praca
Nie każdy newsletter trzeba potwierdzać. Niestety nie pomogę, nie znam takich.
majek, mnie by to nie bawiło 😅
Nie lepiej porozmawiać z tym kimś otwarcie? A żarty robić zabawne dla obu stron? 😁
Też takich nie znam i nie wiem, nie sądzę by to przyniosło jakikolwiek pozytywny efekt. Mało to profesjonalne (nawet jeśli typ zachował się nieprofesjonalnie).
Ale z was smutasy. Pierwszy kwietnia jest.
Faktycznie etyke w pracy sobie darowalismy, zasubskrybowalismy mu codzienne memy z kotami, newsletter wedkarski, cos o sukulentach, stare samochody i cos tam jeszcze. Kolega, ktorego najbardziej dotknelo zamowil mu ksiazke na ebayu "How not to be a d***"
No nie wiem, my tam mamy całkiem wesoło i się dobrze w robocie bawimy mimo dość poważnego charakteru pracy ale chamstwo i nieetyczne zagrywki rozwiązujemy jednak na poważnie. Także co kto woli 😉
Eee przesadzasz, co w tym chamskiego, ze dostanie troche niegroznego
spamu? Kwiatki i kotki! Chamstwem by rozsypac ziarenka na masce i czekac na golebie. Ew zapisac go do listy mailingowej jakiegos hard porno.
Nawet maila podawalismy takiego, w ktorym nie ma imienia i nazwiska, tacy bylismy mili.
Na powaznie tez rozwiazujemy. Tak bardzo powaznie, bo powaznie namieszal.
majek, ja się uważam za osobę z mega dystansem i uwielbiam żartować nawet jeśli żart "niesmaczny" 😀 ale z tego co zrozumiałam to Wasz kolega jest jakby wykluczony i macie do niego jakieś gorzkie żale. I takie psikusy w takich relacjach w tym wieku, no nie czuje tego. Taki infantylizm. Na miejscu kolesia czułabym się zażenowana poziomem żartu, który żartem defacto nie jest 😉
Dobra, oto ja, cała na biało... ale mnie to naprawdę ciekawi xD Majek mieszka w UK - tam nie ma czasem większej ilości takich żartów, żarcików, takie "dopiekanie" zawoalowane, że w sumie nic takiego, ale komu trzeba, to idzie w pięty? Polacy się zwykle od razu obrażają... 🤔 majek, jest coś w tym czy niekoniecznie?
Ja piszę o koledze, który się ponoć zachował nieetycznie? Dla mnie to nie okazja do zlośliwych żarcików, po prostu. Podpisuję się pod słowami falletty
Żeby nie było, robimy sobie żarciki i psikusy, przed pandemią klasykiem było robienie instalacji artystycznej na biurku jak ktoś wyjeżdżał na urlop czy delegację (kilka skończyło się interwencją bhp 😂😉. Ale wolę żarciki robione z sympatii, a nie w ramach 'nauczki' czy 'pstryczka w nos'.
Może jestem dziwna i zbyt cenię sobie zdrową atmosferę w pracy i 'safe space' stworzone w zespole :P ale jakbym zrobiła coś nie halo, zostałoby to ze mną wyjaśnione a zespół by mi na boku dojechał taka akcją to nieszczególnie chciałoby mi się poprawiać relacje
Trochę przesadzacie moim zdaniem. Ale to tez zależy jakie są relacje w zespole i jak go zostanie odebrane.
Sankaritarina, moze cos w tym jest. Ja dostalam swego czasu zegarek, ktory chodzi do tylu, bo sie spoznilam kilka razy. Ale jak pracowalam w Polsce, to tez robilismy sobie niezle zarty.
Co do sytuacji - nie moge dokladnie wytlumaczyc, ale koles nie jest mile widziany w zespole i nie zalezy nam na odbudowaniu zaufania czy dobrych stosunkow, nie ma szans. Ja na jego miejscu pewnie bym zrezygnowala.. Dwoch kolegow - najblizej z nim wspolpracujacych - jeden skomentowal tylko, ze dobrze, ze pracujemy zdalnie, bo mial ochote spuscic mu lomot.
Tak, wszyscy jestesmy dorosli, ja jestem po 40 i jestem jedna z mlodszych 😉
majek znając UK ja bym uważała z takimi zarcikami bo zaraz by było że się mu uprzykrzacie (bullying) i jeszcze byłby przypał. Jak świnie podłożył raz to pewnie bardzo chętnie takie rzeczy by podrzucił HRowi. Zresztą to wszystko podchodzi pod to jaka atmosfera jest w zespole jak mówicie. Ja jak złamałam rękę kiedyś i z pracy przyszła delegacja z żarciem i kartką "get well" to parę osób napisało śmieszne życzenia (bo akurat wtedy Brexit był przegłosowany) typu "go home where you belong you c*nt" albo "that's why I voted leave". Oczywiście ja wiem i oni wiedzą że to śmieszki (i do dziś mam tę kartkę xD) ale jakbym się obraziła i chciała zrobić srandę pt. dyskryminacja na tle rasowym to wydaje mi się że byłoby bardzo łatwo.
donkeyboy, to mam właśnie na myśli. Jak są dobre relacje to jasne, można nawet mocno pojechać z żartem (znając 'odbiorcę', wiedząc czego nie robić bo zrobi się przypadkiem krzywdę itd), wtedy wszyscy się śmieją, jest git, niesmak nie pozostaje.
Natomiast przy poważnym problemie i kiepskich relacjach z daną osobą... no, ani to profesjonalne, ani śmieszne ani bezpieczne, bo można oberwać rykoszetem.
Prześwietlenie wątku nic nie wykazało, pozwolę więc sobie wtrącić, chyba dobrze trafiłam. 💐
Rzucam temat z naszego polskiego podwórka: Czy jest tu ktoś, kto korzystał z bonu na zasiedlenie z urzędu pracy?
Chciałabym z niego skorzystać, ale zastanawiają mnie procedury, a nie każde pytanie nadaje się, żebym zadała je Pani w Urzędzie bez dodatkowych pytań z jej strony. 😉
Ogółem regulamin jest bardzo jasny i uproszczony, jednak zastanawia mnie sytuacja, gdy komisja nie zdąży podjąć decyzji o przyznaniu bonu a ewentualnie zacznie się już praca?
Wg regulaminu przyznawania bonów "Osoba bezrobotna po otrzymaniu bonu jest zobowiązana w terminie 30 dni od otrzymania bonu (...) dostarczyć do urzędu pracy dokument potwierdzający podjęcie zatrudnienia, innej pracy zarobkowej lub działalności gospodarczej i oświadczenie (o spełnieniu warunku odległości od miejsca zameldowania)."
I z praw i obowiązków bezrobotnego "Bezrobotny jest obowiązany zawiadomić w ciągu 7 dni PUP o podjęciu zatrudnienia, innej pracy zarobkowej lub o złożeniu wniosku o wpis do CEiDG oraz o zaistnieniu innych okoliczności powodujących utratę statusu bezrobotnego lub utratę prawa do zasiłku..."
Jeżeli dobrze rozumiem, wniosek składam wraz z załącznikiem, w którym przyszły pracodawca wskazuje m.in. miejsce pracy, zarobki i termin rozpoczęcia pracy.
Pani z urzędu pracy mówi, że na rozpatrzenie wniosku jest 30 dni, a z reguły komisja zbiera się w tydzień-dwa zależnie od pozostałych, aktualnych obowiązków może się wydłużyć.
No ale co jeżeli okres rozpoczęcia pracy się zazębi z podpisaniem umowy z urzędem? Prawdopodobnie będę miała tydzień przerwy między dwoma umowami i nie wiem, czy jest szansa, że będąc nawet turboprzygotowana to ogarnę w tym czasie .. 🙈
Tęczusia, ja korzystałam z bonu na zasiedlenie. Jak aktualne, mogę powiedzieć, co i jak 🙂
Dementek, dziękuję.
Obecnie wychodzi na to, że te 5 dni roboczych przerwy to będzie za mało... Istnieje zbyt duże ryzyko, że się nie uda. 🙁
Póki nie widziałam tej kasy na oczy, to nie jest mi aż tak żal zrezygnować. Chyba wolę teraz, niż gdyby się okazało, że praca się zaczęła, a komisja jeszcze się nie zebrała i umowa z urzędem nie podpisana... Bo to nie przejdzie.
Może będzie jeszcze jedna szansa, trzydziestka za rok dopiero. 😅
Tęczusia, Ej, nie rezygnuj! U mnie mineły już ponad 2 lata, jak z tego skorzystałam. Jak dobrze pamiętam, najpierw dostarczyłam do PUP wniosek z informacją, gdzie zamierzam podjąć zatrudnienie, na jaki czas, na jakim stanowisku i z jakim wynagrodzeniem, a po 6-8 m-cach podjechałam z zaświadczeniem z pracy, że pracuję od tego a tego czasu tu a tu i było ok. Pracownica mówiła mi, że po przyznaniu bonu można zmieniać pracę, byle tylko przez 8 m-cy mieć zatrudnienie 6 m-cy.
Zerknęłam na stronę ,,swojego" PUP, żeby sobie przypomnieć 😉 Czyli: składasz wniosek z załącznikiem z informacją, gdzie i za ile będziesz pracować. Jak już pracujesz, doataniesz pismo o przyznaniu bonu i wtedy w ciągu 30 dni dostarczasz z pracy zaświadczenie o tym, że pracujesz (czy też z umową o pracę?) . Między 6 a 8 m-cem od dnia podjęcia pracy dostarczasz wypełniony bon (wpisuje się miejsce pracy, kiedy zaczęło się pracę i bodajże do kiedy jest umowa) oraz załączasz zaświadczenie z pracy.
Najlepiej dopytać w PUP, mi pomogli, jak nie byłam pewna.
Ewentualnie dowiedz się też o dofinansowaniach do szkoleń. Ale więcej zyskasz z bonem na zasiedlenie, bo nikt Cię z tych pieniędzy nie rozlicza.
Dementek, do rezygnacji przekonał mnie fakt, że zgodnie z informacją od Pani z PUP sama rejestracja w urzędzie pracy wymaga rejestracji do kolejki i w ostatnim czasie trwało to... Nawet do 1,5 tygodnia... �♀️ Ponadto zanim zbierze się komisja która podejmie decyzję o przyznaniu bonu - trwa to z reguły tydzień, a potem jeszcze trzeba stawić się na podpisanie umowy i do tego czasu nie można podjąć zatrudnienia... A ja miałam mieć na to wszystko 5 dni roboczych i to w okolicy Bożego Ciała, gdzie ludzie też biorą sobie wolne żeby zrobić długi weekend itd.
Edit:
Składając wniosek załącza się oświadczenie od przyszłego pracodawcy i tam podaje się termin rozpoczęcia zatrudnienia. A że w moim przypadku jest to firma państwowa, to nikt nie będzie kombinował i dłużej nie mogliby mi dać przerwy, bo zmieniam stanowisko i albo to aktualne albo nowe nie będzie "zabezpieczone"...
Pani z PUP mówi, że oczywiście biorą pod uwagę ten termin z załącznika do wniosku, no ale ta nieszczęsna rejestracja... A podpisanie umowy jest kluczowe.
Tęczusia, wiesz, masz beznadziejny PUP. Wygrzebałam swoje papiery i tak: przyszły pracodawca (budżetówka) pod koniec miesiąca wypełnił mi ten świstek do PUP. Umowę w zakresie bonu na zasiedlenie podpisałam kilka dni później, na 6 dni przed podpisaniem umowy o pracę i na 9 dni przed rozpoczęciem pracy. Komisja z PUP też się zbiera może 2 x w miesiącu. Informację, że wykreślono mnie z listy bezrobotnych, sporządzono 5 dni od dnia, kiedy rozpoczęłam pracę.
Raczej chcieli Cię zbyć, bo zawsze mogli pójść na rękę, że dzwonisz i jesteś umówiona na konkretny dzień z osobą zajmującą się sprawą.
Dementek, aż nie wiem co powiedzieć... 😩 Pozostaje mi liczyć na to, że będzie ponownie na to szansa - do trzydziestki został mi jeszcze rok. Albo że chociaż ta pewna praca będzie strzałem w dziesiątkę. Otwierającym wrota do zatrudnienia na czas nieokreślony i zdolności kredytowej... 😅