Sprawy sercowe...

slojma   I was born with a silver spoon!
05 stycznia 2009 10:51
Postaram się, w sumie to nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić. Znalazłam pracę w mojej miejscowości ze względu na M. bo chciaałam pracować w Warszawie, ale on nie chciał sie tam przeprowadzić. Teraz chcę jechać do Warszawy ale blokują mnie konie i stoję na skrzyżowaniu rżónych dróg co wybrać. Czy jednak przeprowadzka do Warszawy, sprzedaż lub dzierżawa koni, czy zostać w mojej miejscowości nadal pracowac, trzymać konie.
Postaram się, w sumie to nawet nie wiem co mam ze sobą zrobić. Znalazłam pracę w mojej miejscowości ze względu na M. bo chciaałam pracować w Warszawie, ale on nie chciał sie tam przeprowadzić. Teraz chcę jechać do Warszawy ale blokują mnie konie i stoję na skrzyżowaniu rżónych dróg co wybrać. Czy jednak przeprowadzka do Warszawy, sprzedaż lub dzierżawa koni, czy zostać w mojej miejscowości nadal pracowac, trzymać konie.


slojma,
z doświadczenia życiowego wiem : GRAJ DO SWOJEJ BRAMKI
czyli rób co DLA ciebie jest dobre,
facet dziś jest, jutro nie...
pracując w Wawce masz wiecej możliwości, koni nie musisz sprzedawać, ale np. znaleźć stajnie koło Wawki,
pomyśl co chcesz robić za 10 lat = i to da Ci odpowiedz na Twoje dylematy!
Slojma, najważniejsze, że najlepsze i najpiękniejsze wciąż przed Tobą 🙂  :kwiatek:
slojma   I was born with a silver spoon!
05 stycznia 2009 17:14
Dodofon- ze stajnia blisko wawy to jest tak, że też o tym myślałam, ale na początku musiałabym znaleść dobrze płatną pracę bo bym nie wyrobiła na utrzymanie, ale wszystko jest do zrobienia 🙂
szepcik - Racja, jeszcze całe życie przedemną, tylko nie wiadomo jakie to życie mam nadzieje, że lepsze 😀
Rzomawiałam dzisiaj z M. zabiera ze stajni swojego konia podobno w tym tygodniu, zostanę więc sama ale muszę dać radę, problem bedzie z belami ale moze tata mi pomoże. Pytałam go o Agatę, o to jaką jest osobą, o charakter usłyszałam w odpowiedzi, że je mięso (ja nie jem), ale to przecież nie charakter. Potem usłyszałam, że jest miła i fajnie się z nią rozmawia (i to jest podstawą do budowania zwiazku :lol🙂 ale nic niech się cieszy w końcu kiedys zrozumie co stracił ale będzie juz za późno.
Slojma przetrzymaj konia w tańszym miejscu do póki nie znajdziesz dobrej pracy w W-wie. Tu napewno szybko się otrząśniesz i poukładasz na nowo życie. A konia ściągniesz do wygodnej stajni.

Koń poczeka i miesiąc i rok, a Ty ogarniesz siebie.
Slajoma w 100% zgadzam sie z bera7 jezdz,szukaj i nie patrz na nic inaczej do konca zycia bedziesz załowała,ze czegos nie zrobilas.A konie poiczekają może udałoby ci sie,za nim sie nie urzadzisz,znalezc im jakis kochajcych opiekunów. Na prawde jedz,bo pamietaj- zawsze mozesz wrocic.Ja nie pojechalam, nie skorzystalam z szansy i bardzo załuje  🙁
slojma   I was born with a silver spoon!
05 stycznia 2009 20:14
Pewnie tak zrobię tylko jak wróci moja siostra czyli okolice sierpnia, do tej pory postaram się odzywskać równowagę psychiczną. A takie pytanie do osób ze złamanym sercem czy też miałyście sytuacje, że budziłyście sie w nocy całe mokre, a potam nie mogłyście spać? Czy tylko ja tak mam? 🙄
Slojma, ja mam trochę inną sytuację (mój zginął w wypadku), ale do dziś czasem budzę się naszym łóżku i sprawdzam czy jest obok.
Przez 2 miesiące budziłam się regularnie o godzinie kiedy zginął mokra i nie mogłam spać do rana.
slojma   I was born with a silver spoon!
05 stycznia 2009 20:40
bera7-tak bardzo mi przykro 🙁
Ze wszystkiego można się podnieść. I nie to Cię czyni jak często upadasz, ale jak często wstajesz...
opolanka   psychologiem przez przeszkody
05 stycznia 2009 20:52
pamiętam , jak pisałaś o tym na starej Volcie. Ale cieszę się, że się podniosłaś, że jest Ci ciężko ale dajesz radę. Trzymaj tak dalej!  :kwiatek:
Nie wiem, czy daję radę. Ale staram się...
opolanka   psychologiem przez przeszkody
05 stycznia 2009 21:02
Myślę, że to, że nadal z nami jestes, potwierdza to, że dajesz rade.
Jakbyś nie dawła, to byś się kompletnie rozsypała i zamknęła w sobie.
slojma   I was born with a silver spoon!
05 stycznia 2009 21:04
Człowiek jest w stanie wiele rzeczy przeżyć i znieść.
Bera- życzę Ci dużo szczęścia i podziwiam bo mam koleżankę, której chłopak się powiesił i wiem jak to cieżko przeżyła.
Moje obecność tu to jakiś lek na samotność.
Slojma, każdy przeżywa, ale trzeba żyć pracować dalej, sierściuchy chcą jeść 😉
bera i jestes doskonalym przykladem, ze wszystko sie da, ze trzeba byc twardym. Ale juz jest coraz lepiej, prawda?  :przytul:

Slojma a pokaz mu teraz, ze nie bedziesz oplakiwac go, ze teraz wezmiesz zycie w swoje rece. I niech załuje!
A tak na marginesie... moim zdaniem nie powinnas tak wypytywac o ta laske.
slojma   I was born with a silver spoon!
06 stycznia 2009 06:01
Wiem, ze nie powinnam, ale to zwykła ciekawosć chciałam wiedzieć jaka jest, a teraz jeszcze bardziej mnie to rani. Dzisiejsza noc ieco lepsza zamiast obudzić się o 3 lub 2 obudziłam sie o 5.10. Cieszę się bo mam ogromne wsparcie w rodzicach nie wiedziałam nawet, że tak bardzo mogę na nich liczyć. Okazało się, tez, że pojawiło się parę znajomych osób, które chcą mi pomóc przejść ten ciężki dla mnie okres. Dziękuję wszystkim za miłe słowa, za wsparcie i za obecność :kwiatek:. Bez Was byloby mi 1000 razy ciężej.
slojma, chyba się mijamy na gg ostatnio... Ale daj SOBIE żyć. Schowaj narazie ciekawość w kieszeń, bo pytając, zwłaszcza jego o to wszystko tylko soie rany rozdrapujesz a i poźniej te slowa będą do Ciebie wracać...
Tak samo jak chociażby do mnie to dumnę "To jest Magda" z emotką na końcu, któr zaserwował, pośednio mnie, R.
Długo trwało zanim to zdanie przestało mi dźwięczeć w głowie...
Dziewczyny dobrze mówią - jak masz tylko możliwość, to wyjedź. Zmień środowisko. Trzymaj się :*
bera7, nawet nie wiesz jak bardzo byłam Ci wdzięczna, że tu z nami jesteś, że pisałaś, że pokazałaś, że można dawać sobie radę mimo tak wielkiego bólu po stracie kogoś tak bliskiego. Dziękuję i życzę powodzenia :*
slojma   I was born with a silver spoon!
06 stycznia 2009 06:19
Trudno się donaleść w nowej sytuacji, trudno zrozumieć, ze pewne sytuacje już nie wrócą, ale świat sie nie kończy na jednym M. i chodź teraz nie widzę nic poza nim za jakis czas zobaczę, że są inni ludzie może lepisi, moze gorsi ale są. Jeszcze nadal trudno mi sie z tego otrząsnąć ale próbuje z całych sił i dalej będę próbowała.
A takie pytanie do osób ze złamanym sercem czy też miałyście sytuacje, że budziłyście sie w nocy całe mokre, a potam nie mogłyście spać? Czy tylko ja tak mam? 🙄

Mam tak od dawna... :-/

Edit -kasuję, za wiele napisałam :-/
slojma   I was born with a silver spoon!
06 stycznia 2009 08:26
Gaga-  jeśli mogę spytać..dawno się rozstaliście? Mam tak samo jak ty, byłam przcież w różnych związkach i były rozstania. Ale wcześniej nie było takich planów. Chciałam być przy nim, chciałam widzieć, jak przy mnie sie starzeje, nawet myślałam o dzieciach, a wcześniej nigdy ich nie chciałam. Przeszliśy razem przez bardzo ciężkie okresy w swoim życiu, byliśmy ciagle razem, wspólne pasje, a teraz wszsytko sie skończyło. I tak jak piszesz nic mnie nie cieszy, moje konie jadę do nich bardziej z obowiazku niż radości, znajomi są w zwiazkach i trudno tak na siłe szukać u nich pomocy. Noce nieprzespane, w dzień ciągle zmęczona. Życie ze mnie ucieka. Wczęsniej pogodna i radosna, teraz smętna i przybita.
teoretycznie we wrześniu... Praktycznie trochę później...

Też wcześniej do łba by mi nie przyszedł żaden gagowy "junior" a z nim to nawet i 10cioro (hihi)
a bez niego... bez niego to już nie to samo  😕

Edit - kasuję
slojma   I was born with a silver spoon!
06 stycznia 2009 10:21
Gaga czuje dokładnie to co ty. Z m. rownież moglam godzinami rozmwiać, zawsze widzieliśmy sie wieczorem w stajni, czekałam aż tylko uslyszę jego samochód podjrzeżdżajacy pod drzwi, gdy przychodził moje serce biło z radosci...chodź często nie potrafiłam mu tego pokazać. Na początku było inaczje, potem były kłótnie, problemy, ale zawsze mieliśmy siebie. Wiem, że gdzieś to wszystko pogubliliśmy co nas łączyło...te piękne chwile gdy byliśmy sam na sam, ta radość z najmniejszych głupot robionych razem. Ale u mnie w sercu zawsze była nadzieja, że te chwile powrócą i starałm się czasem z różnym skutkiem, czasem nie potrafiłam mu pokazać jak me serce pragnie byc obok serca jego. M. stał się obojetny, nieczuły, nie pomagał, wszystko olewał, mówił okropne słowa. Było mi ciężko ale wierzyłam, ze jeśli dwoje ludzi się kocha to wszystko wytrzyma, jest w stanie przęzyćnajgorsze problemy tylko trzeba tego chcieć. A tu taki numer zostalam sama..inna dziewczyna i M. który mówi, że nie kocha. Serce rozsypane na tysiace malutkich kawałeczków, w gardle brak słów, nawet śliny nie można przełknąć, oczy wypelnione szklanymi słonymi łzami, usta suche bo nie ma juz jego ust i tek krzyk który ciśnie mi się nieustannie "Błagam Cię wróć". mimo, iż tak mnie zranił tak postąpił to pragnę by wrócił i kochał mnie nadal. Lecz muszę się podnieść i życ swoim życiem, nie moge patrzeć już na to co było ale na to co ma być i co przyniesie nowy dzień. W dzień nie wiem co mam ze sobą zrobić w nocy nie sypiam. Szukam wymówek by tylko gdzieś wyjść i nie byc sama, zerkam na telefon bo moze zadzwonił, moze napisał a ja nie słyszałam, chodź dobrze wiem, ze wszystko usłyszę bo lezy w zasięgu mojego wzroku. I godzinami patrzę w okno wypatrując jego samochodu, ale go nie ma i nie będzie. A ja muszę zyć bo mam dla kogo zyć, mam rodziców, mam konie, mam psy, mam znajomych, mam sama siebie i tyle.
Dziewczyny są lepsze i gorsze dni. Czasem staram się zbyt na siłę pokazać "że, jest dobrze", czasem się zawieszam jak stary PC.
Wiem jednak, że muszę próbować realizować swoje plany. Nie chcę przewegetować życia i obudzić się za ileś lat z poczuciem, że uciekło mi życie. Tego co było nie jestem w stanie odzyskać ani odkupić za żadne pieniądze. Ale skoro ja zostałam, tzn. że mi dane jest jeszcze coś zrobić na tym świecie. Więc żyję sobie i czekam na swoje szczęście, kiedyś zła passa się skończy.
Gaga z tego co zrozumiałam, on kocha Ciebie, a z odpowiedzialności jest z inną? Głupota najwieksza jaką robicie całą trójką. Ty się męczysz, on się męczy. Matka jego dziecka może i jest szczęśliwa, "że ona go ma", ale kiedyś dojdzie do wniosku, że bez sensu jest związek z kimś komu jest się obojętnym. Z czasem będą sobie skakać do gardeł. Dziecko też nie będzie szczęśliwe w takiej rodzinie.
Ja na miejscu tego człowieka, starałabym się być pomocna, pomóc w wychowaniu dziecka, kosztach ale nie marnować własnego życia.
kasuju kasuju
slojma   I was born with a silver spoon!
06 stycznia 2009 14:29
Gaga- rozumiem, jak to jest. My co prawda nie mieszkaliśmy razem ale mieliśmy juz mieszkać, całe mieszkanie razem urządzaliśmy, kolory ścian, meble, sprzęt dosłownie wszystko. Był moim najlepszym przyjacielem, wiedzial o mnie to co komuś innemu bym nigdy nie powiedziała. Wspieralam go w bardzo ciezkich chwilach życia. Przyjeżdżał nawet do mojej mamy i płakał. moja rodzina traktowała go jak własne dziecko. Znajomi wszyscy twierdzili, że pasujemy do siebie. Jedna stajnia, jedne plany, a teraz nie ma nic. Zostałam sama z problemami, stajnią, w której wiele jeszcze trzeba zrobić, zresztą już tu wcale nie chodzi o stajnię tylko o to, ze zostało moje zranione serce, na którym juz zawsze pozostanie rana.
Slojma nie wiem, czy to Cię pocieszy, ale może skorzystasz z mojej rady. Kilka sytuacji w życiu nauczyło mnie, że zawsze postępuję tak, jak bym miała być sama.  Może to brutalne, ale gdyby nie to dziś mogłabym mieć problemy z MOIM domem i MOJĄ działką. Zawsze mówiłam "kochanie, każde z Nas niech ma SWOJE rzeczy. Jak będziemy małżeństwem, to będzie NASZE"
Ta sama zasada w innych dziedzinach. Nie poświęcę dla nikogo przyjaciół, pasji, marzeń. Bo kiedy człowiek odejdzie one mi zostaną.
Ta sama zasada w innych dziedzinach. Nie poświęcę dla nikogo przyjaciół, pasji, marzeń. Bo kiedy człowiek odejdzie one mi zostaną.

Zgadzam sie z Toba. Ja tez wychodze z założenia, że zawsze trzeba mie czas dla innych znajomych, dla innych pasji. Związki, które nie dopuszczają nikogo do siebie, mają tylko wspolne zycie i niz poza tym ( a znam wiele takich par) to dla mnie totalna głupota. Miałam nawet przykład znajomej, która była pare latr z chłopakiem, wszystkich  innych praktycznie olewała, konia też zaczęła, wszyscy się od niej odwrócili. I co... zerwali a ona nie miała co ze sobą zrobic. Ja zawsze byłam przy niej, bo mi ciągle płakała jak sie poklocili i pomoglam jej troche wrocic do zycia towaryztskiego. To teraz praktycznie z niego nie "wychodzi".
a
Dlatego ja na wstepie mowie facetowi, ze nie zmienie dla niego dotychczasowego życia, ze inni ludzie sa dla mnie wazni tez. Miałam wiele kłótni o to, ze wole spedzic czas ze znajomymi niz z nim, ale coz... taka jestem i nie będę olewac innych całkowicie. Bo i tak czasu za wiele nie mam .
Bera, małaMi po raz kolejny przyznaje 100% racji!! Ja częściowo zrezygnowałam z tego wszystkiego,zmienilam sie tak by było dobrze a teraz chciałabym wrócić i jest problem.Nie tyle ze mną co z moim chłopakiem.Nie rozumie na czym mi zależy i czego pragnę,jakie są moje marzenia bo nigdy mu nie pokazywalam i staralam sie rezygnować dla niego z rożnych rzeczy.Wreszcie przyszedł czas,ze mam dość i niestety nie potrafie mu tego wytłumaczyć.Jak probuje w odpowiedzi szysze,ze przecież było dobrze,wiec o co mi chodzi, co mi sie w głowie poprzewracało???? Smutne i chyba oznacza powolny koniec 🙁

Na prawdę nie warto dla nikogo rezygnować z pasji,marzeń i miłość(np do koni)

I potwierdzam trzeba,żyć tak jakbyśmy miale w każdej chwili zostać same.
slojma   I was born with a silver spoon!
06 stycznia 2009 18:00
Macie rację, nie można rezygnowac ze znajomych. Ja ich trochę zaniedbałam, początkowo tak nie było ale z czasem spotykaliśmy się coraz rzadziej, bo M. miał pretensje o moje wyjścia, a nawet jak gdzieś wyszłam to dzwonił kilka razy. Teraz szkoda mi jest bardzo Artemidki, którą ma zabrac a ja o nią dbałam. Przyszła do nas jako kompletny dzikus, bała się nawet szczotkowania grzbietu, nie chciała dawać nóg, wszystko było dla niej straszne. To ja  się nią zajmowałam i poświęciłam jej wiele czasu, a teraz ma jej nie być. Przywiazalam się do niej bardzo, trafi znowu do pensjonatu gdzie M. nie bedzie jej odwiedzał, znowu zdziczeje 🙁
Powiem Wam szczerze, ze już troszkę lepiej ze mną nawet troche dzisiaj się uczyłam bo byłam w stanie skupić się na myśleniu o etyce a nie o M. Jutro jeśli mi się uda zrobię sobie microdermala, nie robiłam wczesniej bo M. powiedział, że jak zrobie to ze mną zerwie. A zawsze tego chciałam. W tym tygodniu idę też do fryzjera, moze cos nowego wymyślę na swojej głowie i moze jeszcze o solarium zachaczę chociaż nigdy nie chodzę, ale jakaś blada jestem i chcę nabrać kolorów. Chcę teraz zadbać o siebie. Mój wójek ma przyjechać do stajni i zrobić całe oświetlenie, które M. miał zrobić. Jutro kupuję też taczkę, którą tyle razy miałam kupić a zawsze brakowało pieniędzy, a może motywacji. Mój tata naprawi w końcu zawiasy w boksie Artemidy. A na wiosnę zrobię nowy padok i posieję piękną trawę. Chcę teraz bardziej skupić się na naturalu bo ostatnio mi trochę sie zaniedbałam. Mam troche planów właśnie z końmi związanych. Do tego dochodzi jeszcze szkoła, bo chcę w terminach zdać egzaminy i oddać pracę magisterską i oczywiscie się obronić, a potem moze jakieś studia podyplomowe tak dla siebie samej. Gdy dzisiaj spojrzałam na M. jak wkurzony bo sobie nie dawał rady zaczął rzucać bębnem na szlauf i pomyślałam gdzie ja miałam oczy, po czym podeszłam i na spokojnie mu pomogłam.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się