Krioterapia i laser w leczeniu koni.


Krioterapia i laser w leczeniu koni - kto się spotkał, kto stosował, z jakim efektem?

Zaproponowano mi serię zabiegów krioterapii i lasera dla mojego koniu Śniegu, który ma problemy ze stawem barkowym - zapalenie kaletki mięśnia dwugłowego.
Polecił weterynarz, który osobiście widział rewelacyjne efekty u konia z identyczną kulawizną.
A robi to pani doktor z Sopotu (Doktor od ludzi nie od koni, ale z udziałem weta).
Podobno stosowano już z powodzeniem w różnych przypadkach konieczności przyspieszenia regeneracji tkanek miękkich, kości i stawów.
I podobno w tylko w jednym przypadku na 12  nie przyniosło to efektu.
Koszt niemały, bo 60 zł od zabiegu (+ dojazd) i trzeba by zrobić serię 10 zabiegów co 1-2 dni.

Chyba chcę spróbować, bo... no bo cóż mam do stracenia oprócz pieniędzy... 😉
Wiem sama po sobie jakie efekty przyniosła rehabilitacja zawierająca leser i bioprądy po mojej operacji kolana.
Skoro to z powodzeniem działa u ludzi, to czemu nie ma działać u koni...?

Czy ktoś wie coś więcej na ten temat?
Może zna tą panią doktor z Sopotu?


Julie - Gaga_ stosowala laseroterapie u swojej kobylki na zerwane sciegno. Bardzo niedawno, wiec mysle, ze info ma swieze - napisz, na pewno udzieli ci jakichs informacji.
Od siebie moge dodac, ze takowy laser mialysmy w stajni i zabiegi robila po prostu luzaczka.
Dzięki Oliwko :*
Julie czy laseroterapia zdziałała cuda - nie wiem. Laser miałam krótko, bo zaledwie 2 tygodnie - to mało, aby stwierdzić czy na pewno czynnik ten znacząco przyczynił się do gojenia naderwanego przyczepu zginacza głebokiego w prawym tyle... Co więcej nie mam porównania leczenia z laserem i leczenia bez niego - stosowałam wszystko co było pod ręką - laser, wcierki, glinki, Radiol M Bone - przy pojawieniu sie pierwszych przerostów... Suma summarum zgodnie z ideą, że nadgorliwość gorsza od faszyzmu - spaliłam koniowi skórę (poparzenia chemiczne lub moze laserem (?) - za dużo wszystkiego na raz)... i kolejne kilka tygodni musiałam leczyć nie ścięgno a skórę...  😡
Od kontuzji minęło prawie 3 miesiące. Ścięgno zrasta sięminimum pół roku - prawdopodobnie dziś kolejna konsultacja wet... zobaczymy. Koń nie kuleje i szybko kuleć przestał - bardzo pomogło ortopedyczne kucie odbarczające przyczep ( 🙇 🙇 dal podkuwacza!!)
Stosowałam laser w leczeniu naderwania zginacza powierzchownego palca. Tłumaczyła mi działanie lasera znajoma mająca gabinet rehabilitacji dla ludzi. Zabiegi muszą być systematyczne. Ja stosowałam przez 2 m-ce prawie codziennie, a nawet 2 razy dziennie W opinii weterynarza leczenie miało bardzo szybkie tempo. Oprócz lasera było chłodzenie wodą (sesje po 5-10 minut z węża) oraz glinka z arniką.
Ja mysle ze to nie jest zły pomysł 🙂 Mówieto jako fizjoterapeuta.
Z 2 strony jesli kon w trakcie zabiegu bedzie sie czuł gorzej to jak nam o tym powie? To mnie zawsze zastanawiało.
Julie ja stosuję krioterapię u swoich koni, jeśli tylko są jakieś niepokojące objawy kulawizny lub obrzęki, mam do tego łatwy dostęp bo mój M jest fizjoterapeutą dla ludzi i jeśli tylko zachodzi potrzeba to zabiera aparat z gabinetu do stajni i mrozimy. Żeby był skutek to trzeba zrobić co najmniej 10 zabiegów ale po 3-4 już widać efekty. Nas koszt takiego zabiegu wyniesie max 10 zł. Przy krioterapii wiem, że nie ma właściwie żadnych przeciwwskazań, tylko nie można stosować na ranę a efekty potrafią być moim zdaniem spektakularne, na temat lasera niestety nie wiem nic 😉
Dziękuję za odzew  :kwiatek:
A czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć na czym polega działanie zimna na regenerację tkanek?
Jeśli kuń czy człowiek ma np. naderwany mięsień, to co ta krioterapia tak właściwie czyni?
Przede wszystkim poprawia krążenie, znosi obrzęk w wyniku obkurczania się naczyń krwionośnych, działa pobudzająco na organizm który pod wpływem niskiej temperatury zaczyna wytwarzać sterydy przeciwzapalne, przeciwbólowe, spowalnia procesy metaboliczne a tym samym gasi i powstrzymuje stan zapalny. To z głowy, a tu masz linka http://portal.4energy.pl/artykul/178/krioterapia/ 🙂
działa pobudzająco na organizm który pod wpływem niskiej temperatury zaczyna wytwarzać sterydy przeciwzapalne, przeciwbólowe

Uhmmm...
Czyli można powiedzieć, że krioterapia może być alternatywą dla leczenia wstrzykiwanymi sterydami, które podobno mają skutki uboczne. Bo właśnie zastrzyki ze sterydów zaproponowano nam najpierw.
A tu by nie trzeba nic wstrzykiwać, bo sterydy wytworzą się same?
dea   primum non nocere
16 grudnia 2009 15:57
U nas dwa przypadki leczenia kulawizn stawowych - Campiny i Wiedźmina. Story było takie:

Wiedźmin okulał pierwszy (staw kopytowy) - wtedy jeszcze nie znaliśmy tej metody, więc dostał steryd w staw + areszt boksowy. Świetnie, wspaniale, doskonale, po miesiącu oprowadzania w rączce, podskakiwania na sznurku, wyrywania nam rączek, faktycznie czysty. Po tygodniu znów kulawy - i to bardziej. Zmiana sposobu działania. Poszedł na mniejszy, płaski padok ze spokojnym, kulawym towarzyszem (tym jedynym, na którego fizykoterapia nie zadziałała). Kulał. Mijały miesiące. Było nieeeco lepiej, chwilami gorzej, potem znów lepiej, ale czysty nie był. Efekt uboczny sterydu: sypnęło się kopyto, wypłaszczyła podeszwa, poszedł kapeć do przodu + fale Dunaju na puszce. Miesiąc po sterydzie zaczęło sobie spokojnie zrastać, teraz już większość tego całe szczęście zeszła.

W maju okulała Campina. Zanim zrobiliśmy jej pełną diagnostykę, rozchorowała się na brzuch Brytania, ponieważ rudzielcowi nieco się poprawiło "samo z siebie" (puszczona na mały, osobny padok), zajęłam się Brytanią (klinika, intensywna opieka "pokliniczna"😉. Minął około miesiąc, skończyliśmy diagnozę rudej - staw pęcinowy. Kulawizna mniejsza niż na poczatku, ale wyraźna. Pogadałam z rzeczoną panią doktor i zdecydowałam się na zabiegi (laser+krio) - w tle Wiedźmin kulejący na padoku. Po 3 zabiegach ruda chodzi czysto. Po całej serii chodziła czysto, jeszcze nie wróciła do roboty, padoczek - "wypadek" - poruszenie w stadzie, świr i galopada naszych kulawców - wszystkie chodzą kiepsko, Campi koszmarnie (gorzej niż na początku). Wet radzi steryd. Upraszam na fizykoterapię, "żeby zobaczyć czy to nie pomoże" (bo pamiętam sypnięte kopyta u Wiedźmina - a jak leczyć kulawą nogę na rozpieprzonym kopycie??) - zgadza się, powtarzamy laser+krio. Po serii 10 zabiegów i kilku dniach przerwy prowadzę ją za sobą do mycia nóżek, jak zwykle słuchając rytmiczności kroków - nie słyszę skrócenia kroku w stępie na chorą nogę! Z duszą na ramieniu sprawdzamy zwierzę na betonie - czysta. Od tego momentu była czysta - ostatnio zrobiłam głupotę i za wcześnie wzięłam ją na kłus po kole (chciałam coś komuś pokazać) - była wyraźnie usztywniona i następnego dnia lekko znaczyła - ale wet powiedział, ze gdybym mu nie przypomniała, która to noga, nie zauważyłby. Teraz normalne wdrożenie do pracy nas czeka, dużo stępa i krótkie kłusy po prostej, liczę na to, że będzie dobrze 🙂

W międzyczasie udało mi się przekonać współwłaścicielkę Wiedźmina, czyli moją rodzicielkę, do lasera i krio dla niego. Po serii zabiegów i dwutygodniowej przerwie według nas czysty, ostatnio sprawdzony przez weta - czysty. Wraca do roboty. Kulał raz bardziej, raz mniej przez pół roku, a po zabiegach praktycznie od razu czysty.

Zbieg okoliczności? Być może. Ja myślę, że jednak działa.

Moim pomogło.

Wiadomo, że takie kontuzje mogą jeszcze jakiś czas wracac, jak zwierzątko zaszaleje - tym bardziej, że ja nie chciałam zrezygnować z ich ruchu swobodnego (po doświadczeniach z aresztem Wiedźmina, nie przekonuje mnie koncepcja boksowania, poza ekstremalnymi przypadkami) - a przy padokowaniu zawsze coś się może "zdarzyć". Ale teraz jestem dobrej myśli. Zobaczymy co powiem za jakiś rok 😉 W każydm razie moje zdanie - steryd NIE, chyba że jednorazowo na ostry stan, nie rutynowo i nie wielokrotnie. Laser+krio TAK.

Powodzenia w leczeniu 🙂 i pozdrowienia dla Magdy 🙂
Dziękuję za odzew Dea  :kwiatek:

No to chyba czuję się przekonana do tego.
Trochę przerażają mnie koszty, bo oprócz niego mam jeszcze jednego kulawca, który się regeneruje po kopnięciu i jednego po zapaleniu płuc z być może początkami copd.

Na szczęście mój Śnieg jest najgrzeczniejszym koniem na świecie, o stoickim spokoju, prawdziwy gentelman, który nie biega jeśli nie jest to konieczne, o brykaniu nie ma mowy, więc syndrom "wystania" u niego nie występuje.
Po wypuszczeniu stoi i kontempluje otaczający go świat, nieproszony, lub nie sprowokowany przez kumpli nie kłusuje i nie galopuje, lecz porusza się dostojnym stępem 😉

No cóż... chyba zasługuje na to, żeby spróbować, bo antybiotyki i środki przeciwzapalne nic nie dają, od tygodnia stoi w boksie na 3 nogach biedactwo...
dea   primum non nocere
16 grudnia 2009 22:15
U nas były stawy, to jednak co innego. Ale mam nadzieję, że skuteczność będzie co najmniej taka 🙂

A koszty - nie musisz mi mówić, dodaj sobie 2 kuracje Campi, jedną Wiedźmina i klinikę Brytanii na powtarzające się kolki. Z planowanych kursów kopytno-parellitycznych nic nie wyszło... podobnie jak z poczatków budowy letniej stajni, które takoż planowałam 😉 no ale grunt, że zdrowieją 🙂 i cieszę się, że ta odłożona kasa była, co mi po kursach i stajni, jak nie ma koni do tego wszystkiego...
No właśnie... Ile płaciłaś za zabieg?
Julie z tymi sterydami to jest tak, że napewno nie wytworzy się ich tyle samoistnie  ile by podał lekarz, ale są na pewno bardziej korzystne dla konia, z doświadczenia wiem że większość wetów najchętniej ładuje sterydy bo efekt szybki, a co pozniej to juz trudno 🙁 zresztą opisała ci to wnikliwe dea 🙂 Jak masz coś to pytaj ja postaram się jeszcze wypytać M bardziej wnikliwe 😉
dea   primum non nocere
17 grudnia 2009 12:50
Płaciłam tyle samo, ile Ty masz płacić 🙂

Hypnotize - jak koń powie? Ano grzeczny być przestaje. Kręci się, próbuje odejść, zabiera nogę - a normalnie jest grzeczny (no przynajmniej moje zwykle są 😉). U mnie to działało - Wiedźmin mi powiedział, że dosyć ma już krio, bo mu za zimno było (skróciliśmy zabieg i więcej nie protestował, a pomagało). Campi powiadomiła mnie kiedyś wykopami w powietrze z tylnej nogi (takie wymachy tuż nad ziemią), że się igła od kroplówy wysunęła z żyły i płyn idzie pod skórę. 
Poza zabiegami - pogorszenie jest, jeżeli gorzej chodzi, noga puchnie, grzeje bardziej. Przy czym niepokoiłabym się, gdyby pogorszenie było bardzo gwałtowne albo po pierwszych 2-3 zabiegach nie przeszło (bo na poczatku coś się może "dziac", jak się ruszy regeneracja, szczególnie pod wpływem lasera).

Konie mówią, jak tylko wiadomo gdzie ucho przyłożyć 🙂
Umówiłam się z panią Magdą na dziś, mimo że mam nadal wątpliwości.

Pytanie czysto techniczne:
Aby dostać się z zastrzykiem do kaletki mięśnia dwugłowego potrzebna jest 9 cm igła.
Wczoraj zadzwoniłam do pani Magdy i zapytałam na jaką głębokość sięga jej krio i laser, powiedziała, że 2,5 i głębiej, zależy od czasu działania.
Zadzwoniłam też z czystej ciekawości do pana Chajęckiego, który ma nieprzenośne krio i spytałam o to samo, powiedział 1,5 cm.

Jakim cudem to ma działać?

Jak dokładnie wygląda kaletka mięśnia dwugłowego? Kto ma jakiś rysunek anatomiczny lub mi wytłumaczy?

W kółku zaznaczyłam ten mięsień, tak? A co to jest kaletka mięśnia dwugłowego?
dea   primum non nocere
18 grudnia 2009 11:18
To może być problem, że kontuzja umiejscowiona jest tak głęboko. U nas raczej bliżej było - ale z drugiej strony staw otoczony jest tkanką kostną, która stanowi większą przeszkodę... Sama nie wiem. Ja bym spróbowała - masz do stracenia "tylko" kasę... Raczej nie zaszkodzi. Jeśli się zdecydujesz, daj znać jak efekty na tego typu kontuzje.
Julie  To działa na zasadzie pompy, pod wpływem zimna naczynia krwionośne obwodowe kurczą się co powoduje rozszerzenie się naczyń głębokich, a nastepnie po upływie odpowiedniego czasu mamy sytuację odwrotną, naczynia krwionośne obwodowe rozszerzają się, co  powoduje obkurczenie naczyń głębokich. W wyniku ''ruchu'' tych naczyń następuje szybszy przepływ krwi, co powoduje lepsze odżywianie chorych tkanek.
Temperatura zabiegowa wynosi od -140 do -200 w zależnosci od aparatu. Zasada ochładzania się tkanek pod wpływem niskiej temperatury jest taka: najpierw marznie skóra, potem mięśnie i dochodzi aż do kości  czyli to zimno tam dotrze na pewno. Tam gdzie jest jakby więcej mięsni w sensie, że grubiej (piszę to żeby było ci łatwiej to sobie wyobrazić) zabieg należy wydłużyć aby wychłodzić okolicę zabiegową. Taki zabieg powinien trwać minimum 4 minuty, jeśli jest to koń w fazie wzrostu należy wykonać zabieg bilateralnie (po jednej i drugiej stronie) ponieważ krioterapia przyspiesza wzrost tkanek. No jakoś tak to wygląda 😀
Julie 
Temperatura zabiegowa wynosi od -140 do -200 w zależnosci od aparatu. Zasada ochładzania się tkanek pod wpływem niskiej temperatury jest taka: najpierw marznie skóra, potem mięśnie i dochodzi aż do kości  czyli to zimno tam dotrze na pewno. Tam gdzie jest jakby więcej mięsni w sensie, że grubiej (piszę to żeby było ci łatwiej to sobie wyobrazić) zabieg należy wydłużyć aby wychłodzić okolicę zabiegową. Taki zabieg powinien trwać minimum 4 minuty [...]


No to jesteśmy po pierwszym zabiegu.
Pani Magda robiła -75 stopni przez 4 minuty. Nie wiem czy mniej jej aparat nie może, czy tak miało być, zapytam jutro.
Ale robiła to aparatem na azot czy powietrze? Powinno być minimum -140 stopni i najmniej 4 minuty a najlepiej około 6 minut, jesli było - 75 stopni i tylko 4 minuty to zabieg może być bez sensu marne efekty a pieniądze wydane 🙁
Dwutlenek węgla.
Po 4 zabiegu staje na nodze, chodzi po boksie i ożywił się. Daje się wyprowadzić przed stajnię, mimo że nadal trudno mu iść.
Jest lepiej  🙂
Jeszcze daleko od dobrze, ale wyraźnie lepiej.
Czy okładanie kontuzjowanego miejsca zamrożonymi poduszkami żelowym (nabytymi w aptece) może w jakimś stopniu zastąpić krio?
Zauważyłam że bardzo pomaga w przypadku stłuczeń itp.
Te poduszki są dobre jako pierwsza pomoc przy kontuzji. Nie wydaje mi się jednak, żeby efekty można było porównywać z krioterapią
Uważam tak jak bera7. Nie zastąpi to krio.
Na pewno nie zastapi, bo nie dociera wglab. Dziala powierzchownie.
Jak napisala bera, dobre przy stluczeniach czy jako pierwsza pomoc przy kontuzji, bo zmniejsza obrzek.
Działa ❗
Dziś Śniegu już normalnie chodzi.
Na razie miał 6 zabiegów, zrobimy jeszcze co najmniej 4.
🏇
Julie, super !!
Gratuluje serdcznie !
Czy znacie kogoś zajmującego się laseroterapią i laseropunkturą we Wrocławiu? Spotkałam jakiś czas temu w stajni panią, która wykonywała taki zabieg, wzięłam numer telefonu ale go posiałam i nie mogę wygooglać 🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się