Sprawy sercowe...

Ascaia, ja jestem urodzoną singielką. Związki mnie uwierają. Dochodzę do wniosku, że najbardziej by mi chyba odpowiadał jakiś układ towarzyski 😉
Dobra, dobra. Może i "urodzona", ale w profesjonalizmie mnie nie przebijesz. 😉 Chcąc, nie chcąc, biorę mistrzostwo w temacie.
.
kokosnuss,  ej mój koń tylko raz na 22 lata się sploszyl. Nawet helikopter siadający i podnoszący się na nim wrażenia nie robił. Tylko czerwona grzybiara z wiaderkiem raz go w lesie zdziwiła i wyskoczył w bok.

Naboo ja się śmieje że najchętniej w układ mieszkaniowo ekonomiczny weszlabym z kobietą. A "stołowanie" się tylko na mieście  😉
Ascaia, nawet sie nie bede licytowac  😀

bera7, moja kolezanka ostatnio stwierdzila, ze sie nie dziwi kobietom, ktore 'zmieniaja orientacje', bo sama by miala ochote to zrobic 😁
bera7, układ mieszkaniowo-ekonomiczny z kobietą? ... oj czy ja wiem... racjonalne gospodarowanie pieniędzmi czy umiejętność zadbania o dom są niezależne od płci. Za to nastrój zależny od hormonów to już nasza domena. 😉 Pod moim dachem to by chyba groziło konkretnym sztormem. 😉

Naboo, no sorki, masz "zaliczone" bycie nie-singlem, więc wiesz... 😉 
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
18 listopada 2018 10:14
Ascaia, nigdy nie mialas partnera?
Naboo, nie, nie ja absolutnie nie chciałabym zmieniać orientacji. Ja tylko mam wrażenie, że lepiej się dogaduję w podziale obowiązków z niektórymi koleżankami. Łatwiej o zrozumienie w opiece nad dziećmi, kwestiach organizacyjnych. A faceta mieć z doskoku a nie w domu 🙂

Ascaia, jeśli chodzi o chwiejność nastroju to mój mąż bije na głowę tuzin bab z napięciem 😉
dea   primum non nocere
19 listopada 2018 06:25
A to znacie?
Mosuo
Poczytajcie o zwyczajach 😉 ciekawa alternatywa. Wiele problemów odpada :p
dea, jeden z odcinków "Kobiety na krańcu świata" był kręcony w tej społeczności. Ciekawa i praktyczna sprawa.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 listopada 2018 08:14
Ja jednak wole standardowy schemat, gdzie moge o wszystkim decydowac 😉
dea   primum non nocere
19 listopada 2018 09:21
A przynajmniej masz iluzję, że możesz 😉 czy ja wiem, czy tam nie decydujesz? Też wybierasz partnera, niektórzy są tam w stałych związkach, tylko nie mieszkają razem. Widywać się pewnie mogą. Nie ma za to motywacji do oszukiwania partnera albo przymusu bycia w związku z przyczyn ekonomicznych.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
19 listopada 2018 12:52
Jeśli musze mieszkac w domu, w którym jest 30 innych osob, a nie moge mieszkać ze swoim mezem, jesli nienmoge isc do pracy, a musze siedziec w garach i bawić cudze dzieci to znaczy, ze nie decyduje 😉
dea   primum non nocere
19 listopada 2018 13:10
No tak, Ty decydujesz. Ja też decyduję, mieszkając sama z dzieckiem, bo akurat mam szczęście mieć dobrze płatny zawód i mnie ekonomia nie zmusza do niczego. Ale jak widać powyżej, w naszej kulturze nader często nie jest to decyzja a konieczność, nie uczucie a ekonomia. Wiedząc to, co wiem, po obejrzeniu kilku fajnie wyglądających na pierwszy rzut oka związków od kuchni (ze swoim przeszłym oraz moich rodziców równie przeszłym włącznie), wolałabym bawić dziecko siostry i z nią mieszkać, niż się zastanawiać, czy "mój" coś kombinuje. Są tacy, co by pewnie nie kombinowali, ale do nich znowu ognia nie ma, to po co :p trzymałabym takiego pod butem, bez satysfakcji 😉 zdecydowanie w tradycyjnym małżeństwie się nie widzę, choćby piorun strzelił 🙂
emptyline   Big Milk Straciatella
19 listopada 2018 13:11
dea, serio wydaje Ci się, że jest tylko opcja A i B? Jak męski to będzie pukał co popadnie, a jak oddany i opiekuńczy to sierota?
smartini   fb & insta: dokłaczone
19 listopada 2018 15:44
naprawdę są osoby, które wolałyby taką 'dziwaczną' (że nie powiem dobitniej) społeczność od tego, co mamy? Przepraszam ale czytam i niedowierzam. Mężczyznę mieć tylko co sypiania, nie móc pójść do pracy, niańczyć dzieci innych i mieszkać w stadzie? o_O
Pytanie nasuwa mi się takie samo co emptyline
Ja tam w moim życiu też nie mam motywacji do oszukiwania partnera, on raczej też nie...
Ej, ale jak ktos chce mieszkac w takiej komunie to wystarczy znalezc inne chetne, kawalek ziemi pod chate i tadam, gotowe! 😉 😁

Sorry za brutalnosc, ale to takie frustrackie pieprzenie trzy po trzy, "wszystkie chlopy sa takie same, kazdy tylko nowej dziury szuka", "wszystkie baby to lase na kase", ile sie tego czlowiek naslucha w zyciu to az strach, od magazynu po korpo ta sama spiewka, niesamowite 😀
emptyline   Big Milk Straciatella
19 listopada 2018 16:22
kokosnuss, dla mnie to jest aż...żenujące. Jasne, są tacy ludzie, przykro mi, że dea najwyraźniej miała pecha i na takiego trafiła, ale no bez przesady, nie można każdego do jednego wora wrzucać. Jakoś wśród mojej rodziny mamy pary ze stażem po 50 lat i nikt się nie zdradzał i dalej się kochają. Różnie się życie układa, wiadomo, często rzeczywiście z daną osobą nie da się dobrego związku stworzyć, ale przede wszystkim to ciągła, ciągła praca.

Społeczność dla mnie etnograficznie bardzo interesująca, ale to by było na tyle. 🙂
to jest takie przeniesienie życia plemiennego na zachód - jeśli komuś pasuje to spoko, chociaż kompletnie sobie takiego życia nie wyobrazam.
Zgadzam się z dziewczynami, szkoda dea żebyś to tak zostawiła bo to zdecydowanie problem do przepracowania. Możesz być sama oczywiście, ale dobrze by było żeby powód takiej decyzji był inny..

Sorry za brutalnosc, ale to takie frustrackie pieprzenie trzy po trzy, "wszystkie chlopy sa takie same, kazdy tylko nowej dziury szuka"


ale wulgarna jestes blehhh


Ja tam nigdzie nie narzekalam na mojego meza, ze taki jak inni, albo ze zly. Mam fajnego meza.
Moje 'singielstwo z urodzenia' jest innego rodzaju.
kokosnuss, ja to widzę inaczej:w pewnych kwestiach lepiej dogaduję się z niektórymi koleżankami. Serio jakoś rozumiemy się bez słów w sprawie tego co należy zrobić. Z moich obserwacji życia kilkanaście lat pod jednym dachem z osobnikami płci męskiej wynika, że oczekują poklasku za rzeczy dla kobiety oczywiste. Ogarnięcie po sobie, ugotowanie itp. No mój mąż to uważa że medal za każdy obiad powinien dostawać, a za umycie kibla po sobie co najmniej oklaski. Mnie to irytuje, nie zamierzam nikogo nagradzać za rzeczy oczywiste, wynikające z obowiązków posiadania domu. Sama też nie oczekuję medalu za odkurzanie 😉.
Stąd czasem się śmiejemy ze znajomą, która ma podobne uwagi, tylko jej facet robi jeszcze mniej niż mój mąż, że razem bym nam się dobrze mieszkało właśnie w formie "komuny". A faceci no są potrzebni... ale czy od razu w domu 😉
emptyline   Big Milk Straciatella
19 listopada 2018 19:40
Nie wiem skąd wy takich facetów bierzecie...serio. Nawet mój fatalny były tak się nie zachowywał.
emptyline, ja zastanawiam się nie skąd, tylko po co 😉
No właśnie to chyba kwestia faceta, jakiego się sobie wybrało... Zresztą tak sobie myślę, że dla mnie kwestie organizacyjne, mimo 2 dzieci, wciąż nie są tak ważne, jak tzw. górnolotnie porozumienie dusz - możliwość rozmów na głębokie tematy, ciekawość świata, wzajemne fascynowanie się i kibicowanie w rozwoju, cokolwiek on dla nas z osobna oznacza. Myślę, że gdy moje życie zacznie krążyć wokół tego, kto dziś sprząta łazienkę albo kto zawozi córki na zajęcia, to będzie wyraźny sygnał ostrzegawczy, że coś poszło bardzo nie tak.
smartini   fb & insta: dokłaczone
19 listopada 2018 20:07
To ja chyba żyję w innej czasoprzestrzeni. P zmywa, robi pranie i prasuje znaaaacznie częściej niż ja. Ja przeważnie gotuję, odkłaczam i ogarniam łazienkę. Ale każdemu czasem trzeba przypomnieć. Ba, po pozmywaniu sterty garów, ugotowaniu obiadu czy odkłaczeniu kanapy może nie ma medali ale pada 'dziękuję', niezależnie od tego które z nas to zrobi.
Zastanawia mnie (to do nikogo personalnie) ile kobiet kończy w związku który opisujesz (facet nic nie robi a jak już wyrzuci śmieci to oczekuje oklasków i gali oskarowej) przez to, że go do tego przyzwyczaiły. Najpierw matki a potem dziewczyny-narzeczone-żony. 'Daj spokój, ja pozmywam', 'Daj, ja to zrobię (lepiej)'.

I ile takich zachowań pokazuje się dużo przed ślubem, gdzie można je naprostować albo się wynieść z takiego układu?
No bo trochę nie chce mi się wierzyć, że faceci jako chłopacy robią wszystko a magicznie po ślubie zalegają na kanapie i żądają kapci i schłodzonego piwka w zamian za nic...


O to to Dzionka! To w zasadzie 'tylko' obowiązki, ot trzeba je podzielić. Jest tyle innych aspektów wspólnego życia


dea   primum non nocere
19 listopada 2018 20:36
Hahaha re-volta 😀 nie, nie twierdzę, że wszyscy tacy są. Daleko nie szukać, mam braci, którzy (przynajmniej na pierwszy rzut oka:p) są mężami w porządku, jeden jest w porządku ojcem i generalnie działa. Oczywiście, że są fajni, uczciwi faceci, znam kilku. Niestety są żonaci  😎 Powiedzmy, że zbliżając się do czterdziestki, gdybym nie znajdowała szczęścia w tym co mam, tylko czekała lub panicznie szukała jakiegoś księcia, to bym oszukiwała sama siebie. Szkoda mi życia na jakąś pogoń za czymś, co niekoniecznie jest do znalezienia, niekoniecznie mi do życia potrzebne i nie, nie wybieram się na terapię 😉 do Chin również się nie wybieram, to taka ciekawostka była i trochę kij w mrowisko, widzę że celny.

Miałam trochę emocjonalnych doświadczeń. Mimo wszystko uważam, że facetów spotkałam fajnych i na poziomie. To wychodzi przy rozstaniach... Niczego nie żałuję, ale był z tego taki emocjonalny rollercoaster, że ma szansę mi wystarczyć do końca życia. Teraz zwyczajnie odpoczywam emocjonalnie, wśród ludzi, z przyjaciółmi i rodziną, ale jednak zamykając te swoje drzwi na klucz za sobą i dzieckiem.
Tak też można.
Bo mnie się włącza alarm jak widzę te pogoń za księciem. Książęta są oczywiście, ale nie ma ich znów tak wielu i uzależniać swoje życie, swoje szczęście od "nie martw się, próbuj, na pewno jakiegoś spotkasz" "i żyli długo i szczęśliwie"... no serio? To konieczne? To jest nasza kultura i wcale nie jestem taka przekonana czy ona krzywdy nie robi.

Na koniec jeszcze raz: tak, fajnie być w udanym, wspierającym, partnerskim związku, nie, nie nienawidzę facetów, kilka stron temu pisałam, że moi najbliżsi przyjaciele są płci męskiej. Są różne drogi do szczęścia i różne jego scenariusze i każdy ma tylko jedno życie :kwiatek:

PS mój były też dobrze zmywał i ogólnie był spoko współlokatorem 😉 i ogień też był, naprawdę, nie musicie mi współczuć. Książę zaliczony 😉
bera7, pewnie kwestia osobnicza raczej 🙂 wiesz co, mnie tam w meskim towarzystwie sie mieszka bardzo ok, czy to bylby moj ojciec, moj chlop czy mescy wspollokatorzy (chociaz miec wspollokatorow to dla introwertyka per se srednia przyjemnosc).
Tyle ze ja sie prowadzeniem domu 😉 szczegolnie nie zajmuje, ja tu tylko sprzatam czasem 😉 i dom to raczej ma byc wzglednie czysta norka noclegowa, nic wiecej. Poniekad wiec oboje oczekujemy oklaskow za byle co :P bo oboje pracujemy 6 dni w tygodniu etc i gotowanie to jest swieto.

dea, jesli ta wypowiedz

 wolałabym bawić dziecko siostry i z nią mieszkać, niż się zastanawiać, czy "mój" coś kombinuje. Są tacy, co by pewnie nie kombinowali, ale do nich znowu ognia nie ma, to po co :p trzymałabym takiego pod butem, bez satysfakcji 

znaczy "sa spoko faceci, ale mi lepiej samej" a nie "mezczyzni dziela sie na tych, co tylko szukaja okazji do skoku w bok i na smetnych pantoflarzy" to chyba to jakas alternatywna polszczyzna pisane 🤣 😉

Dla mnie (i nie tylko dla mnie) to brzmi po prostu jak niezly kondensat frustracji po nieudanym zwiazku. I solidny kawalek seksistowskich bzdur tak przy okazji. I to ciagle powracanie do tematu szukania ksiecia i ksiazat w ogole... a wiesz co, na r-v sa juz inne, stale ekspertki od psychoanalizy, mnie to lotto 😉

PS. Mysle, ze wszystkie wiemy, ze bez samca sie nie umiera. I ze czasem przymus ekonomiczny jest do dupy, i sie mieszka z niekochanym juz partnerem, z rodzicami, wspollokatorem czy siostra i jej dzieckiem wlasnie. I ze rozni ludzie maja rozne potrzeby, takze w kwestii zwiazkow czy ich braku.

Last but not least, to troche jakby wpasc do dzieciowego zeby dyskutowac samemu ze soba, ze posiadanie dzieci to przymus kulturowy i w ogole histerektomie se mozna machnac zamiast gonic za idealem macierzynstwa :P
dea   primum non nocere
20 listopada 2018 13:41
kokosnuss skrócik myślowy, bo jest jeszcze trzecia kategoria, żonaci 😉 napisałam to chwilę później. Powiedz, że są stada wolnych atrakcyjnych (nie mówię o wyglądzie, tylko hmmm tym czymś co daje ten "ogień"😉 i z perspektywą na wierność facetów w wieku około 40 (to moja klasa wiekowa), do tego skłonnych zaakceptować cudze dziecko, dwa koty oraz pokaźne stadko koni i pasję polegającą na werkowaniu kopyt 🤣 No, ja nie chcę niczego z tych moich wspaniałych "cech" odpuszczać (nie widzę powodu, to właśnie jestem JA), a w bonusie jest nie do końca łatwy charakter 😉 więc realnie patrząc, szanse na partnera mam zerowe. Zrozumiałam to i niejako wybrałam. A siostrę mam spoko i lubię jej dziecko, ona lubi moje i nasze dzieci lubią ciotki 😉 choć oczywiście komuny nie stworzymy 😀 ale okazjonalne bawienie czemu nie 🙂 można coś ogarnąć bez dziecka (kolejna strona praktyczna związku).

Teraz już nie wyglądam na feministkę z problemem czy nadal wyglądam?😀

Co do ostatniego zdania, nie mam prawa się tu wypowiadać bo nie liczę na księcia... Tfu! Związek, przynajmniej taki pod jednym dachem? Nie wykluczam, jak się jakiś masochista trafi to może wam się pochwalę 🙂 ja bardzo, bardzo lubię facetów i nawet ich akceptuję takimi jacy są. Trochę się część z nich męczy w naszej kulturze, ale nie można tego mówić głośno 😉 ja mam trochę wylane na temat co można mówić a co nie, więc mówię. Można przeczyć, spoko. Faceci są z natury monogamiczni. Tak.

EDIT. tutaj same kobiety, więc logiczne, że by chciały tej naturalnej monogamiczności. Jak z facetami rozmawiam z wolnej stopy i nie muszą mi mówić "czegoś co chcę usłyszeć" to generalnie im się moje poglądy podobają (ale żonie nie mów) 😉 i ceniąc prawdę, wolę być po tej stronie, co prawdę słyszy 🙂
Dziewczyny może nieco przejaskrawiam, ale serio mączy mnie wieczne "bo ja ugotowałem". Nosz kurdę, jesz to ugotuj... to co na początku związku wydawało mi się reklamowaniem siebie, zdobywaniem mojego uznania poprzez pokazywanie, że posprzątał, uprał, ugotował itp po latach mnie męczy. Tak zwyczajnie oczekuję, że skoro oboje mieszkamy, oboje pracujemy to naturalnym jest jakiś podział obowiązków. Mojemu mężowi wydaje się, że jest pod tym względem wyjątkowy, inni mężczyźni leżą na kanapie z piwem i oglądają TV a żony jadą na szmatach. I w związku z powyższym powinnam patrzyć w niego jak w obraz. No... nie. Dla mnie to pewna oczywistość i skoro mnie nikt nie składa hołdu za sprzątanie to ja też nikomu bić pokłonów nie zamierzam Tyle.

Dzionka, (bo reszta szczęściar z tego co kojarzę bez dzieci) czy Twój mąż idąc do pracy, umawiając się do dentysty czy z kolegą dzwoni do Ciebie z pytaniem czy w tym czasie nie musi zająć się dziećmi?
Martita   Martita & Orestes Company
20 listopada 2018 14:16
bera7 Ja nie Dzionka ale szczerze zainteresowało mnie Twoje pytanie i zrobiłam rachunek sumienia jak to jest u nas. Mój K. może i do mnie nie dzwoni ale zawsze mówi mi z wyprzedzeniem o swoich planach (myślę tu o spotkaniach towarzyskich) i jeśli w tym czasie było zaplanowane coś innego to nigdy nie miał problemu żeby swoje plany zmienić. O wizytach u dentysty czy innych tego typu zawsze rozmawiamy wcześniej. Jak ja byłam chora to oczywistym było, że on zajmuje się dzieckiem. Oczywiście częściej to ja zajmuję się młodą a to dlatego, że jest jeszcze mała i to ja z nią jestem w domu podczas gdy K. pracuje. Natomiast bycie z młodą w domu było moim wyborem i wiem, że jakbym chciała się zamienić z K. to zrobiłby to bez problemu. Inna rzecz, że nam się to po prostu nie opłaca bo on lepiej zarabia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się