klub oldbojów czyli koniarze po 30.....

Pamiętam swój pierwszy teren w Tabunie, na Gazerze zaczynałam a skończyłam na Gwadarze bo Gazerek już przy pierwszym kłusie poszedł w długą prostą i dawaj ile wlezie w krótkich nóżkach, utrzymałam się ale szybko przesiadłam się na najspokojniejszego osobnika z którego po chwili zleciałam.
Standardem wtedy były leginsy zamist bryczesów które wytrzymywały kilka jazd i puszczały szwy (zwłaszcza jak się namiętnie jeździło w tereny na Barwie na oklep)
dempsey   fiat voluntas Tua
26 grudnia 2009 21:11
dzis mi przyszlo do glowy: to, ze tak bardzo trzymalismy sie prawd objawionych przekazanych nam przez instruktorow/szkoleniowcow/pania kierowniczke klubu (pozdrawiamy 😉!) wynikalo z faktu, ze te wiadomosci byly nieweryfikowalne. powiedzieli wiec tak MUSI BYC. nie bylo internetu, zdobyczne St. Georg'e byly po niemiecku, Paalmana sie ogladalo przy regale w sklepie na Chlodnej, dopoki nadeta pani nie spytala "kupujesz czy ogladasz?".
zatem jesli sie nie mialo np. znajomych w innych stajniach, to czlowiek opieral sie z ufnoscia sie na jednej i niewzruszonej prawdzie. do pewnego momentu bylo sie w stanie zebami i pazurami bronic tych zasad! eh.... dopiero potem sie okazywalo, ze swiat nie konczy sie na tym placu do jazdy...

heh lostak te Twoje oficerki. nie mozesz o tym wiedziec ale jak przyszlam pierwszy raz zapisac sie do klubu, z moim tata, to bylas pierwsza napotkana osoba i wlasnie mialas te slynne buciory - stukalas z nimi z taka duma, ze nie dalo sie nie zauwazyc 😉 ja, gowniara w wieku chyba 12lat otworzylam oczy i buzie, i chlonelam zachwycona a  moj ojciec oczywiscie musial jakos sie zartobliwie wyzlosliwic w stylu: oj my nie mamy takich butow, nie wiem czy nas przyjma 😉
[a potem jeszcze sie przez niego najadlam wstydu ze do dzis pamietam... pewna osoba z sekretariatu wsiadajaca na pewnego gniadego 4latka z 4 skarpetami (Wieniec chyba) poprosila go o pomoc przy popregu. moj niepowtarzalny ojciec z mina znawcy i starego koniarza (pierwszy i nie wiem czy nie ostatni w zyciu kontakt z koniowatym) podszedl i calkiem mocno zasunal biednemu Wiencowi z kolana w brzuch... nie wiem skad to wzial! z filmu moze? kon i jezdziec zbaranieli, ja chcialam sie pod beton zakopac  😡]
lostak   raagaguję tylko na Domi
26 grudnia 2009 21:16
dempsey 😡

swiat jest maly, a ja rzeczywiscie bylam bardzo dumna z moich... "oficerek" 😉
Pierwsza klasa ogólniaka. Sto lat temu. 😡 Matko..jaką ja denną fryzurę miałam. Modne były wtedy takie cieniowane czubki.
Buty widzę - jakieś Sofiksy ( pamiętacie Sofiksy?  😀)
Koń dorwany gdzieś ze wsi.




Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
26 grudnia 2009 21:21
Równie fajnie człowiek się czuje kiedy po emigracji do innej stajni po kilku/ kilkunastu latach dowiaduje się fajnych rewelacji o swojej osobie 😀iabeł: . Często to historie wyssane z palca. 😉

Pamiętam jak jechałam pierwszy raz do Napoleońskiej Zagrody (pozdrawiam :kwiatek: ! ). Odwozili mnie rodzice, sami ciekawi całej stajni i koni. Ale wspomnienia pozostają! Niestety drugi obóz był porażką 😡
Okres z syndromem miszcza świata psuł skutecznie atmosferę na obozie i dorobiłam się kilku wrogów 😡
Równie fajnie człowiek się czuje kiedy po emigracji do innej stajni po kilku/ kilkunastu latach dowiaduje się fajnych rewelacji o swojej osobie 😀iabeł: .


Podobnie jest jak sie wraca po ilus latach a te konie wtedy giganty, hala taka duża, stajnie ogromne okazuja sie takie małe...
Ja też jeszcze nie po 30, ale trochę tego, o czym mówicie pamiętam 😉 Te kocyki pod siodłem, i czerwono-białe naczółki, zamiast derki po jeździe to rozcierało się konie słomą, ewentualnie zarzucało jakiś koc. Pamiętam też, jak jeszcze nie było poideł automatycznych w stajni i trzeba było nosić ze studni wiadrami.

A tu jakieś stare zdjęcie, z moich poczatków 😉
Sofiksy jasne ,ale wczesniej były juniorki .
edit muszę poprawić foty na skanerze  😉
[quote author=ewuś link=topic=13558.msg417093#msg417093 date=1261870892]
zamiast derki po jeździe to rozcierało się konie słomą
[/quote]
do tej pory praktykuję! Ufam starej, dobrej szkole 😉

Wszystkie zdjęcia świetne, aż miło popatrzeć... Pamiętam "te czasy", obrazki jak z moich wspomnień. Niech tylko dopadnę skaner..!
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
26 grudnia 2009 23:57
To małe coś to właśnie ja. Pamiętam, ze byłam strasznie niezadowolona, że z tyłu siedziałam 😁
Na pierwszym planie moja siostra cioteczna.
Dlatego do Gałkowa mam straszny sentyment. jednak o Tosi (hucuł) nie zdołałam uzyskać żadnych info 🙁
.
TOMEK_J  z kąt to zdjecie ?
ja pamietam jeszcze, ze u nas w klubie nie placilo sie za jazdy, tylko trzeba bylo 4 h przepracowac (przy wszelakich mozliwych pracach), aby moc wziasc udzial w jednej jezdzie klubowej, no i obowiazkowo trzeba bylo spedzic minimum 4 dni w tyg w stajni.
Pewnie gdyby trzeba bylo placic, to bym nie jezdzila dalej, bo moja rodzicielka uprala sie, ze nie bede wiecej jezdzic  😁
nie mam zdjec z samych poczatkow, bo dopiero jak sie dorobilam wlasnego aparatu, to zaczelam robic foty, wiec tu dwie z 1992 chyba. Wtedy jezdzilam u takiego faceta, ktory prywatnie trzymal konie. Siwy to Dublet. Kochalam go, a on lazil za mna jak pies. Po latach spotkalam go znowu, bo stal w treningu skokowym w Zbrosach. Rzal na moj widok  😉 Jakis czas pozniej padl po treningu, podobno mial problemy z serduchem.

Drugi to Nepal. Wydarty ludziom, ktorzy trzymali go w garazu bez swiatla i zarcia. Wychuchalismy, wydmuchalismy go, zajezdzilismy i potem poszedl w dobre rece.

Sprzet jezdziecki (na srokaczu kulbaka wojskowa  :hihi🙂, sposob zapiecia nachrapnika, moj stroj jezdziecki (legginsy i trampki, a na siwym stare glany)  i plac do jazdy sa na prawde smiechowe, ale tyle serca wkladalismy w te konie i prace...

Tomek_J ale ulan z Ciebie 🙂 ladnie, ladnie
Nooo! Tomku_J, Skąd to zdjęcie?

to może też się wypowiem.... mimo, żem smark to udało mi się jeszcze "załapać" na paru trenerów "starej daty". Też pamiętam kocyki pod siodła, sznurkowe popręgi, kolorowe naczółki, kulbaki i inne siodła, który krótko mówiąc - były niewygodne jak cholera.😉 ale musiały być czyste, zadbane, wszystko odłożone na miejsce i nie było, że ktoś typu instruktor za kimś biegał z ogłowiem czy siodłem. Te białe ochraniacze na takie "łapki" też były...
Rozcieranie konia słomą po jeździe również praktykuję do dzisiaj, kocyki na konie się czasem dawało...
No i oczywiście automatycznych poideł niet, samemu trzeba było wodę nosić nawet jeśli było zimno [a zimno to był plus - każdy uważał, żeby się wodą nie chlusnąć 😉 ]
W ogóle, wydaje mi się, że bardziej szanowano sprzęt ponieważ..... nie było dużo sprzętu na rynku, a jeśli był - był bardzo drogi. Teraz też ciągle dobry sprzęt jest drogi ale o wiele bardziej osiągalny, tańszy i jednakowo wytrzymały ale może nie aż tak "efektowny" też jest dostępny dla "ogółu". Nie wiem czy dobrze myślę.
Poza tym, na jeździe panował ład, porządek i zero dyskusji. Komendy wojskowe, bo w końcu jeździectwo "dla mas" wypłynęło z kawalerii; i nie było "ale prosze pana, ja nie chcę" tylko każdy robił co miał robić, bez dyskusji, a jak któryś marudził - z konia i odprowadzić do stajni.
I cotygodniowe smarowanie sprzętu czy w razie konieczności - mycie codziennie, z błota. Nie wiem na ile to "wspominki ze starych czasów" ale sprawdzanie czy wędzidla umyte, czy sprzęt poskładany i wyczyszczony oraz czy wszystko odstawione na miejsce procentuje później w przyszłości.
ovca   Per aspera donikąd
27 grudnia 2009 09:35
Robiłyśmy ostatnio odgracanie strychu nad stajnią...tam to hity powynajdowałam  😜

standardowe czerwono-białe naczółki, filcowe czapraki, właśnie wędzidła z wielgachnymi kółkami, bryczesy z własnorecznie naszytym lejem, słoiki pełne mieszaniny oleju, wazeliny i innych nieokreślonych substancji ("masć do kopyt"  😁 ), jednak prawdziwym hitem okazały się...podkowy z przyspawanymi hacelami  😍
Moje  -jakieś hmm... 😀 22 lata temu... też niezłą fryzurkę miałam 😁. Stajnia -  LZS (Ludowy Klub Sportowy) SK Plękity.
figaro2046  - dobre  🙂

oj noszenie wiader z wodą, dla kilkunastu koni przez kilkunastoletnie dziewczynki to było coś hehe ale chociaż gimnastyka była  😀 tak samo jak karmienie ścielenie wywalanie gnoju, też  zawsze jeździłam za pracę, inaczej bym nie jeździła  aaa i zbierało się pocztówki z końmi
wielu zdjęć nie miałam aż tak bo nie miałam aparatu a wiadomo też wszyscy z nimi nie latali

to tak - mój pokój w czasach podstawówki  😁


egzamin na złotą podkowę jakiś też chyba 7 klasa podstawówki   - teoria i praktyka tu już "order" hehe - czaprak własnoręcznie szyty, futerko na nachrapniku, bryczesy samoróbka, marynarkę farbowałam z białej, i za duże kalosze bo nogi jak patyki  -  na ogierze Biznesie   😉 byłam taka dumna 🙂


mój ukochany koń Doryda - oczywiście filcowe czapraczki rządzą + wytok zrobiłam sama (skórzany 😉)


a tutaj w 7 czy 8 klasie podstawówki - byłam lisem na Dolly - czaprak oczywiście samoróbka moimi rękami  😁 świetna kobyłka  była


a tutaj też jakoś 1993 czy 1994 rok tutaj sobie galopujemy na  Dorci, którą miałam pod opieką
i widać - robiony własnoręcznie wytok, białe kozaczki, kocyk i filcowy czapraczek hehe tylko bez toczka -chyba instruktorki wtedy nie było  😁


Na swoją pierwszą lonże pojechałam z Espaną może wstawi jakieś foty ?) i to było spełnienie największego dla mnie marzenia (wcześniej tylko siedziałam na kucykach, koniach pasących się gdzie za drobną opłatą mogłam na oklep posiedzieć )- prawdziwa historia zaczęła się od tej wyprawy na lonżę...




Tak ściany w moim pokoju ... to samo. na początku tylko wycinki z gazet bo plakaty były tylko takie w czarnej ramce podpisane "chevalier"( przepraszam jak żle napisane nie znam pisowni) i były drogie. Potem trochę ich udało mi się uzbierać. Póżniej miałam też taki jak na zdjęiciu poprzedniej ściany klacz ze żrebakiem na niebieskim... godzinami wystałam sie  w kolejce w parku na Dni Krakowa jak były przejażdżki. Pół godziny stania jedno kółko i na koniec... Konie zawsze były z PEGAZA. Najbardziej chcisłam na Szpaku... Boże to było z ćwierć wieku temu...
A ja chodziłam z końmi z Pegaza na tym kółku w Parku Jordana.Pegaz to mój pierwszy klub.
Chętnych do oprowadzanek było pełno,nagrodą był terenik po skończonej pracy.

Jakiż człowiek był dumny,że mógł przegalopować się po krakowskich Błoniach.

Mam zdjęcie na Szpaku,który występuje w czerwono-białym naczółku i filcowym czapraku z kocykiem,a ja w gumiaczkach(w zastępstwie za białe kozaczki,które zdarłam ze starszej siostry),dresik i toczek z gumką  🙂

Jak tylko koleżanka wróci ze świątecznych wojaży poproszę o wstawienie,bo ja nie mam skanera,a zdjęcie oczywiście z aparatu zenit,czarno-białe 🙂
temat mnie przeraził, już chciałem zajrzeć do "Klubu Seniora" ale doczytałem, że to o koniach
.
Maxowa- no...gumowce miałaś faktycznie zarąbiste. 😀

I jeszcze...mam bogatą wyobraźnię. Jak sobie wyobrażę małego chudego Lostaka w o wiele za wiele wielkich oficerkach maszerującą dumnie z zadartym nosem przez stajnię to nie mogę się oprzeć uśmiechowi !  😀

Tomku J- bo jak na razie większość to baby, a wiadomo, że kobiet się o wiek nie pyta. I w pewnym wieku przestają tak chętnie podawać liczbę wiosen. Ja tam mam 34 więc młódka sztuka jestem.  😜
A niech tam 🙂

35 wiosen na karku 🙂
lostak   raagaguję tylko na Domi
27 grudnia 2009 14:17
35 wiosen, 36ty roczek juz niebawem 😉
.
Optymistycznie oceniam, że jest ktoś starszy niż ja - więc po co mam tak dokładnie przyznawać się do wieku?  🤣
Sądzę, że "praszczury" mają około 50+ - niech się zgłaszają.
36 mam
majek   zwykle sobie żartuję
27 grudnia 2009 16:14
He he muszę mamę namówić na rv to wygra.
Skubana jeździ codziennie (prawie) i na pewno już lepiej niż ja...
Mnie 30 stuknie za pół roku....

Dempsey, skoro wpadłaś pierwszy raz do klubu jak był Wieniec, to ja zaczęłam tam jeździć  przed Tobą.
Jak on przyjechał to ja już byłam na trójce i miałam przyjemność dosiąść tego pana....  😀  💃
Pamiętam jazdy w błocie, podwiązywanie ogonów na sizal, co by się nie moczyły w błocie...
Jazdę w zastępie i ćwiczenie, które mroziło wszystkim krew w żyłach  👀 : zagalopowanie i dojechanie po ścianie na koniec stępującego zastępu....

Nie wiem, czy znajdę czas, żeby dorwać się do albumów i do skanera (mój tata namiętnie wszystko fotografował i filmował), ale z tego, co pamiętam to mam film z Tobą, lostak jak jeździsz na koniu o imieniu Luton i wszystkim szczęki opadają. Oczywiście pomarańczowy koc pod kulbaką itp. . Szczerze mówiąc to pamiętam, że byłaś dla nas wzorem do naśladowania tzn było `Patrzcie dziewczynki tak wygląda zebrany koń` ale niestety nie bardzo nam się udawało to osiągnąć.

W ogóle te filmy są powalające. Wcześniej  mama jeździła na Legii (rekreacja).... Co tam się działo! 15 koni na jeździe, jeźdźcy - każdy na innym poziomie, konie niewybiegane, instruktor rzucający czapką w konia, który nie chciał zagalopować, a na środku ja napitalam piętami w kucyka, który nie chce ruszyć się z miejsca.
Ogólny miszmasz, każdy jedzie galopem w swoją stronę, raz na jakiś czas ktoś spada....

Niestety filmy są jeszcze w większości na vhs, więc się nie pochwalę.... na razie przynajmniej

No nic.
Czerwono-biały naczółek ktoś mi popsuł bo mu nie pasował do epoki  🤬

Ja mam 30 🙂
Miałam na ścianie taki obrazek jak maxowa- ta głowa konia z profilu i zdaje się , że podpis był do tego, ze ten koń po Landgrafie 🙂
Jazda kosztwała 3 000 czy 30 000 złotych 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się