Ścięgna - urazy, leczenie, pielęgnacja

No dla mnie np. ranka 4 cm na piętce nie jest powodem do trzymania konia w boksie, ale pewnie się nie znam. Po za tym to  🚫
No dla mnie np. ranka 4 cm na piętce nie jest powodem do trzymania konia w boksie, ale pewnie się nie znam. Po za tym to  🚫

Ale przecież ja mówię o areszcie po urazie ścięgna, a nie piętki  😵
Armara, proszę czytaj ze zrozumieniem 😉
dominoxs zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości. Przy urazie międzykostnego myśmy też mieli areszt boksowy i spacery w ręku. Praktykowałam 4 miesiące. Masakra. Miałam wrażenie, że na padoku koń brykałby mniej niż na tych spacerkach. Bałam się, że za którymś pechowym razem koń zrobi krzywdę albo sobie albo mnie. Spacerki definitywnie zakończyłam po tym jak koń zwiał mi z jednego z nich. Zaczęłam puszczać na padok i od tego czasu był spokój. Koń nic sobie nie zrobił. I nie dam się więcej namówić na areszt boksowy.
Ta część mojej wypowiedzi odnosi się do aresztu po urazie międzykostnego.Niestety zauważyłam, że lekarze bardzo lubią te nasze konie więzić w boksach z błahych powodów.  🙄

Ta ogólnie o wetowych praktykach. I na Twoje i halo usczypliwe uwagi odpowiedziałam:
No dla mnie np. ranka 4 cm na piętce nie jest powodem do trzymania konia w boksie, ale pewnie się nie znam. Po za tym to  🚫

I odnosi się ta wypowiedź tych błahych powodów.
Jaśniej nie umiem wytłumaczyć. Chyba, że drukowanymi  🙄
No tak, ale nie można generalizować przecież, moze po prostu zmień weta ? Jezeli wet uznaje, że koń powinien postać to chyba on ma więcej racji ?
I nie dam się więcej namówić na areszt boksowy.
Przecież to ty napisałaś. Ergo: Sobie zostawiasz ocenę co jest błahe (domyślnie - wszystko).
Czasem żałuję, że wet nie może przepisać relanium. Właścicielowi. Najlepiej w stałym wlewie dożylnym.
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
19 kwietnia 2012 10:44
armara, my już się padokujemy, na małym padoku. Nie wiem jak to będzie wyglądać po podaniu komórek macierzystych.
Wszystko zostanie ustalone z wetami, rehabilitantem, ale też nie jestem zwolennikiem trzymania konia w boksie. Wolę wydzielić mały padok i niech siedzi tam przy siatce z sianem, niż szaleje w boksie. Na spacerach byłby pewnie grzeczny, ale później niby wszystko ok, wyjdzie na padok i da popalić wszystkim z sobą włącznie odnawiając kontuzję. Miałam tak już z innym koniem.
Będę "walczyła" o możliwość wypuszczenia go na mały padok. Np. po porządnym występowaniu.
Wiem też, że ruch jest bardzo przydatny w leczeniu, żeby ścięgno się sztywno nie zabliźniło, ale to już po jakimś czasie stania (choć też są różne teorie). Nasza kontuzja nie była mocna, więc na mały padok poszedł po 3 dniach stępowania i stania w boksie, ale się ciągnie w czasie. Już minął miesiąc, a noga raz grzeje, raz nie grzeje, ze skłonnością do grzania.
Wiem też, że ruch jest bardzo przydatny w leczeniu, żeby ścięgno się sztywno nie zabliźniło, ale to już po jakimś czasie stania (choć też są różne teorie). Nasza kontuzja nie była mocna, więc na mały padok poszedł po 3 dniach stępowania i stania w boksie, ale się ciągnie w czasie. Już minął miesiąc, a noga raz grzeje, raz nie grzeje, ze skłonnością do grzania.

Jeżeli uraz był mały to na pewno noga nie powinan zachowywać się tak jak piszesz 🙁
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
19 kwietnia 2012 10:52
armara, tego sama mogę się domyślić... stąd pomysł na komórki macierzyste... 🙁
jednak znam mojego konia, on sam w boksie będzie przeskakiwał z nogi na nogę, więc muszę wykombinować mały padok, żeby widział koleżankę.... takie skakanie wcale mu nie pomoże... 🙁
Ja przerabiałam teraz uraz ścięgna, na szczęście mały bo uszkodzenie niespełna 5%. po miesiącu stania w boksie naprzemiennie z zagródka na zewnątrz i spacerach w ręce na kontrolnym USG ścięgno okazało sie juz "zagojone". Potem miesiąc solidnego stępowania pod siodłem, teraz od 10 dni kłusujemu. Noga nie szwankuje  i weekend zaczynamy padokowanie! Mam taki pomysł żeby na początku wypuszczać ja tylko po jeździe żeby miała upuszczona parę i zaczęła od brykania. Moja obserwacja jest taka, że jak koń był przyzwyczajony, że codziennie wychodzi z innymi to potem jak zostaje sam to dostaje szału, przynajmniej moj goniła po boksie bardziej niż by goniła będąc na zewnątrz: na spacerach w ręce była grzeczna. W połowie leczenia wypadła nam zaplanowana wcześniej przeprowadzka i w nowej stajni zupełnie grzecznie i bezstresowo zostaje w boksie, bo nie wie gdzie konie idą i nigdy nie była w nowej stajni wypuszczona więc nie wie co traci.
[quote author=ashtray link=topic=13980.msg1377212#msg1377212 date=1334827414]
I nie dam się więcej namówić na areszt boksowy.

Przecież to ty napisałaś. Ergo: Sobie zostawiasz ocenę co jest błahe (domyślnie - wszystko).
Czasem żałuję, że wet nie może przepisać relanium. Właścicielowi. Najlepiej w stałym wlewie dożylnym.
[/quote]
halo z całym szacunkiem dla wetów i ich wiedzy, uważam, że jednak ja znam mojego konia lepiej. I skoro widzę, że przy areszcie boksowym koń szaleje w boksie, kiedy inne konie wychodzą i kiedy na spacerach mam na końcu uwiązu fruwające, wbijające się z czterech, wspinające i ciągnące zwierzę, które w efekcie ucieka ze spacerku, bo właścicielka nie dała rady go już utrzymać, a na padoku aniołka, który zajmuje się głównie staniem i poszukiwaniem jedzenia, to chyba oczywiste jest, która z opcji jest dla konia i jego zdrowia bezpieczniejsza.
I chyba oczywiste jest to, że dla mojego konia chcę jak najlepiej i że jego zdrowie jest na pierwszym miejscu, więc staram się dostosowywać wszelkie rehabilitacje tak by wrócił do pełni sił jak najszybciej. Więc zmień proszę swój autorytarny i nieznoszący sprzeciwu ton, bo nie jestem nastolatką, którą można zbesztać, bo nie wie o czym mówi.
Nasza obecna wetka przy urazie międzykostengo pozwoliła na padokowanie. Niechętnie, ale pozwoliła. Koń ma w tej chwili nogi zdrowe i głowę też. 😉 Poprzedni wet kategorycznie na padokowanie się zgadzał.
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
19 kwietnia 2012 11:16
dziewanna, u mnie stanie w boksie nie przejdzie...
Niestety nie mam też czasu, zeby całymi dniami spacerować bądź trzymać konia na lince siedząc z nim na padoku.
Wolę mniejszy wybieg obok drugiego konia, niż szał w boksie.
Co robił mój koń  zamkniety w boksie ? Chodził wkoło , wkolo, wkoło po boksie który ma 15  m2,  10  bitych godzin kiedy inne konie byly na zewnatrz , kólka  pełne silnej furii obracane na swoim naderwanym międzykostnym . Pełen relaks dla scięgna!  Na padoku siana full , wiec zre siano , stoi,  lazi ,  robi kupe, jest wyluzowana . Mam nadzieję ze sciegno i tak sie wygoi, i na razie wszystkie objawy bólowe ustały
Co robił mój koń  zamkniety w boksie ? Chodził wkoło , wkolo, wkoło po boksie który ma 15  m2,   10   bitych godzin kiedy inne konie byly na zewnatrz , kólka  pełne silnej furii obracane na swoim naderwanym międzykostnym .
Arab?  😀
To początkowe stanie w boksie - nie powiem, przecierpiałam , raz to prawie sie rozpłakałam bo nie byłam jej nawet w stanie wyczyścić. akurat jak przyjechałam to ekipa wybierała się w teren i myślałam że moja stajnie rozwali zęby tylko iść z nimi, z zagródki tez parę razy chciała wyskoczyć, rozmyśliła się na szczęście.
Mehari, myślę że w pewnych przypakach bezpieczniejszy będzie mały wybieg, nawet jeśli koń będzie miał w nim więcej ruchu niż szaleństwo w boksie, które może sie źle skończyć.
Ashtray , oczywiscie ,ze arab  🙄 Mysle ze druga klacza o wiele lepiej by to zniosla , ona bedac w boksie zyje filozofią zarcia ...żrem ergo sum, zreszta przyjechala z raczej boksowej hodowli . Ruda jest dzieckiem przestrzeni i koniec ...
Hihi znajoma mi sytuacja 😉
ashtray, nieznoszący sprzeciwu ton to ty masz: "JA wiem najlepiej". A ludzieńkowie czytają.
Dość się naoglądałam dramatów i łez, bo człowiek chciał zrobić konikowi dobrze. I tak - uważam sytuację, gdy koń nie umie zostawać w boksie gdy trzeba za... niedopuszczalną. Za karygodne zaniedbanie wychowawcze. Co zrobisz (tfu, tfu) gdyby koń złamał nogę, co dałoby się wykurować przy "bezruchu"?
No jak nie ma opcji - to nie ma.
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
19 kwietnia 2012 13:06
a mój to młp.... Dracena - sp stoi spokojnie sama w boksie, z nią nie ma problemu, ale Brokat po prostu się spala... i kręci, wierci, rzuca...
no nic, będzie trzeba to przecierpieć, najwyżej Dracena postoi razem z nim, nie zaszkodzi jej, bo jest po gorszej kontuzji, ale już z niej mam nadzieję wychodzi (już 4-5 dni noga nie grzeje, teraz rehabilitacja na padoku...). Konie stoją na małym padoku, żrą siano, a mi żal, że taki kancer... ale... lepsze to niż boks 🙁
Potem pójdą na większy padok jak już weci pozwolą, ale będzie trawa, to zajmą się żarciem...

halo, gdyby była taka konieczność, to zostałby w boksie, choćby przywiązany do kąta na uwiązie... mam jednak nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Ale masz rację, faktycznie lepiej nauczyć konia zostawania w boksie, ale w przypadku, gdy jest zdrowy i sobie trochę połazić w nim może, ale zazwyczaj jak nie ma takiej potrzeby, to się tego nie robi (co nie mówię, ze jest dobre)... Moje przed kontuzjami siedziały 24h na padoku, nie miałam potrzeby przystosowania go do samotności. Ale kiedy taka przyjdzie i będzie zdrowy, będzie trzeba to zrobić.
Z Draceną nie mam problemu, żeby została w boksie czy padoku sama, gdy np jechałam na Brokacie w teren. Gdyby Dracena też chodziła w tereny, Brokat byłby tego nauczony, ale póki nie ma takiej konieczności, to wolę zrobić z końmi coś innego, niż przyzwyczajania go do tego. Może w okresie urlopowym się to uda, jak będzie więcej czasu?
Kiedyś zostawał sam w boksie angielskim, gdzie nie widział kolegów, został puszczany ostatni na padok albo sprowadzany ostatni i nauczył się. Ale na początku była tragedia. Teraz przy chorobie nie możemy dopuścić do biegania po boksie, skoro inne wyjście jest. Takie jest moje zdanie.
Jest opcja, że zwyczajnie zazdroszczę wam optymizmu.
Cóż. Jak chcecie tak koniecznie puszczac konia z urazem ściegna na padok to sobie puszczajcie, tylko nie jeczcie, że goi sie długimi miesiącami idacymi niemal w lata, ze znikoma poprawą, i że wet jest beznadziejny, bo inne konie w tym czasie to juz w normalnej robocie sa i na padok legalnie chodzą. 
Jest taka "metoda", że puszcza sie konia na łake i zapomina o nim na kilka / kilkanascie miesiecy. Zazwyczaj ta noga jakos sama sie wygoi, ale po pierwsze nie tak prawidłowo jak przy ruchu kontrolowanym, no i w duzo dłuższym czasie. W tym przypadku (ruchu wolnym) wedle badan i statystyk wystepuja bardzo czeste nawroty. No i w tym przypadku zapomnijcie tez o nowoczesnym leczeniu typu komórki macierzyste, bo szkoda waszej kasy. Kilka tysiecy wyrzucone do smietnika.

Treściwa 0, duzo siana i do boksu. Zdrowie wazniejsze do "oj, on taki biedny itd." Pobiega sobie jak wyzdrowieje. Suplementacja wyciszająca, w skrajnym przypadku nawet lekka sadacja i tyle.
Kurka, mam ogiera w kondycji sportowej i jakos byłam w stanie bez problemu spacerowac z nim na kantarku, czasami na ogłowiu, chocby do lasu, gdy rozwalił na padoku staw i miał z tego powodu areszt boksowy.
ashtray, nieznoszący sprzeciwu ton to ty masz: "JA wiem najlepiej". A ludzieńkowie czytają.
Dość się naoglądałam dramatów i łez, bo człowiek chciał zrobić konikowi dobrze. I tak - uważam sytuację, gdy koń nie umie zostawać w boksie gdy trzeba za... niedopuszczalną. Za karygodne zaniedbanie wychowawcze. Co zrobisz (tfu, tfu) gdyby koń złamał nogę, co dałoby się wykurować przy "bezruchu"?
No jak nie ma opcji - to nie ma.

Dokładnie.
Ssporo sytuację ułatwia np. karmienie sianem ad libitum i obcięcie treściwego. Bo często słyszę, że koń wcina owies, "bo mu smutno". Każdy koń ma prawo dostać "korby" i na dłuższą metę nie ma znaczenia jakiej jest rasy. Niestety badania porównujące powrót do zdrowia po wypuszczeniu na pastwiska/luzem dr czasem, a po rehabilitacji "kontrolowanej". Odsetek "nawrotu" choroby jest niestety znacznie wyższy w pierwszym przypadku 🙁
Mehari   nic nie dzieje się bez przyczyny..
19 kwietnia 2012 13:41
armara, moje konie dostają treściwe bardzo symbolicznie - po garści musli. Mają siano do woli i wysłodki x1 dziennie.

Jak wcześniej wspomniałam, czekam na weta i zobaczymy co powie i jaka będzie rehabilitacja po leczeniu. Są różne teorie leczenia, ruchu i nieruchu. Jeśli koń swoje odstał, to dla mnie lepiej będzie puścić na malusi padok, niż żeby miał areszt boksowy do końca życia, bo np pracuję i nie jestem w stanie chodzić z nim trzy razy po trzy godziny dziennie stępem. Tak samo jeśli ma się rzucać w boksie - lepiej będzie imho żeby był grzeczny na padoku niż obciążał nogę w tym boksie.

Co wet/ ludź/opiekun chorego konia - to opinia. I fajnie, trzeba sie dzielić obserwacjami i doświadczeniem.
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
19 kwietnia 2012 13:45
U znajomego- małopolak po xx, od 5 lat mieszkający w wolnym chowie, do dyspozycji 24h na dobę 5 ha i wiaty; po widowiskowej wywrotce mocno zakulał, lekarz zalecił miesiąc aresztu boksowego bezwzględnego i po miesiącu- powolne kilkunastominutowy rozruch przez 2 tygodnie. Były obawy, owszem, ale koń zniósł to bez problemów, na spacerkach nie fruwał nad głowami, pozostawał karny i grzeczny. Jeden problem- on od dawna był nauczony, że człowieka się szanuje, że się po nim nie chodzi, nie szarpie itd.  🙄 Nauka zaprocentowała w takim skrajnym przypadku. Po 2 miesiącach koń bez szaleństw wrócił do grupy, aresztowany jedynie na noce.
Dwie "szalone" małopolanki z tego samego stada pojechały do Bogusławic na krycie, gdzie spędziły miesiąc w boksie, wyprowadzane tylko do krycia. Pięknie weszły do przyczepy, wróciły do domu i prowadzone przez jednego człowieka, na luźnych uwiązach, zostały wprowadzone do stada. No tak, ale one też dużo wcześniej zostały nauczone, co można, a czego nie...  😎
Nie rozumiem, w boksie szaleje, na spacerach świruje i lata, jest niebezpieczny dla siebie i ludzi, a puszczony na padok będzie stał jak cielak?
Jak jest problem z rozładowaniem energii konia, to można zwiększyć ilość spacerów (mój nabuzowany wychodził z boksu 3-4 razy na dzień, zawsze w wypięciu). W skrajnym wypadku pozostaje sedacja, są preparaty, które możesz podawać przez dłuższy czas. Koń naprawdę nie umrze, jeśli parę miesięcy przesiedzi głównie w boksie, za to jeśli do końca życia będzie się za nim wlokła kontuzja, to ma przechlapane.
W ŚK 11/2011 z jest spory artykuł na temat leczenia ścięgien dr Golonki. Przy terapii komórkami macierzystymi ocenia wyleczalność na ponad 80% pod warunkiem, że 10 miesięcy stosujesz ruch kontrolowany, tylko i wyłącznie. W ogóle to jest najważniejszy element terapii, nowoczesne sposoby leczenia mogą tylko wspomóc lub nieznacznie przyspieszyć zrost ścięgien.
Posłużę się też cytatem z ww artykułu:

W badaniach koni wyścigowych z uszkodzonymi ścięgnami wykazano, że 71% koni, u których stosowano ruch kontrolowany wróciło do wyścigów, podczas gdy tylko 25% spośród koni wypuszczonych na łąkę po urazie i pozostawionych samym sobie wróciło do biegania.

Ja bym się nie zdecydowała zmniejszyć lekką decyzją szans mojego konia na wyzdrowienie o - bagatela - trzy czwarte 😲

Swoje konie też znam dość dobrze i wiem, że nie są zbyt świadome tematu swojego zdrowia. Rekonwalescencji zatem nie powierzę koniowi, tylko komuś z większą ilością szarych komórek w głowie.
Szczerze mówiąc nie wiem co mam na to wszystko odpisać, bo wydaje mi się, że już wszystko napisałam i wyjaśniłam. Nie widzę potrzeby pisania drugi raz tego samego.
Po drugie w moim przypadku dyskusja jest już w tym momencie jałowa, ponieważ mam w tej chwili konia o zdrowych nogach. Jednak padokowanie go nie zabiło. Odebrałam mu 3/4 szans na wyzdrowienie. Cud jakiś. Czy lekką decyzją? Nie, ale to już ja tylko wiem co wtedy przeżywałam.
Oczywiście nie jestem tu żadnym przykładem do naśladowania. To było ryzyko, które podjęłam sama i świadomie. Nie żałuję. I tyle.
Mehari, po urazie międzykostnego stępowałam konia początkowo godzinę dziennie, potem dodawałam po parę minut, jak mogłam kłusować i wreszcie galopować, to ruch wydłużył się do ponad 2 godzin, bo oczywiście było dużo stepa między.

Co do padokowania , to ja nie miałam opcji, bo to zdarzyło się w zimie, więc żadne wyjścia nie wchodziły w grę, nawet nie pytałam veta. Ale też wydaje mi się, że przynajmniej do czasu kłusa padokowanie jest ryzykowne. Oczywiście mam na myśli mini mini padoczek. Natomiast  po kilku miesiącach od urazu wyprowadzałam konia na lonży na trawę.
Jest duża różnica między puszczeniem konia na padok a pozostawienie go w kwaterce, która rozmiarami jest niewiele większa niż boks... Jakie są plusy? otóż takie, że koń który jest przyzwyczajony do wyłażenia z innymi kopytnymi nie denerwuje się, bo widzi kolegów a ma dostęp do świeżego powietrza i nie mus stać na własnym g***nie prawie 24h/ dobę, bo nawet przy codziennym sprzątaniu nie da się do końca wyeliminować amoniaku z boksu... Przy urazach trzeba obciąć ilość paszy treściwej- to oczywiste, z sianem też podobno przesadzać nie można, ale mała ilość siana w "kwaterce" pomoże konia trochę przy nim unieruchomić, ale to zależy od konia...
Potwierdzam, da radę mała kwaterka. Tylko że to też zależy od konia. Niektóre na kwaterce też potrafią fikać. I zależy jaka kontuzja.
mój w boksie w miarę stał, a w kwaterce cały czas się wspinał i machał nogami na wszystkie strony. Dlatego jestem zwolenniczką karceru, przynajmniej na początku, lepiej nie ryzykować.
Szczerze mówiąc nie wiem co mam na to wszystko odpisać, bo wydaje mi się, że już wszystko napisałam i wyjaśniłam. Nie widzę potrzeby pisania drugi raz tego samego.
Po drugie w moim przypadku dyskusja jest już w tym momencie jałowa, ponieważ mam w tej chwili konia o zdrowych nogach. Jednak padokowanie go nie zabiło. Odebrałam mu 3/4 szans na wyzdrowienie. Cud jakiś. Czy lekką decyzją? Nie, ale to już ja tylko wiem co wtedy przeżywałam.
Oczywiście nie jestem tu żadnym przykładem do naśladowania. To było ryzyko, które podjęłam sama i świadomie. Nie żałuję. I tyle.



Cud jakiś?? Może i cud. Może wyjątek od reguły? Po co ogóle to piszesz? Skoro nie uważasz się za przykład do naśladowania? Bo tobie się udało?
Ja widziałam człowieka który połknął 20 gwoździ i przeżył bez operacji. Nawet sobie jelit nie uszkodził --> jedzmy więc gwoździe?
Kot znajomych spadł z 10 piętra, i nie mu nie było --> można śmiało wyrzucać koty z balkonów, przecież skoro temu się udało to innym na pewno też?
Znam konia który po kilku miesiącach po złamaniu nogi zaczął skakć (miał nie skakać rok) i do dziś (minęło już kilka lat) nie jest kulawy. --> po co w ogóle jakaś rehabilitacja, rozruch?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się