04
Tak, a ja jedna "szczęśliwa inaczej" - z lekarskim wskazaniem do jazdy bez kasku  😂
(a zaraz po nim kolejne wskazanie do całkowitej rezygnacji z jazdy, ale to juz szczególik niewielki)
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
04 grudnia 2009 10:08
Tak, a ja jedna "szczęśliwa inaczej" - z lekarskim wskazaniem do jazdy bez kasku  😂
(a zaraz po nim kolejne wskazanie do całkowitej rezygnacji z jazdy, ale to juz szczególik niewielki)


jeżeli mogę spytać , dlaczego?
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
04 grudnia 2009 10:13
Kłopoty z układem kręgowo-podstawnym i okolicami.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
04 grudnia 2009 10:17
nie znam sie na sprawach medycznych ale zakładanie kasku może zaszkodzić?
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
04 grudnia 2009 10:23
Jak widać może. Ale po kilku tygodniach lekarz i tak uznał, że jazda konna jako taka może szkodzić bardziej 😉
Ale to patologia, więc reguły są inne.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
04 grudnia 2009 10:25
załamałabym się gdybym się teraz dowiedziała że nie mogę jeździć konno.
Wolę jednak zakładać kask i nie ryzykować .
darolga   L'amore è cieco
04 grudnia 2009 10:58
Kwestią jest jeszcze, czy tego zakazu będziesz przestrzegać 😉
Mi nie wolno jeszcze przez 2 lata, ale jeżdżę.
A skakać mi już nigdy nie wolno.
A skaczę. Tyle, że w kamizelce zawsze. Co to by nie było znowu rewelacji z kręgosłupem.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
04 grudnia 2009 11:28
Nie mam zamiaru przestrzegać zakazu jazdy konnej, ale zdecydowanie bardziej uważam na siebie. Spuściłam z tonu, telepię się częściej łąkowo bez ciśnienia, a fazy buntu i kulesławowe "nie bo nie" przepychamy częściej z ziemi niż z siodła.
Na skoki zorganizowałam sobie nawet mini (bo przymały) kask-beretkę, który nie powinien mi bardzo szkodzić ze względu na swoją płytkość. Ale przez tą płytkość jednocześnie niewiele tak naprawdę chroni  🙄
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
04 grudnia 2009 11:31
ale zawsze coś.
Przypuszczam, że robiłabym podobnie w przypadku zakazu  🤣
Katharina   "Be patient and trust in the process"
06 grudnia 2009 16:51
Przyznam się, jeżdże bez kasku, bo go nie mam. W szafie leży  toczek, który nakładam tylko  na skoki. Nie wiem czemu tak robie. Wychodze z założenia, że co ma być to będzie i czy będę jeździła w kasku i kamizelce czy nie  to jak będzie mi się miało coś stać to tak czy tak się stanie... Wiem po co kusić los... Może kiedyś zmądrzeje  😵  🤬
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
06 grudnia 2009 16:54
ja myślę , że to kwestia przyzwyczajenia. Jak założy się kask kilka- kilkanaście razy pod rząd na jazdy to później jazda bez kasku jest aż dziwna, człowiekowi wydaje się że czegoś brakuje.
Katharina   "Be patient and trust in the process"
06 grudnia 2009 16:57
też tak miałam jak jeszcze nie jeździłam sama, teraz jest mi dziwnie jak go mam na głowie :P Ale zgadzam się z Tobą LoveHorses
w tereny na Pamirze zawsze w kasku, na ujeżdzalni, czy też na łące koło ujeżdzalni w kasku, albo bez, to zależy. na inne konie to różnie, na koleżanki Siwusie w terenie byłam bez - a nawet skakaliśmy. w poprzedniej stajni zakładałam kask zależnie od nastroju, konia.
Przez pierwsze nie całe 2 lata posiadania konia zawsze w toczku.
Jednak od jakiegoś czasu jezdze bez, kasku nie mam a toczek nie zapewnia jakiegoś specjalnego zabezpieczenia (wg mnie - ile razy spadłam z toczkiem na głowie tyle razy gdzieś mi się wcisnął w głowe).
Oczywiście jakbym skakała to kask bez najmniejszego gadania.
Jednak gdy tuptamy sobie stępo kłusem głównie to nie czuje mobilizacji do kupowania kasku...
Przez jakieś 6 lat  🤔 jeździłam bez kasku...
Dzikie galopy w lesie(bez instruktora - na zasadzie, że za pomoc w stajni brałyśmy konie i jechałyśmy sobie z siostrą w teren).
Skoki, jazdy na młodych koniach, zajeżdzanie kucy  🙄
Wszystko bez kasku...

Kupiłam swojego konia 4 lata temu i na nim również jeździłam bez kasku jakiś czas... do momentu jak pewnego dnia koń poślizgnął się/potknął w galopie a ja przeleciałabym mu przez łeb z ryzykiem, że koń równiez zrobiłby fikołka.
Jakoś się wybronił przed upadkiem i mi również udało się utrzymać w siodle ale od tamtego wydarzenia nie wsiadłam dopóki kasku nie kupiłam.
Później zakładałam go zawsze w teren i jak miałam galopować na padoku.
Pewnego dnia, ktoś na placu obok ujeżdzalni rzucił kawał blachy na ziemie.
Koń się spłoszył i wypruł przed siebie, wykonując serie baranków i uskoków 🤔
Zanim wylądowałam na ziemii zarobiłam kopa w kostke(do tej pory mam nakostniaka), później ocknęlam się za ogrodzeniem ujeżdzalni. Wstałam i widziałam czarne paseczki przed oczami.
Zakończyło się wstrząśnieniem mózgu, uszkodzeniem kręgosłupa w odcinku szyjnym, bólem całych pleców, nakostniakiem na kostce i masie siniaków.
Gdyby nie kask, nie wiadomo jakby się to wszystko skończyło.
Teraz staram się zakładać go ZAWSZE nawet jeśli wsiadam na chwile.
Obojętnie czy to na któregoś ze swoich koni czy obcego. Jeśli u kogoś jestem i mam okazje wsiąść na konia a nie mam ze sobą kasku i nie ma opcji pożyczenia... nie wsiadam wtedy wcale.

I pukam się tyko w głowe jaka byłam głupia, że kiedyś jeździłam z gołą głową  🤔
dorotkado, dobrze, że się "nawróciłaś" i jednak zakładasz kask.  😉
Znam osobę, która bez kasku jeździ zawsze (jedyne co ma na głowie podczas jazdy to czapka z daszkiem), czy to na ujeżdżalni czy w terenie, skoki czy lekka jazda. I mimo, że parę razy zaliczyła poważne upadki, głównie w terenie, to nie zamierza zakładać kasku.

Ja sama zawszę mam toczek chociaż nie raz i nie dwa miałam ochotę go zdjąć nie zależnie na jakim koniu jeździłam.  🙄
Nie zrobiłam tego z prostej przyczyny - w stajniach w których jeżdżę nie ma możliwości, żeby ktoś wsiadł na konia bez toczka (co wcale nie jest dziwne).. Podejżewam, że gdybym miała swojego albo chociaż dzierżawionego konia i nikt by mi nie zwrócił uwagi to też bym jeździła bez. Znając życie, do pewnego momentu, aż bym zaliczyła coś poważnego typu wstrząśnienie mózgu.  😀iabeł:
Teren bez toczku? Brr. A jednak. Wszystkie trasy, po których jeździ się w mojej stajni, są "zaopatrzone" w sporą ilość gałęzi... Jak ktoś kasku nie ma, to główka boli... 😂
Favoritta   siwo, rudo i blond.xDD
27 grudnia 2009 23:12
Ja zakładam kask tylko na wyższe (dla mnie i mojego konia 😀) przyszkody - 85-90 i więcej. W innych przypadkach (ale tylko, jak jeżdżę na mojej klaczce)kasku nie zakładam. Oczywiście wiem, że powinnam go nosić ze względu na bezpieczeństwo zawsze, że konie (nawet te najodważniejsze) bywają nieprzewidywalne. I nie mam na swoje 'usprawiedliwienie' właściwie nic. 🤬 Nie robie tego dla fryzury ani dla szpanu. Tylko po prostu...lubię czuć wiatr we włosach... 🙂(wiem, że to nie jest mądre uzasadnienie, ale tak jest). Poza tym znam swojego konia i właściwie nigdy mnie nie zawiodła (tak, oczywiście wypadki się zdarzają, wszytko może być tylko do czasu..), ale tak po prostu jest i już. Dlatego nie myślcie o osobach nienoszących kasku tylko w kategorii ludzi totalnie nieodpowiedzialnych, zbyt pewnych siebie... Dla niektórych jest to przyzwyczajenie lub okazywanie zaufania swojemu koniowi (często jest tak w przypadku właścicieli koni). Jeżeli koń jest własny, coraz lepiej się go poznaje i mnóstwo jego reakcji można przewidzieć, jeździec nabywa umiejętność dopasowania się do gwałtownych ruchów konia i właściciel najlepiej wie, jak konia uspokoić. Oczywiście czasem jest to złudne..Jednak należy nadmienić, że zdarza się mnóstwo wypadków w kaskach (np. złamania kręgosłupa itp.), dużo więc zależy od szczęścia. Jeździectwo jest sportem niebezpiecznym i każdy jeździec musi zdawać sobie sprawę a możliwych kontuzji. A sprawa noszenia kasku zależy oczywiście od indywidualnego podejścia każdego jeźdźca.
Northern_Star, no no, bez toczka 😀 Jedynie w czapce z daszkiem. Podziwiam takich ludzi i z jednej strony pukam się na ich widok w czoło, że przecież to ryzykowne ale z drugiej strony też już mam dosyć tej jazdy ciągle w toczku. 🍴  tak tak, wiem. Samobójca.
No ale, Northern_Star, wyobraź sobie np jazdę na takiej Doradzie. Do niej toczek nie potrzebny  😍

Favoritta o to to.  🙂 😉
Gillian   four letter word
28 grudnia 2009 11:53
ja już dlugi czas bez kasku, z wyjątkiem skoków i wsiadania na obce konie.
W sumie nie wiem dlaczego, po prostu przestałam pewnego dnia i już. Wcale nie czuję się przez to bardziej profi 🙂
Ja tam zawsze w kasku i nie pozwalam nikomu na moich koniach bez... W tamtym roku koń mi sie w terenie poślizgną i wywalił a ja z nim i głową walnełam w kamień nie wiem co by było jak bym nie miała ochrony. Skończyło sie na lekkim zamroczeniu. Znam też a w zasadzie znałam  ś.p. Andrzeja Leśniaka też koń się potkną jak by miał kask duża szansa ze by żył...
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
28 grudnia 2009 14:45
Ja tam zawsze w kasku i nie pozwalam nikomu na moich koniach bez... W tamtym roku koń mi sie w terenie poślizgną i wywalił a ja z nim i głową walnełam w kamień nie wiem co by było jak bym nie miała ochrony. Skończyło sie na lekkim zamroczeniu. Znam też a w zasadzie znałam  ś.p. Andrzeja Leśniaka też koń się potkną jak by miał kask duża szansa ze by żył...


to jest doskonały przykład tego, że nie chodzi i zaufanie i spokój konia ale o wypadki losowe takie niby nic  no bo koń się potknął czy poślizgną  ale wiąże się z tym ryzyko upadku. Ja wczoraj też byłam w terenie i tez niby znam swojego konia i wiem , że sarny nie powodują w niej panicznego strachu . Czasami uskoczy, nagle zatrzyma sie i to wszystko. Wczoraj było zupełnie inaczej, widziała  sarny z daleka , bacznie je obserwowała ale szła bez jakiegoś przerażenie.  W pewnej chwili nawróciła na pięcie i w nogi , na szczęście po krótkim galopie dało się ją uspokoić i zatrzymać i całe szczęście , że to w łąkach było a nie w lesie bo mogłabym głowę zostawić na gałęzi.

Przecież ten kask  w niczym nie przeszkadza a może uratować nam życie. Staram się od pewnego czasu zawsze zakładać kask.
LoveHorses,enklawa, pewnie macie rację, ale wtrące się. Może to nie za mądre (tzn. napewno nie) ale ja wychodzę z założenia, że "Co ma wisieć - nie utonie." i wszelkie tego typu rzeczy. Jak się ma coś stać, to się stanie i żaden kask nie pomoże. Coś jak z zapinaniem pasów w samochodzie. Przynajmniej w moim odczuciu.
Czyli spokojnie możesz wyjść przez balkon z 10 piętra? Bo skoro masz żyć - to będziesz?
Nie mogę czytać takich bzdur, po prostu nie mogę!
Te nagrobki, Ci rozpaczający rodzice!
I przekonane o swojej nieśmiertelności kretynki.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
28 grudnia 2009 19:10
LoveHorses,enklawa, pewnie macie rację, ale wtrące się. Może to nie za mądre (tzn. napewno nie) ale ja wychodzę z założenia, że "Co ma wisieć - nie utonie." i wszelkie tego typu rzeczy. Jak się ma coś stać, to się stanie i żaden kask nie pomoże. Coś jak z zapinaniem pasów w samochodzie. Przynajmniej w moim odczuciu.


" Strzeżonego Pan Bóg strzeże.."

Favoritta   siwo, rudo i blond.xDD
28 grudnia 2009 21:48
LoveHorses,enklawa, pewnie macie rację, ale wtrące się. Może to nie za mądre (tzn. napewno nie) ale ja wychodzę z założenia, że "Co ma wisieć - nie utonie." i wszelkie tego typu rzeczy. Jak się ma coś stać, to się stanie i żaden kask nie pomoże. Coś jak z zapinaniem pasów w samochodzie. Przynajmniej w moim odczuciu.


A ja mam podobne odczucia. I nie porównujmy wychodzenia przez balkon z 10 piętra i jazdy konnej.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się