Sprawy sercowe...

eterowa   dawniej tyskakonik ;)
13 czerwca 2016 10:53
desire, bingo, dokładnie tak 🙂
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 czerwca 2016 11:28
Podczytuję i eterowa, współczuję,  dziewczyny Ci tu chyba dodały jeszcze 1000 wątpliwości. Uważam, że przede wszystkim powinnaś z nim szczerze porozmawiać, bo jak na razie to nawet nie wiesz czy on rzeczywiście chciałby Cię tam zabrać. Jeśli okaże się, że tak, to do września jest jeszcze trochę czasu i na Twoim miejscu spróbowałabym wspólnego mieszkania jeszcze w Polsce. Przy okazji przekonasz się czy on rzeczywiście myśli o Waszym związku poważnie, bo jeśli zacznie się wymigiwać, to osobiście uciekałabym gdzie pieprz rośnie.
.
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
13 czerwca 2016 12:39
Nie no, byłoby głupotą jechać tylko za miłością. Uważam, że mogłoby to być wspaniałe 1,5 roku, mogłabym się wiele nauczyć.
Wiesz co eterowa? Nie wiem, czy mogę coś radzić, ale... już tyle razy słyszałam "nie mogę żyć bez ciebie!" - powiedział on. "nie mogę żyć bez ciebie!" - powiedziała ona. On pojechał na wschód, a ona na zachód. I oboje żyją  🤣 Deklaracje? Jak człowieka pompują hormony? Ej tam... Wiesz, moja Przyjaciółka po paskudnym związku zakochała się na wakacjach w latynosie i TA DAM! 3 rok trwa żarliwy związek. Życie to jest taka chwila... i tak lubi zakręty i wejścia na ręcznym. Panta rei, więc ja tylko zaciskam MOCNO kciuki za każdy dzień, kiedy będziesz unosić się pół metra nad ziemią! Cokolwiek postanowisz  😍
Ja wyjechałam dla miłości (ino w granicach pl). Rzucilam wszystko, on miał plany związane z nowym miejscem, ja nie. Do tego miałam nie 23 a 19 lat. Po 6 latach wróciłam mieszkać w miejscu z którego wyjechałam. Z ta samą miłością, z cudownym mężem. Na innego bym go nie wymienila za nic 🙂
Ile ludzi tyle historii 😉

Edit: Zmieniłam ilość lat po powrocie. 8 to jest teraz, a mieszkam juz dwa lata z powrotem w rodzinnym miescie 🙂

A, i jeszcze dodam, jakby kto chcial powiedziec ze łatwiej jest wyjechać prosto po maturze, kiedy nie ma sie osiągnięć.
Dwa lata temu wyjeżdżając z wwy zostawiłam tam firmę zalozona w wieku 21 lat. Firma przekazana, nadal świetnie prosperuje a mi tylko poszerzyly sie możliwości i horyzonty 🙂 Niczego bym nie zmieniła.
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
13 czerwca 2016 14:58
jujkasek, niezwykle miło mi to czytać, unoszę się za każdym razem kiedy o nim myślę, a kiedy się widzimy to po prostu odlatuję 😉 Masz rację, że nie słowa świadczą o człowieku, a czyny! Ale ja własnie nie w jego słowach się zakochałam.
sienka, pozazdrościć, szczęściara! Gratuluję i oby tak dalej :kwiatek:
eterowa, mój Mąż... mój Facet jest KOCUREM. Słowa? Deklaracje? Kwiaty? Słabo... Gdybym po tym sądziła, to raczej byłaby lipa. A 22 lata jestem w Nim do obłędu zakochana, choć oczywiście nasz związek przechodzi różne fazy, czasem bardzo burzliwe 😉 Bardzo dużo mnie nauczył, między innymi tego, że życie to jest ciągła niewiadoma i należy się cieszyć każdą godziną, każdym dniem i czerpać z tego, co się ma, bo co będzie za chwilę nie wie nikt 🙂 Nie czekaj na to, co być powinno. Bierz to, co jest. Naprawdę życzę Ci tego z całego serca, żebyś za X lat była w stanie powiedzieć "warto było!". Cokolwiek się stanie 🙂 Żadna z nas nie da Ci tu złotych rad, to Twoje życie. Ale kibicować Ci będę od tej pory już zawsze. Wspaniale jest mieć świadomość, że właśnie TU chce się być 😉
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
13 czerwca 2016 15:20
mój Facet jest KOCUREM. Słowa? Deklaracje? Kwiaty? Słabo...

Ojejejej, no jakbym czytała o M.! Nawet mówię do niego KOT (nie kotek, nie kotuś, tylko KOT). Jest zodiakalnym lwem i to widać 😉
A tak między nami, to cokolwiek się wydarzy, to już teraz wiem, że dla tych wszystkich chwil, kiedy naprawdę jestem przeszczęśliwa, warto było się zakochać. Nawet jeśli będę musiała się boleśnie odkochać 😉
A tak między nami, to cokolwiek się wydarzy, to już teraz wiem, że dla tych wszystkich chwil, kiedy naprawdę jestem przeszczęśliwa, warto było się zakochać. Nawet jeśli będę musiała się boleśnie odkochać 😉


O to to! Ja musiałam się odkochać (to znaczy - nadal muszę), ale i tak uważam, że warto było 😀
No... I to jest moim skromnym zdaniem clou 🙂

Życie z kotem nie jest proste. Ale czy z kimkolwiek jest? Nie wiem 😉 Ja na swojego kota czasem mówię jeszcze "jaskinia men" .  Bo to taki właśnie typ. Kiedyś moja Przyjaciółka,  ta od latynosa 😉 powiedziała, że w jaskini bywa zimno i ciemno. Ale!  Kiedy świat się wali, to jaskinia jest ZAWSZE stabilną ochroną. Trochę poetyckie, ale naprawdę celne. No nie wiem, co to romantyczne uniesienia. Ale po tylu latach i odchowaniu naszych dzieci,  i kilku konkretnych zakrętach życiowych, przez które przechodzilismy ja nadal miewam motyle w brzuchu przy Nim 🙂 I cieszę się, jak nie wiem co, że jest przy mnie 🙂 Ale doskonale pamiętam, jak ciężko mi było, kiedy mówił "nie umiem powiedzieć, co będzie za tydzień, więc jak mam powiedzieć, że nigdy Cię nie zostawię? Albo że zawsze z Tobą będę?".  Ileż ja łez wylalam, zanim zrozumiałam... To wszystko trzeba na własnej skórze i każdy musi po swojemu 😉
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
13 czerwca 2016 20:17
Kurczak, wybacz, że dopiero teraz, przeoczyłam 😡 Już to wcześniej zostało podsunięte i myślę, że to całkiem dobry pomysł. Pożyjemy, zobaczymy 🙂
olencja, nie dosyć, że człowiek bogatszy o doświadczenia, to jeszcze tak naprawdę nigdy nie powinno się żałować chwil, w których odczuwało się szczęście. Zostaną ze mną na zawsze 😉
jujkasek, M. ma przejawy romantyczności, tego nie mogę mu zarzucić 😉 Ale pewnie i twardo stąpa po ziemi, wie czego chce i bardzo wiele w życiu osiągnął. Nie ma złych dni, zawsze się uśmiecha, wszystko przyjmuje na klatę. Jest silnym mężczyzną. Bardzo mi tym imponuje. A łatwo też w życiu nie miał, w dzieciństwie swoje przeżył. Jest taką moją opoką, mogę mu powiedzieć absolutnie wszystko i zawsze znajduje na wszystko jakieś mądre wytłumaczenie bądź radę. No i potrafi poprawić mi humor nawet kiedy jestem całkowicie rozklejona, tak jak to miało miejsce ostatnio. Po 2 godzinach z nim całkowicie zmieniłam sposób patrzenia na problemy, z którymi się borykałam. I jak go tu nie kochać? 😍
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
13 czerwca 2016 21:14
eterowa, bo co przeżyjesz, to Twoje, a co Cię nie zabije, to Cię
wzmocni więc uszy do góry i napisz jak już coś ustalicie 🙂
eterowa   dawniej tyskakonik ;)
13 czerwca 2016 21:23
Kurczak, no ja jestem pełna pozytywnych myśli, musi być dobrze! Grunt to z uśmiechem wyczekiwać przyszłości i nie ściągać złych myśli 😉
Może jest ktoś chętny zapoznać się z moją historią, spojrzeć świeżo i wyrazić swoje zdanie na PW? Muszę w końcu podjąć jakieś decyzje  🤔
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
24 czerwca 2016 15:39
Alabamka, pisz jeśli chcesz  :kwiatek: Teraz mam dwa tygodnie L4 od koni i innych ciężkich czynności, więc czasu mam całkiem sporo 🙂
Alabamka, wal śmiało 🙂
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
24 czerwca 2016 17:06
Ja rowniez udostepniam PW 😉
I ja. 😉
Jaki macie model dzielenia sie kasa w zwiazku? Kazdy swoje a rachunki na pol? Jedzenie na pol? A jak wakacje? Z czystej ciekawosci pytam, bo patrzac po znajomych to meeega z tym jest roznie.
U nas rachunki na pół (do kredytu nie pozwala mi się dokładać). Reszta różnie, żarcia nie dzielimy stricte na 1/2, bo to zależy kto robi zakupy. Ale powiedzmy, że wychodzi fifty-fifty.
Wakacje 😡 mam bardzo często w dużej części sponsorowane. Mój facet uważa, że taka jego rola i po prostu nie daje mi płacić za hotele (choć częściej to namiot ale tam 😁 ), knajpy itp. Na szczęście przeloty opłacam zawsze sama, zawstydza mnie gdy tak dużo pieniędzy we mnie ładuje
U nas z jedzeniem jest tak, ze kazdy dorzuca co miesiac okreslona kwote i z tego bierzemy na zakupy. Rachunki na pol. Ale w ogole zauwazam, ze jakos wychodzi sporo rzeczy naturalnie, to chyba moj pierwszy zwiazek, gdzie mam taki komfort psychiczny w kwestii kasy..
U nas różnie, jak gdzieś wychodzimy jeść (a robimy to często, taka pasja wspólna  :lol🙂, to powiedzmy, że na zmianę. Raz mówię, że hej, chodźmy zjeść, ja stawiam, a raz on. Wakacje zawsze na pół.

zen ja mam dokładnie to samo, jest super i zero stresu w tych sprawach.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 czerwca 2016 16:27
U nas to on zarabia, więc jego pieniądze są wspólne. Z kolei jak ja zarabiałam- moje były wspólne. Gdy zarabialiśmy oboje to w sumie nigdy się nie zastanawialiśmy nad tym kto co płaci, wrzucaliśmy na jedno konto i korzystaliśmy oboje.
U mnie tak samo jak u czarownicasa cała kasa jest wspólna. Nie ma dzielenia po połowie ani 'stawiania sobie',tak jest najwygodniej i nie ma dylematów z czyjej kieszeni kupić chleb a z której masło  😉
Scottie   Cicha obserwatorka
30 czerwca 2016 19:19
My mamy oddzielne konta, na które wpada wypłata i jej część przelewamy na wspólne konto, do wydatków domowych. Rachunkami za czynsz/prąd/gaz/TV+internet dzielimy się na pół. Do wspólnego konta każde z nas ma swoje karty, robimy nimi zakupy żywnościowe, opłacamy wyjścia do restauracji czy kina. Wakacje też opłacamy na pół.
Wcześniej, zanim założyliśmy wspólne konto, robił zakupy ten, kto akurat miał na to czas lub pierwszy wyciągnął hajs. I niestety, przez to, że pracuję na zmiany i to ja dbam o żywność, okazało się, że ja ciągle jeździłam po te zakupy i na koniec miesiąca nie byłam w stanie odłożyć nawet złotówki 😉
Wichurkowa   Never say never...
30 czerwca 2016 19:21
U nas też mamy wspólnie pieniądze.  Też naturalnie wychodzi ze on płaci za te zakupy,ja za następne,jak wypadnie:-) braknie mi to wpadła mi na konto  I odwrotnie :-)
Wydatki stałe typu czynsz, woda, prąd, upc, internet- po połowie, utrzymanie psa, leki i karma dla niego- po połowie, koń- jest mój więc cała koszt pokrywam ja, Mat kupuje czasem worek paszy, dokłada się do witamin, jeździ do Poli jak mnie nie ma. Wyjścia- różnie, najczęściej po połowie. Wakacje- na pół, chyba, że któreś chce skorzystać z czegoś co drugie nie lubi (np. jakieś konkretne atrakcje) wtedy rozliczamy to osobno. Kredyt za mieszkanie, zakupy duże do nowego mieszkania są na mojej głowie-to tak jakby się okazało za kilka lat, że...za dużo mam jakiś dziwnych akcji wśród znajomych ostatnio i wolę taki układ. M. będzie robił jakieś drobne zakupy do mieszkania tak by nie było wątpliwości czyje co jest.
Taki układ daje mi komfort i oddech po poprzednim partnerze pasożycie🙂
.
U nas konto jest jedno. Uzgadniamy tylko większe wydatki. Gdyby było po połowie, to pewnie nie raz bym myślała, że moja pensja jest o połowę za niska 🙂
U znajomych, szczególnie tych niezaobrączkowanych, sprawdza się wspólne konto na wydatki mieszkaniowo- jedzeniowe.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się