Sprawy sercowe...

Halo to temat do zastanowienia się, nie wiem co masz na myśli jako te nie-sercowe przykłady, ale prawdą jest, że nie lubię się poddawać. A że moje wybory nie wasze są słuszne... to chyba każdemu się zdarza? Poza tym dążenie do jakiś wybranych "scenariuszy" w życiu, jakkolwiek kiepsko to nie brzmi nie jest chyba szukaniem trudności? Starałam się zaakceptować to, co zostało mi dane - czyli ten związek, i mocno pracowałam nad zaakceptowaniem jego małych wad, ale jak widać nie jest to praca warta wysiłku.

Bera jeszcze wczoraj chciał mi kupować rower, więc nigdy nie wiadomo 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 marca 2014 13:38
Starałam się zaakceptować to, co zostało mi dane - czyli ten związek


Ojej =(


A u mnie zazdrość okazuje się jednak obustronna. Ehh. Nie lubię wychodzić ze swojej strefy komfortu.
Mi sie troche rzuca w oczy parcie na dziecko - rozumiem instynkty i potrzebe, ze rozwijaja sie przez lata i chociaz kiedys sie nie chcialo to nagle sie chce miec juz - ale mnie zastanawia tkwienie w zwiazku srednio szczesliwym, z nadzieja na zmiane co prawda, ale jakos nie wychodzi, i ze glowna motywacja do tego zwiazku przerwania jest chec posiadania dzieci w jakims okreslonym terminie. Jestem sobie z panem x do 29 roku zycia, ale ze wizji na dziecko on jednak nie ma (a przeciez na takie tematy sie w zwiazku rozmawia i m.w. wiadomo czego mozna sie spodziewac), a ja mialam w planach urodzic do 30 to pana x rzuce i poszukam pana y ktory mam nadzieje ze bedzie chcial dziecko od razu najlepiej. No i oczywiscie musi to byc ten wymarzony facet, ktory oswiadczy sie po miesiacu i wszyscy beda zyli dlugo i szczesliwie 🙂 Dziwne historie 🙂

Szepcik, tak jak pisala Breva - zeby byl sens "walczyc"o zwiazek musza byc te fundamentalne wartosci i poczucie, ze to ten i koniec kropka. Scierac sie, walczyc ze soba zeby "akceptowac" druga osobe - no kurde - zwiazek nie jest po to zeby ukladac sobie ludzi pod nasza modle. Sa takie jakie sa i koniec - biore albo nie. Nie zawsze bedzie kolorowo, ale trzeba miec poczucie, ze koniec koncow to jest ta osoba, z ktora chce dzielic zycie. Proste, a nie takie proste jak sie okazuje w wielu zwiazkach.
Proponuję zmodyfikować hasło na "Jak człowiek chce, to umie".
szepcik, może źle pamiętam, ale wydaje mi się, że podobnie było z pracą. Że z początku praca, w której nie dostaniesz w d* była ci niedostępna. Jasne, można założyć, że "taki lajf". Ale można też, że zupełnie nieświadomie "odbierałaś sobie prawo" do czegoś bez ostrych zacięć. To są trudne sprawy, bo nikt z nas nie widzi... czego nie dostrzega 🙂 Nie zaperzaj się - każdy z nas ma jakiś swój filtr świata. Po prostu warto wiedzieć, że inni mają inne filtry. U mnie twój obraz wykreował się (na podstawie twoich wpisów): "O! Dziewczyna z upodobaniem do alpinizmu" 😀
Teodora - ale to... nieprawda  😁 Wiele kobiet  🙂 bardzo chce - a nie umie 🙁
I ogólnie: na mojej szkole średniej był napis: "Pamiętaj,  że człowiek co chce - osiągnąć może". Że okrojony wobec oryginału (tam było "z Bożą pomocą"😉 - oj tam. Ale zasadniczo to nieprawda. To dotyczy facetów w miłości. O ile rzecz nie jest beznadziejna. To jest taka specyficzna, płciowa(!) modyfikacja umiejętności. Coś bardzo samczego, atawistycznego (zbuduję jej gniazdo znacznie lepsze niż ten barwniej upierzony)  😀iabeł:
w kwestii umienia/nie umienia uwazam ze jak chce to sie nauczy - moze nie bedzie sie mistrzem, ale bedzie sie robic/umiec to co sie chcialo. Sek w tym ze wiele rzeczy "chcemy", tak naprawde wcale nie chcac bo wymaga to podjecia jakiegos wysilku 🙂
Dziewczyny biorące M. w obronę, jak i te tłumaczące facetów ogółem 😉 macie rację. Ale i te "tupiące nóżką" po części ją mają.
M. przemyślał to, co wczoraj mówiłam, wstał dziś sporo przede mną, pomógł w organizacji mojej rozmowy kwalifikacyjnej, potrafił określić, ile ma dziś wolnego, które spędził tylko ze mną, wyznaczył co z zadań bieżących będzie dziś realizował (nagle da się ogarnąć moją stronę  :hihi🙂. Stwierdził, że potrzebował takiego kopa, by na nowo wyznaczyć sobie cele i zacząć do nich dążyć (choćby tym celem miało być spotkanie ze mną, czy też przeglądanie ofert pracy). A że dziś z kolei to ja nie mam sił na nic (spadek ciśnienia, czy co...), jego zwodził pół dnia szef co do spotkania, to właśnie usłyszałam, że już wie, o co wczoraj się wkurzyłam. Poprosił także o dalsze motywowanie i cierpliwość przy wyznaczaniu małych kroczków. Kiedyś pewnie pomyślałabym, że nie mam ochoty na niańczenie dorosłego faceta, ale teraz, wiem, że bera mówiąc o ludziach bez wad ma rację i wolę motywować M. do działania, niż dostać model z innym pakietem wad 😀
Oboje musimy wrócić na tryb życia w duecie. A że tempo faktycznie mamy spore, jego rodzice dodatkowo mu dokręcają śrubkę pytając, kiedy się wyprowadzi, mama przyjęła za pewnik, że wyprowadzimy się razem, dziś mówiąc mi to wprost, więc rzeczywiście mógł złapać zadyszkę. No i wygląda na to, że M. staje się właśnie przykładem na to, że jak się chce, to się da, więc zobaczymy jak mu to będzie szło dalej 😉
wiesz, nie bez kozery mowi sie ze faceto jest glowa, a kobieta szyja 😀 Bardzo fajne i potrzebne w zwiazku jest wlasnie wspieranie sie i mobilizowanie do czegos, na co samemu nie starczalo zaparcia 🙂
nerechta, jasne, ja to rozumiem. Ale jednak jest różnica między motywowaniem, a ciągłym pchaniem do zrobienia nawet najprostszych rzeczy 😉
to nie pchaj - to dorosly facet jest, jakos da sobie rade 🙂 Mozesz zaproponowac zeby cos zrobil, ale przeciez go do tego nie zmusisz - to dziala zreszta w obie strony - chcialabys zeby Ci facet mowil co masz robic? 😉
Różne są też kwestie podejścia do pewnych spraw. Mój facet jest zadaniowy, co w jego rozumieniu oznacza, że w danym momencie bierze sobie na głowę tylko kilka zadań. I tak jak zajmuje się tematem domu, to nie podejdzie do tematu większego samochodu, bo..bo nie i już. Skończy dom i weźmie temat samochodu. Ale mówi o tym wprost, że nie znosi mieć za duzo spraw na głowie, że mu w pracy wystarczy, że ma projektów od czorta i ciągle ma coś nowego, to w domu chce mieć względny spokój i jeśli pewne sprawy mogą poczekać, to poczekają.
to nie pchaj - to dorosly facet jest, jakos da sobie rade 🙂 Mozesz zaproponowac zeby cos zrobil, ale przeciez go do tego nie zmusisz - to dziala zreszta w obie strony - chcialabys zeby Ci facet mowil co masz robic? 😉


Właśnie chodzi o ustalenie granicy, co jeszcze jest motywowaniem, a co pchaniem i narzucaniem 😉
Ale sytuacja chyba opanowana - pokazanie, jak to wygląda z drugiej strony zadziałało i właśnie sobie radośnie razem pracujemy 😀

zen, o to to! M. też mi dziś powiedział, że będzie planował mało, ale konkretnie.

Naprawdę muszę sobie przypomnieć, jak wkurzającymi istotami potrafią być mężczyźni, bo ten rok singlowania przyzwyczaił mnie, że robię wszystko jak chcę i kiedy chcę, że wszystko zależy ode mnie i wszystko będzie zrobione po mojemu. Ale dotrzemy się, wiem to 🙂
szepcik, bo może jemu ten związek jest wygodny, dopóki nie naciskasz na swoje potrzeby?

nerechta, ale dla wielu ludzi w pewnym wieku normalne są oczekiwania, że nie będzie się żyć bez zobowiązań przez kolejną dekadę tylko oczekują kolejnych etapów w związku. Zaręczyny, ślub, dzieci. O tym się rozmawia, planuje... Inne tempo mają 20-latkowie inne ma się po 30-stce.
Mój chłop po kilku miesiącach związku też oczekiwał deklaracji i planowania. Ja nie byłam wówczas gotowa ani na takie zacieśnienie związku ani na zobowiązania na całe życie. I wiele musiało wody upłynąć zanim zmieniłam zdanie. Ale podawałam też konkretne argumenty dlaczego nie chcę.
Skoro potrzeby szepcik są ignorowane i nie ma nawet chęci zaplanowania dalszego życia to  na co ma dziewczyna liczyć? Dla mnie facet nie raz pokazał, że jest dla niego wygodną opcją ale bez spełniania jej potrzeb.
Dla mnie trochę analogii do Brevy. U niej większość nie widziała szans dla ratowania jednak już małżeństwa, a tu jeszcze nie ma zobowiązań, wystarczy spakować rzeczy i się rozstać.
Teodora kobiety lubią komplikować sobie życie. Zależy im, ale nie koniecznie to pokazują. Natomiast faceci w tej samej sytuacji potrafią postawić wszystko na jedną kartę - wóz, albo przewóz. Kiedy mężczyzna zachowuje się jakby miał cię gdzieś to znaczy, że tak właśnie jest. Kiedy kobieta zachowuje się jakby miała cię gdzieś to w zasadzie nie wiadomo co to znaczy 😉
pony   inspired by pony
24 marca 2014 19:33
Aaaaaaa, dziewczynyyy, dlaczego 'wspolpraca naukowa' nie moze pozostac wspolpraca naukowa? Why?! 🙇
yga   srają muszki, będzie wiosna.
24 marca 2014 20:36
Boś za ładna?  😉
mundialowa, granica wcale nie jest taka cienka. Mysle ze najbardziej "konfliktowe" sa sytuacje dotyczace zaspokajania potrzeb i to o to sie rozchodzi. Bo motywujesz do tego co ta osoba chce, narzucanie i pchanie dotyczy bardziej potrzeb drugiej strony 🙂

Berka, rozumiem o czym piszesz, ale przeciez bedac z kims x lat jestes w stanie przewidziec czy po prostu wiedziec co ta osoba planuje i czego chce. Chodzi mi o sytuacje, ze trzyma sie zwiazek mimo ze sie wie ze np facet nie chce slubu czy dzieci i w wieku x nagle sie stwierdza ze o kurde, on chyba naprawde nie chce tego czy owego, wiec musze sie szybko zwijac zeby ksiecia zlapac, wyjsc za maz i sie zapylic zanim stuknie mi y lat 🙂 Nie da sie przeciez zyc wedlug scenariusza 🙂

Co do szepcik to uwazam ze rozstanie to sluszna decyzja, tyle ze przeciagnieta.
pony   inspired by pony
24 marca 2014 21:15
Yga, nie, wiele sie nie zmienilam, zaczelam wspolprace z typem,ktory mnie wrecz nie lubil jeszcze rok temu. Takie idealne mi sie to wydawalo! A teraz mam taki balaaaagaaan!
z typem,ktory mnie wrecz nie lubil jeszcze rok temu.


Gdy słyszę coś takiego przypomina mi się od razu historia klasowych gołąbeczków z liceum. W wyniku błędów w przepływie informacji (bo kolega koledze powiedział, że...) pokłócili się śmiertelnie i przez prawie rok nie zamienili ani jednego słowa, chociaż jeździliśmy codziennie jednym autobusem. W końcu jakoś się złożyło, że ona miała mu coś zanieść (chyba klasowy prezent na dzień chłopaka), bo mieszkała niedaleko i ktoś ją nieco złośliwie do tego zadania wyznaczył. Przegadali pod blokiem 2 godziny, od 3 lat są parą.  🤣
pony   inspired by pony
24 marca 2014 23:08
My się nie kłóciliśmy, ja go po prostu irytowałam całą swojaą osobą. Tak się złożyło, że robilisśmy razem prezentacje na jakieś bzdurne zajęcia, okazało się, że zainteresowania naukowe mamy podobne i rewelacyjnie nam się współpracuje. I masz. Wczoraj odbyliśmy taką rozmowę, że wracajac do domu nie wiedziałam jak mam na imię. Za 3 tygodnie lecimy we dwójkę do Szwajcarii na kurs. Ciężko mi to sobie na dany moment wyobrazić.
Mój facet wyjdzie z siebie.
pony to nieco komplikuje sprawę... 😉

a mnie dziś budzi telefon rano... Dzwoni misiek. Wszystkie czarne scenariusze przed oczami, serce omal mi nie wyskoczy (nigdy nie dzwoni rano, bo wie że gryzę)

Odbieram

-Kochasz mnie?
-No... Kocham!
-A bo śniło mi się, że się pokłóciliśmy...

🤔wirek:

Ech, jeszcze tylko 4 dni 🙂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 marca 2014 10:11
szepcik, bez urazy, ale po co był Ci facet? Bo ja głównie z Twoich postów odczytywałam "mieszkać razem", "ślub" (tego to pewna nie jestem), ale głównie "dziecko".
Jasne, jedny chcą, inni nie, ale Ty jakoś tak obsesyjnie o tym pisałaś, a tekst "mam 3 lata w plecy" (bo ani slubu ani tymbardziej dziecka) mnie w tym przekonuje.
nerechta, hmm właśnie wydaje mi się, że nie jesteś w stanie wiedzieć do końca czego ta osoba chce. Gdyby tak było ludzie by się nie rozstawali po kilku latach z takich powodów jak niechęć do ślubu, dzieci, psa itp.
Czasem jedna osoba wyobraża sobie, że naturalną koleją rzeczy będą kroki do założenia rodziny. A z drugiej strony może być tylko przyzwyczajenie i własna wygoda. Pomijam ludzi, którzy od początku jasno wyrażają, że nie przewidują w życiu: formalizacji związku, potomstwa itp. Wtedy ok, wiadomo na czym się stoi i czego oczekiwać.

A mi znów śnił się J. To już któryś raz w tym miesiącu. Dziwne uczucie mieć wrażenie, że cały czas żyję z 2 facetami równocześnie.
Agata-Kubuś   co może przynieść nowy dzień...
25 marca 2014 10:29
Czasami bywa tez niestety, że dopóki rozmowa jest tylko rozmową to:
- rodzina - oczywiście
- dzieci - obowiązkowo i to minimum trójka

a potem mijają 4 lata i jest - jeszcze nie, nie teraz. Kiedy? nie wiem. Czy w tym roku? boże skąd mam wiedzieć...

Facetom łatwo przychodzą deklaracje, które mają jedynie za zadanie ugłaskać partnerkę, a jak przychodzi do realizacji planów to można usłyszeć, że on dzieci nie chce, nie teraz, może nigdy...

Szepcik, ja Cie rozumiem. Rozumiem jak ktoś mówi, że zmarnował ileś lat, że został z ręką w kiblu, a lata poleciały, ale... sprawa jest prosta wbrew pozorom - jak się człowiek zorientuje, że jedno poszło w prawo a drugie w lewo to trzeba wiać... i o!
branka, jak randka?


Jeszcze na niej nie byłam, on sie chciał spotkać w weekend, a ja w weekend wracałam do domu 21-22. Wczoraj podobnie, dzisiaj też będzie podobnie...
Tak się zastanawiam - czy ma w ogóle sens spotkanie się z kimś, kto ma totalnie odwrotny system pracy w stosunku do mojego? on pracuje codziennie do ok 16, ja z kolei chodzę do pracy 15-16. I pracuję zawsze w weekend, a on ma wolne. Nigdy nie spotykałam się z kimś o tak różnym trybie funkcjonowania więc nie wiem czy w ogóle tak się da?
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
25 marca 2014 10:40
e jedno poszło w prawo a drugie w lewo to trzeba wiać... i o!
Święte słowa, ja  od takiego uciekłam co prosił, goził i szantażował. Takie co mnie zmuszał do posiadania dziecka. 😎

Więc mnie osobiście nie dziwi, że się odchodzi od takiego.. nękania o ślub czy dziecko. Tak jak napisała Bera: nie ten czas, nie te priorytety.
[quote author=yegua link=topic=148.msg2048780#msg2048780 date=1395656408]
branka, jak randka?


Jeszcze na niej nie byłam, on sie chciał spotkać w weekend, a ja w weekend wracałam do domu 21-22. Wczoraj podobnie, dzisiaj też będzie podobnie...
Tak się zastanawiam - czy ma w ogóle sens spotkanie się z kimś, kto ma totalnie odwrotny system pracy w stosunku do mojego? on pracuje codziennie do ok 16, ja z kolei chodzę do pracy 15-16. I pracuję zawsze w weekend, a on ma wolne. Nigdy nie spotykałam się z kimś o tak różnym trybie funkcjonowania więc nie wiem czy w ogóle tak się da?
[/quote]

branka, już było mówione, że jak się chce to się da😉
Kwestia tego, czy gdybyście uznali związek za wart dalszych kroków, to czy bylibyście w stanie je podjąć?
Dla niektórych praca jest "nietykalna"  😉
branka, da się. Mój były miał 2 zmianowy tryb pracy. Dało się spotkać nawet po 23 🙂
Zobacz na dziewczyny i ich odległości od 250km do kilku tysięcy km. Jest trudno, ale da się 🙂

Z resztą nie ma co zakładac z góry że nie da rady. Może któryś sobotni wieczór
masz luźniejszy i dasz radę się umówić?
JARA, ja nie wiem czy wiać to takie dobre określenie. Ani jedna ani druga strona nie czują się komfortowo. Jedna jest zawiedziona, druga czuje się nękana. Ale na siłę to można zjeść niesmaczną potrawę a nie robić dzieci.
Wg mnie ważna jest szczerość z obu stron w tak ważnych sprawach i podjęcie decyzji o rozstaniu kiedy wyraźnie nie po drodze razem.
szepcik sciskam Cie bardzo mocno! Trzymaj sie kochana :przytul:
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się