ochwat

Jej, nie ma jeszcze wątku o ochwacie... aż dziw...

Ale zakładam go, bo mam czysto teoretyczne pytanie: u konia stwierdzono ochwat z przemieszczeniem kości kopytowej w połowie października. Czy możliwe jest żeby taki koń do maja wyzdrowiał w 100% i nie było śladu po chorobie do tego stopnia, że może brać udział w wystawie hodowlanej gdzie oceniany jest niemal każdy szczegół jego budowy i ruchu?
Pytałam weta, roześmiał się i powiedział, że nie.
Pytałam kowala, roześmiał się jeszcze bardziej...
... ale oboje znają konia, a ja chciałabym poznać odpowiedź teoretyczną osoby znającej się na tym, ale nie znającej przypadku...  😉
dea   primum non nocere
08 stycznia 2009 14:54
Moja teoretyczna opinia: zależnie od stopnia "ciężkości" ochwatu, ale z tego, co sobie ostatnio czytałam, nie jest to wykluczone, że po 7 miesiącach koń będzie się poprawnie i bez bólu poruszał - jeśli czynnik, który wywołał ochwat zostanie usunięty i przy prawidłowej opiece kowalskiej. Chociaż na kopytach jakieś ślady mogą być widoczne - cała puszka zrasta chyba przez ok. rok.
Stopień ciężkości ciężko jest mi określić, ale gołym okiem można było zaobserwować rotację kości kopytowej, która próbowała się przebić przez ścianę kopyta...  🙄
Chodzi mi nie o to by koń mógł się poruszać bez bólu, bo akurat to nie ma dla mnie znaczenia w tym przypadku, a właśnie o to czy będą widoczne jakiekolwiek ślady... 😉
budynio   powrót do świata dźwięków!
08 stycznia 2009 16:29
akurat mam pod "ręką" 2 ochwatowców jeden z przed ok 6mcy drugi ok 8.
u obu widać to bardzo.
dodam tylko że ten drugi przyjechał po ok 6 mcach zaniedbania i widać to znacznie bardziej niż u tego pierwszego.
ale gołym okiem można było zaobserwować rotację kości kopytowej, która próbowała się przebić przez ścianę kopyta...  🙄
)


Przy rotacji kości kopytowej kość nie przebija ściany puszki kopyta, tylko podeszwe. 

Chodzi mi nie o to by koń mógł się poruszać bez bólu, bo akurat to nie ma dla mnie znaczenia w tym przypadku, a właśnie o to czy będą widoczne jakiekolwiek ślady...


Rozczaruje Cie bo powinno mieć znaczenie własnie w tym przypadku jeśli kon ma brać udzial w wystawie hodowlanej.,
koń ochwatowy odczuwa ból i chodzi tak , że to będzie wyraźny widoczny ślad . Więc nici z wystawy. Bo jeśli nie jest leczony w tej chwili metodą naturalną to tak czy inaczej nie zdąży wyzdrowieć .
Kopyto przy odpowiednim prowadzeniu będzie potrzebowało roku do całkowitej wymiany puszki kopytowej, żeby nie miało juz obrączek ochwatowych.

Jeśli jest okute metodą konwencjonalną na uniesione piętki , podkowa zamknięta - koń zupełnie nie ma szans na takie wystawy - do końca życia -  które prawdopodobnie nie będzie zbyt długie.
Sam wyglad kopyta wyeliminuje go z wystawy od razu.

Mam konia po ochwacie - widziałam praktycznie najgorsze , poza wyjściem samej kości - na szczęście , ale niedużo brakowało.
Jest leczony metodą dr Strasser - mysle, że do maja nie będzie śladu po chorobie ani na kopytach, ani w ruchu, ale bez obciążenia. Nie wiem jak i czy w ogóle będzie chodził pod jeźdźcem.

Pytałam weta, roześmiał się i powiedział, że nie.
Pytałam kowala, roześmiał się jeszcze bardziej...


Rzeczywiście bardzo śmieszne - skąd ja to znam. Kolejny dowód , że niczego więcej nie potrafia poza śmianiem się.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
08 stycznia 2009 18:26

Chodzi mi nie o to by koń mógł się poruszać bez bólu, bo akurat to nie ma dla mnie znaczenia w tym przypadku, a właśnie o to czy będą widoczne jakiekolwiek ślady... 😉


analop przepraszam, że spytam, ale nie liczy się dla Ciebie to, że koń będzie odczuwał ból ??? Mam nadzieje, ze to tylko powierzchowna interpretacja... i że mnie zaraz wyprowadzisz z błędu!
Jolanta G. - dziękuję, właśnie czegoś takiego szukałam.
Jak napisałam wcześniej - nie ma dla mnie znaczenia odczuwanie bólu itp tylko wygląd zewnętrzny kopyta. Już opowiadam dlaczego... tylko dobrze usiądźcie żeby nie spaść z krzesła  😉

W połowie października byłam z koniem na wystawie.
Koń miał wówczas 7 miesięcy (!), pół krew angielska (!), wychowany na łąkach (!) (co już powinno wykluczyć ochwat).
Klaczka fajnie się ruszała i w ogóle. Nie miała żadnej kulawizny, bolesności ani nic! (dodatkowy argument)

Jako, ze konik od 2 miesięcy odsadzony od matki i z łąki przeszedł na owies na 4 kopytkach pojawiły się bardzo delikatne "obrączki żywieniowe" (u wszystkich wówczas odsadzonych źrebiąt, ale tylko ją zabrałam na wystawę). Ponadto faktem jest, że miała wysoki piętki gdyż kopytka były robione 3 tyg przed wystawą, a klaczka grzebała kopytami podczas jedzenia zboża (ścierała przody).

Na wystawie, członek komisji oceniającej konia, z wykształcenia lekarz weterynarii (praktykujący) powiedział, że klacz ma ochwat i kość kopytowa jest wyraźnie przemieszczona i chce się przebić przez ścianę kopyta (ścianę, nie podeszwę)! Stwierdził, że trzeba natychmiast reagować zanim będzie za późno i nawet pokazywał mi miejsce gdzie chce się ona wybić.
Ach, nawet sobie nie wyobrażacie jaki to był dla mnie szok kiedy to usłyszałam od komisji sędziowskiej!
Zaraz wzięłam telefon i następnego dnia ściągnęłam kowala (120km) i weta (70km) by oboje jednocześnie ją obejrzeli i "coś" zrobili...
Chyba nie muszę tłumaczyć jak zareagowali? Zaczęli się śmiać.
Kowal podciął kopytka skoro już był, jej i reszcie źrebiąt od razu... dla weta roboty nie było...

Stąd moje TEORETYCZNE pytanie. Ja wiem, że koń jest zupełnie zdrowy i nigdy nie chorował.
Chcę ją zabrać na następną wystawę w maju, w ciut inną stronę i zamierzam tam pokazać, ze nic jej nie jest i odjęcie jej punktów za "ochwat" na poprzedniej wystawie nie do końca było słuszne (nie mam nic przeciwko odjęciu punktów za złe kopyta, bo pięknych faktycznie nie miała, ale nie ochwat).
Ale nie chcę by mi ktoś powiedział, że już ja wyleczyłam - dlatego chcę wiedzieć czy to w ogóle możliwe... 😉
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 stycznia 2009 08:27
Dzięki, uspokoilaś mnie 😉

Swoją drogą dobrzy tam specjaliści na tej wystawie są... 🤔
wychowany na łąkach (!) (co już powinno wykluczyć ochwat).

A niby dlaczego?
dea   primum non nocere
09 stycznia 2009 11:24
Dokładnie - to nic nie znaczy, zależy jakie łąki. Jeśli są bogate, to nawet to (trawa do oporu) spokojnie może wystarczyć, żeby wywołać ochwat. Jeśli oprócz tego kopyto ma niefizjologiczną formę (wysokie piętki), to jak najbardziej jest możliwy lekki ochwat.

Z Twojego opisu wynika, że to moze być lekki przypadek i takie coś możesz wyleczyć do maja :> powodzenia 😉 chociaż pewnie nie to chciałaś usłyszeć 😉
Jest leczony metodą dr Strasser - mysle, że do maja nie będzie śladu po chorobie ani na kopytach, ani w ruchu, ale bez obciążenia. Nie wiem jak i czy w ogóle będzie chodził pod jeźdźcem.
Ja znam konia po 2 ochwatach ktory chodził po nich czysto pod jeźdzcem. potem zerwał sięgno w zadniej nodze i jest na łakach. Całkiem sprawny.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 stycznia 2009 16:09
jeździłam konia, który podobno był wyleczony z ochwatu, startowałam na nim w zawodach, nawet MP. Nic mu nie dolegało.
Dokładnie - to nic nie znaczy, zależy jakie łąki. Jeśli są bogate, to nawet to (trawa do oporu) spokojnie może wystarczyć, żeby wywołać ochwat. Jeśli oprócz tego kopyto ma niefizjologiczną formę (wysokie piętki), to jak najbardziej jest możliwy lekki ochwat.



Tak, bogate łąki mogą wywołać ochwat, ale najczęściej u kuca lub konia dobrze wykorzystującego paszę albo nagle wypuszczonego na świeżą trawę, a nie u źrebięcia półkrwi angielskiej, które jest jeszcze przy matce, zwłaszcza jeśli mamy już sierpień i konik ma zupełnie prawidłowe kopyta  😉
jur, opolanka czy te konie doznały rotacji kości?

Jeśli to był lekki ochwat od razu leczony ze skutkiem - koń jest zdolny do pracy praktycznie w ciągu kilku dni.

Jeśli był to ochwat mechaniczny - spowodowany bezmyślnym werkowaniem/kuciem kopyt przez kowala , w wyniku czego doszło do rotacji kości ( jak u mojego konia - pisałam o jego przypadku w temacie Dr Strasser więc nie będe znów tu powtarzać) - to nie prędko - jeśli w ogóle koń będzie mógł chodzić pod jeźdźcem .

A wiec to sa dwa różne przypadki.


A ponieważ autorka napisała


u konia stwierdzono ochwat z przemieszczeniem kości kopytowej .............
klacz ma ochwat i kość kopytowa jest wyraźnie przemieszczona i chce się przebić przez ścianę kopyta (ścianę, nie podeszwę)!


więc jak miałam napisac, że w maju kon będzie zdrowy i bedzie mógł chodzic prawidłowo - skoro analop napisała o przemieszczeniu kości.

Pierwsze co trzeba zrobić to zdjecia rtg - to jest podstawa.
Póxniej dopiero można sie zastanawiać co robic dalej.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 stycznia 2009 19:08
Powiem szczerze, że w temacie ochwatu jestem kosmicznym ignorantem, bo niewiele o tym wiem (poza podstawową wiedzą).

Nie wiem, czy ten koń miał przemieszczenie kości, raczej wątpię. Jedyne, co mi wiadomo, to że miał ochwat. Kiedy, jaki - nie mam pojęcia. Choć wtedy jeszcze były ślady na kopytach (o ile czegoś nie mylę).
ushia   It's a kind o'magic
10 stycznia 2009 09:32
Jeśli jest okute metodą konwencjonalną na uniesione piętki , podkowa zamknięta - koń zupełnie nie ma szans na takie wystawy - do końca życia -  które prawdopodobnie nie będzie zbyt długie.
Sam wyglad kopyta wyeliminuje go z wystawy od razu.


buhahaha, zapraszam do mnie, pokaze Ci stawke koni, ciekawe czy zgadniesz ktory po ochwacie
kon prowadzony przez normalnego podkuwacza-fachowca, nie szamana-fanatyka
nie ma sladu, kon chodzi pod siodlem, choc rotacja kosci byla spora (niestety uwierzylismy wetowi nie kowalowi i kon byl przez trzy miesiace nie leczony "bo to nie ochwat"😉

analop - nie ma szans, zebys w takim czasie wyleczyla konia, potrzeba przynajmniej osmiu miesiecy, zeby narosla nowa puszka, a pewniej calego roku 🙂
swoja droga, jakis geniusz Ci sie trafil, skoro kosc mu przez puszke wychodzila 😉

buhahaha,


wiesz ushia jakoś mnie to specjalnie nie bawi i nie jest mi tak do śmiechu jak Tobie  😤


i ja nie musze niczego zgadywać - jeśli były "leczone" na uniesione pietki to będzie widać z daleka .

Jesli były leczone w ten sposób by przywrócić równoległe położenie kości do podłoża czyli leczone na niskie piętki - to gratuluję świetnego kowala .
   
dea   primum non nocere
10 stycznia 2009 16:58
szamana-fanatyka

..myslałaś o szklance melisy?
Bo ja osobiście nie widzę powodu do takiej ofensywy jaką przypuszczasz. Nikt Twoich koni nie rusza, prawda? Za to Jolanta ma prawo pisać o swoich doświadczeniach, skoro "normalni" doprowadzili jej konia do kondycji rzeźnej, a szaman-fanatyk postawił go na nogi, prawda?
Wiwiana   szaman fanatyk
10 stycznia 2009 18:00

"Szaman-fanatyk" - awansowało na drugie po "nawiedzonym naturyście" moje ulubione określenie, dzięki Ushia 🙂
A jeszcze takie coś mojej szkapie na szyję założę, a co tam. Ładnie wygląda, prawda? I pasuje do imidżu.  😜

http://www.zegifts.com/RhythmBeadNecklaces.htm
ushia   It's a kind o'magic
10 stycznia 2009 18:02
jedyna ofensywe to podejmujesz Ty, jak to drzewiej bywalo w watkach o naturalu
pozostaje tylko cierpliwie przeczekac okres zachlysniecia sie nowoscia, jak to bylo np z parellim, wedzidlami podwojnie lamanymi, itp, itd
metoda jako taka do konca glupia nie jest, ale rozsadni ludzie niczego nie przyjmuja bezkrytycznie, a tu zaraz oltarzyki zaczna powstawac  🙄

Joanno - nie smieszy mnie to ze ktos Ci konia zle zrobil, tylko ze bezpodstawnie generalizujesz i zakladasz ze NIE DA sie wyleczyc konia inaczej niz tylko jedynie sluszna, bosko-odkrywcza metoda
zaiste wielka moc ma pani Strasser, skoro swych wyznawcow obdarza takimi zdolnosciami iz "z daleka widza" przebyty ochwat u konia, ktorego nigdy nie widzieli
i ja nie musze niczego zgadywać - jeśli były "leczone" na uniesione pietki to będzie widać z daleka
albo i nie  😎

wiwiana - wez to z choineczka, bedzie pasowalo pod pore roku...
dea   primum non nocere
10 stycznia 2009 18:58
ushia - Musze Cię zmartwić /?/: Zachłyśnięcie nowością w przypadku parellityzmu mi nie przeszło, przeszło natomiast innym ostre atakowanie. I dobrze. Każdy się bawi w swoim ogródku. Nadal uważam, że metoda jest sensowna i każdy dzień  pokazuje mi, że działa, lepiej niż cokolwiek co proponowano mi wcześniej. Ktoś inny miał okazję spotkać sensownego klasycznego instruktora/klasycznego kowala i ma pozytywne doświadczenia - super. Akurat nasz kowal jest jaki jest, inni niewiele lepsi, kopyta jechały po równi pochyłej, więc nie miałam wyjścia, musiałam się doszkolić.

Bezkrytyczność?.. Ołtarzyki?.. Parelli konie kują. Wsiadają pierwszy raz w wieku 2 lat. Siodeł bezterlicowych też nie promują. To raczej poszukiwanie najlepszych możliwych rozwiązań, niekoniecznie w głównym nurcie.

Ofensywę podejmuję tylko wtedy, kiedy czuję atak. Więc to raczej defensywa jest - z definicji. W innym przypadku staram się być merytoryczna - dzielę się informacjami, które mam. Obrażałam kogoś i atakowałam personalnie, zanim wyjechałaś z szamanem-fanatykiem?.. Mam wrażenie, że więcej szacunku mam nawet do swojego byłego kowala niż Ty do Jolanty (psst... pomyliłaś imię) - niby czemu. W jej sytuacji ma prawo wypowiadać się kategorycznie. Nie wiem czy potrafiłabym być wyrozumiała, gdyby mi kowal z wetem na spółę doprowadzili konia do pozycji permanentnie leżącej.

...a ja tylko nie milczę, kiedy plują w moją stronę. Nie biję piany, konfliktów nie lubię. Gdzie biją gejów - jestem lesbijką.

Serdeczne alternatywne pozdrowienia <wyszczerz> :kwiatek:
Wracając do tematu

Tak, bogate łąki mogą wywołać ochwat, ale najczęściej u kuca lub konia dobrze wykorzystującego paszę albo nagle wypuszczonego na świeżą trawę, a nie u źrebięcia półkrwi angielskiej, które jest jeszcze przy matce, zwłaszcza jeśli mamy już sierpień i konik ma zupełnie prawidłowe kopyta  😉


Jedną z przyczyn ochwatu jest nadmiar cukru. Trawa zawiera cukier. Jego poziom zależny od wielu czynników,  m.in. trawa mocno przycięta lub spasana ma go więcej niż trawa wykłoszona. Poziom cukru rośnie w słoneczne dni, a maleje w pochmurne czy nocą. Tak więc fakt, że działo się to w sierpniu i że był przy matce (o co chodzi z matką?) nie znaczy, że nie mogło dojść do ochwatu. 

Dla jasności: ja nie mówię, ze ten koń miał ochwat. Mówię, że argumenty, które podajesz, wcale nie dowodzą, że nie mógł mieć ochwatu.   
analop
Czy Ty masz tę opinię o ochwacie na piśmie? Bo jeśli nie, to co ci da ew. udowodnienie, że to była zła wola? I dlaczego nie zrobiłaś od razu rtg.? (w celach dowodowych). Ja bym zrobiła choćby wszyscy kowale i weterynarze skręcali się ze śmiechu z powodu rzekomego ochwatu. Nie cierpię tendencyjnego sędziowania (w każdym przypadku). Ale... pewna moja znajoma ma rację mówiąc, że słowo mówione można sobie w buty wsadzić - co innego z oficjalnym pismem.
Wiwiana
💘 To jest dla mnie rekord absolutnego oszołomstwa! Nie mogłam przestać się śmiać. Są oczywiście magiczne? 😍 A wcześniej się stawia koniowi odpowiedni horoskop?! I sprawdza wahadełkiem właściwy dobór talizmanów? Idąc tym tropem mam pomysł na biznes: magiczne kolczyki dla koni, z odpowiednich kamieni półszlachetnych. Wchodzisz?
a tu zaraz oltarzyki zaczna powstawac  icon_rolleyes

niz tylko jedynie sluszna, bosko-odkrywcza metoda ..................

zaiste wielka moc ma pani Strasser, skoro swych wyznawcow obdarza takimi zdolnosciami



bez komentarza!

no i jakby nie było jestem Jola

i pragnę zaznaczyć, że robienie kopyt na niskie piętki nie jest, nigdy nie było i nigdy nie będzie niczym nowym i odkrywczym .
Mój dziadek na niskie pietki robił przez 60 lat swoje konie i i przez kilkanaście lat moje .
Nigdy nie miały ochwatu i nigdy nie kulały . 

Ze ja sie od dziadka nie nauczyłam robić kopyt - mój błąd .

Ze wziełam kowala do robienia kopyt, kiedy dziadek zmarł - to już nie mój błąd  bo tak robi większość posiadajacych konie.

Ze kowale nie wiedzą jak wygląda prawidłowe kopyto - to  nie moja wina , że weterynarze - tym bardziej.

kon prowadzony przez normalnego podkuwacza-fachowca

wiesz , swojego też uważalam za cudownego fachowca, bo tak pięknie podnosił mi piętki do góry i jakże ślicznie kopytko wyglądało - takie zgrabne było i w ogóle cud miód , a kowal był taki cudowny bo sprawiał , że kopytka wyglądały tak pieknie .............. na początku .

Po dwoch latach okazało się, że juz nie są cudowne i piękne.


Zastanawia mnie tylko jedno
czemu Ci do robią klasycznie są cacy , a ci co robią naturalnie są beeeeeeeee.

Mimo wszystko wole być beeee , bo to co dobre dla mojego konia , to dobre i dla mnie i będe o tym mówić wszem i wobec .
ushia   It's a kind o'magic
11 stycznia 2009 11:53
be sa Ci co robia zle, a Ty i reszta "kółeczka och-ach" nad Strasser zakladacie ze WSZYSCY ktorzy jej nie zaplacili za kurs robia zle (a przynajmniej tak wychodzi z tresci Waszych postow)
i kto tu atakuje?
bo po mojemu to Wy - atakujecie wszystkich madrych podkuwaczy ktorzy od lat patrza w kopyto i robia dokladnie to co Wy wlasnie "odkrylyscie",  tylko dlatego, ze nie nazywaja sie "naturalni"
to jest faktycznym powodem mojej irytacji i przyczyna dla ktorej smierdzi mi tu fanatyzmem
a nie fakt, ze ktos wybiera taka a nie inna metode

btw - milo, ze WRESZCIE zaznaczylas, ze nie jest to zadna nowosc i rewelacja  😎

(przepraszam za pomylke w imieniu :icon_redface🙂

dea, Ty czujesz sie atakowana zawsze kiedy ktos osmiela sie zauwazyc, ze nurty "naturalne" niewiele wnosza nowego i nie odkrywaja Ameryki, ze wiekszosc ich zasad funkcjonuje od dawna tylko bez ladnej nazwy i otoczki "tylko tak jest dobrze"
dea   primum non nocere
11 stycznia 2009 18:21
ushia,
Nie zapłaciłam za kurs pani Strasser ani żadnemu jej wyznawcy, nie należę do jej kółeczka och-ach (masz talent do wymyślania zgrabnych sformułowań, zaiste), bo np. uważam, że zbyt radykalnie tnie. Ale nie uważam, że jest to powód, żeby kogoś wyzywać od szamanów-fanatyków, tym bardziej jeśli wyleczył konia, który leżał pod opieką tych profeszjonalistów.

Nie chodzi o nazywanie się naturalnymi (o co Wam z tymi nazwami chodzi? Jakieś kompleksy?.. Jakbym tę "dyskusję" już gdzieś widziała... de ja vu, słowo daję).

Dopóki nie zaczęłaś tu ociekać płynami ustrojowymi, była dyskusja nad wyższością niższych piętek nad obcasami, a nie jednej nazwy nad drugą. Rozmawialiśmy o konkretnych problemach.

Nie wnoszą nic nowego - dobrze, mówiłam, jesli Tobie nie wnoszą, to żyj w swoim raju i daj innym poczuć się zbawionymi (dobrze się wczuwam w fanatyczny nurt?.. :P). Żadna nowość i rewelacja... jasne... tylko dlaczego kolejny koń w naszej stajni "kuleje po kowalu" (który wczoraj tradycyjnie urypał jej pół palca i zostawił piętki nieruszone),  chyba po raz pierwszy po moim nieodkrywczym kursie właściciel się nad tym jedną chwilę zastanowił. Może jednak - idzie nowe. Oby. Bo w tej stajni na ochwat jeden koń już poleciał do nieba. Wtedy wiedziałam za mało, teraz męczy mnie myśl, że... nie musiał.


Pomyśl chwilę, ushia, dlaczego tak bronisz ludziom tej wiedzy? Co Ci przeszkadza ta dyskusja? Niech się uczą, niech wszyscy wiedzą, jak Twój mądry kowal-podkuwacz (nie przeczę, że jest mądry - być może jest), niech umieją ocenić swoich kowali - co Ci tu śmierdzi fanatyzmem? Bo mnie zabranianie ludziom wiedzy mocno śmierdzi - średniowieczem, stosami i okolicą.

btw - milo, ze WRESZCIE zaznaczylas, ze nie jest to zadna nowosc i rewelacja  😎




Ależ ja nigdy nie mówiłam , że jest inaczej - to Ty wyszłaś z takiego założenia i zupełnie nie wiem dlaczego.
Dla mnie niskie pietki to , żadna nowośc.

Dla mnie nowościa było nauczenie sie szczegółowej budowy i anatomii kopyta i jaki wpływ praca kopyta ma na metabolizm - własnie od Strasser , czego do tej pory nie powiedział mi żaden konwencjonalny wet i kowal mimo iż pytałam - ciekawe dlaczego? Może sie bali swojej niewiedzy?


Kopyta po ochwacie z rotacją kosci kopytowej w metodzie konwencjonalnej powinny być okute na podkowy zamknięte z podwyzszonymi piętkami - tak  wciskali mi wszyscy weterynarze i kowale z jakimi miałam do czynienia. Powiedzieli też , że do końca życia tak będzie kuty i pare innych bzdur. Jeśli jest inaczej – proszę napisz o tym.

Wiec skoro koń autorki tematu ma rzeczywiście rotacje kości ( nie początkowe zapalenie , tylko przewlekły ochwat , którego następstwem jest rotacja kości) - to według weterynaryjnej medycyny konwencjonalnej ma nosić podkowe podwyższajacą piętki - i dalej - do końca życia - kierujac sie słowami weterynarzy.

Więc ten koń jest spalony na pokazach hodowlanych - dotarło w końcu czy nie?!

No chyba , że na wystawach cos sie zmieniło i mozna tam pokazywać wszystkie koślawce .

Pokaż mi więc w tym momencie,  gdzie zaatakowałam mądrego podkuwacza .

Powystrzelałabym tylko tępych nieuków , którym ktoś dał miano i uprawnienia kowala.


I weź juz przestań z tymi wyznawcami dr Strasser  bo słabo mi sie robi jak czytam te Twoje dziwne formułki. Poza tym chociażby  Dea,  nie robi według Strasser. Co za pech.  

A Ty  zamiast pisać o problemie jaki wystepuje w poście autorki – to zajęłaś się rozstawianiem kto pod ścianą , a kto na scenie i nic z Twoich wypowiedzi więcej nie wynika.

Może w końcu napisz coś do tematu  - jak postępuje się w przypadku rotacji kości, na jakiej zasadzie się leczy i jaki to ma przebieg. Jak wygląda życie tak leczonego konia itp.

Bo ja napisałam. Powtórze – by wyleczyć rotacje , należy przywrócić  równoległe położenie kosci kopytowej względem podłoża , w związku z tym należy obniżyć piętki . U mnie działa .

Pytanie – jak jeszcze wyleczyć taki przypadek. Wiesz ?
Skoro udzieliłaś się w temacie – wytłumacz . Jestem otwarta na wszystko co działa i przywraca koniom zdrowie .
Jeśli nie wiesz i nie masz nic ciekawego do powiedzenia to nie pisz bezwartościowych postów nie na temat.

I nie pisz bym zapytała weterynarza bo to już będzie śmieszne.

a przynajmniej tak wychodzi z tresci Waszych postow)

Moge śmiało powiedzieć to samo w drugą strone . To jak są odbierane posty , zależy tylko i wyłącznie od tego  jak podchodzimy do tego czy innego nurtu wiedzy , nauki. Jeśli z gory uważamy go za bzdure, a najgorsze , że  bez przeprowadzenia doświadczeń    - nie ma znaczenia kto go napisał i w jaki sposób . I tak uznamy to za fanatyzm.

To się nazywa byc zamkniętym na inne (niekoniecznie nowe) poglądy.

Dla Twojej wiadomości ja doświadczyłam tego , że konwencjonalna metoda nie leczy rotacji wiec pisze o niej w ten a nie inny sposób. Mam prawo tak pisać . Udowodnij mi , że jest inaczej.
Jak juz napisałam jestem otwarta na wszystko - czy masz jakieś konkretne sugestie dotyczące postępowania w przypadku rotacji? ja chętnie poczytam - jestem głodna tej wiedzy .
W temacie dr Strasser napisałaś , że kowal Ci tak wszystko tłumaczy i wszystko wiesz na bieżąco. Uchyl rąbka tej wiedzy.  


A jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia to lepiej ugryźć się w język.
ushia   It's a kind o'magic
11 stycznia 2009 19:18
sama sie gryz, bo ograniczasz sie do powtarzania oklepanych formulek o zamknietych podkowach i podwyzszanych pietkach, z blizej nieznanych przyczyn twierdzac, ze nikt nie leczy inaczej, bo tak jest "konwencjonalnie"
i ze z daleka rozpoznasz u opisywanego przeze mnie konia ochwat leczony inna niz Twoja metoda - co juz zakrawa na absurd

a cytowana przez Ciebie wyzej wypowiedz wiwianny faktycznie nie ma wiele wspolnego z ochwatem, ale to juz nie moja broszka

analop jest pewna ze jej kon w ogole nie mial ochwatu, wiec nie lec z gasnica, bo pozaru nie ma

jak koniecznie chcesz to moge Ci opowiedziec jak "konwencjonalny" kowal wyleczyl konia
w listopadzie przy kuciu stwierdzil, ze kopyto mu sie nie podoba i on podejrzewa ochwat, zeby wezwac weta
wet zapieprzyla na calej linii, w wyniku czego blisko trzy miesiace kon leczony nie byl, bo ona upierala sie ze to nie ochwat, wszyscy inni twierdzili ze to ochwat
trwalo to tyle rowniez ze wzgledu na inne dramatyczne dla wlasciciela okolicznosci, dosc ze jak w koncu zrobilismy zdjecie pokazalo mocna rotacje, w prawym przodzie zaczelo juz wybrzuszac podeszwe, zwlaszcza ze kon sam z siebie jest platfus
w czasie tych prawie trzech miesiecy ograniczalismy sie do tego co mozna bylo doraznie zrobic, czyli kon poszedl na mokre trociny i mial non-stop schladzane kopyta
wreszcie jak moj konwencjonalny kowal dostal zielone swiatlo zaczela sie ciezka orka na ugorze - zrobienie przdu zajmowalo nam ponad dwie, czasem trzy godziny, a on miesci sie ponizej jednej przy kuciu na cztery
generalnie byl problem z pietkami, bo u tego stwora normalnie sa raczej podwiniete i "uciekaja"
w zwiazku z tym kowal ciachal ile sie dalo z przodu, rowniez po scianie, jednoczesnie starajac sie wycofac pietki
reszta zmieniala sie przy kazdej kolejnej korekcie,
na poczatek poszla prawie normalna podkowa, choc oczywiscie bita tylko na tylne dziurki, potrzebna głownie jako podtrzymanie do wylanej takim elastycznym glutem podeszwy - zatrzymalo to dalsze rotowanie kosci (nie podkowa tylko glut) i przynioslo ulge koniowi (tak, wiem, ze coponiektorzy uwazaja ze bol jest dobry, ale kon sprawial wrazenie ze ma inne zdanie)
gruga korekta byla podobna, trzecia skonczyla sie wylewaniem plastikowej podkowy (a wlasciwie to nadlewaniem przodu kopyta) bo akurat wtedy zeszla na dol puszka z poczatkami zzucia i kopyto sypalo sie w rekach
to byl przelom, potem stal boso, caly czas na trocinach, werkowany konsekwentnie z mocnym zbieraniem przedniej sciany i wycofywaniem pietek
aktualnie jest znowu podkuty, na zwykle podkowy  i normalnie pracuje, kopytka sa sliczne, bez sladu ochwatu, moze jechac na wystawe

jak widac konwencjonalny kowal tez potrafi, wbrew Twoim, Jolanto, zapewnieniom

a tak tytulem ciekawostki, podczas pracy ów konwencjonalny podkuwacz ma zwyczaj opowiadania dlaczego tnie tak, a nie inaczej, jak to wplywa na mechanike kopyta i co w zwiazku z tym da konkretnemu koniowi - i nie nauczyl sie tego u strasser

dea, nie bylo dyskusji o wyzszosci niskich pietek na wysokimi, tylko o tym, ze kon leczony inna metoda niz strasser nie ma szans na wystawy hodowlane i w dodatku rychło pozegna sie z tym swiatem
dea   primum non nocere
11 stycznia 2009 23:39
ushia, jeszcze raz mimo wszystko doradzam szklaneczkę melisy:

Jeśli jest okute metodą konwencjonalną [glow=red,2,300]na uniesione piętki[/glow] , podkowa zamknięta - koń zupełnie nie ma szans na takie wystawy - do końca życia -  które prawdopodobnie nie będzie zbyt długie.


jeśli były "leczone" [glow=red,2,300]na uniesione pietki[/glow] to będzie widać z daleka .


A więc jednak, dyskusja była od początku o piętkach. Nikt nie pisał o wszystkich normalnych kowalach i o tym, że trzeba miec dyplom Strasser w kieszeni.

Jesli były leczone w ten sposób by przywrócić równoległe położenie kości do podłoża czyli leczone na niskie piętki - to gratuluję świetnego kowala .
   

No więc, gratulujemy, mądrego kowala, cofania piętki i ścinania pazura z przodu. Oby to dla wszystkich było domyślne postępowanie - uwierz, nie jest.

Amen.

_________________
Edit:
Po namyśle jeszcze jedno pytanie do Ciebie ushia (a własciwie do Twojego kowala) - dlaczego czekał z cofaniem piętek do fizjologicznej pozycji i spiłowaniem chorobliwie odstającego pazura na diagnozę ochwatu? Czy to nie jest po prostu normalne werkowanie = utrzymanie kopyta w zdrowiu?

Na przykład dwa z moich koni miały potwornie wysokie piętki, trzeci paskudnie przesunięte do przodu, nie czekałam na objawy ochwatowe, żeby wyjechać z tarnikiem i cofnąć wszystko tam gdzie być powinno... w sumie jeszcze się cofamy, po milimetrze, dwóch na tydzień.

Od razu mówię: nie znam się na kuciu, czy przy kuciu piętki muszą być położone/zapuszczone na wysokość? Jesli tak, to dlaczego? A pazur? Musi być dłuższy, żeby podkowę przybijać (strzelam - bo po moim "bosym" werkowaniu nie byłoby gdzie podkowiaka zmieścić z przodu)?

Pytania zupełnie niezłośliwe. Ciekawam w temacie kopytnym i dowiadywać się chcę z różnych źródeł.
ushia   It's a kind o'magic
12 stycznia 2009 00:09
ale zauwaz, ze owszem było o pietkach, ale nie ze dobre takie a zle takie, tylko ze "normalni" to na pewno zrobia zle, bo Jolancie zrobili zle
i kon niedlugo pozyje  🙄

do kucia nie trzeba zapuszczac ani pietek ani jakos specjalnie pazura, sa gdzies fotki werkowania po Twojemu? ciekawa jestem jak to wyglada, ze nie daloby sie przybic

ochwat nie wystapil dlatego ze kon byl zle werkowany, przyczyna byla pasza
normalnie przy przekuwaniu byla na biezaco korygowana i cieta w sumie bardzo podobnie jak podczas ochwatu
tyle, ze w trakcie choroby tendencja do uciekania pietek i płetwowania pazura jeszcze sie powiekszyla i korekta byla mocno radykalna - przednia sciane pilowal w zasadzie do zywego

swoja droga, czy ktos jeszcze slyszal o stawianiu konia na trociny przy ochwacie?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się