praca

Może i ktoś tam się czymś wspomagał 😉 albo nie harował tak ciężko jak ja... ja nie wyszłam niestety poza business area, czyli jedną halę i tak naprawdę G widziałam z całych targów  🤦

Ale to delirium co miałam trzeciego dnia, to naprawdę był kosmos. A zastanawiałam się, czy mi nie będzie gorąco w sukience z dłuższym rękawem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 sierpnia 2016 21:30
Meise, delirium, nie jedzenie, nie picie, nie oddawanie moczu, nie spanie. Wszystko spoko.
Strzyga, no właśnie, myślałam że tylko ja mam taką minę  😲

Chyba już bym wolała zarabiać do końca życia grosze niż dać się tak fizycznie zaorać w imię "sukcesu".
Averis   Czarny charakter
21 sierpnia 2016 21:43
Nie wiem co dziwi mnie bardziej. To że dorośli ludzie czerpią satysfakcję z tego typu dziwnych imprez, czy że biorą wspomaganie, by je przerywać. Znaczy bo wiecie, to tylko jakieś targi, dla jakiejś firmy. Nie wspieracie matki w czasie chemii ani nie odbijacie okupowanej Warszawy. Wiecie to, prawda?

Facella   Dawna re-volto wróć!
21 sierpnia 2016 21:44
Nie wiem ile by mi musieli zapłacić lub jak bardzo musiałabym być zdesperowana, żeby dać się tak tyrać. To nieludzkie nie móc pójść do wc przez cały dzień, nic nie zjeść, prawie nie spać i jeszcze na dokładkę pójść na imprezę z alkoholem. Kilka dni z rzędu. Nic nie jest warte takiego poświęcenia.
Nie demonizowałabym... to nie codzienność tylko jednorazowa sytuacja. To lekarze też nie mogą mieć dyżurów po 24h?  😁 Niektórzy tak ciągną i jeszcze z jednej pracy do drugiej, czasami 2-3 doby pod rząd.
Aż się ostatnio jednej pani dr zeszło... to dopiero ekstremalny przypadek. A ciągną tak i to latami.
Averis   Czarny charakter
21 sierpnia 2016 21:53
To że mogą i robią nie znaczy, że powinni i jest to normalne. Chciałabyś byc operowana przez chirurga po 24-godzinnym dyżurze? Albo właśnie znieczulana przez właśnie taką Panią anestezjolog? Co to w ogóle za argument?
Co do meise - jest tym zajarana jak swieczka z tego co widze, no wiec co kto lubi 😉 i ile placa :P ja bym nie lubila jednak 😉
To że mogą i robią nie znaczy, że powinni i jest to normalne. Chciałabyś byc operowana przez chirurga po 24-godzinnym dyżurze? Albo właśnie znieczulana przez właśnie taką Panią anestezjolog? Co to w ogóle za argument?

Taki, żeby nie prawić Meise pogadanek nt szkodliwości ekstremalnej pracy.  😁 Bo targi to wydarzenie, a dla wielu lekarzy porównywalna praca to... codzienność.  😁
Facella   Dawna re-volto wróć!
21 sierpnia 2016 21:57
To że mogą i robią nie znaczy, że powinni i jest to normalne. Chciałabyś byc operowana przez chirurga po 24-godzinnym dyżurze? Albo właśnie znieczulana przez właśnie taką Panią anestezjolog? Co to w ogóle za argument?

No dokładnie... Lekarz to nie bóg i nawet on musi spać.
Po 8h pracy jest się zmęczonym, a co dopiero jako lekarz - z ludźmi, w stresujących warunkach, gdzie wymaga się pewnej konkretnej wiedzy i umiejętności, a błędy są niewybaczalne... Sorry ale to jest chore, że nikt tych lekarzy nie wygania do domu po 8h.
To, że dla niektórych lekarzy to codzienność, to nie powinno być normalne. To jest chore i serio strach trafić w ręce takiego chirurga na trzecim z rzędu dyżurze.
Averis   Czarny charakter
21 sierpnia 2016 22:10
Naturalsi, ten twój przykład z lekarzami jest tak od czapy w tej dyskusji, ze aż trudno się do niego odnieść. Dyżury 24- godzinne to patologia i brak szacunku dla ludzkiego zdrowia i życia. A w Chinach dzieci pracują po 12 godzin, więc zapytań ponownie - co z tego?
Rozumiem Wasz punkt widzenia, ale to typowe re-voltowe święte oburzenie mnie trochę rozbawiło... bo znam realia medyków 😉. I oburzenie nic tu nie zmieni, takie są realia. Meise wpadła się podzielić wrażeniami z wydarzenia, mimo zmęczenia dała radę. Wyluzujcie :kwiatek: szkoda psuć atmosferę wątku. Ja ją szanuję za taką energię do pracy, bo dziś tylko to procentuje. I bardzo, bardzo zazdroszczę, że znalazła coś co ją tak pozytywnie nakręca! Też bym chciała się tak w czymś kiedyś odnaleźć. 🙂
A może właśnie warto się oburzać, żeby zmieniły się te realia?

safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
21 sierpnia 2016 22:24
kokosnuss, oburzenie na rv bardzo wiele zmieni 😉
Słuchajcie, przesadzacie trochę. Tak jak niektóre dziewczyny zauważyły - robię to, bo lubię, bo mnie to nakręca. Naprawdę nikt mnie nie zmuszał. Sytuacja extremalna, ale takie coś jest tylko raz do roku.
Inni zalewają się w trupa w weekend, biorą inne "dopalacze" w imię zabawy i za darmo  😉 I robią to co weekend i żyją.

Taka impreza raz do roku mnie nie zabije. A do wc nie chodziłam, bo nie bardzo miałam co wysikać... Zresztą mam pojemny pęcherz.

Podzieliłam się takimi moimi bardzo osobistymi odczuciami, może inni znieśli to zupełnie dobrze? To były moje pierwsze tak duże targi.
Psychicznie jestem szczęśliwa, że poszło tak dobrze. Po pierwszym dniu jak siadłam w końcu w naszym boothie, to gęba mi się sama szczerzyła. I jeden z managerów to zobaczył i nawet skomentował, że są ludzie, którzy po tak ciężkim dniu się jeszcze śmieją sami do siebie. Posłałam mu uśmiech i też sobie pomyślałam, że ja to jakaś głupia jestem, ale naprawdę czułam się zajebiście.

Jedyny mój błąd to to, że nie jadłam. 
safie, na r-v to może faktycznie g*wno warte 😉 Po prostu nie podoba mi się gadanie że tak już jest, i tak być musi , no bo tak jest...

Niezależnie od tego czy miałam pracę 100% fizyczną czy, jak teraz, typowo biurową, pewien poziom zadbania o fizjologię organizmu to podstawa, minimum bez którego czterech liter do tej pracy nie ruszę.

Niemniej jak komuś się podoba sukces w imię zaorania się fizycznie to jego sprawa.

Meise, a ja Ci powiem, ze da się to wszystko spokojnie ogarnąć 😉 Tak jak już było wspomniane, idąc ze stanowiska do drugiego mogłaś zjeść batonika, w między czasie nawet cukierka połknąć, na picie na pewno też się czas znalazł. Myślę, że po prostu o tym nie myślałaś, przy kolejnych targach się nauczysz i pomyśleć o sobie, pierwsze takie maratony Twoje i myślałaś tylko o pracy, spotkaniach. Za rok zorganizuj czas na wszystko i Ci się uda zadbać zarówno o zdrowie, jak i biznes.
Dokladnie 😉 dbaj o siebi meise! :kwiatek:
Wiecie, jest takie powiedzenie: jedni pracują, żeby żyć, a inni żyją, żeby pracować  😜

Tak naprawdę żyjemy tu i teraz, innego życia nie będzie. Praca za to była, jest i będzie. Nie przerobimy jej. Wiec jak praca kogoś kręci tak, że jest najważniejsza dla niego, to ok.
safie, na r-v to może faktycznie g*wno warte 😉 Po prostu nie podoba mi się gadanie że tak już jest, i tak być musi , no bo tak jest...

Niezależnie od tego czy miałam pracę 100% fizyczną czy, jak teraz, typowo biurową, pewien poziom zadbania o fizjologię organizmu to podstawa, minimum bez którego czterech liter do tej pracy nie ruszę.

Niemniej jak komuś się podoba sukces w imię zaorania się fizycznie to jego sprawa.




Dokładnie tak, dla mnie ten opis meise to jest katorga - fajnie, że ją to cieszy, nerki na pewno też klaszczą... Kilka takich wyjazdów i nie będzie czego ratować 🙁
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 sierpnia 2016 10:49
No prawda jest taka, ze zdrowie jest jedno.
I znam ludzi z setki najbogatszych Polaków, która harowała jak dzika... A teraz wydaje cała ta kasę na leczenie. I niewiele to przynosi.
A ja myślę, że anyann podsumowała to najlepiej. Każdemu wg potrzeb - ja nie wyobrażam sobie się zaharowywać, bo daleko mi do pracoholizmu. Ale w górach też wystawiam swój organizm na sytuacje bardzo mocno ekstremalne ( i tez potrafię zjeść 200 kcal, a spalić 2500 kcal). To moja pasja. Pasją meise jest ewidentnie praca. Można tego nie rozumieć, ale trzeba uszanować 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 sierpnia 2016 11:10
amnestria, jasne, ale czy ktos tu na niej wiesza psy? Nie, napisała dla mnie mrożący krew w żyłach post o tym jak to musi byc uśmiechnięta i pięknie wyglądać pomimo godziny snu, braku jedzenia i picia i pójścia do toalety, kiedy w dodatku dopada ja delirka. Napisałam po prostu o mojej reakcji 🙂
Gillian   four letter word
22 sierpnia 2016 11:11
To ja się nie odzywam nawet w temacie pracoholizmu 😀
Strzyga, ale ona go tak napisała, że mimo wszystko widać, że jestem zadowolona, szczęśliwa, że dała radę itp. Kurczę bije z niej duma. A wszyscy się jednak przyczepili, że zdrowie, że praca nie jest najważniejsza.

Jak powiedziałam, zasadniczo się z Wami zgadzam - bo mam raczej takie samo myślenie. Dla mnie praca NIGDY nie będzie najważniejsza. Ale dla meise jest super ważna, to ją w życiu kręci i nakręca. I daje jej tę moc, by raz na jakiś czas przetrwać morderczy maraton. Gorzej jeśli takie akcje miałaby częściej. Zresztą, to wszystko i tak sprowadza się dpo dyskusji nad wartościami, dla każdego co innego jest ważne i tyle.
amnestria widzę róznicę w pasji jaką jest wspinaczka wysokogórska czy bieganie ultramaratonów po 100km a pracą... Ok, widocznie nie jestem pasjonatem swojej pracy - lubię to co robię, ale nie wyobrażam sobie takiego poświecenia.
kolebka, Ty sobie nie wyobrażasz, ale Meise tak 🙂 Właśnie rzecz w tym, że dla niej to praca jest taką samą pasją, jak dla mnie ekstremalny wysiłek fizyczny. Dla kogoś innego to może być granie w gry na kompie 😉 I też można by się zastanawiać czy to zdrowe 😉 Dla mnie praca to miejsce, gdzie zarabiam hajsy na robienie fajnych rzeczy po pracy. Meise te fajne rzeczy ma właśnie "W" pracy 🙂
kolebka, widocznie nie miałaś "pracy życia". Ja rozumiem trochę Meise,, bo bywałam na targach, u mnie co prawda latałam z szefem a on lubi dobrze zjeść, więc tak sobie planowaliśmy dzień, żeby zjeść 3 posiłki. Np. kolację umawialiśmy z naszym stałym dostawcą i git.
Ale też miałam prawie tygodniowy maraton bez snu przy domykaniu jednego projektu, w zasadzie po 2-3h snu, piłam tylko kawę i mało co jadłam. Ale duma z efektu wynagradzała wszystko. Ok, to "tylko" praca. Ale jeśli traktuje się ją jak pasję, ma wsparcie w zespole i widać zadowolonych klientów, to człowiek jest w stanie wiele zrobić. W dodatku takie momenty to też nauka, bo człowiek pierwszy raz odnajduje się w sytuacji. Na przyszłość wyciąga wnioski jak lepiej dograć, żeby było wygodniej.
Np. samolot zamiast busa, hotel może być droższy ale lepiej mieć go kilka minut niż 1h od miejsca targów. Strategicznego klienta można zaprosić na obiad, a na stole w stoisku postawić ciastka owsiane, które mogą być za przekąskę, orzechy, owoce typu winogrona. Można to zgrabnie zjeść a i klienci chętnie wrzucą coś na ząb 😉
Kurcze, moja praca tez nie należy do najbardziej zdrowych dla ciała i duszy 😉 Mam dyżury po 24h czasami, albo po 18h się zdarza (tylko my się w nocy możemy zdrzemnąć, jak nie ma pacjentów, ale wiadomo jaki to sen), a pracoholikiem nie jestem zdecydowanie. Akurat ja mogę zjeść i mam czas na to, bo jednak nie ma ciągle wielkiego ruchu. To nie jest robota codzienna, następnym razem Meise sobie to może inaczej zorganizuje, złapie batona po drodze, to były pierwsze targi, więc tez przeżycie duże i o siku się zapomina 😉
Też miałam ostatnio dreszcze ze zmęczenia, ale po weselu... 😉
busch   Mad god's blessing.
22 sierpnia 2016 16:42
Z tymi lekarzami to chyba też jest tak że ten dyżur 24h to nie jest 24h na nogach, a np. 5 godzin na nogach, tyle że rozbite po tych 24 godzinach. Przynajmniej tak mądrze prawili w radiu po śmierci tej lekarki, która trzy doby spędziła w pracy. Niby nawet podawali takie wartości że 1 dobę 4 godziny pracowała, drugą dobę 6 godzin, a trzecią jeszcze ustalali (te godziny to tak orientacyjnie, nie zapisywałam tego więc mogłam się jordnąć o trochę, ale to były właśnie tego typu wartości).
Wiadomo że takie myślenie trochę się wykrzacza gdy trafi się szczególnie pracowity dyżur i wtedy nagle lekarz jest 12 godzin na na nogach albo i dłużej. Pamiętam że w tym radiu deliberowali że np. we Francji lekarz się musi zawsze odbijać jak zaczyna pracować i nie może mieć na dobę powyżej 8 godzin "czynnej służby".
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się