kącik żółtodziobów - czyli pytania o podstawy

V
smartini   fb & insta: dokłaczone
09 stycznia 2017 22:59
Jaga2015, jeżeli tak dobrze jeżdżaca dziewczyna jest zmasakrowana po jeździe na Twoim koniu to ja nie widzę żadnego innego wyjścia jak dać konia w porządny trening na jakieś 2 miesiące a w tym czasie doszkolić siebie. Niestety, jeżdżąc w kratkę sama nic z tym nie zrobisz :/
mils   ig: milen.ju
09 stycznia 2017 23:01
Jaga2015 zupełnie niezłośliwie... Ale znam osoby, które jeżdżą N klasę, trenują pod okiem dobrego trenera, jeżdżą naprawdę parę ładnych lat... I mimo to mojego konia bym im nie dała. Wiesz dlaczego? Bo z reguły mają konie, które same odwalają większość roboty, ratują ze wszystkiego i pomagają ile tylko wlezie i jadą na łeb na szyję, aby tylko mieć możliwie najlepszy czas i uprawiają niemalże dżigitówkę w pewnych momentach.
Poza tym, jeśli dziewczyna faktycznie dobrze jeździ, a mimo to jest jej tak ciężko na Twoim koniu, to może "problem" konia jest tak duży, że naprawdę potrzebuje porządnego przepracowania w trakcie regularnego, porządnego treningu? W ciągu jednej jazdy przecież się konia od razu nie zmieni.
Constantia   Adhibe rationem difficultatibus
09 stycznia 2017 23:02
Jaga2015 nie unoś się bo to nie ma sensu. Przyszłaś po poradę bo sama nie umiesz sobie poradzić. Skoro nie umiesz sobie poradzić, to znaczy, że nie masz na ten przypadek wystarczających umiejętności i doświadczenia. Jeździectwo to taka dziedzina, gdzie człowiek uczy się całe życie, nawet jak będzie jeździć 40 lat to może spotkać przypadek z którym nie miał jeszcze do czynienia. Ja też jeżdżę wspomniane przez ciebie konkursy z sukcesami i mimo iż mam wiele lat spędzonych w siodle, zdarzają mi się przypadki koni z którymi nie zawsze mogę sobie ot tak poradzić i potrzebuję pomocy bądź z ziemi od trenera, bądź od innego jeźdźca (żeby wsiadł i zobaczył co robię nie tak). To jest normalne. Przez internet trudno cokolwiek doradzić jak się nie widzi na żywo, kiedy to najlepiej doradzić w konkretnej chwili co zrobić.
Mam podobne zdanie do Mils jeśli chodzi o to, że ktoś jeździ np. N'kę albo nawet C, a z danym koniem sobie nie radzi. Bo zawodnik, startujący w średnich/wysokich klasach, najczęściej ma lub tylko dosiada konia, którego zna od jakiegoś czasu, z którym trenuje na co dzień, pod okiem trenera, na bieżąco i regularnie, ewentualnie od czasu do czasu wsiądzie na innego, w miarę zrobionego konia, bo jednak różnorodność dosiadanych koni służy rozwojowi umiejętności jeździeckich ogólnie. Zaś konie z trudnymi przypadłościami (tu mam na myśli ogólnikowo, od tych zdrowotnych, po kwestie zachowania czy jezdności, tym bardziej, że te kwestie najczęściej się przenikają) to inna bajka, już pomijając, że "co koń, to przypadek", cytując mojego Ś.P Weterynarza. Przykładowo dlatego, że koń sportowy, jakikolwiek, zwykle już jest zdolny do tego, by umieć ustawić się na pomocach, oprzeć się na nich, gdy człowiek da mu ku temu możliwość, bo raczej jeśli jest przeznaczony na sport od "szczyla" to jest stopniowo wdrażany i szkolony, a następnie trenowany, chociażby zgodnie z piramidą ujeżdżenia. Koń po rekreacji (tu akurat już z osobistego doświadczenia) najczęściej jest skopanym, pozaciąganym na pysku, smutnym i zamkniętym w sobie gnojkiem, który próbuje radzić sobie z "ludziem" na górze, tak, jak to robił miesiącami/latami, bo nie zna innego sposobu. I tu wchodzi nowy właściciel/jeździec skopanego gnojka, który powinien go ogarnąć. Tylko, że zwykle, my, "dobre duszyczki co ratują konika" same nie wiemy, na jaką minę się pakujemy, a co gorsze, nie wiemy jak to ogarnąć. Sama tak miałam. I pamiętam te załamki, jak koń mi się wieszał, albo mnie po prostu, ot tak, dla jaj ponosił, bez spłoszenia czy czegokolwiek. W końcu udało mi się skontaktować z kimś bardziej kompetentnym ode mnie, kto "rozgryzł" co z koniem jest nie tak i zaczęło się ogarnianie konia i siebie, bo przy okazji wyszło, że instruktorzy mówiący w rekreacji, że jeżdżę przyzwoicie, a nawet dobrze, czy świetnie (tylko dlatego że nie spadałam często. I to na tyle), nie mieli racji, i to bardzo, bardzo, nie mieli racji. Do tego wyszło, że dopasowane do konia siodło, diametralnie zmienia jego zachowanie podczas jazdy, co opisałam w wątku o dopasowaniu siodeł, co też było dla mnie, wychowanki rekreacji, czymś nowym. Mając na uwadze powyższe, Jaga2015 nie denerwuj się, jeśli ludzie Ci mówią/piszą, że coś nie halo np. z Twoją jazdą, czy że radzą Ci kategorycznie ogarnięcie sobie trenera. Wiedzą co mówią. Też myślałam, że moją rekrepopierdółkę ogarnę sama,. Na szczęście zmądrzałam, zanim koń stał się faktycznie niebezpieczny dla mnie, otoczenia i dla samego siebie i dałam na siebie wylać zimny kubeł wody (czego częściowo teraz doświadczasz, za pomocą wypowiedzi dziewczyn), żeby zrozumieć, że nie tylko koń ma problem, ale ja też, co potęguje problem konia. To nic złego. Złe by było, jakby człowiek w takiej sytuacji olewał wszystko, robił swoje, zamiast poradzić się faktycznego fachowca, bo ten spojrzy i oceni nie po zdjęciu, czy filmiku, na których czasem niewiele widać, a na żywo, i pomoże poprawić błędy na miejscu, w chwili, gdy one występują. Bo człowiek "na górze" często widzi, że coś się dzieje, dopiero jak się dzieje, a nie zanim zacznie się dziać. A trener widzi więcej. 🙂
Popieram opinię trenera Jaga2015. Że najlepiej by było, jakby koń znalazł jeźdźca solidniejszej postury (i adekwantych umiejętności).
Czemu? Owszem, drobna osoba może jeździć na wielkoniu, ale w kilku przypadkach. a) koń jest zasadniczo "zrobiony" b) jeśli do robienia - to jest to koń raczej "do przodu", samoistnie aktywny (rozrzutny ruchowo) c) nie stawia koniowi specjalnych wymagań, jeździ "koniowi na kopytko".
Drobnej osobie, nawet bardzo umiejętnej, jest Straszliwie ciężko poprawnie ujeździć/sprostować "zaszłości" eilkiego konia, który jest "do pchania".
Tu, sądząc z opisu, mamy konia, który nie ma równowagi, nie trzyma tempa/rytmu, ani nie jest choćby ciut elastyczny - czyli zero podstaw. Żeby poprawnie ukształtować te podstawy - duży i silny koń musi się chętnie i żywo ruszać, sam dążyć do "być przed łydką". Drobnego konia drobnej (i krótkonożnej) osobie jest dużo łatwiej "bujnąć", gdy typ bardziej pasywny.
Temu koniowi, żeby przestał  "wisieć" (sądząc z opisu - zwalać ciężar łba i szyi na kiełzno) potrzeba równowagi (dokładniej to równoważenia się). A jak ją zbudować, gdy koń nie idzie aktywnie sam z siebie? Lać i patrzeć czy równo puchnie? Skoro nie odpowiada na pomoce napędzające?
Dance Girl - a co konkretnie stwierdzisz w mojej jeździe i dosiadzie co jest aż tak złe? Po kilku postach głównie z problemem uwiedzenia sie (konia który wiesza sie każdemu nie pode mną bo każdego wyciąga z siodła i pozycja staje sie pochylona) i dwóch zdjęciach?



Ja nie napisałam głównie o Twoim dosiadzie ale o Twoich umiejętnościach. To nie jest tylko kwestia tego jak siedzisz, a kwestia tego, że samo to, w jaką sytuację się wpakowałaś i z jakim problemem przychodzisz sygnalizuje, że ogólnikowo mówiąc nie byłaś w stanie ocenić konsekwencji. Chodzi o to, że Twoja wiedza związana z jeździectwem ogólnie, była zbyt mała, żeby powstrzymać Cię przed kupnem tego konia i zbyt mała, żebyś sobie uświadomiła, że małe są szanse, że z tego coś będzie.

Najprawdopodobniej Twoje umiejętności nie wystarczą, żeby ogarnąć tego konia, tak jak sobie wyobrażasz, że chciałabyś go ogarnąć, tym bardziej że to nie jest 5-cio latek a koń, który ma już naście lat, więc dostał zapewne swoją porcję rekreantów w życiu. Kupiłaś nastoletniego śrupa z tatersalu  😀iabeł: - jest jakiś powód, że ten koń w ogóle do tatersalu trafił - zapewne nie miał zadatków na gwiazdę klasy olimpijskiej. Jest duża szansa, że ten koń nada się do lasu i biegania z wyciągniętą szyją ale mała szansa, że coś dasz radę z tym zrobić, szczególnie sama.

Nie zamierzam być złośliwa, ja po prostu wiele rzeczy już widziałam i staram się trzeźwo ocenić sytuację. Nie będę Ci dawać rad, żebyś sobie kupiła inne wędziło, ani żebyś zaczęła takie czy inne ćwiczenia bo to nie załatwi Twojego problemu. Ja mam podobnego konia przeznaczonego dla moich dzieci, który ma 12 lat i na którym mogą sobie wyrabiać dupogodziny, równowagę etc, ale nie mam absolutnie żadnych nadziei związanych z tym zwierzęciem. Zakładam, że jak moje dzieci wyjdą poza skoki wyższe niż 110 albo stracą zainteresowanie końmi, to ten koń będzie na tyle stary, żeby go puścić na łąkę i zapewnić emeryturę. Raz w tygodniu ma wsiadać na niego trener i przypominać co i jak. Poza tym - ten koń nie zrobi żadnego ani prawie żadnego progresu i nikt od niego tego nie wymaga. A piszę o koniu, który jest prawidłowo ujeżdżony i jak ktoś wymaga to w zebraniu chodzi.
Było gdzieś podane w jakim wieku jest koń Jaga2015? Być może tak jak zauważyła kokosnuss trzeba przyjrzeć się koniowi od strony zdrowotnej. Dobry masażysta, fizjoterapeuta koński potrafi znaleźć w ciele konia różne blokady i napięcia , które mają wpływ na ruch pod siodłem - a czasem także z tej pracy (nieprawidłowej) pod siodłem wynikają. Warto sobie wtedy to przemyśleć, przeanalizować i starać się naprawić.
Zasadniczo Dance Girl ma też rację mówiąc, że trudno cudów wymagać od konia wziętego z rekreacji. Niemniej jednak - żeby nie było tak pesymistycznie 🙂 - regularna, cierpliwa praca pod okiem dobrego trenera potrafi naprawdę przynieśc fajne efekty. Choć czasem na te efekty faktycznie trzeba czekać latami...
Jedno jest pewne Jaga 2015 - "magicznego" rozwiązania nie znajdziesz. I nie ma co się frustrować z tego powodu tylko spokojnie i cierpliwie robić swoje🙂 Uczyć się i rozwijać. Może faktycznie dać konia w trening komuś zaufanemu? Zwłaszcza jeśli masz małe dziecko i w tej chwili deficyt czasowy - może to dobry moment? 🙂

Ja zbyt wielkiego doświadczenia nie mam, jestem od kilku lat jeźdźcem jednego konia i ci z forum którzy mnie sprzed kilku lat kojarzą to pamiętają mnie-naturalsa i moją kobyłe sztywną jak deska do prasowania, uwaloną na przodzie, niedokraczającą, że hej i z zadem w innym województwie 🙂 Raczej mało perspektywiczny to był widok... Ale po dwóch latach systematycznej pracy ujeżdżeniowej zaczyna się naprawdę fajnie dziać🙂 I w sumie to chyba można powiedzieć, że prawie każdy koń, o ile nie ma problemów zdrowotnych na ciele lub umyśle, poprzez regularną i cierpliwą pracę, gimnastykę ujeżdżeniową opartą na solidnych podstawach, jest w stanie bardzo się poprawić. Nawet mało utalentowane konie można na sensowną prostą wyprowadzić - taki wyciągnęłam wniosek z obserwacji zarówno siebie jak i znajomych fajnie progresujących. Nie ma co czekać na efekt "wow" ale jest co nieco koni, przeciętnych absolutnie tuptaków na które bardzo miło się patrzy na czworobokach bo po prostu są poprawne🙂
Niemniej jednak o konia - jak o sportowca - trzeba dbać. Pamiętać, że po przerwie może mieć zakwasy, że może coś go boleć, że może się usztywniać w związku z tym...
Jaga2015 - jeśli koń jest oporny na pomoce i mało chętny do przodu to może warto pomyśleć nad "otworzeniem" go jazdą w terenie? Ja się śmieję bo moja kobyła jest zawsze w terenie "klasę wyżej" 😀 To co ona potrafi zrobić na otwartej przestrzeni jak ma motywację do ruchu naprzód to mi czasem ciężko pojąć 😀 I nadziwić się nie mogę jak ona potrafi być prosta w galopie, jak może dupę elegancko podstawić, jak stępuje obszernie na kontakcie w krótszej ramie - rzeczy na ujeżdżalni jeszcze nie do osiągnięcia 🙂 Ale pomału, pomału i motywacja się przenosi także na plac. Czasem nawet rozgrzewam ją krótkim terenem i wracam na ujeżdżalnię popracować z tym rozluźnieniem i energią, które udało się osiągnąć🙂
Możliwości poprawy konia na pewno jest sporo ale warto się zastanowić co nie działa i jaki może być tego powód - i starać się naprawić przyczynę a nie walczyć w pocie czoła ze skutkami. Tak mi się wydaje  :kwiatek:
🙂
Czy konie jadące w przyczepie długie trasy tysiac, dw tysiace km mają cały czas założone ochraniacze transportowe?
smartini   fb & insta: dokłaczone
10 stycznia 2017 16:19
mój miał jak jechaliśmy do Mediolanu (1500km), trasa na noc podzielona na dwa odcinki
Czy konie jadące w przyczepie długie trasy tysiac, dw tysiace km mają cały czas założone ochraniacze transportowe?


Moja miała założone cały czas. Z tym, że wg mnie podróż na tak długim dystansie jest dla konia w przyczepie cięższa niż dla konia w samochodzie. Ja generalnie powyżej 100 km to konia wiozę małym koniowozem.
No właśnie koń ma docelowo jechac koniowozem, nie przyczepą.
Jeszcze ja! Mam pytanie co do szpatu. Czy da się go leczyć i jak to robić najlepiej?? Dzięki za odp.
miniczewna komórki macierzyste! Mamy w stajni dwa szpatowce ostrzyknięcie komórkami i chodzą w małym sporcie.
Livia   ...z innego świata
10 stycznia 2017 19:31
Czy ktoś spotkał się może z podawaniem koniom młóta? Czytałam, że można nim karmić krowy, ale nie wiem, jak z końmi - a mam okazję trochę dostać.
W lutym mam zamiar wieźć moją kobyłę ok.120km przyczepą na zawody, jaką derkę ubrać na czas podróży? Jest ogolona, na co dzień nosi 300g, będzie jechała z drugim koniem, podczas transportu bardzo się poci z nerwów. Obstawiać przejściówkę, polar? Czy jeszcze coś innego?
dea   primum non nocere
10 stycznia 2017 19:50
Jaga2015 - jeśli nawet w terenie brakuje mu dążności naprzód, to koniecznie sprawdź kopyta. To czesta przyczyna "lenistwa". Sprawdź czy koń chodzi "od piętki", lądując na tyle kopyta, czy palcuje - stawiając wyraźnie pazur, czubek kopyta jako pierwszy.
smartini   fb & insta: dokłaczone
10 stycznia 2017 20:16
Jaga2015 - jeśli nawet w terenie brakuje mu dążności naprzód, to koniecznie sprawdź kopyta. To czesta przyczyna "lenistwa". Sprawdź czy koń chodzi "od piętki", lądując na tyle kopyta, czy palcuje - stawiając wyraźnie pazur, czubek kopyta jako pierwszy.

generalnie takiemu koniowi po rekreacji i sporą ilością 'problemów' przydałby się taki konkretny przegląd weterynaryjny

Windziakowa, ja bym ubrała to, co uznasz za ciepłe w dniu transportu (za dużo zmiennych - jakość przyczepy, temeratura i wilgotność w momencie przejazdu, potliwość, temperatura która się wytworzy od dwóch koni) a po 20 minutach bym na jakiejś stacji benzynowej sprawdziła w myśl, że zawsze łatwiej doubrać niż rozbierać już spoconego konia
W jakich przypadkach pensjonariusz moze chciec zwrotu pieniędzy od właściciela stajni???
W przypadku nie wywiązywania się z umowy? Tylko tutaj dochodzi do głosu interpretacja tego co jest w niej zapisane. No na pewno i przy walących po oczach zaniedbaniach czy dopuszczaniu do zagrożenia zdrowia lub życia.
No wlasnie chodzilo mi o druga czesc Twojej odpowiedzi....  🙁
W jakich przypadkach pensjonariusz moze chciec zwrotu pieniędzy od właściciela stajni???



Przychodzą mi do głowy przypadki: rażącego zaniedbania, uporczywego niewywiązywania się z określonych w umowie obowiązków, spowodowania zagrożenia dla zdrowia zwierzaka.
To teoretycznie, a praktycznie wszystko zależy od tego, co ustalisz z właścicielem pensjonatu. Jeśli zgodzi się oddać jakąś kwotę, to przypilnuj jednej rzeczy - spiszcie oświadczenie, że pan/pani właściciel pensjonatu zobowiązuje się do zwrotu należności (za złamanie warunków umowy, czy zgodnie z umową ustną itp.) w terminie takim i takim w formie takiej i takiej - grunt żeby było wiadomo kto/za co/kiedy.
To ważne, bo w przypadku małych kwot, ciężko jest wyegzekwować zwrot. Mam takiego dłużnika i nie mam możliwości odzyskania pieniędzy.
miniczewna komórki macierzyste! Mamy w stajni dwa szpatowce ostrzyknięcie komórkami i chodzą w małym sporcie.


Kilka dni temu mi mignęło gdzieś, że podobno zostały zakazane?
W lutym mam zamiar wieźć moją kobyłę ok.120km przyczepą na zawody, jaką derkę ubrać na czas podróży? Jest ogolona, na co dzień nosi 300g, będzie jechała z drugim koniem, podczas transportu bardzo się poci z nerwów. Obstawiać przejściówkę, polar? Czy jeszcze coś innego?


Ja bym ubrała polar, albo dwa. Jak koń jest nerwowy, a do tego w przyczepie z drugim to zapewne się zagotuje w czymś grubszym. Ja swojego wożę zawsze w polarze lub dżerseju i polarze. Zawsze możesz założyć na wierzch przejściówkę jak na postoju stwierdzisz, że koń zmarzł.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 stycznia 2017 09:51
Fokusowa, tajemniczy "adwokaci zwierząt" wypuszczają takie info co jakiś czas.
Ale ja bym wolała nawet "nieautoryzowane" przez inspektorat wet działające komórki, niz inne, w pełni legalne, niedziałające zabiegi.
Chess osoawiachim no a co w momencie kiedy mamy do czynienia z razacym zaniedbaniem i wlasciciel stajni nie chce pokryc kosztow leczenia/?/??
smartini   fb & insta: dokłaczone
11 stycznia 2017 14:27
Fokusowa, zakazane? A z jakiej paczki? o_O
u nas zdziałały cuda

Rooficek, gdybać sobie można, najłatwiej będzie jak opiszesz sytuację...
Rooficek - to pytanie do prawnika. I zależy o jakiej sumie piszemy.

Do tej pory, posiadam spory zestaw fot zaniedbań (typu: rozwalone ogrodzenia, myszy brykające po niezabezpieczonych pakach z owsem, konie stojące 24h w boksach na gołych dechach itd.) + opinie lekweta + uznanie długu przez właściciela pensjonatu (tyle, że w formie sms, a nie w formie oświadczenia). I nic. Za mała kwota, żeby się po nią schylił znajomy prawnik. Dla mnie - szkoda energii na gnębienie dłużnika.
Wszystko zależy od pieniędzy. Jak kwota jest spora, to można się tartasić (sprawdzić dokładnie umowę pensjonatową i inne dokumenty, zapytać o radę prawników) - dwoma słowami - zbierać kwity.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
11 stycznia 2017 14:32
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się