Hej Wyspowicze! Jak tam nastroje po referendum? Myslicie, ze cos sie rzeczywiscie zmieni dla tych, ktorzy nie maja jeszcze pobytu stalego?
Noo, nastrój nie najlepszy, biorąc pod uwagę nagły wysyp historii w mediach/social media o Anglikach krzyczących "fuck off back to your country" na obcych sobie ludzi, karteczki "go home Polish vermin" zostawiane przy drzwiach, itd. (żeby nie było, ten wysyp nie dotyczy tylko Polaków/ludzi ze wschodniej Europy, ale również ludzi z Azji i ogólnie wszystkich obcokrajowców).
Aż mój boss kazał traktować
hate crime jako priorityNiestety wygląda na to, że większość zwykłych, typowych nicniewiedzących Anglików zagłosowała za wyjściem z powodu... imigracji. :/
Byłam w szoku jak rano zobaczyłam wyniki, bo byłam święcie przekonana, że za zostaniem będzie spokojnie ponad 50%. No ale, jak zwykle - wyprano ludziom mózgi I guess.
Tak jak pisałam w poprzednim wątku, większość moich znajomych, tj. młodych ludzi, jest doszczętnie zrozpaczona, bo chcieli w Unii zostać, chcieli wolności podróży, pracy, kraju przebywania, studiowania, pracy naukowej, itd. Bardzo im współczuję, ale jednocześnie się cieszę, że nawet jeśli to się stanie, to mnie to nie będzie dotyczyć, ja dalej będę miała swoje polskie obywatelstwo i wolność poruszania się.
Czy coś się zmieni?
Po pierwsze, na razie nie wiadomo, czy UK faktycznie wyjdzie z Unii. Cameron umył rączki i powiedział, że ruszenie z procesem będzie w gestii jego następcy. Czy ktokolwiek odważy się to faktycznie zrobić, wziąć na siebie tak wielką odpowiedzialność za coś, co może okazać się paskudną katastrofą?
Po drugie, wyniki referendum nie są wiążące i decyzja wciąż musi przejść przez parlament, który może się nie zgodzić...
Po trzecie, wiele typowych nicniewiedzących Anglików dopiero się zczaiło, na co się zdecydowali i wiele by chyba chciało cofnąć swój głos... jestem święcie przekonana, że gdyby zrobić teraz, w tym momencie, drugie referendum, wyniki byłyby odwrotne, i to dość mocno.
Po trzecie, ten wynik zaczyna robić prawdziwy burdel w słowie "Zjednoczone" jeśli o Królestwo chodzi. Szkocja będzie najprawdopodobniej walczyła o drugie referendum niezależności (i tym razem są spore szanse, że wygrałby głos za niezależnością, bo w pierwszym wiele ludzi zagłosowało za zostaniem w UK dlatego, że chcieli dalej być w Unii), są szanse że szkocki parlament może zablokować decyzję westminsterskiego parlamentu, Irlandia zaczyna coś burczeć o zjednoczeniu Północnej z Irlandią jako krajem...
Póki co, Niemcy, Francja i Włochy odmówiły jakichkolwiek nieformalnych negocjacji i powiedziały, że albo UK zaczyna proces formalnie, albo niech spada na drzewo. Czyli UK nie może (tak jak pewnie chcieli od początku, zresztą) używać Brexitu jako szantażu i tupania nóżką, żeby dostać to co chcą, tylko albo niech spada z UE, albo niech się zamknie i wróci do szeregu.
Co do pobytu stałego - ja się w ogóle nie martwię. Nie ma możliwości, żeby wykopali stąd ludzi, którzy już tu są, pracują i mają życie. Nie ma szans. IMHO wszystkim takim osobom z automatu przyznaliby prawo do pobytu i pracy, i regulowane byłyby osoby dopiero przyjeżdżające.
W każdym razie nie lecę w panice załatwiać obywatelstwa, jestem bardzo spokojna o to 😉
Planuję wyjazd za granicę i rozważam UK. Ale czytając o nastawieniu brytyjczyków do Polaków i o tym się dzieje po referendum, nie wiem czy to dobry wybór. Może ktoś, kto mieszka w Wielkiej Brytanii wypowiedzieć się na temat tego czy Polacy są tam naprawdę tak bardzo niemile widziani?
wiorek, poczytaj przeszłe moje i ikariny wypowiedzi w tym, może jeszcze w kilku innych wątkach, dyskutowałyśmy o tym kilka razy i nie ma sensu powtarzać, nic się nie zmieniło. Większość Anglików jest dla "obcych" miła i na codzień nie ma problemu. Ale IMHO wiele z nich w środku ukrywa wiele niechęci do imigrantów, tylko trzymają mordy w kuble bo wiedzą, że to nie jest akceptowalne. Ale wystarczy nagła zmiana nastroju jak Brexit, ludzie nagle nabierają jaj i zaczynają śmiało pluć jadem normalnie kisnącym w środku, bo im się wydaje "że teraz można", vide wysyp tych historii teraz.
W każdym razie jestem tu już 9 lat, w połowie się tu wychowałam, w żadnym razie nie kisnę w polskim środowisku, jestem mega zintegrowana, mam angielską pracę i prowadzę angielski styl życia, a jednak jak od początku czułam, że "nigdy nie będę jedną z nich", tak dalej czuję. Tzn. że takie jest ich nastawienie, że DLA NICH nigdy nie będę jedną z nich.