Sprawy sercowe...

fin rozumiem Cię z tym lękiem przed mieszkaniem samej. Ja się tego niby nie obawiałam, ale jak pierwszy raz zamieszkałam sama właśnie po wyprowadzce od byłego, początki były delikatnie mówiąc trudne... Cisza i pustka mnie dobijały, choć nie narzekałam na brak zajęć poza pracą (koń, taniec, inne hobby).
Wiem, że to jest teraz trudne, ale musisz się pogodzić z tym, że pewien rozdział w Twoim życiu się zakończył i chociaż nie chciałaś tych zmian, nie masz wyboru.
Aż trochę głupio w tym momencie pisać, że wszystko się poukłada, bo to ten moment, kiedy sama w to pewnie najmniej wierzysz.
Introwertyk czy nie, zadbaj o siebie. Spotkaj się z kimś, kogo lubisz, komu ufasz. Odnów jakieś fajne znajomości, jeśli ostatnio nie miałaś na nie czasu. Nie spiesz się i nie oczekuj od siebie, że lada moment poczujesz się lepiej.
Rób dla siebie coś miłego, co lubisz. Daj sobie czas na to, żeby się pozbierać i rozglądaj się dookoła.

Po tamtej wyprowadzce podświadomie chyba bardzo chciałam kogoś znaleźć. Nie na siłę, ale rozglądałam się... Zbiegło się to z czasem, kiedy częściej występowałam po pracy w tanecznych szpilkach i sukience, niż w bryczesach 😉 Efekt: trzech bardzo dobrych kumpli, aktualnie najlepszy przyjaciel i ten, który okazał się moją brakującą od zawsze połową. W takiej właśnie kolejności. Trwało to w sumie prawie 7 lat i gdybym mogła cofnąć czas, nie zmieniłabym niczego 🙂
fin, ze tak z angielska pojadę " beed there, done this"
Ehh jest mi okropnie przykro, jak czytalam to aż mi sie moje zawalenie świata przypomniało.
Powiem Ci to co mnie powiedziała przyjaciółka, Przeżyjesz!!  Wiem, ze tego nie czujesz teraz kompletnie ale tak będzie.
Postaram się jakieś pw naskrobać
Aha! Płacz ile wlezie jak potrzebujesz.
KaskaD30 współczuje Ci. Ja bym takiego męża dosłownie zabiła i zakopała gdzieś w ogrodzie  👀
blacksones nie kuś 😀 las mam za płotem, może, może 😜 Mały apel, ponieważ re-voltowe trzymanie kciuków przynosiło już nieraz spektakularne efekty..... Błagam, trzymajcie 12 października, żeby w ogóle przylazł do sądu i żeby poszło na jednej rozprawie :kwiatek:
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
26 września 2017 07:37
KaskaD30, o rany... To sie nazywa dopiero trzymac pazurami. Twoj maz jest arcymistrzem wyparcia, 'jak zamkne oczy to mnie nie ma'. Trzymaj sie tam i sprobuj go nie ubic do czasu rozwodu.

fin, jak swiat spada na glowe, to nie ma dobrych slow. Niestety, swoja zalobe musisz troche odlozyc lub poprzezywac 'w tle'. Bo tersz niestety trzeba podzialac. Wiec ja przekornie podejde pragmatycznie:
-mieszkanie jest jego czy wspolnie wynajmujecie?
-jesli opcja druga, to ON ma sie wyprowadzic, popros by zrobil to najszybciej jak to mozliwe
-zastanow sie czy podolasz (finansowo itp) samodzielnemu wynajmowaniu. Jesli nie zrob w glowie liste zbajomych, ktorzy potencjalnie szukaja mieszkania/pokoju/wspollokatora
-jesli znajomi odpadaja rzuc haslo na fejsie/daj ogloszenie/rzuc znajomyn temat
- jesli mieszkanie jest jego, to rzuc od razu temat, ze szukasz mieszkania/pokoju.
-czy czasowy powrot do domu rodzinnego wchodzi w gre?
-zrob liste rzeczy, ktore przez ostatnie 2,5 roku chcialas zrobic, ale nie zrobilas ze wzgledu na niego/bycie w zwiazku
-odhacz chociaz jedna mala rzecz z tej listy i zaplanuj kolejne

Pamietaj, ze rozstanie to nie porazka.

Niestety, swiat tez nie raczy sie zatrzymac i poczekac az dojdziesz do siebie, musisz dzialac.

Powodzenia!
Gillian   four letter word
26 września 2017 08:06
fin, a przypomnij sobie moje posty z grudnia 🙂 dramat i koniec świata... a teraz jestem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi 🙂 nic się nie dzieje bez powodu. Głowa do góry 🙂
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
26 września 2017 08:40
Z tym byciem lubianą to trochę pojechałaś no ale trudno 😉
Foch-foch-foch! Ja cię lubię 😀

A wszystkim gratuluję odwagi, życzę wytrwałości (bo światełko w tunelu zawsze jest) i trzymam mocno kciuki! Bo to święte słowa są: "życie mamy tylko jedno".
Nie marnujmy go bezczynnie.
szafirowa, mieszkanie wynajmowaliśmy wspólnie, ale nie chcę tam zostawać, bo każda pusta przestrzeń będzie mi przypominać o jego rzeczach, które kiedyś tam stały. Szafa pachnie jego ubraniami, co jakiś czas odkrywałabym jakąś jego rzecz, której zapomniał zabrać, itp. Po prostu nie dałabym rady. Przypadkiem dowiedziałam się o znajomej ze studiów, która ma wolny pokój, więc na razie tam się przeniosę, a dalej zobaczymy. Przeraża mnie tylko to, że co prawda będę o wiele bliżej pracy, ale to dla mnie całkowicie obca część miasta (Praga Północ), która słynie z nieciekawej opinii, a na dodatek przez tyle lat mieszkania w Warszawie byłam tam ze dwa razy. No ale lepiej tak, niż sama lub wśród obcych.

Gillian, przyznaję, że nie śledziłam wątku od dawna, ale zakładam, że jakoś wyszłaś z inicjatywą, żeby po tamtej sprawie znaleźć kolejnego partnera? Ja czuję się na razie tak, że nie wyobrażam sobie przechodzić od nowa przez ten cały etap randek, poznawania się i tak dalej. Nie mam na takie coś siły, każdy facet będzie mi przypominał K i będę go do niego porównywać.

Wczoraj trzymałam się całkiem nieźle, za to dzisiaj nie mogę się zupełnie pozbierać. Boję się i nie chce żyć w świecie, w którym jego nie ma.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
26 września 2017 13:13
fin, jako rodowita Prazanka ;-) powiem Ci, ze bedziesz zadowolona- teraz to jest modna czesc miasta, mnostwo fajmych, klimatycznych miejsc i latwy dojazd wszedzie.
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 września 2017 13:15
szafirowa, własnie miałam to pisać, teraz na pradze fajnie jest 😀
A radykalna zmiana otoczenia powinna dobrze zrobić. Nowe miejsca, nowe uliczki, kawiarnie, od razu nowi ludzie.
Na Pradze zawsze było fajnie 😀iabeł:
Ja rok temu rozstałam się z mężem bo bardzo wielu wspólnych latach. Jestem sama, na zwiazek poki co ochoty nie mam. Nie mniej zrobiłam przez ten rok tyle fantastycznych rzeczy tylko dla siebie i z myślą o sobie, przewartościowałam wiele spraw i pobyłam wreszcie sama ze sobą. Mieszkam sama ( no nie liczac psów) i jest na prawdę dobrze. Zobaczysz, bedzie dobrze i to szybciej niż Ci się wydaje.
Gillian   four letter word
26 września 2017 13:38
fin, oj... pisałam identycznie jak Ty 🙂 i tak się czułam. Świat się skończył, po co mi to życie bez Niego, już z nikim nie będę bo takiego drugiego nie znajdę. No i o... sam się znalazł!
Przetrwasz to i zobaczysz, że jeszcze czeka Cię kupa szczęścia 🙂 a na razie nic nie rób, płacz ile potrzebujesz, wybiegaj to, pojedź w teren, cokolwiek. Teraz jest okropnie, ale to minie, to tylko moment.
Mi bardzo pomogło jak się okazało po czasie jakim ch... był mój ex. Wyszły na jaw fakty, o których nie miałam pojęcia. Mój cudowny, słodki, idealny facet okazał się psycholem a ja miałam rogi jak turbo-jeleń. Po czasie podziękowałam losowi, że mnie przed nim uchronił i postawił na mojej drodze kogoś tak wspaniałego jak obecny chłop 🙂
Fin żyjesz? Oddychasz?
Oddycham, żyję, ale co to za życie? Tęsknię, myślę o nim, jestem ciekawa co robi. Wczoraj się wyprowadziłam, strasznie bolało mnie zamykanie drzwi mieszkania, które było naszym pierwszy wspólnym domem i wcale nie miało być ostatnim. Jutro wracam do Warszawy i muszę zacząć funkcjonować od nowa, nauczyć się nie patrzeć w telefon, nie myśleć. Im więcej rozmawiam z przyjaciółkami, z mamą albo z siostrą o różnych elementach mojego związku z K, tym więcej przypomina mi się sytuacji, które kiedyś puściłam mimochodem, a które nabierają zupełnie innego znaczenia, kiedy wiem, że od tylu miesięcy on mnie nie kochał. Boli mnie to wszystko bardzo, nie mam motywacji do wzięcia się w garść, bo i nie mam dla kogo się starać...

Na razie podjęłam drobne próby naprawienia świata. Zapisałam się na terapię, pod kątem naprawienia mojej samooceny i wyciągnięcia mnie z dołka - w poniedziałek idę pierwszy raz na wizytę. Poza tym, przy okazji przeprowadzki, odświeżyłam sobie kosmetyki, wyrzuciłam stare, kupiłam kilka nowych, będę się codziennie pilnować, żeby tego używać - przynajmniej taki jest plan. Ale jak to teraz piszę, to brzmi wręcz śmiesznie, przecież to są takie małe i nic nie znaczące rzeczy, a mimo to są to największe zobowiązania wobec samej siebie, na jakie na razie mnie stać - ot, żeby codziennie użyć jakiegoś głupiego kremu...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
30 września 2017 18:55
Boli mnie to wszystko bardzo, nie mam motywacji do wzięcia się w garść, bo i nie mam dla kogo się starać...



Dla siebie.
fin male rzeczy na sam poczatek sa swietnym pomyslem. Ja po rozstaniu musialam zaplanowywać sobie wieczory bo po powrocie z pracy, siedzac sama w domu- czulam sie dziwnie. Wiec siłka, basen, dlugie spacery z psami itp itd, a potem i swoja samotnosc oswoiłam i polubiłam. I Ty dasz rade. Decyzja o terapi tez bardzo dobra.
Czy jest ktoś, kto miałby ochotę pogadać na pw? Ostrzegam, że będzie dużo czytania 😉 przeżułam już temat temat na milion sposobów i dalej nie umiem podjąć żadnej decyzji, może ktoś z zewnątrz mi powie coś... inspirującego
Pisz Kamila  :kwiatek:  Mnie nie odstraszaja elaboraty na dwie strony  🤣
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
02 października 2017 13:09
Kamila🙂, pisz.
fin, dla siebie żyj! 😉
Przerobiłam temat prawie 10 lat temu. Też po 3 latach nagle zostałam z niczym. Przez tydzień był dramat totalny, przez pierwsze 3 miesiąca masakryczna huśtawka nastrojów - od "jakoś to będzie", do całkowitej rozsypki z rozsypką w przewadze. Pierwszy rok to było podnoszenie się z ziemi i padanie co jakiś czas na kolana - bo gdzieś pojawiła się fotka nowej dziewczyny (to po miesiącu akurat... duży cios, bo on był typem, który nie ujawniał wcześniej takich rzeczy i... wyszło wtedy, że nowa wcale nie taka nowa 😉 ), później zaręczyny, po roku jego ślub. Ja po roku doszłam do siebie na tyle, że faktycznie potrafiłam być sama i nie wracać do tego, co było. 9 miesięcy po jego ślubie się wziął cham i odziecił. Znowu kopniak, ale duuużo łatwiej ogarnęłam.
Ja przez 2 lata nie potrafiłam wejść w żadne poważniejsze relacje. To był czas, kiedy próbowałam kilkukrotnie, ale jak tylko zaczynało się robić poważnie i zobowiązująco, to zwijałam graty i szłam w długą.

Po 2 latach byłam na weselu z takim "ledwie kolegą", ledwie się znaliśmy. Swoją drogą - najlepsze wesele ever. Jako "samotna" byłam troszkę wypchnięta przez niego do zabawy oczepinowej, w czasie której oberwałam welonem. Nie jestem przesądna, ale po tym weselu zaczęłam duuużo gadać z T. Po 4 miesiącach oficjalnie byliśmy razem, później był ślub, dziecko, drugi ślub, gdzieś po drodze mieszkanie... Czasem walczymy na noże i zastanawiam się jakim cudem jeszcze ze sobą jesteśmy, ale żyję i jestem szczęśliwa.

TY TEŻ BĘDZIESZ. Daj sobie czas.
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
11 października 2017 16:05
Każdy chyba taki przewrót przynajmniej raz w swoim życiu przeżył 😉
U mnie wszystko przewróciło się wakacyjną porą. Zakończony prawie 3 letni związek, który miał być na całe życie, ale taki nie był. Długa historia 😉 Koniec końców wszystko się ułożyło. Zeszło ciśnienie, nastał błogi spokój, życie biegnie dalej. Nowe plany, powoli małymi krokami realizujemy marzenia. I mam przy sobie kogoś kto mnie w tych marzeniach wspiera, ktoś kogo bym się w swoim życiu kompletnie nie spodziewała. Z resztą z tego co wiem(usłużni donieśli z prędkością światła  😁 ) mój ex też kogoś ma 😉 Widać tak miało być, każdy musi znaleźć swoje szczęście  :kwiatek:

EDIT: tak mnie natchnęło. 2017 rokiem koguta, rokiem wielkich przemian, czasem wywracania życia do góry nogami, ale wszystko ma wyjść na lepsze.
Mozii Ty wiesz  :kwiatek:
A kciukasy za Was taaaak trzymam  😜 Ten kukuryk musi się na coś kurde blaszka przydać  😎
Mozii   "Spełnić własną legendę..."
11 października 2017 18:35
Epikea dzięki!!  😀 :kwiatek:
Heh, ja się rozstałam po 7 wspólnych latach, gdzie i zaręczyny i plany na ślub były... Czasem życie bywa nieprzewidywalne, a też myślałam, że to ten jedyny, że jak ja sobie sama poradzę i w ogole jak żyć bez niego?!

A moje drogie, ja chyba nigdy nie byłam tak zakochana i kochana jak teraz  😍  Naprawdę nie wiem gdzie ten K się uchował, dogadujemy się na każdej płaszczyźnie, nie możemy się ani nagadać ani sobą nacieszyć. No i serio, facet z pasją i do tego sportowiec to w ogóle inna bajka  💘
Mogę do kogoś na PW? Dylematy u mnie, duże dylematy...
mils, dawaj. 😉
mils, dawaj do mnie też 😀
smartini   fb & insta: dokłaczone
12 października 2017 12:15
do mnie też mozna 😉
A ja przestaję sobie radzić ze sobą.. Spotkałam jakiś czas temu faceta, który jest absolutnie fantastycznym człowiekiem - miły, ciepły, troskliwy, inteligentny, mądry, z dobrym poczuciem humoru, dobrą pracą, z pasją i do tego zakochał się we mnie po uszy, chciał razem mieszkać itp, wspierał bardzo i...
I dupa. Jak zwykle. Nie potrafię odwzajemnić uczuć, nie potrafię dać mu tego, czego by chciał.. Jestem wściekła na siebie, bo takich ludzi jest tak mało na tym świecie.. Zasłużył na wszystko co najlepsze, a ja go unieszczęśliwiam.. Dużo rozmawialiśmy, on chcę ze mną być, ale nie za wszelką cenę (czyt. jeśli ja nie jestem w stanie zdecydować czego chcę), a ja mam wrażenie, że beze mnie będzie mu lepiej.. Z drugiej strony nie potrafię "wywołać" uczuć.. Zawsze miałam z tym ogromny problem, ale miałam to gdzieś, tym razem facet jest po prostu wspaniały.. Nie wiem co robić..  🙁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się