Sprawy sercowe...

subaru2009   Specjalizacja: Od lady do szuflady.
12 stycznia 2016 09:39
faith dobrze, że przyszła. Jednak złość najlepiej oczyszcza. Jak nie pomoże to pisz do mnie, zorganizujemy jakiś wyjazd w PL czy poza 😉 mi dopiero taki napęd dało planowanie wyjazdu.
Ooo, w ramach dziewczyńskiego wyjazdu polecam narty w Les Deux Alpes lub innym kurorcie, gdzie są dobre apresy 🙂

CzarownicaSa pewnie - dawaj! 🙂
Bo rodzice chyba tak mają, że choćby zupełnie nielogiczne to było, to zawsze są za swoimi dziećmi... Moja mama np. bardzo lubi mojego W i zawsze pozytywnie się o nim wypowiada, ale jak były czasy, że na niego psioczyłam, to zawsze trzymała moją stronę i wyglądało to mniej więcej tak, że ja mówiłam: głupi! rzucę go! Na co moja mama: Tak, głupi! A rzucaj go! Potem kryzys mijał i wszystko wracało do normy.

faith, i co, tydzień nie gadacie? Jak on to sobie dalej wyobraża? Że jakby w ogóle nie było sprawy i tak po prostu wam się drogi rozejdą? Matko, nie wyobrażam sobie jak bardzo wściekła by była...
Moi tak nie maja, a szczegolnie mama - potrafi byc dosc krytyczna wzgledem mnie i  mojej siostry, a Jacola to kocha chyba bardziej niz mnie 😉
Hiacynta, ale myślisz, że w przypadku naprawdę dużego kryzysu - wyprowadzka, wizja definitywnego rozstania się, mama dalej by go "bardziej kochała"? Bo ja o takich sytuacjach mówię, na co dzień to też czasem mi się wydaje, że trzyma stronę Witka w kłótniach 🙂
Ja ogólnie mam wrażenie, że moja teściowa postępowała według jakiejś reguły, że dopóki małżeństwo trwało, to w kryzysach wspierała mnie, bo uważała, że źródłem problemów jest raczej jej syn niż ja, ale jak się okazało, że małżeństwa koniec, to uznała, że teraz zajmie się już wyłącznie synem, a ja nie należę od tej pory do rodziny, więc można mnie zignorować.
Jak napisałam wcześniej - rozumiem i nie mam żalu. Pokazuje to tylko, jak nietrwałe mogą być pozornie dobre relacje z teściami.
E. To tak chyba zawsze jest. Moja ex tesciowa byla dla mnie jak mama. A po rozwodzie zyczyla mi wszystkiego najgorszego 😉
Dziecko jest zawsze dzieckiem. Po rozwodzie (kiedy ten mąż/żona to nie jakiś żul czy pijak) lepiej chyba mieć dobre relacje z dzieckiem niż z obca osobą- No chyba ze są wnuki. To już inna kwestia.
Ale jak wnuków nie ma? Syn/córka  zaraz przyprowadzi inna osobę - i i co teściowa ma mieć focha i wspominać i przyjaźnić sie ze starą ex?
Jasne, że nie.
Ale mnie chodzi o... nie wiem, jak to nazwać, zachowanie pewnych norm postępowania? Wychowano mnie w taki sposób, że dla mnie pewne zasady i normy są ważne.
Tak trudno powiedzieć: "Wiesz, Marysia, przykro mi, że wam nie wyszło, życzę ci mimo to wszystkiego dobrego i mam nadzieję, że ułożysz sobie życie tak, jak tego chcesz"?
To tylko forma, konwenans, ale jak wiele zmienia w odbiorze człowieka...
O to chodzi
Ja sie nie rozwiodlam jeszcze, nawet w separacji nie jestem. Ledwo 3 tygodnie temu organizowalam wspolna wigilie zeby tesciowa nie siedziala sama w domu.
A teraz ani slowa, nawet pocaluj mnie w d.
Porypane to wszystko.
Kurcze może sam coś odwalił i go sumienie dręczyło?
Raczej żonie należą się jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie można, jak w liceum, po prostu odejść i nigdy więcej się na oczy nie zobaczyć.
kajpo nie zgadzam się. Można. Jeżeli jest się młodym, nie ma się dzieci ani kredytów, ani żadnych wspólnych zobowiązań, to można i nawet uważam, że dla własnego zdrowia psychicznego trzeba. Im szybciej, tym lepiej, a najlepiej zaraz po rozwodzie. A również i przed, jeżeli została już podjęta taka decyzja, widywanie się najlepiej ograniczyć do minimum.
Natomiast owszem, zachowanie męża faith i jego rodziców jest co najmniej nieodpowiedzialne. Być może zwyczajnie nie wiedzą, co jej powiedzieć, i dlatego tak się zachowują. Co w sumie tylko potwierdza nieodpowiedzialność i brak odwagi cywilnej. No ale cóż, parafrazując, człowieka poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale po tym, jak kończy. Myślę, że to się tyczy też relacji międzyludzkich.
(Btw mój były mąż po wyjściu z sali rozpraw nie uznał nawet za słuszne powiedzieć "cześć" - ani choćby "a niech cię szlag trafi" 😉 tylko oddalił się bez słowa, nie żegnając się ani ze mną, ani z obecną tam moją mamą. Poznaje się człowieka po tym, jak kończy...)
albo jednak kogoś ma na oku, jest teraz w swoim mniemaniu prawie że wolny i korzysta z czystszym sumieniem. I głupio mu się odezwać. Czas pokaże. A podejście rodziców...moim zdaniem trudne do oceny, bo tak naprawdę nie wiemy co dokładnie się dzieje i co im powiedział. Mógł nagadać najróżniejszych rzeczy i zabronić matce się na razie kontaktować, dla np. swojego dobra. A matka, jak matka... nie dziwi mnie że weźmie stronę syna. Zwłaszcza jeśli uzna, że to dla jego rzekomego dobra.
Ogólnie.. wszystko wygląda tak czy inaczej słabo z jego strony. Dziecinnie i moim zdaniem nieszczerze.
Nie wiemy co dzieje się w jego głowie. Może po prostu nie wie jak się zachować, może wcale nie jest to dla niego takie proste jak nam się wydaje, może gdy emocje już trochę opadły okazuje się że wcale samemu nie jest tak super, ale wstyd się do tego przyznać?? A może szaleje i korzysta w uroków bycia już prawie singlem a faith zobaczy męża dopiero na sprawie rozwodowej. Czas pokarze. Ja też uważam, że małżeństwa nie powinno się kończyć tak bez słowa, bez próby porozumienia,(jako ludzie, nie jako małżonkowie) zupełnie bez dialogu. A jeśli chodzi o teściową...Moja mama kocha mojego męża i traktuje jak swoje dziecko mają bardzo dobre relacje, ale wydaje mi się, że gdybym wróciła do domu i oświadczyła, że moje małżeństwo się skończyło i poprosiła aby się w to nie mieszali to też przez jakiś czas nie odezwałby się do mojego S. Po pierwsze dlatego, że pewnie miałaby nadzieję że się sami pogodzimy i da nam czas nie ingerując zupełnie, a po drugie dlatego, że zwyczajnie nie znając sytuacji nie wiedziałaby co ma Mu powiedzieć, no a po trzecie dlatego, że to ja jestem jej córką i zawsze będzie "po mojej stronie". Nie wykluczam jednak, że po pewnym czasie skontaktowałaby się z ex mężem bo moja mama to ciepła osoba, dbająca o wszystkich i wszystkim bardzo życzliwa, mogłaby chcieć zapytać jak jej były zięć się miewa itp. Nie sądzę jednak że nastąpiłoby to po tygodniu czy nawet dwóch od rozstania. Także tydzień bez odzewu teściowej wcale mnie nie dziwi.
a ja myślę, że być może podkręcają go rodzice...jaka ta zona podła, wywaliła synusia, to niech trzyma się z daleka. Swoją drogą, nie wyobrażam sobie, że nie wiem, o co chodzi. Czy w narzeczeństwie nie było żadnych symptomów? Jakieś mega fochy męża. Jakieś teksty teściów? Strasznie dziwna sytuacja. Ktoś wstaje i wychodzi po przysłowiowe zapałki i tyle go widzieli. Ja swoje związki miałam szczęście kończyć inaczej i w sumie z ex przyjaźnię się dziś, czy jestem w dobrych relacjach. Ja bzm chyba dążyła do spotkania i rozmowy "oczyszczającej", bo zeżarłyby mnie wątpliwości i na stówę wykwitłoby we mnie poczucie winy. Tak mam
Tylko że faith pisała, że rozmowy były i niewiele z nich wynikło, a mąż nie bardzo jest chętny do komunikowania się z nią. Trudno szczerze i otwarcie rozmawiać z kimś, kto tego nie chce.
To prawda, nic na siłę. Z drugiej strony teraz sytuacja się zmieniła, nie mieszkają ze sobą i może warto byłoby omówić co dalej. Gdy mieszkali razem rozmowy pewnie miałyby dotyczyć poprawy sytuacji, podjęcia działać prowadzących do ratowania związku, a teraz chyba trzeba zdecydować jak działać dalej skoro wszystko sprawy poszły w stronę rozstania jednak. Widać jednak, że mąż faith nie jest łatwym partnerem do rozmów, zwłaszcza w sprawach trudnych. Wcześniej też tak było?? Jak rozwiązywaliście problemy przed ślubem, mogliście siąść i po prostu pogadać, ustalić plan działania itp itd?? Co do teściów... na prawdę nie każdy ma złą teściową. Nie wiem jak wyglądają relacje faith z matką jej męża, ale zakładanie od razu że podjudza syna, że jest przeciwko synowej itp itd też nie jest fair. Może ona też nie wie co ma robić. 
Nikt nikogo nie podjudza, to naduzycie jakies jest.

Nie mielismy jakichs znacznych problemow przed slubem. Mielismy jeden, probowalam rozmawiac, schemat jest zawsze ten sam. On niby probuje, niby chce, niby rozmawiamy, a konczy sie to zawsze tak samo: nic sie nie zmienia.

Mnie to po prostu boli, ze mialam byc wazna, mialam byc rodzina, a jestem na szarym koncu listy rzeczy waznych i generalnie to maja mnie w dupie. Zwyczajnie zle sie z tym czuje.
rybka   Różowe okulary..
13 stycznia 2016 09:15
eh.. psychika ludzka jest przedziwna i różnie się człowiek zachowuje. Podobne sytuacje ostatni zdarzyły się wśród moich znajomych, jedna jest już po rozwodzie i dopiero teraz na święta koleżanka się dowiedziała od brata jej byłego męża, że jej były jest gejem i żyje w związku z facetem. Wszyscy byli w szoku, bo chyba większego babiarza i bawidamka to ja nie znałam wcześniej. Kolejna para też się rozstała tak bez słowa, sąsiadka była w szoku i nie potrafiła sobie z tym poradzić, wynajęła detektywa, dowiedziała się, że jest inna kobieta, napisała obszernego maila z propozycją rozwodu i dostała odpowiedź na maila: dobrze. Ani jednego słowa więcej, po 9 latach bycia razem w tym rok po ślubie.

Faith dobrze, że idziesz na terapie, musisz się z tym uporać, bo możliwe, że nigdy nie dowiesz się co tak naprawdę jest powodem, a ważne abyś nie czuła się winna. Nie wiem jak Twoja historia dalej się potoczy, ale pamiętaj nie ważne co by się działo Ty jesteś najważniejsza  i na pierwszym miejscu.
faith I tak jesteś bardzo dzielna. Ja na Twoim miejscu bym oszalała bo ze mnie taki typ, że każdą pierdołę nawet muszę przegadać, rozłożyć na czynniki pierwsze i zrozumieć, wtedy mogę się z czymś uporać i iść do przodu. To zrozumiałe,  że jest Ci przykro, że cierpisz, że się wściekasz. Dziwne by było gdyby było inaczej. Dbaj o siebie kochana.
faith niestety nie da się nikogo zmusić, żeby stawiał nas na pierwszym miejscu, jeżeli sam nie czuje takiej potrzeby... Albo się jest dla kogoś ważnym, albo nie. Kiedyś tego nie rozumiałam, myślałam, że można "zasłużyć" na bycie ważnym i walczyłam o to przez lata, ale zawsze były ważniejsze sprawy i osoby, a moje potrzeby się nie liczyły. To jest bolesna i trudna lekcja, ale jak się ją przejdzie, wychodzi się z tego silniejszym. Ważne, by nie pozwolić samej sobie uwierzyć, że widocznie tak musi być i że się nie zasługuje na bycie ważnym - bo to nieprawda. Ty jesteś silna i dasz sobie radę.  :przytul:
Jakbyś chciała pogadać, to wal na PW.
faith a jak do tego Twoja część rodziny, przyjaciele? ja pół roku temu stałam obok mojej kumpeli w identycznej sytuacji, okazało się, że jej mąż zakochał się na zabój, w sumie teściowa wiedziała o tym, ale nie chciała się wtrącać-i słusznie, bo teraz i koleżanka i jej ex układają sobie życie na nowo i wygląda to dobrze ( na szczęście po 10 latach związku i 5 małżeństwa nie dorobili się dzieci i wspólnego kredytu😉). Nie ma co wieszać psów na teściowej, bo tak jak dziewczyny piszą to on jest jej dzieckiem i nie wiemy jak on się w tym momencie czuje (być może to on znosi to gorzej i to on potrzebuje jakiegoś wsparcia a pewnie jak to facet nie umie/nie chce o nie prosić- a do kogo jak nie do matki iść po wsparcie). Faith nie ma co gdybać i się zastanawiać nad postawą teściowej-to w sumie obca baba, szukaj oparcia i siły w "swoich ludziach" i uszy do góry, bo nie ma tego złego co...
ściskam mocno, wierzę, że sobie poradzisz i znajdziesz swoje szczęśliwie miejsce i ludzi, dla których będzie najważniejsza
Nigdzie nie wieszam na niej psow.
Ani nie szukam w niej oparcia.

Po prostu mnie to dziwi. To byla chwilowa refleksja i wnerw ogolny. Rozne emocje targaja czlowiekiem w takim stanie.
Moja rodzina i moi przyjaciele mnie wspieraja. Ale mam gorsze i lepsze momenty.
A ja bardzo nie chcialam zeby po rozstaniu z mezem, moi rodzice utrzymywali z nim kontakt. To samo tyczylo sie mojego brata. Nie chcialam tez kontaktu z mezem i jego rodzicami. Bo tak jest po prostu latwiej. Im wiecej kontaktu tym ciezej sie rozstac.
Faith takie chwilowe refleksje przynosza tylko niepotrzebny stres i zly humor. Ty masz myslec teraz o sobie, o swoim szczesciu, poukladaniu zycia tak by Tobie bylo dobrze:-) to Ty jestes najwazniejsza:-)obcy niech zostana obcy. Mojej kumpeli pomogl terapeuta i wlasnie najblizsi:-) mam nadzieje, ze tych chwil zwatpienia bedzie i Ciebie jak najmniej, a zastanawianie nad tesciowa odloz na bok- co bedziesz energie na obca babe marnowac😉
Masz racje, dzis mam pierwsze spotkanie z pychoterapeutka, mam nadzieje, ze to sie pouklada wszystko w mojej glowie z jej pomoca.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=148.msg2480151#msg2480151 date=1452666911]
kajpo nie zgadzam się. Można. Jeżeli jest się młodym, nie ma się dzieci ani kredytów, ani żadnych wspólnych zobowiązań, to można i nawet uważam, że dla własnego zdrowia psychicznego trzeba.
[/quote]
Nie bez powodu napisalam ze to co przejdzie w nastoletnim zwiazku nie bardzo nadaje sie do malzenstwa 😉 To jest przeciez zobowiazanie sie do wspolnego zycia, i w przypadk gdy nie wyjdzie nalezy sie jakiekolwiek wyjasnienie. Chyba bym oszalala gdybym zostala zostawiona przez swiezo poslubionego meza, z dnia na dzien, bez zadnych konkretow.
kajpo raczej chodzi mi o nieprzeciąganie rozmów, niż o brak rozmowy. Konkret "nie chcę już z tobą być, bo to, tamto, siamto, i nie zmienię decyzji" lub "...może zmienię decyzję, jeśli to, tamto, siamto" należy się każdemu, to chyba elementarne zasady kultury i szacunku wobec drugiego człowieka. Ale po rozmowie typu pierwszego to już moim zdaniem nie ma o czym gadać i obie strony powinny zająć się organizowaniem od nowa własnego życia. Po rozmowie drugiego typu oczywiście inaczej.
Murat ale właśnie chodzi o to "DLACZEGO", a tego Faith nie wie z tego co zrozumiałam. Mnie osobiście zjadłoby to od środka i najlepsza terapia wiele by nie dała. Jakiekolwiek wyjaśnienie, nawet prawie wiarygodne kłamstwo.
Nie szczuję na teściową, nie zdziwiłabym się jednak zupełnie. Kiedyś ktoś z moich znajomych usłyszał od pani działającej wysoce kulturalnie i w białych rękawiczkach "jeśli ze mną nie będziesz miała dobrych układów z moim synem też nie". Kropla drąży kamień. Tylko tyle. Subtelności.
Może biseks.
Faith życzę ci dobrej terapii 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się