Sprawy sercowe...

Często singlom zdarza się stękać, że nie mogą nikogo poznać, że wiatr w oczy, a patrząc z boku- otwartości na związek ZERO 🙂 Mój przyjaciel chciałby kogoś poznać, a nie robi NIC w tym kierunku- praca-dom-sport. Najlepiej jakby mu laska sama do domu zapukała 🤣
A ja chwale sobie bycie singielka...,bo moge teraz w pelni realizowac sie w pracy i w swoimi hobby jaka sa konie...,nie zamykam sie na poznanie kogos,ale ten ktos musi byc takim samym zwariowanym koniarzem jak ja🙂
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
16 sierpnia 2014 20:38
Ja mam wokół siebie kilka fantastycznych kobiet-singielek. Że w sumie jakbym nie była mężatką, to... 😉 I tak, często im zazdroszczę. I sobie myślę, że jakbym się nie związała na samym początku studiów, to pewnie teraz bym została na zawsze samotna, bo ja po prostu nie potrafię się odnaleźć w dzisiejszym świecie randkowym. Ja go nie rozumiem i nie znam, bo u mnie to poszło szybko i bez tej całej otoczki- kolacji, typowego randkowania itd. (w sumie to nie wiem, czego jeszcze więcej  😂 ). I jestem pewna, że jakbym się teraz rozstała z mężem, to żyłabym do końca życia jako singielka (chociażby dlatego, że nie chciałoby mi się codziennie golić  😎 ). Ja wiem, czy źle by mi było? Absolutnie nie żałuję związku. Ale widzę zalety bycia singlem. I dlatego czasem znajomym zazdroszczę- że samodzielnie decydują o własnym życiu- bo ja, jakby na to nie patrzeć, MUSZĘ brać pod uwagę także to, co druga osoba by chciała lub nie. I nie mogę sobie wziąć np. 4 psa, bo ta druga osoba ma prawo się nie zgodzić. A jakbym była sama, to by mi merdało 😉 Nie mogę samodzielnie decydować o wyjeździe- tzn. tak, decyduję, ale muszę brać pod uwagę także plany męża. Itp. itd.
Tylko,ze trudno jest trafic na ta wlasciwa osobe🙁
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
16 sierpnia 2014 20:48
Osobiście to wcale nie wierzę we właściwe osoby  😉 Moim osobistym zdaniem do życia razem potrzebna jest (ale nie konieczna!!!) iskierka, tzw. zakochanie + milion kompromisów z obu stron!!!
Averis   Czarny charakter
16 sierpnia 2014 20:57
Ja wolęsię skupiać na tym, by sama być tą właściwą osobą...dla siebie 😉 Bo wtedy po prostu jest łatwiej i druga osoba jest partnerem, a nie spełniaczem naszych marzeń i ucieleśnieniem oczekiwań.
No tez prawda,po co zmieniac swoje przyzwyczajenia i pasje,tylko dlatego ze drugiej nowo poznanej MILOSCI to nie pasuje...?
Jako singiel czułam się super, teraz w związku też jest ok. Do singielstwa nie tęsknię bo związek mi niczego nie odebrał 😉 jak się człowiek że sobą dobrze czuje to związek jest tylko częścią życia a nie jego meritum 😉
trzynastka   In love with the ordinary
17 sierpnia 2014 15:38
Ja mam dużo przemyśleń na temat randkowania i singielstwa.
Naprawdę rozumiem, że niektórym się może odechcieć 😉

W sumie wyleję wam tu trochę frustracji.
Ja 1/3 życia spędziłam w związku i w tym jestem dobra.
Umiem ustępować, umiem czekać, umiem dawać przestrzeń, umiem iść na kompromis i od czasu do czasu przeprosić chociaż tak naprawdę nie myślę.
Dla świętego spokoju jestem w stanie przyznać się do potrójnego morderstwa.
Ale też przez to jestem nastawiona na szczerość, na rozmowę, na kontakt, na chęci, na szacunek.
A to całe randkowanie, czy jakieś spotykanie się, ogólnie mówiąc początki nie mają z tego nic... a nic.
To wszystko jest jednym wielkim testem, przeciąganiem liny, ważeniem słów i prezentowaniem siebie niczym psa na wybiegu.
Koszmar.
"On musi napisać pierwszy", "Nie naciskaj go tak, bo ucieknie", "Udawaj, że Ci nie zależy", "Nie mów o swoich byłych", "On się musi starać" i tak dalej.
Ja wiem, że mężczyźni to zdobywcy i rzeczy, które przyszły za łatwo się nie szanuje.
Nawet konia lepiej sprzedać za małą kwotę niż oddać za złotówkę ale nosz kurde...
Ja po jakimś czasie najchętniej bym waliła "podobasz mi się, chcesz mnie czy nie?"
Dlaczego ja nie mogę ciągnąć jakiejś znajomości skoro mi na niej w jakimś stopniu zależy?
Ileż można grać bez jakiegoś komfortu psychicznego, zastanawiać się co to wszystko znaczy i liczyć minuty od ostatniego sms.
Mnie to osobiście męczy i zniechęca i frustruje i sprawia, że się wycofuje.
Staram się żyć w mocno zero jedynkowym świecie.
Jeżeli coś mi nie pasuje to to mówię, jeżeli ktoś mnie wkurzy - zwracam uwagę [czasami bardzo ostro, bo jednak od zera do wkur***nia mam mniej niż GTR do 100km/h]
Kiedy jak nie na początku mam pokazać jaka jestem?
Jeżeli kontakt z kimś przestaje mnie zadowalać/ okazuje się inny niż szukam/ zawsze napiszę, wytłumaczę, podziękuję, zaproponuje kumpelstwo.
Nienawidzę takiego wycofywania się, uczucia, że ktoś ucieka Ci przez palce, a nawet nie wiesz dlaczego, bo zapytać nie wypada, a zatrzymać w ciemno się nie da.
Zdarzyło mi się raz i dopiero wiele miesięcy później dowiedziałam się co było powodem, a ile zastanawiania się i analizowania by mi zaoszczędził gdyby napisał prawdę.
Wydaje mi się, że jest to kwestia szacunku. Skoro rozmawiamy ze sobą codziennie i nagle przestajemy, to warto by oszczędzić tej drugiej osobie czasu wgapiania się w zieloną kropkę 😉
Ciągnąc tą epopeje dalej, dorzucę moją najnowszą frustracje - kontakt przez facebooka - cóż to za chory wymysł?
Nie rozumiem i nie zrozumiem jak można patrzenie w oczy zastępować klikaniem w klawiaturę.
Skoro ktoś ma czas [miło bo miło ale jednak] zajmować mi cały wieczór siedząc po drugiej stronie monitora, to dlaczego nie podejdzie/ podjedzie i nie usiądziemy na ławce w parku?
[oczywiście zakładając, ze jest taka możliwość jeżeli chodzi o odległość dzielącą dwie osoby].
Już pomijając, ze słowo pisane ma mniejszą moc, to przecież ileż to nieporozumień rodzi.
Gdyby mi dawali 1zł za każdy raz widzę "a nie ważne" na którym nikt donikąd nie dojechał, "za długie by pisać" i "opowiem Ci jak się zobaczymy" to mam za co konia utrzymać,
a dodajmy do tego każdy raz jak słyszę "pisząc coś tam miałem na myśli to i to" to... jestem bogata. 

Nie musicie czytać, tak sobie z siebie wszystko powylewałam :P  🏇
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
17 sierpnia 2014 16:40
nine, podpisuję się pod Twoim postem wszystkimi czterema kończynami. Pod każdym, kaździusieńkim słowem... :/
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
17 sierpnia 2014 19:29
nine, true story sis 😉
trzynastka   In love with the ordinary
17 sierpnia 2014 20:32
Jak ktoś zna jakiś podręcznik albo jest w stanie wyłożyć mi to wszystko tak by nabrało to dla mnie sensu to błagam.
Nine też nie cierpię podchodow i randkowania. Ale da się bez 🙂 u mnie to było poznanie się na wyjeździe, dwa spotkania na imprezie, moje 3 wizyty u niego i jego przeprowadzka do mnie  😁 jakieś 3 tygodnie i spokój, dziękuję bogu że mój facet nie miał/ nie ma facebooka :p wcześniej byłam długo singlem, zaliczylam kilka romansów a przy ostatnim mając nieco dość byłam bezpośrednia. No i czy podchody czy bezpośrednio to faceci wiali, znikali. Może teraz poszło łatwo bo facet poznał mnie skacowana w rozciagnietej pizamie i paradowanie jak ten paw, pokazywanie swoich zalet sensu już nie miało. Co więcej nie zależało mi już na zwiazkach wcale 😉

Teraz lubię randkowac. Ale tylko z jednym facetem 😉
nine, jak jest chemia po obu stronach, to wszystko gra. A jak nie ma, jak są tylko niedopowiedzenia, to jest taka właśnie kupa. Ja na swojej drodze spotkałam tylko 2 facetów, którzy nie mieli jaj, żeby sensownie podchodzić do znajomości, były jakieś zaczepki, potem cisza, potem znowu coś, potem cisza, ja byłam skołowana, aż w końcu uznałam, że to pierdzielę i sama ucinałam takie kontakty. Albo ktoś chce, albo nie chce. Lewo lub w prawo.

W moim odczuciu takie gierki lubią faceci, którzy nie są na poważnie zainteresowani, tylko lubią sobie trochę popisać smsem czy na czacie, w międzyczasie można pogadać z kimś jeszcze 😎 Można siedzieć z tłustymi włosami i jajami na wierzchu, po co się angażować. Ewentualnie usypiać dziecko lub mówić dziewczynie, że ciężko pracują nad projektem.
Lov   all my life is changin' every day.
17 sierpnia 2014 21:23
Ramires, on zawsze chętnie przyjmie 😁

nine, moim zdaniem owszem, faceci są zdobywcami, ale nie tak, jak nam się wydaje. Fajnie jest im gonić, ale lubią też konkrety ze strony kobiet. Patrzę przynajmniej po moim 😉 A co do podręcznika... Dostałam na urodziny książkę "Cała prawda o mężczyznach" - i uwierzcie dziewczyny, ale tam serio jest cała prawda 😁
trzynastka   In love with the ordinary
17 sierpnia 2014 22:11
Ja znalazłam fragment książki, z tego co się doszukałam to "Pokolenie ikea".
Wydaje mi się prawdziwy, i wyjątkowo aktualny, i pasuje do tej dyskusji.
Czytał ktoś całość?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
18 sierpnia 2014 09:08
W moim odczuciu takie gierki lubią faceci, którzy nie są na poważnie zainteresowani, tylko lubią sobie trochę popisać smsem czy na czacie, w międzyczasie można pogadać z kimś jeszcze 😎 Można siedzieć z tłustymi włosami i jajami na wierzchu, po co się angażować. Ewentualnie usypiać dziecko lub mówić dziewczynie, że ciężko pracują nad projektem.

Biorąc pod uwagę moje doświadczenia z "randkowaniem" przez internet, zgadzam się w 100%.

nine
Natknęłam się już kiedyś na fb na ten cytat. jest bardzo prawdziwy.
Ja osobiście też nigdy nie lubiłam tych gierek, oczekiwania na kontakt, czy jakiś przejaw zainteresowania.
Ale nie podoba mi się również to, że tylko facet może działać i zdobywać, a kobieta może tylko czekać pełna nadziei, że coś się wydarzy...

Na szczęście dane mi było się przekonać o prawdziwości stwierdzenia, że jeżeli facetowi zależy, nie ma takiej przeszkody, której nie może pokonać, ani siły która mogłaby go powstrzymać.
W naszym przypadku było tak, że to ja wykonałam pierwszy ruch, zachęciłam Piotrka do działania, a on pokazał mi, co znaczy prawdziwe zaangażowanie.
Na szczęście dane mi było się przekonać o prawdziwości stwierdzenia, że jeżeli facetowi zależy, nie ma takiej przeszkody, której nie może pokonać, ani siły która mogłaby go powstrzymać.
W naszym przypadku było tak, że to ja wykonałam pierwszy ruch, zachęciłam Piotrka do działania, a on pokazał mi, co znaczy prawdziwe zaangażowanie.


Pauli, znowu zgoda 😉
U mnie pierwszy ruch był kompletnie nienastawiony na bliższą relację, a już na pewno odnawiając kontakt po kilku latach nie sądziłam, że dziś będziemy ze sobą mieszkać 😉 Potem w trakcie wielu bardzo długich rozmów internetowych (czasem usypiał w trakcie dziecko, ale siostry lub ciężko pracował nad projektem i nie było to wymówką dla dziewczyny 😉 ), gdy zaczął się bardziej przede mną otwierać obiecałam mu, że w tym roku znajdzie kobietę, z którą poukłada sobie życie według swojego planu, bo jest tego wart. I naprawdę nie miałam pojęcia, że będę to ja, choć M. uważa, że wszystko planowałam od samego początku 😁
Także ja powiem, że internetowe randkowanie może być skuteczne i prawdziwe, jeśli dwie osoby tego chcą. Bo jak ktoś chce pozgrywać amanta, czy innego super-człowieka, to nawet kontakt bezpośredni nie pomoże.

Za to mi brakuje tego prawdziwego randkowania, szukania stroju, robienia make-upu, wyczekiwania aż podjedzie pod dom. Uwielbiam swoje obecne życie z M., ale jednak trochę się tęskni do chwilowej niespodziewanki 😉
Za to mi brakuje tego prawdziwego randkowania, szukania stroju, robienia make-upu, wyczekiwania aż podjedzie pod dom. Uwielbiam swoje obecne życie z M., ale jednak trochę się tęskni do chwilowej niespodziewanki

Piona! Ja ostatnio czytałam swoje stare pamiętniki (prowadzę od 11lat), czytałam o swoim pierwszym poważnym chłopaku w wieku lat 15  😁 z prawdziwym związkiem nie miało to zbyt wiele wspólnego, ale to czekanie na telefon (nie miałam internetu wtedy, 10 lat temu...), czekanie aż przyjdzie, wspólne wyjścia juz ZA RĘKĘ... Taka fajna ekscytacja z tych wpisów biła, że aż milo czytać 😉
Chociaż wolę konkrety i stabilizację, faceta który zaakceptował że w łóżku jest kot i ja a potem on.. 😀
desire   Druhu nieoceniony...
18 sierpnia 2014 16:10
desire, a idź Ty z tym "forever alone", "nigdy kimś", itp!  🤬 Mam przypomnieć, jak niedawno i ja tak tu pisałam? Znajdzie się Pan Do Życia, nie wiesz kiedy, ale się znajdzie 😉

nie żeby coś, ale.. mundialowa - chyba wykrakałaś !  🤬 😍  😅
desire, co tak tajemniczo?  😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
18 sierpnia 2014 17:13
tu jest chyba taka tendencja, bo z tego co zauważyłam, te żalące się na samotność jakiś czas później meldują motylki w brzuchu :P
madmaddie masz rację, w moim przypadku było tak samo🙂  Ja sobie ostatnio nawet myślałam, że jakby nie voltopiry, to bym mojego M nie poznała! Na sympatii zalogowałam się tylko dlatego, że dziewczyny w tym wątku opowiadały o znajomościach internetowych🙂
busch   Mad god's blessing.
18 sierpnia 2014 18:43
solusiek, ja to już w ogóle poznałam swojego mena na forum 😀
trzynastka   In love with the ordinary
18 sierpnia 2014 18:55
Zen, mnie nie do końca o to chodziło o co Tobie.
Nie mówię o wyłącznie internetowych znajomościach, nie jestem też zwolenniczką spotkań codziennych ale uważam, że jeżeli obydwoje wygospodarowaliśmy, przypadkiem, bez umawiania się, te 2h na posiedzenie na facebooku to wolałabym ten czas spędzić na ławce. Zobaczyć wiadomość "to może spacer?" niż "napisz mi coś jeszcze".

Ze mną ogólnie jest ciężko, ja wiem, że każdy ma za sobą jakieś złamane serduszko, że w moim wieku nie ma ludzi bez bagażu doświadczeń.
Nie upieram się też, że mój jest większy niż czyjkolwiek ale zmieniło mnie to bardzo, nauczyło też wiele.
Nie ufam, nie wchodzę w żaden układ w ciemno, o wszystkim bym rozmawiała, bo w tym chorym świecie nawet wierność trzeba obgadać.
Zabić romantyzm, zadeptać. Czy ten pocałunek coś znaczył? Teraz już czasami nawet ślub nic nie znaczy.

[quote author=mundialowa link=topic=148.msg2150442#msg2150442 date=1406788298]
desire, a idź Ty z tym "forever alone", "nigdy kimś", itp!  🤬 Mam przypomnieć, jak niedawno i ja tak tu pisałam? Znajdzie się Pan Do Życia, nie wiesz kiedy, ale się znajdzie 😉


nie żeby coś, ale.. mundialowa - chyba wykrakałaś !  🤬 😍  😅

[/quote]

Opowiadaj 🙂🙂
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
18 sierpnia 2014 19:05
tu jest chyba taka tendencja, bo z tego co zauważyłam, te żalące się na samotność jakiś czas później meldują motylki w brzuchu :P

To chyba dołączę do żalących się, bo u mnie posucha nie chce ustać. :P
busch Haha no to mnie przebiłaś 🙂

Ja też jeszcze zimą się żaliłam, że do końca życia zostanę sama i brakuje mi tylko kotów do kompletu 😀  A tu dzień po kolejnych dołujących walentynkach napisał do mnie M i od tego czasu nie było dnia, kiedy byśmy ze sobą nie rozmawiali 🙂 Od 4 miesięcy jesteśmy razem i nie jestem w stanie wyobrazić sobie, że mogłabym być sama, bez M. Mamy już plany, M już zaprojektował dom dla nas🙂
Jakbym tylko miała taką możliwość to zamieniłabym wszystkie słowa z smsów, fb na spotkanie, spacer z M, ale niestety nie ma takiej możliwości. Widzimy się 2 razy w miesiącu i na razie częściej się nie da, nie licząc urlopu za miesiąc 🙂
Livia   ...z innego świata
18 sierpnia 2014 19:17
bianca, piona, pomyślałam to samo, że chyba trzeba się tu odezwać i pożalić 😎 U mnie albo posucha, albo kandydaci wybitnie niewłaściwi... 😉

desire, niech ci się tam wszystko dobrze rozwija 🙂

edit: dopisek
A u mnie tak:   💘 😜 😍 💘 😜 😍 😎 😎 😎
bianca   At first I'm shy but then comes wine.
18 sierpnia 2014 19:27
Livia Mi pozostaje natrętny sąsiad, który od 6 lat liczy, że nagle się w nim zakocham. :P
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się