przyjazn damsko-meska. mozliwe?

no wlasnie. jeszcze tydzien temu jakby uslyszala takie pytanie, to z cala stanowczoscia bym powiedziala ze 'no jasne ze mozliwe!!'. do wczoraj.

mam fantastycznego przyjaciela, znamy sie jak lyse konie, ponad 10 lat, wiele razy zwierzalismy sie sobie, predzej jemu cos powiedzialam niz kolezance. wyjezdzalismy razem na wakacje- w wiekszej grupie-on z partnerka ja z partnerem. zreszta chlopak znany z tego, ze kobiety wymienial (bo tego inaczej nie mozna bylo nazwac) kilka razy do roku. po prostu nie mogl trafic na taka co mu pasuje. dodam, ze uroda nie grzeszy, wsyportowany, w tej chwili z bdb praca, z bdb samochodem, mieszkaniem etc. niektore kobiety nadal to przyciaga. i myslalam, ze teraz juz sobie ulozyl zycie (w koncu blizej nam juz do 30tki, wiec...). jest z jedna kobieta juz drugi rok (co jak dla niego to po prostu wiecznosc).
przed wakacjami powiedzial mi, ze mial obawy, bo wie ze ona kocha go szalenie, a on po prostu bardzo ja lubil- ale teraz czuje ze to chyba milosc jednak rowniez z jego strony.
cieszylam sie jak dziecko jego szczesciem- to wbrew opisowi cholernie wartosciowy facet.
i wczoraj (hmm, chyba jednak w czwartek) spadla na mnie wiadomosc od niego jakbym dostala w glowe lopata..faktycznie, od kilku dni coraz dziwniej nam sie rozmawialo na gg, az w koncu jak glupia spytalam o co chodzi. i uslyszalam, ze on mnie kocha i dluzej juz tego po prostu nie zniesie

im dluzej probowalam z nim rozmawiac, tym bardziej zapetlalo sie wszystko. nie chce rezygnowac z naszej przyjazni, ale wiem, ze to po prostu jest juz niemozliwe..

jak pogodzic sie z utrata kogos tak bliskiego....mam ogromne poczucie winy, chociaz nie zrobilam nic co by moglo mu dac kiedykolwiek sygnal ku temu, ze jestem nim zainteresowana. czuje sie po prostu okropnie..
powiedzialam o wszystkim mezowi, uwazam ze powinien wiedziec. panowie nigdy nie przepadali za soba i juz teraz wiem dlaczego..maciej jakby cos wyczuwal, cos, co chyba tylko mezczyzni moga 'widziec'.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
22 listopada 2008 09:31
hmmm przyjaźń damsko - męska... Wiem, że się zdarza, ale bardzo często w końcu będzie miała podtekst seksualny (ogólnie mówiąc). Też mam przyjaciela, choć widujemy się teraz rzadko (jest z innego miasta), ale podczas studiów bardzo wiele rzeczy robilismy razem, jako przyjaciele. I myślę, że w końcu coś mogłoby się stać, choć i ja i on mamy partnerów, gdyby nie to, że po studiach po prostu mamy kontakt bardziej... wirtulany (telefony, gg).

Zen współczuje Ci, bo teraz o tak długoletniej przyjaźni można zapomnieć. Właściwie trudno radzić, co zrobić...
najbardziej mnie irytuja stany jakie teraz przechodza- od wielkiego szoku, przez smutek, zal az po zlosc ze jak on mogl mi to powiedziec..

i jeszcze ten upor tak dobrze mi znany- 'gdyby nie tycjan to nigdy bym sie nie poddal, ale dziecko zasluguje na normalny dom.'

do tego dochodzi jeszcze jego byla kobieta, ktorej wczoraj wszystko powiedzial i juz wieczorem mialam ja na telefonie. plakala mi do sluchawki ze ona go kocha i ze ja mam cos zrobic bo to wszystko moja wina..

opolanka, to co teraz zrobic z tym wszystkim? na razie po prostu zniknelam. nie odpisuje na gg, na sms, nie odbieram telefonow..ale nie wiem na ile taki wycofanie przyniesie skutek.
o kuźwa, zen. przerąbane:/ wydaje mi się, że jedyne co można zrobić to faktycznie wycofać się z życia przyjaciela i jego eks-dziewczyny. Jemu powiedzieć, że sorry, ale masz rodzinę, nie zrezygnujesz z niej dla niego i trudno. Dać mu do zrozumenia że próbowanie ratowania przyjaźni, albo utrzymywanie kontaktu będą tylko bardziej bolesne i dla Ciebie i dla niego, nie mówiąc o jego eks-lasce i Twoim mężu, który pewnie sam się teraz nie zgodzi na kontynuowanie tej znajomości. Eks-lasce będziesz mogła za to powiedzieć, że wycofujesz się z jego (przyjaciela) życia, więc jeśli ona go kocha, to może starać się go odzyskać bo Ty jej na drodze na pewno nie będziesz stała. A nuż się jej uda, po tym jak przyjaciel nie będzie miał kontaktu z Tobą. To byłoby wyjście najbardziej krzywdzące dla Ciebie, ale chyba jedyne możliwe w tym momencie...

A przyjaźń jest niemożliwa! Parę lat temu myślałam inaczej ale teraz wiem, że prędzej czy później któraś strona się wkręca i... jest klops. Wprawdzie mam teraz jednego znajomego, sąsiada - bliski mi jest bardzo, ale czy to taka mega przyjaźń? I don't think so! a przynajmniej nie dopuszczam do tego żeby była!
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
22 listopada 2008 10:34
zen ja wychodze ze zalozenia, ze przyjazn damsko-meska albo sie zacznie uczuciem albo sie na nim skonczy, sprawdzilo mi sie to juz w paru przypadkach.

raz to ja sie straaaaasznie zakochalam ale chlopak byl bardzo w pozadku i utrzymywalismy swietne kontakty jako przyjaciele, a wiedzial o mich uczuciach.


drugi raz podobnie jak u Ciebie byl to moj najlepszy przyjaciel bardzo duzo mi pomogl, az dowiedzialam sie tego samego co Ty. Probowalismy cos tam wiecej ale z mojej strony to czysta przyjazn.. i wez takiego nie zran


aktualnie mam tez nie lada problem, moja byla wieloletnia przyjaciolka miala przez dwa lata chlopaka, tak jakos wyszlo, ze on napisal do mnie na gg, ona o wszystkim wiedziala, glownie to gralam role terapeuty bo zwiazek im sie walil po raz kolejny. w koncu sie zawalil ( tak jak i przyjazn z przyjaciolka) , a ja nadal z nim gadalam na gg sms itd ( nie widzac go nigdy na oczy). w koncu doszlo do spotkania, teraz to on byl moim terapeuta (dodam, ze byl w tym swietny! poprafil czlowieka rozpoznac po trzech zamienionych z nim zdaniach i po 5 minutach patrzenia na jego zachowanie ;O) znow to uslyszlalam.... bylo mi tak z tym zle,ze to byly chlopak bylej przyjaciolki ( shit! jak to brzmi!) i tak bardzo mi pomogl! ( przez niego poznalam swojego ex i to on mi pomagal po naszym rozstaniu), potrafil w srodku nnocy do mnie przyjechac i porozmawiac.. ciezko mi z tym jak cholera bo gdy poznaje kogos nowego to ciagle mi go szkoda...

przepraszam za bledy i glupoty ale do piero wstalam:P
to chyba bardziej boli niz rozstanie z facetem

z jego eks panna nie mam zamiaru dyskutowac juz wiecej. powiedzialam jej jasno, ze on byl dla mnie zawsze tylko i wylacznie przyjacielem, ze ja mam rodzine, ktora kocham ponad wszystko i jego nagle olsnienie plus przyplyw szczerosci absolutnie niczego nie zmieni.
margaritka - leniu Ty:P ja już koniowate obskoczyłam i z konia zdrapałam pół tony błota:P

"przyjazn damsko-meska albo sie zacznie uczuciem albo sie na nim skonczy, sprawdzilo mi sie to juz w paru przypadkach"

święte słowa! jedna moja przyjaźń zakończyła się uczuciem, które po paru miesiącach nie przetrwało, przyjaźń jeszcze udawaliśmy ale nic z tego nie wyszło. za drugim razem najpierw było niby-uczucie, a teraz właśnie jest taka niby-przyjaźń (z tym sąsiadem). a jedna z przyjaźni zaczęła się uczuciem, ale nie było nam dane, więc została przyjaźń, aż do tego roku kiedy znów przekształciliśmy ją w uczucie. może tym razem się uda!
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
22 listopada 2008 10:44
breva ja jak przed 12 wroce ze stajni to dobrze bedzie ( czekamy na weta z daleka:P)

dokladnie sie zen zgadzam! ze lepsze jest rozstanie z facetem niz utrata takiego przyjaciela! ja tez kompeltnie nie wiem co robic, ale ty masz gozej-maz dziecko, rodzinA!
uch, nieciekawa sytuacja... miałam kiedyś coś podobnego, choć nie aż tak poważnie - przyjaźniłam się z facetem, było nam razem wspaniale, wszędzie razem, nawzajem się pocieszaliśmy itd. Parę razy odbierałam od niego sygnały, że mu się podobam, ale zapytany twierdził, że to tylko przyjaźń, nic innego. Ja mu wierzyłam i pozwalałam ciągle być obok, pomagać sobie non stop, zapraszać się na imprezy, do kina - aż nagle wybuchła bomba - wyznał mi to sam, ale okazało się, że większość naszych znajomych też już o tym wie - przyznał, że od dawna jest we mnie zakochany i że o niczym nie marzy tak mocno jak o związku ze mną... męczyłam się z decyzją, przeżywałam to okropnie, bo był moim najcudowniejszym przyjacielem - ale się zgodziłam.
Po kilku miesiącach się rozstaliśmy, a ja na zawsze straciłam przyjaciela - wiele razy jeszcze się schodziliśmy, próbowaliśmy, ale zawsze kończyło się to fiaskiem. Nawet w te wakacje się jeszcze spotykaliśmy, przez jakieś kilka tygodni. I zdecydowanie, to był ostatni raz. Już nie mówię o tym, że było to mój pierwszy poważny związek i okropnie przeżyłam rozstanie i fakt, że parę dni później był już z inną.
Dlatego teraz, gdy zauważam w którymś dobrym kumplu, do którego nic totalnie nie czuje poza zwykłą sympatią jakieś oznaki zainteresowania - urywam kontakt na jakiś czas. Ale mam też dobrego, zaufanego przyjaciela - faceta, co prawda od skończenia liceum nasze drogi się trochę rozeszły, ale zawsze możemy na siebie liczyć - i to jest zupełnie, absolutnie platoniczne od lat 🙂

Głupia sytuacja, ale chyba jasno mu powiedziałaś, że z Twojej strony nic nie ma? Kurcze no, przecież masz rodzinę, to trochę egoistyczne z jego strony - jak Cię kocha, to powinien dać Ci spokój, bo Ty już jesteś szczęśliwa... A jemu i tak kiedyś przejdzie 😉
O, kurde Zen, przerąbane masz.
Widzę tylko jedno wyjście- zerwać wszelki kontakt- inaczej facetowi nie przejdzie. O ile w ogóle mu przejdzie. Może kiedyś jeszcze będziecie mogli wrócić do znajomości, ale już raczej nie jak przyjaciele, a bardziej jako znajomi. Jesli oczywiście będziesz chciała, potrafiła i czuła się bezpiecznie w jego towarzystwie.
Nasturcja-Renata   Moi trzej mężczyźni :)
22 listopada 2008 10:49
zen napisał: i jeszcze ten upor tak dobrze mi znany- 'gdyby nie tycjan to nigdy bym sie nie poddal, ale dziecko zasluguje na normalny dom.'

Sory, ale dla mnie to jest szantaz emocjonalny
No cóż, niestety myslę jak Wy, tzn, że nie ma takiej przyjaźni.
A co powinnaś zrobić? Ciężko powiedzieć. Nieodzwywanie sie będzie dobre, ale raczej na krótko. A co będzie jak (tfu, tfu) zacznie Cię nachodzić, albo co gorsza sledzić?!

Ja bym na Twoim miejscu się z nim spotkała i raz a porządnie powiedziała mu, że to co zrobił, to zwykłe świństwo. Po prostu pogadać tak od serca co Ci leży na watrobie.

Nie będzie to łatwe, ale POWODZENIA
to chyba jakas namiastka instynktu- musi miec to co chce. a jak wie doskonale, ze nie ma mozliwosci zeby mnie zdobyc, to pewnie to poteguje jego 'chcenie'.

nie chce sie z nim spotkac. wiem, ze on po prostu cierpi a ja zle znosilam jego smutki, wiec w tej sytuacji to juz w ogole. nie umiem znalezc innych slow poza tymi, ktore mu napisalam w sms i na gg.
Ta przyjaźń jest możliwa jak skończy się miłość, a zostaje szacunek i zaufanie. Inaczej wydaje mi się to nierealne.
Moim zdaniem Zen Twoja strategia jest dobra, nie dać się wciągnąć w dyskusje typu, a ja i tak nie zrezygnuję itp. Mam nadzieję, że Twój facet Cię wspiera. Powodzenia
wspiera..chyba tyle, ze nie reaguje emocjonalnie i histerycznie. ufa mi.

tak tez mysle, i tak napisalam, ze jak znajdzie juz te kobiete, ktora pokocha mocniej niz mnie to zeby sie odezwal. inaczej nie ma to zadnego sensu..niech nasze drogi sie rozejda kiedy jeszcze zostal szacunek, zebysmy nie poklocili sie w koncu 'na noze' i nie spalili mostow za soba. tylko ze to tak boli, ze..egoistyczne, ale po tylu latach zazylosci ja nie wiem jak sobie poradze bez niego. byl i nadal jest wazna czescia mojego zycia i po prostu nie wiem..nie wiem co dalej..czuje sie teraz tak, jakby jakas czesc mnie odeszla razem z nim..
dziekuje wam bardzo za pomoc, za wysluchanie i za rady.
Ja niezbyt wierzę w przyjaźń damsko-męską,chyba ze po rozstaniu😉

Miałam kiedyś kolegę,którego bardzo lubiłam,był moim partnerem od tańca.Dla mnie był tylko dobrym kumplem,jednak on chciał czegoś więcej-odmówiłam.Mimo wszystko pozostaliśmy w dobrych układach,ja mam chłopaka,on dziewczynę,jednak lubię z nim rozmawiać i jest jedyną osobą ze szkoły,z którą utrzymuje kontakt.

Ja osobiście nie mogę strawić jednej osoby-dobrej koleżanki mojego chłopaka z liceum.Wiem,że poza koleżeństwem między nimi nic nigdy nie było,ale ostatnio szlag mnie trafia jak tylko o niej pomyślę:/Zaczęła mnie wkurzać od momentu,kiedy dowiedziałam się,że zanim zaczęliśmy być razem ona odradzała mnie mojemu chłopakowi bo "mam konie,on jest dla mnie najważniejszy,nie bede mieć czasu" itd.Ona cały czas nie ma faceta,jest jakaś przewrażliwiona na tym punkcie i jeszcze denerwują mnie jej teksty typu"P jest jedynym facetem,którego znam i cós tam...","Nieważne jak spędzisz sylwestra,bo z nim to będziesz się super bawić",jak poszliśmy na kręgle to ciągle było tak:"Pierwszy raz to tu byłam z P i Ł","a jak ostatni raz byłam tu z P. i Ł.", "Wtedy jak byliśmy tu z P. i Ł.".Ostatnio ja się przez to zrobiłam przewrażliwiona i wkurza mnie prawie wszystko co mówi:/
Ja zauważyłam, że taka przyjaźń ma szanse tylko w momencie, kiedy obie strony widują się rzadko chociaż mają ciągły kontakt.
Mam takiego właśnie przyjaciela - faceta. Jak tylko się połapaliśmy w tym, że tak chyba właśnie powinna wyglądać przyjaźń, bez żadnych podtekstów, to usłyszałam, że mógłby się we mnie zakochać gdyby nie traktował mnie jak siostry. Bardzo miłe to było i dało takie poczucie bezpieczeństwa.

Na stałe mieszkamy w jednym mieście, które przecież duże nie jest. Ale widujemy się masakrycznie rzadko. A teraz, jak jestem w Touniu, to już w ogóle 😉 Ale mamy kontakt - właśnie net, telefon. Teraz nawet i ten osłabł, ja wiem co się z Nim dzieje, On wie co ze mną. Wiem, że kogoś ma, są szczęśliwi, więc...ja narazie znikam 😉 Wiem, ż nasze elacje są tak otwarte, że tamtej lasce mogłoby być zwyczajnie przykro, więc po co? 😉 Ale wystarczy mi świadomość, że On jest, że zawsze mogę tam uderzyć 🙂

Zawsze jak pojawiała się przyjaźń z większym zaangażowaniem w widywanie się, utrzymywanie stałego kontaktu itd, to kończyło się nieciekawie - albo związkiem, który padał (chociaż to były 2 długie związki, ale...zdechły), albo zerwaniem kontaktów właściwie, czego mi bardzo szkoda, bo to naprawdę świetny kumpel był... Czasem coś do siebie napiszemy, ale baaardzo sporadycznie.
Jest możliwa - tylko trzeba by zaprzyjaźnić się z gejem. 😉

No ale do tematu.... Zen..... to przecież nie Twoja wina!
A co do tej panny- nawet z nią nie rozmawiaj, bo ona próbuje za wszelką cenę jakoś się z tym uporać, też jest jej ciężko a z drugiej strony - to ona jest tą "gorszą" w tym wypadku od Ciebie i może wcale tak nie myśli, ale podświadomie wie, że, że tak powiem "przegrała" i dlatego obarczyła Cię winą za to wszystko, której to winy tutaj przecież nie ma. Nie flirtowałaś z gościem przecież i nie kazałaś się mu w sobie zakochiwać.... Czas leczy rany, zobaczysz, za chwilę będzie lepiej i jakoś się to wyleczy.
Co do gościa.... Jedyne co powinnaś zrobić to definitywnie zrezygnować z tej przyjaźni i wyłożyć mu jak krowie na rowie, że nie chcesz sie z nim spotykać bo... on przecież nie chce być Twoim przyjacielem tylko partnerem i nie rezygnując z przyjaźni skazujesz go na tortury, które mogą przeobrazić się w nagabywanie, śledzenie czy jakieś obsesyjne urojenia, a to to już będzie zbyt niebezpieczne dla Ciebie i Twojej rodziny.
jak teraz przestaniesz się z nim widywać to koleś jakoś to wszystko przeboleje, znajdzie sobie pocieszenie w jakiejś innej kobiecie i generalnie wszystko się jakoś ułoży.


ja mam w sumie samych kumpli-przyjaciół i jedną przyjaciółkę, której i tak do końca nie ufam bo.... dziewczynom nie da się ufać. Przerobiłam kilka takich "przyjaciółek" i generalnie - ja wysiadam: a to jedna zazdrosna o chłopaka, a to druga chce mnie wziąć chłopaka, trzecia próbuje za każdym razem pokazać, że jest lepsza, czwarta dla podwyższenia własnej wartości wygaduje rzeczy o których mówić nie powinna, u piątej wielka "przyjaźń" skończyła się, jak jej byłam winna pieniądze, które oczywiście zostały oddane.
Mam dwóch bardzo dobrych kumpli, z którymi mogę pogadać w sumie o wszystkim i nie sądzę, żeby to się przerodziło w coś większego więc.... może ta przyjaźń damsko-męska jest możliwa?
Ja w sumie bardzo lubię przebywać z facetami.Mam wrażenie,że często są mniej fałszywi od "przyjaciółek".Może trafiałam na kiepskie osoby albo to ze mną jest coś nie tak,ale moje przyjaźnie zawsze się kończyły a to przez faceta a to przez coś innego.
sankarita napisał: Jest możliwa - tylko trzeba by zaprzyjaźnić się z gejem. 😉


O tym już pisać nie chciałam, chociaż faktycznie 😉 Ale nie wiem czy w tej chwili mogę określić to przyjaźnią, chociaż to genialna znajomść od kilku lat. Chociaż wiem od niedawna w sumie...
Ja się przyjaźnię ze swoimi ex.
Ale etap romansowy był.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
22 listopada 2008 18:25
zen napisał:
opolanka, to co teraz zrobic z tym wszystkim? na razie po prostu zniknelam. nie odpisuje na gg, na sms, nie odbieram telefonow..ale nie wiem na ile taki wycofanie przyniesie skutek.

Nie wiem, co Ci poradzić, trudno być empatycznym, nigdy nie bedąc w takiej sytuacji.

Nie wiem tylko, czy takie wycofanie sie jest wyjściem. Może lepiej by było spotkać się i porozmawiać, w miejscu publicznym , przy wiedzu Twojego męża. Wyjaśnij "przyjacielowi", że przecież wie, że Ty nie zrezygnujesz z rodziny. Sądzę, że on może mieć złudzenia.
Dopierowtedy wydaje mi sie celnym wycofanie sie.
Oczywiście nie obwiniaj sie, bo nie masz o co.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
22 listopada 2008 18:26
sankarita napisał: Jest możliwa - tylko trzeba by zaprzyjaźnić się z gejem. 😉

DOKŁADNIE 😉
Proszę o edytowanie postów 😉 Tu taka funkcja istenie i...DZIAŁA 😀😀😀

Przyjaciel-gej to o tyle zajebista sprawa, że nawet jak rzuca komplement, to wiadomo, że tam nie ma podstekstu. Cudowna sprawa 😀
heh, znam 2 gejow i jednak caly czas mam wrazenie, ze oni jednak nadaja na nieco innych falach. owszem, lubie z nimi rozmawiac, ale to nie jest to.
zreszta ja ogolnie zauwazylam, ze mniejszosci seksualne jakos sila sie na super wyuzdanie, na super normalnosc a wychodzi krzywo zwyczajnie i lekko sztucznie.

nadal mam zjazd. zwlaszcza pod wieczor jak juz wszystko ogarnelam w domu..
heh, jutro zakupy i oby mi poprawily humor.

powaznie, boje sie z nim spotkac, bo zupelnie nie wiem co mialabym wiecej powiedziec ponad to, co juz uslyszal. moze jak troche sprawa przyschnie to sie zobaczymy. nie jestem gotowa na to teraz..
zdarza się taka przyjaźń ale ........ pod jednym warunkiem.
Że ludzi łączyło coś więcej kiedyś.

Po rozstaniu można budować przyjacielskie relacje.
Znam takie pary przyjaciół.
Ja miałam nadzieję na coś takiego. Nie wyszło. Z tej drugiej strony. Szkoda. Bardzo szkoda, ale trudno.
zen ja myślę, że nie zmuszaj się do spotkania z nim. Skoro już wszystko powiedziałaś. Może on potrzebuje czasu, żeby to do niego dotarło. Przyjaźń stracona, jedyne co możesz jeszcze uratować to spokój swój i swojej rodziny. Trzym się.
wierze w taką przyjaźń,
ba mam takiego przyjaciela, że HEJ!!

poznaliśmy się w górach, przy jakiejś alkoholicznej libacji...
z tym, że on był w klasie maturalnej, ja już pracowałam dawno zawodowo
Rożnica wieku ok 8 lat.
Wiec to taki "braciszek"był co nam po wódkę "skakał".

bardzo wybitny młody człowiek, nie taki jacy są obecnie,
grzeczny, ułożony, inteligentny... cód, miód, malina.

Przypadkowe spotkanie przerodziło sie w przyjaźń trwającą już z 9 lat!

Długie dyskusje przy ognisku o życiu i wyborach, wymiana telefonami. I odłegłość 300km. Takie poczatki. Później moje częste służbowe wyjazdy do wawki, wspólne "piffko"... i nagle:
"kurde, wiesz ja nie idę na studia bo nie mam za co, do pracy muszę iść, w domu babcia lat 90 leżąca i matka chora na raka"
w tym wszystkim on...

i znów długie dyskusje i przez net i przez tel.
w końcu decyzja: "poradzimy"
kilka osób zrzucało się kasą przez długi czas na "pensję" dla niego...
jakieś załatwianie pracy dorywczej dla niego...

Zakupy z nim w Galerii Srokotów, za które ja płaciłam ubierając go od stóp do głów, wydając na to całą pensję...

Później moje dwuletni pobyt-praca w Warszawie.
Wspólne wypady (również na konie), dysputy, rajdy 4x4,
Wyciąganie mnie z bagna, jego z bagna...

Później moja przeprowadzka do Kraka.
telefony, maile, odwiedziny...

To był PIERWSZY człowiek, który dowiedział się o mojej ciązy

jest dla mnie coś niesamowitego w tej przyjaźni...
to osoba, która jak zwiał mi pociąg do Pń... wieczorem przyjeźdza do mnie na dworzec głowny i bez mrugniecia odwozi z Wawki do Poznania w nocy

to człowiek, który potrafił przyjechać do mnie na dwie godziny do Krakowa z Wawki pociągiem by napić sie wina "na Dzielnicy"

nie jest gejem, ma narzeczoną, która znam, jest normalny...

to osoba, która po jednym telefonie zwołujemy "pospolite" ruszenie i spotykamy się w połowie drogi do siebie - aby pogadać "na kawie"...

NIC tego nie zmieniło i raczej nie zmieni...

Dorośliśmy, znamy się kopę lat, nie możemy się nagadać jak sie spotkamy... mamy wiele wspólnych tematów.
AAAAAAA, on obecnie kończy doktorat na bardzo prestiżowym kierunku...
Na moje pytanie "to kiedy wyjeżdzasz na Harvard' odpowiada:
"a z kim bym sie wódki tam napił "??

aaa, w styczniu już umówiliśmy sie na picie... w Krakowie... żeby nie było lekko = kazdy ma drogę do pokonania
martva   Już nigdy nic nie będzie takie samo
23 listopada 2008 20:33
Jak najbardziej wierze w taka przyjazn. Nie trafia się czesto, niekiedy przez to ludzie uznaja,ze jest wrecz niemozliwa. Ale ja wierze i wiem,ze jest. Sama jej doświadczam.
Może wyda się to dziwne, ale moim przyjacielem jest osoba z ktora spedziłam calutenka jedna dobe w zyciu. I nic wiecej. Ale nie przeszkadza nam to w tym,ze znamy się jak łyse konie, wie o mnie on wiecej niż ja sama o sobie, jest zawsze wtedy kiedy go potrzebuje, moge mu powiedziec DOSŁOWNIE wszystko. I ciagnie się to juz tak ponad 4 lata. Coś wspaniałego.
To taka dosc specyficzna odmiana przyjazni, bo dziwne się wydaje przyjaźnić się z kimś nie widując go. Jednak to czego ja doswiadczam z ta osoba jest jak najbardziej dowodem na to, ze istnieje przyjazn damsko-meska.
martva to jest coś o czym pisałam wyżej. Tak samo mam z moim 'bratem' (ach-rozmawialiśmy wczoraj 🙂 ), tak samo mam z B. i D. Sami faceci. I tylko z tym pierwszy się czasem widujemy. I trwa to już lata ze wszystkimi. I faktycznie...chyba nikt nie wie tak wiele jak Oni.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się