Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Florcik, dasz rady z językiem, nie martwiłam sie by o to.
Ja z swojego doświadczenia tylko powiem (mialam 12 lat jak wyjechałam pierwszy raz sama do Anglii i potem wielokrotnie mieszkałam w rodzinach zastępczych w kilku krajach). W rodzinie szybciej sie uczysz języka, ale bezpieczniej jest mieszkac w akademiku, albo czymś podobnym gdzie są mlodzi ludzie w twoim wieku, ze względu na roznice kulturowe. Mozesz trafic na super rodzine i będzie ci jak druga własną, a mozesz przejść taki koszmar ze odbije sie to na tobie na dlugo.  Zawsze dowiedz sie czy jest możliwość zmiany rodziny, jak dlugo trzeba czekac i nie zwlekaj z decyzja za długo. Jesli cos nie będzie ci pasowało, nie wmawiaj sobie ze to z tobą jest cos nie tak, trzeba umieć sie dostosowywać ale nie kosztem własnego zdrowia.
Arimona, o matko, mam nadzieję, że nic poważnego ci się nie stało 🤔

Ja to zawsze radzę wszystkim miec w kieszeni numer do ambasady, tak na wszelki wypadek, jakby coś się działo takiego tragicznego. Oczywiście, prawdopodobieństwo jest niewielkie, ale zawsze jednak...
Florcik, rodzina mojego meza brala udzial w programie wymiany studenckiej, ale to bylo sto lat temu, bo on stary dziadu jest 😉 Za jego czasow rodziny goszczace przechodzily proces rekrutacji (interviews, background checks). W jego przypadku organizacja nadzorujaca bylo AFS (American Field Service).

Moj maz mowi, ze jesli nie porozumiewasz sie plynnie po angielsku moze byc Ci w szkole ciezko. Za czasow mojego meza celem wymiany studenckiej bylo zdobycie doswiadczenia w innym kraju, a nie nauka jezyka. Program zakladal, ze juz umiesz, ale moze cos sie zmienilo. Jesli chodzi o college, to z doswiadczenia Ci powiem, ze taryfy ulgowej dla non-native speakers nie ma. Ale moze w szkolach srednich jest innaczej.
Smutnych przezyje, ale tych z piwskiem co do mnie i dzieci potrafia sie czepic to..#%*#*# ciezko mi sie jest dostosowac. Np znalesc gdzie sa reklamowki lub gdzie odlozyc wozek i juz slysze, ze im sie spieszy.... Ehh kultura
Nikt mnie na szczęście nie katował fizycznie, i ogólnie w całości wiele mnie to nauczyło i dużo fajnych ludzi poznalam przez to cale pomieszkiwanie tu i tam.  Ale niektóre rodziny nie zdaja sobie sprawę ze biora zupelnie obca osobę do siebie do domu, do tego zupelnie z innymi przyzwyczajeniami i potrafia niszczyć psychicznie, tak ze sie to potem odbija na zdrowiu. Czasem biorą dzieci na wymiane za to ze zwalniają ich z podatku, czasem z ciekawości jak to mieć własne dziecko, czasem rzeczywiście to są po prostu bardzo otwarci ludzie.
Wypisuję tu takie czarne scenariusze tez, na co byc gotowym w razie co i jak działać, zeby nie powtórzyć juz przerobionych błędów. Ja sie parę razy nie przyznałam ze mi jest źle bo myslalam ze zmiana rodziny oznacza poddanie sie, a to nie prawda.
bardzo, bardzo pięknie dziękuję za odpowiedzi :kwiatek:, oczywiście liczę na kolejne, jeśli ktoś ma jakieś doświadczenia.  😁 Co do rozmów z amerykanami, to mam kontakt z koszykarzami amerykańskimi, spotkałam się z nimi kilka razy itp. i bardzo dobrze mi się z nimi gadało, szczerze to chyba wolę ich akcent niż brytyjski. 🙂 A jak z testami w szkole? Jak z poziomem nauczania?
Arimona, dziekuje bardzo za tę informację. :kwiatek:
Arimona, wiem, o co ci chodzi - mieszkałam w tym samym domu z moją szefową. Co prawda, miałam swój własny pokój, a w nim swoje własne sprawy, ale kolacje często jedliśmy razem. Nie zrozumcie mnie źle, kobita starała się opiekowac mną na swój sposób (bo ciutkę ekscentryczna była), ale czasami był we mnie taki smutek, że ktoś mnie nierozumie i NIE CHCE zrozumiec. Że nie zdaje sobie sprawy, że ja robię coś w zupełnie inny sposób nie dlatego, że to jest dziwaczne i głupie, ale dlatego, że w innych warunkach, tych, co np. ja dorastałam, to ma sens 😉 Nie wiem, czy dobrze to ujęłam 😉 Czasami mówiłam im o czymś, a oni w swojej wyobraźni kreowali zupełnie inny obraz, niż miałam na celu im przekazac i potem działy się dziwne nieporozumienia, musiałam się długo tłumaczyc, wyjaśniac.
No i to patrzenie z góry, zadawanie pytań "czy w Polsce macie beton", też to nie nastawiało pozytywnie.
A najlepsze było, jak rodzice się rozwodzili i mi było okropnie z tego powodu przykro -jakie ja wtedy pocieszenie dostałam "nieeee martw się, ja się rozwodziłam 3 razy, to nie jest taka tragedia" 🤣. Mówię wam, tak to mnie wtedy podbudowało, że hej.

kamkaz, serio w USA takich ludzi nie ma? W UK parę razy zdarzyło mi się trafic na takich chamów - co prawda baaardzo rzadko, ale jednak.
Dla mnie rozmowa z amerykanami to droga przez mękę, jakby nie po angielsku mówili  😁

przez 3,5 roku bylam odpowiedzialna za daily kontakt z amerykanami, anglikami i australijczykami. O ile do wszystkich akcentów sie po jakims czasie przyzwyczailam (chociaz na poczatku panikowalam zarówno przy USA jak i UK) tak do konca bylam zatrwozona niedbaloscia ich slowa pisanego w oficjalnych mailach... Ilez ja czasu nieraz tracilam na rozszyfrowanie ich kaligrafi, o matko 😀 brak znakow interpunkcyjnych, skróty, masa jezyka potocznego... No ale byla to niezla szkola jezykowa 😉

edit. "moi" Amerykanie byli z okolic Detroit, MI - Kamkaz, widze, ze Twoje rejony 😀
Florcik, duzo zalezy od szkoly. Postaram sie napisac wiecej, jak wroce...no wlasnie...ze szkoly. Pracuje w podstawowce 😉
Florcik, jeśli chciałabyś jechać jeszcze w liceum, ale wracać do Polski i tu zdawać maturę, to poważnie bym się zastanowiła i przestudiowała jak wygląda system kształcenia w szkole, do której miałabym chodzić. Mój kuzyn, bardzo dobry i ambitny uczeń, w podstawówce laureat iluśtam przedmiotów, w gimnazjum mimo tego, że mało w szkole bywał, bo kursował między szkołą polską a amerykańską też, w tym oczywiście z angielskiego, do liceum prawie całkiem przeniósł się do Stanów (jego tata pracuje w ambasadzie). Tam chodził do szkoły, właściwie prawie od początku 1 klasy do końca drugiej, czy tam na pierwsze miesiące trzeciej wrócił. I mimo swoich naprawdę wysokich zdolności i zawzięcia, kiedy wrócił to matury nie zdał... Przez inny system kształcenia właśnie. Siedział i nadrabiał zaległości z polskimi nauczycielami, poszedł na poprawkę i już bez żadnych problemów mu wyszło, ale jednak... Warto się zastanowić jak to rozegrać, żeby później się nie nadenerwować i nie tracić życia na nadrabianie itp.

Ja na wymiany jeździłam jedynie takie króciutkie, od tygodnia do 3 tygodni (Niemcy/Belgia/Szwecja), od 6 klasy podstawówki do 3 gimnazjum, czasem 2 razy w roku szkolnym, bez chodzenia normalnie na lekcje, jedynie mieliśmy zajęcia z danych przedmiotów z tamtejszymi nauczycielami, a w tym jakieś wyjazdy i wykłady kierunkowe (różna tematyka, za każdym razem inna, od tematów historycznych, przez rolnicze, o elektrowniach wiatrowych, po produkcję pociągów ICE i turystykę-to na promach sieci TT-Line oraz ekonomię i politykę w siedzibie Europarlamentu 😀 ). Jechaliśmy grupkami 6-9 osób, z nami nauczyciel, każdy mieszkał u swojej rodziny oddzielnie. Plus taki, że wszystko opierało się na współpracy z kilkoma niemieckimi szkołami, więc rodziny były z tych szkół-mieszkaliśmy u rówieśników zazwyczaj. Ciekawe doświadczenie, można było się otworzyć i dokształcić jeśli chodzi o język, nawiązać sobie znajomości, które w sumie do dziś trwają. Ale jeśli chodzi o taki wyjazd na dużo dłuższy czas, gdzie miałabym zmieniać szkołę w trakcie okresu kształcenia, to raczej bym się nie zdecydowała. Tylko, właśnie, Florcik, bo dalej nie wiem, czy Ty chcesz tam jeszcze w trakcie liceum jechać, czy na studia, a tak się rozpisałam 😂 😁
Florcik,
nie ma za co🙂 Będzie fajnie!akurat w stanach bylam króciutko, ale parę koleżanek ze szkoly wyjechali tam na studia i nie wracaja, bardzo dobrze sie tam odnajdują.
ikarina
No dokładnie cos w ten desen!
Arimona, bardzo mnie podniosłaś na duchu i zmotywowałaś.  :kwiatek: :kwiatek:
maiiaF, wyjechałabym  teraz w sierpniu i jeśli by wszystko szło po mojej myśli- została, nie mam po co wracać do Polski. Sytuacja jest dosyć poważna, bo tata mieszka w Szwajcarii i chce nas(ja, mama, brat) ściągnąć do siebie, brat akurat kończy podstawówkę, więc gimnazjum by już tam zaczął. Ja się absolutnie nie zgadzam na szwajcarię, totalnie nie moja bajka, nie mój klimat, nie mój język, niemieckiego się nie uczę, nie lubię( w szkole mam hiszpański), a co dopiero nauka szwajcarskiego. Ale to nie jest problem, tak jak mówiłam, są zdecydowanie za moim wyjazdem do usa.
Dziewczyny, tak z ciekawości, jak było z waszym językiem w momencie wyjazdu na "obczyznę" 🙂?
Florcik, jeśli nie chcesz wracać, planujesz zostać tam po liceum, być może na stałe, to jasne. Jeśli tylko przypadek miałby sprawić, że miałabyś wrócić. Co innego, tak jak mój kuzyn jeszcze tu wracał itd., to było kiepskie rozwiązanie. Wiadomo, za granicą większe możliwości, lepsza przyszłość. Ja bym nie pojechała, bo u mnie to na odwrót niż u Ciebie-raczej USA to nie moja bajka, do Szwajcarii już chętniej 😁 A o język się nie martw, nie ma szwajcarskiego 😁 Gdybym mogła pojechać uczyć się gdzieś, gdzie chciałabym zostać na stałe, to walczyłabym o to. Szybciej obędziesz się z językiem, ludźmi, kulturą, miejscami, komunikacją, zdobędziesz jakieś doświadczenie, szybciej złapiesz dobrą pracę, potem tylko się cieszyć i rozwijać 😉
Florcik, jak można nie lubic Szwajcarii 🤣 Ja byłam nią oczarowana. I poziom szkół mają dużo lepszy, niż w USA. Fajne stajnie tam są i fajne tereny, przepiękne krajobrazy. No i szwajcarski - nie istnieje, jest albo niemiecki, albo francuski, albo włoski, zależy w którym rejonie twój tata mieszka 😉
Ikarina, mówisz, ze tam tak fajnie? Musze sie koniecznie wiec przejechac, wszak mam teraz blizej 😀 (wloski znam, niemieckiego sie ucze... szkoda, ze to nie takie latwe, zamieszkac tam 😉)
wendetta, byłam 2 razy - zwiedziłam Alpy, Bazyleę, Szafuzę, Pfaffikon, okolice Jeziora Bodeńskiego i Zurich - strasznie mi się tam podobało 😀 Ale ja człowiek gór jestem, więc wiesz 😉 Oprócz krajobrazów podobała mi się fantastyczna archiektura, no i fakt, że tam bardzo czysto jest. A tamtejszy ser... pierwszy raz jadłam ser, który jest soczysty 😀
Ja bym chyba tez szwajcariej nie pogardziła. 🙂
Florcik, ja najgorzej to polski czyli praktycznie nijak, reszte to mniej wiecej jak ty, uczyłam sie. Jesli jestes komunikatywną, będziesz rozmawiac dużo ze wszystkimi i nie bac sie robić błędy to za pare miesięcy zapomnisz ze sie martwiłaś o jezyk w ogóle. Samo studiowanie gorzej, ale poznalam tyle osób studiujących po angielsku ale nie rozmawiających po angielsku swobodnie ze szok. A jakoś im sie udalo ukończyć. To juz tylko od ciebie zależy, im wiecej mówisz tym szybciej sie uczysz. Prosic tez trzeba zeby cię poprawiali, a nie udawali ze nie słyszą z grzeczności. A jak spotkasz faszystę gramatycznego, to prawdziwy skarb haha. 🙂
To ja wrzucę parę zdjęc ze Szwajcarii







Ikarina, na razie podoba mi sie życie w duzym miescie jak Wieden (tym bardziej, ze to spora zmiana, bo w Polsce mieszkalam na ślasku). Ale zawsze powtarzam, że jak mnie miasto zmęczy albo sie zestarzeje to chcę osiąść w jakimś małym, czystym miasteczku w Niemczech, najlepiej nad Bodensee właśnie (moja mama mieszka w tych okolicach i jest zachwycona) i postawić sobie stajenkę koło domu. Więc szwajcarskie klimaty też wchodzą w grę 😀
wendetta, no to masz i Bodensee 😉





Jeżeli lubisz miasta, to koniecznie musisz odwiedzic Zurich - bardzo nowoczesny, wiele ciekawych miejsc do obejrzenia 😉
delta   Truth begins in lies.
14 marca 2014 18:05
No i szwajcarski - nie istnieje, jest albo niemiecki, albo francuski, albo włoski, zależy w którym rejonie twój tata mieszka 😉


nie powiedziałabym, że nie ma chociaż nie zwie się on szwajcarskim a romanszem
Lotnaa   I'm lovin it! :)
14 marca 2014 18:09
ikarina, też mam zdjęcia z Bodensee, ale z niemieckiej i austriackiej strony 😉
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10152382507729240&l=660e882b8f

wendetta, a co porabiasz w Wiedniu?
Ikarina, Lotnaa, dzięki za zdjęcia 😀 Zdecydowanie mogłabym tam kiedyś zamieszkać

Lotnaa, mieszkam (od 4,5 miesiąca) i pracuję. Przyjechałam tu, bo zakochałam się w mieście od pierwszej wejrzenia (wpadłam tutaj na chwilę latem w drodze powrotnej z wakacji).
a gdzie pracujesz? Bo z tego co pisalas niemieckiego sie dopiero uczysz?

Mi sie Wieden baaardzo podobal, tak jak i cala Austria zreszta 🙂
pracuje we włoskiej firmie firmie w swojej branży. w pracy używam tylko polskiego i włoskiego, czasami angielskiego. w życiu codziennym posługuję się tylko angielskim (z doskoku włoskim).
Z niemieckiego właśnie skończyłam kurs A1, ale moje użycie języka kończy się tylko na konwersacjach z kasjerami i wymianie uprzejmości z metrze :P Szkoda, że mam tak mało czasu na naukę, bo niemiecki bardzo mi się podoba :P
Lotnaa   I'm lovin it! :)
14 marca 2014 19:03
A to fajnie 🙂 Z moim niemieckim jest podobnie. Wieczny poziom A1. Stety niestety, zarówno Niemcy, jak i Austriacy doskonale mówią po angielsku :-/ Ale w końcu wznowiłam moje lekcje przez Skype, może ruszę z miejsca...

Ja do Wiednia mam kawałek, ale jeśli kiedyś chciałabyś poczuć alpejskie klimaty, to zapraszam 🙂
Jaaa, ale suuuuuuuupeeeeer! Mega Ci zazdroszcze ze potrafisz mowic po wlosku!! Kocham i uwielbiam ten jezyk! 🙂
Ja z Niemiec mam zupelnie odwotne wrazenia - mega malo ludzi z ktorymi mialam stycznosc mowilo po angielsku, a jesli juz to kiepsko. A zawsze mi sie wydawalo ze jest inaczej, zwlaszcza ze spotykalam np w Irl Niemcow turystow mowiacych perfekt po angielsku.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
14 marca 2014 19:25
nerechta, to pewnie zależy gdzie w Niemczech. Np. w Monachium nie ma najmniejszego problemu. A teraz w Austrii mieszkam w narciarskiej miejscowości, więc niemal każda osoba w sklepie czy w knajpie jest nastawiona na turystów mówiących również po angielsku.
W Kassel bylam. Pewnie faktycznie zalezy od rejonu 🙂
W Austrii wszyscy mowili, to prawda 🙂
Pandurska możliwe, że dojdzie wam jeszcze jedna studentka. Szykuję się na Monachium!  🏇
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się