Wybór kierunku studiów

Wolałabym marchewki niż mycie lodówki i gnój  🤣
oo, jak to? Dziwne, u nas było tylko opisane, że to musi być miejsce, w którym jest więcej niż kilka zwierząt (była chyba ilość określona) i mogło to być cokolwiek tylko własnie nie klinika, lecznica a gospodarstwo, stajnia, zoo.

Hm, szczerze mówiąć to te hodowlane to własnie na tym chyba polegają, w sensie, że nie są weterynaryjne tylko takie bardziej zootechniczne. Wiem, że ludize z mojego roku bardoz sobie chwalii Stadninę Koni Maciukiewicz w Nowęcinie nad morzem. Mieli możliwość jazdy i wyjazdów w teren poza codzinnymi obowiązkami, no i można to połączyć z wakacyjnym wyjazdem, ja nie chciałam bo i tak całe wakacje, które jestem w domu siedzę w stajni 😁

Ja w zoo byłam na żyrafach ale mieli tam też małe małpy więc było głównie mycie szyb 😁 i karmienie ich (fajnie bo pozwalali nam do nich chodzić i karmic je z ręki), drugi tyzień byłam w wiwarium czyli gady, płacy itd czyli też mycie szyb;d robienie sałatek dla żółwi, zbieranie mleczy dla agamy i opieka nad terariami żab (zraszanie, karmienie itd). Przynajmniej zmieniłam środowisko od stajennego więc te 2 tygodnie były całkiem ok.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 marca 2018 20:56
Trochę smutne, że tak bardzo rozpatruje się kwestię studiów pod kątem pieniędzy. Psychologia to ciężka sprawa, ale specjalizacja kliniczna nie jest jedyną, rodzinna czy społeczna także. Jak się dobrze zakręcić, to da się z tego wyżyć. Okej, pensji porównywalnej z prawniczą na przykład, z tego nie będzie. Moim zdaniem, mimo wszytko - trzeba robić to, co się lubi. Bóg wie jaka pensja szczęścia w życiu nie zastąpi. 🙂


Ale za coś żyć trzeba. A zarabianie 2tyś. miesięcznie... sorry. No w Gdańsku się za to nie utrzymasz.
Znam psychologów, których stać na kilka koni, samochody z salonu i wakacje w ciepłych krajach 2x w roku. Ale naharować się trzeba.
Gniadata   my own true love
11 marca 2018 20:56
Cricetidae błagam tylko nie mów że te 2 tygodnie z tylko i wyłącznie marchewkami są na dziale żywienia...
mils   ig: milen.ju
11 marca 2018 21:11
Strzyga oczywiście! To było bardziej w kontekście, że mamy taką rzeczywistość smutną, nie przytyk do kogoś. Źle to ubrałam w słowa. :kwiatek:
Magdzior we Wrocku określili nam, że mogą to być tylko krowy, konie, świnie, kozy, owce i drób 🙁
Właśnie szukam takiej stajni w której oprócz prac porządkowych mogłabym coś pojeździć, sprawdzę sobie to co znajomi polecali  :kwiatek:
Zastanawiam się, czy któraś z was mogłaby mi podpowiedzieć.  :kwiatek:
Mam 22 lata i nadal brak konkretnego planu. Skończyłam ogólniak, potem miałam rok przerwy w którym pracowałam w rodzinnej restauracji. Następnie zaczęłam technikum protetyczne z którego ewakuowałam się po miesiącu, gdyż szybko dotarło do mnie, że nie jest to zawód dla mnie. Stamtąd udało mi się rzutem na taśmę rozpocząć studia na kierunku Projektowanie Architektury Wnętrz i Otoczenia na Szczecińskiej Polibudzie ale po ukończeniu pierwszego roku wzięłam dziekankę, by wyjechać za granicę do pracy. Jestem niemal przekonana, że pomimo, że mogłabym wrócić od października na uczelnie, nie ma to sensu. Nie widzę się w tym zawodzie, mimo, że jest to całkiem przyjemne zajęcie. Studia same w sobie, jako pierwsze takie w Polsce są prowadzone bardzo chaotycznie i mam wrażenie, że profesorowie sami nie wiedzą, co z nami robić. Z relacji kolegów wynika też, że na drugim roku nadal nie nauczyli się żadnych praktycznych umiejętności. Gdyby zależało mi na tym zawodzie, mogłabym przejść do szkoły policealnej czy kursu ale wcale nie mam na to ochoty. Nie zrozumcie mnie źle, idea studiów samych w sobie bardzo mi się podoba, bo jestem osobą żądną wiedzy ale chciałabym poświęcić czas na naukę czegoś, co mnie interesuje.
Jestem bardzo słaba z kierunków ścisłych więc politechniki nie mają sensu mam za to uzdolnienia językowe, humanistyczne i interpersonalne. W szkołach chętnie angażowałam się w przedstawienia, konkursy recytatorskie, prowadzenie imprez i sprawiało mi to dużą frajdę (zwłaszcza ostatnie). Lubię pisać, elokwentnie się wypowiadać, organizować, męczy mnie za to rutyna i upierdliwi ludzie. Moja wymarzona praca byłaby różnorodna, odpowiedzialna i prestiżowa (i dobrze płatna oczywiście  :lol🙂. Fajnie by było, by wiązała się z podróżami (na stewardesse się nie nadaje, bo noszę okulary, jestem za wysoka i mam tatuaże).
Myślałam o studiach językowych typu filologia ze specjalizacją tłumaczeniową ale wszyscy krytykują ten pomysł, argumentując to, że równie dobrze mogłabym chodzić na kurs językowy. Zastanawiałam się też nad pracą w policji (kto nie chciałby być policjantem konnym?  :oczy2🙂 albo w wojsku.
Zaczyna mnie to stresować, bo czas ucieka.  😲
Musisz doczytać ale wydaje mi się, ze możesz mieć problem z tatuażami w wojsku jeśli jest w widocznym miejscu
olga96,
spróbuj SK Nowe Jankowice, gospodarstwo w Lisnowie. To stado bydła mlecznego podlegające pod stadninę koni zimnokrwistych, a w oddalonym o 3km gospodarstwie mają kilka gorącokrwistych koni pod siodło, więc moje praktyki tam wyglądały jak wspaniałe agrowczasy 🙂 ale i nauczyłam się o bydle sporo, żeby nie było..😉
Gniadata, nie wiem do końca jak tam jest, ale zależy gdzie trafisz. Moi znajomi byli i różnie trafiali, jedni mieli fajne zajęcia a inni kroili te marchewki 😉 Ja byłam w dużym gospodarstwie, akurat bez koni, ale były świnie, krowy, owce i były to super agrowaczasy, a nie jakieś tam zoo 😀 kasska, też widzę miała fajne praktyki 🙂
Cricetidae,
no pewnie, w tym roku pojechałabym chętnie jeszcze raz  😀
Miłka, a turystyka?

Języki potrzebne, umiejętności organizacyjne też jak najbardziej, kontakty z ludźmi szerokie, elokwencja wskazana, zwiedzać możesz w ramach obowiązków. Ideał.
Miłka, jako studentka filologii na specjalizacji tłumaczeniowej i początkujący tłumacz mogę się trochę wypowiedzieć na ten temat, żebyś mogła podjąć decyzję na podstawie czegoś więcej niż opinie znajomych. 

Filologia jest o tyle fajna, że z jednej strony daje Ci gotowe ścieżki nauczyciela i tłumacza, a z drugiej nie ogranicza podjęcia innych wyborów - można potem pracować w korpo, w reklamie, w promocji miast i instytucji, w organizacjach pozarządowych albo, przeciwnie, w MSZcie. To jednak w sumie można powiedzieć o wielu kierunkach humanistycznych-potrzebujesz tylko zestawu "umiejętności branżowe + biegły język albo najlepiej dwa". Jeśli chcesz iść w tą nieoczywistą ścieżkę, to tak naprawdę możesz pójść w dowolną stronę i wybór filologii Ci tego nie zablokuje, najwyżej trzeba będzie się trochę samemu douczyć, zrobić jakiś kurs, zaangażować się w coś, ale w co, to czasami wychodzi dopiero w trakcie studiów.

Trochę zastanowiła mnie za to wzmianka o specjalizacji tłumaczeniowej - to po to, żeby mieć na studiach coś bardziej praktycznego i potem i tak szukać pracy w czymś innym,  czy zastanawiasz się rzeczywiście nad byciem tłumaczem? Bo nie wiem, czy mam walnąć długiego posta o realiach zawodu, czy w ogóle o tym nie myślisz. Tldr mojego nienapisanego posta: jeśli masz predyspozycje na tłumacza ustnego, to bardzo możliwe, że odpowiadałaby Ci ta praca, ale bycie tłumaczem pisemnym zwykle nie ma dużo wspólnego z kontaktem z ludźmi, rzadko z różnorodnością, a zwykle wiąże się z tematami ścisłymi. Prędzej dostaniesz zlecenie na instrukcję do pralki niż powieść i jeszcze będziesz się cieszyć, bo z instrukcji przynajmniej będzie trochę hajsu  😉

I w ostatnim akapicie obowiązkowo wspomnę, że filologia, a zwłaszcza na specjalizacji tłumaczeniowej, nie daje tego samego, co kurs. Na filologii nauka języka stanowi zdecydowaną MNIEJSZOŚĆ godzin. Z drugiej strony -  nie spodziewam się, żeby na zwykłym kursie językowym uczyli, na co zwrócić uwagę przy tłumaczeniu, jak dopasować je do celu i użytkowników. Dlatego mamy osoby bardzo dobrze znające język, ale bez przygotowania translatorskiego, walące słowa typu "dissentient" i "exorbitant" w tłumaczeniu dla dwunastolatków z Hiszpanii (autentyk)   😁. Tę wiedzę można dostać na studiach, można na podyplomówce, można samemu czytać, ale skądś ją trzeba mieć. 
Coriolania  myślałam nad byciem tłumaczem, taka praca w ambasadzie np wydaje się być fajna.
Gniadata   my own true love
12 marca 2018 20:07
Cricetidae no ja się pokierowałam tym, żeby mieć blisko z paru względów, więc od razu odhaczyłam wszystkie opcje wyjazdowe (tzn krótko myslalam jeszcze nad zagramanicą ale nie pykłoby). pozostaje mi nadzieja że trafię spoko 😀

kasska może chcesz za mnie gdzieś pojechać 😁
madmaddie   Życie to jednak strata jest
12 marca 2018 20:23
Miłka, w języki zawsze warto zainwestować i to wcale nie są bezużyteczne studia. Na temat obcej się nie wypowiem, bo osobiście nie studiuję, ale ja od początku mojego polona słucham, że olaboga nie znajdę pracę, po co mi te studia, zwłaszcza, że żadnych rzeczy typowo z zawodem związanych na razie nie chcę robić: ani ze mnie nauczyciel, ani edytor, ani dziennikarz. Ale nie narzekam, radzę sobie zawodowo całkiem dobrze i mam sporo możliwości. Jestem elastyczna i odnajduję się w różnych obszarach. Ba, wybieram się po magisterce, już zaocznie, na kolejne równie bezużyteczne studia (historia sztuki).
Jestem w dużo lepszej sytuacji, niż część moich znajomych, którzy poszli w wąskie techniczne specjalizacje.
Tak jak Coriolania , humanistyka to nieoczywista ścieżka. Możliwości masz tyle, na ile sobie zapracujesz 🙂
Uwaga, długo będzie, ale może zostanie też dla potomności 😀

Akurat miałam z rok temu spotkanie z tłumaczką pracującą w ambasadzie, a wcześniej w "centrali" w Warszawie, która opowiadała nam, jak ta praca wygląda. Tłumaczyła różne rzeczy - od kartek świątecznych dla lokalnych władz po noty dyplomatyczne, większość z terminem na za parę godzin. Co mnie zaskoczyło, to to, że ta praca często wymagała zostawania wieczorami,  po nocach. Na przykład jeśli niektóre VIPy gdzieś lecą, to dokładną informację o tym, skąd, gdzie, czym, o której itp. można podać dopiero kilka godzin przed odlotem. Jeśli prezydent wylatuje gdzieś rano, to całkiem możliwe, że jakiś tłumacz w środku nocy siedzi i przekłada te szczegóły. Jeśli np. dziecko jakiegoś pracownika albo VIPa podczas wizyty zachorowało, to ta tłumaczka szła z nimi do lekarza i niekoniecznie jej za to płacono, już pomijając, że miała stracony wieczór. Jeśli chodzi o sławę i chwałę, to przy tłumaczeniu pisemnym w placówce jest się prawie niezauważalnym, a przy tłumaczeniu ustnym stara się takim być, tuptać grzecznie metr za ambasadorem. Opowiadała, jak cieszyła się na tłumaczenie na jakichś bankietach itp., a zawsze wychodzi głodna, bo je tylko troszkę zupy po pół łyżki, żeby móc szybko przełknąć i mówić :p

Ambasady, instytucje UE itp. wydają się ciekawymi miejscami do pracy, można też mieć poczucie, że robi się coś ważnego. Najczęściej jednak nie są pierwszą pracą, bo poziom wymaganych umiejętności często przychodzi z doświadczeniem. A jeśli nie uda się tam zaczepić, to praca tłumacza pisemnego zwykle polega albo na tłumaczeniu dla biura, co oznacza duuużo mniejsze stawki, albo na byciu freelancerem, zdobywaniu klientów, pracy bez gwarancji zysku co miesiąc itp. Często można pracować zdalnie, co jest trochę plusem, ale z drugiej strony kontakt z ludźmi może się spokojnie ograniczyć do serii maili "Dzień dobry, mam takie zlecenie", "To będzie dwie stówy "," Ok", "Skończyłem, załączam tekst", to znaczy dopóki nie będziesz musiała sama ścigać klienta, który uchyla się od zapłaty.

Większość zleceń dla tłumaczy pisemnych to umowy, rozliczenia, opisy części zamiennych do kombajnów, wypisy ze szpitali, wytyczne budowlane, opisy produktów do sklepów itp. Opłaca się mieć specjalizację w prawie, medycynie, technice, tekstach naukowych czy biznesowych, bo wtedy możesz kompetentnie przetłumaczyć trudniejszy tekst, czyli za więcej monet, a poza tym teksty z tej samej dziedziny mogą zawierać więcej sformułowań, które już masz zapisane w swoim programie wspomagającym tłumaczenie  😉 Dla niektórych wąsko wyspecjalizowanych tłumaczy praca czasami sprowadza się do klikania entera, żeby zatwierdzić tłumaczenie zaproponowane przez program na podstawie poprzednich. No i bez względu na tematykę praca polega na waleniu w klawisze. W zależności od tego, ile różnorodności i dynamiki oczekujesz, może to być dla Ciebie akceptowalne lub nie.

Tłumaczenia ustne z kolei są dużo bardziej dynamiczne, dają niesamowitego kopa adrenaliny i dużo satysfakcji, jeśli zrobi się je dobrze. Z oczywistych względów trzeba też podróżować na mniejsze lub większe odległości i rozmawiać z ludźmi 😁 no chyba że tłumaczysz w kabinie, hajs też się zgadza. Mało kto ma zdolności, mało kto chce pracować pod taką presją, ale dla mnie na przykład to wręcz wymarzona praca. Stać, gadać do ludzi i czuć ten flow  🏇  💃  😜

Też jestem trochę taką osobą, jak opisujesz, lubię gadać i działać, tylko miałam kontakt z przedmiotami ścisłymi. Nie zanudziłam się jak dotąd, tłumaczenia pisemne też lubię, ale okazało się, że najbardziej wcale nie literackie, tylko właśnie te instrukcje, artykuły z nauk biologiczno-chemicznych, a nawet umowy i testamenty  🤣 Jeśli czułabyś się dobrze, siedząc w pokoju i tłumacząc coś takiego albo tłumacząc ustnie na konferencji raz o sztuce, a raz o rybołówstwie w Bałtyku, to ja ogólnie polecam zawód  😁  Na koniec dodam, że skończenie innych studiów z dziedziny, w której chcesz się specjalizować i potem np. podyplomówki tłumaczeniowej też jest dobrym planem, zwłaszcza dla tłumacza pisemnego. Przebieg kariery zależy również od języka, dobrze jest to chociaż trochę przemyśleć pod względem zapotrzebowania w miejscu, gdzie chciałabyś pracować. No i studia to tak naprawdę nie cel wyboru sam w sobie, dobrze jest je lubić, ale nawet jeśli musiałabyś się ponudzić na kilku zajęciach, to najważniejsze jest, czy będziesz lubić to, co możesz robić potem.

PS madmaddie piona, od jesieni chyba idę na filopolo, przekonana też przez przykład moich znajomych. Jeden uczy w szkole, inny składa książki, inny pracuje w dyplomacji, dwóch robi gry-no masa opcji, nikomu te studia nie zablokowały kariery.
A propos tłumaczen, to pomysl jest fajny, ale ja bym go ugryzla inaczej. Jeden jezyk szeroko znany (angielski, niemiecki,francusji, hiszpanski) w ktorym chcesz szukac zlecen i drugi bardziej egzotyczny na ktory chcesz tłumaczyć - moze byc inny słowiański, i tak sporo osob na zachodzie mysli ze piszemy cyrylica wiec nie beda na starcie podwazac Twoich umiejetnosci w tym jezyku. W ten sposob nie zamykasz sie na polskim malym rynku, a mozesz tlumaczyc np teksty z angielskoego na.ukrainski, polski, rosyjski czy czeski. .
I połączenie dwóch języków, i szukanie zleceń u zagranicznych klientów jest bardzo dobrym pomysłem. Nie trzeba się nawet przeprowadzać, pracę można przecież wykonywać zdalnie. Jest tylko ta kwestia, że generalnie na świecie, zwłaszcza w USA i Wielkiej Brytanii, uznaną praktyką jest tłumaczenie tylko na swój język ojczysty, a nie na obcy. U nas na dzikim wschodzie 🤣 tłumaczy się w obydwie strony, bo po prostu nie ma tylu zagranicznych tłumaczy rozumiejących polski, czeski itp., żeby dali radę obsłużyć cały rynek tekstów wychodzących z tych języków na inne - muszą to robić Polacy, Czesi. Teksty bardzo cierpiące na niezręcznościach językowych, np. marketingowe, i tak są często chociaż sprawdzane przez native'a.

Zagranicze biura mają różne podejścia do tego. Często rozumieją, że nie da się za bardzo inaczej i w sumie jak umiesz z np. angielskiego na polski, to z polskiego na angielski pewnie też  😉 ale gdyby chodziło o tłumaczenie np. z hiszpańskiego na ukraiński, to najprędzej szukaliby Ukraińca - tłumacza hiszpańskiego, potem Hiszpana, który jakimś cudem jest tłumaczem ukraińskiego, a wszystkich pozostałych brali pod uwagę, jeśli nie będzie innego wyjścia. Przy tłumaczeniu pomiędzy dwoma w miarę popularnymi językami to już w ogóle często jest zagranicą pozamiatane, jak się nie jest native'em jednego z nich. Wszytko to są generalne zasady, każda firma i biuro mogą mieć swoje - od "tylko na język ojczysty, nie ma wyjątków", do "no bez przesady, jak zna te dwa języki obce, to dlaczego ma nie tłumaczyć" - ale warto sobie zdawać sprawę, że coś takiego jest, najmocniej w krajach angielskojęzycznych, gdzie nawet uniwersytety nie uczą tłumaczenia na język obcy  🙂
Coriolania, no trzeba dobrze trafic, ale w krajach angieslkojezycznych dotyczy to nie tylko tlumaczen, a w ogóle zatrudniania obcokrajowców. Firmy maja rozne podejście, czesc nie spojrzy nawet na cv nie-anglika.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 marca 2018 10:43
karolina_, to dlaczego wszędzie tylu Hindusów pracuje?
Strzyga, - ale to chyba jako tani support, call-center itd? To zwykle  ludzie z niezłym wykształceniem, chęcią do pracy i niższymi wymaganiami finansowymi.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 marca 2018 11:29
keirashara, nie, nie jako tani support, jako menedżerowie, dyrektorzy. W Stanach, Anglii, Polsce.
Strzyga, - ja się nie spotkałam, ale ja przy informatyce tylko widzę i wszystkich firm nie znam. Korpo są multi-kulti i można różnych ludzi na różnych stanowiskach znaleźć, ale głownie używa się hindusów jako tańszego zaplecza.
Fakt, że mają opinie bardzo dobrych pracowników, więc nic dziwnego, jeśli awansują.
Strzyga - hindusow urodzonych i wychowanych w UK jest faktycznie pełno, zwlaszcza w dziale IT. Ale tych ktorzy przyjechali z Indii jest zdecydowana mniejszość. Anglicy kręcą nosem na polskie/hinduskie/itp studia czy doświadczenie bo jest dla nich nie do zweryfikowania, chyba ze to lokalny oddział międzynarodowego korpo.

Ps. Mojemu CV z poczatkow pracy zawodowej najlepiej posluzylo usuniecie z niego polskiego liceum - potwm w rozmowie mowilam ze przyjechalam do UK na studia, ale dobre wrazenie bylo juz zrobione.
Jak zwykle to wszystko zależy, nawet od branży  😉

Student na zajęciach, zbulwersowany: Ale jak to, to osoba, która skończyła jeden z absolutnie najlepszych uniwersytetów w Polsce, jak Warszawski czy Jagielloński, nie jest w USA i UK uznawana za na tyle wykształconą, żeby napisać artykuł naukowy do dobrego czasopisma z naszej dziedziny?
Profesor *odwraca wzrok* *patrzy w podłogę* *uśmiecha się przepraszająco* No...Tak.

Nie spodziewam się z kolei, żeby to miało duże znaczenie w bardziej praktycznych branżach, zwłaszcza jeśli już jesteś zarąbisty w tym, co robisz. Hindusi są największą grupą dostającą pozwolenia na pracę w UK jako wysoko wykwalifikowani. A tłumaczy właśnie wręcz TRZEBA zatrudniać zagranicznych lub zagranicznego pochodzenia, jeśli biuro chce trzymać się ichnich zasad i jednocześnie cokolwiek przetłumaczyć nie na angielski  😉 Fakt, że w UK często odnoszą się z pewną nieufnością do edukacji czy kwalifikacji zdobytych gdzieś indziej, zdarzają się też rasiści, dla niektórych atmosfera może być nieciekawa, ale żeby z tego powodu nie dostać pracy, to trzeba chyba dość nieszczęśliwie trafić.
No ta niechec do zagranicznych studiow/doswiadczenia dotyka najbardziej ludzi na starcie kariery, gdzie jest wielu absolwentów a mniej stanowisk wiec pracodawcy marudza.  Myślę ze doswiadczony specjalista może napisac na linked in ze do liceum chodzil do Hogwartu a i tak go przyjma ;-)

A co do artykułów, to zalezy od branzy, w tej medycznej to jakosc badania, tematyka na czasie i ... pozytywne wyniki (niestety) sprzyjaja publikacji w najlepszych czasopismach. Z tym, ze dobre badania duzo kosztuja, wiec w krajach rozwijających sie jest ich mniej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
13 marca 2018 13:53
karolina_, ja się spotkałam. Ba, z południowej Afryki, honkongu, Singapuru, Rosji.
Strzyga - ale mowisz o osobach z międzynarodowym doświadczeniem tak? Czy serio znasz kogos kto pracowal w czysto hinduskiej, lokalnej firmie, nawet średniej lub duzej (typu np. polska Emperia Holding albo Oceanic) i zostal z marszu dyrektorem w korpo lub w podobnej duzej firmie w UK/ US? Bo ja nie znam takich przypadków
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 marca 2018 14:37
Student na zajęciach, zbulwersowany: Ale jak to, to osoba, która skończyła jeden z absolutnie najlepszych uniwersytetów w Polsce, jak Warszawski czy Jagielloński, nie jest w USA i UK uznawana za na tyle wykształconą, żeby napisać artykuł naukowy do dobrego czasopisma z naszej dziedziny?
Profesor *odwraca wzrok* *patrzy w podłogę* *uśmiecha się przepraszająco* No...Tak.


Jak myślisz, czy to wynika z narodowości czy z poziomu kształcenia w tym kraju? Ja się nie dziwię, że profesor patrzy przepraszająco, i to nie ma absolutnie nic wspólnego z narodowością. Jeśli ktoś jest ciekawy - to zachęcam do prześledzenia sposobu zdobywania dorobku naukowego i ubiegania się o stopnie naukowe w Polsce, USA i innych krajach.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się