Sprawy sercowe...
rosek0 gdyby konkubinat w Pl działa dobrze, to olałabym kiecki, bo zachodu sporo, frustracji tez, zmiana nazwiska, papierów i cała reszta...nie był mi potrzebny ze względów religijnych, bo w tym wymiarze to była czysta obłuda. Tia🙂 biała kiecka na znak czystości. No myłam się i owszem 🙂 🙂
Ale np w kwestii zdrowia udzielono mi wszelkich informacji od A do Z w sprawie bardzo naglej i ciezkiej. Pytano mnie kim jestem. Trafilam na LUDZI 😉
nika77, mi na samą myśl o organizowaniu wesela się bebechy wywracają, chyba wystarczyłaby mi wizyta w USC, a za zaoszczędzone pieniądze kupiłabym* najnowsze playstation - kiedy do tego dojdzie, pewnie 4 już nie będzie najnowsze, więc się dostosuję do rynku jak czas nadejdzie 😁
*oczywiście nie tylko sobie, mężowi też dałabym pograć jak będzie sprzątał 😎
[b]busch[/b] no wiesz, kompromisy. Ja byłam za usc, świadkami i rodzicami, ale bylo mega ALE męża i skończyło się na kościele, weselu na 100osób 🙂 nie żałuję. Zorganizowaliśmy się w pół roku i nie zmieniłabym niczego, to nie były półśrodki. Najgorsze było rozdawanie zaproszeń i usadzenie przy stole. Mieliśmy dużo szczęścia, bo wybór sali nie zajął dużo czasu, kościół też nam sam jakość wskoczył. Aaaa kościół, to jest wrzód na tyłku, ale już tego nie pamiętam. Pierwszych nauk nie zakończyliśmy i wydawało się, że nie damy rady🙂 dopiero u Dominikanów się udało. Potem była akcja z księdzem, który uznał, że nadajemy się na sponsorów.
rosekO trafiłaś, ale ja bym to w kategoriach szczęścia upatrywala, jeśli pacjent jasno nie wpisze, a nie zawsze może, to nie powinnaś się dowiedzieć. Gdyby konkubinat był w Pl OK, nie wahałabym się, małżeństwo upraszcza i porządkuje sprawy. Jest też, tym o czym piszą dziewczyny, takim wyzszym poziomem, dopełnieniem związku, nie musi być dla każdego, ale bywa 🙂
nika77, mi na samą myśl o organizowaniu wesela się bebechy wywracają, chyba wystarczyłaby mi wizyta w USC, a za zaoszczędzone pieniądze kupiłabym* najnowsze playstation - kiedy do tego dojdzie, pewnie 4 już nie będzie najnowsze, więc się dostosuję do rynku jak czas nadejdzie 😁
*oczywiście nie tylko sobie, mężowi też dałabym pograć jak będzie sprzątał 😎
Nie kupuj 😁 uzaleznia. Moj wieczorami nic innego nie robi tylko gra a ja patrze jak w najlepszybfilm sensacyjny 😂
Ja tez uwielbiam grac, a gramy czesto online, on u siebie, ja u siebie, jest tyle smiechu, ze szok 😁
Dla mnie slub ma znaczenie, ale to faktycznie mocno osobista sprawa, dla jednych ma wymiar, dla innych nie i chyba nie ma co dumac. Ale gdybym po kilku latach zwiazku chciala czegos wiecej, slubu, dzieci, a facet by to obracal w zart, to by mi bylo przykro. Bo co innego zazartowac w odruchu po prostu zwyklej reakcji na dosc powazny temat, ale jednoczesnie wziac sobie do serca i zastanowic sie czy ja tez tego chce, a jak dojde do wniosku, czego chce, to porozmawiam juz powaznie z moim partnerem- albo lewo albo prawo, a czym innym jest obrocenie w zart i udawanie, ze tematu nie ma i nie bylo.
edit: zgadzam sie z nerechta i nawet mam na to dowod- moj eks docisniety juz powaznie, ale tak serio serio- po prostu sie wil i wil i wil, wynajdywal kolejne powody dla ktorych 'jeszcze nie teraz', az w koncu ja uznalam, ze szkoda mi zycia. I chcac nie chcac poznalam kogos ekstra 😍
Ja przyznam, że czasem nie rozumiem tego podejścia - z jednej strony dany facet uznaje, że z daną kobietą może sobie spędzić życie, ale jak ona chce sformalizowania tej relacji, to nagle zaczyna się wić i wykręcać. Ale jednocześnie nie odejdzie od niej. Nie wiem, co to jest - jakaś podświadoma kalkulacja, że trzeba sobie zostawić otwartą furtkę na wypadek, gdyby się trafiła lepsza babka, a póki nie, to niech będzie ta, co jest?
Jakoś mi to mało wspólnego z miłością ma. 😕
Murat-Gazon, ja tez tego nie rozumiem. Bo jesli dwom stronom pasuje, to ok. A jesli jedna osoba chce formalizacji, to sie okazuje, ze 'eeeee.....?! :oczopląs: '
Ale w sumie nie wiem czy ma to zwiazek z czekaniem na kogos lepszego, czy po prostu to taki styl i taki pomysl na zycie, zeby miec zawsze furtke otwarta na szybka ewakuacje, w razie co.
Waznym aspektem jest to, jak partner podchodzi do innych tematow 'stabilizacyjnych'- wspolny kredyt lub po prostu mieszkanie? dziecko? jakies inwestycje? plany dalsze niz 'do wakacji'? Bo jesli tu tez jest 'yyyyy/moze kiedys/nie jestem gotowy' to warto spojrzec na zwiazek pod katem przyzwyczajenia, takiego 'zasiedzenia', ze w sumie w glowie jest mysl, ze gdzies moze jest ktos 'bardziej', no ale tu tyle lat, w sumie calkiem wygodnie, w sumie niby jest ok, no i trzebaby mieszkania poszukac... ile znacie zwiazkow, ktore trwaly za dlugo wlasnie z takich pobudek? W imie czekania na jakies mistyczne 'lepsze czasy'?
kredyt można wziąć bez ślubu - razem,
warto spojrzec na zwiazek pod katem przyzwyczajenia, takiego 'zasiedzenia', ze w sumie w glowie jest mysl, ze gdzies moze jest ktos 'bardziej', no ale tu tyle lat, w sumie calkiem wygodnie, w sumie niby jest ok, no i trzebaby mieszkania poszukac... ile znacie zwiazkow, ktore trwaly za dlugo wlasnie z takich pobudek? W imie czekania na jakies mistyczne 'lepsze czasy'?
Ja właśnie tez jestem na takim etapie związku. Jest dobrze i.. tylko tyle. W sumie nie chcę odpuszczać, bo uciekanie od problemu to nie wyjście z sytuacji ale ,walczymy' tak już któryś miesiąc i ja póki co nie widzę poprawy żadnej. A może tak to już jest? Po tych kilku latach w związku to już przyzwyczajenie? Może wydziwiam? Dobrze nam razem. I tylko dobrze 😉 bez fajerwerków 😉 Dlatego na myśl o ślubie/zaręczynach włącza mi się alarm.
Chyba troche nie rozumiem tych dylematow, jak jest dobrze to jest dobrze - po co komplikowac? Cale zycie z fajerwerkami? Oszalec mozna. Nam jest teraz cudownie nudno razem 😀 Pewnie ze perspektywa szansy na wystapienie niesamowitych przygod z Supermanem u boku brzmi ekstra, ale swiadomosc normalnej stabilizacji jest dla mnie jednak wazniejsza. I tak wspolne cotygodniowe zakupy spozywcze sa forma swietnego czasu spedzonego wspolnie. Bo nie miejsce i okolicznosc sa najwazniejsze, a osoba 🙂
Mgła, a co rozumiesz przez fajerwerki?
Moi rodzice są razem 30 lat i ja tam widzę u nich 'fajerwerki' chociaż do końca nie wiem co macie na myśli w tych całych fajerwerkach 🙂
Mgła, dlaczego włącza Ci się alarm na myśl o ślubie? Nie chcesz tego, czy boisz się, że będzie 'nudno' całe życie?
pamirowa - no właśnie, u nas jest tak samo, czasami nudno do bólu. Chyba za dobrze się znamy, nie ma już tych elementów zaskoczenia, czasem właśnie też się zastanawiam, czy to oby miłość, czy bardziej przyzwyczajenie. U nas jest jeszcze różnica wieku, ja jestem młodsza te kilka lat i chyba potrzebuję troszkę żywszego tempa życia 😉 Nie widzę tej inicjatywy z jego strony, to ja wychodzę z propozycjami, a nie ukrywam, czasami chciałabym się poczuć zaskoczona. Nie chcę się tu za bardzo otwierać, ale takie mam przemyślenia, że po tych 6 latach mamy dziwną fazę zawieszenia. I owszem, na myśl o ślubie zapala mi się lampka, bo boję się, że to nie to, że może jesteśmy tylko świetnymi przyjaciółmi, bo o temperaturę w związku trudno. Nie ma już tej tęsknoty po jednym dniu (tygodniu?) niewidzenia się. Z początku myślałam, że może za mało mamy spraw ,,osobnych", że się tą obecnością swoją przesyciliśmy, ale teraz czasem mam wrażenie, że tych spraw ,,osobnych" jest coraz więcej.... Nie wiem, trudny to jest temat. W końcu niby jest ok, to cudowny facet, dla mnie niemal bez wad 😉 ale brak tego czegoś. Pewnie czas pokaże, jak to się wszystko potoczy.
edit. coś mi się zepsuło 😡
dziewczyny, a robicie cos, zeby byly te fajerwerki czy sobie trwacie i czekacie az facet cos zrobi? Rozmawiacie z nimi jak sie czujecie i czego oczekujecie? proponujecie jakies rozwiazania? interesuje was jak to wyglada z ich perspektywy?
[b]busch[/b] no wiesz, kompromisy. Ja byłam za usc, świadkami i rodzicami, ale bylo mega ALE męża i skończyło się na kościele, weselu na 100osób 🙂 nie żałuję. Zorganizowaliśmy się w pół roku i nie zmieniłabym niczego, to nie były półśrodki. Najgorsze było rozdawanie zaproszeń i usadzenie przy stole. Mieliśmy dużo szczęścia, bo wybór sali nie zajął dużo czasu, kościół też nam sam jakość wskoczył. Aaaa kościół, to jest wrzód na tyłku, ale już tego nie pamiętam. Pierwszych nauk nie zakończyliśmy i wydawało się, że nie damy rady🙂 dopiero u Dominikanów się udało. Potem była akcja z księdzem, który uznał, że nadajemy się na sponsorów.
Chyba że tak, mój chłopak miałby jedno ALE co do mojego aktualnego planu = dlaczego wspomniałam tylko o kupnie playstation, kiedy dobry telewizor też jest ważny żeby mieć przyjemność z grania na konsoli? 😁
nerechta, ja uważam, że długotrwały związek wymaga stałej pracy obu stron i jeśli ktoś myśli, że bez starań przetrwa 10 lat z fajerwerkami, to nic dziwnego że potem związki się rozpadają 🙂. Już kiedyś polecałam dwie książki na ten temat, mianowicie B. Wojciszke "Psychologia miłości" i Aaron Beck "Miłość nie wystarczy" - świetnie tłumaczą, że wypalenie fajerwerków jest w pewnym momencie naturalną dynamiką związku, ale jeśli pozostaje przyjaźń, bliskość i wzajemne starania obu stron, to można nawet bardziej pokochać ten etap niż motylki. M. in. z powodów podanych przez kajpo - zakochanie to takie stadium choroby psychicznej i wiecznie w niej trwać jest bardzo niezdrowo 😁
Beck to też terapeuta z długotrwałym stażem "leczenia" rozpadających się związków, jest to kapitalna lektura chyba dla wszystkich par, bo obnaża bezlitośnie szkodliwe mechanizmy, które są bardzo częste wśród ludzi - bo też bardzo ludzkie.
dokladnie, do tego tez zmierzalam tymi pytaniami - czy w zwiazku ma sie starac tylko jedna osoba i ma nia byc facet...
Ja mam staz osmioletni, bywa roznie, wiadomo, ale jestesmy obydwoje odpowiedzialni za to, jak ten zwiazek wyglada i jak sie w nim czujemy. Z tym, ze ja watpliwosci nie mam, nawet kiedy jest nudno jak flaki z olejem - czasem starczy mi popatrzec na meza i jestem w siodmym niebie 😁
Ja to się nie odzywam - zaraz nam 9 lat razem stuknie, już ponad 2 po ślubie a naprawdę nie mogę powiedzieć, że jest nudno/spokojnie/bez fajerwerków. O nie, wręcz przeciwnie. Cały czas któreś z nas wnosi coś nowego na tapetę i co chwila nowa podjarka 😉 Oczywiście, były okresy, gdzie więcej było pracy nad związkiem (ba, byliśmy nawet na paru wizytach u terapeuty par!), ale od jakiegoś czasu to tylko spijamy śmietankę i jest to zupełnie naturalne 🙂 Kocham tego głupka strasznie 😍
Na pewno jedno to praca nad związkiem, ale drugie - właśnie ten naturalny flow między dwiema osobami. Jak tego nie będzie to, wg mnie, i tak nic nie pomoże.
I też patrzę na moich rodziców z ponad 30-letnim stażem i przypominam sobie jak mnie codziennie rano ich śmiech (wybuchy śmiechu!) znad wspólnej kawy budził. Wkurzałam się, że są za głośno, ale teraz sobie myślę, jakie to super - mieć taki związek po tyyylu latach.
Dzionka, masz rację, musi kliknąć żeby naprawdę długotrwały związek wypalił - co do tego nie mam żadnych wątpliwości. No ale myślę, że nawet najbardziej dobrana para nie może spoczywać na laurach, tylko wciąż "wnosić coś nowego na tapetę" 😀
Myślę, że "tworzenie' fajerwerków to kwestia osobowości danej osoby. Jedni zawsze będą flegmatyczni, inni do końca życia nie będą mogli usiedzieć w miejscu, jeść tego samego obiadu 2 dni pod rząd, albo codziennie próbować czegoś innego, nowego 😉
facet i w ieku 53 lat potrafi robić ironmany, mieć pasję, pracę i czas na dzieci. Kwestia priorytetów, i podejścia do ich urzeczywistniania.
Choć uważam, że czas wraz z okolicznościami losu (niespodziewanymi) potrafi zmienić człowieka nie do poznania.
No ale ile z nas docenia tak życie, jak powinno być docenione?
Bez urazy, ale chyba niewielu ludzi codziennie jet wdzięcznym za kolejny zdrowy i w miarę szczęśliwy dzień:/
Dzionka, dwa lata już po ślubie? Przecież to było wczoraj!
co ja mam Wam napisać po 30 latach ? 😀iabeł:
Że jest nudno ? Że motylków w brzuchu nie ma ? Że fajerwerki nie chcą odpalić ? 😁
Po 30 latach jest pewność drugiego człowieka, że nie nawali, nie zawiedzie, nie oleje.
Po 30 latach jest przyjaźń, zaufanie, niezmienna niezawodność tego drugiej osoby.
Fajerwerkowe potrzeby realizujemy w pasjach, zainteresowaniach chociaż wcale niekoniecznie wspólnych.
A jednocześnie dzięki temu mamy sobie tak wiele do opowiedzenia.
Ta stabilność, pewność i bezpieczeństwo to najlepsze fajerwerki jakie mi się w życiu kiedykolwiek przydarzyły. 😁
Cholera, szemrana - wzruszyłam się 😍
Mnie się marzy coś takiego, marzy mi się to o czym pisze ner, szemrana, Dzionka 😀
Może nam się uda...
pewnie, ze sie uda, macie w koncu gorskiego ducha! 😀
szemrana swietnie powiedziane!
O matko, dlaczego poznawanie nowego faceta to taki wysilek 😵 ja to bym najlepiej chciala, zeby sie dalo w jeden, max dwa dni wzajemnie postanowic, ze probujemy, a nie jakies podchody, mierzenie sie na wszystkie strony i w ogole upewnianie sie jakby sie juz slub bralo, i tak tygodniami... 🙄
Becia23, wcale nie musi się to tak ciągnąć. My po tygodniu od pierwszego spotkania tylko we dwoje byliśmy już parą, po miesiącu zamieszkaliśmy razem 🙂 Wcześniej znaliśmy się kilka miesięcy, ale na zasadzie, że się czasem zobaczyliśmy "przy okazji", ponieważ mamy wspólnego przyjaciela. W tamtym okresie żadne z nas nawet nie pomyślało, że mogłoby być między nami coś więcej.
JARA, no wiem!! A to już dwa lata z hakiem, nie chce się wierzyć. Kurde, świetne dwa lata 🙂 a u ciebie co tam? Hubert się w ogóle próbuje odzywać jeszcze?
szemrana, no i o to chodzi 🙂!
amnestria, uda uda, chyba wszystko zmierza w tą stronę od jakiegoś czasu, nie?
Becia23, haha no czasem tak bywa, ale dasz radę 😉 U mnie była krótka piłka, W sam sobie wziął mój numer tel a potem po dwóch dniach po prostu uznał, że jesteśmy razem i zaczął nam organizować czas, hehe 🙂 Wkurzał mnie strasznie, bo ja akurat uwielbiam te podchody i wielkie niewiadome 🙂