Sprawy sercowe...
U mnie nie może być wspólne konto, bo mamy zupełnie inne podejście do wydawania kasy. Pozabijalibyśmy się chyba. Ale za zakupy, rachunki itp. płaci ten kto ma akurat.
Ja sie czuje bezpiecznie psychicznie jak jest pol na pol za rachunki i zrzuta na jedzenie. Zycie mnie nauczylo za duzo, zeby ufac na gebe w sprawach finansowych. Moze inaczej moga podejsc malzenstwa, ktore maja prawnie pol na pol, ja niestety po sobie i po wielu znajomych widze inwestowanie w cudze mieszkania, gdzie pozniej okazywalo sie, ze ktos nie ma prawa do niczego i zostaje z niczym.
u mnie sprawy finansowe "ewoluowały" w zależności od etapu życia....
zaczęło się od wspólnego "słoika" gdzie każdy wkładał 800 zł (razem 1600) - starczało to na opłaty + życie typu jedzenie, chemia... zarabialiśmy wtedy po 1200-1400zł
Potem płynnie bez ustaleń 80% finansów przejął mąż. /opłaty, szkoła dziecka, ubezpieczenia, zakupy i inne/
Za konie płace ja.
U nas były wojny o kasę. Mieliśmy wszystko płatne na pół, plus ja miałam konia na siebie. Efekt był taki ze zarabiając podobnie ja miałam kosztów do pokrycia 5x tyle co on. A że on jest nie ogarem to zdarzały się sytuacje ze nie miałam co jeść parę dni, bo kupił ale sobie. Nie umiał odłożyć ani złotówki ile zarobił tyle rozwalił. Wkurzylam się w końcu i powiedziałam ze nie będę płacić połowy bo netto zarabiam za mało żeby pokryć pół kredytu, oglądam każda złotówkę kiedy on kupuje ciuszki. Wspólne zostało wszystko łącznie z koniem. Teraz jak przyjdzie jego pensja to najpierw rachunki za dom, potem za moją firmę i konia, dopiero potem
się żyje, bawi czy odkłada. Ja odetchnelam bo nie musze ciulac a on poczuł na własnej skórze jak to jest w mojej. Dzięki temu możemy całkiem sporo odłożyć, teraz przy gorszym okresie w firmie oboje żyjemy skromniej a nie jak król i niewolnik, kasę odkładamy tez razem choć ja mam mniejsze aktualnie plany (ja siodło, on auto) to Inaczej znów było bez sensu kiedy on obcinal nadgodziny żeby dorobić poza etatem na swoje indywidualne potrzeby. Efekt tego był taki ze musiałam robić nadwyżkę u siebie żeby domknac domowy budżet wiec nie miałam.szans na dodatkową pracę i realizację swoich planów. Wspólna kasa wychodzi nam najlepiej 😉
zen, ja też jestem zdania, że zwłaszcza z "grubych" rzeczy warto jak każdy wie co jest jego. Natomiast życie pod jednym dachem powinno się współfinansować. Chociaż u nas długo układ był taki, że ja zarabiałam a on remontował nasz dom, gotował, sprzątał, zajmował się końmi. Z uwagi na dziecko role się w dużej mierze odwróciły. To co ja zarabiam to jest niewiele w stosunku do tego co mąż. Ale nadal każdy trzyma swoją kasę, a razem ustalamy co jest do zapłacenia i staramy się oboje regulować rachunki.
Natomiast wspólne konto u nas na 100% by nie zdało egzaminu. Zawsze byłoby puste. Ja jestem typ ciułacza. Nawet z małych kwot sobie uskładam na swój cel. Mój mąż wyda kasę zanim ją zarobi.
escada jesli mieliscie pol na pol to jak mialas 5x wiecej wydatkow? Mialas pretensje, ze placi swoja czesc a reszte jego kasy wydaje na swoje widzimisie, kiedy Ty masz konia - czyli swoje widzimisie ktore kosztuje Cie tyle, ze Ci na inne pierdoly nie starcza? Rozliczal Cie z tego? Zapewne nie... Nie obraz sie, ale brzmisz bardzo wladczo i wyrazasz sie o swoim partnerze bez szacunku... Bardzo niefajny uklad.
kiedys tez mialam hopla na punkcie odkladania i robilam jazdy jak maz wydawal na pierdoly - ale szczerze? Utrzymuje dom, placi rachunki, robi zakupy. W koncu zarabia swoja praca, dlaczego nie ma miec prawa do swoich pieniedzy i do wydawania na co chce? Bo zona ma taki kaprys? Juz widze co by bylo, gdyby mezowie/partnerzy kladli lapy na pieniadze zony/partnerki - dla mnie to odebranie jakiegos rodzaju "godnosci"/"pewnosci siebie" (nie wiem jak to nazwac) i zwyczajnie niepartnerskie.
Mysle, ze wazne jest bardzo poczucie autonomii w zwiazku i kazda ze stron, po oplaceniu kosztow zycia w jakimkolwiek ukladzie, powinna miec swoje pieniadze i ma prawo wydac ja na wszelkie fanaberie. Pieniadz to potezne narzedzie, ktore niejeden zwiazek moze zniszczyc.
nerechta, tylko są osoby, które nie potrafią odłożyć nawet na ważne sprawy. Nie piszę tu o pierdołach, bo na to sobie żadne z nas nie pozwala. Ale ja np. jestem w stanie odłożyć w pół roku na inwestycję w domu czy jakiś duży rachunek (np. ubezpieczenie domu raz w roku) a mój mąż co zaczyna się zastanawiać dzień przed. Ja bym osiwiała. A już na pewno wkurzała się, że znów na coś nie ma.
Ner, faktycznie oceniając po tej wypowiedzi można tak uważać. Należało by dodać że wypruwajac sobie flaki Zebrałam wkład własny i kasę na wykończenie plus pożyczyłam resztę. Bez tych pieniędzy nie było by mieszkania które na papierze moje nie jest. Juz brzmi ci to uczciwiej?
Kiedy stracił pracę i szukał nowej utrzymywałam go bez słowa. Kiedy dostał mandat a przewalil kasę na pierdoly płaciłam ja. Mam działalność która rządzi się innymi prawami niż etat wiec raz mam dużo raz prawie nic, ale koszty musze płacić zawsze. Nie miałam pretensji ze przewala kasę tylko ze jęczy ze nie może odłożyć. Nie wiem gdzie wg ciebie wyrażam się bez szacunku, wg mnie brakiem szacunku było zostawienie mnie na lodzie w trudnej sytuacji.widzisz twój mąż utrzymuje dom, płaci itp, u nas tego nie było, niestety beze mnie nawet domu by nie było. Nasz układ nam odpowiada, innym nie musi. Kon jest z nami wciąż z jego woli, nie mojej - ja chciałam sprzedać ale cieszę się że został. Mój facet po dwóch miesiącach wspólnej kasy jest bliżej nowego auta niż przez ostatni rok, tak naprawdę teraz to ja pracuje na te oszczędności, z których skorzysta przede wszystkim on. I oboje się cieszymy ze wszystko działa, inni mogą sobie uważać ze układ jest nie uczciwy, grunt że u nas skończyły się problemy - moje z kasą na życie i jego z odkładaniem na realizację planów.
Edit w tym miesiącu jako rasowa terrorystka zamiast kupić sobie oglowie i czaprak kupiłam mu akumulator do auta a w przyszłym zamiast jechać na odznakę zapłacę jego OC. Ale ze mnie samolubna wredna menda 😉
escada tylko go w tym wszystkim nie wykastruj 😁 (sorry taki żarcik, mam nadzieję, że się nie obrazisz 😉 )
Chodzi mi o taki typ kobiet, które dzisiaj muszą kupić mężowi spodnie, jutro buty, etc. Niech facet będzie facetem, niech pewne rzeczy robi sam. Wiem, że musisz nim dyrygować, bo sam się do niczego nie kwapi, wiem, że teraz Ci to pasuje, ale facet się szybko przyzwyczai a Ty kiedyś zechcesz mieć macho, co Cię porwie za włosy do jaskini 🤣
No offence 😡
Espana nie martw się, życie ma więcej aspektów niż kasa i ogarnianie 😉
Jest wiele rzeczy w których ja słucham jego i nigdy odwrotnie, choćby kiedy pracujemy razem, kiedy trzeba zrobić kurczaka, inne przykłady zostawię dla siebie bo nie widzę sensu tłumaczenia się dlaczego tak. Jest wiele sytuacji kiedy idziemy na kompromis.
. 😉 macho juz miałam, podziękuję 😉
My mamy wspólne konto na które wrzucamy większość zarobków i z tego konta idą opłaty i kasa na życie, na osobistych kontach sobie zostawiamy po równo i dysponujemy wedle uznania. Super się nam taki układ sprawdza.
My mamy dozwolone kłamstwo finansowe co do zarobków w szczególnych przypadkach np robienie niespodzianki lub prezentu 😁 ogólnie kontrolujemy się aż będzie odłożone na opłaty, potem nie pytam gdzie kasa, tak jak mój facet nie pyta ile przyniosę dziś z pracy.
Obserwacja związku mojego brata nauczyła mnie nie oceniać po pozorach układu między ludźmi. On utrzymuje dom, on pracuje więcej godzin, on robi wszystko w domu. Ona ciągle się obraża i ciągle jest zmęczona po siedmiu godzinach pracy.Tak to wygląda z boku. Ale oni są szczęśliwi i dopiero poznając ich blisko można zobaczyć gdzie te pozory się równowaza 🙂
W ogóle ocenianie czyjegoś związku na podstawie kilku zdań z forum jest bardzo słabe. Ludzie tworzą tak bardzo różne relacje, że ciężko cokolwiek oceniać stojąc z boku. Różnorodność jest fajna, dlatego ludzie dobierają się w pary tak, a nie inaczej.
Bera wiem bardzo dobrze, moj maz jest taki sam 🙂 Co nie znaczy, ze nie da sie pokombinowac tak, zeby oplacic zycie, cos odlozyc i zeby zostala kasa na "przewalenie".
Escada "nieogar", "kupuje sobie ciuszki", ogolny ton wypowiedzi brzmi pretensjonalnie i moim zdaniem siebie ustawiasz w hierarchii wyzej i dojrzalej. Co nie znaczy ze nie masz podstaw, ale mimo ze to czasem cholernie trudne, to trzeba partnera traktowac na rowni i nie wytykac jego slabosci. To takie "stoje za Toba i chociaz uwazam, ze robisz glupoty to nie bede Cie otwarcie krytykowac". Nie wiem, co o tym myslicie? Mi sie to wydaje cholernie wazne jak ocenia mnie maz i jak o mnie mowi...
I co innego, jesli facet wydaje wszystko i nie ma za co zyc - to jest oczywiste i wymaga interwencji (albo zostawienia go samemu sobie...). Ale po powyzszym poscie nie mozna dojsc do takiego wniosku, wiec zinterpretowalam co wyczytalam. I teraz tak - pisalas, ze placiliscie 50/50 (a placil czy nie?), a reszty nie odkladal - jak widac po wiekszosci postow takie uklady dzialaja i jesli taka byla umowa, to juz kwestia wolnego wyboru co sie robi z pozostala kasa. W partnerstwie wiadomo, ze sie sobie pomaga, ale kiedy bylas sama przeciez jakos sobie radzilas. Do kogos mialas pretensje ze Ci nie starcza?
Placenie za faceta mandatow itd, kiedy on swoje pieniadze "przebalowal"... bardziej kojarzy sie z relacja rodzic-dziecko. On wie, ze za niego zaplacisz, wiec nie musi sie martwic i taki uklad nigdy nie nauczy go "doroslosci".
Jesli chodzi o wklad wlasny i splacanie kredytu - mozecie zrobic tak, jesli mieszkanie jest na was dwoje, ze kwote wkladu dalas Ty, wiec x rat do takiej samej kwoty splaca sam on - kiedys chyba pisalas, ze niezle zarabia, wiec zawsze jest to jakies rozwiazanie, zebys nie miala zalu ze Ty wlozylas tyle, a on nie.
Ogolnie rzecz biorac mysle, ze jestesmy pod tym wzgledem bardzo podobne. Naprawde wiem jak to jest, kiedy chcialoby sie cos razem "zbudowac", a nie ma za co. Chcialabym odlozyc jak najwiecej, zeby moc kupic w koncu mieszkanie, lepszy samochod czy pojechac na fajne wakacje. Tylko czasem sobie mysle, ze nie warto drzec kotow i pozwolic sobie na wiecej wolnosci, puscic ta kierownice (choc nie jest to latwe). A zeby wilk byl syty i owca cala po prostu wypracowac jakis system, ktory bedzie pasowal obojgu - czy regularne odkladanie, czy jeden miesiac sobie folgujemy czy cokolwiek. Ma pasowac partnerom ale tez dalej kazda strona powinna miec swoje zaskorniaki na pierdoly.
Mi się poszczęściło, mamy z mężem podobne podejście do wydawania kasy. Pewnie dlatego wspólne konto sprawdza się dobrze. Przed ślubem finanse były osobne, ale też więcej wolnej kasy, bo bez kredytu mieszkaniowego.
Ner Widocznie nie wszędzie jesteśmy podobne, bo ja nie potrzebuje oddzielnej kasy na pierdoly, mamy chce mowie kupujemy, tak samo w druga stronę. Kiedyś nie musiałam się spowiadać z wydatków na konia czy firmę, teraz musze.
Wole zapłacić mandat niż denerwować się ze przyjdą odsetki.
Płacił pół mieszknia i zakupów - gdzie jego żywienie to nie raz 200 zł tygodniowo, moje zazwyczaj mniej niż połowę tego (uznaje np inne majonezy których nie reklamują w tv, on nie)
Ja płaciłam połowę mieszkania, zarcia, całego konia i jego leczenie, koszty firmy, i nie narzekałam (bo w końcu to moje nie jego problemy) aż do momentu kiedy nie miałam co jeść. Wtedy było mi raczej przykro że on je a ja nie. A on nie zauważył nie doslyszal itp. Kiedy ja widziałam ze ma mało kasy poprostu robiłam zakupy na nas dwoje, czysta empatia której on dopiero się uczy. Uczy się też odpowiedzialności i innych rzeczy. Ja tez się uczę wielu rzeczy których nie umiem i nie kumam w związku.
Dobra, easy 😉 Zyjecie jak chcecie 🙂
Od mandatów nie ma odsetek 😁
Sorry, musialam 😉
JARA, są tylko koszty komornika 😉
Tak z ciekawości escada, jakoś nie umiem wyłapać czy ty jesteś zadowolona ze stanu rzeczy czy wręcz przeciwnie? Chcesz żeby było tak jak jest czy wolałabyś żeby twój facet się trochę ogarnął?
7 lat małżeństwa, 10 lat razem i nigdy nie mieliśmy wspólnego konta. Jak było kasy mega na styk, żeby przeżyć, to opłacaliśmy mieszkanie z jednej pensji a z drugiej żyliśmy. Wychodziło tak czy siak po połowie. Potem głównie ja zarabiałam i płaciłam praktycznie za wszystko; jego konto traktowaliśmy jako ratunkowe, jak ktoś dostanie mandat czy wiekszy rachunek za prąd albo ubezpieczenie.Teraz moja pensja to jakiś promil jego dochodów a i tak on płaci za dach nad głową,a ja głównie kupuje jedzenie i opłacam telefony i internety (czyli nadal po połowie). Jak zaszaleje za bardzo i widzę dno konta, to mówię, że potrzebuję przelewu. Wszystko co zostaje na obu kontach jest wspólne. Oznajmiamy sobie tylko zakup zachciewajek powyżej 200zł, bardziej z przyzwyczajenia i zwykłego szacunku do drugiej osoby niż z potrzeby. Nie wyobrażam sobie rozliczać się co do złotówki a każdego rachunku dzielić na pół. A pod względem wydawania kasy jesteśmy totalnie różni. I nie pamiętam, żebyśmy te reguły kiedykolwiek ustalali jakoś wyraźnie. Po prostu zaczeliśmy razem żyć, więc wszystko było wspólne.
U mnie też zawsze było wszystko po połowie - rachunki, jedzenie, wyjazdy. Nie chciałabym mieć wspólnego konta z nikim, ale to absolutnie nikim, jestem bardzo skrupulatna jeśli chodzi o moje zarobki i wydatki, tzn zawsze mam je dokładnie obliczone i dostałabym szału, jakby mi ktoś przy nich manewrował.
escada muszę przyznać, że zawsze jak czytam jakieś Twoje posty o waszym związku, to jestem ździebko pod wrażeniem i trochę siem Ciebie...obawiam 😁
A tak w ogóle to mam podobną zagwozkę jak Alabamka, potrzebuję świeżego spojrzenia...coś, ktoś? 👀
Kajpo ogólnie to jestem zadowolona, gdyby było inaczej to bym z nim nie była, nie należę do kobiet które potrzebują faceta /związku jak tlenu. W wielu sprawach juz się ogarnął, w wielu jeszcze by mógł, ale nie ma ideałów przecież 😉
Feno dlaczego? 😉 ja wiem czego chcę i chcę tak albo wcale, to nie oznacza ze tez nie idę na jakieś ustępstwa w innych dziedzinach życia.
Dziewczyny mój facet nie jest na smyczy ani przykuty kajdankami, zawsze może mnie zostawić, narazie planuje inaczej bo widzi że choć nie łatwo to dobrze na tym wychodzi 😉 ma 30 lat i trochę kobiet w życiu już miał, wiec chyba mniej więcej wie czego chce 😉 i tak mija nam 3,5 roku tych tortur 😉
Jara jakkolwiek, jam uczciwa i władzy się boje 😁
escada ja wiem. Jestem daleka od negatywnych ocen, bo wiem że tak jak nie wszyscy muszą być czułymi romantykami, nie wszyscy muszą pisać o swojej miłości w terminach skaczących jednorożców, ale to nie umniejsza skali uczucia. A Ty wydajesz się bardzo hm...herszt baba 😁 Według mnie, whatever works, wszak właśnie kajdanów mu nie zakładasz. 😉
(jeszcze)
P.S. Przepraszam ,musiałam, odbierz to w wersji humorystycznej 🤣
feno, a jak tam u Ciebie?
Feno nie spieszy mi się do tego 🙂
(jeszcze) 😉
Masakra. Serio macie takich nieogarniętych życiowo facetów?
Dlaczego chłop w wieku 30 lat nie ma kasy bo kupuje sobie ciuszki lub przebaluje?
Nie no,nic nie mam do waszych facetów,ale nie można robić z takiego człowieka kaleki bo potem naprawdę to wy będziecie musieli mieć jaja w swoim związku ( o ile już nie macie)
Poza tym na szczęście nie mam problemów z wspólną kasą- jak dobrze być kawalerem 🤣
Gege widzisz są tacy faceci, a niektórym kobietom jaja wcale bardzo nie ciążą 😉