praca

Wiecie co, chyba muszę się wyżalić bo przez ostatni rok przepracowałam z najgorszą współpracownicą pod słońcem. Serio, jeżeli ona nie miała jakiegoś orzeczenia o niepełnosprawności dzięki któremu szef nie musi płacić składek ani w ogóle pensji to nie rozumiem na jakiej podstawie została ona w ogóle zatrudniona.
Pracowaliśmy jako luzacy w stajni sportowej.
Uwaga bo się poleje potok gówna...  🤣

Zacznijmy od krótkiego opisu co jej dolegało:
Fobia społeczna
Stajnia sportowa na 80 koni, prawie wszystkie prywatne do których przyjeżdżają też klienci z którymi trzeba się porozumiewać, zadbac o ich komfort i sprawiać dobre wrażenie,
Bulimia
Kolejne zaburzenie które nie pozwalało jej normalnie funkcjonować, wiadomo że stajni trzeba mieć trochę krzepy i tężyzny fizycznej a ta dziewczyna miała wyliczone absurdalnie niskie racje żywnościowe (tak poniżej 2000 kcal dla osoby ponad 175 cm wzrostu i już widocznej niedowadze, przez 9h na zimnie zasuwając w stajni to jest NIC), jadła w większości surowe pomidory, ogórki, jabłka, marchewki. Bardzo często nie jadła nic w ciągu dnia. Nie miała siły narzucić siodła na grzbiet, przytrzymać konia do zastrzyku, nawet drzwi do karuzeli były dla niej za ciężkie.
Za to piła hektolitry kawy i paliła mnóstwo papierosów o czym za chwilę. Ten mix działał dodatkowo moczopędnie i przeczyszczająco co było dobrym pretekstem do zatrzaskiwania się w toalecie. Autentycznie przez 3/4 dnia szukaliśmy tej dziewczyny bo robota leżała a ona znów była w toalecie. I to nawet nie chodzi o to że my komuś wyliczaliśmy. Bywają dni że odwiedzam toaletę co 3-4h w ciągu dnia więc rozumiem. Ale serio... Robota pełną parą, każdy się wyrabia żeby zdążyć przed przerwą śniadaniową o 10.00, zamiatanie stajni, sprzątanie, zbieranie i porządkowanie sprzętu, rozsiodływanie ostatnich koni schodzących z treningu, wstawianie ostatnich sztuk do karuzeli... Co robi nasza koleżanka? Jak tylko zobaczyła że będzie potrzebna to uciekła do toalety. O 9.52 🙂
Migreny
To dopiero były dantejskie sceny  😜 😜
Ja rozumiem, że to utrudnia życie. Co robi osoba z prawdziwą migreną? Ma ze sobą odpowiednie leki w razie czego. Gdy nie ma takowych a ból zaczyna być nie do zniesienia? Dochodzi do siebie w zacisznym miejscu i jedzie do domu. Ale nie nasza koleżanka. Ona słaniała się na nogach, chodziła po stajni teatralnie podpierając się o ściany, wywracała gałki oczne i traciła równowagę lecąc do tyłu ale tylko tak żeby ktoś ją złapał. Im bardziej się o nią martwiliśmy tym gorzej było. Kilka razy zorganizowaliśmy akcję pt. Transport do domu na dwa samochody (wyglądała tak beznadziejne że nie pozwoliliśmy jej prowadzić auta)
Gdy wysiadła pod domem z samochodu cała zadowolona z uśmiechem na twarzy żwawo pomachała na pożegnanie i niczym młoda sarenka wskoczyła po schodach do domu. Zapaliła nam się czerwona lampka. Gdy ignorowaliśmy jej teatrzyk to magicznie samo przechodziło.

Telefon w pracy: w tej kwestii mieliśmy całkowity luz. Jeśli kwestie bezpieczeństwa na to pozwalają mieliśmy święte prawo klepać ze znajomymi na telefonach, sprawdzać fejsa, rozmawiać z mamą.
Co robiła koleżanka? Chowała się z telefonem po kątach. Miała swoja ulubioną szufladę z lonżami i wodzami pomocniczymi w której zawsze był pie*dolnik. Zamiast z nudów pozwijać te lonże jak należy ona chowała telefon do tej szuflady i grała w gierki. Jak ktoś przechodził to udawała że sprząta... No paranoja... Mogła po prostu ogarnąć i usiąść na legalu na ławce i pograć jak akurat nie było nic konkretnego do zrobienia 😉
To samo jeśli chodzi o palenie. Jeśli był na to czas można było iść na papierosa, to tylko nasze zmartwienie czy się wyrobimy ze wszystkimi końmi na czas. Ona miała zawsze jakieś problemy, chowała się z papierosami, a jak ktoś ją "przyłapał" to wpadała w panikę i niemal łykała w locie te papierosy.

Pytacie czemu nikt nic nie powiedział szefowi? Byłam z tym wielokrotnie. Rozmawiałam też z nią osobiście. Szef za każdym razem mnie zbywał, bagatelizował, dezawuował problem. Pozostawał głuchy. Jednocześnie nigdy nie postawił jej w sytuacji stresu i obciążeń w pracy na który byliśmy wystawiani my wszyscy.

Była to osoba na której kompletnie nie można było polegać, była skrajnie niesamodzielna, nie potrafiła w najdrobniejszym stopniu zorganizować sobie miejsca i planu pracy wręcz ją sobie utrudniała żeby robić jedną rzecz jak najdłużej i nie zaczynać następnej, wdawała się w zbędne dyskusje gdy zostało jej wydane odgórne polecenie (ale kto tak powiedział, ale dlaczego, a czemu tak, a czemu ja?)
Denerwowała się za każdym razem gdy dawaliśmy jej dokładne wskazówki jak ma coś zrobić, a za to gdy nie dawaliśmy to robiła to źle. Ja mówię o podstawowych rzeczach typu sprzątanie siodlarni, korytarza stajni albo siodłanie koni na jazdę.

Reasumując kombinowanie i prześlizgiwanie się między obowiązkowami do zrobienia kosztowało ją więcej stresu i energii niż gdyby po prostu robiła swoje, nawet w swoim żółwim tempie. Jeżeli kiedykolwiek w życiu spotkam taką osobę na mojej drodze to stawiam ultimatum: albo ja, albo ona.
Robiłam wszystko co mogłam żeby wykazać zrozumienie dla jej ułomności, ale nigdy nie zaakceptuję jej okropnego charakteru i niesprawiedliwości która nas spotkała.

No to się wyżaliłam! Trochę jadu upuściłam i jest mi nieco lżej  😀
Czy wy też spotkaliście się kiedyś z taką sytuacją w pracy? Jakie jest wyjście? Co wy zrobiliście? Jakieś doświadczenia?
Ja kiedyś tu pisałam o koledze, z którym dzielę pokój. Typ, który ewidentnie jest stworzony do wyższych celów niż praca 😉 Np. ostentacyjnych drzemek ze słuchawkami na uszach przy biurku. Nigdy nie został na nadgodzinach. Codziennie wychodzi do Carrfoura na ok. pół godziny zrobić zakupy do domu, bo po pracy przecież nie będzie stać w kolejkach 🤔 W repertuarze ma kilka jeszcze innych zachowań. Godzinne przerwy na śniadanie, internety czy długie prywatne rozmowy przez telefon to norma i nic nadzwyczajnego. Na 8 godzin w pracy, może popracuje z 3?
Naturalnie w tym czasie ktoś musi zapier... 😉 Co na to szef? Nic. Rozmawiał z nim raz czy dwa. Uciął premię. Nic to nie dało.

Naprawdę ludzie są w stanie dać z siebie bardzo wiele, jeśli taktuje się ich z szacunkiem i jak partnerów - czyli jak oni zostaną po godzinach ile będzie trzeba jak się pali, to jak się nie pali, nikt nie będzie ich rozliczał ile spędzili czasu nieprzyklejeni do monitora 😉 . W drugą stronę też to działa - im bardziej się traktuje ludzi jak nieposkromionych idiotów, tym mniejszą mają motywację, żeby naprawdę się zaangażować.

Hihi. Powinnaś poznać tego kolegę. Chociaż może lepiej nie, bo masz dużo wiary w ludzi, a tu byś mogła ją stracić.
busch   Mad god's blessing.
11 lutego 2018 21:16
ashtray, oczywiście nie sądzę że wszyscy ludzie są w porządku. Ale chyba po to są rekrutacje, systemy motywacyjne i plany naprawcze, żeby odstające osoby odsiać albo postawić do pionu. Nie widzę sensu w karaniu wszystkich tak na zapas, bo zdarzy się od czasu do czasu taki Twój kolega - zwłaszcza skoro tracisz tym samym zaufanie, zaangażowanie i motywację reszty porządnych.

Masz rację. Wydaje mi się, że rekrutowanie teraz wygląda trochę inaczej niż te powiedzmy 10 lat temu, ale też jest tysiące tutoriali w internecie jak przechodzić przez te rekrutacje lekko i odpowiadać to, czego rekruter oczekuje. Więc jak leń cwany, to i się dobrze zakamufluje. 😉

Z tym kolegą to w ogóle skomplikowana sprawa. On pracuje już długo i jest przerzucany tylko z działu do działu, bo nikt go nie chce. Jednocześnie też nikt go nie zwolni 🤔wirek: Od 2 lat pracuje ze mną. Masakra. :jogin:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 lutego 2018 21:26
ashtray, a nie mozesz poprosić o rozdzielenie jasne pracy? Żebyś nie pracowała za niego? Albo czas znaleźć inną prace.

Nie uwierzycie co ludzie potrafią powiedzieć na rozmowie 😀
busch, Ale przecież ja nie uważam, że reglamentowany czas w toalecie & przy kawie, to coś normalnego, a odnoszę wrażenie, że zaraz mi to ktoś wypomni. Zawsze staram się rozpatrzeć zjawisko z dwóch stron.

[quote="Strzyga"]Nie uwierzycie co ludzie potrafią powiedzieć na rozmowie [/quote]
Ano.
Niektórzy wyszkoleni chyba we wszystkich "akceptowalnych i ładnie wyglądających" odpowiedziach. 😀
W mojej byłej pracy też był taki pracownik miesiąca. Był wiecznie chory. Ja rozumiem, że ktoś ma problemy zdrowotne, że go nie być nawet i pół roku jeśli są poważne, ale on ciągle był chory na coś innego, zawsze obłożnie, zawsze 3 tygodnie zwolnienia,a nigdy ostatecznie nie był ani na żadnej operacji, ani na żadnym poważniejszym leczeniu. Poza tym opisy tych chorób się nie zgadzały z podstawowymi informacjami o nich z wikipedii. Strasznie przy tym kłamał - każdemu mówił co innego. 

Gdy był w pracy opowiadał wszystkim, że on tutaj najwięcej pracuje, najbardziej ciężko etc. Dodam, że potrafił np otwarcie oglądać seriale w trakcie pracy bo "to zadanie to takie klikanie tylko" więc na drugim monitorze leciał serial. Zadania miał najłatwiejsze, wymagające najmniej wiedzy etc. a mimo wszystko robił źle - na uwagi się obrażał. Jednocześnie był mega spryciarzem, lubił w prywatnych rozmowach buntować ludzi przeciw sobie, wymyślać plotki, dopowiadać różne historie do zwykłych sytuacji. Szef nie reagował na skargi pracowników, bo mieli z tym "kolegą" stosunki towarzyskie. Generalnie facet spalił za sobą mosty wszędzie i została mu tylko praca u kolegi.

Jak już pisałam - bardzo sprytny przy tym był, bo na początku umiał budzić w ludziach sympatie, zdobywał zaufanie i potem zwalał swoje obowiązki na innych na zasadzie " mam tyle roboty, pomóż", "ja tego nie umiem, a nie mam czasu się nauczyć, weź zrób bo ty to zrobisz lepiej". Wyciągał też prywatne szczegóły z życia ludzi opowiedziane podczas rozmów w cztery oczy i puszczał dalej. Bardzo też dbał, żeby nikt nie zdobył lepszej pozycji w firmie od niego, lubił sprawiać wrażenie, że szef się go słucha ( i często tak było, ale nie w stopniu w jaki on to przedstawiał). Jak ktoś już przejrzał na oczy w stosunku do niego to się stawał wrogiem nr 1, robiło się mu zły PR jak tylko się dało. To był taki typ, że wszystko by chciał załatwić bezwysiłkowo po znajomości - od naprawy auta po znalezienie pracy, czy skończenie studiów (których od 20 lat nie mógł skończyć, mimo że miał na to i czas i środki).

Ostatecznie zakończyło się to tak, że wszystkim fajnym, zaangażowanym pracownikom się odechciało pracować, a potem ci co mogli to odeszli, a reszta co nie mogła odejść bez innych planów (kredyty etc.) szykuje exodus. Także to jest obraz jak jedna osoba może zniszczyć na prawdę świetny team zaangażowanych, fajnych ludzi.
W nieco innym temacie, czy ktos tu ogarnia kwestie podatkowe związane z praca dla zagranicznej firmy i mógłby mi pare rzeczy rozjasnic na priv? Może być odpłatnie ;-)
Albo czas znaleźć inną prace.

To wlasnie czynie. Nie tylko ze względu na kolegę, ale z powodu wielu roznych czynników. I przyznam, ze zmiana pracy po 11 latach daje stres i adrenalinę porównywalna do sportów ekstremalnych 😜
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
15 lutego 2018 07:01
ashtray, to trzymam kciuki i wierze, ze łatwo nie jest, bo to tak naprawdę miejsce, gdzie sie spędza większość życia...
Nie jest lekko, bo przyzwyczajenie, wygoda, sentymenty- zupełnie jak w wieloletnim związku 😂 Najgorsze już za mną- nowa praca znaleziona, wypowiedzenie w starej złożone. Teraz kwestia poustawiania sobie wszystkiego w głowie. Żałuję, że nie zdobyłam się na odwagę i nie odeszłam wcześniej. Wiele rzeczy mi nie pasowało, wiele znosiłam i usprawiedliwiałam, a to znowu jak w związku- jak nie gra i nie ma chemii, to lepiej się rozstać 😉
Hahah no zdecydowanie testował moją cierpliwość 🤣 Chociaż prywatnie, jako człowieka go bardzo lubię, ale pracuje się z nim koszmarnie. 😁
A na decyzję o zmianie pracy jednak wpłynęło wiele innych czynników. Sądzę, że ogólna toksyczna atmosfera tego miejsca, brak możliwości rozwoju, to, że już od długiego czasu czuję się kompletnie wypalona no i oczywiście przeprowadzka do Krakowa 🙂 To po prostu musiało się stać, chociaż teraz mam myśli pt. "o rany, co ja robię ze swoim życiem" i "ups, już nie ma odwrotu" 🤣

😁

ashtray, Zmiany są dobre :kwiatek: Albo... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 🙂

Sama to sobie powtarzam od jakichś kilku dni. Tylko chciałabym mieć takie uczucie, że "TAAKK! to jest to! idę w dobrym kierunku!", a nie "hmm, uhmm, nie jestem pewna, po co ja tam w ogóle idę ". Trudne sprawy przy piątku.
ashtray, powodzenia kochana! Zobaczysz, teraz będzie tylko lepiej  :kwiatek:

U mnie też czynnik "ludzki" zadecydował o rzuceniu pracy, którą lubiłam. B. dobre zarobki, rewelacyjny team. Czego chcieć więcej?
Chciałabym Wam opisać tutaj epopeję jak ślepy może być zarząd dużej firmy i jak jedna osoba potrafi manipulacją, zastraszaniem, krętactwem i szemranymi układami dojść z samego dołu na niemal sam szczyt. I mnóstwo innych rzeczy.
Ale nie mogę. Forum nie jest anonimowe, a ja się już od tego bagna odcięłam.

Dorosłe życie i praca uświadomiły mi to, co moja mama mi zawsze powtarzała: nie ma sprawiedliwości na tym świecie i nigdy nie będzie 😉

Za to mój tż po 5-ciu latach również rzucił robotę (wymusiłam to na nim) i dziś ma ost dzień. Jestem z niego b. dumna. Już podpisał umowę z nowym pracodawcą. Zupełnie inna branża, stanowisko managerskie. Ja w zasadzie pękam z dumy  😍
Co śmieszniejsze telefony się urywają od kontrahentów jego firmy, każdy oferuje pracę i zarobki niemieckie  😀iabeł: 😎 Nikt się nie pierdzieli, dzwonią na jego służbowy telefon 😉
Jego firma choćby teraz zatrudniła 10-ciu pracowników, to go nie zastąpią. Ale myślę, że oni już to widzą.

Ludzie nie rzucają roboty przez złe firmy, tylko przez złych managerów. Prawdziwe.
Zgadzam się. Pracę tworzą ludzie.
Myślę sobie, że pewnie gdyby nie przeprowadzka, to pewnie siedziałabym tu dalej. I dalej byłabym wkurzona i sfrustrowana, mimo tego, że nie mam parcia na robienie kariery, to jednak chciałoby się być czasem zauważonym i docenionym 😉 Brakowało mi do tej pory odwagi i takiego bodźca, który ostatecznie pchnąłby mnie do zmiany, chociaż w głębi ducha ciągle powtarzałam sobie, że w końcu muszę to zrobić i kiedyś zrobię. 😉
Spędziłam tu 11 lat życia, pracuję na pełen etat od 2 roku studiów. Nie mogę powiedzieć, że to stracone lata, bo jednak bardzo dużo się nauczyłam i dowiedziałam o sobie, ale zasiedziałam się ewidentnie gdzieś o 5 lat za długo. 😁 Przeżywam bardzo. Pierwszy raz w życiu składałam wymówienie, jestem tu do końca miesiąca i mam wrażenie, że wszyscy mają do mnie jakiś żal i ukrytą pretensję (pewnie to moja głowa świruje), mam jakieś wyrzuty sumienia i wątpliwości 🤔wirek:
Ale odwrotu nie ma i wierzę, że będzie ok. Na pewno będzie inaczej, bo praca w środowisku korporacyjnym, międzynarodowym i głownie po angielsku. Czy będzie mi się podobało czy nie, potrzebuję zmiany i potrzebuję nowych doświadczeń. I już się nie będę przywiązywać do pracy tak jak teraz.
ashtray, dobra decyzja. Mój tata kiedyś mi powtarzał, że dla higieny psychicznej należy dokonywać zmian co 3 lata 😉 Sam ostatnio zasiedział się ponad 10 lat w jednej firmie, ale sądził że do emerytury sobie posiedzi. Niestety nie dało się po "dobrej zmianie" i własnie rozpoczął nową pracę. Jestem dumna, bo ma ponad 60 lat a startuje z nowym projektem w pewne firmie, będzie budował coś od podstaw. Fajne, bo znów się rozwija i widać radość z jego strony. I w sumie cieszy też, że mimo jego obaw zarobki zaproponowane przez niego zostały całkowicie zaakceptowane, co po raz kolejny pokazało, że za mało się ceni.
A ja mam nadzieję, że spędzę w mojej pracy dużu dużo lat, bo wcale nie chce jej zmieniać 😀 Oby tylko warunki się nie zmieniły...
ashtray, powodzenia 🙂 jakie będziesz mieć stanowisko w nowej pracy 🙂?
Bede zajmować sie rekrutacja. Tak jak chciałam i szukałam, bo zawsze HR wydawał mi sie interesujący i przydatny w przyszłości. Nie mam doświadczenia w tej dziedzinie, wiec mysle ze przez pierwsze tygodnie/miesiące bedzie ciekawie i sporo sie nauczę. Mam nadzieje, ze odzyskam taka radość z pracy jak tata Bery 🙂

Dziekuje Wam w ogole dziewczyny za słowa otuchy :kwiatek:
ashtray, super 🙂 Nie ogarniam co się robi na takim stanowisku, właściwie nawet nie byłam na takiej prawdziwej, kilkustopniowej rekrutacji 😀 Ważne, że wpadną nowe skille 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
16 lutego 2018 21:22
Cricetidae, zależy od tego jakim rekruterem się jest, w jakiej firmie się pracuje. Rekruter, a rekruter, to przepaść 😀

Ale jest śmiesznie, ludzie potrafią być przezabawni 😀

ashtray, a Ty do outsourcingu rekrutacji?
Strzyga, juz odpisałam na pw.
Co śmieszniejsze telefony się urywają od kontrahentów jego firmy, każdy oferuje pracę i zarobki niemieckie  😀iabeł: 😎 Nikt się nie pierdzieli, dzwonią na jego służbowy telefon 😉
Jego firma choćby teraz zatrudniła 10-ciu pracowników, to go nie zastąpią. Ale myślę, że oni już to widzą.


Sprawdź umowę dokładnie. Nie wiem jak jest w DE, ale w firmach z UK i US jest dalej system feudalny i pracodawca jest prawie 'wlascicielem' pracownika. Ja mialam roczny zakaz kontaktow z klientami, kontrahentami i pracownikami byłej firmy z ktorymi mialam stycznosc podczas pracy tam - warto sie upewnic czy tz nie ma czegos podobnego, bo kary umowne bywaja dotkliwe.

Ashtray - trzymam kciuki zeby Ci ta praca pasowala i zeby udalo Ci sie zachowac ludzkie podejscie do ludzi - niestety rekruterzy to w wiekszosci pain in the ar*e, chociaz ja teraz zmieniam prace wlasnie przez rekrutera ktory zadzwonil od czapy
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 lutego 2018 11:16
[quote author=karolina_ link=topic=13.msg2758698#msg2758698 date=1518865624]
niestety rekruterzy to w wiekszosci pain in the ar*e,
[/quote]

To tak jak kandydaci 😀
[quote author=karolina_ link=topic=13.msg2758698#msg2758698 date=1518865624]
Co śmieszniejsze telefony się urywają od kontrahentów jego firmy, każdy oferuje pracę i zarobki niemieckie  😀iabeł: 😎 Nikt się nie pierdzieli, dzwonią na jego służbowy telefon 😉
Jego firma choćby teraz zatrudniła 10-ciu pracowników, to go nie zastąpią. Ale myślę, że oni już to widzą.


Sprawdź umowę dokładnie. Nie wiem jak jest w DE, ale w firmach z UK i US jest dalej system feudalny i pracodawca jest prawie 'wlascicielem' pracownika. Ja mialam roczny zakaz kontaktow z klientami, kontrahentami i pracownikami byłej firmy z ktorymi mialam stycznosc podczas pracy tam - warto sie upewnic czy tz nie ma czegos podobnego, bo kary umowne bywaja dotkliwe.
[/quote]

On już ma pracę, w zupełnie innej branży 🙂

Ja dostałam wczoraj ciekawą ofertę pracy. Zobaczę, co to mi tam zaoferują.
A co do tych kar, zakazów konkurencji itp. W 95% przypadków nie mają racji bytu i można sobie to w wc spuścić. Chodziłam z moimi umowami do prawnika to parsknął śmiechem 😉
desire   Druhu nieoceniony...
17 lutego 2018 13:06
Meise, no nie wiem, ja za zakaz konkurencji otrzymałam odszkodowanie.. 🙂 a nawet w dosadny sposób nie był napisany, ot mały druczek na umowie. 😁
Niektórzy wyszkoleni chyba we wszystkich "akceptowalnych i ładnie wyglądających" odpowiedziach. 😀

A co w tym złego? Pytam zupełnie niezłośliwie, tylko z ciekawości, bo nie wiem jak rekrutacja wygląda z tej drugiej perspektywy. Wydawało mi się, że gdzieś pomiędzy pytaniami stricte związanymi z umiejętnościami technicznymi kandydata, rekruter musi zadać kilka typowych pytań i spodziewa się usłyszeć typowe odpowiedzi 😉
Meise, nie wiem, moze to zależy od prawa danego kraju tez? Nie znam sie na tym, wiem tylko ze sama wole nie ryzykowac. Moja specjalizacja w branży jest dość wąska i jakies gorzkie zale szybko sie roznosza, po co mi to.

Strzyga - ja rekrutowalam tylko od strony merytorycznej i bylo ok, chociaż większość na tescie odpadala. Jeden koles tylko odwalil numer. Natomiast rekruterzy z firm które tylko to robią.... dzwonią 100 razy dziennie, po 10 razy wysylaja ta sama oferte, trwonia czas pytajac o dokladne doświadczenie a nie wiedzą o czym rozmawiamy. Pierwszy raz teraz trafilam na konkretna, fajna rekruterke
fin,
Nie każdy musi być super-odważny, przebojowy i nie wiadomo jakie super-sprawy rozwiązywał, jak to firma była zachwycona tym człowiekiem, jakie to ma plany na siebie na najbliższe 20 lat - a czasem jest wszystko to tak podkoloryzowane, że nawet się człowiekowi nie śniło.
No, inna sprawa, że... dla mnie te "typowe pytania" (i nie tylko) są takie.... no... widzisz człowieka, który odpowiada tak, jak chciałabyś/powinnaś w jego mniemaniu chcieć - żeby odpowiadał. Wszyscy są tacy super, tacy przebojowi, takie wyczyny w pracy mają na koncie, takie sukcesy, tak marzą o pracy w TEJ właśnie firmie, w ogóle śnią po nocach o Twojej firmie...
Jakieś takie stracenie indywidualności człowieka w tym wszystkim.

ashtray, Powodzenia! 😀
Karolina wiem co masz na mysli, bo w czasie poszukiwania pracy wiekszosc rekruterow, z którymi miałam do czynienia była kompletnie nieprzygotowana do tematu, zadawała pytania od czapy, czesto miałam wrażenie, ze nie przeczytali nawet mojego cv...

Sankaritarina Dzieki! A co do reszty tego co napisałaś to zgadzam sie. Czesto rekrutacja wyglada z obu stron jak stroszenie piórek w okresie godowym 😀 Firma przedstawia sie jako cudowne miejsce pracy, z możliwościami rozwoju, wspaniała atmosfera, zarobkami, benefitami, no po prostu zaszczyt, ze zwrócili uwage na Twoje cv, a kandydat przedstawia sie jako idealny na to stanowisko, pracowity, kreatywny, firma bedzie miała same zyski. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się