Sprawy sercowe...

Mam problem, a przynajmniej wątpliwość. Wiem, że R jest świetnym człowiekiem, uwielbiam go, jest inteligentny, ma ciekawe poczucie humoru, jest pomocny, opiekuńczy i wiem, że bardzo mnie kocha, ale martwi mnie jedna rzecz. Nie czuję takich motylków, o których wiele osób tu pisze, nie mam czegoś takiego, że siedzę przed spotkaniem patrząc na zegarek nie mogąc się doczekać jego przyjścia, nie wiem, czy to jest taka prawdziwa miłość. Z jego strony to na pewno jest dużo głębsze uczucie, niż z mojej, on jest zakochany po uszy. Tyle że rozum mówi mi, że nie mam powodów, żeby czepiać się R, ze względu właśnie na to jakim jest człowiekiem i jak dobrze mnie traktuje. Jedyna jego cecha, która mnie irytuje, to ciapkowatość, mimo że pojawia się coraz rzadziej. Niestety chyba dociera do mnie, że nie wiem czy nie przeszłam przez granicę między uczuciem a przywiązaniem. Nie wiem co mam robić. Zostawić go? Nie umiem, bo coś do niego czuje, nie jest przecież tak, że nic nas nie łączy. Poza tym wydaje mi się, że bez niego nie dałabym sobie rady, bo zawsze wspieramy siebie na wzajem, kiedy coś się dzieje i pomagamy sobie, generalnie przyjaźnimy się. Ale z drugiej strony zostać? Nie byłoby żalu i bólu po rozstaniu, ale od czasu do czasu - tak jak teraz, byłyby wątpliwości. Sama nie wiem...

Przepraszam, że żale się tutaj, ale nie mam z kim o tym porozmawiać, bo R jest moim jedynym prawdziwym przyjacielem 🙁
Jeśli jak mówisz, jest Twoim jednym przyjacielem...
To może niech nim zostanie?
JA miałam podobnie, ale mnie raczej kuło coś takiego, że nie było z mojej strony ani motylków, ani jakiegoś głębszego uczucia. Po prostu go lubiłam i podobało mi się mniej więcej to, jakim był człowiekiem. Ale zero chemii. Ni potrafiłam go pokochać, mimo, że próbowałam dosyć długi czas..

fin, a gdyby Cię ktoś znienacka zapytał; czy go kochasz; to co byś powiedziała? Tak/Nie/Nie wiem?
Bo jeśli nie "tak" to sprawa jest jasna i zostajecie przyjaciółmi.
Takie moje zdanie 😉
Fin mam podobnie jak Ty.. ale stwierdziłam, że bez Niego będzie mi teraz ciężko, bo w sumie również nie mam nikogo z kim mogłabym tak szczerze pogadać. I na razie w tym siedze, zobaczymy co będzie dalej.
Thymos to tak łatwo się mówi ' zostańmy przyjaciółmi ', ale jeśli jedna z osób naprawdę kocha to nie bedzie w stanie być tylko przyjacielem, zawsze będzie chciała czegoś wiecej. Gdy bedziesz chciała pogadać z tą osobą np o zauroczeniach innymi facetami to po prostu bedziesz ja ranić, wiec chyba lepiej w tym momencie odpuścić sobie taki przyjacielski układ 😉
Thymos dokładnie, ja na pytanie czy kocham M powiedziałabym pewnie nie wiem. Choć teraz stwierdzam, że nie. W ogolę za nim nie tęsknie, spotykam się ze znajomymi, zaczęłam nawet flirtować z obcymi mężczyznami, ale to może być też tak, że u mnie ta miłość powoli gasła i musiała się skończyć. Ale u mnie jest inna sytuacja M był no nazwijmy rzeczy po imieniu dupkiem. Ale nauczył mnie jednego, zauważyłam to dziś na zajęciach, potrafię wyrazić  swoją opinie i mieć gdzieś co pomyślą o mnie inni

Thymos to tak łatwo się mówi ' zostańmy przyjaciółmi ', ale jeśli jedna z osób naprawdę kocha to nie bedzie w stanie być tylko przyjacielem, zawsze będzie chciała czegoś wiecej. Gdy bedziesz chciała pogadać z tą osobą np o zauroczeniach innymi facetami to po prostu bedziesz ja ranić, wiec chyba lepiej w tym momencie odpuścić sobie taki przyjacielski układ 😉


Dlatego ja mam kontakt zerowy, nawet mnie z FB usunął 😉
Jedyne czego żałuję, to że do niego wracałam, bo potem niepotrzebnie musiał cierpieć.
Mimo wszystko, wiem jakie to ciężkie, bo ja też nie zrobiłam tego ot tak, ale teraz nie mam żadnych wątpliwości, jestem sama, szczęśliwa ze sobą i nawet nie zahaczam myślami o jakikolwiek związek🙂

Chuda, ja też odpowiadałam "nie wiem" i dlatego stwierdziłam że to dłużej nie ma sensu...
Chuda dobrze mówisz, tylko Ty miałaś może troche 'lepiej'.. Bo łatwiej jest zostawić typowego dupka niż faceta, który naprawdę kocha 😉

Thymos ja mimo wszystko staram się nie palić mostów i zawsze po zakończeniu związku odczekuje jakiś czas żeby facet odetchnął i po dłuższym czasie staram sie jednak podtrzymać choć minimalny kontakt typowo kumpelski 😉
Uch, dziewczyny podziwiam was za te związki na odległość. Dla mnie na dłuższą metę by to było niemożliwe, mimo że ani jakaś zazdrosna ani przytulaśna skrajnie nie jestem. Po prostu uwielbiam robić rzeczy wspólnie, uwielbiam wszystkie małe chwile typu poranna głupawka nad umywalką, czytanie sobie książki na zmianę w łóżku i robienie sobie małych przyjemności. Na odległość żadna z tych rzeczy nie jest możliwa, więc dla mnie odpada. Pół roku wytrzymałam, ale dłużej? Nie ma opcji.

A my kupiliśmy bilety i za miesiąc z kawałkiem:
😀
Karutek Thymos tak, kochanego faceta, czułego i w ogóle ah i oh ciężko jest zostawić, no ale jeżeli my mamy cierpieć tylko dlatego, że chcemy aby inna osoba nie cierpiała no to sorry, nie tedy droga. Najważniejsze jest własne szczęście. Ja to zrozumiałam po odejściu od M i jest mi z tym bardzo dobrze, jak już wcześniej pisałam.
Karutek Ja zostawiłam faceta, który był zakochany po uszy, ale brzydko mówiąc "znudził mi się", coś zgasło i związek zdawał mi się jak flaki z olejem. Powiedziałam po prostu kiedyś "nie kocham cię już". Bolało, oj bolało i jedną i drugą stronę, ale po co ciągnąć na siłę coś co nie ma sensu. Przecież każde z nas mogłoby coś stracić w międzyczasie 😉 Do tej pory jestesmy "przyjaciółmi". Napisałam w cudzysłowie, bo to ten sam, który mówił, że "będzie rekinem płynącym za łodzią mego życia" i odkąd dowiedział się, że wychodzę za mąż zamilkł.  🙄
A widzisz, wydaje mi się, że jednak cały czas miał nadzieje, że sobie odetchniesz i do niego wrócisz kiedyś. A jak sie dowiedział, że wychodzisz za mąż to już było 'po ptokach' i odpuścił.. 😉
Też miałam związek na odległość. Ja Poznań, on Wrocław - 2 lata wizyty weekendowe co 2 tygodnie. Po 2 latach zamieszkaliśmy razem (wakacje+praca) i wtedy wyszło szydło z worka. Nigdy więcej związku na odległość, poznać, zamieszkać razem i zobaczyć, to może wtedy. Tak samo nie rozumiem jak można "chodzić ze sobą" parę lat, kupić mieszkanie RAZEM i dopiero potem zamieszkać i poznać charakter swojego wybranka 🤔wirek:

tajnaa, nie ma motylków, nie ma faceta 😀
ovca   Per aspera donikąd
15 listopada 2011 11:34
tajnaa, nie ma motylków, nie ma faceta 😀


lubię to!  😁
Thymos z tym mieszkaniem razem jestem tego samego zdania. Bo przecież nie można grać non stop kogoś kim się nie jest 😉 zawsze wychodzą wady, te które możemy zaakceptować - ok, ale okazuje się np. że koleś jest uzależniony od pornopanienek, o czym normalnie by się kobieta nie dowiedziała.

A motylki? u mnie po 8 latach już ich nie ma, ale miłość jest, inna co prawda, taka co przejrzała na oczy. Dojrzała.
Ja mam nadzieję, że też mnie taka spotka... Dla mojej babuni już jestem starą panną, a mama ogranicza mi białe pieczywo i ziemniaki 😂

Pornopanienki, no dobre to jest 😁
A Ty co byś zrobiła jakbyś się dowiedziała będąc mężatką, że Twój małż ogląda pornopanienki więcej niż "powinien", o ile w ogóle powinien. Jedne akceptują, inne nie.
Zależy, ja bym się dowiedziała wcześniej 😉
Generalnie jestem w stanie pewne rzeczy zaakceptować, ale nie zniosę kłamstwa, i jak piszesz "odnalezienia" czegoś takiego w domu sobie nie wyobrażam. Wszystko poszłoby do pieca 💃 💃 💃

A tak odbiegając od tematu, widziałam dziś w Piotrze i Pawle kalendarz "dla Pań", jutro sobie bezapelacyjnie kupię i powieszę w kuchni, choć takie rzeczy mnie też w sumie nie jarają, ale chodzi o fakt 😁
Jaki kalendarz?  😜
A taki z męskimi goliznami, oczywiście w wersji soft...
Mam problem, a przynajmniej wątpliwość. Wiem, że R jest świetnym człowiekiem, uwielbiam go, jest inteligentny, ma ciekawe poczucie humoru, jest pomocny, opiekuńczy i wiem, że bardzo mnie kocha, ale martwi mnie jedna rzecz. Nie czuję takich motylków, o których wiele osób tu pisze, nie mam czegoś takiego, że siedzę przed spotkaniem patrząc na zegarek nie mogąc się doczekać jego przyjścia, nie wiem, czy to jest taka prawdziwa miłość. Z jego strony to na pewno jest dużo głębsze uczucie, niż z mojej, on jest zakochany po uszy. Tyle że rozum mówi mi, że nie mam powodów, żeby czepiać się R, ze względu właśnie na to jakim jest człowiekiem i jak dobrze mnie traktuje. Jedyna jego cecha, która mnie irytuje, to ciapkowatość, mimo że pojawia się coraz rzadziej. Niestety chyba dociera do mnie, że nie wiem czy nie przeszłam przez granicę między uczuciem a przywiązaniem. Nie wiem co mam robić. Zostawić go? Nie umiem, bo coś do niego czuje, nie jest przecież tak, że nic nas nie łączy. Poza tym wydaje mi się, że bez niego nie dałabym sobie rady, bo zawsze wspieramy siebie na wzajem, kiedy coś się dzieje i pomagamy sobie, generalnie przyjaźnimy się. Ale z drugiej strony zostać? Nie byłoby żalu i bólu po rozstaniu, ale od czasu do czasu - tak jak teraz, byłyby wątpliwości. Sama nie wiem...

Przepraszam, że żale się tutaj, ale nie mam z kim o tym porozmawiać, bo R jest moim jedynym prawdziwym przyjacielem 🙁


matko, jakbym czytała o sobie, nawet pierwsza literka imienia się zgadza! 😉
Ja wiem, że on mi chce nieba uchylić, często mi mówi że jestem jego spełnieniem marzeń, że jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi mając mnie... Wydaje mi się, że raczej każda kobieta byłaby szczęśliwa słysząc takie słowa, mnie to nie do końca rusza... Z drugiej strony wiem, że jak skończe z tym związkiem to nie mam co liczyć na przyjaźń. On mnie już długo kocha, przez ten cały czas jak się przyjaźniliśmy chciał czegoś więcej. Problem jest w tym, że nie wyobrażam sobie sobie życia bez naszych rozmów, śmiechów, wspólnych głupawek.
Może jakby faceci nie byli tacy wylewni kobiety inaczej by do nich podchodziły? Mój mi nigdy tak bardzo nie słodził, nie wiem czy to dobrze, czy nie, ale ja nie lubię facetów, którzy są jak Marysia z M jak miłość, tacy mili, dobrzy, nawet wierszem gadają, no zrzygać się można.  🙄
ja nie lubię facetów, którzy są jak Marysia z M jak miłość, tacy mili, dobrzy, nawet wierszem gadają, no zrzygać się można.  🙄


Amen.
Strucelka   Nigdy nie przestawaj kochać...
15 listopada 2011 12:14
Bolało, oj bolało i jedną i drugą stronę, ale po co ciągnąć na siłę coś co nie ma sensu. Przecież każde z nas mogłoby coś stracić w międzyczasie 😉

święte słowa! polać jej 🏇
dostałam takiego 'kopniaka' od faceta, ale jako, że mamy wspólnych znajomych, to chcieliśmy zostać na przyjacielskiej stopie. Może nie jest moim bf, ale widujemy się na imprezach, normalnie rozmawiamy, gadam też z jego dziewczyną. Bolało, ale wolę, by był szczęśliwy w związku z kimś innym, niż jakby miał się męczyć ze mną 😉
Znajomi bali się mojej reakcji, sądzili, że nie dam sobie rady. Ale po co stwarzać problemy tam, gdzie ich nie ma? Z resztą, najlepszym lekarstwem na złamane serce jest ktoś, kto je spowrotem uleczy 😉
Podpisuje się pod tym obiema rękami i lewą nerką 😉
Ja nigdy nie byłam wylewna, raczej nie pokazuję uczuć. Nie odczuwam potrzeby częstego głaskania, kiziania. R z kolei potrzebuje czułości. Jesteśmy całkowitym przeciwieństwem pod tym względem. Próbowałam porozmawiać na ten temat, tylko że to jest dość delikatna sprawa, każdy ma w końcu swoje potrzeby. U nas wyglądają one inaczej... i tu się rodzi mały konflikt.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
15 listopada 2011 13:27
Zastanawia mnie tylko jak on może tak wolny chodzić po tym świecie  z takim charakterem i niezłym wyglądem  😎

Miałam podobne myśli w stosunku do W. i teraz już chyba znam odpowiedź na moje pytania...
Facet okazał się kompletnym rozczarowaniem, ale ludzie przecież bywają różni, więc nigdy nie wiadomo na kogo się trafi.
Życzę Ci powodzenia 😉

fin
Mam wrażenie, że chciałabyś znaleźć tu gotowe rozwiązanie , niestety nie podejmiemy decyzji za Ciebie, no i nie wiemy, co tak naprawdę siedzi w Twojej głowie.
Moim zdaniem bycie z kimś tylko po to, żeby nie być samej, to kompletna pomyłka, a do tego narażanie drugiej osoby na cierpienie po rozstaniu (które moim zdaniem jest w takiej sytuacji nieuniknione). Myślę, że jeśli nie ma (jak ja to nazywam) WOW!, to już nie bez, a bez tego nie ma związku (mam na myśli początki). Wiadomo, że po jakimś czasie może pozostać przyzwyczajenie i rutyna, ale całość opiera się na silnych fundamentach, a nie na "motylach", więc nie są one już takie niezbędne, choć z pewnością ważne.
Dzionka powodzenia, my byliśmy w maju  😉
a najbliższy planowany wypad... to polskie morze w styczniu  😎
uchh a my odbyliśmy wczoraj poważną rozmowę. podobną do tej wiosennej, ciekawa jestem czy tym razem pomoże na dłużej...
chodziło głównie o to, że od jakiegoś czasu czułam że kompletnie nie poświęca mi uwagi i znowu nasz związek stał się jednostronny. ja się starałam, interesowałam itp. a on miał gdzieś mnie,moje konie, życie itp. Dla przykładu - w czerwcu zaczęłam rozmowy z agencją reklamową w ramach praktyk, od października mam tam działać - on nei zapytał ani raz czy ja tam w ogóle pracuję, czy nie, co robię, jak mi idzie... pół roku mojego życia, a on o tym nie ma pojęcia. tak samo zaczęłam we wrześniu korespondencyjny kurs behawiorystyczny - 2 miesiące, gdzie jeszcze we wrześniu powtarzałam mu jak to dla mnie ważne, jak się cieszę itp. - nie zapytał jak mi idzie i czy jest fajny ten kurs ani raz.... jak mu to wczoraj powiedziałam, to przyznał się że zapomniał o tym kursie.. no i do tego doszło jego totalnie olewające mnie zachowanie na weselu na którym byliśmy oraz jego burackie zachowanie na grillu poprawinowym. w efekcie wczoraj pierwszy raz od długieeego czasu zarzuciłam mu focha, pojechałam do Krakowa, ale czy w rozmowie czy przez smsy byłam oziębła, napisałam że pogadamy na żywo jak przyjadę w weekend, ale chyba wyczuł że nie jest kolorowo i on przyjechał do mnie. porozmawialiśmy, tzn. ja mu powiedziałam wszystko co mnie boli, że kompletnie nie czuję się kochana tak normalnie na codzień, że ok, jak jesteśmy sami to jest miło i słodko, ale to akurat jest łatwe, natomiast jak są koledzy, motocykle, coś się dzieje innego to wszystko staje się ważniejsze ode mnie - tak jakby nasze zaręczyny oznaczały że jestem już zaklepana i jedyna droga jaką możemy pójść to droga w stronę ustalania daty i organizacji wesela. Przyznał mi rację, że jak coś "zaklepie" to się przestaje starać, że podchodzi często egoistycznie do życia i związku i oczywiście przeprosił, obiecał poprawę i pozapewniał o wielkiej miłości. No zobaczymy. Ma zapowiedziane, że następnej taiej rozmowy już nie będzie, że jeśli znów będzie taka sytuacja to po prostu odejdę i tyle, bo uważam że zasługuję na to żenby się o mnie troszczyć i o mnie zabiegać (tak jak ja zabiegam o niego).

ale powiem Wam, że po tym weekendzie mi uczucia trochę ostygły..:/
Dobrze, że potraficie sobie wszystko wyjaśnić, myślę, że Twój L. to trochę jak mój P. jest - z tym trochę egoistycznym podejściem.
Btw musimy się w końcu spotkać  😎
fin, miałam to samo. Problem polegał jeszcze na tym, że W zaczął mnie mocno irytować. Po prostu to zakończyłam. Powiedziałam, że go lubię i nic z tego nie będzie, a zamiast zrozumieniem, skończyło się ogólnym fochem i to z przytupem.

Thymos chyba wiem o jaki kalendarz chodzi, bo w miejscu mojej pracy też są takie dla pań. A na pocieszenie dodam, iż dla panów też wyszła wersja soft.
Dzięki dziewczyny za rady i spostrzeżenia. Przemyślę sprawę na spokojnie i zobaczymy :kwiatek:
szepcik, koniecznie🙂 a my niby potrafimy wszystko wyjaśnić, ale ciekawa jestem czy te rozmowy przyniosą pożądany efekt... czy to że mówię spokojnie, robi w ogóle na nim jakies wrażenie i czy bierze to sobie do serca, czy stwierdza że ja tylko gadam a i tak nic nie zrobię. no nie wiem nic aktualnie:/ kichaaaaaa:/ a u Was jak tam? lepiej już, prawda??
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się