Wybór kierunku studiów

Matko....Meise..a co studiujesz?  😀
Banał -> filologię germańską ze... specjalnością tłumaczeniową  😀
I cóż, nie chcę się wywyższać, ale patrząc po osobach z mojego roku (nie mówiąc już o innych latach), to nie będę miała praktycznie żadnej konkurencji  😉 I bardzo mnie to cieszy, hihi. Ale miałam też to szczęście, że związałam się z native speakerem i nie ukrywam, że pomogło mi to ogromnie w kwestii otworzenia się na mówienie (miałam koszmarną blokadę) i nauki niemalże bezakcentowej wymowy (mam na tym punkcie hopla)  😀
kujka   new better life mode: on
16 listopada 2013 19:02
smiejcie sie smiejcie... ale nasza forumowa turbolebska pony jest na neurokognitywistyce i ona daleko zajdzie w nauce, mowie Wam. trzeba miec leb na karku i mozna studiowac wszystko... no moze poza psem w spoleczenstwie 😁
Masz rację kujka.

I trzeba wykorzystywać nadarzające się możliwości. Jest np. tyle rewelacyjnych programów stypendialnych, dzięki którym można zasmakować studiowania w Niemczech/innym kraju, a chętnych? Jak na lekarstwo... Bo wiadomo, że będzie ciężko, niemieccy wykładowcy się nie certolą, no i ogólnie za dużo zachodu. W zeszłym roku była taka bida, że aż nam grant znaaacznie podwyższyli, bo pula nie została wyczerpana = malutko chętnych  😀 A doświadczenie bezcenne. Ja nie wiem jak ludzie chcą się nauczyć języka obcego bez pobytu w danym kraju...
kujka   new better life mode: on
16 listopada 2013 19:11
Meise, coz... sama jestem po ekhmm kulturoznawstwie Azji i Afryki  😂
wiec cos o niepraktycznych studiach wiem 😉

i uwazam, ze majac wyksztalcenie wyzsze pracy nie moga znalezc i nie znajda (ale takiej totalnie zadnej) tylko leserzy i totalne pipki. jak czlowiek jest ogarniety, to naprawde da sie. no ale nie czekajac (a najlepiej cale studia), az spadnie z nieba bo sie ma olaboga magistra (no wyczyn niesamowity, klekajcie narody  🙇 )

no i totalnie zgadzam sie z Toba i zen - ze jeden jezyk to mus. dwa to juz cos, co moze dac naprawde dobra robote. szczegolnie po tzw nieprzyszlosciowych studiach.
Kujka, bo to właśnie jest tak, że ludzie traktują studia jak coś, co z automatu ma im zapewnić po graduacji super pracę. I uczą się do egzaminów i tylko do nich. Aby zdać i zaraz zapomnieć. Nie uczą się po to, żeby z tej wiedzy zrobić w przyszłości użytek. Nie mówiąc już o robieniu czegoś dodatkowego w domu. I nagle studia i wieczna sielanka się kończy. Człowiek zaczyna wertować ogłoszenia. I patrzy na wymagania pracodawcy i puka się w czoło. Jak to, TYLE wymagać? Programy CAT? Przecież o tym nie było słowa na studiach... Studia za granicą? Ale jak to, przecież kogo na to stać... Praktyki? Odwalone, albo załatwione na lewo. I idzie taki delikwent ze swoim marnym cv, duka coś na tej rozmowie kwalifikacyjnej. Pierwszej, drugiej, dziesiątej. I w końcu ląduje w branży "pokrewnej". I psioczy, że pracy w jego zawodzie nie ma...

Ja uważam, że większość kierunków ma przyszłość. Tylko niektórzy studenci są nieprzyszłościowi  😉
A czemu tego "psa" nie można studiować? Tak paczę i paczę i jakoś kto "robi w psach" ma zajęcie, nie takie to inne. Dyplom można powiesić na ścianie salonu fryzjerskiego albo hodowli albo sklepiku szmatoholicznego... Ludzie teraz takiego hopla mają na punkcie psów, że taki dyplom może pozytywnie wpływać na konkurencyjność. Jednak to sporo wiedzy jest: hodowle, żywienie, behawior, dogoterapia, agility, psy pracujące... Z pewnością ze 2 lata da się wypełnić zajęciami i mało będzie.
a tak a propos języków, może bardziej pytanie do tunridy i dziewczyn związanych z medycyną. Jestem na lekarskim, znam bardzo dobrze angielski, ale kiedyś znałam na dość dobrym poziomie francuski, tylko dużo zapomniałam, przyda mi się kiedyś ten język w zawodzie? Ostatnio się zastanawiałam czy sobie nie przypomnieć, ale nie wiem czy warto w ogóle.
zonk, wydaje mi się, że język się zawsze przyda 😉 A jak zechcesz wyjechać za granicę?
zonk- po skończeniu studiów, jeśli zatrudnisz się w szpitalu, zarobisz ok 2400-2500. Takie są stawki w mniejszych miastach. (już z 4 nockami! - tu akurat nie dyżury, lecz praca zmianowa,ale nocka jest płatna więcej) ( pewno stolica, duże miasta dają więcej, ale i życie tam droższe, więc podejrzewam, że na jedno wychodzi) Żeby zrobić specjalizację, to najkrócej kolejne kilka lat. ( a często się wydłuża z powodu macierzyńskich, kolejek na staże wyjazdowe, itd itp) Więc się dorabia do pensji. Jak? A jak kto umie! I tu znajomość języka na pewno ci może pomóc. Znam osoby, które po prostu walą tłumaczenia medycznych artykułów. Wygodniejsze to niż dyżury na pogotowiu.
Po zrobieniu specjalizacji stopa życiowa się bardzo zmienia na plus.
Osobiście zapomniałam języka, nawet angielskiego. Przeszkadza mi to jedynie w czytaniu artykułów obcojęzycznych. Do niczego mi ten język nie jest obecnie potrzebny. Aczkolwiek...z pewnością LEPIEJ go znać. Gdybym go znała, mogłabym pogadać na jakichś konferencjach z ludźmi, byłoby mi łatwiej. ( bo raczej wyjeżdżać nie planuję)
Ale wiesz... wszystko zależy. Można zamiast zatrudniać się w zwykłym szpitalu, czy zwykłych poradniach, zatrudnić się gdzieś tam, gdzie są obcojęzyczni ludzie potrzebujący pomocy medycznej!
Lepiej język znać niż go nie znać. A jeszcze lepiej znać dwa. Różnego rodzaju możliwości rosną- zwłaszcza w dużych miastach!
Lepiej znać język i nie mieć studiów, niż mieć studia i nie znać żadnego języka obcego. 
Właśnie nad tym się zastanawiam, bo i tak wszystkie artykuły i konferencje po angielsku, ale nawet jeśli się nie przyda ten francuski to chyba spróbuję coś porobić w tym kierunku. Generalnie jeśli chodzi o angielski to nas cisną mimo, że jako samodzielnego przedmiotu jeszcze go nie mamy, to słownictwo na tych ważniejszych przedmiotach mamy w dwóch językach i mi się to bardzo podoba, ale akurat ja angielski zawsze bardzo lubiłam  🙂

Na studiach cisną, potem przestaną. I jeśli nie będziesz miała kontaktu z językiem, to zacznie się proces zapominania. A uczyć się czego będziesz miała po studiach, oj będziesz.  😉  I ten język zaczyna być takim .. mniej potrzebnym przedmiotem.
Ale mówię...jeśli możesz ucz się, powtarzaj i nie zapominaj. Bo to, że ja sobie świetnie radze bez niego, nic nie znaczy. ( wszystkie ważne artykuły zachodnie są zawsze i tak tłumaczone na polski w naszych pismach  😉) W dużym mieście z większymi możliwościami, z pewnością jego znajomość spowoduje, że można radzić sobie jeszcze lepiej!
kujka   new better life mode: on
16 listopada 2013 21:07
halo, ja to żartobliwie napisalam, uwazam ze i nawet studiowanie psa moze sie komus przydać, jak wie jak to wykorzystać 🙂
tyle ze... To raczej będzie tylko papierek, tak jak wszelkie studia okolojezdzieckie. Tak jak jezdzic sie nikt na studiach nie nauczy, tak i pracować z psami nie bardzo. Ale papierek najczesciej lepiej mieć, niż go nie mieć 😉
Nie wie ktoś jak to będzie z rekrutacją na wete w tym roku? Tzn. w zeszłym, język obcy rozszerzony liczył się x2, a podobno w tym roku ma się to zmienić? I teraz nie wiem czy powinnam zdawać rozszerzony, czy mogę dać sobie spokój. Chodzi mi np. o Olsztyn.
o, wątek dla mnie... jestem chyba mistrzem jeśli chodzi o temat "nie wiem co chcę robić w życiu"  🤔wirek:
w maju zdałam maturę, nie dostałam się na wymarzoną dietetykę, za to dostałam się na filologię angielską i biologię.
Poszłam na biologię, z filologii zrezygnowałam, bo stwierdziłam, że poprawię za rok maturę z biologii i będę dalej próbować na dietetykę - więc niby ten kierunek będzie bliższy.
Po tygodniu rzuciłam studia  😜 dalej z nastawieniem 'uczę się do matury, poprawiam i idę na dietetykę'.
Obecnie pracuję, do matury się nie uczę bo przestałam być pewna tej całej dietetyki, myślałam nad fizjoterapią, ale to też nie jest coś co mnie kręci.
ostatnio myślę nad pójsciem na ekonomię albo jednak tą nieszczęsną filologię. Zero rozbieżności....  😂
Myślałam, że rok przerwy jakoś pomoże mi podjąć decyzję, a jest coraz gorzej.
Zazdroszczę ludziom, którzy od zawsze wiedzą co chcą robić w życiu i wytrwale dążą do celu...  👍
dlaczego zrezygnowałaś po tygodniu? Wiadomo, że na pierwszym roku klepie się przedmioty tzw wprowadzające oraz takie, które gdzieś muszą być upchnięte jak wszelkie historie medycyny, biostatystyki itp. Może warto było postudiować chociaż parę miesięcy.
Btw to jak to się stało, że dostałaś się na biologię, a na dietetykę nie, skoro i tu i tu wymagana jest matura z biologii?
Dietetyka też nie jest bardzo pasjonująca jeśli chodzi o naukę na studiach (przyszła praca może jest, o ile się takową znajdzie), fajnie jest jak np "o, interesuje mnie zależność między spożyciem białka, a ..." więc sobie czytam do momentu aż mnie to co wyczytałam usatysfakcjonuje, a na studiach... no cóż, mieli się do pożygu różne mało interesujące rzeczy dajmy na to przez 2,5h ćwiczeń obliczanie zaw. wody we wszystkich spożytych w ciągu dnia pokarmach+woda metaboliczna, odjąć straty, obliczyć ile dana osoba potrzebuje tej wody itd ... Fascynujące 🙂 .
Nie chcę zniechęcać, ot, podzieliłam się wrażeniami.
galopada_   małoPolskie ;)
08 grudnia 2013 10:48
nopebow ale to chyba zależy od uczelni? Na każdej może być inaczej (tzn tak mi się wydaje, bo przekładam to na medyczne gdzie nie dość, że różna jest ilość wymaganych przedmiotów to różnią się też poziomy
ae, spisz sobie prace ktore Cie interesuja, poszukaj firm/osob sie tym zajmujacych i wkrec sie chociaz na pare dni do kazdej z nich zeby byc takim "shadow" i popatrzec jak ta praca wyglada od srodka. Mysle ze wtedy bedziesz miala lepszy oglad i moze sie na cos zdecydujesz.
Mi sie podoba w systemie irlandzkim ze w szkole organizuja takie "work experience" zeby zobaczyc czy wybrany zawod naprawde sie danej osobie podoba. Chodzi sie raz w tygodniu na caly dzien, obserwuje, pomaga. Mysle ze to bardzo madra rzecz, bo unika sie ewentualnego zawodu, ze ta praca to jednak nie to.
Rul, dostałam się na biologię, bo co tu dużo mówić - u nas na biologię dostaje się każdy, bo nie ma chętnych...
A zrezygnowałam, bo wiedziałam że i tak nie zostanę tam dłużej niż rok, a szkoda tego roku, wolałam pójść do pracy.
No właśnie o dietetyce słyszałam już dużo niefajnych opinii.. I to właściwie nie było tak, że mnie ta dietetyka w jakiś sposób kręciła.
Chyba po prostu z braku innego pomysłu to sobie wmówiłam.

Nerechta, dobry pomysł, dzięki  🙂 Szkoda, że nasze szkolnictwo leży i kwiczy, i nikt nie pomyśli o czymś takim...


strasznie demotywujące jest takie niezdecydowanie  😵
[quote author=galopada_ link=topic=132.msg1946271#msg1946271 date=1386499690]
nopebow ale to chyba zależy od uczelni? Na każdej może być inaczej (tzn tak mi się wydaje, bo przekładam to na medyczne gdzie nie dość, że różna jest ilość wymaganych przedmiotów to różnią się też poziomy
[/quote]
Jak pisałam wyżej, chodzi mi np. o Olsztyn, bo progi nie są tak wysokie. W zeszłym roku angielski rozszerzony punktowany był x2, a gdzieś czytałam, że miało się to zmienić.
zadzwon tam po prostu i sie spytaj 🙂
Nirvette   just close your eyes
08 grudnia 2013 13:27
ae, high five.  :emota200609316: jestem w klasie maturalnej, bede zdawala rozsz. biologie i rozsz. chemie, nie mam pojecia co chce dalej robic. Rodzice cisna, zebym szla na weterynarie, bo oni oboje weci, to czemu ja nie moge. Ale ja nie chce, kompletnie mnie nie ciagnie do tego. Lubie zwierzeta, moge robic przy nich jakies drobne rzeczy pomagajac rodzicom, ale panika wzielaby gore, gdybym miala zrobic cokolwiek powazniejszego niz zastrzyk.  😵
Ciagnelo mnie na dietetyke, ale nie wiem. Coraz bardziej jestem w kropce, a coraz czesciej wymagaja ode mnie odpowiedzi na pytanie ''na jakie studia idziesz?''  😵
dokładnie... i nikt nie rozumie, że ja NIE WIEM co chcę robić w życiu. Chyba jeszcze nie dorosłam do podejmowania takich decyzji  😁
moi rodzice już się za głowy łapią, bo co tydzień słyszą ode mnie inny plan na życie...

fajnie byłoby być w czymś naprawdę dobrym, wtedy pewnie nie miałabym takich problemów z podjęciem decyzji :P
Facella   Dawna re-volto wróć!
08 grudnia 2013 16:11
fajnie byłoby być w czymś naprawdę dobrym, wtedy pewnie nie miałabym takich problemów z podjęciem decyzji :P

Mnie w testach w gimnazjum wyszło, że mogłabym robić cokolwiek, bo we wszystkim jestem dość dobra. I też nie wiem co mam robić  😵 Wolałabym być totalną nogą w kilku dziedzinach i mieć olśnienie w jednej, a nie w miarę sobie radzić z każdą  😤
Nirvette, ale to okrzepnięcie przy zabiegach/samodzielnych decyzjach potrafi przyjść samo. Masz 19 - i cię trzepie, a nagle się okazuje, że masz 21 i spoko. Kwestia dojrzałości i wprawy. Nikt ci od razu nie każe operacji robić. Mając 18 lat bałam się i materiał skroić i włosy obciąć 🙂 Teraz w zasadzie - im trudniej ty fajniej i pewniej. Wiek. Życie. I tyle.
gdyby chciala byc weterynarzem to juz by to wiedziala - majac takie warunki (czyt. rodzice) chetnie siedzialaby z nimi w pracy i czerpala na maxa. Majac takie mozliwosci zapewne bywa u rodzicow, widzi z czym to sie je i nie chce takiego zawodu dla siebie. Po co ma sie zmuszac i isc na te studia, dla rodzicow? 🙂
Fakt ze strach przechodzi, ale trzeba chciec po prostu.
nerechta, tak napisałam, bo sama odrzuciłam kilka fajnych zawodów bo się bałam (w sumie - specyficznej odpowiedzialności). A to nie tak. To oczywiste, że 19 latek jest niedojrzały.
Jasne, jeśli ma wizję, że jako 30-latce wetowi będzie jej się wszystko przewracać z nudów i nieszczęścia - to nie ma o czym mówić. Ale jeśli to tylko strach, że nie podoła  sprawa otwarta.
Rzadko kto ma okazję wykonywać zawód taki że 100% pasuje. Każdy w zasadzie ma żabę, którą trzeba zjeść. I to z uśmiechem!
Nirvette   just close your eyes
08 grudnia 2013 18:55
Otoz to, fakt, mialabym fajny start po studiach, gabinet po rodzicach, wszystko pieknie, ladnie. Ale wlasnie: nie chce. Nie czuje sie na silach, nie ciagnie mnie, mam wiecej obaw niz pewnosci. Rodzice poniekad na sile wpychaja mnie w tego weta, bo wiedza, ze chociaz start mialabym dobry. No jesli matura pojdzie mi dobrze, to papiery na weterynarie zloze. Jednak majac teraz 17 lat (jako rocznik '96 poszlam sobie do pierwszej klasy z rocznikiem '95, ponoc ambitne dziecko bylam) nie mam zielonego pojecia jak ulozyc sobie dalsze zycie. Nie i tyle, nie czuje sie na silach, nie dojrzalam do tego. I to mnie przeraza, bo nie chcialabym, zeby ktokolwiek (nawet rodzice, chociaz maja dobre intencje) zadecydowal za mnie.
ae, mamy taki sam problem, moi rodzice tez juz swiruja od moich pomyslow. 😁
Meise nie wiedzialam, ze ty na germanistyce jestes i to na tlumaczeniach. Oj, ja taka niepraktyczna jestem, bo zarzucilam studiowanie stricte tlumaczen pol-niem-ang na rzecz (tunrido ! 🙂😉 ) socjologi i psychologii. Oba kier na niemieckim uniwerku. Musze sie pochwalic, ze wczoraj oficjalnie otrzymalam tytul bachelor z jedna lepszych srednich na roku. I jesli chodzi o nauke naprawde native jezyka chwale sobie moja decyzje totalnie i zobaczymy, co z tego wyniknie w przyszlosci. Obecnie kontynuuje na poziomie master.

Dla ludzi w moim fachu jest w DE sporo pracy, a juz ludzie operujacy biegle programami statystycznymi typu SPSS dostaja prace za takie pieniadze, ze glowa boli, ALE.. nie w moim miescie  😎I popieram zdanie tych osob, ktore mowia, ze trzeba wiedziec, w ktorym kierunku chcemy podazac- taka charakterystyka tego fachu i trzeba wziac wszystko w pakiecie.

Nievette mam jedna taka znajoma, ktora dalaby sie pokroic za mozliwosci, ktore ty posiadasz, ale tez nie powinno byc to wyznacznikiem twoich wyborow 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się