Sprawy sercowe...

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 grudnia 2008 22:21
horoskopy to bardzo wiarygodne źródło wiedzy o związkach, bo przecież piszą je fachowcy, czyli dziennikarze, którzy akurat czymś podpadli w redakcji ;p
nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
17 grudnia 2008 22:43
ja może jetem dziwna, ale wierze w horoskopy nie takie z gazet, we wróżki, tarota itd też
i częśto się to sprawdza
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
17 grudnia 2008 22:50
to się nazywa autosugestia ;]
Ja nie wierzę, wolę sama panować nad swoim losem.
a ja nie wierze ani w zadne horoskopy ani w zadne wrozki. Spełniala mi sie tylko czesc tego, co przepowiadala mi wrozka. Jakos nawet nie chcialam w to wierzyc. Chociaz jedna rzecz do dzisiaj pamietam.. i oby sie nie spelnila.

Strzyga ja tak samo 😉

nesta to zapros mnie jakby co na swoj slub  😉 A chociaz jest ktos na horyzoncie?

nesta   by w przyszłość bezczelnie patrzeć...
17 grudnia 2008 23:20
ja do czasu kiedy nie poznałam 'mojej wróżki' też w to nie wierzyłam. ale jak narazie spełniło się wszystko to co mi powiedziała, zeby było śmieszniej gdy byłam u niej pierwszy raz powiedziała mi wszystko o mojej przeszłości i wszystko to byłlo prawdą. raczej nie miała się jak o tym dowiedzieć.

kandydata na meza nie ma i nie bedzie. bo to akurat nie moze sie spelnic
[quote author=Karla🙂 link=topic=148.msg122814#msg122814 date=1229552228]
D&A żartujesz 🤔 😂 no to mamy ten sam uklad tylko w druga strone😀 czasem ciezko, ale dajemy rade juz 3 lata😀
[/quote]
Ehhh no mam 24 miną 2 lata.Przyznam,że czasami jet cholernie ciężko,ale jakoś dajemy radę.Chciałabym jak najdłużej,ale czy damy radę to się okaże...
ej żabki poradźcie mi  😎
jak delikatnie zasugerować facetowi, że moglibyśmy razem spędzić sylwestra? tak, żeby to wyszło naturalnie i dało mu do myślenia  😎
ostatnio jak rozmawialiśmy, to mu powiedziałam, że mi plany się popsuły, bo kumpela jednak nie organizuje imprezy 😉 no ale nie skomentował
chodzi mi o to, że on jest w kiepskiej formie psychicznej, i naprawdę nie chcę, żeby spędził ten wieczór samotnie, pijąc do lustra czy coś...
nie, nie jest to mój facet - po prostu się... spotykamy. taki jakby związek bez zobowiązań, przynajmniej na razie, bo inaczej nie może być, może kiedyś coś z tego będzie, w sumie ja bym bardzo chciała 😉
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
18 grudnia 2008 10:56
szepcik, mysle ze takie dawanie facetom do myslenia nic nie daje, wielokrotnie swojemu dawalam takie wskazowki i nic! jak szczerze z nim pogadalam o co mi wtedy chodzilo powiedzial ze mowi sie wprost 🙂 faceci nistety inaczej mysla niz my kobiety, wiec powiedz mu otwarcie ze nie masz z kim spedzic sylwestra i jesli to dla niego nie problem czy nie moglibyscie go spedzic razem 🙂
Solina- święta racja. Przynajmniej 80% facetów takiej delikatnej sugestii nie zrozumie, albo co gorsza dojdzie do odwrotnych od zamierzonych przez nas wniosków.

Myślę że skoro jesteście na w miarę neutralnym gruncie to możesz mu spokojnie zwyczajnie zaproponować i już.
Będzie Ci wdzięczny że nie kazałaś mu myśleć 😉
szepcik ja tez uwazam, ze powinnas powiedziec mu to wprost. Powiedz po prostu, ze chcialabys spedzic sylwester z nim.

nesta- mi tez powiedziała o całej mojej przeszlosci, pare rzeczy mi sie spełniło... ale jakos wole zyc bez tej "wiedzy". Bo ciagle o tym mysle.
wpiszcie sobie w google "samospełniające się proroctwo" to się dowiecie na czym polegają wróżby i horoskopy  😁

no macie rację z tym powiedzeniem wprost, muszę po prostu wyczuć odpowiedni moment... no i nie przeszarżować - żeby mi nie uciekł  😁
Ja baran, mój były ryby. 3 lata ze sobą. Dla mnie szczęśliwe 3 lata, ale według horoskopow, to niby para idealna. Jakoś nie wyszło 😉
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
18 grudnia 2008 20:07
ja koziorozec moj ryby podobno nie wytrzymaja ze soba dlugo a my juz razem 1,5 roku. czasem bylo ciezko sie o cos dogadac ale zawsze jest jakis sposob badz rozwiazanie. kuzyn koziorozec jego zona ryby sa szczesliwym malzenstwem od 6 lat 🙂 maja dwojke dzieci🙂 wiec to chyba tak nie do konca z tymi horoskopami. wydaje mi sie ze to zalezy od ludzi 🙂
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
19 grudnia 2008 16:07
szepcik
Ja zaproponowałam znajomemu z Niemiec (którego widziałam tylko dwa razy w wakacje :P), żeby przyjechał spędzić sylwestra ze mną 😉
Napisał, że bardzo chętnie, jeśli tylko nic mu nie pokrzyżuje planów  😀
Bardzo się cieszę, że może mi się uda z nim spotkać, tym bardziej, że nie mieliśmy ze sobą kontaktu od początku września i myślałam, że o mnie nie pamięta.
Ja nie wiązałam z nim nigdy jakichś nadziei, w końcu on siedzi w Hanowerze, a ja na co dzień w Olsztynie  🙄 , a  związki na odległość, jakoś mnie chyba nie kręcą.
: , a  związki na odległość, jakoś mnie chyba nie kręcą.


Nie życzę tego nikomu na dłuższą metę.
[quote author=Pauli link=topic=148.msg124516#msg124516 date=1229702839]
: , a  związki na odległość, jakoś mnie chyba nie kręcą.


Nie życzę tego nikomu na dłuższą metę.
[/quote]
ja tez
Ja w zeszłym roku miałam pół roku związku na odległość- z 2-dniowymi przerwami co 1,5 miesiąca. Chłopak pojechał na Erasmusa do Madrytu. Powiem wam, że dosyć długo super sobie z tym radziliśmy, ale ostatni miesiąc to już była masakra- zapomniałam o nim  😲 Czułam się jak singielka i tak też zachowywałam (oczywiście bez przesady) i w ogóle o nim nie myślałam. Kryzys był blisko, ale wrócił i wszystko dalej jest super  🙂 Da się na odległość, ale nie na dłuższą metę...
Scottie   Cicha obserwatorka
20 grudnia 2008 17:44
Oooo miłość na odległość- wiem coś o tym 🙂 Miło wspominam tamten czas, ale nie wpakuję się niż nigdy więcej w coś takiego.

A tym czasem... rozstałam się z chłopakiem, z którym wcale się nie chciałam rozstawać... 🙁
Scottie, to moze warto powalczyc i wrocic?
co do związków na odległośc to ja jestem na nie, ale moja znajoma mieszka we Włoszech a jej chłopak w tym samym miescie co ja... widzą się raz na 3-4 miesiące
raz ona przyjeźdza do niego raz on do niej, a są juz ze sobą 4 lata.
: , a  związki na odległość, jakoś mnie chyba nie kręcą.


tia...  😕  😕  😕
Dla mnie opcja na odległość byłaby nie do przyjęcia bez perspektywy bycia razem.
Choć i tak bywa ciężko :emot4: 

Ale ludzie różne mają wizje i pomysły na życie. Przypadek wśród znajomych: ona koło 50, on 40. Ona własny biznes, on pracownik naukowy i wykładowca. Ona w jednym kraju, on w drugim. On ma dużo wakacji (wakacje uniwersyteckie, przerwy świąteczne, takie tam) i ten czas spędza u niej. Ona ma możliwość dysponowania swoim czasem, więc co jakiś czas do niego na dłużej przyjedzie. Plus wakacje razem, jakieś wyjazdy. I tak są razem, od paru już lat. I chyba nie jest im źle. Przynajmniej jej - inaczej nie zachwalałaby mi tego modelu 😉
Ja to niestety też przeżyłam( a właściwie ledwo żyłam), więc naprawdę nigdy więcej nie zamierzam tego przechodzić. Przez 2 lata żyłam tylko od spotkania (raz na 2-3 miesiące) do spotkania. I byłam wrakiem z tęsknoty.

Więc związkom na odległość mówię "NIE".
Scottie   Cicha obserwatorka
21 grudnia 2008 11:04
[quote author=małaMi link=topic=148.msg125201#msg125201 date=1229799475]
Scottie, to moze warto powalczyc i wrocic?
[/quote]

Czy ja wiem... mnie się wydaje, że on już dawno o mnie zapomniał... I nawet, jak sie rozstawaliśmy to nie próbował zawalczyć, nic... Zgodził się z moim zdaniem. Raczej nie do odratowania... 🙁
Myślałam, że nigdy nic nie napiszę w tym wątku, ale już nie mam siły muszę się komuś wygadać. Ze mną chyba jest coś nie tak  🙁 Każdy mi wytyka błędy, mówi mi jaka jestem zła i bezduszna:/ Głownie mój facet, cały czas się ze sobą kłócimy i to tak ostro, mam wrażenie, że cały czas próbuje wzbudzić we mnie poczucie winy. Mam tego dosyć, kiedyś myślałam, że jak jest się z kimś tak długo(prawie 3lata) to nie można od tak sobie wszystkiego rzucić i pójść własną drogą, ze trzeba walczyć, bo jednak to kawałek życia i szkoda go zmarnować, poza tym tyle wspólnych planów i tyle razem przeszliśmy. Z drugiej strony myślę, czytając Wasze wypowiedzi tu i kiedyś na starej volcie(muszę przyznać, że czytam ten wątek czasami jak mam wątpliwości, może akurat ktoś ma podobne problemy jak ja) i widzę że większość z Was skończyło swój związek właśnie po dłuższym czasie, chyba ten okres jest najtrudniejszy w związku. Mam ochotę wszystko rzucić, być znowu singlem, wziąć przyjaciółkę na piwo i nocne pogaduchy do białego rana, pójść potańczyć, zorganizować wreszcie dzień pod siebie i pod własne potrzeby, żyć pełnią życia, bo narazie czuję, że coś mnie blokuje, że nie jestem do końca sobą, mam wrażenie że mój partner też tak się czuje 🙁 Może czas już żeby to wszystko zakończyć 😕 Mam mętlik w głowie:/
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
21 grudnia 2008 14:54
**Ola**,  mysle ze chyba kazdy z nas przez to przechodzi bedac w zwiazku z dlugim starzem. nie raz tez tak mialam ze czulam sie ograniczona bo to chyba jest normalne ze bedac z kims poczuwasz sie do jakiejs odpowiedzialnosci i bycia z ta osoba, tylko trzeba tez umiec sie oderwac od tego wszytskiego i nie ograniczac sie tylko do partnera/partnerki wartko raz na dwa tygodnie oglosic taki dzien ze kazdy idzie ze swoimi znajomymi ty z kolezankami na piwo badz siedzisz caly dzien w lazience robiac tysiac maseczek i 2 tysiace peelingow 🙂 a facet w ym czasierobi to co lubi moze sie smarowac w smarach, meczyc na silowni siedziec przed tv czy pic w barze piwo z kolegami .
nie wiem jaka jest sytuacja miedzy wami jak sie wam uklada i w to nie wnikam. jesli masz metlik w glowie czy ten zwiazek ma szanse na przyszlosc czy to nei jest tylko takie bycie ze soba bo jestescie juz dlugo i szkoda tego czasu ( w sumie nigdy sie tak nie powinno mowic bo czasami warto jest zerwac zwiazek ktory byl 5 letni i nie mial przyszlosci niz byc bo jest sie dlugo i meczyc sie tak caly czas albo nie byc zadowolonym ze swojego zwiazku) najlepiej jak powiesz swoejmu partnerowi zebyscie na razie nie zwywali dalej byli ze soba ale dali sobei czas np na 2 tygonie nie piszcie do siebei nei spotykajcie sie nie dzwoncie. jesli nie bedziecie mogli wytrzymac bez siebie paru dni to znaczy ze zalezy wam na sobie i chyba warto o niego walczyc, warto tez siasc razem na spokojne i omowic wszystko np kiedy macie dzien dla swoich znajomych albo dzien dla siebie.

mi kiedys tak ladnie powiedziala kolezanka starsza odemnei o 6lat ze " zwiazek to nie jest cos co jest i juz, jest to cos czego uczy sie przez cale zycie" 😉 i tego sie zawsze trzymam ze nie ma problemow ktorych nie da sie ozwiazac trzeba tylko siasc z ta druga osoba i pogadac szczerze
Mnie dzisiaj, po  kilku mies. od rotania, po miesiącu kiedy doszłam ze sobą do ładu, dopał taki właśnie smut i uczucie, że straciłam kogoś kogo naprawdę kochałam...Taka myśl, że ktoś zajął tam moje miejsce... przykre...

Czasami jednak budzę się rano z myślą - kurczę...jak fajnie być samemu. Idę spać  myślą, że kogoś mi brak... Kogoś stałego. Ale...tak jak pisałyście mi przy kryzysie, który był zaraz przed moim rozstaniem, a już je wróżył - ten nie był ostatni 🙂 W sumie...obserwuję to co się teraz dzieje i mam wrażenie, że jakbym tylko chciała z kimś teraz być, to ... paskudnie to zabrzmi - wystarczyłoby skinąć palcem :| Ale znajdę tego jednego,jdynego księcia na białym koniu 😉 Albo samego konia :P
Dzięki Solinko za te słowa są dla mnie baaardzo ważne. Fajnie czasem usłyszeć kilka słów od osoby której się w ogóle nie zna, dzięki temu można usłyszeć kilka obiektywnych spostrzeżeń. Chciałabym porozmawiać ze swoim facetem normalnie bez stresu i kłótni, ale niestety zawsze kończy się to kłótnią 🙁 Może dlatego, że i ja i ona mamy ciężki okres. On stres w pracy ja mam problemy z koniem wszystko to przenosimy na siebie, może nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Bardzo mi na nim zależy, robi dla mnie naprawdę dużo, pomaga mi jak się da i jestem mu za to ogromnie wdzięczna, ale czasem widzę, że przegina i muszę zareagować. On niestety odbiera to jako atak na swoją osobę i wychodzi na to, że niczego nie doceniam i jestem zła i zepsuta. Wcale tak nie jest chociaż powoli zaczynam w to wierzyć, najgorsze jest to że on myśli, ze jak pomaga mi jest przy mnie w każdej sytuacji to może już wszystko mówić i robić, bo przecież to on jest ten dobry.
Dworcika Myślę że wiem o czym mówisz, fajnie czasem być singlem, obudzić się rano pomyśleć, ze dzień jest mój i tyle jest rzeczy do zrobienia samemu i nie jest się uzależnionym od zdania innej osoby, ale jednak wydaję mi się że jesteśmy zwierzętami stadnymi i na dłuższą metę potrzebujemy kogoś bliskiego, do kogo możemy się przytulić, niestety przyjaciele nie dadzą nam tego co partner. Nic tylko czekac na tego Jedynego nawet jeśli miałby mieć wady😉
**Ola**, ja zdecydowanie jestem stadnym zwierzakiem 😉 Ale teraz.. po tym wszystkim co bylo ie czuje az takiej potrzeby bycia z kims. Niby tak, ale bez szalu... Nie zabrzmi to najlepiej moze, ale teraz fajnie jest mogac isc z jednym kolega na kawe, z innym potanczyc, z jeszcze innym wyjsc do kina. Z kazdym poflirtowac a na kocu wrocic do domu i opowiedziec to wszystko najlepszemu kumplowi na gg 😉 Egoistycznie troche, ale nie chce sie wiazac a przy tym nie chce rezygnowac z tych przyjemnosci. A moze ktorys jednak zostanie na dluzej... 😉
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
21 grudnia 2008 20:30
**Ola**,  tez tak mialam ja duzo stresow w szkole mialam 7 zagrozen przez moja cudowna wychowaczyni ktora tak bardzo mnei lubila ze chodzila za nauczycielami zeby dawali mi 1 bez mozliwosci zdawania, moj mial problem na uczelni nie dostal zaliczenia przyszly mu odsetki wsumie mial do 3 dni wplacic 4 tys a wiadomo z taka kasa osobei zarabiajacej przecietnie jest srednio, nie mial wsparcia w rodzicach zeby go pchnac zeby pozyczyc pieniadze i pchnac go zeby dalej byl na uczelni. klocilismy sie ciagle obwinianie sie w stylu ty nei rozumiesz mnie a ty tez mnie nie rozumiesz itp. nie raz tez tak bylo ze kazda rozmowa konczyla sie klotnia jego wrzaskami a moim placzem. pewnego dnia sie wkurzylam wzielam auto od rodzicow i kazalam mu ze musi ze mna jechac pod jakims pretekstem. wzielam go w ciche spokojne meijsce odcielismy sie calkowicie od problemow i cieszylismy sie tym ze jestemy sami gdy wrocilismy na spokojnie zaczelam powazna rozmowe, wazne zeby dac sie facetowi wygadac. wiem ze to trudne bo oni na ogol sa malo mowini i udaja twardzieli a wrodku miecciutcy sa i nei radza sobie. daj mu szance sie wygadac i nie przerywaj mu tylko potakuj jak skonczy wtedy zabierz glos. zauwazylam ze faceci gdy zaczna cos opowiadac o sobie i swoich problemach wola oni gadac bez tego naszego babskiego wcianania sie jak to mamy w zwyczaju rozmawiajac z przyjaciolka. postaraj sie byc dla niego wsparciem mimo wszytsko.
ja obralam tez taka taktyke ze jak zaczyna na mnie krzyczec bo o cos sie wkurzy ja nei krzycze takie przekrzykiwanie prowadzi tylko do zapalenia krtani i przepitego glosu 😉 niech sie chopak wykrzyczy jak zobaczy ze ty na niego nei krzyczysz a mowisz do niego spokojnym glosem i starasz mu sie cos wytlumaczyc sam odpusci i zacznie normalnie gadac ( na mojego to dziala, zreszta nie tylko na mojego 😉 )
trzymam za was kciuki 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się