Sprawy sercowe...

Dla mnie to jest o tyle dziwne, że dziś przecież niewiele par nie mieszka ze sobą przed ślubem. Zatem od strony "techniczno-praktycznej" po ślubie nie zmienia się nic. Co więc tak nagle zaczyna przytłaczać? Chyba tylko psychiczna świadomość tego, że "to już tak na poważnie i nieodwołalnie"... no ale z drugiej strony może jestem idealistycznie nastawiona do życia, lecz wydaje mi się, że "nieodwołalność" nie powinna przytłaczać osoby szczerze kochającej partnera/partnerkę. Raczej powinno się jej chcieć i być z niej zadowolonym.  👀
faith, jakkolwiek się sytuacja będzie toczyć, niech Ci służy. Trzym się.

A z cyklu nie znam się, więc się wypowiem (bo nie zaręczałam się, nie brałam ślubu, nie rozwodziłam). Zauważyłam, że (niekoniecznie na r-v) przewija się taki scenariusz: długa "kocia łapa", zaręczyny (długie lub nie), ślub - i niedługo potem katastrofa. Albo nawet bez ślubu: dłuuugi nieformalny związek, zaręczyny - i bum.
Widzę oczywiście i inne historie, śluby po długich związkach i wszystko dalej gra (chociaż to zwykle - mam wrażenie - śluby: sformalizujmy w końcu, bo podatki, bo wygodniej będzie przy dziecku itp.). Ale pierwszy scenariusz zaobserwowałam już kilka razy. Czemu to tak?
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 stycznia 2016 11:06
Murat-Gazon mi się wydaje, że jest właśnie tak, jak piszesz. Nagłe zdanie sobie sprawy z tego, że teraz już nie wystarczy się tylko rozejść, że teraz to już "poważna sprawa" 🙄 Znam kilka par- zarówno w rodzinie, jak i wśród znajomych- gdzie ludzie byli ze sobą kilka lat, a po ślubie... "nagle" wszystko się posypało. Najbardziej w pamięci utkwił mi związek już dojrzałych ludzi(po 40-tce), którzy byli ze sobą nieomal 20 lat. Dzielili razem wszystko- dom, majątek, dzieci, żyli normalnie jak małżeństwo, ale jakoś nigdy nie planowali ślubu. Po 40-tce postanowili się w końcu pobrać- i "nagle" bach, po kilku miesiącach rozwód 😲 Bo "coś się zepsuło" 😲
CzarownicaSa zapewne tak, tylko z tego nasuwa się smutny wniosek - że ludzie wcale nie są pewni, że "to ten/to ta", tylko są z kimś, bo... No właśnie, bo co? Bo akurat się trafił/trafiła i nie było nikogo lepszego? Bo w sumie im dobrze, więc są w związku, ale mają cały czas w głowie świadomość, że "jakby co", to zawsze się można spakować i odejść? A może nie dorośli do poważnych zobowiązań i przerasta ich świadomość, że stają się odpowiedzialni za czyjeś dobro?
Nie wiem.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 stycznia 2016 11:14
Chyba tak... niestety.
Mam też czasem wrażenie, że taka "szalona miłość" trwa do któregoś momentu, a później jednak w większości jest to gruba część przyzwyczajenia, a miłość to bardziej... dodatek? Nie wiem jak to wyjaśnić. Od niektórych par miłość pomimo upływu lat bije, albo widać ją w szczegółach, ale u większości jednak widać ją jakby mniej? A jakby bardziej ludziom po prostu wygodnie się ze sobą żyło?
Ciężko ocenić.
Ale ja w sumie nie powinnam się za bardzo wypowiadać, bo moje "doświadczenie związkowe" jest mizerne 😉
CzarownicaSa moja ciotka, która jest w takim właśnie związku, z które "miłość bije", choć są razem od ponad 40 lat, powiedziała mi kiedyś ważną rzecz. Że istotne jest nie tylko, czy ludzie się kochają jak kobieta i mężczyzna, ale także, czy lubią się jak człowiek i człowiek. Bo można kogoś bardzo kochać, ale wcale go nie lubić. Jeżeli się lubią, to miłość ewoluuje i zmienia się, ale trwa. Natomiast jeśli się nie lubią, to miłość się wypala i zostaje się z obcą osobą.
Być może jest w tym bardzo dużo racji.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 stycznia 2016 11:23
Fajne słowa.
U mnie są momenty, kiedy powiesiłabym chłopa na suchej gałęzi, ale za godzinę patrzę na niego i po prostu... no wiem, że to jest właśnie "to" 😉
Nie wiem, czy nie może być też scenariusza (niekoniecznie uświadomionego):

Toczy się związek, toczy, płomień stygnie, adrenalina spada --> czas byłby coś zrobić...
To może weźmy ślub?
Najpierw jest podekscytowanie czekaniem, przygotowaniami. Potem emocje ślubne.
A potem wraca to, co było przed ślubnymi pomysłami. "Nuda". I już nie bardzo jest co wymyślić... I czym się "podekscytować".
Ja myślę, że rozstania w takich długich związkach są po części spowodowane przez brak .... dzieci.
Ja rozwiodłam się z moim ex po 10 latach bycia razem i 4 miesiącach małżeństwa.... nie wiem dlaczego. Oboje nie wiemy dlaczego.
Utrzymywaliśmy kontakt do momentu kiedy urodziło mi się dziecko w kolejnym związku.

Z moim obecnym jest tak jak na tym zdjęciu.
Oboje jesteśmy uparci jak diabli, czasami chcemy się pozabijać, ale nie wyobrażamy sobie życia bez siebie 🙂
Ja myślę, że rozstania w takich długich związkach są po części spowodowane przez brak .... dzieci.


Absolutnie sie z tym nie zgadzam ale z checia przeczytam Twoja teorie.
Sądzę, że rozstania przez brak dzieci to jest pewnego rodzaju skrót myślowy. Rozstają się moim zdaniem pary niemające dzieci, które orientują się pewnego dnia, że w sumie niewiele ich łączy. Takie same pary mające dzieci często się nie rozstają, bo łączy je to, że są rodzicami i wspólnie dbają o dobro dziecka, stawiając je ponad własne relacje. Tyle że część z nich rozpada się, gdy dzieci dorosną i założą własne rodziny.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
07 stycznia 2016 12:25
rosek0, ja mysle, ze tajnej chodzilo o to, ze bez dzieci, kredytu rozstac sie jest po prostu... latwiej. Tak po ludzku. Nie jest to bezposredni powod skonczenia relacji, tylko czynnik, ktory pozwala sie jej 'latwiej' rozsypac. Z malym dzieckim i duzym kredytem czlowiek sie zawsze 10 razy zastanowi i przemysli co jest chwilowym kryzysem, a co faktycznym koncem.
szafirowa, masz rację. Myślę, że w większości par z dziećmi stara się dojść do porozumienia ze względu na dzieci. Nie jest to "nie kocham Cię już i nara".
Racja, ale to generuje tez bycie "na sile" . Czasem ludzie rozstaja sie po x latach , na dobre im to wychodzi , poznaja nowych partnerow i dopiero zyja szczesliwie. Tak jak zreszta to bylo u tajnej.
Dzieci czasami pomagaja ale czesto,z wlasnych obserwacji," przeszkadzaja".
Z drugiej strony dziecko często pomaga nie rozstać się pod wpływem emocji, przez pierdołę, która miesiąc albo trzy później okazuje się nie mieć znaczenia, ale "na gorąco" człowiek by trzasnął drzwiami. Jednak ma dziecko, więc nie trzaska.
Murat-Gazon nie do końca się zgodzę.
Nie trzeba mieć dziecka żeby nie rozstać się przez pierdołę. Przez pierdołę to się można rozstać jak jest się w związku trwającym kilka miesięcy, rok, może gór dwa lata. Będąc z mężem 10 lat, nie trzasnę drzwiami i nie powiem "pa pa", przez jakąś tam pierdołę, bo coś nam się odwidziało. Jednak jak się jest ze sobą tyle lat, ma się wspólny dom, życie, to nawet nie mając dzieci, nie trzaśnie się drzwiami. Raczej się człowiek kilka razy zastanowi czy naprawdę tego właśnie chce.
pamirowa to też było uogólnienie 😉 znam po prostu kilka osób, które mają tak wybuchowe charaktery, że jak same twierdzą, dawno by już zepsuły swoje w sumie dobre związki z powodu jakiejś bzdury, ponieważ ich naturalnym odruchem jest właśnie trzaśnięcie drzwiami i pójście sobie, ogólnie reakcja "jak ci się coś nie podoba, to spadaj". Dziecko hamuje tę wybuchowość i powoduje, że są bardziej skłonne do pracy nad sobą i zastanowieniem, czego chcą.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 stycznia 2016 13:57
Ale czy z drugiej strony ciągnięcie rozpadającego się związku, gdzie już naprawdę nie ma co ratować "dla dobra dziecka" jest ok?
Nie, nie. Mówię o związkach, które w sumie funkcjonują dobrze, ale dziecko jakby tonuje "charakterki" obojga albo jednego z rodziców, które mogłyby napsuć.
Ciągnięcie czegoś, co nie działa, dla dobra dziecka, jest bez sensu - bo to zwyczajnie nie jest żadne dobro.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
07 stycznia 2016 14:03
Aaa ok :kwiatek:
ja myślę jak Teodora, że często po latach związku jest akcja "trzeba nam ślubu", są różnorakie naciski społeczne, w sumie nic się nie dzieje, to czemu nie zrobić tego kroku, to nic nie zmienia. Pojawia się adrenalina, to wielkie wow! planujemy, organizujemy, czekamy, ślub i potem przychodzi wielkie nic, nic, nic. Normalnie. Spokojnie.

7 lat to czas na kryzys🙂

Znam parę, on poznał kogoś kto się na nim skupił w 100% i się wyprowadził, bo czuł się drugoplanowy, ona zajmowała się w jego przekonaniu tylko dziećmi. Są po długiej terapii i wygląda to OK.
Różnie się to toczy.

bycie dla dziecka, to najgorsze co można zrobić temu dziecku. Poznałam kiedyś dziecko, które mi powiedziało, (widząc jak ja ćwierkam z moim chłopem)że jego mamusia nigdy nie tuli się do tatusia i czy ono może do nas się przytulić. Tak żeby być w trójkę przytulonym. Dzieci się nie da oszukać.

Strasznie to smutne. Przerażające i odstraszające... 🙁
Nagle miłość stała się bańką mydlaną, piękna i ulotna.
Jesli ktoś jej nie przebije to w końcu sama pęknie  😕

Oj tak  🙁
Moja właśnie pękła.
W święta ..
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
07 stycznia 2016 19:14
Evson co się stało?  🙁  :kwiatek:
Ogolnie - nie da sie ratować czegoś na siłe. Cos co mialo byc bodźcem do poprawy sytuacji, okazało się świetną okazją do skonczenia tego na zawsze. Czuję się jak nic.
W zasadzie chodzi o to o czym sie dyskutuje na tej stronie wątku. 
Niby sobie to wszystko wytlumacze i żyje się dalej, ale serio jestem głęboko rozczarowana ludźmi.
O matko. Co za czarna seria 🙁
dziewczyny, przede wszystkim życzę Wam strasznie dużo siły na to wszystko...

U mnie bardzo dobrze. Tak zwyczajnie i fajnie. Po prostu. WIEM, że kocham 😉
Evson - solidarnie sciskam  :przytul: jest potwornie ciezko, ale trzeba brnac.

Na cale szczescie w tym wszystkim udalo mi sie umowic do psychoterapeutki na srode.
faith i ja Ciebie  :przytul: Patrzac na to z tej perspektywy którą mam aktualnie- czyli ze nie moge sie pozbierac po jakiejs tam (choc dla mnie najwazniejszej) znajomości, nie jestem w stanie sobie wyobrazić co czujesz Ty..

Za mąż to ja sie chyba nigdy nie wybiore.

whitemoon071 i super, wreszcie jakis pozytyw  😅
madmaddie   Życie to jednak strata jest
07 stycznia 2016 19:52
podrzucam i znikam, wydaje mi się, że warto przeczytać.
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,96856,15032145,Czy_poczucie_samotnosci_to_zawsze_sygnal__ze_zwiazek.html
(wątku prawie nie czytam, więc zupełnie bez kontekstu 😉 )
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się