Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

KaNie, i to działa?  Da się sprzedać? Tzn pewnie się da, skoro tak rynek działa. U nas to nie do pomyślenia. Pewnie też dlatego, że takie meble do kuchni to kaaawał kasy. No i sprzęt też. U nas dopóki nie kupiłam zmywarki to nie mogłam mieszkania wynająć bo każdy narzekał, ze nie ma.
Mieszkam od 3 lat w Niemczech i nigdy nie mialam problemu z tego powodu, ze jestem z Polski. Z wynajmem mieszkania tez nie bylo problemu, nikt mnie nigdy nie pytalam skad pochodze. I kazde mieszkanie ktore ogladalam mialo kuchnie w zabudowie ale zadnych innych mebli nie bylo. Ale to oczywiscie wszystko zalezy. Chce przez to tylko powiedziec,  ze tu gdzie mieszkam  (Stuttgart ) nigdy mnie nic zlego i przykrego nie spotkalo z powodu mojego pochodzenia a mam bardzo duzo do czynienia z roznymi ludzmi.
KaNie Jestes w MEklenburgi jakby co 😉 I faktycznie sa to byle Niemcy Wschodnie, wiec stad mozesz natrafiac na trudnosci.  Mieszkamy w Niemczech od prawie 8 lat i oboje biegle znalismy niemiecki przed przyjazdem z racji studiow. Niemniej jednak brakowalo nam sensownego rozeznania w terenie itd. Temat uchodzcow jest naprawde nowy i newralgiczny. Mam sporo polskich znajomych w roznych zakatkach Niemiec i jakos nie specjalnie sie ktos uskarzal. Przykro mi naprawde, ze tak na was trafilo 🙁 Mysle, ze to wypadkowa obecnej sytuacji polityczno-spolecznej zwiazanej z -jak wspomnialas- uchodzcami i wlasnie braku waszej znajomosci jezyka. Raz sie trafi na fajnych ludzi, a raz na mniej fajnych. Zreszta jak wszedzie. Nawet nie chce myslec, na jaki opor trafilby Niemiec chcacy w podobnych okolicznosciach jak wy osiedlic sie w Polsce  🤣

solusiek Stuttgart ma duza rotacje na rynku nieruchomosci, wiec nie dziwia mnie kuchnie. To chyba zalezy od miasta. My w obu przypadkach musielismy sobie takowa sprawic- pierwsze mieszkanie bylo mini klitka z malenkim aneksem, a obecne jest takie "normalne" i kuchnie przywiezlismy sobie najtansza z BRW z Polski.

Jeszcze nawiazujac do mentalnosci, podzialow itd. 2 miesiace temu kupilismy dzialke budowlana tutaj na miejscu. W czasach, kiedy w okolicy nie ma NIC, nic nowego nie jest planowane, a ceny sa z kosmosu (nie porownujac z Monachium). Kupilismy od pary rodowitych Niemcow z dziada pradziada mieszkajacych w naszej wiosce i majacych swoje wyobrazenia na temat kolejnych wlascicieli ich ojcowizny. W kolejce bylo naprawde z kilkadziesiat osob. No i my- oboje z polskimi paszportamii z malym dzieckiem. Nie dosc, ze ludzie wybrali wlasnie nas, to jeszcze utargowalismy cene do przyzwoitego poziomu. W procesie pomagali nam sasiedzi- rodowici Niemcy, ktorzy bardzo chcieli miec nas za sasiadow juz "na zawsze" i nagabywali w/w dziadkow. Spotkalo nas mnostwo zyczliwosci z kazdej strony!
Dziewczyny, mysle, ze brak problemow wynika z waszej bieglosci jezyka i zawodowej pozycji - wierze, ze w sytuacji kiedy srednio (a slabo juz w ogole) sie ktos jezykiem posluguje i  wyjdzie jeszcze, ze prace ma taka se, to jest pewnie ciezko.

Z ta dzialka Pandurska tez bylo jakies ale przeciez, wsparcie ze strony znajomych Niemcow ostatecznie bardzo sie przydalo, nie wiadomo czy bez tego byscie kupili.

Ogolnie nie ma co czarowac, ze na emigracji jest tylko pieknie i przyjemnie, jest normalnie z doliczeniem problemow narodosciowych bo takie sa i nie ma co ukrywac ze nie.

edit: Amnestria a Kanada? 🙂
nerechta Owszem bylo "ale", ALe kto sie za nami wstawil? Niemcy wlasnie, takze wiesz  😎 🙂
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
05 lipca 2016 15:40
A jest tu ktoś mieszkający w USA?  Albo orientujący się w sprawach wizowych? 🙂
Dla mnie Niemcy sa strasznie dwulicowi  😁 Z jednej strony usmiechają się do ciebie, a za chwile dzownia po policję hahah
Averis   Czarny charakter
05 lipca 2016 18:51
Naboo, nie ukrywam, zę na Ciebie liczyłam :kwiatek: Dziękuję! Czy możesz mi polecić jakiś portal/ aplikację do nauki? Umiem już zapytać o imię, przedstawić się i powiedzieć "tak" i "nie", ale to raczej mało 😉)
smarcik ElaPe stacjonuje obecnie w USA.
anil22 Zgadzam sie, choc to dotyczy glownie pewnych regionow w DE. Podobno im dalej na polnoc, tym gorzej. Serio, pracowalam w okolicach Bremen i tak konfliktowych (choc wysoko wyksztalconych) ludzi w zyciu nie spotkalam.  A z tym dzwonieniem, to wiesz, ze to sie udziela?😀 Mamy takiego mlodego sasiada, ktory robi imprezy latem, jak nie ma rodzicow. Dach nam sie trzesie od muzyki! Wiesz, ile razy mialam ochote zadzwonic na policje, jak dzialo sie to o 2-3 w nocy co tydzien  🙇  Mimo to mowie gosciowi "czesc" i sie usmiecham..
oj ja jestem cieta na halasowaczy i zawsze robie najazd na chate - do tej pory wystarczalo ale w razie wu bym dzwonila na policje bez oporow  😀iabeł:
Jakbyś trafiła mieszkam w Oldenburgu na północy  😎
Z czasem przychodzi tak, że czlowiekowi zalezy żeby się wyspać, a tu impreza...czasem samemu trzeba zadzwonic.
Jeszcze mam takie spostrzeżenie odnosnie zakupów, te zyczliwości przy kasie...miłego dnia, do zobaczenia i takie tam wzajemne wazeliny, Niemiec odchodzi od kasy i tuz za rogiem weryfikuje zgodnośc paragonu z zawartoscia wózka  😁
widzę, że przewinął się tutaj temat dot. rasizmu... jako, że my średnio po franusku mówimy, to we Francji jest nam ciężko. Wiadomo, francuz nie gęś i swój język ma.. patrzą na nas zawsze nieprzychylnie, ale jak tylko mówimy gdzie pracuje mój P. to by czerwony dywan rozwinęli gdyby mogli i nawet angielskie słowa sobie przypominają 😉 choć staram się omijać temat skąd jestem, bo ludzie reagują różnie- jedni wymieniają słowa jakie znają po polsku, a inni na ulicy już tylko dzień dobry mówią ehh

w listopadzie minie mi rok jak tu jestem, ciągle bez pracy... mam coraz większe doły i dwa stany depresyjne za sobą... bez języka to ni huhu, choć wszyscy mnie chwalą, że mówię coraz lepiej, a francuzi się cieszą, że próbuję, to mega się wstydzę porozumiewać z kimkolwiek i mam blokadę...  😕 😕
Kaktus Tak to jest znam ten temat, siedziałam 3 miechy bez pracy, teraz jakąś tam mam...ale taką właśnie bez wiekszej znajomości języka. Nikt u mnie w pracy nie mówi po ang, jest jeden polak. Zapisałam sie na kurs jezykowy w tutejszej szkole jezykowej, bo niestety zdałam sobie sprawe, że póki nie bede biegle mowic po niemiecku to będe miała gówniana prace, bede sie bala gdziekolwiek wyjsc , pogadać, zaprosisc znajomych z pracy na grila czy wyjsc z nimi na piwo..taka prawda. Jeśli wiążesz swoją przyszlość z tym krajem to radzę Ci zacznij się uczyc języka. Sam pobyt na pewno Ci dużo da i mimo wszystko czegoś się tam nauczysz. Ale warto się wesprzeć jakąś książką czy słownikiem.  :kwiatek:
A wracajac do Niemców to u mnie ludzie z mojej pracy Niemcy mówią tylko po niemiecku, Rosjanie mówią w  jezykach, a nasza dwójka "Polusów " ja i mój znajomy mówimy trzema językami 😎
Także niech sobie wsadzą gdzieś te swoje wywody o polaczkach cebulaczkach.
anil mam zajęcia z francuskiego, indywidualnie. No prawie indywidualnie, bo z hiszpanką na moim poziomie, ale ona już pracuje od dawna i to mnie wkurza 🙁 2 lub 3 razy w tygodniu, choć mogłabym więcej ale nie chcę. Teraz nie miałam od miesiąca, bo byliśmy na urlopie i chciałam od tego odpocząć. Ehh jest coraz gorzej 🙁
Na wszystko jednak potrzeba czasu.. Ja wiem ze dol coraz większy, coraz mniej chęci. Ale znam ludzi , którzy tylko uczyli się od innych słuchając i rozmawiając. Ale to zajmuje jakies 10 lat. Nie ma tez co szaleć ja bym nie poszła na kurs 5 razy w tyg po 2-3 godz bo bym rzygala tym językiem  😁 Z umiarem bo się zrazisz.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
06 lipca 2016 21:17
anil22, goethe akurat robi niemiecki 5x w tyg 4h, bardzo dobra opcja na rozgadanie się =)
anil22 Toz opcja codziennie po kilka godzin jest najefektywniejsza wlasnie! Przed studiami w DE musialam zrobic taki jezykowy college dla obcokrajowcow przez caly semestr. Po tygodniu snilam juz po niemiecku! Bylo rewelacyjnie i mega ciezko zarazem. Po tych wszystkich moich latach z niemieckim najwieksza weryfikacje mialam podczas porodu- nawet klelam po niemiecku przy skurczach  i ogolnie jakos polskiego zapomnialam 😉) Polecam Ci jednak uczenie sie podczas kursow, bo...bedziesz tez pisac! Jak chcesz pracowac, to jest to bardzo, bardzo wazne. Nie da ci tego nauka ze sluchu, a i Niemcy mowia niepoprawnie, potocznie itd. A Oldenburga ci wspolczuje- bylam pomiedzy Bremen i Oldenburgiem. Do tej pory wspominam z ciarkami na plecach :/
Graba.   je ne sais pas
06 lipca 2016 21:46
Kaktus, łap byka za rogi i weź lekcje najczęściej jak możesz! zwłaszcza, że w domu nie rozmawiasz po francusku. Ja jestem rok tutaj, ale nie mam nikogo z Polski wokół, więc musiałam się nauczyć, żeby w ogole mieć do kogo otworzyć buzię. Masz szczęście kursu, bo ja tylko ze słuchu i juz zauważam, ze brakuje mi szkolnej gramatyki. Serio, 2-3 razy w tygodniu to malutko, jeśli nie masz stycznosci z jezykiem przez 100% Twojego czasu. Do tego poleciłabym Ci wyjsc do ludzi, żeby się rozgadać. jakieś meetingi czy choćby kurs szydełkowania :P
Ja wiem, ze to najlepsza metoda. Ale ja po prostu nie chce aż tyle godzin. Mi wystarcza te 6 w tyg, które zaczynam od wrzesnia. Ja mając dola na pewno nie dolozylabym sobie kolejnego wymagania, ale to mowie o moich odczuciach.
anil ja mam dokladnie te same odczucia co Ty... Pierwszy miesiąc nauki, jeszcze w Polsce, miałam 5 razy w tyg po 3h zajęcia. Owszem, złapałam porządne zasady, ale każdego dnia już po 2h nie kontaktowałam.. Aktualnie nie planuje kursu do końca lipca, po prostu nie dam rady.. Na pewno z francuskim byłoby mi łatwiej gdyby mój chłop chociaż słowo umiał powiedzieć... A tak to ani francuskich znajomych zaprosić ani nic. Jak już to gadamy po angielsku.
W marcu udało mi się pracować tydzień na sesji foto Fouganzy i naprawdę dużo mi to dało, osłuchałam się, choć średnio chcieli ze mną gadać, bo wiadomo, dużo nie rozumiałam i trzeba bylo powtarzać mi po 3 razy.
Jeszcze co do samego kursu- nie potrafię uczyć się języka, jeżeli nie da się tego przetłumaczyć na PL... Wkurzam się, bo hiszpanka szybko łapie, a ja mam z tym spore problemy. Ostatnio czuje, że stanęłam w miejscu i nic już mi nie wchodzi do głowy, a na początku szłam jak burza i wszyscy wróżyli, że 3 miesiące i będę mówić już płynnie.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
07 lipca 2016 08:57
Kaktus, poszukaj moze w takim razie kogos, kto jest z polski i mowi po francusku. Na pewno jest tam conajmniej jedna osoba. Przeszperaj coachsurfing, pewnie sa jakieś grupy na fejsie.
Strzyga mam tu koleżankę polkę, która ma faceta francuza, ale jakoś się wstydzę. Z nią to po francusku piszę smsy, ale gadamy po polsku, a z nim... po angielsku. Nie mogę się przełamać, ale w sobotę jest u nas kolacja, to może po 2 piwach się otworzę 😉

ps. Jakby mnie ktoś zapytał czego się wstydzę, to tak naprawdę nie wiem i sama siebie nie rozumiem. Oni naprawdę szczerze się cieszą jak ktoś stara się mówić po francusku.
Mam tak samo jak ty 😁 wstydze się mówić moim koślawym niemieckim. Albo dobrze, albo wcale.
Chociaż ostatnio usłyszałąm, że dobrze już mówię i wszyscy takie WOW, tylko że ja już wstawiona byłam i mi było wszytsko jedno hhahah
Nie namawiam do picia, ale wiesz  😂
Co do nauki niemieckiego każdy musi znleźc sobie jakąś metodę, moj M ogląda filmiki na YT. Ludzie tam prowadzą lekcje i zajęcia.
Kaktus mi najwiecej w nauce duńskiego pomogło, jak dostałam praktyki w duńskiej firmie. Wymogiem było, że będę rozmawiać po duńsku. Codziennie- 8h 5 razy w tygodniu. Po 5 miesiącach z poziomu "mam na imie" doszłam do płynnych konwersacji. Także może poszukaj jakiegoś wolontariatu, bezpłatnych praktyk?
Ja po prostu mówilam i miałam w dupie, czy mówie/pisze poprawnie czy nie. Gdzieś trzeba zacząć, a jak nie zaczniesz gadac, to nigdy sie nie nauczysz.. .
ale przyznaje! jest cięzko... 😵
Lotnaa   I'm lovin it! :)
07 lipca 2016 18:04
Mój niemiecki ruszył dopiero na kursie językowym - 4x w tyg po 3h. Wcześniej, ile sama bym nie siedziała, nie szło za cholerę. Język to jednak konwersacje, przede wszystkim. Pamiętam, jak wracałam do domu po 21, zaorana, i niemieckie zdania same budowały mi się w głowie.
A teraz siedzę w domu i totalnie się uwsteczniam, nie używam języka niemal w ogóle 🙁 Nie wiem, kiedy uda mi się wrócić na jakiś kurs.

A francuskiego współczuję. Ja poległam zanim wystartowałam.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
08 lipca 2016 06:05
Lotnaa ale teraz masz możliwości 100! Rückbildung, Krabbelgruppe, Babyschwimmen... Etc. Tam możesz poznać ludzi i duzo sie nagadać 🙂
no wlasnie, tez chcialam zasugerowac cos dzieciowego, Pandurska chodzila na fajne spotkania, tez na pewno macie cos w okolicy! Poszukaj! Hania tez bedzie zadowolona z kontaktu z innymi dziecmi 🙂

kaktus a Twoj facet czym sie zajmuje, ze tez nie mowi po francusku? Wchodzi w ogole w gre wyprowadzka do innego kraju czy powrot do Pl? "Widac", ze jest Ci ciezko i nie potrafisz za bardzo sie przystosowac - moze nie warto sie meczyc?
Ja mimo znajomosci jezyka czulam sie w Irl fatalnie i po 4 latach postanowilam wrocic, nawet kosztem zostawienia tam meza. On czul sie tam jak w domu, zostal jeszcze niecaly rok, bal sie bardzo powrotu i potrzebowal czasu na oswojenie sie i decyzje czy chce wracac. Wrocil i mamy sie dobrze w Pl 🙂 Pomyslcie, w koncu jest was dwoje a zycie za krotkie.
Nerechta mój P. jest szkoleniowcem w międzynarodowym centrum szkoleń Decathlon, prowadzi szkolenia po angielsku w innych krajach dla Decathlonu. Nie ma czasu na naukę fr, tutaj rozmawiają z nim po angielsku. Nie chce wracać, bo póki co nie widze przyszłości w PL, tutaj jednak pieniądze inne... chcę się nauczyć języka, bo zawsze to jest jakaś alternatywa w szukaniu pracy, jeszcze jak za to płacą? mam chyba teraz ten ciężki moment... W PL upały, a my cały rok angielska pogoda... 🙁

Lotnaa ja jako dzieciak nienawidziłam francuskiego na tyle, że zmieniłam dobre liceum na... Dużo gorsze, byle uczyć się hiszpańskiego, a nie francuskiego. Także tego... 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
08 lipca 2016 10:50
Kaktus, a nie mozesz wrócić sama na jakiś czas? Choćby na miesiąc? Złapać oddech, przewietrzyć głowę?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się