Sprawy sercowe...

a mnie zawsze zastanawiają związki SZCZĘŚLIWE... - bo już to było napisane przez kogoś = z zewnątrz związek szczęśliwy a kobita rzuciła wszystko i się rozwiodła.

Czy tak naprawdę pytał ktoś tych ludzi "CZY JESTEŚ SZCZĘŚLIWY"? bo często z zewnątrz ktoś wygląda na super parę - a w środku np. jedna osoba "zdycha psychicznie" czy jest mega nieszczęśliwy a robi dobrą minę.  No i często taka osoba prawdy nie powie.

Myślę, że są fajne związki. Ja nie znam ich szczególnie wiele - ale zakładam, że są. Na ogół to co widzę, że jedna osoba jest szczęśliwa - bo mu związek odpowiada i po co zmieniać jak wygodnie - a druga zaciska zęby...

Pojawiła się też dywagacja - po co się męczyć itd. po co tkwić w związku. Naprawdę czasami jest trudno odejść. Bo czasami nawet nie ma za co żyć i gdzie się wyprowadzić. Oczywiście można to zmienić, ale z dzieciakami już nie jest tak słodko - zwłaszcza, że jednak kobieta + dzieci jest bardziej poszkodowana zawodowo i płacowo i czasowo. Facet odejdzie bo mu nie gra, da alimenty, weźmie dzieci 2x w miesiącu i spoko (i to super opcja, że będzie płacił i brał - bo wiadomo jak jest). Kobieta zostaje z całym "majdanem"... Trudno się wyzwolić z takiego układu. Mieć siłę, kasę, wsparcie (np. w rodzicach) czy inne rzeczy. I często takich rzeczy nie ma.

Cieszę, się, że wstępujecie w związki świadomie, i nie zgadzacie się na "bylejakość" bo to super sprawa. Warto od początku mieć oczekiwania niż sie rozczarować.

I fajnie, ze są osoby, które chcą być same - bo związek nie jest dla wszystkich. Nie ma musu. Jak ktoś sie czuje supr singlem - to świetnie po co ma się męczyć w związku. Jak ktos lubi tradycyjny model - też super - jeśli się w tym spełnia. Wariantów wiele - byleby być spełnionym.
Martita   Martita & Orestes Company
27 listopada 2018 11:56
Ja mam przykład w drugą stronę tak z ciekawostek. Para z zewnątrz wygląda od lat na taką co jakby mogli to by się pozabijali. A jak kiedyś z grupą znajomych zwróciliśmy na to uwagę byli w szoku bo się tak kochają. Zdecydowanie jednak dla mnie są wyjątkiem.

Dodo A to ciekawe ile osób pyta się swojej pary czy jest szczęśliwa i ile osób drugiej połówce nie mówi o tym, że szczęśliwa nie jest. Wiele kobiet zaciska zęby i nie mówi o czymś wprost. Serio jestem ciekawa reakcji partnerów na zdanie "Nie jestem z Tobą szczęśliwa/y." Myślę, że cześć by olała i ale o co chodzi a część może spróbowała coś zmienić.

Uważam, za rewelacyjne, że podnosi się ciągle temat tego aby być świadomym swoich potrzeb, świadomie decydować się na związek. Oczywiście, że serce nie sługa i miłość nie wybiera jednak podejmując tak ważne decyzje jak ślub czy wspólne dziecko trzeba uczciwie zrobić rachunek sumienia, żeby nie żałować. A i tak wszystko w życiu zdarzyć się może.

Rozumiem, że czasami z odejściem od partnera/męża/żony jest trudno. A wręcz niemożliwie. Szczególnie gdy są dzieci, za które musimy decydować, ponosić odpowiedzialność. Nagle wywrócić dzieciom i sobie życie do góry nogami? Jak to zrobić żeby nie cierpiały? Z drugiej strony mam wiele przyjaciół, którzy jako dzieci kibicowali rodzicom w rozwodzie bo nie dało się wytrzymać atmosfery w domu lub takich, którzy mają za złe jednemu z rodziców, że tego nie zrobili (ale tutaj wchodzą już poważniejsze problemy niż nie lubię swojego męża).

Ważne żeby szukać tego swojego idealnego modelu. A to, że przy tym można się sparzyć to niestety ale takie jest życie.
Dodofon ależ mi zrobiłaś dzień tym postem!
To bardzo popularne na forum, że jak komuś jest po prostu dobrze, jest szczęśliwy to szuka się dziury w całym albo straszy "życiem". Przykłady negatywne są przyjmowane bez problemu ale pozytywne to już rzyganie tęczą i klapki na oczach.

ojtam ojtam, zaraz tam straszenie zyciem...  😉


U mnie w rodzinie kobiety dlugo zyja, dluzej niz mezczyzni, no i te kobiety jak juz pochowaja mezow to wiecej w zadne zwiazki nie wchodza (i tak od pokolen), wtedy zaczyna sie realizowanie swoich innych zyciowych celow. Bez wzgledu na to czy malzenstwo bylo udane czy mniej udane. Jak to moja babcia stwierdzila- raz wystarczy, pozniej priorytetem byl chor i podroze po swiecie.
Moja mama po smierci taty nie ma czasu ani ochoty na facetow, jest w ciaglych rozjazdach, pisze ksiazki, maluje, pracuje. Bycie w zwiazku nie musi byc zyciowym celem kazdego.
Ja weszlam w zwiazek po raz drugi, ale z perspektywy czasu widze, ze bardzo by mi pasowal taki zwiazek bez mieszkania razem.
Martita   Martita & Orestes Company
27 listopada 2018 19:10
Naboo Oczywiście, że bycie w związku nie musi być celem każdego.  Tak samo jak nie każdy musi mieć dzieci czy pasje. To jest fantastyczne, że ile ludzi tyle możliwych ścieżek i wyborów. Ważne żeby być ze swoimi wyborami szczęśliwym w miarę możliwości.
majek   zwykle sobie żartuję
28 listopada 2018 08:02
Mnie to zawsze zastanawia, ze jak kobieta nagle jest bez meza/faceta (czy to smierc, czy sie rozstaja itd) to zawsze od razu robi remont.
Dodofon, ja znam kilka par, które są szczęśliwe. Z rodzicami rozmawiałam kilka razy na ten temat (z każdym osobno) i każde to potwierdza. Każde widzi to trochę inaczej, ale w sumie jest jeden punkt wspólny. Miłość i szacunek. Nawet jeśli się o coś spierają to nigdy żadne nie robi przytyków personalnych, nie ubliży, nie powie nic co mogłoby zaboleć na tyle, żeby tkwić zadrą. Wytkną sobie co jednemu się nie podoba, pomilczą kilka h a potem tata zaczyna się łasić 😉
Niektórych par nie trzeba pytać. Po nastu latach widać w nich wzajemną czułość, ogień i chęć pomocy nawet w prostych sprawach. I taki brak narzekania na siebie, a raczej wzajemny zachwyt i duma. I nie są to pary znane pobieżnie, pozory. Tylko takie które znam długo i dość szczerze sobie rozmawiamy.

majek, nie zawsze. Ale generalne porządki owszem.
majek fajnie jest to wyjaśnione w Feng shui : a że kobiety maja intuicje, wiec nawet czytać nie potrzebują.
[quote author=bobek link=topic=148.msg2826312#msg2826312 date=1543145462]
Bardzo ciekawa dyskusja 🙂 W kwestii formalnej i z antropologicznego punktu widzenia "zdradzanie" nie ma nic wspólnego z poligamią. Poligamia to posiadania wielu mężów lub żon w tym samym czasie i osoba poligamiczna mówi: chciałbym mieć wiele żon/mężów i wychowywać z nimi dzieci (ponosić odpowiedzialność), a nie chciałbym sobie czasem coś bzyknąć na boku bez zobowiązań albo nie układa mi się z pierwszą żoną to się rozwiodę i wezmę drugą. Ci ludzie dalej są monogamistami. Również większość antropolgów czy ewolucjonistów będzie się upierać, że monogamia albo monogamia z wyjątkami jest naturalna dla człowieka jako gatunku (z grubsza ta sama ilość kobiet i meżczyzn w wieku reprodukcyjnym). Każda znaczna nierównowaga będzie prowadziła do zaburzeń w społecznościach bo będzie zbyt wiele osób nie mogących znaleźć partnerów ale także z innych powodów. Wierność też nie jest tylko kulturowa ale ma z biologicznego punktu widzenia kluczowe znaczenie, silniejsze dla kobiet (choroby weneryczne wielokrotnie łatwiej przenoszą się z mężczyzn na kobiety niż na odwrót i mają znacznie poważniejsze skutki dla kobiet, kobieta jest też z dzieckiem mniej sprawna i potrzebuje wsparcia) ale i dla mężczyzn bo żeby był sukces reprodukcyjny to nie wystarczy "rozsiewać nasienie". Trzeba ludzkie dziecko doholować w możliwie najlepszym stanie do dorosłości, a wiadomo że to trwa u naszego gatunku latami i potrzeba na to wiele nakładów, stąd wsparcie kobiety i potomstwa jest wskazane.


Masz rację, ale... 😉
Z tą rolą samca w odchowaniu potomstwa to chyba jest jeszcze inaczej. Bo tak właściwie natura wymyśliła coś takiego jak "wioska" i wielopokoleniowość, co w ludzkich społecznościach funkcjonuje bardzo silnie.

[/quote]
No no WIOSKA to jest to! Niestety ciężka albo niemożliwa do realizacji w dzisiejszym postindustrialnym zachodnim świecie 🙁 niemniej jednak nie ma chyba czegoś takiego jak wioski bez facetów, a jeżeli są to raczej jako aberracja, a nie reguła. Są na ten temat różne książki i badania np nad plemionami uznawanymi za pierwotne, tam jest monogamia zwykle (z wyjątkami tzn poligamia rzadziej jest przywilejem a częściej obowiązkiem np mężczyzna spełnia męskie obowiązki wobec wdowy po bracie i jego dzieci i w ten sposób dostaje dwie żony), często też związki są długie albo dożywotnie. Tylko, że właśnie klimat wioski czyli wsparcia od innych osób spoza małżeństwa prawdopodobnie sprawia, że sam związek, a zwłaszcza taki który dorobił się dzieci jest łatwiejszy do utrzymania niż w "świecie cywilizowanym" bo i życie w ogóle i rodziecielstwo nie jest sportem ekstremalnym, jak w naszej kulturze. W takiej sytuacji pewnie dziecko nie wywraca życia do góry nogami skoro do jednego dziecka jest 5 par rąk na zmianę, a na dodatek dzieci są częścią życia osób w każdym wieku.
Naprawdę statystycznie w prymitywnych społecznościach podstawą jest monogamia? Tu mnie zaskoczyłaś.
Wychodziło mi, że jednak poligamia jest częstszych schematem. A jak jest z ilością mężczyzn w rdzennych plemionach? - bo tu też mi się wydawało, że nie ma tej równowagi, że śmiertelność wśród mężczyzn jest większa... 

(od razu uprzedzam - nie, nie podam tytułów materiałów źródłowych, bo nie prowadziłam studiów nad tematem, mam na myśli wiedzę ogólnodostępną, artykuły, książki, programy telewizyjne, reportaże, itd)
W mniejszych wioskach, gdzie ludzie mniej migrują, są po sąsiedzku rodziną lub mieszkają wielopokoleniowo problem trochę się zmniejsza. Wychowanie dzieci rozkłada się na rodziców, dziadków, pradziadków oraz ciotki i wujków. Zresztą nie tylko opieka nad dziećmi ale i praca często jest rozkładana na więcej osób. "Ja ci pójdę do truskawki, ty mi przyjdziesz do ogórków".
efeemeryda   no fate but what we make.
28 listopada 2018 12:29
Czytając Was nasuwa mi się tylko jeden wniosek, w obecnych czasach, żeby mieć dzieci w jako takim komforcie psychicznym, trzeba mieć na to po prostu pieniądze...
tzn. pieniądze na pomoc.
Już zapowiedziałam mojemu TŻtowi, że będzie kasa na nianie - będą dzieci. Nie zamierzam się ani zajechać, ani niszczyć związku frustracją.
Czytając Was nasuwa mi się tylko jeden wniosek, w obecnych czasach, żeby mieć dzieci w jako takim komforcie psychicznym, trzeba mieć na to po prostu pieniądze...
tzn. pieniądze na pomoc.
Już zapowiedziałam mojemu TŻtowi, że będzie kasa na nianie - będą dzieci. Nie zamierzam się ani zajechać, ani niszczyć związku frustracją.


albo sprawną i chętną i niepracującą mamę/teściową/ babcię mieszkającą niedaleko...

Jak widziałam wiele moich koleżanek i jak sie zarzynały z dziećmi ... to naprawdę szok... nie warte to
Dziewczyny z małych miejscowości po studiach zostały w Warszawie - bez wsparcia na miejscu - chodzące do pracy + mąż też w pracy... a tu wszystko co do minuty podporządkowane - zwieżć do żłobka, przedszkola, odebrać, zakupy, ogarniecie wszystkiego a tu dziecko chore a tu delegacja... I ci mężowie też pomagali... to nie byli "wielcy Panowie", że przychodzą i ma być obiadek... ale oni nie mieli NIKOGO do pomocy... bo dzieciaki upchniete żłobek/przedszkole wiec na opiekunkę już nie starczało...

Fataloza - kasa naprawdę wiele załatwia

Ascaia, ja też nie mam jakiejś strasznej wiedzy w tym temacie: czytałam artykuły o plemieniu kung w Afryce, które uważane jest za pierwotne, i książkę "W głębi kontinuum", o plemionach z dżungli amazońskiej, aczkolwiek to akurat nie jest książka naukowa, i nie traktuje stricte o relacjach damsko-męskich ale dziecko-dorosły. Tam właśnie jest wioska, głównie monogamiczne (albo tylko - nie pamiętam) małżeństwa i ojcowie którzy również zajmują się (po męsku) dziećmi. Monogamia rozumiana zgodnie z definicją, czyli to nie oznacza że bierzesz męża w wieku 18 lat, nigdy nie zdradzasz i umieracie trzymając się za rękę ale chodzi o tendencje, że w danym czasie ma się tylko jednego partnera i wcale nie jest tak, że się go zmienia co lat 8 - jak jest  dobrze to mogą się i zestarzeć razem i nie jest to rzadkością. Poligamia jest odstępstwem od reguły monogamiczności (raczej z praktycznego powodu, czasem statusu - np tak jak bywa nawet współcześnie w Afryce wcale nie w dżungli 😉 wcale nie w islamie 😉  rządzący klanem ma 2 żony bo fajnie jest być żoną szefa 😉 ). Ale znowu to jest odstępstwo bo zdecydowana większość związków jest zwyczajnych - mono. No i jest to logiczne, gdyby było wielu mężczyzn którzy nie mogą mieć żon, to nie byłyby to spokojne społeczności żyjące w harmonii ale musiałby być jakiś zamordyzm, a kobiety stawałyby się mniej ludźmi, a bardziej symbolem statusu czy uprzywilejowania.

Natomiast co do czysto biologicznej strony to sprawdziłam kiedyś, że gatunek "człowiek" w wieku reprodukcyjnym ma po równo mężczyzn i kobiet (nie mówimy o ekstremach kulturowych typu Indie i Chiny, i ektremach typu wojna - gdzie chwilowo z oczywistych przyczyn te stosunki mogą się zmieniać - a nawet w ciężkich warunkach może się zmieniać stosunek płci już na etapie narodzin). W sytuacjach stabilnych rodzi się nieznacznie więcej chłopców niż dziewczynek, a potem na etapie reprodukcyjnym stosunek się zrównuje wg ewolucjonistów wskutek większej skłonności chłopców/młodych mężczyzn do ryzyka. Tak mi się widzi, że monogamia jest podstawowym wyborem człowieka, poligamia to tylko praktyczne uzupełnienie. Zresztą naprawdę nie tak przyjemne jak to by się mogło z naszego europejskiego punktu widzenia zdawać. Któryś badacz przytaczał historię pana, który miał to "szczęście" mieć 2 żony, mieszkały razem, zsynchronizowały im się cykle, urodziły w tym samym czasie i karmiły piersią dłuuugo jak to w Afryce. Seks z karmiącą piersią jest tabu i pan miał przymusowy okres abstynencji kilka lat mimo dwóch żon.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
28 listopada 2018 22:37
Czy w dzisiejszych czasach tak ważny jest wygląd kobiety? Jej ubiór, makijaż? Tylko to się liczy?
W kwestii poligamiii...
Kobiety są drogie a posiadanie ich kilku zawsze świadczy o zamożności i prestiżu. Na prestiż niewielu może sobie pozwolić.
I w ten sposób w krajach gdzie poligamia jest dopuszczona niewielu ma kilka żon.
Obowiązki mężczyzny są tam jasno określone.
Ja myślę, że kwestia poligamii wynikała z miejsca i czasu.
Np. w czasach wojen - więcej mężczyzn ginęło a jak wiadomo kobieta była zawsze w gorszej sytuacji - dlatego "przejmowało się" żonę brata czy kuzyna z całą rodziną by się nimi opiekować. Podobnie zapewne w wielu plemieniach - gdzie to facet łowił i dostarczał jedzenie - więc posiadanie faceta było jak najbardziej wskazane. Kobiety się chętnie na to godziły bo miały opiekę, jedzenie i poważanie i ochronę.
efeemeryda   no fate but what we make.
29 listopada 2018 08:05
Dodofon
babcie i ciocie są nieocenione, to jasne.
Niestety chociaż ze strony moich rodziców są ogromne chęci to jednak mieszkamy obecnie 200km od siebie, a będziemy mieszkać możliwe jeszcze dalej.

Fataloza - dobre słowo, wszystko załatwia kasa, jak tak patrzę nawet tu na forum to jednak większość zadowolonych matek to te, które mogą sobie pozwolić na płatną pomoc i wtedy wszystko się da.
Czy w dzisiejszych czasach tak ważny jest wygląd kobiety? Jej ubiór, makijaż? Tylko to się liczy?


myślę, że zależy w jakim środowisku... i jakich się ma znajomych ...
Myślę, że dla faceta wygląd kobiety jest bardzo ważny. Bo faceci są wzrokowcami - na szczęście każdy ma inne preferencje - jeden woli typ umalowany inny typ naturalny.

Z mojego doświadczenia - jak schudłam do granicy anoreksji = to miałam tak mega powodzenie, ze szok. Zdarzało się, ze obcy facet mnie zapraszał "na kawę"
Jak przytyłam 20 kg. pies z kulawą nogą się za mną nie obejrzy.

Mnie przeraża fakt taki, ze znam bardzo dużo super-hiper ładnych, zadbanych wyszykowanych, ubranych i umalowanych kobiet (każda inna z urody, wzrostu tuszy) a mało "ładnych" facetów.... I nie chodzi o to, ze facet ma być jak model... ale żeby był czysty, ostrzyżony (lub łysy), zadbany i ubrany odpowiednio do figury.
szemrana, mój znajomy mieszkał w Egipcie, pracował z ludźmi o różnej zamożności (np 40-latkowie którcyh po prostu nie stać na żony bo jeszcze są na dorobku!) i stąd wiem, że to wcale nie zawęża się jedynie do odsetka zamożnych, mimo że tylko oni mają po 2 i więcej żon. Dawno temu był też o tej sytuacji długi reportaż w Wyborczej. Problem bycia towarem dotyczy w tym społeczeństwie każdej kobiety, a problem okazania swego statusu (i rozpoczęcia po prostu normalnego życia) przez zakup chociażby jednej najtańszej żony dotyczy każdego mężczyzny więc takiego rodzaju poligamia dotyka wszystkich w społeczeństwie w sposób negatywny, czy ich stać na kilka sztuk czy nie stać. Ten rodzaj poligamii, który występuje w pierwotnych albo w jakiś sposób nawiązujących do pierwotnych społeczeństwach to coś innego. Tam się nie kupczy córkami żeby zostały żonami szefa klanu, on jest po prostu atrakcyjny i kobiety się w nim zakochują, tak samo brat przejmuje wdowę po bracie bo tak trzeba, dzieci potrzebują mieć ojca, a kobieta męża.

Dodofon, no dokładnie tak, mężczyzna mógł też zginąć np na polowaniu (a kobieta przy porodzie ale szczerze mówiąc chyba nie ma bardzo częstych praktyk w przejmowaniu wielu mężów po siostrach ale mogę się mylić). Tylko jeszcze  co do wojen to jedna drugiej nierówna np Rzym został zgodnie z tradycją założony przez plemię, które porwało kobiety i dzieci innemu plemieniu i stąd urosło w znaczną siłę. Wojna jest sytuacją ekstremalną i wymaga ekstremalnych rozwiązań ale z drugiej strony niekoniecznie rozwiązania ekstremalne sprawdzą się w czasach pokoju.
Dodofon, ooo tak. I śmiesz mnie, jak Ci zaniedbani faceci próbują krytykować wygląd niektórych kobiet. Ta ma cycki za małe, tamta krzywe nogi czy odstające uszy. Serio czasem się zastanawiam czy ja mam dziwny gust estetyczny, ale wg mnie w Polsce mamy całą masę pięknych kobiet. Może nie każda jest klasyczną pięknością, ale duża część jest zadbana, świadoma jak zamaskować ewentualne niedoskonałości a podkreślić atuty. Natomiast co niektórzy faceci nawet oglądając wybory mis u każdej kobiety coś wytkną. 
majek   zwykle sobie żartuję
29 listopada 2018 16:13
Tia... u mnie akurat odwrotnie - zaniedbane babki na ulicy (ciuchy bez gustu, makijaz z kiepskiego poradnika na youtube i bardzo duzo ma powazna nadwage w mlodym wieku).  Za to jezeli chodzi o facetow - wszyscy fryzura od fryzjera (tanio i mozna wyskoczyc na przerwie na lunch). Lokalsi, ktorych tu poznalam maja mnostwo kosmetykow (np jeden mnie urzekl seria preparatow do pielegnacji brody).  😁
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 listopada 2018 20:13
Ja się nie maluję. Nie lubię, nie umiem, źle się w tym czuję. Nie stroję się. Nie czeszę fantazyjnie włosów.  Gdy trzeba, ubiorę się ładniej i podmaluję. Ale na co dzień? Nie chcę. A mam wrażenie, że to musi być norma u kobiety.
dea   primum non nocere
29 listopada 2018 20:37
Jeśli tak czujesz i myślisz, to się nie maluj. Żyjemy dla siebie, nie ma sensu marnować życia na coś, czego nie czujemy. Po co miałabyś to robić? Żeby kogoś na to złowić, skoro to nie prawdziwa Ty? Wyjdzie w końcu prawda i jeszcze będzie bolało. Lepiej być prawdziwą dla kogoś, z kim chce się dzielić codzienność. Dla ludzi na ulicy? A co ich to obchodzi? Co Ciebie o obchodzi czy ich obchodzi? Tylko dla siebie ma to sens. Ja też się nie maluję na co dzień.

liliowy kapelusz znacie?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 listopada 2018 20:54
dea- I takie mam podejście. Jeśli ktoś chce ze mną być, musi zaakceptować mnie taką, jaka jestem. Bo ze swojej strony za dużo wymagań co do facetów nie mam.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
29 listopada 2018 21:04
Dementek a skąd to pytanie? 🙂 zdradzisz nam, czemu zaczęłaś się nad tym zastanawiać?
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
29 listopada 2018 21:21
Dużo zmian zaszło w moim życiu i już parę osób mówiło, że powinnam zacząć pokazywać swoje atuty, czyli ogarnąć ciuchy, włosy i gębę  🤣 Koleżanka chciała mnie też już z kimś zapoznać, ale wymogiem było zdjęcie po rewolucjach. Podziękowałam.

Ogólnie chodziło o to, że jeśli chcę kogoś poznać, muszę wprowadzić zmiany w wizerunku.
desire   Druhu nieoceniony...
29 listopada 2018 22:40
Dementek, coś mnie ominęło? 😡 👀 Przecież narzeczonego miałaś?
Dementek jestem dobrym przykładem tego, że da się spotkać fajnego faceta nie będąc 'zrobiona'. Maluję się od wielkiego dzwonu, fryzurę mam prostą, ubieram się zupełnie zwyczajnie. Też wielokrotnie słyszałam że 'w tym wieku już nie wypada się nie malować' A faceta nie szukałam, znalazł się sam 😉 I po 2,5 roku wcale nie sprawia wrażenia jakby chciał gdzieś uciekać 😉
Y... no ja w zasadzie cokolwiek na twarzy mam z dwa razy do roku. Biżuterii nie noszę, ciuchy takie jak lubię. P. poznałam będąc w glanach 🤣 I choć już rzadko je noszę, to nie umiałabym udawać osoby, którą nie jestem, to i tak wyjdzie. Po co się oszukiwać na starcie? 😉
Jedne kobiety lubią być "zrobione", inne nie. Jedni faceci lubią "zrobione" kobiety, inni naturalne. Jakby mi ktoś zasugerował, że mam się mejkapować na codzień, to bym go wysłała na drzewo w trybie natychmiastowym. Tak samo jakby ktoś kazał mi zmienić styl ubierania się.
Poza tym, P. jak mnie widzi pomalowaną to się krzywi, jemu pasuje moja naturalność. Tak samo oduczył mnie noszenia dużych push-upow, w zasadzie mocno mnie wyciągnął z kompleksów 🙂 I ja się przy nim na prawdę dobrze czuje i lubię, a to super działa na związek.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się