Koń - przyjaciel

Bo to wszystko się rozbija o samą definicję PRZYJAŹNI- jak już powyżej słusznie zauważyliście  😉
Ale jak tego konia inaczej skrótowo nazwać? Partner, najukochańszy zwierzak? Mi się nie podobają takie określenia.
Przyjaciel- brzmi krótko, zwięźle i każdy wie o co chodzi.
Słowo przyjaciel skrywa ogromne emocje. I słusznie.
A że tak do końca koń przyjacielem nie może być, to chyba każdy o tym wie.  😉
I że konia nie należy stawiać przed ludźmi, to chyba też zrozumiałe.

Mój koń JEST moim przyjacielem. A przynajmniej będę tę wieź tak nazywać, bo tak mi jest wygodnie i już.
Jestem u niego prawie codziennie. Czasami tylko po to, by wrzucić marchewek do żłoba, czy wyczyścić boks z sików. Wiem czy ma dobry humor czy zły. Znam wszystkie jego zachowania. Wiem kiedy się boi, a kiedy tylko udaje. Koń mi ufa BARDZO. Pójdzie za mną do miasta, wlezie pierwszy raz w życiu do przyczepy, pójdzie tam gdzie jest dla niego strasznie itd itp. Pozwoli mi dłubać w świeżej ranie. Lezie za mną na spacerze bez uwiązu. Ja jemu też ufam. Wiadomo, że nie 100 %, ale bardzo. Wiem że czasami mogę się pod nim nawet położyć a on będzie uważał!
Czy rozpieszczam nadmiernie? Czasami na pewno ! Ale też jestem na tyle świadoma, że wiem, że jest to niedobre dla jego wychowania. Czasami rozpieszczam, a czasami wymagam i jestem BARDZO stanowcza. I staram się by było to dla konia zrozumiałe kiedy się bawimy i mamy luz, a kiedy pracujemy.
Czasami też uczłowieczam mojego konia przypisując mu ludzkie uczucia, ale tak naprawdę WIEM, że on tych uczuć nie ma. No i co z tego?
Między nami JEST silna więź.  Obustronna !

Kocham mojego konia, jest członkiem mojej rodziny i będę go nazywać moim przyjacielem.

nie iskała mnie przy czyszczeniu jej zadu
offtop: co może oznaczać takie zachowanie? Kiedy koń odwraca się i zaczyna "miziać", "iskać" i "drapać" człowieka po plecach, po boku, w momencie kiedy ten np. czyści łopatkę, przednią nogę... etc.
Tak mnie to zastanawia. Objaw sympatii czy próba "wejścia na ten sam poziom w hierarchii"? A może podskubywanie? W końcu niżej stojące w hierarchii konie jakoś rzadko zaczepiają te "wyżej" [chyba, że się bardzo lubią, ale to i tak zazwyczaj ten "wyższy" decyduje kiedy się bawimy, a kiedy kończymy]

Do tematu:
Dobre pytanie. Zaiste, dobre pytanie. Prawie rok temu zaczęłam traktować swojego konia jak jedynego w życiu kompana, wręcz przyjaciela, miałam do niego bardzo emocjonalny stosunek [wręcz - "macierzyński"] i może wtedy nazwałabym go przyjacielem, ale teraz... Głęboka więź połączona z zaufaniem - tak, owszem. Tylko nie wiem czy można nazwać to przyjaźnią, której w końcu są różne definicje.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 grudnia 2009 08:56
WIesz co właśnie to nie jest takie zachowanie jak większość sobie wyobraża.  To jest takie delikatne muskanie wargami, kręcenie nimi kółeczek w miejscu ale nigdy nie zdarzyło się aby w tej jej pieszczocie wystąpiły zęby.  Ona centralnie ,, kręci mi górną wargą kółeczka na plecach. " To jest miłe i na pewno nie ma podtekstu  że chce mnie zniżyć . Bardzo to lubię i traktuję jako okazywanie uczuć.  Dwa zwróciłąm uwagę też że jak wyżej od niej postawiony koń ( dowódca stada) zaczyna ją drapać na kłębie ona wygkonuje do niego ten sam ruch wargą..
Dwa to ja jej pozwalam na mizianie a nie ona mi. To ja zaczynam ją czochrać na zadzie i ona MUSI mi an to pozwolić 🙂 Więc chyba wsyztsko gra 🙂
;]

Oto mój ukochany pyszczek, moja przyjaciółka, moje dziecko 😀
zabeczka17, To nie był żaden przytyk w Twoją stronę i jakieś, nie wiem, "zdziwienie wywołane zachowaniem młodej kobyły" 😉 Mojego młodego znam "jak łyse konie", wiem kiedy domaga się pieszczot, jaki ma humor i tak dalej, ale ostatnio doświadczyłam takiego zachowania od konia, który jeszcze niedawno był w stanie po mnie przejść oraz interesował się wszystkim, tylko nie mną, więc mnie to bardzo zdziwiło, że nagle ów koń delikatnie zaczyna "miziać", pokłada głowę na ramieniu.... Zonk niemożliwy. Trudno mi to zachowanie tak do końca zinterpretować w tym przypadku, więc zapytałam.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 grudnia 2009 09:31
Kobieto 🙂 :kwiatek: przecież nawet nie traktuje tego jak przytyk 😀 wytłumczyłam bardziej bo zapytałaś : :hurra🙂
Odczytałaś ten  początek - wiesz co..... jako - jazdę trolla 😀😀 A to było takie ,,Wiesz co" bardziej w tonie zastanawiającym się  😀 heheh 😉 😉 😉 😉
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 grudnia 2009 10:01
koń sportowy musi być przede wszystkim koniem.


a czy  traktowanie konia jak maszynę do sportu nie jest przyczyną  wielu brutalnych zachowań jeźdźca w stosunku do konia? Przecież przyjacielowi krzywdy się nie robi i wydaje mi się , że układ przyjacielski jest korzystniejszy. Przecież sukcesy można osiągać wspólnymi siłami po przyjacielsku.

Ja niestety nigdy nie miałam konia przyjaciela , jeździłam w różnych stajniach na różnych koniach i chyba to przyczyniło do braku więzi z jakimkolwiek koniem. Teraz mam swojego własnego i wiem , że koń może być doskonałym przyjacielem. Pomimo wielu wybryków, różnych humorów nie miałam z nią sytuacji kiedy chciałaby zrobić mi krzywdę.
A takie mizianie górną wargą też uwielbiam  😉
deborah   koń by się uśmiał...
22 grudnia 2009 10:03
mam takiego... wysłucha i nigdy nie osądza 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 grudnia 2009 10:26
Koń przyjacielem?

Nie wiem, może i tak:  jakby go oderwać od swojego stada pobratymców, wyizolować i skazać na prawie wyłącznie naszą obecność. Wtedy może i tak. Z braku laku koń by się z nami "zaprzyjaźnił"

Ale póki ma swoich czworonożnych przyjaciół, to  ja-człowiek moge ew. liczyc na jakąś mniejszą lub większą więź.

Zresztą słowo "przycjaciel" zdaje się ma troche inen znaczenie w słowniku końskim, o ile w ogóle istnieje coś takiego.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
22 grudnia 2009 10:37
No chyba istnieje bo niektore końskie osobniki niepotrafią żyć bez siebie 🙂 mówie tutaj o parze kobyłek w wielkim stadzie 🙂  Jedna omal nie umarła z tesknoty za drugą.
majek   zwykle sobie żartuję
22 grudnia 2009 10:38
hmm.... ja mam w swojej stajni 5 sztuk. Z tego dwa zupełnie moje.
Na jednym lubię jeździć, ale przyjacielem chyba nie jest.
Drugi jest przyjacielem. Mam go od lat, długo nie był mój. Wyjeżdżaliśmy razem na wakacje i bujał mnie w hamaku pod drzewem. Chodzi za mną i chowa za mnie głowę jak się czegoś boi.
Przybiega z padoku na gwizdnięcie. Z zainteresowaniem wąchał mój brzuszek jak byłam w ciąży.
Nie wiem, brakowałoby mi go, gdyby go nie było...
Jemu pewnie też by mnie brakowało, bo nigdzie nie miałby tak dobrze jak u mnie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 grudnia 2009 11:15
No chyba istnieje bo niektore końskie osobniki niepotrafią żyć bez siebie  mówie tutaj o parze kobyłek w wielkim stadzie  Jedna omal nie umarła z tesknoty za drugą.

no i w takiej sytuacji człowiek może sobie tylko wmawiać że jest przyjacielem takiego konia. Nie jest i nigdy nie będzie. Bo ma już końskiego przycjaciela i człowiek do przyjaźni w takiej sytuacji mu potrzebny jak kwiatek do kożucha.

Ale zawsze to człowiek ma łeb nie od parady. Może sobie konfabulować i uruchomic pełny arsenał wyobraźni że owszem koń jest moim przyjacielem "bo za mną chodzi i mnie trąca nosem" czy co tam jeszcze.
dempsey   fiat voluntas Tua
22 grudnia 2009 11:39
mnie i mojemu koniowi (od 3 roku zycia jest moj, to juz 12 lat) jakos takie relacje typu rzenie, przybieganie itp sie nie wyksztalcily. moze to kwestia tego, ze za bardzo do tego nie dazylam, a on nie jest typem przylepy. codzienne oznaki dobrej starej znajomosci sa u nas ale hmm  bardzej subtelne. i to mi odpowiada. nie lubie rozpieszczania.
zreszta zawsze byl to kon bezpieczny w obsludze naziemnej i pogodnie nastawiony do wszystkich dwunogow - do mnie moze troche bardziej a moze tak samo.

wiekszosc  czasu z nim spedzonego bylo w siodle. wlasnie z siodla mam odczucie wiezi, zaufania. zgrania.
w obie strony.
brak nam na koncie dobrych czworobokow czy trudnych parkurow, bo my tak obok sportu.
ale przezylismy wspolnie bardzo wiele wystepow na tzw pokazach, wiele obozow, wyjazdow dalekich i bliskich. wiele sytuacji stresowych, nowych miejsc. stawialam go w trudnych sytuacjach. bywalo, ze ufal mi slepo- przykladem niech bedzie nasz wystep z 8 lat temu na inscenizacji bitwy pod grunwaldem. mielismy za za zadanie zagrac polozenie w srodku bitwy, niemal pod kopytami innych. do dzis czuje dla niego podziw ze to zrobil.

i tego typu rzeczy okreslaja nasza zazylosc raczej

a przyjazn (a nawet milosc) to on swoja ma : starsza od niego slazaczka - opryskliwa i traktujaca go z dystansem. nie szkodzi. on ja kocha od lat i oka z niej nie spuszcza  😍
(jako ze on jest drobnym xx, a ona zwalista, do tego identycznie umaszczone, to wygladaja jak matka z corka 😉 ale prawda jest inna  :cool🙂
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 grudnia 2009 12:24
no i poza tym chyba troche głupio wydawać przyjacielowi dyspozycje, zmuszać go czy też "prosić" o to by nas woził na swych plecach choc mu się wcale nie chce, bo tak naprawdę ma ochote na co innego

I w ogole co to za przyjaźń jak jeden z tych przyjaciół wiecznie tylko tym drugim rządzi 😉 ja osobiście nie wyobrażam sobie takiego przyjaciela mieć.
No fakt, tez bym nie chciała takiego przyjaciela.. dlatego ja choć mówię czasem, że koń to mój przyjaciel to na pewno koń nie powie, że ja jestem jego przyjaciółką 😉 Myślę, że koń może na slubić, ale czy to jest takie samo lubienie jak nasze, ludzkie?
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 grudnia 2009 12:33
a dlaczego pies może być przyjacielem, przecież od psa też wymagamy różnych rzeczy na które wcale nie ma ochoty. Psem też rządzimy i musi nam  być posłuszny ale jest naszym przyjacielem. Różnica jest taka , że pies potrafi okazywać swoje humory i to co w danym momencie czuje, a u konia jest to mniej widoczne i trzeba sie nauczyć  czytac z jego zachowań.
Ja i tak uważam że koń może być wspaniałym przyjacielem,  jest to zupełnie inna przyjaźń jak między  ludźmi ale jestem zdania , że jest taka .
Ja uważam, że psy nas nie kochają i nie traktują jak przyjaciół. Lubią nas, jak konie(tzn mogą lubic, mogą nie lubić), ale to nie jest taka relacja jak człowiek-człowiek.
To chyba wszystko naprawdę zalezy od naszej subiektywnej definicji przyjaźni 😉
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 grudnia 2009 12:39
nie możemy porównywać przyjaźni człowieka z człowiekiem do przyjaźni ze zwierzęciem, jest to zupełnie inny rodzaj przyjaźni. Wydaje mi się , że zwierzęta  bardzo zaprzyjaźniają się z ludźmi. Mam psa i wiem jak tęskni gdy wyjeżdżam i jak bardzo się cieszy kiedy wracam więc coś musi go ze mną łączyć.
Lovehorses- zgadzam się.  😀

Poza tym..z psem spędzamy całe dnie. Ciekawe czy gdybyśmy z koniem również spędzali tyle czasu, nie okazałoby się, że jest równie mądrym zwierzęciem nadającym się na swego rodzaju przyjaciela dla człowieka. A że mamy go w stajni i odwiedzamy od czasu do czasu.... A często, gęsto nasze odwiedziny kończą się wyczyszczeniem, jazdą i daniem marchewki na koniec ...to jest jak jest.

Wiadomo, ze zwierzę to TYLKO zwierzę i nigdy nie będzie takim przyjacielem jak człowiek ( na pewno NIE), ale... no właśnie...ale. Myślę, że osoby posiadające własne czworonogi są bardziej skłonne widzieć w nich przyjaciół niż osoby korzystające z cudzych rumaków.  🙂 Bo taka jedyna, specyficzna więź łącząca człowieka i konia pojawia się wtedy, kiedy koń jest nie tylko szanowanym narzędziem do wykonywania jazdy konnej, ale istotą przy której spędzamy masę czasu- bezczynnie. Tak po prostu.  🙂

Tak po prostu tu. I tam. Idąc sobie gdzieś do lasu. Kiedy chowa się za ciebie, kiedy wkłada głowę pod twoją pachę, kiedy nie ucieka, bo ty nie uciekasz. Kiedy podchodzi jak przyjeżdżasz do stajni. Kiedy wita cię rżeniem z boksu. Kiedy pozwala wykonywać przy sobie zabiegi które go bolą. Kiedy nie ucieka jak spadniesz w terenie. Kiedy wykonuje różne głupie sztuczki, których go nauczyłeś. Kiedy łazi za tobą po pastwisku. Kiedy podchodzi jak leżysz na pastwisku i wącha cię i pasie się obok ciebie.
Przywiązanie? Przyzwyczajenie? Przyjaźń? Jak zwał tak zwał. Ale coś jest i to co jest jest fajne.

I jak mam do niego mówić? Skoro nie "mój przyjacielu", to jak? "Mój przyzwyczajaczu? Mój przywiązywaczu? Mój zwierzaku? Mój koniu?" Ja wolę mówić "Mój przyjacielu".  😉
Ruda_H   Istanbul elinden öper
22 grudnia 2009 12:44
Dla mnie koń jest przede wszystkim koniem i chociaż nie wiem jak bym się starała go uczłowieczyć nim pozostanie.

Z Rudym znamy się chyba 8 lat. Przyzwyczaiłam się do niego i do mnie - jako były koń rekreacyjny trafiający w ręce prywatne na początku było ciężko  - ale wydaje mi się, że był po prostu przyzwyczajony do innych relacji z ludzmi.

rży jak mnie widzi, przybiega na gwizdanie, chodzi za mną wszędzie i da ze sobą zrobić wszystko ale czy to jest przyjaźń ? Chyba raczej spore zaufanie i pewność, że krzywda mu się nie stanie.

Czuje się za niego odpowiedzialna, martwie się o niego kiedy "zostaje sam" w stajni. Chciałabym dla niego jak najlepiej rozpuszczając go jak tylko się da. Na pewno nie wyobrażam sobie jak by to wyglądało bez niego, ale też nie wiem czy będę wstanie kiedyś "zakochać" się tak w innym.

mam nadzieje, że w jego rozumku zajmuje lepsze miejsce niż tylko "ta od marchewek"  😉
Koń może być przyjacielem, ale więź człowiek-koń napewno opiera się na innych relacjach niż człowiek-człowiek i człowiek-pies. Konie mają inną mentalność, ale przecież są bardzo przyjazne, potrafią nas poznać do głębi, wyczuwać, że coś jest nie tak, rozśmieszać do łez i doprowadzić do płaczu. I moim zdaniem często robią to celowo.

Miałam konia przyjaciela. Znałam go ze wszystkich stron. On mnie chyba też. Ze względu na jego dobro oddałam go w dzierżawę. Nie mogłam znieść tego, że tak długo stoi w boksie, w stajni nie było możliwości padokowania, a ja nie mogłam przyjeżdzac częściej niż 3 razy w tygodniu. Teraz nie jesteśmy razem, ale wiem, że ma dobrze. Najważniejsze że nie jest sam i nie jest zaniedbany.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 grudnia 2009 12:56
Ruda_H   a czy to nie jest właśnie przyjaźń  😉?  inna niż ta łącząca człowieka  z człowiekiem ale jest. To jest właśnie to zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, okazywanie radości na nasz widok, wzajemny szacunek itd...

tunrida  chyba obie wiemy o co chodzi  😉
Ruda_H   Istanbul elinden öper
22 grudnia 2009 13:02
LoveHorses, może i tak. Każdy ma swoją definicję przyjaźni, ale wolałabym żeby miał końskich przyjaciół 😉
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 grudnia 2009 13:08
końskich przyjaciół ma , ale w tobie z pewnością ma również wielką przyjaciółkę czy tego chcesz czy nie  😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 grudnia 2009 14:04
jestem twoim przyjacielem bo się tobą opiekuję, dbam o ciebie, ubeiram w piekne dereczki, czapraczki, pięknie cię podkuwam, czyszczę, czeszę, kąpię, smaruję tym i owym. Za to że tak o ciebie dam  masz byc grzeczny i spelniać wszelkie me zachcianki i rozkazy, nawet niezbyt przyjemne. Za to wszystko  koń ma w boksie stać i jak zbawienia wyczekiwać wizyty tego  dwunożnego "przyjaciela."

A tak naprawdę psu na budę to się może zdać bo koń przecież może odezwać się w te słowy: a na cholere mi taka przyjaźń.  Bez niej ale za to w stadzie podobnych mi osobników a najlepiej wśród rodziny sobie ptorafię sam radę dać i o siebie zadbać. I nikt mi nie będzie roskazów wydawał żeby robić dziwaczne czynności.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
22 grudnia 2009 14:16
ElaPe to nie chodzi o ubierania konia w piękne dereczki,  , dziesiątki padów i czapraków , najdroższe ogłowie i siodło bo na tym koniowi tak naprawdę nie zależy, to chyba bardziej robią ludzie dla swojej przyjemności. Ja mam na myśli szanowanie konia , dbanie o jego zdrowie, o to by miał co jeść, miał  czysto w boksie by  systematycznie był na wybiegu, czuł sie bezpiecznie, mógł nam ufać i wierzyć że nic mu nie grozi, tak jak wspomniałaś aby nie czuł sie osamotniony, aby miał towarzystwo innych koni . Wiele czynników na to sie składa  i nie chodzi tu o MODNE rzeczy materialne.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
22 grudnia 2009 14:26
LoveHorses to o czym piszesz nazywa się zapewnianiem pdostawowych potrzeb życiowych  konia domowego nie mającego możliwości samemu zapewniać sobie swych potrzeb życiowych, gdyz jest wlasnie udomowiony i żyje w stajni i uzależniony od dobrej woli swego pana i władcy.
Z psem jest trochę inaczej bo z nim mieszkamy i żyjemy. I nie jeździmy na nim... Poza tym zazwyczaj mamy jednego psa - i on tęskni, bo tak jak koń zwierze stadne. Jak mamy jednego konia w stajni to też tęskni za czymkoliwek co żywe, jeśli ma w otoczeniu tylko człowieka, to będzie tęskił za jego widokiem potwornie. Natomiast jak mamy stado psów, to choć psy do nas przybiegają i sie ciesza jak nas widza, to bez nas też sie świetnie mają. Choć i tak te mieszkające w domach sie bardziej przywiązują - tak samo konie - te co mamy w stajni pod domem będa bardziej przywiązane niż te w pensjonacie, bo z nimi spędzamy mało czasu. Także to wszystko zalezy, ale nawet jak jesteśmy ze zwierzakiem większa część dnia, to i tak nie wiemy co on o nas myśli i czy jestesmy dla niego przyjaciółmi. Ja bym uważała z takimi stwierdzeniami, owszem one są takie piękne i romantyczne i to tak fajnie mieć w zwierzaku przyjaciela, ale one myśla i czuja inaczej niz my, one nie mają takiego języka jak my itp, my możemy nazywac je przyjaciółmi ale mówienie, że jestesmy dla nich może być sporym nadużyciem 😉
rtk a jak konik ma na imie ?
kujka   new better life mode: on
22 grudnia 2009 20:18
mirti2, Ritordo...  🙄
dla mnie moje konie są przyjaciołmi - sama sie o nie troszcze , codziennie z nimi przebywam  a pozatym są takie dobre wobec mnie  😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się