Ścięgna - urazy, leczenie, pielęgnacja

ech
dobra znowu będę się tłumaczyć, ale niech będzie, widać taki mój "re-voltowy" los 😉

Brak USG to nie była akurat kwestia finansów. Po wykonaniu RTG i wykluczeniu nakostniaka pytałam czy będzie robione USG. Byłam na nie psychicznie i finansowo przygotowana. Ale lekarz nie podjął tematu - stwierdził uraz, zostawił zalecenia i umówiliśmy się na kontrolę. Wet ten jest uważany za specjalistę od końskich nóg na terenie Lublina. Trudno mi podważać jego decyzje.
Napiszecie, trzeba zmienić weta. Lublin to nie Warszawa, tak naprawdę weterynarzy zajmujących się końmi można policzyć na palcach jednej ręki. Tych od nóg to na połowie ręki. Tych co mają swój sprzęt diagnostyczny...

Co do długości leczenia - problem pojawił się pierwszy raz w 2008 owszem. Nie był wtedy diagnozowany, nie wzywam weta jak tylko koń pójdzie trochę nieregularnie. Moją decyzją koń postał, został sprawdzony w ręku, został sprawdzony pod siodłem i zaczął być wprowadzany w trening. I temat zniknął. To moje domysły czy to było to czy nie.
Zasadniczy temat z kulawizną zaczął się około... czerwca/lipca. Znowu zrobił się nieregularny. Poszedł na urlop, ale już do regularności nie wrócił. W sierpniu został wezwany wet.
Później koń stał miesiąc, kontrola, leczenie, koń czysty w ręku, pozwolenie na stęp pod siodłem - też z tego względu, że Siwemu zaczęło odbijać nieco, a z siodła łatwiej go opanować. Powolne wprowadzanie stępa, coraz więcej, coraz więcej, (hmmm, przecież ja to już w pierwszym poście pisałam), koń czysty, kontrola i pozwolenie na wprowadzenie kłusa. I niestety kłus już okazał się problemowy. Więc powrót tylko do stępa. I tak do dnia dzisiejszego. Idzie w 6 miesiąc.

Zaczęłam sama szukać, bo mnie w pewnym sensie też dziwi ten brak USG, ale sama USG nie wykonam. Czytałam, pytałam i polecono Czarci jako dobre uzupełnienie. Kupiłam i daję. Teraz chcę kupić jeszcze doustne wzmacniające (najlepiej gdyby kupiony preparat był też dobry dla drugiego konia na pykanie w stawach), bo wet wtedy w sierpniu/wrześniu o tym mówił, że dobrze byłoby podczas i po kontuzji podać coś "od wewnątrz", ale wtedy nie miałam pieniędzy. Pytam Was tylko o środki tańsze a niezłe.

1 800 to dla mnie spora kwota. Nie będę tu się aż tak uzewnętrzniać i przedstawiać PITa za 2009 rok, ale nie jestem jej w stanie wyłożyć "o tak o!". Tym bardziej, że Siwy to nie jest mój prywatny koń.
asior   -nothing but eventing-
08 stycznia 2010 21:31
Ascaia, ja nie rozumiem. Jesli wlascicielom zalezy, zeby ten kon znowu kiedys pracowal i zarabial, to oni powinni placic za leczenie. Czy zle mysle?
Ascaia, dwie rzeczy.
Raz, rozmowa o PRP i jego kosztach w sumie byla miedzy mna i halo. Nie kierowalam tego konkretnie do Ciebie, bo domyslam sie, ze takie kwoty sa za wysokie.
Dwa.... mimo twoich wyjasniej niestety nie potrafie zrozumiec calego tego postepowania. Niestety. Np. taka kontrola przed wsiadaniem na konia potem przed klusem itp. powinna tez raczej obejmowac obejzenie sciegna a nie tylko stwierdzenie czy jest czysty jak siie go przeklusuje. I owszem, dobrze jest podczas i po kontuzji podawac wzmacniacze.... ale to jest dodatek tylko.
Co do braku innego weta na miejscu to jest problem tylko i wylacznie finansowy, bo specjaliscie dojezdzaja i wiele kilometrow.
asior, źle
hmmmm...  zaczynając temat miałam złudne wrażenie że przynajmniej "stara gwardia" mniej więcej się orientuje jak wygląda moja "końska" sytuacja... Tyle co wydaje mi się istotne w tym przypadku napisałam w pierwszym poście.
Przyznaję, że jako klient weterynarzy nie jestem łatwa. W skrócie - koń nie jest mój, tylko się nim opiekuję jak pozostałymi nastoma kucami w stajni, odgórna władza do kwestii leczenia bardziej specjalistycznego (usługi wet wykraczające poza odrobaczenie, zaszczepienie i USG na źrebność) podchodzi dość opornie, pieniądze które idą w Siwego to moje prywatne zasoby, które niestety są mocno ograniczone.

Klami wiem, że między Tobą a halo tak tylko pozwoliłam sobie skomentować odnośnie swojej sytuacji
Powtórzę raz jeszcze - jeśli zdecydowałam się na współpracę z danym wetem, którego lubię, szanuję i z polecenia wielu osób słyszę, że ma wiedzę i doświadczenie, to nie jestem osoba kompetentą do kwestionowania tego co mówi. Jeśli podjęłam się współpracy z tą osobą to robię to co mi zaleci. Dostałam pozwolenie na oprowadzanie w ręku po kontroli to nie zaczynam konia oprowadzać, proste.
Jak dobrze jest podawać wzmacniające to super! Właśnie to robię i chcę robić dalej.
Leczenie w Twoim rozumieniu to tylko nowoczesne metody, których w Lublinie nikt nie przeprowadza, które nawet gdyby przeprowadzano są kosztowne, więc i tak stałyby pod znakiem zapytania w naszym przypadku.


Ascaia, to jest niby wiadomo...... ale ... nie da sie pewnych rzeczy przeskoczyc.
Moge jedynie napisac co w tej calej sytuacji mozna / trzeba by zrobic.... i nie widze mozliwosci jakiegos kompromisu tutaj. No... po prostu .... no. Nie da sie czegos wyczarowac czy zgadnac.
Nie napisze Ci kup ten a ten preparat, bo moze cos pomoze jak po prostu w moim mniemaniu w tej sytuacji  jest to wyrzucona kasa.

Leczenie w Twoim rozumieniu to tylko nowoczesne metody, których w Lublinie nikt nie przeprowadza, które nawet gdyby przeprowadzano są kosztowne, więc i tak stałyby pod znakiem zapytania w naszym przypadku.

Nie, nie nie i jeszcze raz nie. Mozna leczyc sciegno nawet blistrujac czy odslylajac konia na lake na np.  rok (tak bardzo skutecznie postepowala forumowa Brzask). Tylko wszytsko sie rozbija o co innego. O diagnoze, odpowiedni czas i kontrole..... o panowanie nad tym co sie dzieje. A przede wszytskim, ze tak na prawde to wciaz nie do konca wiesz czy to sciegno czy nie, jesli tak to, ktora czesc.... w jakim stopniu itp. itd.
Nie da sie podejmowac decyzji i dzialac w zakresie domnieman a tak to na ta chwile wyglada.
caroline   siwek złotogrzywek :)
08 stycznia 2010 22:11
Ascaia, ja to wszystko rozumiem. ale po prostu nie bardzo wyobrazam sobie jak ten koń ma się "uleczyc" jeśli w pierwszej kolejności nie do końca wiadomo co mu jest. a jak nie wiadomo co mu jest DOKŁADNIE, to kto ma wiedziec czy lepiej żeby stał w boksie, czy lepiej żeby stepował, czy lepiej może nawet zeby mimo lekkiej kulawizny chodził kłusem... no kto i w jaki sposob moze to stanowczo określić??

ja widze dwa wyjścia - albo niech ci ten wet powie krok po kroku co kiedy i jak masz z tym koniem robic, konkretnie niech powie co koniowi podawać dopaszczowo, jak owijac (jesli owijac), jak uzytkowac, slowem: WSZYSTKO niech ci powie i tak dokłądnie rób.
albo sprawdz konia - jesli kulawy to odstaw az się zam uleczy skoro wlasciciel nie chce sam wyłozyć kasy na porzadną diagnostyke i leczenie, a jesli nie kulawy - uzytkuj lekko i obserwuj. bo co niby więcej możesz zrobic...??
...skoro "trzecia droga", jedyna właściwa moim zdaniem, nei jest możliwa...


BTW, ogier ma juz licencje? i jesli to jest jakis problem ze sciegnami, dajmy na to przenoszony z ojca na potomstwo, to wlasciciel nadal nie jest zainteresowany okresleniem czy zwierzak nadaje sie czy nie do hodowli...?
Ja rozumiem (chociaż pojąć nie mogę). Bo nie jedna Ascaia tak się "buja" z międzykostnym i niejeden vet podchodzi do tego na zasadzie "ni to ni sio". A szczerze mówiąc... co by nie robić to trochę loteria.
Ascaia Nie da się podejmować racjonalnych decyzji w oparach absurdu  😕 Podziwiam, że próbujesz i walczysz, ale naprawdę się nie da  😕. USG nie jest drogie, porozmawiaj z vetem choćby przez telefon, w sensie, że musisz wiedzieć na czym stoisz (na czym koń chodzi  😉).
Kuracjom "żywieniowym" w tej sytuacji nie wierzę (chyba, że coś ma tylko maskować objawy, znosić ból). Bo, np. przeciwzapalne mają głęboki sens, gdy proces zapalny dopiero się rozpędza. Gdy wolne rodniki dokonały już zniszczeń - to p.z. mogą nawet szkodzić gojeniu.
Nie sądzę, żeby Cię to pocieszyło - ale nawet nieograniczone zasoby finansowe i najlepsi na świecie fachowcy nie gwarantują, że to się trwale wyleczy. Są tylko większe lub mniejsze szanse.
edit: ale takie "bujanie się" na pewno jest złe - zmierza do trwałego kalectwa. Albo: nic (dłuuugo), albo prawidłowa zaawansowana terapia.
opary absurdu mnie otoczyły, powaliły i teraz to już zupełnie nie jestem w stanie racjonalnie myśleć
dlaczego do cholery nie zajęłam się szydełkowaniem czy innym "bezpiecznym" hobby?

niech mi ktoś odpowie jeszcze tylko jedno pytanie - jak długo utrzymuje się działanie Czarciego w organizmie?
z doświadczenia - na moim koniu utrzymywało sie około 10 dni po zaprzestaniu podawania
asior   -nothing but eventing-
09 stycznia 2010 08:16
Ascaia, rozumiem, ze ty chcesz dla konia jak najlepiej i skoro wlasciciele krotko mowiac maja go w d..., to ty sie starasz. Ale jak dla mnie, to i tak co najmniej dziwne. A dla Ciebie i tak  :kwiatek: ze walczysz.
kto w polsce zajmuje sie terapią PRP????
próbował ktoś ??

jak wyglada taka procedura???
furmanka   zawsze pod górkę...
03 marca 2010 19:46
Moja klacz po półrocznym postoju spowodowanym urazem (przecięciem) ścięgna powierzchniowego i głębokiego może wreszcie wrócić do pracy. Leczenie było długie, upierdliwe  a koń temperamentny więc ja już po tym okresie mam... 😵 Mimo to zagoiło się jak na przysłowiowym psie. Z zewnątrz nie ma nawet śladu, a w USG z wielkich czarnych dziur w obu ścięgnach została dzisiaj maleńka kropeczka, którą ciężko było zmierzyć.

Dziękuję pani wet za opiekę, wielokrotne badania i pedagogiczne podejście do mnie (starej baby). :kwiatek:
Ile dni może koń kuleć od zbitego stawu pęcinowego??  :kwiatek:
mam pytanie, ponieważ mój koń zerwał mięsień strzałkowy trzeci w tylnej nodze (odpowiada on za ruchomość stawów w tej nodze) weterynarz zalecił 3 miesiące stania w boksie, bez żadnego wychodzenia, ale np przy zerwaniu ścięgna zrasta się ono nieprawidłowo bez ruchu, co uważacie na temat mięśnia ?
Ciacho, Skoro weterynarz zalecił stanie w boksie to koń ma stać w boksie. Mięsień się musi zregenerować, by w ogóle można było mówić o jakimkolwiek ruchu bez bólu...
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
14 sierpnia 2010 09:27
Ciacho, nie zapominaj, że mięsień i ścięgno to są dwie baaardzo różne struktury, więc nie można oczekiwać, że się je będzie leczyć tak samo.
Jeśli chodzi o weterynarza to kazał mojego konia (innego) zamknąć w boksie przy leczeniu ściegna... po wyjściu- urwane. Teraz stoi sobie na zielonych łączkach, bo ściegno jest za słabe... Akurat wszystkie urwania jakie znam to właśnie ściegna, a konkretnie o zerwaniu tego mięśnia nigdy nie słyszałam i nie wiem jakie są inne metody leczenia.
Koniczka   Latam, gadam, pełny serwis! :D
14 sierpnia 2010 18:57
To może spróbuj skonsultować z innym wetem?
Mam dwóch fajnych weterynarzy, ale obydwóch na urlopie... Ale jak tylko uda mi się dodzwonić to tak zrobię.
moze ktos z szersza wiedza weterynaryjna by sie przydal ? np. dr Przewozny ?
Przyznam szczerze, że nie wiem za dużo o tym weterynarzu... ale będę dzwonić do dr Kalisiak
Ciacho, Taka drobna uwaga - ten rozruch po kontuzji ścięgna na serio był dokładnie taki jak zalecił weterynarz? Nie znam się na leczeniu urazów końskich nóg, ale wiem z doświadczenia, że właściciele koni bywają tak bardzo kochający oraz litujący się nad swoimi zwierzętami, że po chorobie np. zamiast spacerów w stępie przez miesiąc, robią spacery przez tydzień i wypuszczają konia na padok, ten koń bryka i kontuzja nawet nie zaleczona się komplikuje.
Nic nie insynuuję, ale zwracam tylko uwagę.:kwiatek:
Innego weta również warto spytać o radę.
Faktycznie ten koń był wtedy młody i jak to po staniu chodził jak bomba zegarowa. Ale blizna kiedy się zrasta w staniu staje się nieelastyczna, bo z tego co zrozumiałam włókna kolagenowe bez ruchu zrastają się krzywo (w ruchu ścięgno pracuje i zrasta się prawidłowo, żeby potem w miarę zwiększającego obciążenia mogło wytrzymać) i jeśli zrosną się nie prawidłowo to rwą się- blizna jest nieelastyczna. Nawet jeśli po długim staniu wprowadzamy ruch stopniowo (i tak własnie robiłam) nie zmieni to raczej faktu, że ścięgno jest źle zrośnięte. A przynajmniej mi się tak wydaje- tak zrozumiałam. Ja jeśli chodzi o inne opinie nie obrażam się, bo każdy ma prawo do tego, żeby kogoś wysłuchać i zostać przy swoim zdaniu, albo je zmienić  😉
Z tego co mi wiadomo to zerwanego sciegna wrecz nie wolno unieruchamiac, bo bedzie d...... Nawet duze zerwanie musi sie ruszac jak tylko kon bedzie w stanie (przy duzym procencie urazu moze miec klopoty z poruszaniem sie a nawet ze staniem na nodze). Stoi tyle ile jest to konieczne a potem spacery na twardym, nawet na sile.
asior   -nothing but eventing-
16 sierpnia 2010 15:26
Wszystko zalezy od konia. Moja kobyla miala w polowie czerwca naderwanie sciegna 40%, przez miesiac chodzila na spacery w reku. Pozniej ogrodzilismy jej malutki padoczek. Teraz lazi na dosc duzym padoku, na spacery po twardym. Sciegno zagoilo sie w 7 tygodni  🙂
właśnie... w przypadku naderwań ścięgien - lepiej wprowadzać ruch po twardym?
Po twardym i w miarę równym, tj. bez górek.
paa, dzięki  :kwiatek:
Spotkał się ktoś z zapaleniem pochewki ścięgnowej?
Jak przebiega leczenie, jakie "rokowania" (chodzi mi o powrót do sprawności, możliwości 'nawrotu'😉?

U mojego konia to zdiagnozowano - przy stawie skokowym. Miał wstrzykiwaną suplasyn, punkcję pochewki.

halo halo urazowcy  🏇

Czym rozgrzewacie uszkodzone ścięgna? Ja robiłam wcięrki z Leovetu Thermo masage, ale wet mówi, że to za delikatne i można czymś mocniejszym albo zakładać glinke. Nigdy w życiu nie korzystałam z glinki, jak to działa?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się