Sprawy sercowe...

Sankatarina miło mi 🙂 ale mam męża od półtora roku :P a lat mam 26
to ja bije chyba rekord: 6 lat (7 bedzie latem) na odleglosc, 420 km. no i nie wiem co dalej.. bo zadne nie chce sie zdecydowac na przeprowadzke. czy to rokuje?? ostatnio mam bardzo powazne watpliwosci.
ekwan wow, tyle lat na odległość? Szacun
Btw, Ty z nim chyba krótko jesteś, jak na razie?


Pół roku zleciało nawet nie wiem kiedy 🙂

edit: Sankaritarina poprawiłam ten błąd, który tak usilnie próbujesz mi pokazać 😉)
u mnie tez szybko zlecialo. niestety wieku sie nie oszuka i trzeba sie na cos zdecydowac.. a decyzje podjac bardzo ciezko.
moze wpadlismy w pulapke ze jakos to bedzie, jakos z czasem sie pozmienia, zdajmy sie na los. niestety jak sie samemu nie podejmie decyzji, to sie nic nie zmieni.
Gillian   four letter word
17 kwietnia 2012 11:16
ekwan, ja się po prawie 8 bardzo bardzo przejechałam, ale co kto lubi 🙂 teraz już bym się nie podjęła, nie te nerwy.
nie wiem co masz na mysli, ja mam 100% zaufania wiec dlatego ten zwiazek jest mozliwy i trwa. pytanie kto ma sie poswiecic dla kogo i czy ta druga osoba bedzie z tym szczesliwa.
Gillian   four letter word
17 kwietnia 2012 13:20
o tak tak, zaufanie dobra rzecz dopóki się nie skasztani 🙂 nie ma czegoś takiego jak zaufanie w 100%. I nie powinno być, bo przez to ludzie tylko cierpią potem 🙂 ja miałam tyle zaufania, że dałabym sobie rękę uciąć - i teraz chodziłabym tylko z jedną.
A co do kwestii poświęceń to hmm... to jest zawsze najtrudniejsza sprawa.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
17 kwietnia 2012 13:21
ekwan-ja uważam, że jeżeli facet się zdeklarował, że chce żebyście byli w końcu razem-w sensie, że nie na odległość przeszło 400km to powinniście przegadać sprawę czyja przeprowadzka to mniejsze zło, albo oboje możecie się przeprowadzić, gdzieś pomiędzy. Chyba, że facet nic o tym nie wspomina i po tylu latach nadal nie chce być bliżej Ciebie to jak dla mnie coś jest nie halo...
trzynastka   In love with the ordinary
17 kwietnia 2012 13:28
pytanie kto ma sie poswiecic dla kogo i czy ta druga osoba bedzie z tym szczesliwa.


Jak dla mnie tu się związek kończy. Każdy.
Kiedyś z B. doszliśmy do wniosku, że gdyby któreś z nas musiało wybierać ta druga osoba czy spełnienie marzeń/ jakaś niesamowita okazja / coś co uszczęśliwi daną osobą na długo i na prawdę. To zawsze najpierw się wybierze ukochanego, a potem będzie się żałowało, będzie się wypominało, pojawią się frustracje, żale i związek i tak finalnie najprawdopodobniej tego nie przetrwa, albo co gorsza na siłę się go będzie chciało utrzymać kosztem szczęścia dwojga ludzi.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
17 kwietnia 2012 13:30
ekwan, jesli po tylu latach wciaz nie wiadomo kto i gdzie ma sie przeniesx, to chyba troszke wpadliscie w pulapke przyzwyczajenia do takiego stanu i wynikajacej z niego wygody - nikt sie nie muso poswiecac i przeprowadzac, a i swobody duzo i codziennych problemow nie ma. Myslisz, ze potrafilibyscie sie nagle odnalezc dzielac ze soba kazdy dzien i wszystkie te codzienne pierdolety? Jak czesto i na jak dlugo sie widujecie?

A zaufanie 100% to ciezko miec nawet do samego siebie, a co dopiero do drugiej osoby obdazonej wolna wola.
gillian wiem, wiem, stalin mawial ze kontrola jest lepsza od zaufania. mimo wszytsko ja mu ufam na 1000% i on mi tez. poprostu mamy takie samo podejcie w pewnych sprawach. poza tym zaufanie moze sie skasztanic rowniez jak sie mieszka razem przez 40 lat. nie ma reguly.

incognito deklaracje sa (i nie rzucane na wiatr bo to w koncu on robi co weekend te 420 km), ale znalezienie rozwiazania ciezkie. tak jak mowie jedno musi sie poswiecic dla drugiego, czyli kompletenie zmienic tryb zycia i otoczenie (kraj) i pewnie bylyby to zmiany nieodwracalne jesli za tym by szlo zalozenie rodziny. niestety jak juz sie zabrnie w zycie zawodowe ciezko zaczynac od zera. ja bym byla sklonna, ale znalezienie tam pracy w mojej branzy graniczy z cudem. a bez pracy nie pojade.

szfirowa, wygoda bym tego nie nazwala, ciagle podrozowanie i troche podwojne zycie. do tego sporo to kosztuje. wole nie podliczac. ale ogolnie, to nie jest takie zle zwiazek na odleglosci (ma sie dwa w jednym: swobode i zwiazek), problem powstaje jak zaczyna sie myslec o dzieciach, bo dojezdzajacego taty jakos nie widze. nie wiem, moze jestem za malo wyzwolona.

dobra koniec o mnie.
zedytowa am poprzedni post
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
17 kwietnia 2012 15:22
ekwan, o tej wygodzie wlasnie mowilam - 'swoboda i zwiazek w jednym', do tego tez mozna sie przyzwyczaic, a odzwyczaic... trudniej. Rodziny na odleglosc tez zyja, tylko... no wlasnie,matka wychowuje dzieci a ojciec jest 'czasem-weekendowo'.
Dzięki za kciuki :kwiatek:
Było wczoraj bossssko.Te kciuki to magia.
Poznalismy sie przez moja przyjaciółkę.Wczoraj była pierwsza randka.
Pan M ma 36 lat,jest mega przystojny(188cm i te mięśnie  😜 ),inteligentny,wesoły,szarmancki.
Co prawda widzielismy się krótko i nic konkretnego nie mogę jeszcze powiedzieć,poza tym że.........

jak pisał smsy i dzwonił co dnia,tak dziś cisza absolutna.Rano zdawkowy sms,ze ma mnóstwo pracy dziś(prowadzi własna firmę),że odezwie sie jak będzie luźniejszy.
🤔
Albo zaczynam sobie filmy kręcić niepotrzebnie,albo wczoraj się rozczarował?
Potrzymajcie jeszcze troszke dziewczyny,błagam...
Nienawidzę niepewnego gruntu.Mam nadzieję,ze się wieczorem wyjaśni.
Kurna kiedy mnie się w dziedzinie uczuciowej cos kiedyś ułoży.Tyle porażek życiowych(które przeszłam i owszem wnioski z każdej wyciagnęłam) to stanowczo ponad moje siły. Chce motylki w brzuchu,chce wreszcie poczuc się tak  😍 ,bo jak liczę to od przeszło 3 lat się nie czułam.
ekwan, sprawa prosta jak drut: wybiera się reszka-orzeł i rzuca monetą. I już.
szafirowa ja juz mam dosyc tej "wygody" bo chcialabym sie gdzies zainstalowac na stale i osiasc. w ogole moja sytuacja jest skomplikowana bo zyje miedzy trzema krajami i nie moge sie zdecydowac, bo w kazdym miejscu jest cos bardzo waznego dla mnie i to rozdarcie kosztuje mnie to duzo psychcznie. no ale nikt inny za mnie nie podejmie decyzji. jak sobie poscielisz, tak sie wyspisz.
fajnie ze chociaz moge sie tu wyzalic i przestrzec innych 🙂 przed emigracja.

halo mnie potrzeba chyba kostki do rzucania..
mandi, ja trzymam 😉
Może faktycznie ma dużo pracy? Ja jak mam dużo roboty, to albo telefon w  ogóle wyłączam, albo jak odbiorę, to lepiej mieć coś do mnie naprawdę ważnego, bo inaczej próbuję zabijać tonem głosu, albo ociekam oschłością.
" - wyskoczysz ze mną do kawiarni?
-  w stajni jestem. < odkładam słuchawkę>  "

Nie powiem, że mam jeszcze 2  konie do odkurzenia i 4 boksy do wysprzątania, tylko rzucam telefonem.  A skoro Twój Pan M.  ( M.- bardzo luuubię tę literę 😉 ) prowadzi własną firmę, to serio może mieć dość dużo na głowie.  Przynajmniej uprzedził, że jest taka sprawa.  Moim zdaniem gorzej by było, gdyby nie zostawił żadnej wiadomości.
Ano, takie rodziny istnieją. Sama jestem z takiej. Tata w domu weekendami, czasem zostaje na dłużej. Odbiło się to bardzo na kontaktach. Odruchowo wszystko mówię mamie. Dopiero teraz uczę się mówić tacie nawet o tych mniej ważnych rzeczach, bo wcześniej było tak, że dowiadywał się tego od mamy, a mi potem było głupio, że sama mu tego nie powiedziałam.

Czy może wyjść coś dobrego z przyjaźni, w której jedna strona chce czegoś więcej, a druga nie, ale za to nie wyobraża sobie nie utrzymywania kontaktu i w sumie wychodzi na egoistkę? 🙄
flygirl, Nie! Przerabiałam z perspektywy osoby która "chce". Najgorszy okres w moim życiu. Doszło do tego, że zabroniłam do siebie dzwonic, pisac w ogóle się kontaktować, bo byłam na granicy wytrzymałości psychicznej. Wtedy dopiero odżyłam.

Związek przyjaciół w której obie strony chcą. Jak najbardziej tak. Mija nam 6 rok jak sie znamy, a 1,5 związku.
flygirl tez raczej radzilabym poczekac az ta druga strona ochlonie i znajdzie sobie inny obiekt. potem mozesz myslec o przyjazni. w sumie jak mozna sie naprawde przyjaznic jesli wiesz ze sprawiasz bol/zawod tej drugiej osobie? to chyba nie prawdziwa przyjazn..
Ja po okresie posuchy po zakończonym związku, odgonić się od gachów nie mogę. Tak jakby nagle dotarła informacja "ona jest wolna", albo to ja wysyłam jakieś sygnały podświadomie. Dziwnie mi tak, odzwyczaiłam się chyba. Zaczyna być to też męczące, nie powiem  🤔wirek:

flygirl raczej nie może. Sama byłam w takiej sytuacji, z tej strony co nie bardzo chciała. Nie dość, że g***o wyszło to straciłam dobrego przyjaciela. Z tym, że w moim przypadku ciężko mówić o związku. Nazwałabym to raczej próbą, nieudaną w dodatku.

edit: po tej wtopie z przyjacielem nie specjalnie nakreśliłam zasady dwóm pozostałym. Jesteśmy w trójkę bardzo blisko i jakoś tak pół żartem pół serio wszystko zostało ustalone i wyjaśnione na początku. Teraz sobie z tego zdałam sprawę. I mimo wzajemnych wyznań miłości i dzielenia się każdą emocją nikt nie przekracza granicy.
Czy może wyjść coś dobrego z przyjaźni, w której jedna strona chce czegoś więcej, a druga nie, ale za to nie wyobraża sobie nie utrzymywania kontaktu i w sumie wychodzi na egoistkę? 🙄

Nie. 😉 Ja też przerabiałam z perspektywy osoby, która "chce". Niestety przeze mnie, teraz nawet za bardzo nie gadamy. Mi i jemu jest głupio. Niby nasz stosunek do siebie miał się nie zmienić, ale wiadomo jak to jest. Wydaje mi się, że do przyjaźni już raczej w takich przypadkach się nie powróci.
Mysza   "Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy"
17 kwietnia 2012 20:18
Ja z własnego doświadczenia wiem, że przyjaźń, która przeradza się w miłość to tak pół na pół.
Z jednej strony z moim K. byliśmy naprawdę blisko, on mi wszystko mówił, ja jemu. Jak miałam problem to ryczałam mu do słuchawki, on mi też.
Z drugiej strony miałam kiedyś przyjaciela (nada nim jest), obydwoje chcieliśmy, ale stwierdziliśmy, że zostawimy to tak jak jest.
Z jeszcze innej strony, byłam "tą, która nie chce". Miałam świetnego kumpla, przyjaźniliśmy się, on chciał - ja nie. Oczywiście po kilku miesięcznych zalotach odpuścił. Kontakt urwał się ponad rok temu bo "ma do mnie żal".
😉
No na szczęście on się jakoś specjalnie do mnie nie zaleca. Po prostu ja wiem i on wie, że on chce a ja nie. I w naszych stosunkach nic się nie zmieniło. Ciężka i skomplikowana sprawa w sumie zwłaszcza, że to taka przyjaźń z hmm... dodatkiem. Ja go naprawdę nie chce stracić. No ale już nie zamęczam, ja i tak nie opisałam wszystkiego od początku do końca, a nie chcę tu zaśmiecać za bardzo, dziękuję za odpowiedzi.  :kwiatek:
Czy może wyjść coś dobrego z przyjaźni, w której jedna strona chce czegoś więcej, a druga nie, ale za to nie wyobraża sobie nie utrzymywania kontaktu i w sumie wychodzi na egoistkę? 🙄


Nie  😎 w moim przypadku wyszedł związek - on był zakochany, ja z litości w zasadzie zgodziłam się, potem sama się zakochałam, a on się wtedy odkochał, bo okazało się, że jego wizja mojej osoby to... wizja wyidealizowana, zdradził i zostawił.
Morał (jak dla mnie): nie wchodzić w związek, mimo że się tego nie chce, tylko po to, żeby zaoszczędzić bólu drugiej osobie.
Serdeczne buziaki za kciuki!
Narazie jest hmm.... No coś tam pisze,klikamy na gadu,ale zapał opadł mu. Byc może to kwestia nawału pracy,jak twierdzi.Sama nie wiem.
Nie proponuje póki co spotkania. Jak zalicze drugą randke(o ile będzie),to wypowiem się obszerniej.Nie chce mu sie narzucać,więc czekam.

Szepcik pisz co u Ciebie??
Jeżeli po pierwszym spotkaniu zrobił się nagle strasznie zapracowany, to chyba sprawa jest jasna...
Dokładnie, Ty jesteś na tak, on na nie.
Niestety.... Ja bym sie nie ludzila...
Pan Były ostatnio dzwoni coraz częściej, dzisiaj zaproponował spotkanie, tłumaczy mi się z życia (o co go wcale nie proszę) i ogólnie "żal mu tyłek ściska" jak sądzę  🙄 Jestem na pozycji wygranej, ale sama nie wiem czy się z nim spotkać czy nie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się