Sprawy sercowe...

[quote author=budyń link=topic=148.msg2381314#msg2381314 date=1435087832]
Dziołchy, a co myślicie o młodszych? Nie jakoś sporo, ale tak kilka lat? Ja często skreślam, bo jak to tak, 25 latka z np. 22 latkiem? Toż to niemal pedofilia 😁 I nie umiem patrzeć na młodszych pod tym kątem związkowym, nie ma opcji.
A czasem szkoda :P Niestety wkraczam w wiek zapotrzebowania na towar deficytowy, a w małym mieście to w ogóle mogę pomarzyć. Dobrze, że też mam koty 😁
[/quote]

Ja właśnie się z takim rozstałam (22 lata). Wcześniej miałam max. rok młodszych. Nie dopuszczałam myśli o większej różnicy wieku.
Teraz przymknęłam oko, ale już więcej tego nie zrobię  😂
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 czerwca 2015 21:44
Mnie tam strasznie podobaja, ostatnio zauważyłam, ze o wiele bardziej niz moi rowiesnicy i nie mialabym problemu zwiazac sie z duzo mlodszym facetem 🙂

Swego czasu widywalam sie z 8 lat mlodszym chłopakiem i moglabym go kochac 😁
Averis   Czarny charakter
23 czerwca 2015 21:58
busch, słabe nie słabe - na szczęście nie ma przymusu wchodzenia w związki. Ani dla mnie, ani dla nich. Przecież nikomu nie narzucam sposobu życia, wiem, że ludziom się rożnie w życiu układa i nich żyją jak chcą. Tylko ja nie muszę im w tym towarzyszyć - to chyba uczciwy układ 😉? Wśród przyjaciół też mam głównie osoby, które są samodzielne zawodowo i finansowo. Z pozostałymi kontakty się bardzo ochłodziły, bo w pewnym momencie zabrakło tematów do rozmów i wspólnego spojrzenia na życie. Na szczęście partnerów każdy dobiera sobie sam, według własnego klucza - jak słaby by nie był. Ja nie widzę siebie w związku z mężczyzną będącym na utrzymaniu rodziców, on nie musi widzieć siebie w relacji ze mną. Nie uwodzę 22-latków, by zaraz kazać im wynosić się od matek. Moja przyjaciółka była z młodszym partnerem, który gdy chciał u niej nocować musiał meldować się u mamy, że nie przyjeżdża na noc. W sumie rozumiem - bo jednak trzeba dać znać, ale dla mnie jako partnerki jednak byłoby to dość...upokarzające.
Moja przyjaciółka była z młodszym partnerem, który gdy chciał u niej nocować musiał meldować się u mamy, że nie przyjeżdża na noc. W sumie rozumiem - bo jednak trzeba dać znać, ale dla mnie jako partnerki jednak byłoby to dość...upokarzające.


To już jednak trochę dziwactwo, a nie norma, pytanie o zgodę, czy można gdzieś wyjść na noc. Znam bardzo wiele osób w wieku 20-30 lat mieszkających z rodzicami (taka specyfika moich studiów, nikt się u nas sam w 100% nie utrzymuje - albo rodzice albo małżonkowie) i większość mieszka z nimi na zasadzie dokładania się do utrzymania, żadna z tych osób nie melduje się rodzicom z przymusu. Znam też wiele osób, które mieszkają same, ale nadal są na utrzymaniu rodziców w 100% 😉 Właściwie to kto z kim mieszka niewiele mi daje w ocenie danego człowieka, ale rozumiem Twoje podejście 🙂

busch, masz fajny dar ujmowania myśli w słowa w taki sposób, że po prostu z mojej strony nic dodać nic ująć 😉
Averis, mam bardzo podobne podejście do Ciebie pod względem niezależności. W sumie mnie nie interesuje, czy komuś jest tak ekonomicznie wygodniej etc - dla mnie mieszkanie w pewnym wieku z rodzicami to absolutne no go. I nawet jeśli ktoś ledwo wiąże koniec z końcem żyjąc na własną rękę - wolę kogoś takiego, niż mającego kasę dla siebie mieszkańca domu rodzinnego. Mieszkanie kilka lat samemu na studiach jest jednak jakąś gwarancją, że ktoś umie samodzielnie przeżyć - nie ważne, czy gotując sobie super obiady czy odgrzewając lasagne z biedry - potrafi sobie poradzić SAM. Dla mnie to ważne.
Tak samo nie byłabym w stanie związać się z kimś kto w moim wieku jeszcze nigdy nie pracował. Sama odkąd skończyłam 18 lat zarabiam w dużej części sama na siebie, rezygnując przy tym z wakacji i jeżdżąc do roboty za granicę. Widzę po sobie ile się w ten sposób nauczyłam i jak zmieniło się moje podejście do życia i do pieniądza. Bardzo szanuję ludzi, którzy próbują być niezależni w miarę swoich możliwości. Nie wyobrażam sobie związać się z kimś, kto w wieku 24 lat bierze kasę wyłącznie od rodziców.
Averis, hmmm, wcale się nie dziwię, że chłopak informował mamę że nie wróci na noc. U mnie w domu też był taki zwyczaj. Dla mnie to po prostu szacunek do wspoldomownikow.
A ja tam myślę, że jak się człowiek zakocha tak naprawdę, to niektóre rzeczy schodzą na dalszy plan 😉 Każdy człowiek jest inny, każda sytuacja życiowa jest inna i takie zarzekanie się, że ja to nigdy nie wezmę takiego a takiego faceta moim zdaniem różnie potem wychodzi 🙂
Zarabianie na siebie i mieszkanie oddzielnie w mojej opinii moze zupelnie nie miec nic wspolnego z zaradnoscia. Znam taki przyklad, niestety w kazdzej dziedzinie jest ,,dupa wolowa". Wyznacznik na ktorym mozna sie przejechac.
Cricetidae, to na pewno 😀 Mimo to dla mnie moja niezależność zawsze była czymś najważniejszym - można mi zabrać wszystko tylko nie to. Dlatego ciężko mi sobie wyobrazić związek z kimś, kto ma inne podejście.

Rul, oczywiście masz racje. Tutaj piszemy tylko o jakiejś jednej cesze, a na człowieka zawsze patrzy się jako całość. Jest to tylko jeden z czynników wpływających na ocenę. Oczywiście, że ktoś zarabiający na siebie też może być dupą wołową. Mimo to nie ukrywam, że doceniam, jeśli ktoś próbuje odciążyć rodziców i choć częściowo zarobić na siebie.
Averis   Czarny charakter
23 czerwca 2015 22:56
yegua, przecież napisałam, że nie dziwię, co nie znaczy, że komfortowo bym się z tym czuła jako jego partnerka. Może dlatego, że ostatni raz meldowałam takie rzeczy rodzicom 6 lat temu. O ten aspekt mieszkania z rodzicami mówię. Bo dopóki mieszkamy z nimi pod jednym dachem, to mają prawo wiedzieć gdzie jesteśmy i z kim jesteśmy, bo tego właśnie wspólne mieszkanie wymaga.

Cricetidae, nie mówię o pytanie o zgodę, mówię o informowaniu, że się nie wraca na noc. Bo uważam, że dopóki się mieszka z rodzicami, to informować trzeba (bo zwyczajnie mogą się martwić).

Czy ja naprawdę piszę w tak niezrozumiale piszę, że ciągle się przeinacza moje posty?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 czerwca 2015 22:58
Averis, a gdyby meldował współlokatorowi?
Averis   Czarny charakter
23 czerwca 2015 23:01
Naprawdę muszę wyjaśniać różnicę między współlokatorem a rodzicem, z którym się mieszka?
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 czerwca 2015 23:02
Averis, w sumie to tak. I tak informujesz i tak informujesz człowieka z którym mieszkasz.
Averis, rozumiem o co Ci chodzi. Wszystko sprowadza się do wspólnego mieszkania z rodzicami w tym wieku. Moja koleżanka, rówieśniczka, do tej pory musi się tłumaczyć, że idzie na imprezę, stresuje się gdy wypije za dużo i wraca o 7 nad ranem, gdy chce wyjść gdzieś bardzo późno, gdy chce kogoś późno przyprowadzić do domu. Dla mnie takie problemy nie mają racji bytu. Oczywiście, współlokatorzy też mają coś w tej kwestii do powiedzenia, trzeba się nawzajem szanować etc, ale mimo wszystko młodzi ludzie są bardziej elastyczni i skłonni do przymrużenia oka.
Averis, ok, już rozumiem co miałaś na myśli, choć to podejście do sprawy jest mi zupełnie obce i ja w tym miejscu problemu akurat bym nie widziała 🙂

Ja tylko zauważyłam, że jak odpuściłam swoje zarzekania, plany i ideały to znalazłam tego wymarzonego 😉 Po prostu dałam się sobie samej zakochać, bo wcześniej ciągle czułam jakieś opory, wymówki, szukałam dziury w całym. Chyba zwyczajnie nie trafiłam na 'swojego'...
Averis   Czarny charakter
23 czerwca 2015 23:09
Strzyga, w sumie, to raczej szkoda mi na to sił. Dla mnie rodzic nie jest zwykłym współlokatorem, tak jak relacja rodzic-(dorosłe) dziecko nie jest relacją współlokator-współlokator. Wydawało mi się to dość naturalne, ale widać się myliłam. Ale tak jak wspomniałam, szkoda mi sił na wyjaśnianie tych zależności. A może zwyczajnie nie umiem tego zrobić, bo uważam je za oczywiste.
A jak dla mnie to bardzo zależy od człowieka - ja np widzę u siebie ogromną różnicę odkąd się wyprowadziłam od rodziców jeśli idzie o samodzielność - ale np moja współłokatorka żyje podobnie bez swoich jak z nimi - była samodzielna już w domu rodzinnym i teraz też jest, za to rodzice mimo wszystko są wsparciem - długo mi się wydawało, że brak jej samodzielności, ale teraz po dłuższym czasie widzę, że jest bardzo zaradna, a z rodzicami ma normalną relację - wspierają ją, ale i ona ich. Ja teraz też w taką weszłam ze swoimi - ale jak z nimi mieszkałam było inaczej - pomimo że na siebie zarabiałam, to mieszkając w domu byłam niesamodzielna (choć uważałam inaczej!) i dopiero teraz widzę ile się pozmieniało, jak na chłodno oceniam ostatnie 2 lata mieszkania poza domem. W moim bliskim otoczeniu mam też inną osobę, która ma 27 lat jak ja i mieszka z rodzicami, a jest bardzo samodzielna, zaradna życiowo i ma udane związki.  Każdy jest inny i sam wyznacznik czy mieszka się z rodzicami czy nie ienkoniecznie mówi o człowieku - choć fakt, że ja teraz też szukam facetów nie mieszkających już z rodzicami (ale może dlatego, że wiem jaka JA byłam żyjąc w domu rodzinnym - ale kto inny może mieć inaczej i pewnie jakbym się zakochała to miałoby to mniejsze znaczenie).

Ale zgadzam się z Averis, że ze współlokatorką to jednak zupełnie inna relacja niż z rodzicami - pomimo, że moja jest też moją przyjaciółką i żyjemy bardzo blisko - w kawalerce, wspólnie jemy, wspólnie robimy zakupy, dzielimy obowiązki, dajemy sobie znać o której wrócimy itp - ale jednak to co innego, niż z mamą 😉 zupełnie inne emocje, zupełnie inny poziom relacji, inna komunikacja...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 czerwca 2015 23:14
No i cóż... mieszkanie mieszkaniu nierówne. Można mieszkać z rodzicami w 2 pokojach, a można mieszkać z rodzicami w hawirze z osobnym wejściem. Można mieszkać z rodzicami, którzy od 6 lat nie spędzili nocy poza domem, a można mieszkać z rodzicami, którzy przez większą część roku domu nie widzą...
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 czerwca 2015 07:13
Nie można mieszkać z rodzicami i być całkiem samodzielnym? Ja wolę zainwestować w np remont domu niż obcym ludziom dawać 1000zl lub więcej za mieszkanie na sublokatorce. I mieszkając w domu rodzinnym nie rodziców -u nas nie ma określenia dom rodziców...dom jest rodziny A dzieci to też rodzina, utrzymuje się sama -jedzenie,rachunki,zwierzęta,ciuchy,kosmetyki cokolwiek...I w okresie np zimowym wspomagałam dodatkowo finanse rodziców jak było kiepsko...I hm to już jestem samodzielna czy jednak nie, bo dom rodziców?Dziwne podejście do tematu niektórzy mają, takie jednotorowe myślenie, ale cóż każdy jest inny i nie każdy z każdym się zgadza.W sprawach typowo sercowych cudownie cały czas 3lata razem w tym 7miesiecy wspólnego mieszkania i dalej kocham na najwyższych obrotach, rzecz w tym żeby trafić na właściwą osobę
Myślę, że wiele zależy od podejścia samych rodziców. Jeśli zachowują się na zasadzie "jesteś dorosły/a i masz swoje życie, po prostu mieszkamy pod jednym dachem", to wszystko powinno być ok, natomiast w sytuacji typu "póki z nami mieszkasz, to masz robić jak ci mówimy" ewentualnie "kochane dzieciątko trzeba porozpieszczać" bywa już niewesoło.
Zresztą nie przesadzajmy, kiedyś wielopokoleniowe rodziny w jednym domu były normą i jakoś nie było z tego powodu tabunów nieodpowiedzialnych ludzi.
trochę dziwne… jak sie z kimś mieszka to sie go informuje, że nie wraca sie na noc…
wyobraźcie sobie taką sytuację - chłopak mieszka z wami i nie wraca na noc nie informując… dla mnie to taka sama sytuacja… - jak są zasady wspólnego mieszkania - to dotyczy to i matki i kolegi i innych współlokatorów…

Przecież ta osoba nie musi wiedzieć, że sie matkę informuje - wysyła sie do matki sms'a typu: śpię u Kaśki i o co kaman?

Ludzie całe życie mieszkają z rodzicami (potem ze swoimi dziećmi itd) i jakoś żyją.
Dokładnie. Ja z rodzicami nie mieszkam już dziesięć lat, ale jak przyjeżdżam do nich na weekend, to zawsze informuję, dokąd wychodzę i o której wrócę. Zwykła grzeczność tego wymaga. Nie mówiąc już o tym, że po prostu jest bezpieczniej, jeśli ktoś wie, dokąd poszłam i o której powinien zacząć się martwić, że jeszcze mnie nie ma z powrotem 😉
trochę dziwne… jak sie z kimś mieszka to sie go informuje, że nie wraca sie na noc…
wyobraźcie sobie taką sytuację - chłopak mieszka z wami i nie wraca na noc nie informując… dla mnie to taka sama sytuacja… - jak są zasady wspólnego mieszkania - to dotyczy to i matki i kolegi i innych współlokatorów…

Przecież ta osoba nie musi wiedzieć, że sie matkę informuje - wysyła sie do matki sms'a typu: śpię u Kaśki i o co kaman?

Ludzie całe życie mieszkają z rodzicami (potem ze swoimi dziećmi itd) i jakoś żyją.
O właśnie to miałam na myśli. Informuję każdego z kim mieszkam, bo nie chcę żeby się martwił.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
24 czerwca 2015 08:44
Dodofon, ani właśnie, dlatego ja nie widzę różnicy w tym kogo sie informuje. I jako partnerka nie czuła B sie specjalnie upokorzona.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
24 czerwca 2015 09:25
Upokarzające jest informowanie kogoś, że się gdzieś jest i nie wróci przed dłuższy czas? Grubo.
A powinnam poinformować mojego partnera, że go upokarzam wysyłając smsa do ojca "zmiana planów, dziś nie wracam, zajmij się Bułką"? Powinien o tym wiedzieć? Powinien czuć się zbrukany?

Mój 40letni brat, który nie mieszka ze mną potrafi mi wysłac smsa, że wyjeżdża, ze gdzies tam jest, że nie wróci przez jakiś czas. Ba, moja mama potrafi zostawić mi kartkę, że pojechała na działkę. Kogo upokorzyła? Mnie, siebie czy mojego ojca? 😉

Jak ktoś wybiera sobie za partnera osobę dużo młodszą czy mieszkającą z rodzicami/bądącą na utrzymaniu rodziców to chyba bierze pod uwagę i akceptuje to, że ta osoba jakieś ma relacje i zasady panujące w domu.
Rozumiem, że osoby posiadające stałą, dobrze płatną pracę, swoje mieszkanie oczekują partnera z jeszcze większą, własną chatą i jeszcze większą wypłatą, a to co poniżej to co? Upokarzające?
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
24 czerwca 2015 09:58
Punkt widzenia zmienia się pod wpływem towarzyszących czynników i okoliczności i nabywanych doświadczeń Ale uważam że warto być otwartym na różnych ludzi i sytuację, nie skreslac kogos-w tym wypadku potencjalnego partnera, bo młodszy, bo mieszka z rodzicami etc
Każdego kto myśli, że mieszkanie w domu rodzinnym to brak odpowiedzialności zapraszam do zamiany ról ze mną. Mieszkając w moim pięknym madryckim poddaszu przez ostatnie 2 lata ani razu nie miałam tylu obowiązków co tu, w domu rodzinnym. Utrzymanie, zadbanie, sprowadzanie fachowców, pilnowanie ich, opiekowanie się umierającymi osobami - to jest dopiero czad.
Nie wiem czemu w ostatnim czasie generowanie większej ilości pieniędzy jest jedynym czynnikiem określającym człowieka.

A propos spraw sercowych - miesiąc do ślubu z najbardziej odpowiedzialnym i cudownym młodym człowiekiem w Polsce  😍

Do poprzedniej dyskusji o towarach deficytowych - ja nie wiem skąd macie takie dane! Znam wielu młodych, przystojnych, odnoszących sukces i porządnych gości, z którymi mogłabym stworzyć związek. Na szczęście jestem już zajęta. Teraz swatam koleżanki  😁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
24 czerwca 2015 10:20
Myślę, że to też kwestia towarzystwa, w jakim się obracamy i w jakim żyjemy. Gdybym ja teraz miała sobie szukać chłopa, to... pojęcia nie mam gdzie 🤔 Wśród znajomych sami studenci, najczęściej już zajęci, w pracy nie, na imprezach nie, na ulicy tym bardziej 😁 No... ja osobiście nie miałabym nawet gdzie trafić na kogoś 😉
A jeśli ktoś jednak często spotyka nowych ludzi, jest towarzyski czy jego praca sprzyja nawiązywaniu kontaktów- ma więcej możliwości.
Tak mi się wydaje 😉 Ale czy to prawda?
A jeśli ktoś jednak często spotyka nowych ludzi, jest towarzyski czy jego praca sprzyja nawiązywaniu kontaktów- ma więcej możliwości.
Tak mi się wydaje 😉 Ale czy to prawda?

niestety... tylko w teorii. albo to zalezy od szczescia, nawet w sprzyjających okolicznościach- kogo się poznaje. ilość nie zawsze ma przełożenie na jakość 😉

edit. w sprawie wieku. Kurcze, ja nie skreslam mlodszych, ale jak tak analizuje to tylko raz w zyciu mialam faceta MNIEj WIECEJ w moim wieku- tzn 2 lata starsznego. tak to zawsze: 8, 10, 12 lub 14 lat straszych. Nie wiem z czego to wynika. Ja jakoś... nie dostrzegam młodszych. Nie poznaję. Dla mnie to cały czas dzieciuchy straszne, mimo, że mój rocznik a obecnie 26 lub 27 lat.
Odnośnie jeszcze mieszkania z rodzicami.
Bo to wszystko zależy... w sumie pomyślałam jeszcze o moim kuzynie, który ma prawie 40 lat, swoje mieszkanie, auto, dobre zarobki - ale mamusia do dzisiaj mu się do wszystkiego wtrąca, nie pozwala pić na imprezach rodzinnych, gotuje obiadki do słoików...  😁 no i dziwnym trafem dziewczyny na stałe nigdy nie miał 😉
z kolei mój brat pomimo bardzo szybkiej wyprowadzki z domu i tego, że wcześnie zaczął na siebie zarabiać był skrajnie nieodpowiedzialny, zmieniło mu się to dopiero jak został ojcem, czyli prawie 10 lat później. Choć do dziś jest wybuchowy i miewa dość marzycielskie pomysły - ale jego narzeczona potrafi go sprowadzić na ziemię, tak jak nikt wcześniej nie potrafił. Rodziców to miał zawsze omotanych w małym paluszku, dopiero teraz relacje z nimi ma inne. Odkąd ma córeczkę przekwalifikował swoje priorytety i jest w moim przekonaniu świetnym ojcem - nigdy bym nie przypuszczała, że tak się zmieni po jej narodzinach.  Ale jego narzeczona mówi, że ślubu z nim nie weźmie bo przy ich połączeniu charakterów rozwodziliby się co 2 dni  😁 A tak tworzą udany związek, czasem dość trudny, ale jednak pełen wsparcia dla siebie nawzajem i dziecko póki co super się czuje w domu jaki razem stworzyli. 

Także co człowiek to inna historia, to gdzie ktoś mieszka czasem jest chyba jednak najmniej ważne...


A odnośnie tego co pisała CzarownicaSa - ja właśnie mam ten problem, że wydaje mi się, że nie mam gdzie poznać faceta. Ale... trochę jest też tak, że zawsze byłam nieśmiała, teraz mi to w dużej mierze przeszło i nagle się okazuje, że fajnego faceta można poznać wszędzie - nawet na stacji benzynowej  😁 nie od razu się to przekłada na dłuższą znajomość czy związek, no ale można i mam taką sobie cichą nadzieję, że w końcu ktoś się napatoczy 😉 otwartość jednak pomaga, ja wcześniej to w ogóle potrafiłam nie zauważyć, że ktoś się mną interesuje bo się patrzyłam spłoszona w ziemię  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się