Sprawy sercowe...

bera7, hej, ja nie udowadniam i nie zamierzam udowadniac, ze dea czy jakakolwiek inna kobieta musi miec faceta, bo jak nie to ino bol i zgryzota 😉 tylko ze te konkretne posty, w tym konkretnym watku sprawiaja wrazenie pisanych przez osobe rozczarowana zwiazkami i samcami w ogole. I tyle 😉

I zakladam, ze sama zainteresowana lepiej wie, czego chce i co dla niej dobre. I to raczej nie w oparciu o randomowe posty z r-v 😉
dea   primum non nocere
26 listopada 2018 12:01
bera7, powiedzenie jak ktos brzmi a udowadnianie czegoś to jednak dwie różne sprawy. I tak, pierwsze wypowiedzi brzmiały, jakby jednak był jakiś żal (bo jak inaczej zrozumieć stwierdzenie, że życie w grupie kobiet bez możliwości pracy ale z chłopem tylko na noc rozwiązuje wiele problemów? 😉)


A kto napisał o braku pracy? 😀 to już była Wasza interpretacja. Tak jak bycie w standardowym małżeństwie matką nie oznacza braku pracy automatycznie, tak i tutaj. Mnie zaciekawił taki model społeczny, że dzieci wychowuje właśnie "wioska" i jest to wzajemne wspomaganie w grupie, liczącej więcej niż dwie dorosłe osoby. Pewnie nawet i łatwiej byłoby wyrwać się do pracy czy koni 😉 a kto wie czy nie byłoby fajniej o skarpetki walczyć z bratem 😉 a tego kochanka mieć "do celów wyższych". Tak mnie po prostu taki model zaciekawił. Nie tylko na moim, dokładnie już przeanalizowanym przykładzie 😉 ale jeszcze hmmm 4 znajomych kobiet, których związki w kontekście dzieci bądź się rozsypały, bądź straciły magię i brną z rozpędu. Lubię sobie analizować różne mechanizmy, więc zaczęłam się zastanawiać, jak jest poza naszym kulturalnym pudełkiem i czy czasem nie ma opcji, żeby wszystkim było trochę łatwiej.
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 listopada 2018 12:42
dea, ja nawiązuje do pierwszego Twojego posta z linkiem do opisu pewnego plemienia. W którym kobiety nie pracują tylko siedzą w domu, gotują i wychowują dzieci a facetow mają na noc, nie mieszkają z nimi. No tak tam jest napisane a Ty dopisałas, ze to rozwiazuje wiele problemow :P
Ja nadal nie widzę jakie problemy ma taki system rozwiązywać i stąd taka a nie inna interpretscja Twojej postawy 😀

Ja sobie nie wyobrażam nie mieszkać z partnerem. Jest dla mnie wsparciem nie tylko 'fizycznym' (pranie, sprzatanie, ktore w plemienniu dzielą kobiety) ale też emocjonalnym i to jest zupelnie inne niż wsparcie rodziny, rodzenstwa. Nie wyobrazam tez sobie zeby mi ktos powiedzial - sorry, nie bedziesz sie rozwijac i spelniac zawodowo, zostaniesz w domu i bedziesz wychowywac dzieci siostr.  No nie, podziękuję 😉 byłabym strasznie sfrustrowana i nieszczesliwa
smartini, ja np. na moim etapie życia spokojnie mogłabym mieszkać BEZ faceta... tz. ja osobno z dzieckiem + facet osobno np. ze swoimi dziećmi.
To zależy od etapu życia i od rodzaju zwiazku.

Myślę, że związek porozwodowy i kolejny związek np. z osobą która ma dzieci jest inny.

Koleżanka ma 2 dzieci i jej partner ma 3 dzieci (dzieci partnera mieszkają z nim!) i teraz wyobraź sobie... Nagle KUPIĆ dom na rodzinę z 5 dzieci !!!
Każde dziecko ma teraz dobre warunki - bo każde z dorosłych ma dom. Więc dzieciaki mają swoje pokoje, swoje szkoły, swoich kolegów itd.
Sprzedaż 2 domów i kupno takiego z 8-10 pokojami??? i Gdzie?? przy szkole dzieci nr 1 czy dzieci nr 2??
Są wiec bardzo udanym zwiazkiem "pomieszkującym", wakacyjnym, weekendowym itd.
I tak już facet kupił tzw. VANA żeby wspólnie jeżdzić na wyjazdy czy wakacje... a facet jeździł sportowym autem... i się zdecydował na "tatusiowe" auto dla platfusów... wiec już jak widać nagięcie ;-)
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 listopada 2018 13:21
Dodofon, ależ ja piszę tylko za siebie. DLA MNIE to by było słabe. I mówię o caloksztalcie takiego dziwnego układu.
No i zauważ, że piszesz o skomplikowanej sytuacji rozwodnikow i dzieci. I to jest jakiś tam wybór czy kupujesz wielki dom czy kombinujesz inaczej. Na pewno to nie jest łatwy wybór i ciągnie za sobą konsekswencje ale - nikt Ci z góry nie mówi jak masz to rozwiązać. Jak to wykombinujesz to Wasz biznes a nie odgorna decyzja do ktorej musisz sie dostosowac 😉
smartini, nie wiem ile masz lat... ale jak napisałam, jako osoba blizej 50-tki, już związek "typowy" nie jest dla mnie jakimś cudem...
20 lat temu też nie wyobrażałam sobie innego układu niż "mama z tatą"...
dea ale naprawdę ta dyskusja nie jest tylko o Tobie -  wyraziłas swoje zdanie i spoko, Twoje doświadczenia, Twoje wybory, Ty masz być z tym szczęśliwa. Ja się nie zgadzam ze stereotypami i pisze o tym jak jest u mnie i jak ja to widzę, tak jak każdy ma prawo powiedzieć co mysli. Wiem że jest roznie, życie pisze różne scenariusze. Wszystko jest ok tak długo jak ludzie są zadowoleni ze swoich decyzji.
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 listopada 2018 13:45
Dodofon, ja sobie wyobrażam różne układy.
To czego sobie nie wyobrażam, to narzucenia mi jednego słusznego przez społeczeństwo/tradycje/plemie/whateva.
ja też nie, narzucanie komuś stylu życia jest bez sensu...
Zaznaczam tylko, ze to się w życiu zmienia, człowiek ma inne oczekiwania jak ma lat 20-30-40-50
pewnego rodzaju doświadczenia zmieniają punkt widzenia...

Każdy wypracowuje swój styl życia, związku itd. najważniejsze by był zadowolony
Doświadczenia i charaktery... są osoby, które kiepsko funkcjonują samotnie. Są takie, które nawet będąc w związku potrzebują mega dużo własnej przestrzeni, a nie każdy partner potrafi ją dać.
emptyline   Big Milk Straciatella
26 listopada 2018 16:24
Dodofon, a ktoś im kazał w ten związek wchodzić? Rozwiązań jest zawsze kilka, tylko nie każdemu one pasują. Po co im te 10 pokoi? Szczerze pytam, bo jak to przeczytałam to zaczęłam liczyć dzieci jeszcze raz.

Czytam te wszystkie posty i zaczynam mieć wrażenie, że te ciut starsze dziewczyny starają się na siłę przekonać, że po jakimś czasie to już tylko marazm nam zostaje. A ja jakoś widzę wokół też wiele cudownych związków z 40-o czy nawet 50-o leciem na karku. Pewnie, że każdy związek jest inny, ludzie się dobrze czują w przeróżnych konfiguracjach i super niech tak będzie, więc nie ma co uogólniać.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
26 listopada 2018 16:28
emptyline mam dokładnie takie same odczucia czytając posty niektórych. Dlatego dobrze poczytać czasem nerechtę czy Dzionkę, które prezentują takie.. bardziej zdrowe moim zdaniem podejście 😉

P.s. Wyświetliłaś mi się dziś na Facebooku jako osoba którą mogę znać - ale masz trudne nazwisko :O 😉
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 listopada 2018 16:41
emptyline, mam dokładnie takie same odczucia jak czytam. A też znam związki np rodziców moich znajomych, które kwitną a oni, mimo przeciwnosci i trudnosci (tacy znajomi co np mają cztery córki, najstarsza wdzielnica moim wieku, najmlodsza chyba nadal podstawowka) i uwielbiaja i siebie i swoje zycie.
I ja tam planuję pracować nad moim związkiem tak, żeby najważniejsze rzeczy się w nim nie zmieniły bo wiem, że się da 😀
emptyline   Big Milk Straciatella
26 listopada 2018 16:55
smarcik, haha, to zasługa męża! 😁 Sama go nie umiem dobrze wypowiedzieć.  😵

smartini, moi dziadkowie byli ze sobą prawie 60 lat! I całe życie się kochali. Też mam kilkoro znajomych którzy są ze sobą bardzo długo i ani myślą o rozstaniu i to są dla mnie, no nazwijmy to, wzory. 🙂 Tylko oni ze sobą rozmawiają i nie przestali być przyjaciółmi. Oczywiście, nie twierdzę, że każdy potrzebuje do szczęścia takiego związku, ale ja tak jak i Ty, będę się starać, żeby mój taki był.
Dodofon, a ktoś im kazał w ten związek wchodzić? Rozwiązań jest zawsze kilka, tylko nie każdemu one pasują. Po co im te 10 pokoi? Szczerze pytam, bo jak to przeczytałam to zaczęłam liczyć dzieci jeszcze
. Jak żyjesz na pewnym poziomie i każde dziecko ma swój pokój to nie powiesz: wypad do jednego pokoju bo tatuś i ta pani chce razem mieszkać. 5 dzieci razem = 5 osobnych pokojów skoro teraz to maja+ sypialnia + tzw salon + gabinet  już daje osiem. Nie wiem ja rozumiem taka postawę. Dlaczego miałabym np wpychać moje dziecko do pokoju z innym dzieckiem, skoro teraz ma swój kąt? Przenosić do innej szkoły? Kazać zmieniać kolegów? Środowisko? W imię czego? Mojego widzi- misię?
emptyline   Big Milk Straciatella
26 listopada 2018 17:01
Dodofon, to się nie było trzeba decydować na taki związek, albo się cieszyć z tego co się ma. No nie ma opcji, żeby mieć ciastko i zjeść ciastko, jeszcze nikt w dziejach ludzkości tego nie dokonał. Nie wiem po cholerę też mamy wpychać czyjekolwiek dziecko do pokoju z innym, chyba lepiej zrezygnować z gabinetu np.? Do szkoły też można dojeżdżać, całe życie dojeżdżałam i żyję, korona mi ze łba nie spadła. Ale tak jak mówiłam - to jest kwestia wybrania rozwiązania. Nie mów mi, że ta para ŻADNEGO nie ma, bo ma ich krocie... Jeśli im pasuje pomieszkiwanie razem to super, niech się tego trzymają i już, i nie ma co rozważać opcji kupowania villi...
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
26 listopada 2018 17:02
Ta para moze nie chce, ale zapewne tez sa takie pary, ktore chca stworzyc rodzine. I to zwyczajnie zrobią.
emptyline   Big Milk Straciatella
26 listopada 2018 17:07
JARA, dokładnie tak. 🙂 Chociażby rodzice mojego Alexa, jakoś sobie poradzili z bardzo zbliżoną ilością dzieci.
z drugiej strony może to są osoby, które nie chcą życiowej rewolucji - mają stabilizację dla siebie i dzieci, żyje im się dobrze i spokojnie. "Randkowanie" jest fajne, bo jest przyjemnie, na swoich zasadach, nie ma ciężaru codzienności i rozczarowań - może też nie wszystkie dzieci ten związek akceptuja. Kto wie, może jak dzieci podrosna, część z nich albo wszystkie wyjdą z domu to zdecydują się na zamieszkanie razem a póki co jest zwyczajnie wygodnie i dobrze jak jest. I wcale nie pisze tego w sensie ze są wygodni i nie chcą się zaangażować więc to taki nie związek. Może to jest dla nich najmadrzejsza decyzja póki co.
smartini   fb & insta: dokłaczone
26 listopada 2018 18:50
Ale to nadal ich decyzja. I póki im ona pasuje to super 😉
smartini, no to właściwie o co Ci chodzi?, bo się pogubiłam... 😉
emptyline   Big Milk Straciatella
26 listopada 2018 19:02
smartini, dokładnie! I jeśli tak jest, to nie rozumiem dywagacji o domu, jeśli zaś nie są zadowoleni, no to sorry, ale trzeba się ogarnąć i wybrać jakąś opcje. Nie każdy musi być w związku w którym mieszka się razem etc etc, wszystko zależy od prywatnych preferencji...
Ale nikt tu nie próbuje udowadniać, że się nie da stworzyć szczęśliwego związku na lata. Moi rodzice są zgodni od prawie 40 lat i co? I nadal nijak się to nie przekłada na mój związek. Teściowie też zgodnie żyli aż do śmierci teścia a zawarli związek dość młodo, bo teściowa ledwo 18-stkę skończyła. I nadal to nie ma odbicia w naszej relacji. Po prostu niby wiele nas łączy, a jednocześnie wiele różni. To czego na początku nie było widać lub wydawało mi się nieistotne dziś kłuje mnie w oczy.

Jedni trafią na siebie na początku życia inni po wielu próbach nieudanych. Są tacy, którym nie przychodzi żyć w szczęśliwym związku i nie zawsze są to osoby nieprzystosowane. Po prostu nie łatwo trafić w życiu na człowieka pasującego do nas. Im później tym trudniej, bo z wiekiem jesteśmy coraz mniej podatni by nas kształtował partner i dopasowywał do siebie.
dea   primum non nocere
26 listopada 2018 23:22
Nadal lepiej wiecie co uważam i jestem sfrustrowaną starą panną teraz 🤣 Jak wam to dobrze robi, to niech tak będzie 😉

bera7 ostatni akapit :kwiatek: zresztą pierwszy też.
majek   zwykle sobie żartuję
27 listopada 2018 08:14
nie jestes, co najwyzej stara panna z odzysku  😁


Im później tym trudniej, bo z wiekiem jesteśmy coraz mniej podatni by nas kształtował partner i dopasowywał do siebie.


Oj niestety tak, widze po sobie 😉 im jestem starsza tym bardziej mnie wkurza jak musze nawet trochę odejść od swoich planow 😉
dea   primum non nocere
27 listopada 2018 09:03
majek odebrałaś mi resztki złudzeń 🤣 stara i nawet nie panna 🤣
Lotnaa   I'm lovin it! :)
27 listopada 2018 10:01
Dodofon, to się nie było trzeba decydować na taki związek, albo się cieszyć z tego co się ma. No nie ma opcji, żeby mieć ciastko i zjeść ciastko, jeszcze nikt w dziejach ludzkości tego nie dokonał.


Dodofon chyba podała ten przykład, żeby pokazać, że nie zawsze, na jakimś etapie skomplikowanych sytuacji rodzinnych, partnerzy muszą mieszkać razem. Nie zawsze trzeba wszystko wywracać do góry nogami, bo koszty potrafią być spore, nie tylko finansowe.

bera7, doskonale rozumiem Twoją sytuację i niektóre zarzuty wobec Ciebie pt. "i po co w tym tkwić razem?" uznaję za swoistą "dobrotliwą naiwność". Mam w rodzinie taką parę - rozstać próbują się od dawna, ale "nie mają na to czasu". I jakby to śmiesznie nie zabrzmiało, ja ich rozumiem. Czasem chujowo i stabilnie jest najlepszą opcją na dany czas, szczególnie, jeśli w domu dwójka dzieci, do podziału nieruchomości, a praca zawodowa nie pozwala na wyrwanie miesiąca z życia, żeby to wszystko jakoś sensownie rozdzielić. Mam wrażenie, że niektórzy rzygają tęczą to tego stopnia, że nie potrafią zrozumieć zawiłości pewnych sytuacji.
Trzymam za Ciebie kciuki, takie mentalne :przytul: Wiem, że jesteś na tyle silną osobą, że potrafisz znaleźć szczęście w innych aspektach życia.
ja po prostu chciałam wykazać, że dla niektórych ludzi MIESZKANIE RAZEM nie jest priorytetem!!
"trzeba było się nie decydować na taki związek".... wiadomo - wybieramy związki rozumowo, kalkulując bez serca i emocji ... może osoba to piszaca tak ma...
ale w większości związek - nawet najlepszy JEST jakimś kompromisem - mniejszym lub większym

Jak się pojawiają  dzieci - to kolejne związki u osób normalnych (nie pisze o tych co mają dzieci w d.pie, w własne dobro ponad wszystko) są też przemyślane pod kątem dzieci (zwłaszcza tych większych już) - czy dziecko akceptuje "pana, panią" i np. jego dzieci. Jeśli ktoś myśli o końcu własnego nosa - to potem widać nieszczęście i żale dzieciaków.

Doskonale rozumiem młode osoby, dla których wspólne mieszkanie jest jedyną opcją. Bo to naturalne, że jak człowiek młody to chce spędzać 100% czasu razem.
Życie jednak pisze różne scenariusze.

Żeby dorzucić oliwy do ognia dodam, że już 2x byłam na nartach ze znajomym i jego 2 dzieci. teraz jedziemy 3 raz UWAGA - pomiędzy świetami + SYLWESTER. Znów na narty. Dodam, ze to TYLKO znajomy - a jego dzieci są w wieku mojego i się znają.

I teraz najlepsze - Pan jest rozwiedziony, dzieci ma oczywiście dawane przez ex (bez problemu) i Pan ma NOWĄ PARTNERKĘ!!! (nie znam)
Na moje pytanie JAK TO, że dlaczego on nie spędza sylwestra NOWĄ PARTNERKĄ  😲 😲 😲 😲 wytłumaczył mi, że JEGO dzieci tej kobiety nie trawią, a jej dzieci nie cierpią jego....

Więc wspólne wyjazdy odpadają (nie mówiąc o wspólnym mieszkaniu). On wiec woli czas spędzić z dziećmi swoimi a ją wziąć potem gdzieś samą bez dzieci.
To dopiero układ.


Martita   Martita & Orestes Company
27 listopada 2018 10:55
Myślę, że nie jest to kwestia rzygania tęczą i braku zrozumienia do zawiłości sytuacji. Ja wiem jak poplątane scenariusze może pisać życie. Natomiast myślę, że jak większość młodych kobiet, które się tutaj wypowiedziały nie zgadzamy się na "bylejakość". Nie zgadzam się jak, ktoś mi próbuje wmówić, że jak jeszcze jest u nas malinowo to nie znam życia, że jak jest cudownie przez lata to wyjątki. Na szczęście życie to nie tylko upadki. I nie zamierzam bić pokłonów kobietom, które żyją w związkach w których nie są szczęśliwe bo wpisz cokolwiek. Rozumiem jakby była to sytuacja tymczasowa. A tutaj widzę przykłady na narzekanie przez lata, że jest ujowo ale nic się z tym nie robi. Może faktycznie nic się nie da zrobić ale wtedy po co tkwić w takim związku? Bo wygodnie? Nie wciskajmy na siłę nikomu ani szczęścia w związku ani marazmu po wieki wieków. Dla mnie to takie marudzenie dla samego marudzenia.

Rozumiem dea, że jako samotnej mamie jest jej dobrze, że spełnia się w innych polach i związku nie potrzebuje do szczęścia aktualnie. I proszę uprzejmie. 
Rozumiem, że bera7 odpuściła swój związek i spełnia się na innych polach.

Układy są różne na świecie, nie każdy musi mieszkać razem, nie każdy musi dostawać śniadanie do łóżka od partnera, każdy ma inne wymagania względem związku. Niektórzy jak widać decydują się na życie, które im się nie podoba wybierając ujowo ale stabilnie. No co kto lubi.

To bardzo popularne na forum, że jak komuś jest po prostu dobrze, jest szczęśliwy to szuka się dziury w całym albo straszy "życiem". Przykłady negatywne są przyjmowane bez problemu ale pozytywne to już rzyganie tęczą i klapki na oczach.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się